Recenzja filmu

Volver (2006)
Pedro Almodóvar
Penélope Cruz
Carmen Maura

Błogostan w La Manchy

Jako fan Pedro Almodóvara czekałem na ten film z niecierpliwością, jednak i tym razem mistrz pokazał, co potrafi - "Volver" naprawdę jest boski! Pierwsze moje zaskoczenie to forma wizualna
Jako fan Pedro Almodóvara czekałem na ten film z niecierpliwością, jednak i tym razem mistrz pokazał, co potrafi - "Volver" naprawdę jest boski! Pierwsze moje zaskoczenie to forma wizualna dzieła. Pierwszy raz od dawna, reżyser zrezygnował z tego, co było dotąd jego znakiem firmowym, czyli rozbuchanych kolorów, bowiem "Volver" jest pod tym względem filmem zaskakująco wręcz "normalnym". Po raz pierwszy od "Matadora" nie znalazłem tu wizualnych szaleństw i psychodelicznych kolorów, i co najważniejsze, w ogóle mi to nie przeszkadza! Bo mimo wszystko aż roi się tu od skrzętnie ukrytych, jednak dających satysfakcję widzowi, charakterystycznych dla Almodóvara motywów i odwołań do poprzednich filmów. Chociażby przyjęcie na siebie winy za zabójstwo dokonane przez córkę przez jej własną matkę, jest jakby żywcem wyjęte z finałowych scen "Wysokich obcasów". Wizyta Augustiny w telewizji to jakby z "Kiki" (choć program jest bardziej niż tam normalny), zakład fryzjerski to też "Kika", a scena w łóżku pomiędzy Raimundą i Paco też wydała mi się nieco podobna do niezapomnianej sceny gwałtu na... Kice. Powrót w rodzinne strony, konfrontacja z rodziną, to chyba widzieliśmy w "Kwiecie mego sekretu". Z kolei zachowanie Penélope Cruz w niektórych momentach, jej pokonywanie codziennych trudności i radzenie sobie z nie zawsze łaskawym losem, przypomina "Kobiety na skraju załamania nerwowego" i "Czym sobie na to wszystko zasłużyłam?" (z tego względu relacja matki i córki w wykonaniu Penélope i Carmen Maury nabiera oczywistego podtekstu). Takie miałem skojarzenia i myślę, że mnożyć je można bez końca! Wychodzi na to, że Almodóvar po raz kolejny wymieszał znajome i ulubione przez siebie motywy z zakręconą melodramatyczną historią i wyszedł z tego zwycięsko. Geniusz tego twórcy to, jak ktoś powiedział, chwytanie się starych jak świat i mało oryginalnych motywów i przerabianie ich na złoto. Potwierdza to także cudowny film, jakim jest "Volver". Samo zaś sedno jego historii, czyli nagromadzenie kobiet i wyraźny wątek macierzyństwa to przecież ... "Wszystko o mojej matce"! A gdy oglądałam postać pomagającej Raimundzie w pozbyciu się zamrażarki prostytutki, jak raz stanęła mi przed oczami pamiętna ze wspomnianego wyżej filmu Agrado - także skora do pomocy, także prostytutka. Zastanawiałem się, czy zachwyty nad rolą Cruz, nie biorą się po prawdzie z tego, iż to faktycznie jej pierwsza główna rola u Almodóvara, a do tego świetnie napisana. Z całą odpowiedzialnością spieszę donieść, że nie, bowiem jako aktorka broni się ona naprawdę doskonale. Raimunda ujęła mnie siłą charakteru, swym zdecydowaniem i konsekwencją w dążeniu do celu. Penélope Cruz bywa więc zdeterminowana i pewna swego, jednak chwilami emocje biorą górę i potrafi być także bardzo przejmująca. Aktorka poradziła sobie z rolą po mistrzowsku, wszystkie słowa uznania należały się jej jak najbardziej. Nie zaskakuje za to fakt, iż po raz kolejny wielką kreację w filmie twórcy "Zwiąż mnie!" tworzy Carmen Maura. Powracając w filmie jako matka, powraca bowiem do jego świata i to w sposób zachwycający. Jej Irene na zmianę śmieszy nas i bawi, śmiejąc się pod łóżkiem z opowieści córek dotyczących jej wyjątkowo smrodliwych bąków, czy udając rosyjską fryzjerkę; a zaraz potem chwyta za gardło, gdy w sposób przejmujący i całkowicie ludzki oferuje swą dozgonną pomoc chorej na raka Augustinie. A tak na marginesie, we "Wszystko o mojej matce" jedna z bohaterek również była śmiertelnie chora. Czy nie grała jej przypadkiem Penélope Cruz? O tym, że film zachwyca i ujmuje za serce wspaniale poprowadzona historią i doskonałymi portretami kobiecymi, nie ma co wspominać, znamy to już bowiem, jeśli nie z kina, to z setek entuzjastycznych recenzji "Volvera". Chodziło mi bardziej o udowodnienie tezy, iż Almodóvar to mistrz filmowego recyklingu, by nie rzec - autorecyklingu. Z doskonale znanych i zdawałoby się ogranych motywów (także przez siebie samego), konstruuje on coś iście wspaniałego. Muszę wyznać na koniec, że przyglądając się perypetiom rodzinnym w sercu jego rodzinnej La Manchy, doznałem w kinie rzadko spotykanego uczucia błogostanu. Polecam je każdemu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Volver
Po bardzo ciężkim "Złym wychowaniu", Pedro Almodóvar wyraźnie spuścił z poważnego tonu. Co nie znaczy, że... czytaj więcej
Recenzja Volver
ZAlmodóvaremjest jak zAllenem– albo się jego filmy uwielbia, albo nie trawi. FilmyPedra Almodóvarasą do... czytaj więcej
Recenzja Volver
Najnowsze dzieło Pedro Almodóvara - "Volver" to głęboki ukłon w stronę kobiet i ich zamkniętego świata,... czytaj więcej