być może celowo a może przypadkiem serial pokazał jak takie wymysły świrów i psycholi trafiają na podatny grunt. Najbardziej zawiedzeni (do wczoraj także i ja) zakończeniem są ludzie, którzy dali się zwieść tej całej symbolice i teraz piszą "i co? mordercą zwykły kosiarz? psychol, którego chronili jacyś wpływowi, ważni ludzie. to bez sensu". A jednak dokładnie tak. Ci wpływowi ludzie dali się ogłupić tak jak i duża większość widzów całej symbolice, tajemniczości ubzduranej przez psychola Errola. A że mieli odpowiednie skłonności to tym bardziej było łatwo. Podobnie w serialu to uduchowiony Rust bardziej ulega symbolice i tajemniczości szukając ukrytych znaczeń niż twardo stąpający po ziemi chłopek-roztropek Marty, który chyba kilka razy podkreślał "nie kombinuj, weź się do normalnej, policyjnej roboty". Oczywiście twórcy serialu celowo nam podrzucali takie zmanipulowane tropy i zwodzili. Nawet ostatnie sceny z charakteryzacją Rusta znów są taka zmyłką. Symbolika biblijna itp znów pozwala na doszukiwanie się nie wiadomo czego. At tymczasem (cytuję z pamięci) - opowieść jest tylko jedna: o walce światła z ciemnością.
Zgadzam się. I jasny punkt, że Rust jednak odnajduje wiarę, i to niekoniecznie w Siły Wyższe, ale w miłość, w istnienie jakiegoś sensu. Przecież kiedyś wcześniej powiedział, że to pycha wcisnąć w kawałek martwej materii duszę i pozwolić jej potem zginąć. A teraz jednak już w coś uwierzył, znalazł nadzieję.
Nawet ostatni odcinek wciąż manipuluje widzem. Na forum wciąż toczą się dyskusje. "A dlaczego grubas mówił do Rusta mały kapłanie?" "A co oznacza tatuaż Rusta w pokazany w ostatnich scenach?" I ponownie odpowiedź jest taka sama: nic to nie oznacza - to tylko interpretator doszukuje się ukrytych znaczeń, tajemniczości. W rzeczywistości grubas tak mówi do Rusta bo wciąż jest świrem i bredzi od rzeczy. Tatuaż to tatuaż - nie ma znaczenia dla nikogo oprócz Rusta, który go sobie zrobił. Pokazuje to jak , w tym przypadku zło, jest w stanie zainteresować człowieka jakąś pokręconą tajemniczością. A życie jest tu i teraz.
I wszystko jest naprawdę tak bardzo banalne, w filmie i w życiu. Dlatego potrzeba jakiegoś sensu, uczuć, wiary, aby nie zwariować. Bez tego człowiek jest jak roślinka. I myślę, że im bardziej Rust zaprzeczał jakiejś formie transcendencji, tym bardziej jej poszukiwał i pragnął. Inaczej dawno już palnąłby sobie w swój piękny łeb.
Rust był na skraju śmierci po tym ciosie nożem w brzuch. Mógł przeżyć śmierć kliniczną a to w zupełności tłumaczy jego przemianę. Życie nie oszczędzało Rusta. Facet był sponiewierany psychicznie. Na koniec będąc na skraju życia i śmierci zobaczył, że jednak jest nadzieja i życie jednak nie jest bez wartości. Mówił wyraźnie, że czuł obecność córki i swojego ojca. Postawmy się na jego miejscu. Czy nas coś takiego by nie odmieniło?
' Poza ciemnością było tam coś jeszcze... coś ciepłego, głębszego, realnego... a ja to czułem! '
Masz słuszność, chyba największą z tych wielu tematów założonych ostatnio na tym forum.
W zasadzie mam takie wrażenie, że Detektyw (podobnie jak inne dobre seriale, filmy czy książki kryminalne) opowiada o rzeczach, które dzieją się za naszymi oknami - tylko, że dokładają do tego ową symbolikę, tajemnicę, siły ciemności i rytualne kulty. To w zasadzie jedyna różnica - samo zło w fabułach ma taki wymiar, jak rzeczywiste. Bo czym różni się Król w żółci od Trynkiewicza? Tylko tym, że ten drugi nie bawi się w symbolikę i granie z policjantami. reszta, neistety, jest podobna.
Dokładnie. Zło to zło. A dokładanie do tego tajemniczości, symboliki to mydlenie oczu a jednak działające. Rust wciągnął się w to w serialu a my (mam na myśli sporo widzów - w tym i siebie) oglądając ten serial. W gruncie rzeczy też dotyczy to dobra. Gdyby biblia opowiadała - był sobie Jezus, syn cieśli i kazał żeby ludzie byli dobrzy, bo tak jest lepiej dla wszystkich to mało kto by się tym zainteresował. Ale, że wplątana w to jest tajemniczość, Bóg, Szatan, śmierć, z martwych wstanie, życie po życiu itp. to i historia zrobiła się ciekawa i interesuje wielu ludzi na świecie. A jednak to wciąż ta sama historia - walka dobra ze złem powtarzająca się w kółko. Może to o tym mówił Rust - flat circle.