Recenzja filmu

Władca much (1990)
Harry Hook
Balthazar Getty
Chris Furrh

"Chłopcy, co wy robicie?"

"Władca much" Williama Goldinga to jedna z najważniejszych książek dwudziestego wieku, a mimo to została przeniesiona na srebrny ekran zaledwie 2 razy. Od pierwszej ekranizacji, z roku 1963,
"Władca much" Williama Goldinga to jedna z najważniejszych książek dwudziestego wieku, a mimo to została przeniesiona na srebrny ekran zaledwie 2 razy. Od pierwszej ekranizacji, z roku 1963, musiało upłynąć kolejne ćwierć wieku, by widzowie mogli ponownie prześledzić losy grupy chłopców walczących o przetrwanie na bezludnej wyspie.

Zdjęcia do filmu ruszyły w sierpniu 1988 roku, a za kamerą stanął zaledwie 28-letni Brytyjczyk, Harry Hook, który wówczas miał na koncie tylko 3 filmy. W jednym z nich, "Chłopaku kuchennym" (1987), reżyser poruszył wątek alienacji w świecie opętanym wojną, a głównym protagonistą uczynił małego chłopca. Podobnie jest we "Władcy much", ale po kolei.


Grupa uczniów amerykańskiej szkoły wojskowej po katastrofie helikoptera trafia na bezludną wyspę. Ponieważ z dorosłych przeżył tylko pilot, który jest jednak w bardzo ciężkim stanie, chłopcy muszą radzić sobie sami. Próbują zorganizować zalążek społeczności, wybierają przywódcę, ustalają podstawowe reguły. Dzięki okularom jednego z nich, "Prosiaczka", rozpalają ognisko, by przelatujący samolot lub helikopter mógł dostrzec dym. Mimo że oficjalnie Ralph sprawuje władzę, każdy ma prawo się wypowiedzieć, pod warunkiem, że da sygnał znalezioną na plaży konchą. Początkowo kadeci przestrzegają wyznaczonych reguł. Wspólnymi siłami budują obóz, zdobywają pożywienie, doglądają ognia. Z czasem wszystko zaczyna się psuć. Dochodzi do załamania dyscypliny i ogólnego rozprężenia. Kiedy grupa dowodzona przez Jacka udaje się na polowanie na dziką świnię, niepilnowane przez nikogo ognisko gaśnie, a przelatujący obok wyspy helikopter odlatuje. Ralph ma słuszne pretensje, jednak wzburzony Jack komunikuje, że nie zamierza więcej słuchać jego poleceń i dezerteruje wraz ze swoimi myśliwymi. Obiera się wodzem nowego plemienia, kusząc resztę zdobyciem mięsa i zabiciem rzekomego potwora zamieszkującego wyspę. Z czasem kolejni chłopcy przyłączają się do Jacka, który, by swą władzę utrzymać, nie cofnie się przed niczym.


Harry Hook, razem ze scenarzystką Jay Presson Allen (tutaj występującą pod pseudonimem Sara Schiffq), poczynili pewne zmiany wobec pierwowzoru, a także ekranizacji z 1963 roku. Główni bohaterowie to uczniowie szkoły wojskowej, a nie cywilnej, nie ma również wśród nich chórzystów. Wiele wątków zostało zmienionych, a niektóre – uwspółcześnione, dostosowane do aktualnej sytuacji politycznej, jak choćby nawiązanie do zagrożenia ze strony ZSRR. Mimo wszystko ogólna wymowa została zachowana. Twórcy filmu prezentują upadek moralny człowieka, młodego człowieka, z założenia niewinnego i czystego, który pod wpływem różnych czynników dobrowolnie (to ważne słowo) schodzi na ścieżkę zła. Być może film stanowił odpowiedź twórców na politykę prezydenta Reagana, propagującą wartości rodzinne. Bohaterowie "Władcy (…)" zapewne reprezentowali te wartości na co dzień, jednak w obliczu sytuacji, w jakiej się znaleźli, ustąpiły one tzw. zasadzie podczepienia i gromadomyśleniu.


Na planie panowała sielska atmosfera. Zatrudniono ośmioro nauczycieli, którzy pilnowali porządku za dnia, jednak w nocy młodzi aktorzy rozrabiali w najlepsze. Z pewnością sprawiło to, że trudniej było im zagrać sceny początkowe, gdy panował rygor, natomiast późniejsze sceny poszły jak z płatka. Reżyser wspominał w jednym z wywiadów, że pilnowanie swoich podopiecznych to był koszmar. Większość z nich po raz pierwszy pojawiła się na planie zdjęciowym. Ich rodzice, którzy mogli odpocząć od nich przez kilka tygodni, nierzadko dziękowali twórcom filmu za zaangażowanie ich pociech, twierdząc jednocześnie, że te wróciły do domu dojrzalsze.


Czy można uznać dzieło Hooka za udane? Z pewnością tak, choć nie jest to wierna ekranizacja powieści. Mimo to uważam liczne głosy krytyki za przesadzone. Zarówno ekipa filmowa, jak i odtwórcy ról spisali się bardzo dobrze, a przypomnę, że reżyser nie miał wtedy 30 lat, o aktorach nie wspominając. Zarzuty mówiące, że końcowy rezultat nie zapewnia przekazu, o jaki starał się Golding, świadczą, że niektórzy najwyraźniej nie potrafią spojrzeć szerzej na tę produkcję. Ja sam obejrzałem "Władcę (…)" będąc małym chłopcem i nie miałem problemu, by dojrzeć w nim alegorię państwa demokratycznego, w którym zostają wprowadzone rządy totalitarne (oczywiście nie potrafiłbym wtedy tego tak nazwać, ale to się czuło). Może właśnie dzięki takim książkom i filmom jak "Władca much", "Eksperyment Black Box" czy "Battle Royale" uda nam się zrozumieć, że człowiek nie rodzi się czysty i niewinny, a zło tkwi w każdym  z nas.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Każdy z nas ma dwa oblicza duszy: ciemną i jasną", pisał Joseph Conrad w jednym ze swych największych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones