Uroki Szatana Serduszko

"Dragon Ball" to, zaraz obok "Czarodziejki z księżyca", prawdopodobnie jedna z lepiej znanych w Polsce japońskich kreskówek. Do dziś ją pamiętamy, głównie za sprawą ostrej cenzury materiału oraz
"Dragon Ball FighterZ" - recenzja
"Dragon Ball" to, zaraz obok "Czarodziejki z księżyca", prawdopodobnie jedna z lepiej znanych w Polsce japońskich kreskówek. Do dziś ją pamiętamy, głównie za sprawą ostrej cenzury materiału oraz kuriozalnego tłumaczenia, w którym znalazły się takie kwiatki jak "Songo", "Szatan Serduszko" czy "Komórczak". Seria ma też sporo gier na koncie, ale najnowsza produkcja "FighterZ" znacznie bardziej przypomina klasyczną bijatykę niż zabawę spod znaku "Xenoverse".



Tryb fabularny to gratka, ale głównie dla fanów mangi oraz anime "Dragon Ball", zarówno Z, jak i GT czy Super. Profani niestety nie docenią całej masy tzw. "fan service" oraz smaczków czytelnych wyłącznie dla osób, które przebrnęły przez wszystkie odcinki serialu animowanego. A jest w tej grze sporo różnych ciekawostek, jak np. przekomarzania się głównych bohaterów na temat tego, czemu Piccolo zmienia komuś pieluchy, czy specjalne scenki odpalane przy odpowiednim ustawieniu bohaterów. Do tego dochodzą także przemowy postaci, gdy osiągniemy określony pułap, np. odpowiedni poziom doświadczenia. Cały tryb fabularny podzielony jest na trzy duże sekcje. Przejście wszystkich odblokowuje nam dodatkową postać w grze – Androida 21. 



Sterowanie jest bajecznie proste. Blokujemy, trzymając przycisk kroku do tyłu. Poza tym mamy trzy typy ataków: lekki, średni i mocny – przypisane odpowiednio do kwadratu, trójkąta i kółka na padzie. Pod iksem z kolei kryje się możliwość puszczania pocisków. Do tego dochodzi szybka teleportacja, a także super dash pod R2. Co ciekawe, wszystkie ciosy specjalne wykręcane ćwierćkółkami i odpowiednim przyciskiem wykonuje się tak samo dla każdego bohatera. Są one jednak oczywiście inne o tyle, że po pierwsze różnie wyglądają, po drugie, skierowane są w różną stronę, np. w dół albo pod kątem. To wszystko po to, by gracze mogli konstruować manualne combosy. Dlaczego manualne? Ano z tego powodu, że tak naprawdę większość combosów można wykonywać automatycznie. Wystarczy, że będziemy mashować kwadrat i nasza postać najpierw spuści łomot na ziemi, potem podbije przeciwnika w powietrze, a następnie znowu sprowadzi go na ziemię. Gdy wbijamy kółko, nasz bohater zaserwuje kilka mocnych piąch, a potem wystrzeli wroga w dal. 



W zasadzie nawet w sieci sporo walk można przejść w ten sposób, ale prawdziwe schody zaczynają się wtedy, gdy możemy łączyć różnorakie "zwyczajne" ataki. Na przykład kilka razy wciskamy kwadrat, potem dół i trójkąt, a następnie poprawiamy specjalem. Różnica między automatycznymi a manualnymi combosami jest taka, że automatyczne ładują mniej specjalnego paska, który zużywamy na teleportację czy odpalanie miażdżących i ogromnych specjali. A więc jeśli uderzamy tylko predefiniowanymi zestawami ciosów, to po pierwsze zadajemy mniej obrażeń, po drugie zaś – rzadziej będziemy mogli używać specjali. No i pewnie w jakichś społecznościach sieciowych uznają nas za lamerów. Warto jednak dodać, że takie postawienie sprawy, to znaczy bardzo niski próg wejścia, jest bardzo dobre. Nie trzeba praktycznie żadnej wiedzy na temat bijatyk, by siąść do "FighterZ" i mieć całkiem niezłe wyniki. A jeśli ktoś ma ambicje, może równie dobrze kręcić wypasione combosy po kilkadziesiąt uderzeń i za jednym posiedzeniem zdejmować jedną trzecią paska energii danemu przeciwnikowi. 



Walki w "Dragon Ball FighterZ" ustawione są w formacie 3v3, co oznacza, że do każdego meczu wybieramy trzy postacie, które możemy zmieniać przy pomocy L1/L2. Nasi koledzy mogą także asystować przy ciosach, combosach czy specjalach. Postacie warto zmieniać za każdym razem, gdy obskoczą jakiś potężniejszy łomot, bowiem gdy przechodzą na ławkę rezerwowych, regeneruje im się zdrowie. To możemy podbić także w inny sposób. Otóż za każdym razem, gdy użyjemy pełnego combosu przy pomocy kwadratu, dostajemy smoczą kulę. Po siedmiu razach pojawia się znany z serialu smok i spełnia jedno z naszych życzeń – chwilową nieśmiertelność, wskrzeszenie postaci bądź właśnie szybką regenerację zdrowia. W sumie wszystkich bohaterów (i bohaterek, bo mamy też Androida 18) do wyboru jest 24. Gdy bierzemy po trzy osoby na walkę, a tak samo robi przeciwnik, zestaw grywalnych postaci nagle nieco się kurczy i przyłapujemy się na tym, że praktycznie w co drugiej walce widzimy wciąż Goku, Piccolo czy Vegetę. Jest to swego rodzaju problem, ale tylko w percepcji – wszak postaci jest tyle co w takim "Mortal Kombat X", tyle że ponieważ gramy większą liczbą naraz, mamy wrażenie, jakby było ich mniej. 



Ale samotne pykanie Vegetą czy Gohanem to nie wszystko. Na najbardziej spragnionych mocnych wrażeń czeka jeszcze tryb sieciowy oraz lokalny multiplayer. O ile ten drugi to klasyka – potyczki czy turniej kanapowy, o tyle z pierwszym jest sporo kłopotów, a największym jest sama kwestia lobby. Gra podzielona jest na masę pokojów, te z kolei na mniejsze, a w ramach tych – po kilkadziesiąt osób per lokalizacja – możemy umawiać się na mecze ze znajomymi czy nieznajomymi. A raczej moglibyśmy, gdyż nie udało mi się połączyć z żadnym kumplem, ponieważ cały czas wyskakiwał ten sam, opisany już w internecie, błąd "no rooms found". Szkoda. Zawsze pozostają jednak walki rankingowe czy przyjacielskie meczyki. Te jednak też nie są pozbawione wad. Kod sieciowy gry pozostawia sporo do życzenia, gdyż po pierwsze – dopuszcza graczy z modemami z drewna oraz pajęczyn, po drugie – nawet ci z dobrym połączeniem sieciowym potrafią lagować nam przez całą bitwę. Mogłoby być znacznie lepiej...



Oprawa graficzna w "Dragon Ball FighterZ" jest po prostu obłędna. Cel-shading, jaki wykorzystano przy stworzeniu wszystkich postaci i aren, zasługuje na największe uznanie. Gra wygląda prześlicznie i gdyby oglądać ją z boku, można by ją wziąć za nowy odcinek anime. Chapeau bas, to najwyższa półka wrażeń wizualnych, nie tylko jeśli chodzi o bijatyki. Podobnie zresztą jest z oprawą dźwiękową. Soundtrack pełen jest świetnych kawałków, których bez problemu można słuchać poza grą.

"Dragon Ball FighterZto świetna gra zarówno dla kompletnych nowicjuszy, jak i starych wyjadaczy w zakresie bijatyk. Szkoda tylko, że przy okazji premiery boryka się z tyloma problemami w trybie sieciowym. Gdyby nie to – byłoby rewelacyjnie. A tak jest tylko bardzo dobrze.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones