Jestem dopiero po piątym odcinku ale naszła mnie myśl, którą muszę się podzielić bo nie wiem, czy tylko ja nie rozumiem pewnego wątku, czy może Wy też tak mieliście albo wszystko wyjaśni się później. Chodzi o moment, kiedy wychodzi na jaw, że Mikkel to tak naprawdę ojciec Jonasa. Idąc tym tropem, skoro Mikkel w 2019 przeniósł się do 1986 a Michael (ojciec Jonasa) zabił się w czerwcu 2019, to wychodzi na to, że przez 11 lat (czy ile tam ma Mikkel w 2019 roku) równolegle żyły dwie te same osoby - Mikkel (młody Michael) i Michael (stary Mikkel). Czy to jest później wyjaśnione? Jest to specjalne zagranie?
Nie jest, nie poznajemy też motywów stojących za samobójstwem Michaela. Z drugiej strony, nic nie wyklucza, aby ta sama osoba żyła pod dwiema różnymi postaciami w tym samym czasie. Najprawdopodobniej nie dochodziło do interakcji między nimi, więc Michael nie zaburzył w żaden sposób tego, co później miało stać się z Mikkelem.
"Pętle przerywa jedynie samobójstwo. Według tego serialu, żeby wyjść z pętli należy się zabić. Ma to trochę dla mnie skojarzenie z czyśćcem. Że powtarza się wszystko w nieświadomości ludzkiej, aż do momentu gdy uświadomimy sobie że to wszystko już było (np deja vu) i podejmiemy decyzję jak ojciec tamtego co się powiesił. On podjął taką decyzję bo wiedział, że tylko tak da się przerwać ten cykl."
Mnie też to zastanawia, w końcu to chyba dość małe miasteczko - czy nikt z nich nie zauważył, że mały Mikkel w 2019 wygląda identycznie, jak Michael jako dziecko w 1986? Czy te rodziny naprawdę nie miały ze sobą żadnej styczności?