z upodobaniem, po równo - i zarówno bezwzględnie "jeżdżę" po lamerskich cechach moich dwóch językowych- polskich i niemieckich-ojczyzn - jak i nie szczędzę mówienia jak najwięcej o ich niewątpliwych zaletach, ponieważ oba narody cholernie lubię, mimo że - albo właśnie ponieważ, że , że są lekko stuknięte.
Dlatego, w tym przypadku oceniam serial jako solenną realizację niemieckiej ekipy remontowo - drogowej, której przypadkowo przyszło jąć się robienia filmu. Z wielkim zapałem, tudzież subtelnym zastosowaniem walca Hanomag, szufli oraz kilofów.
Jest to tak złe ( moim, oczywiście, całkowicie nieistotnym zdaniem , wyraźnie podkreślam) że nawet homeostatyczna dawka Davida Lyncha, podniosłaby poziom dwukrotnie. Zaś przypadkowy przejazd Davida w landzie sąsiadującym z miejscami planów zdjęciowych - nawet trzykrotnie. Liczenie jednak od tak kiepskiej podstawy nie uczyniłoby wybitego dzieła - niemniej , mimo to - różnica byłaby wyraźnie zauważalna. Gryzmolę to, zabieram miejsce na serwerze oraz uwagę użytkowników, bo jestem przekonany , że gdyby wyreżyserował to sam David, przysporzyłoby to filmowej wartości wybitnej (z realizacją wciąż zatrzymaną w Niemczech , z tymi samymi, całkiem fajnymi aktorami - nie zaś koniecznie w Hollywood) jako, że scenariusz, jego potencjał i poetyka (nie mylić z poetyckością !) wydają się być dokładnie skrojone pod jego wrażliwość, energię i estetykę.