Odcinek pierwszy ciekawy i z potencjałem na dobry cały sezon. Jedyny sezon po Asylum, który obejrzałem do końca to był Hotel, a i tak pod koniec się męczyłem. Mam nadzieję, że ten da radę. ;) Świetnie się zapowiada postać Evansa, lubię tego aktora, a tutaj widać, że będzie niezły. Ten duet z jego siostrą też wygląda dobrze. Ogółem na plus, w końcu fabuła wygląda na normalną, bez paranormalnych dodatków, może to wyjdzie na dobre. Ogółem w odcinku mało się działo, więc ciężko cokolwiek stwierdzić, ale jak najbardziej może być ciekawie, wszystko zależy od tego, jak się będzie kręcić akcja w kolejnych odcinkach.
Dla mnie jednak zdecydowanym minusem jest aspekt polityczny. Nie sama polityka w serialu, bo akurat politykę lubię i się nią interesuję, ale zbyt pretensjonalne lewe podejście do wyboru Trumpa. W pierwszym odcinku reakcje ludzi są po prostu tak głupie i mijające się z prawdą, że w rzeczywistości działają na ich niekorzyść, ale widać, że wybór prezydenta jest ukazany negatywnie i mając tę całą nagonkę w mediach na co dzień, ciężko wysłuchiwać o tym na dodatek w serialu. Liczę na to, że jakoś to zgrabnie wprowadzą fabułę i będzie to miało jakiś większy i ciekawszy sens, niż samo "o matko, Trump został wybrany, teraz różne układziki, geje, lesbijki, korporacje i imigranci będą mieli gorzej". Sam tekst Paulson, coś w deseń "Za Baracka czułam, że każdy obywatel bierze udział w międzynarodowej polityce", przyprawia o zażenowanie i nie wiadomo, czy ktokolwiek myśli tak na serio, czy miał to być kolejny odchył psychiczny głównej bohaterki. :P
Mimo wszystko fajną sprawą jest to, że w przeciwieństwie do poprzednich sezonów, jednak z dużym zaciekawieniem czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam. :D