Tej murzynki była tak tragiczna że ciężko było wytrwać do końca. Przynajmniej Emmę dobrze się ogladało
Ta gra była tak kiepska że cały czas się zastanawiałam czy to jest zamierzony zamysł że ma tak okropnie to wyglądać.
Ewidentnie parodia wyszła, przez to odstawanie odtwórczyni głównej roli więc myślę, że taki był zamysł - biorąc pod uwagę, że reszta gra naturalnie i zgodnie z normami. W sumie poziom absurdu jej roli całej i zrobienie z jakiegoś filmu z lat 40' science fiction to kontrast w sumie jest dość komediowy.
Pewnie tak. Pokazali to jak dziś wygląda każdy film odgrzewany dla kasy. Z dzieła robią farsę i zgarniają kasę. A że odgrzewają wszystko co było to na czasie. Zatrudniają pseudo gwiazdy, muszą być płciowo i rasowo odmienni od oryginału bo tak i leci.
A żeby było zabawniej, filmy o których wspominasz pokazuje (a wiele z nich także produkuje) Netflix. który zrobił o tym epizod Black Mirror. Żyjemy w Matrixie.
Przecież to było zamierzone. Chodziło o pokazanie różnicy klas aktora z lat 40' do aktorki z kina popcornowego (zauważyliście, że grała wcześniej tylko role dziewczyn gangsterów? Że to miała być jej najbardziej ambitna rola? Że producenci tego filmu nawet nie brali jej pod uwagę i są zaskoczeni, że się zgodziła grać?). Efekt świetny i bardzo dobry pomysł by pokazać, że dzisiejsze gwiazdy kina akcji to wydmuszki!
różnice klas aktora z lat 40' do aktorki z kina popcornowego najlepiej ukazała scena gry na pianinie :)
Chyba nie zrozumiałaś, przecież ona zagrała bosko, sparodiowała samą siebie czyli czarnego aktora wciśniętego w sam środek fabuły filmu typu Casablanca, dla białych. I ona robi te przesadzone gesty, miny z unoszeniem brwi na pół twarzy, nie umie się znaleźć na planie. To tak ma być, tak właśnie ideologia zarzyna dobre produkcje.
Świetnie zagrała swoją rolę, fajna silna kobitka z pięknymi oczami a w nich dużo uczuć zawarte. Natomiast oczywiście trochę tutaj przykład Disneya, miał być biały facet a tu sceny homoseksualne i murzynka do tego hah
Mnie również przeszkadzała gra aktorska głównej bohaterki i nie ma to nic wspólnego z jej kolorem skóry. Kiedy obejrzymy wcześniejszą scenę, gdy rozmawia ona ze swoim agentem to zachowuje się tam identycznie, czyli w wirtualnym filmie znając jego fabułę i wypowiadane kwestie w ogóle nie gra, nie dostosowuje się do gry partnerów z planu i realiów filmu, tylko mówi sobą, co wywołuje przykry kontrast i mamy wrażenie, że aktorka jest kompletnie niedobrana do granej roli. Jeśli taki był zamysł twórców tego epizodu BM (w co wątpię), to im nie wyszło.
Przeczytałj to co napisała "telegrafista", najlepiej kilka razy, jak nie dojdziesz do konsensusu, powtórz jeszcze raz, jeśli znowu nie wyjdzie, to pozostaje śpiączka i liczenie, że ktoś cię wcześniej sklonował i drugi ty przejmie nad tobą kontrolę, może on zrozumie....odezwij się, pa.