Ten odcinek to jak dla mnie to powrót do tego nieporozumienia z pierwszych trzech godzin serialu. Po 4 odcinku zaczynała wracać nadzieja, że jeszcze coś z tego będzie, ale w 7 znów pokazali ten absurd i groteskę.

Pani reporterka wbiła z Bebe jakby odnalazła złoty środek, jakby ta była oświeceniem i zbawieniem z tego łajna, a okazuje się, że serwuje im historyjkę (która zostaje widzom pokazana w sposób nieco komediowy), która nie odkrywa niczego nowego i błyskotliwego, żadnej tam wiedzy ani przesłania nie ma. Kobiety zaczynają się zachowywać jakby została im przedstawiona wiedza tajemna, dzięki której mogą przejąć kontrolę nad światem. Momentalnie zmienia im się światopogląd na wszystko. Przez jedną historyjkę. Mało konkretną historyjkę. Co toż to te kobiety mogą później zrobić? Oczywiście zabić kolesia, którego z premedytacją "podał im" Kai w rozmowie z Winter. I nie, nikt niczego by się nie domyślił, a w życiu. Posunięcie ge-nial-ne! No chyba, że one również zrobiły to z premedytacją, żeby nie wiem, Kai zaczął się ich bać. Spisek kapitalny.

Ludźmi da się manipulować, wiadomo. Ale tutaj to już pojechali po bandzie :(.