I wytłumaczyć pojawienie się Galaktyki Wir w ostatnim odcinku?
Z vortexu miał wyjść Cthulu i zeżreć Rustina, ale producenci nie mieli aż takiego wyrafinowanego poczucia humoru.
Wypada pogratulować Nixx, przebrnąłeś przez najgorszy horror wszechczasów! I nie ma tu żadnej ironii.
W jednym z pierwszych odcinków Rust doświadczył podobnych wizji, to wg. mnie była jedna z nich. Prawie go nie wykończyła, bo Bliznowaty skoczył na niego w "sanktuarium".
Rust nigdy do końca nie pozbył się halucynacji. Krzywda jaką wyrządził sobie pracując jako ćpun do wynajęcia była nieodwracalna, procesu nie dało się cofnąć. A Carcossa to dosłownie- jego własne halucynacje, tyle że na jawie. Mistyczne, przesiąknięte złem miejscem, gdzie nawet człowiek całkowicie sprawny na umyśle mógłby się zatracić- nic dziwnego, że pobudziło to jego "Szósty zmysł".
Gdyby w tym odcinku nie została poruszona kwestia "halucynacji", serial można by wsadzić pomiędzy bajki- nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakuje nam taki element :P Ale nie był on niczym więcej jak odjazdem Rusta :)
Oczywiście, że była to halucynacja tylko pytanie dlaczego akurat galaktyka. Wydaje mi się, że jest w tym ukryty jakiś motyw=metafora=symbol. Tylko jaki?
Czemu bierzecie to tak doslownie, jako halucynację? Rust mowil wczesniej o synestezji, nadwrazliwosci zmyslowej, ponadto pojawila sie filozoficzna koncepcja kolistego swiata. Moim zdaniem Rust poczul,ze jest w miejscu, gdzie wszystko w co wierzyl; walka dobra ze złem rozgrywa sie na wszystkich płaszczyznach rzeczywistości, także poza obrębem ludzkiej świadomości i ta walka prowadzi człowieka przez niezmierzone eony czasu i przestrzeni. Gdzie prowadzi wir? Może ku platońskim światom idei, w ktorym znalazl sie Rust w chwili śmierci, czujac miłość córki? Chwilę wchłonięcia przez maelstrom wykorzystuje morderca-pojawia sie niczym potwor z innego świata, bezcielesny,wielowymiarowy twór; uwazam to za jeden z najlepszych motywow w historii filmu.
O kurde , nie wierzę . Co za piękna nadinterpretacja. Równie piękna co odklejona od rzeczywistości. Zazdroszczę wybujałej fantazji.
Przez kilka odcinków twórcy rozwijają nam teorię koncepcję kolistego świata, czy zatem bohater nie mógł zobaczyć tego swoistego "wiru"? Idąc tropem teorii promowanej przez twórców serialu, zobaczenie przez bohatera wiru nie jest wzięte z kosmosu.
Sam Rust mówi, że "było tam coś jeszcze", chcesz zatem interpretować wir jako halucynacje, to proszę bardzo, interpretuj, ale jest to zaledwie wycinek tego, co można wyłowić z symboliki tej sceny. Jak widzisz, czym innym jest wybujała fantazja, a czym innym wielopoziomowa interpretacja, chociaż faktycznie; fantazja pomaga w abstrakcyjnym ujmowaniu świata.
Ciekawą rzeczą jest sama teoria kolistego świata, jeżeli ktoś chce zagłębić się w tematykę, polecam opowiadanie Borgesa "Teologowie".
pozdrawiam
Jestem prosty, lubię rzeczy proste i logiczne , a fantazji używam w realnym postrzeganiu świata. Po prostu mistyka , astrologia , horoskopy to nie dla mnie. Umysł ścisły , rozumie koleżanka/kolega. Bez urazy , tak tylko zauważyłem , bo mnie ta cała mistyka na forum przytłoczyła. Ukłony ,co złego to nie ja.
Rzecz w tym, że pojawiający się wir był moim zdaniem logiczną konsekwencją rozwijanej teorii. Oczywiście, można ująć wir jako halucynację bohatera, nie chcę deprecjonować twojego toku myślenia(jeżeli to niechcący zrobiłem, to przepraszam), jednakże uważam, że ostatnie słowa Rusta o tym co czuł w chwili śmierci dodatkowo stwarzają pewnego rodzaju interpretacyjną niepewność; ja wykorzystałem ją by kontynuować koncepcję spłaszczonego koła.
Też lubię ostrą jak brzytwa prostotę rozumowania, raczej stając w opozycji do mętnych artystycznych symboli we współczesnej sztuce, które rozumieją jedynie sami twórcy, ale w tym przypadku widzę żelazną konsekwencję w koncepcji fabularnej. Mieliśmy podobną scenę kilka odcinków temu, bohaterowie jechali samochodem, nagle Rust zaczął postrzegać świat inaczej; można przypisać to jedynie narkotykowym flashbackom, można to także przypisać synestezji( ten wątek serialu nie został rozwinięty), jeżeli w tym drugim przypadku synestezję potraktujemy jako halucynację, to tak; wir jest halucynacją spowodowaną stresem, co ostatecznie wykorzystuje morderca.
Tak czy inaczej, zło zawsze pozostaje banalne...
pozdrawiam
Ta teoria do mnie przemawia. Zresztą owe halucynacje pojawiały się wcześniej w kilku kluczowych momentach. Rust był bardzo wrażliwy, miał intuicję.
Końcówka piękna.
Nie wiem, ale raczej był po prostu skurczybyk silny ;-).
Ok, na poważnie, to ciekawe pytanie; skąd brała się siła mordercy? Żeby nie było zbyt łatwo, podaję cytat:
"Królestwo demonów w sobie nosicie, każdy z osobna i wszyscy razem, królestwo ciemności, i jakże nam walczyć z królestwem całym, słabym ludziom, jakże przemóc siłę wrażą piekielnych złości, demona do posłuchu przymusić?"
L. Kołakowski, "Rozmowy z diabłem"
Ów cytat można rozumieć w dwójnasób; każdy z nas nosi w sobie ciemność, którą sami stwarzamy albo też ciemność ta stworzona jest z innej substancji (prasubstancji?) o kosmogonicznym pochodzeniu.
Pisałem wcześniej, że wizję/halucynację Rusta przerywa morderca, przypominając mu wbiciem noża w bok, jak bardzo zło jest realne, to tu na ziemi musimy mierzyć się z okropnościami, zaś nadawanie złu pozorów metafizyczności może być brnięciem w ślepą uliczkę. Nie wchodząc za nadto w psychologię Erolla, sam morderca pragnie wierzyć w transcendencję swoich czynów, , usiłując w przerażający sposób potwierdzić istnienie Króla Żółci, składa mu na ołtarzu ludzkie ofiary.