...mrok, pesymizm i tzw. racjonalizm go nie pokona - i i za to kocham ten serial...
...bo Bóg i życie wieczne istnieje - wbrew poglądom różnych Rustów i impactorów tego świata...
Chodzisz czasem do kościoła ? Bo ja w każdą niedzielę, czasem częściej - i tak od ponad 40 lat - tak wierzę w Boga i wiem że będę zbawiony - Ty zaś ćpaj sobie co chcesz...
Wiara w Boga nie pozwala zostać pesymistą? A jeśli ktoś lubi mrok, bo to jego klimaty i po prostu uważa je za "cool", to też nie wierzy w Boga?
A według mnie Rusty w ostatnim zdaniu zwyczajnie skłamał przyjacielowi. Stąd zestawienie jego wypowiedzi z ciemnym kadrem nieba. Takie pocieszanie się , które nic nie da.
Przyjacielowi, który potrzebował tego, jak i zresztą sam Rust tego potrzebował. Zauważ, ze Marty każe Rustowi patrzeć w gwiazdy i mu o nich opowiadać, przy czym ostatnie ujęcie pokazuje nam , ze niebo jest idealnie czarne, bez gwiazd. To niemal dosłownie sugeruje (z resztą nie pierwszy raz w tym serialu mamy sytuacje, gdzie bohaterowie mówią co innego a na obrazku mamy przedstawione inne sytuacje) że postanowili zaprzeczyć rzeczywistości. Bardzo wieloznaczne zakończenie tak w ogóle.
Cóż, nie zgodzę się.
Specjalnie sprawdziłam zakończenie, żeby upewnić się co do gwiazd. Rust mówi: " In the beginning there was only dark.. If you ask me, the light's winning.". I rzeczywiście następuje odjazd kamery i niebo wydaje się być bezgwiezdne, ale później zdecydowanie widać gwiazdy. Nie widzę tam żadnych wieloznaczności, bardziej jest to dosłowne zilustrowanie duszy Rusta - na początku tylko ciemność, ale później światło zaczyna zwyciężać. Rust zaczyna czuć jakieś pozytywne emocje.
I im dłużej o tym zakończeniu myślę, tym bardziej się z nim godzę.
Przestań wierzyć w Boga jakim kreuje go dzisiejszy kościół, ale po prostu w Boga, jako, że istnieje, nie ważne do jakiej przynależy religii.
Religia jest po prostu formą oddawania czci Bogu. A tak nawiasem mówiąc wszystkie religie monoteistyczne to religie, w których jest ten sam Bóg. Co prawda muzułmanie i chrześcijanie trochę inaczej go przedstawiają, ale to jest ten sam Bóg tak naprawdę.
Ależ ja dokładnie tak wierzę - nie jestem jakimś skrajnym dogmatykiem - wierzę że Bóg - bez którego "na zwykłą chłopską logikę" wszechświat nie mógłby powstać, bo nic nie dzieje się samo - objawił się ludziom w różny sposób - że z kolei ja sam wychowałem się w kulturze chrześcijańskiej, a z moralnego punktu widzenia nauka Chrystusa, zawarta w Ewangelii mi odpowiada - wierzę w nią - nie negując i nie potępiając innych religii...
Może i jest, może nawet dał impuls do powstania człowieka, ale zupełnie się nim nie interesuje. I myślę, że tak jest ok i w to wierzę - bo to czuję. Cała reszta - religie, kościoły, obrzędy to wymysły ludzi powstałe w określonych czasach dla zaspokojenia doraźnych ludzkich potrzeb lub osiągnięcia wyznaczonych celów.
Nie wydaje mi się by Rust się nawrócił, raczej osiągnął jakiś wewnętrzny spokój.
Chrystu nie obiecuje nikomu szczęścia w życiu doczesnym - "królestwo moje nie jest z tego świata" - "weź swój krzyż i choć za mną" - jedyną obietnicą jest życie wieczne PO śmierci
Dobrze wiedział co obiecuje, bo nie można go sprawdzić. Zbyt ludzkie to by mogło pochodzić od Boga. Uważam, że Chrysusa wymyślił człowiek. Niektórzy ludzie potrzebują pośredników - łączników pomiędzy boskim ogromem i ludzka miernotą i tyle.
No , ale to komentarze o filmie mają być. Jeszcze raz obejrzałem ostatni odcinek. Chyba jest najsłabszy ze wszystkich, choć dalej dobry. Końcówka bardzo dobra. Pozwala na szeroką interpretację słów Rusta. Tak lubię.