Nie ukrywam, że do serialu przystępowałem po oglądnięciu trzech sezonów Stranger Things w dwa dni. Było to szczególne wyzwanie, gdyż do języka niemieckiego mam potężną awersję.
Do seansu zachęciły mnie szczątkowe opinie znajomych mówiące o podobieństwie Dark do ST i faktycznie, też ginęli ludzie, a konkretnie dzieci. Poza tym, moim skromnym zdaniem nie ma sensu dalej porównywać obu tych seriali, bo każde inaczej należy rozpatrywać. Stranger Things to przede wszystkim rozrywka, świat ScFi widziany oczami dziecka poparty świętną muzyką i humorem, natomiast Dark to istne arcydzieło psychologiczne, oparte na ludzkiej świadomości i zakorzenione w relacjach mieszkańców Winden, które jak się okazuje na każdej płaszczyźnie czasowej są istotne.
Pierwszy i drugi sezon Dark to majstersztyk - zawiłość relacji poszczególnych rodzin w różnych strefach czasowych jest ultra wciągająca, a świetna gra aktorska i przedstawienie każdej z postaci pozwala widzowi wczuć się w ich sytuację i poniekąd też utożsamić się z nimi. Podczas oglądania dwóch pierwszych sezonów byłem w stanie (oczywiście po zastanowieniu) łączyć poszczególne fakty i przypisywać postacie do odpowiednich miejsc w drzewie genealogicznym, jednak podczas oglądania 3 sezonu posiłkowałem się już stroną stworzoną przez Netflix, gdzie mogłem połączyć ze sobą poszczególne fakty i postacie.
Przez cały 3 sezon miałem wrażenie, że twórcy pogubili się w swoim własnym dziele. Sceny były przedłużone na siłę, wiele z nich nie było potrzebnych, gdyż jak się okazało finał ( nie mówie tutaj o pojawieniu się 3 świata i niedopuszczeniu do tragedii rodziny tanhausa, tylko o scenie w której bohaterowie znikają) był banalny i historia najważniejszych postaci zakończyła się niczym po pstryknięciu Thanosa.
Niemniej jednak pierwsze 2 sezony są moim zdaniem najbardziej ambitnymi produkcjami Netflixa i będę do nich wracał niejednokrotnie ( póki co obejrzałem całe Dark 2 razy).
Czego mi zabrakło najbardziej :
- wyjaśnienia historii Wollera i braku jednego oka. Co próbował chłop opowiedzieć, to ktoś/coś musiało mu przerywać.
- wyjaśnienia historii Borisa Niewalda ( tak fascynujące nazwisko, jak gdyby połączenie dwóch najważniejszych nazwisk w historii serialu - Nielsen i Kahnwald.
- jakichś pozytywnych momentów, bo nie było ich praktycznie wcale, a jeżeli były to ich konsekwencje były ogromne.
Niemniej jednak serial rewelacyjny, ale nie dla wszystkich, bo wiele zaangażowania wymaga od odbiorcy, a jak wiemy, nie wszyscy lubią takie skomplikowane produkcje.
Czytałem trochę opinii odnośnie podziału stron w serialu (dobro i zło) i dziwi mnie dlaczego Hannah Kahnwald miałaby być tą najgorszą postacią. Faktycznie scena w której zostawia Ulricha w więzieniu i mówi Egonowi, że to nie jej mąż jest bardzo wstrząsająca, ale postarajcie się zrozumieć, że ta kobieta straciła wszystko i mimo tego dostawała ciągle po dupie. Wszystkie jej irracjonalne zachowania w innych przedziałach czasowych były wynikiem totalnego zniszczenia psychicznego i próby dowartościowania choćby w najmniejszym stopniu.
Moim zdaniem największym złem była matka Helgego i matka Katariny.
Moja ocena to 9 - jednak 3 sezon pozostawia ogromny niedosyt.
Całego Wollera bez oka i nagle bez ręki próbującego opowiedzieć traktuję jako element humorystyczny w tym mrocznym serialu. Takie mrugnięcie okiem do widza. Podobnie zamiana sióstr Elisabeth i ........ (dziewczyna Magnusa) w drugim świecie - gdy jest niema. Jest scena, gdy matka krzyczy do Elisabeth, a ojciec mówi: nie krzycz do niej, przecież nie jest głucha. Takie smaczki scenarzysty.