Bardzo rozwlekły, powolny, mnożące się wątki, a najważniejsza rzecz, początek intrygi, nigdy nie została wyjaśniona:D (czyli po co ksiądz z tiktakiem porywali dzieci i co to urządzenie miało dać, skoro już istniało działające). Jak kilka innych spraw, np. jakiś pogląd na to jak wygląda oryginalny świat, kto istniał kto nie i jak to bez tej całej wielkiej rodziny wygląda. Na przykład czy elektrownia w ogóle powstała, skoro do podpisu zmusił nieistniejący syn z królicza wargą? Kim jest Claudia w tym świecie?
Na plus ciekawa teoria o pętli, z której da się wyjść. Zazwyczaj jest albo pętla, z której nie da się wyjść albo tworzenie nieskończoności światów przy każdej decyzji albo zmienianie istniejącego świata przy każdej decyzji. Tu jednak trochę coś innego. I to jak cała wielka rodzina jest jednym wielkim błędem. W rzeczywistości taki poziom kazirodztwa jaki tu się odbywał skończyłby się ciężką niepełnosprawnością. Oni byli "niepełnosprawni czasowo". No i też fajnie, że zadecydowali, żeby podróże zdusić w zarodku, Zwykle jak już istnieją to istnieją i nikt nie wpada na to, z żeby się ich pozbyć.
Oczywiście, że zostało wyjaśnione i wszystko było pokazane bardzo przejrzyście. Porywali dzieci, żeby podrzucać ciała i wprawiać w ruch cykl zdarzeń. Oczywiście, że elektrownia nie powstała. Przecież nie ma jej w krajobrazie i Regina nie ma raka. Claudia? Przecież widać w ostatnim odcinku, co się z nią stało