PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640699}

Czarne lustro

Black Mirror
2011 -
8,3 181 tys. ocen
8,3 10 1 180911
7,8 59 krytyków
Czarne lustro
powrót do forum serialu Czarne lustro

Piękna opowieść o ponadczasowej miłości, rozjaśniająca mrok trzeciego sezonu. Miło wreszcie zobaczyć f/f związek, który nie kończy się tragicznie, a chemię między Yorkie i Kelly można wyczuć już w pierwszych scenach. Estetyczny, delikatny i wzruszający, z idealnie dopasowaną oprawą muzyczną. Tego odcinka właśnie było nam trzeba - Brooker, odwaliłeś fenomenalną robotę.

dewocjonalia

tutaj nie chodzi o miłość a o trwałość miłości, wierność ect.

ocenił(a) serial na 10
dewocjonalia

Przecież to była jedna z najsmutniejszych historii, jakie oglądałam - co się dzieje, że każdy pisze o optymistycznym zakończeniu czy nawet o happy endzie!

Ta historia opowiadała o niesamowitym i jednocześnie przerażającym wynalazku technologicznym - który zniewala ludzi na całą wieczność. To Matrix - na który można się zgodzić. To wynalazek, który za wolność - daje złudzenie miłości - nawet więcej niż złudzenie - daje prawdziwe uczucia, prawdziwe tęsknoty, nawet cofa czas!
I po przegranym życiu - niemal każdy z ludzi - zgodzi się na to, aby żyć wiecznie i poświęci własną wolność! Bo cena wydaje się do zapłacenia! i nawet wydaje się lepsza niż alternatywa, którą jest śmierć!
Nie ma to jak dążenie człowieka do nieśmiertelności! To kiedyś rozwali cały świat. i jest i intrygujące, i smutne, i prawdziwe, ale na pewno nie optymistyczne!

ocenił(a) serial na 7
nan_s

Ładnie napisane,popieram ;)

ocenił(a) serial na 9
nan_s

Nie wiemy czy to złudzenie miłości. Może przerodzi się w prawdziwą? Dla mnie to właśnie było optymistyczne - mimo sztuczności San Junipero mogą się tam rodzić prawdziwe uczucia, można zacząć na nowo, nawet jeśli na chwilę. Poza tym główna bohaterka nie miała takiego luksusu, by przeżyć pełne i szczesliwe - lub pełne i roznorodne życie.

ocenił(a) serial na 10
Danicalifornia_2

:) Dokładnie. San Junipero dawał więcej niż złudzenia - bo ja nie mam wątpliwości, że bohaterki - w swoich umysłach - naprawdę czuły, to co czuły. Ale przeraźliwie smutne było, że naprawdę - dotknęły się tylko raz - w szpitalu. Że to, co miały - to nie było prawdziwe życie - ale jakby program komputerowy, który to życie odwzorowywał.
I tak jak napisałam wcześniej - ja rozumiem dlaczego ludzie zgodziliby się na taki rodzaj niewoli - i to jest najbardziej zastanawiające. Nie trzeba wcale mieć złamanego życia jak Yorkie - z powodu kalectwa. Nie trzeba wcale mieć przeżytego, ale pełnego niespełnionych tęsknot życia jak Kelly. Ja mam całkiem normalne życie - a czuję - że mogłabym ulec magii San Junipero - co przeraża mnie najbardziej. Bo San Junipero to nieśmiertelność. Jaki człowiek - po przemyśleniu sprawy - oparłby się nieśmiertelności? A to nie jest optymistyczne.


ocenił(a) serial na 9
nan_s

Pod pewnymi względami było. Masz dużo racji - mało kto by się nie oparł, ja pewnie też, bo to wersja nieustających wakacji, bez problemów, trosk życia dnia codziennego. Muszę obejrzeć odcinek jeszcze raz :)

ocenił(a) serial na 1
dewocjonalia

Jak dla mnie ten odcinek był tak sztampowy, że nie dałem rady tego obejreć do końca

ocenił(a) serial na 8
MistrzSeller

bo "zanim sie pojawiles" bylo mniej sztampowe xDDDDD trzymajcie mnie

dewocjonalia

Bardzo depresyjny odcinek. przypomina Vanilla Sky.

dewocjonalia

Pomysł na odcinek był świetny. Tylko po co na siłę Netflix wprowadza wątki gejowsko-lesbijskie lub jakiegoś(jakąś?) transwestytę. Nie można było przedstawić tematu jako związek mężczyzny z kobietą? Jak dla mnie to w filmach jest za dużo uświadamiania widzów o tym że "osoby homoseksualne są wśród nas".

ocenił(a) serial na 10
pieconsumer

Nie było w tym odcinku czuć żadnego wpychania homoseksualizmu na siłę. W ilu filmach masz jakikolwiek motyw homoseksualizmu, w jednym na sto? Rzadziej? Z doświadczenia wiem że największy problem z homoseksualizmem mają osoby bardzo proste i ograniczone, chyba że w twoim przypadku jest to wywołane jakimś wydarzeniem z dzieciństwa np. wujek cię w młodości wykorzystał to w sumie się nie dziwie, nie wnikam która opcja

ocenił(a) serial na 9
pieconsumer

Bo są wśród nas, ale przez swoje podejście nie wiesz które to. Na bank masz takie osoby wśród rodziny i znajomych, choć nigdy byś tego o nich nie powiedział. Może to twój dentysta, nauczyciel, fryzjer (najbardziej prawdopodobne;), wujek stary kawaler? Nie powiedzą Ci, bo się Ciebie boją. Postrzegasz to środowisko poprzez pryzmat kolorowego ekstremum z parad równości a uwierz mi, to tylko ekstremum jak każde inne najłatwiej przebijające się do medialnej i zbiorowej świadomości. Homoseksualizm był, jest i będzie dopóki nie odkryje się jego przyczyn.

ocenił(a) serial na 8
dewocjonalia

Osobiście nie zauważyłam żadnej chemii. Jak ktoś już napisał, nie rozumiem dlaczego Kelly wybrała kolejną ułudę jaka była York.
Ponadczasowa miłość to była właśnie 40 lat z mężem, do córki która zmarła a nie dwa numerki i kilka spotkań.
Ktos kto ma porównanie miłość i zauroczenie nie wybrał by jak Kelly wybrała..

dewocjonalia

To był najgorszy odcinek z wszystkich serii.

ocenił(a) serial na 4
dewocjonalia

Raczej miło w końcu obejrzeć dobry odcinek w tak kiepskim serialu

ocenił(a) serial na 1
dewocjonalia

Rozczarowałem się. Chciałem zobaczyć jakąs piekną opowieść o lesbijskiej miłości, a tu praktycznie nie ma żadnego pokazania rozwoju relacji. I cały odcinek sprawia wrażenie jakby ktoś pomysł na miniserial upchnął w jednym odcinku

dewocjonalia

Odcinek, świetny, ale dla osób, które miały do czynienia z grą SOMA nie jest on zbyt odkrywczy.
W związku z tym chciałbym poruszyć temat na który twórcy nie zwrócili żadnej uwagi na pewien wyjątkowo ważny aspekt, a mianowicie na to, że w symulacji nie żyje bezpośrednio człowiek lecz jedynie kopia jego osobowości, co oznacza, że z perspektywy człowieka tak, czy siak on umiera, zaś jedynie patrząc na to z perspektywy kopii mamy wrażenie ciągłości życia. A więc w związku z tym co by się stało, gdyby po skopiowaniu i umieszczeniu ktoś zapomniałby użyć strzykawki?
Bardzo mi brakuje poruszenia tego wątku.
Z perspektywy SOMY wszyscy są tam wyznawcami teorii ciągłości mówiącej, że po przeniesieniu musisz się w miarę szybko zabić, by twoja świadomość w maszynie była tą jedyną prawdziwą.

PS. Gorąco polecam SOMĘ, a jeżeli nie masz czasu zagrać to przeczytaj chociaż to: https://www.neondystopia.com/uncategorized/soma-and-the-continuity/

Telafonciek

Poprzednik poruszył ciekawą kwestię. Mam wrażenie, że twórcy serialu nieco wzorowali się na motywie przewodnim tej gry. Przeszedłem ją w tamtym roku i wciąż pamiętam to słodko-gorzkie zakończenie.
Spoiler!
Różnica polega na tym, że w serialu przeniesioną świadomość można w każdej chwili wykasować i umrzeć normalnie. W SOMA przeniesienie świadomości ludzkich na tzw. Arkę i wystrzelenie jej w Kosmos jest jedynym ratunkiem dla ludzkości pozostawionej na zniszczonej asteroidą planecie. Z tym, że tu życie "w chipie" trwa wiecznie, jeśli wykluczyć zderzenie Arki z jakimś ciałem niebieskim.
Koniec spoilera!

dewocjonalia

Dla mnie ta historia jest smutna i udowadnia tylko, że ludzie są mimo wszystko słabi. Nie potrafią stawić czoła śmierci. Podobała mi się postawa męża Kelly. Musiał być naprawdę odważnym człowiekiem. Jednak podejrzewam, że za jakiś długi czas ludzie sami będą odłączać się od tego nierealnego świata. Ten świat jest taki sam jak nasz tylko z pozoru wydaje się lepszy, jednak brakuje w nim bardzo ważnej rzeczy. Świadomości śmierci i przemijania. Właśnie ta świadomość sprawia, że rodzimy dzieci, zakładamy rodzinę. Ludzie którzy idą do nowej rzeczywistości nie są lepsi, doskonalsi. Są tak są tak samo ułomni jak ludzie tutaj na ziemi. Wieczność w niebie jest o tyle inna, że jest mowa o tym, że ludzie nie będą potrzebowali się łączyć w pary aby być szczęśliwym. Idąc do nieba sami stajemy się czyści bez skaz, bez problemów, bez potrzeby szukania miłości i akceptacji. Bez naszych słabości. Natomiast w tym świecie mamy wizję świata gdzie ludzie dalej mają swoje problemy. One nie znikną. Tak naprawdę nie wiemy ile związek York i Kelly przetrwa, rok? 50 lat? 100? Co robić w takim świecie jak już wszystko się zwiedziło? Jaki mieć cel skoro nie można rodzić tam dzieci, nie ma sensu robić kariery zawodowej, bo ma się wszystko. Na ziemi każdy ma cel i do czegoś dąży, to daje nam sens życia, a co daje nam tamten świat oprócz przelotnych romansów i wiecznej zabawy? Ludzie, którzy tu na ziemi starają się tak żyć, często nudzą się tym po 10/20/30 latach. Ile można tak żyć? Dodatkowo jak mówiłam wcześniej, idą tam ludzie ze swoimi ułomnościami. Znajdziemy tam ukrytych morderców, gwałcicieli. Była mowa o tym, że można wyłączać swój ból, ale nie dali informacji jak to jest kiedy przenosisz się tam na stałe. Zresztą myślę, że czasem ktoś byłby wstanie to zhakować i znajdą się ludzie, którzy będą mogli torturować innych wiecznie :D Zresztą dla mnie to jest pole do eksperymentów na ludziach, którzy nawet nie będą mogli rościć się o swoje prawa. Eksperymentów psychologicznych. Nikt nie powiedział, że nie można tam nikogo zniszczyć psychicznie. Zresztą widać jak cieszy się tym światem chłopak, który biegał za Kelly. On potrzebował czegoś więcej, chciał związku. Ludzie dalej szukają sensu nawet w tym nierealnym świecie. Nieśmiertelność jest kusząca, ale zastanawiam się ile jest człowiek wytrzymać kiedy wszystko jest takie same? Dla mnie ten świat zacznie być wiecznym piekłem.

ocenił(a) serial na 9
dewocjonalia

Po obejrzeniu tego odcinka byłam, jestem nadal zauroczona i natchniona mega pozytywną energią. Osobiście odczułam, że jest to bardzo optymistyczne zakończenie.
Sporo osób uważa, że Kelly stchórzyła, że dała się złamać.
Według mnie, gdyby nie Yorki, to nie zdecydowałaby się na przejście. Od samego początku powtarzała jak mantrę, że "to tylko zabawa". Robiła wszystko, żeby nie dotarły do niej jakiekolwiek uczucia, żeby nie zmieniła swojego zdania, które trzymała od 2 lat po śmierci męża.
Po drugim spotkaniu z Yorki, gdy się przespały, Kelly zniknęła. Można uznać, że zaliczyła dziewczynę i dała sobie spokój - tak to wyglądało, aż do sceny na dachu. Gdyby na serio miała ją gdzieś, to by nie poszła tam za nią. Chwilę przed tym, jak Yorki ją tam pocałowała, to Kelly zaczynała się rozklejać, tłumaczyć. Jakieś uczucia zaczęły się w niej już rodzić.
W scenie łóżkowej Kelly podkreśliła również, że przez całe życie kręciły ją kobiet, że ich pożądała, ale ze względu na swoją wierność i miłość do męża nie spróbowała z nikim innym przeżyć tego życia.
Do ostatnich chwil Kelly była rozdarta. Z jednej strony były jej postanowienia, wzięcie przykładu z męża, a z drugiej strony była Yorki, do której coś mimo wszystko poczuła. Do tego w końcu spełniła swoje pragnienie, które towarzyszło jej przez 49 lat małżeństwa.
Sporo osób zwraca również uwagę na scenę, w której dziewczyny się pokłóciły, Kelly wygarnęła Yorki egoizm, mówiły o bezcelowości San Junipero, że to zwykły cmentarz. To jest taka scena ostateczna, gdzie można wziąć słowa Kelly i mieć wyrobione zdanie na ten temat lub spróbować znaleźć głębszy sens.
Osobiście uważam, że Yorki stała się jej celem, dzięki niej to wieczne życie w San Junipero nabrało sensu. To było zbyt silne uczucie dla Kelly, które przeważyło na jej wyborze. Trafiła na dziewczynę, która nie miała okazji przeżyć swojego życia. Yorki była niesamowicie szczera, od początku niewinna i nieśmiała. Dla Kelly to też mogło być jak powiew świeżości.
Yorki zaczynała swoje życie, a Kelly mogła w końcu spróbować żyć z kobietą. Dziewczyny znazły w sobie wspólny cel, sens dalszego istnienia.
Poza tym, jeśli cokolwiek by im poszło nie tak, to zawsze mogą się stamtąd wykreślić. Może być również tak, że ten świat zostanie rozbudowany i będzie więcej dostępnych możliwości.
Mimo wszystko fajnie, że co człowiek, to inna opinia i inne spojrzenie, innne wnioski :)

dewocjonalia

Jak dla mnie zakończenie jest przygnębiające. Nie nazwałabym związku między Yorkie i Kelly miłością... Przecież one się nawet dobrze nie znają. Nie sądzę, żeby ten związek miał przyszłość, przede wszystkim dlatego, że Kelly nigdy nie zapomni o swoim mężu i swojej córce. Cały czas będzie się zastanawiała, czy dokonała właściwego wyboru i to odbierze jej czerpanie radości z "życia".

dewocjonalia

Najpiękniejszy odcinek w tym serialu. Osobiście chcę trafić do San Junipero kiedy przyjdzie na mnie czas.

whitestripes_333

Witam. To mój pierwszy post na tym portalu. Trochę czasu minęło od premiery odcinka ale obejrzałem niedawno. Dobre jest to, że takie odcinki jak ten często sprowadzają dyskusje na tematy najważniejsze jak sens istnienia, co dalej, jak żyć, Bóg. Mam takie spostrzeżenie iż żaden komentarz nie był napisany przez pryzmat kogoś kto ma wiarę. Jak to się dzieje że mimo tzw rozwoju ta płaszczyzna poznawania Boga zwija się? Co jest tego przyczyną? Dziś wielu nie jest pewnym istnienia Absolutu lub wprost nie wierzy. Dlaczego?
Widzę też jak często pada zwrot udowodnij mi Boga, nikt do tej pory tego nie zrobił itp. Zadaje pytanie czy nie jest jednak tak że narzędzie w postaci nauki jest adekwatne? Czy można linijką zmierzyć coś co nie ma miary? Czy można zważyć coś co jest większe niż kosmos?
Proponuje alternatywny sposób poznania Spotkanie. Jeśli potencjalny Bóg ma imię to znaczy że jest osoba, co oznacza że można wejść w relacje. Może też coś powiedział i zrobił? Może warto zastosować metodę badawcza jeśli coś chodzi jak kaczka, wygląda jak kaczka i mówi jak kaczka to nią jest.
Może jeszcze ktoś odpisze.

Dariusz1977

Spróbuj na innym forum. Pozdrawiam

whitestripes_333

wg mojego rankingu najgorszy odcinek sezonu 3 jeśli nawet nie całej serii
niedopracowany, nieprzemyślany, niekonsekwentny.
no bo tak z jednej strony mamy świadomość(zupełnie tutaj nie zdefiniowaną),
która przybiera cielesną formę wpływając realnie na życie ludzi.
spójrzcie też jakie kuriozalne przesłanie, tezę z sobą niesie :" nie ma boga więc bogiem będą ludzie, którzy po śmierci stworzą sobie raj"
i na koniec jak to jest to tak kiepsko opowiedziane....

tisoc

" nie ma boga więc bogiem będą ludzie, którzy po śmierci stworzą sobie raj"
Dokładnie, realnie jedyna alternatywa to " raj " tworzony przez człowieka. San Junipero to przecież tylko kontynuacja zwykłego życia, to samo życie co dotychczas tylko wydłużane czasowo. Człowiek chce żyć dlugo, technologia ma wydłużać życie, transhumanizm ma być kierunkiem rozwoju ludzkości. Ale co z tego skoro problemem pozostaje to że, człowiek nie umie żyć w ramach kilkudziesięciu lat naszego życia:) Innymi słowy przekaz Black Mirror pokazuje że technologie nie zbawią człowieka, nie uszcześliwią. Zresztą moim zdaniem technologie w filmie to tylko tło, a treścią są rozważania o naturze człowieka. Człowiek nie ma szans stworzyć sobie raju.

Dariusz1977

no właśnie nie jest tak.
bowiem film pokazuje że człowiek potrafi stworzyć sobie raj.
zobacz, latynoska świadomie wybierze San Junipero zamiast ciemnej dziury, w którą pogrążyli się jej mąż i córka. i dalej obie panie są niezwykle szczęśliwe, kiedy pod koniec filmu odjadą cadillakiem by potem pląsać w zupełnej euforii na parkiecie.... mają swój raj.

tisoc

Kolejny nawiedzony wciskający temat Boga tam gdzie nikt go nie poruszył. Naprawdę, polecam inne forum, np. dla wierzących. Każdy może mieć swój raj, daj żyć i wierzyć w co się ludziom żywnie podoba.

whitestripes_333

a czy ja ci każę w coś wierzyć?
facet wrzuć na luz! a na początek naucz się czytać ze zrozumieniem zanim kogokolwiek gdzieś wyślesz albo coś mu każesz.....
i on pisze o nawiedzeńcach..... spójrz w lustro zobaczysz pierwszego.....

ocenił(a) serial na 9
dewocjonalia

Dla mnie najgorszy odcinek, najnudniejszy, jedyny, którego nie byłam w stanie do końca obejrzeć...

użytkownik usunięty
dewocjonalia

Zdecydowanie najgorszy odcinek trzeciego sezonu

ocenił(a) serial na 10
dewocjonalia

Tak, szczególnie to promowanie dewiacji seksualnych było super, Wg mnie to najgorszy odcinek z serii

ocenił(a) serial na 8
dewocjonalia

Jak dla mnie jeden z mniej ciekawych odcinków. Trochę się rozkręcił pod koniec. Ogólnie 3 sezon najsłabszy.

dewocjonalia

Patrząc na to z perspektywy osoby wierzącej, to bardzo smutny odcinek:)
Niemniej jeden z lepszych w całej serii.

ocenił(a) serial na 10
lipa_na_filmwebie

Odcinek bardzo dobry.
Nawet z perspektywy wiary trzyma się kupy.
Skoro nasza dusza po śmierci trafi do nieba/czyścca/piekła to nie jesteśmy tego świadomi.
Tutaj przejście do SJ było decyzją PRZED ŚMIERCIĄ więc dusza poszła gdzie miała pójść a to co zostało zapisane na serwerach to tylko "kopia" naszej osobowości.
Takie wnioski wyciągnąłem na podstawie innych odcinków.
W sumie to widzę tu potencjał na nową serię ale nie będę pisał bo jeszcze ktoś ukradnie mi pomysł ;-)

szyps

San Junipero niekoniecznie przechowuje tylko kopie. Pamiętaj, że ludzie tam wchodzili i wracali z powrotem do swoich ciał, czyli tak jakby umysł się przenosił, a nie kopiował...
A może jednak tylko wspomnienia twojej cyfrowej kopii były wgrywane do ciała? Ale z drugiej strony wtedy pamiętałbyś dwie różne wersje tych samych 5 godzin:) chyba że (znowu xD) twój oryginalny umysł jest wtedy po prostu nieprzytomny i nie rejestrujesz żadnych wspomnień...

W odcinku USS Callister masz nie tylko cyfrowe kopie ludzi, ale i twórcę gry, który przenosi do wirtualnego świata cały swój umysł - także technicznie oba rozwiązania są możliwe. Z resztą to by było bezcelowe przenosić twoją cyfrową kopię do San Junipero... co mi po tym, że moja kopia będzie tam żyć, skoro ja umrę i nie będę mieć nic z tego?

dewocjonalia

Moim skromnym zdaniem jest to najpiękniejszy epizod ze wszystkich dotychczas wyprodukowanych.

ocenił(a) serial na 8
dewocjonalia

Ten odcinek kończy się tragicznie.
Hedonistycznie

ocenił(a) serial na 9
dewocjonalia

Zdecydowanie najsłabszy odcinek obok tego gościa testującego gry.

ocenił(a) serial na 8
dewocjonalia

I właśnie o to chodzi - chemię. Czy aby na pewno w serialu mającym za zadanie przestrzec przed skutkami tego, w jaki sposób człowiek użytkuje nowe technologie było to zakończenie pozytywne?
Czy to aby była prawdziwa miłość?
A może była nią ta trwająca 40 lat miłość do męża i ta do przedwcześnie zmarłego dziecka?
Czy ta w świecie Simsów to nie była po porostu ucieczka?
Czy pośmiertne przeniesienie w świat Simsów to aby pozytywnie nastrajające przesłanie?
Czy życie polegające na niekończącej się imprezie to aby wartościowy substytut tego prawdziwego?
Które ja był prawdziwe - to w realu czy to w San Junipero?
O tym właśnie moim zdaniem opowiada ten odcinek - o trudnych wyborach, o szansach i ucieczkach, szczególnie o ucieczkach.

dewocjonalia

Najlepszy z sezonu trzeciego jak dla mnie

ocenił(a) serial na 9
dewocjonalia

imo chyba najlepszy odcinek serialu

ocenił(a) serial na 9
dewocjonalia

Mogłoby to być poprowadzone w mniej lesbijską stronę,no ale wiadomo w końcu to Netflix.

ocenił(a) serial na 8
remik82

I chyba tylko dlatego ma taką wysoką ocenę, moim zdaniem jeden z gorszych odcinków całego serialu