Recenzja serialu

To (1990)

"To" jest filmem zrealizowanym na podstawie jednej z najpopularniejszych książek Stephena Kinga pod tym samym tytułem. W kanałach małego miasteczka Derry zalęgło się "To". Nieokreślona postać przybierająca różne wcielenia, najczęściej tańczącego klauna Pennywise'a (Tim Curry). "To" straszy i morduje dzieci. Grupa szkolnych przyjaciół ma już dość ciągłego niepokoju. Razem postanawiają zniszczyć potwora. Jednak po 30 latach  "To" powraca. Starzy przyjaciele, teraz dorośli już ludzie, muszą ponownie połączyć siły i stanąć do walki ze złą i tajemniczą istotą. Film jest podzielony na dwie części. Razem trwa mniej więcej trzy godziny. W pierwszej połówce poznajemy bohaterów i ich historie z dzieciństwa. Poznajemy ich lęki i pierwsze spotkania z "Tym". W drugiej natomiast widzimy współczesne wydarzenia, ukazujące jak paczka dorosłych już przyjaciół pod przysięgą obietnicy powraca, by ponownie stanąć do walki z potworem. Atmosfera małego miasteczka objętego niepokojem z powodu licznych morderstw i gwałtów świetnie oddaje klimat filmu. Muzyka jest naprawdę dobra, lecz nie pojawia się zbyt często. Nie jest to jednak wada obrazu. Gra aktorów nie stoi niestety na zbyt wysokim poziomie. Oczywiście nie wszyscy zagrali słabo. Jak na swój wiek młodzi aktorzy wcielający się w role dzieciaków wypadli naprawdę dobrze. Tim Curry jako klaun był po prostu rewelacyjny, natomiast Richard Thomas, John Ritter, Annette O'Toole czy Dennis Christopher mogliby dać z siebie dużo więcej. Na pewno film oglądałoby się wtedy znacznie przyjemniej. Minusem jest również końcówka, której nie będę zdradzał. Powiem tylko, że ostateczną walkę z "Tym" wyobrażałem sobie zupełnie inaczej. Ogólnie mówiąc "To" jest filmem bardzo nierównym. Pierwsza część jest po prostu świetna - ciekawa i tajemnicza. Jednak druga w dużej części traci już ten specyficzny klimat i zaczyna nużyć. Mimo to wystawiam wysoką, lecz lekko naciąganą ocenę ze względu na mój znaczny sentyment do tego tytułu.