PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=771383}

Dark

2017 - 2020
8,2 171 tys. ocen
8,2 10 1 171205
7,8 46 krytyków
Dark
powrót do forum serialu Dark

Rozczarowanie.

ocenił(a) serial na 6

Może nie jestem wystarczająco inteligentny, aby pojąć ten serial ale wg mnie nie jest to żadne arcydzieło jak niektórzy tu sugerują.

Mimo, że autorzy próbują wprowadzić nastrój jakoby serial mial nieść za sobą jakieś uniwersalne filozoficzno-duchowe przesłanie dla świata nie świata to jest to trochę pseudointelektualny bełkot. Chyba że ktoś wyprowadzi mnie z błędu i powie mi jakie przesłanie miał nieść za sobą.

Początek się dłużył, ale trzeba przyznać że końcówka pierwszego sezonu i początek drugiego trzymał w napięciu. Nie było jeszcze tyłu wątków, sporo tajemnic które nie miały oczywistych rozwiązań nawet jeśli rozszyfrowali się kto był kim.
Później duża ilość wątków, dokładanie kolejnych czasów, a nawet światów powodowała że to już było nudne. Właściwie każdy odcinek dokładał coś nowego i odechciewalo się zastanawiania nad tym serialem. Przestało mnie interesować losy kolejnych drugoplanowych bohaterów, jednak wciąż oglądałem serial, bo wierzyłem w główny wątek lecz się rozczarowałem. Okazuje się że to wszystko co było budowane przez cały serial właściwie jest przekreślone bo początkiem jest jakaś pozornie nic nieznacząca historia. Ok zgoda jest to zaskakujące, ale mnie taka końcówka rozczarowała. Nadal nie wiem co kierowało Adamem, że tworzył ta cała intrygę, nie wiem co chciał właściwie osiągnąć, dlaczego ostatecznie zmienił zdanie i nakierował Jonasa. Dlaczego właściwie dobry Jonas stał się złym Adamem. Nie wiem skąd Klaudia to wszystko wiedziała, dlaczego tak naprawdę to wszystko robiła skoro musiała już wcześniej znać rozwiązanie problemu pętli czasowej i jej poczatku. Czemu te dzieci były mordowane? Bohaterowie byli naiwni wiecznie zaskoczeni, wszyscy podróżują w czasie a nikt nigdy się tego nie domyślił do póki ktoś tego nie pokazał.
Wśród komentujących zadziwia mnie doszukiwanie się logiki w podróżach w czasie. Że to musiało być właśnie tak a nie inaczej, jak by się zajmowali podróżami w czasie od liceum.

Jeśli coś źle zrozumiałem to przepraszam chętnie posłucham jak ktoś chce mu coś wytłumaczyć.

ocenił(a) serial na 10
kamilrybak94

Co do akcji - to nie jest serial, w którym jest napięcie i wybuchy i w ogóle ręce i nogi urywa. Choć apokalipsa jest co pół godziny :) twórcy niektóre rzeczy powtarzali do znudzenia (ten ich bon moty o początkach, końcach, przeznaczeniach), bo te słowa towarzyszą bohaterom wciąż i wciąż w kółko, najpierw sami je słyszą, a potem mówią. Zaś inne rzeczy dzieją się cicho na przestrzeni dekad (transformacja z dorosłego Jonasa w Adama, jego blizny) i to możemy rozszyfrować analizując powolnie od nowa sceny. Twórcy nie musieli wszystkiego pokazywać czy uwypuklać, bo słusznie założyli, że serial jest na internety i można sobie przewinąć, bez burzenia "artystycznego obrazu" na rzecz komfortu widza. Dlatego też pewnie pewne rzeczy wyjaśniają nie tak od razu, bo widz nie czeka cały tydzień na nowy odcinek, tylko jedzie z całym sezonem (albo i serialem, jak w moim przypadku).
Co kierowało Adamem? Przez sezon 1 i 2 myślimy, że toczy się walka z Claudią o wywołanie apokalipsy. I jakby obejrzeć serial od początku, to wcale tak znowu Adam nie kłamał, tylko prawda jest bardzo złożona. Tak naprawdę walka toczy się między Adamem a Ewą o istnienie ich syna. (Stronę Ewy reprezentuje Claudia - Ewa nie wiedziała, że Claudia wyzwoliła się spod manipulacji.) Ewa wybiera światło, życie swojego dziecka i jego potomków, a tym samym istnienie pętli. Tymczasem Adam chce uratować świat. Nie chodzi tu jednak o ratunek przed apokalipsą, jak myślano w pierwszym sezonie (w ogóle ta apokalipsa to tylko jedno z wielu wydarzeń, ot, kolejny kamień milowy). Adam chce znaleźć sposób, by przerwać pętlę. Na początku myśli, że to samobójstwo jego ojca wszystko zaczęło, koniec końców narodziny Bezimiennego to początek, któremu trzeba zapobiec. Adam wybiera odpowiedni moment w czasie, najpewniej po to, by czas zaczął znów płynąć linearnie. Wtedy losy jego rodziny, najbliższych, nie byłyby uwięzione w kręgu. Tyle, że w praktyce oznaczało to śmierć tych, których znał, śmierć świata, który znał. Ale mógł to zrobić tylko po odpuszczeniu przeszłości i uczuć, oni przestawali mieć znaczenie, istniało coś większego. Z perspektywy Jonasa (i naszej podczas oglądania pierwszego sezonu) to wyglądało jak plecenie szaleńca o podpaleniu świata, bo przecież ludzie z węzła byli całym jego światem. Jonas musiał stać się Adamem stopniowo. Stopniowo musiał poznać pętlę poprzez swoją genealogię. Nie może dowiedzieć się wszystkiego od razu. Najpierw musi przepracować myśl, że Mikkel to jego ojciec, a Martha to ciotka. Potem musi pogodzić się ze śmiercią ojca i tym, że ma ona jakiś sens. Gdy się okazuje, że Martha chce być z nim mimo wszystko, wtedy, w samym szczycie emocji, musi ją stracić. Najpewniej tylko wtedy tęsknota za Martha z taką łatwością rzuciłaby go w ramiona Marthy2. Lub skłoniła do tego, by gnił przez lata w postapo wraz z Claudią i Noah i przekręcał dźwignię raz za razem bez skutku. A potem, by pełen determinacji wrócił i zrobił co trzeba zrobić, a potem cofnął się jeszcze dalej i ugrzązł w XIXw. I by w końcu zauważył szerszą perspektywę. I tu rodzi się paradoks - jego celem jest anihilacja Bezimiennego i jego potomków, ale by móc to zrobić, musi najpierw zachować pętlę, zrobić wszystko, o czym wiedział, że musi zrobić, w tym dopuścić do narodzin Bezimiennego. (Nie wiem, czemu Adam nie zniknął po zabiciu Marthy. Podejrzewam, że wtedy przeciął pętlę, ale nie zniknął, bo rzeczy miały już biec prosto, a nie w kółko i to byśmy może zobaczyli, ale w tym momencie...)
Claudia wjeżdża z drzwiami i oznajmia, że Adam "nie zna się na tej grze". Co zresztą jest prawdą, bo z tego towarzystwa tylko Claudia ma wykształcenie pozwalające na ogarnięcie fizyki kwantowej. Tymczasem Jonas nie skończył nawet liceum (o stopniach nie wspominając), a całą swoją wiedzę wziął od Claudii, która nim manipulowała. Oraz z tysięcy eksperymentów. No jak by to ująć... To, że ktoś jest głównym bohaterem nie znaczy, że umie w fizykę.
Więc wpada Claudia i oznajmia, że jest trzecią stroną w tym równaniu.
Do tej pory wszyscy wychodzili z założenia, że ich światy są pełnoprawnymi rzeczywistościami. Tymczasem Claudia sobie wyliczyła/wywróżyła (to serial sf, a nie rozprawa doktorska), że tak jak istnieją trzy strony czasu, tak mają miejsce trzy strony rzeczywistości - dwie lustrzane i jedna oryginalna, środkowa, która jest jakby osią symetrii, z drugiej strony jest na zewnątrz, gdyż jej pętla czasu nie dotyczy (wiedziała to, bo nie znalazła żadnych śladów obecności świata 0 w swoich dwóch rzeczywistościach). Claudia skrupulatnie prześledziła bieg wydarzeń w swoich światach, a także przepływ energii i kiedy co się zadziało (tak jak wiedziała, kiedy otwarto tunele czasowe, tak znalazła rozszczepienie w rzeczywistości). Więc wiedziała, że do rozszczepienia doszło 21.06.86 roku (i stąd symbolika śmierci tego dnia w każdym kolejnym cyklu). Niestety, tu jest niewiadoma, skąd Claudia wiedziała, kto zajmował bunkier w świecie 0. Kiedy już się dowiedziała, wydedukowala, że Zegarmistrz zbudował maszynę, by powstrzymać śmierć swoich bliskich. Myślę, że w obu światach informacje na temat śmierci rodziny Zegarmistrza mogły być identyczne i stąd Claudia wywnioskowała, że pochodzą ze świata 0 (albo znów, wywróżyła z flaków elfa, i tak się nie dowiemy). Olbrzymią rolę musiał odgrywać też jeszcze jeden czynnik - świadomość, że świat Adama i Ewy jest dosłownie rakiem, który wyrósł na starym świecie. Jest wynaturzeniem powstałym z czyjejś pasji (tu znowu dźwięczy poetyckość Dark, o której tak ciągle wspominam), dlatego też zaimplementowano w tych światach nienaturalną pasję i determinację w dążeniu do celu, ale także powiedzonka, które odbijają się echem jak w studni przez cały czas - kropla w morzu, itd. Wśród nich pada pytanie jak przywrócić zmarłego do życia. Ta myśl, "przywrócić do życia", "ocalić" wydaje się czyhać w każdej szczelinie tego świata i zaszczepiona w każdej duszy, która podejmuje akcję. Claudia zauważyła tą prawidłowość i połączyła kropki.
Dlaczego nie poszła z tym od razu do Adama? Bo musiała się zestarzeć, zrobić po drodze to, co zostało poprzednio zrobione, aby Adam znalazł się tam, gdzie miał się znaleźć. Adam również musiał wszystkiego dokonać, losy podróżników są w pętli nierozerwalnie splecione w coś jakby warkocz, nie może zabraknąć nikogo w równaniu.
Czemu dzieci były mordowane - gdzieś dopiero co to wyjaśniłam, ale chętnie zrobię to jeszcze raz. Eksperymenty to tylko pretekst do zabicia dzieci. Maszyna przydała się tylko raz do transportu Helgego i równie dobrze sam Helge mógł od razu właściwie opisać urządzenie albo Noah. Tymczasem istniała lista chłopców, którzy mieli umrzeć: Mads, by dać Urlichowi motywację do działania (poprzez ból) i zasugerować podróże w czasie; Erik, by Bartosz namówił paczkę na poszukiwania narkotyków (gdyby nie one, Mikkel by się nie cofnął w czasie); zaś ten ostatni był zbyt dużym zagrożeniem dla związku Elisabeth i Noah.
"Wszyscy wydają się być zaskoczeni" bo spodziewają się czegoś innego. Jak to ja z niedalekiej przyszłości? Co się stało, że w krótkim czasie zmieniłam zdanie? (<- Martha o sobie strzelającej do Jonasa) Pod koniec Adam zdziwił się widokiem Claudii, ponieważ wiedział, co się wydarzy, a jej pojawienie się burzyło schemat. Taki sam szok przeżyła Eva, gdy Adam jej nie zabił, bo była gotowa na swój los.

Dlaczego bohaterów się prowadzi za rączkę? Bo są młodzi i nie wiedzą dość. No właśnie, są MŁODZI. Oni nie mają więcej niż 17 lat, Jonas z ostatniego odcinka nie może mieć więcej niż 20 lat, a i to za dużo. Martha jakiś dzień, dwa wcześniej była jeszcze zwykłą licealistką! Jonas zdążył przywyknąć do tego, że przychodzi starsza wersja niego (która wobec samego siebie nie może mieć złych zamiarów) i mówi mu co robić. A skoro jego strona ma się okazać tą złą, która ma zniszczyć świat, to zwróci się do tego, kto obiecuje , że wszystko będzie dobrze. Jego cały czas prowadzi nadzieja, że wszystko wróci do normy, potem, że wszyscy poza nim przeżyją, jeśli się poświęci, a na koniec, że uwolni tych, których kocha od wiecznego cierpienia. I znowu to jest odbicie nadziei Zegarmistrza na happy end.
A z tym doszukiwaniem się logiki... Ten serial działa na zasadzie układanki, coś jak Tango Rybczyńskiego - niby każdy działa z osobna i ma własną drogę, ale to stanowi całość. Wszystko musi mieć sens i do siebie pasować (Jezu, gadam już jak Claudia, gdzie mój Jonas, ja pytam!), dlatego też gorliwi sprawdzają, czy nie ma pomyłek. Zauważyłam, że jeśli ktoś bardziej się rozwodzi nad serialem to zapomina o drugim, równorzędnym aspekcie, tuż obok fizyki kwantowej. Jest nią opiewana przeze mnie poetyckość, symbolicznosc (i nie mówię tu o łacińskich nazwach i tych wszystkich obrazkach), bajkowość, ale przede wszystkim towarzyszące od pierwszego odcinka poczucie uczestniczenia w tragedii greckiej, gdzie bohaterowie próbując uciec od losu, wypełniają go. I tu znajdują się znowu głosy zwolenników absolutnego realizmu (bo przecież podróże w czasie są takie realne...), że to zwykłe fuszerki i tak twórcy tłumaczą nieścisłości w fabule (dla mnie żadnych istotnych nieścisłości nie ma, ale cóż...).
Mam nadzieję, że pomogłam?

ocenił(a) serial na 10
Bellatrix26

mnie pomogłaś:)).Dzięki wszystko fajnie wyjaśniłaś.

ocenił(a) serial na 10
gelejza

Dziękuję :) to miał być taki krótki, telegraficzny komentarz... (Nota bene - są nieścisłości!) Teraz ogarniam drzewo genealogiczne...