Parszywa czwórka

Szkoda, że "Battlefield: Bad Company" to gra, której ogrywanie może się bardzo szybko znudzić. Kiedy już odblokujemy we wczesnym etapie gry najważniejsze uzbrojenie, to rozgrywka sieciowa staje
Kiedy myślę o strzelaninie studia DICE, przed oczami ukazuje mi się przepiękna oprawa graficzna. Jednak samo to na pewno nie wystarcza by zadowolić gracza. Szukam czegoś więcej niż tylko ładnych widoków i fizyki. Z tym już w przypadku serii "Battlefield" bywa różnie. "Battlefield: Bad Company" przeznaczony tylko na najmocniejsze konsole siódmej generacji (Sony PlayStation3 i Microsoft Xbox360) przy okazji zwiastunów prezentował chęci zerwania z pewnymi ograniczeniami. Zaostrzyło to mój apetyt na tą produkcję i zdecydowałem się na zakup wersji na japoński sprzęt.



Oprawa graficzna to jak zawsze w przypadku serii "Battlefield" pierwsza klasa. Mamy tutaj wielki rozmach, który troszkę ograniczała moc obliczeniowa konsol. Mimo wszystko, jak na początek siódmej generacji większość obiektów wygląda bardzo dobrze. Fizyka w tej grze to coś niesamowitego. Udźwiękowienie spluw to także coś świetnego. Podoba mi się odgłos karabinów i wszystkiego innego, co wpadnie nam w ręce. Jest to realistyczne i pełne mocy. Technicznie bywało różnie. Zdarzały się tej grze nagłe spadki klatek liczby na sekundę, na szczęście dość rzadko i w małych ilościach.



Kampania dla jednego gracza celuje w coś ambitniejszego. Po raz pierwszy dostaliśmy bardzo charakterystyczne i  dobrze napisane postaci. Gracz wciela się w członka niesławnej kompanii "B" 222. batalionu. Wraz z trzema innymi żołnierzami zostaje wysłany na front walk toczonych w 2014 roku pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Wtedy (data premiery gry "Battlefield: Bad Company" to 2008 rok) nie był to jeszcze ograny schemat. Szkoda tylko, że otoczka fabularna jest bardzo sztampowa. Na szczęście dostaliśmy też dobry angielski dubbing.



Rozgrywka wymaga od gracza zręczności i taktycznego (szybkiego) myślenia. Sterowanie padem moim zdaniem jest tylko przeciętne. Wielokrotnie musiałem powtarzać etapy ze względu na mniejszą precyzję przy celowaniu niż w przypadku używania myszy komputerowej. Na szczęście finalnie jest to strawna część tej produkcji. Tryb dla jednego gracza jest bardzo krótki i mało rozbudowany. Tryb sieciowy to już zupełnie inna para butów. Można przy nim nieźle zaszaleć. Szczególnie, kiedy ma się kolegów, którzy będą gotowi wsiąść za stery bojowych pojazdów. Oficjalne plansze wypadają dość blado. Są moim zdaniem bardzo podobne do siebie w kwestii konstrukcji.



Szkoda, że "Battlefield: Bad Company" to gra, której ogrywanie może się bardzo szybko znudzić. Kiedy już odblokujemy we wczesnym etapie gry najważniejsze uzbrojenie, to rozgrywka sieciowa staje się przewidywalna i monotonna. Uważam też, że brakuje tutaj balansu. Kilka broni i klas ma dużo większą przewagę od pozostałych. Było to wielokrotnie widać na tabeli wyników pod koniec meczu.



Sumarycznie "Battlefield: Bad Company" to dobra gra, którą polecam ograć każdemu fanowi serii, zwłaszcza jeśli będziemy potem sięgać po  dużo lepsze "Battlefield: Bad Company 2". Pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku strzelanin pierwszoosobowych. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones