Recenzja filmu

Zgubiłam swoje ciało (2019)
Jérémy Clapin
Victoire Du Bois
Hakim Faris

Pars pro toto

Pięć palców i nadgarstek – oto główna bohaterka debiutu Jérémy'ego Clapina. W jednej z pierwszych scen dłoń uwalnia się ze szpitalnej lodówki, by rozpocząć eskapadę w poszukiwaniu amputowanego
Jeśli podstawową frajdę z opowieści daje Wam możliwość spojrzenia na świat cudzymi oczami, na seansie "Zgubiłam swoje ciało" dłonie same złożą się do oklasków. To kino opowiadające o czymś zwykłym, lecz przyjmujące niezwykłą perspektywę. I wyciągające z tego eksperymentu wszelkie możliwe profity.

Pięć palców i nadgarstek – oto główna bohaterka debiutu Jérémy'ego Clapina. W jednej z pierwszych scen dłoń uwalnia się ze szpitalnej lodówki, by rozpocząć eskapadę w poszukiwaniu amputowanego właściciela. Niepozorny rysunek poklatkowej animacji łączy wówczas różne perspektywy, a pierwszoosobowym spojrzeniem dysponują - na zmianę - dłoń próbująca wyrwać się z foliowego worka oraz turlającą się gałka oczna. Ta cokolwiek makabryczna prowokacja przyjemnie drażni szare komórki i problematyzuje kluczowe dla filmu kwestie. Czemu oglądamy część (organ) zamiast całości (osoby)? Kto tu jest postacią, kto narratorem? O czym myśli dłoń, do czego dąży i czego pragnie? Wreszcie, gdzie jest jej właściciel i co mu się przytrafiło?

Pełna niebezpieczeństw przeprawa przez dachy, labirynty i podziemia paryskiej metropolii wiedzie także przez dotychczasowe życie właściciela kończyny – chłopaka z Afryki Północnej, który, odkąd stracił rodziców, próbuje wiązać koniec z końcem w Paryżu. Godne kina sensacyjnego, ilustrowane realistyczną kreską przygody pięciopalczastej przeplatają impresyjne migawki z przeszłości. Kolejne przeszkody i bodźce na drodze bohaterki działają bowiem jak Proustowskie magdalenki. Tak samo przywołują emocjonalne powidoki, ożywiając widma lepszych czasów. Przesypujące się między palcami ziarnka piasku; przełączanie pilotem kanałów w domowym telewizorze; naciskanie klawiszy fortepianu; wodzenie palcem po powierzchni globusa; opór wiatru, gdy wystawić rękę przez okno samochodu... Dotyk jest oczywistym warunkiem i konsekwencją istnienia dłoni w oderwaniu od reszty ciała. Ów zmysłowy kontekst retrospekcji podkreśla przekonującą analogię między cielesnym ubytkiem chłopaka a jego emocjonalnymi stratami. Zarówno fizyczność, jak i psychika: obie uczestniczą w opłakiwaniu braków i dążeniu do kompletności. Obie próbują na nowo się odnaleźć.

Doznania i wspomnienia grają w animacji Clapina istotną rolę, o czym dodatkowo świadczy takie, a nie inne, wykorzystanie fonii. Bohater w dzieciństwie zapisuje dźwięki otaczającego go świata na magnetofonie, dopełniając sensualnego obrazu całości. W pewnym momencie dźwięk dominuje nad narracją, co najlepiej dowodzi kreatywności twórców. Wszakże w "Zgubiłam swoje ciało" fragment świadczy o całości, a metonimia jest pełnoprawnym narzędziem opowiadania. Mimo tych pobudzających ciekawość, stymulujących wyobraźnię zapośredniczeń, jak na dłoni widać wzruszenie i melancholię, tęsknotę za bliskimi, poczucie samotności i życiowe zwątpienie bohatera. Fałszem nie zalatuje też jego romantyczny poryw serca, a i na subtelny humor znajdzie się miejsce.

Zadziwia szalona pomysłowość realistyczno-magicznej fabuły Guillaume’a Lauranta (autora literackiego pierwowzoru i scenarzysty "Amelii" czy "Bazyla. Człowieka z kulą w głowie"), która nie raz i nie dwa przykuje Was do fotela. Sensacyjność wybroni się sama, dodatkowych słów uznania domaga się za to inscenizacja niektórych scen. Odpowiednio mniejsze kadrowanie pozwala ujrzeć świat z żabiej perspektywy, powalczyć ze szczurem i zrównać się z gołębiem. W kluczowym dla fabuły krwawym wypadku nieistniejąca kamera wykonuje dreszczogenny balet, bawi się z widzem w kotka i myszkę, tak że pewnie nie jednemu serce podskoczy do gardła. W innej scenie niezapowiedziany romantyzm wybrzmiewa... przez domofon. Z mocą megafonu. Może stąd ta siła, że wybuch uczuć zgrabnie wpleciony zostaje w nudną prozę życia. Wybranka chłopaka dostaje zresztą wyśmienitą ekspozycję: najpierw słuchamy jej głosu, spory czas po tym mamy okazję oglądać jej plecy, razem z bohaterem nieładnie ją śledząc; najpierw spoglądamy – tak, tak! – jak dłoń przesuwa się po karku dziewczyny; na spojrzenie prosto w oczy zasłużymy jeszcze później.

Wybitnie pomysłowy, poetycki w najmniej spodziewanych momentach, trzymający za gardło, gdy nic tego nie zapowiada, odkrywający optykę, o jakiej nam się nie śniło. Taki jest film Jérémy'ego Clapina. Niezwykły film o bardzo zwykłym człowieku.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones