Słyszałem dobre opinie o tym serialu od znajomych, więc z zaciekawieniem wziąłem się za niego. Od pierwszych sekund, kiedy zaczęła grać muzyka i zaczęło lecieć intro wiedziałem, że nie popełniłem złej decyzji.
To intro, to jest po prostu coś pięknego. Niesamowicie klimatycznie i graficznie dopracowana sprawa, chylę czoła przed autorami.
Jeśli chodzi o główne role, to tutaj nie odkryję Ameryki, kiedy powiem, że Matthew McConaughey przyćmił swojego partnera. Po części pewnie dlatego, że taka, a nie inna rola, a po części przez jego umiejętności.
Niesamowicie klimatyczny sezon, wciągająca fabuła, fajna konwencja z przeplatającą się przeszłością i teraźniejszością.
Wydaje mi się, że serial trochę zwolnił w tym okresie, kiedy Marty i Rust złapali i zastrzelili pierwszego podejrzanego, który wydawał się być kierującym całym procederem. Końcówka też trochę dziwna, ale nic serialowi nie ujmuje.
Warto obejrzeć, oj warto.