Recenzja filmu

The Legend of Boggy Creek (1972)
Charles B. Pierce
Lloyd Bowen
Willie E. Smith

Potwór z Fouke

Jakakolwiek byłaby prawda, potwór z Fouke spełnia nadal swoją najważniejszą funkcję, czyli jest wspaniałym przykładem amerykańskiego folkloru.
Odkąd tylko ujrzałem na ekranie telewizora legendarny już film Gimlina i Pattersona, intryguje mnie i jednocześnie przeraża widmo wielkiego, owłosionego małpoluda, czającego się gdzieś w dzikich, niedostępnych regionach świata. Jest to ten rodzaj fascynacji, gdzie z jednej strony czujemy strach przed czymś, a z drugiej chęć spojrzenia mu w oczy i odkrycia prawdy. Być może podobne emocje odczuwał autor "The Legend of Boggy Creek" Charles Pierce. Oglądając jego dzieło, można wyczuć wyraźnie pasję autora do poruszanego tematu i jego osobisty stosunek do mitu wielkiej stopy. Świadczy o tym, chociażby fakt umieszczenia w filmie narratora, który w pierwszej osobie opowiada widzom o własnych przeżyciach związanych z całą opowieścią.

Potwór z Fouke należy do szerokiego grona wielkich małpoludów, które biegają po Stanach Zjednoczonych w tę i we w tę. Ten konkretny upodobał sobie okolice miasteczka Fouke w Arkansas, gdzie co druga osoba nosi nazwisko Crabtree.
Historię spotkań tajemniczej istoty z okolicznymi wieśniakami przedstawia właśnie obraz "The Legend of Boggy Creek". Film ten przyniósł wielkie zyski, zwłaszcza w porównaniu do poniesionych kosztów. Można pokusić się o stwierdzenie, że dzieło to zapoczątkowało wysyp podobnych produkcji, których twórcy najwidoczniej liczyli na łatwy zysk. Żaden z nich nie powtórzył jednak sukcesu pierwowzoru.

Sam potwór w filmie nie jest w pełni pokazany w pełnej krasie. Przemyka jedynie gdzieś w tle. Zabieg ten sprawdza się idealnie, budując wrażenie napięcia i grozy.
Większe wrażenie robią sceny, w których stwora nie widać bezpośrednio na ekranie, ale czuje się jego obecność i woń. Ma się wrażenie, że ciągle czai się w krzakach. Obserwuje i trzyma rękę na pulsie swojego krocza. Od czasu do czasu ujawnia się, nachodząc mieszkańców w domach lub podczas polowań. Jego intencje nie są znane, lecz z uwagi na mało chrześcijański zapach, okoliczni mieszkańcy otwierali ogień, gdy tylko się pojawiał. Potwór z Fouke miał ciekawe upodobania. Lubił straszyć koty na śmierć, moczyć nogi w potoku oraz nachodzić młodych mężczyzn w toalecie podczas wiadomych czynności.

Produkcja jest bardzo surowa. Nie zaangażowana żadnych zawodowych aktorów. Nie wydano także wielkiej sumy na kostium Bigfoota. W zbliżeniach widać momentami nawet białą skórę człowieka noszącego futrzany uniform. Jako podkład muzyczny służą lokalni grajkowie, brzdąkający coś na swoich instrumentach. Znalazło się też miejsce dla jednego numeru muzycznego, idealnie wpasowującego się w charakter filmu. Wszystkie te pozorne niedociągnięcia sprawiają jednak, że "The Legend of Boggy Creek" ma niesamowity, niepodrabiany klimat. Twórcy umiejętnie dopasowują dźwięk oraz narrację do kadrów. Początkowa, bagienna sekwencja może konkurować z niejednym wyżej cenionym dziełem, jeśli chodzi o budowanie nastroju. Podobnie jest ze sceną biegnącego chłopca, w której autorzy osiągnęli iście hollywoodzki efekt.

Ostatecznie zagadka istoty nie została rozwiązana, ale narrator sugeruje, że może on się wciąż czaić gdzieś w okolicy i czekać, aż zainteresują się nim poważni filmowcy. Czym zatem był tajemniczy mieszkaniec bagien i lasów okolic Fouke? Czemu upodobał sobie akurat to miejsce? Czy chodziło o łatwy i niczym nieograniczony dostęp do świeżych wieśniaków? Czy był to rzeczywiście przedstawiciel nieznanego gatunku zwierzęcia czy może ledwie jakiś niedomyty powsinoga? Czego szukał i czy to znalazł? No i w końcu czemu ostatecznie zniknął? Jeśli w ogóle zniknął. Ludzie lubią wierzyć w różne historie, które ubarwiają ich zwyczajne życie i dodają mu dreszczu emocji. Jak inaczej wyjaśnić legendy o wolności, równości czy szczęściu. Jakakolwiek by nie była prawda potwór z Fouke spełnia nadal swoją najważniejszą funkcję, czyli jest wspaniałym przykładem amerykańskiego folkloru.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?