Skończyłem właśnie oglądać finał drugiego sezonu Detektywa. A zacząłem równo z premierą, ponieważ bardzo go wyczekiwałem, to wszystko przez sezon pierwszy... Po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków drugiej serii mój entuzjazm gdzieś uleciał. Niby było dobrze, ale jednak brakowało tego czegoś. Chyba tak naprawdę po raz pierwszy nie nadążałem za fabułą, nie rozumiałem wszystkich wątków, generalnie gubiłem się w tej historii. Nie jestem jakimś mega bystrym gościem, ale jak dotąd takie rzeczy mi się nie zdarzały :) Generalnie podczas seansu potrafiłem się czasem zamyślić o czymś innym, to chyba dlatego, że momentami trochę wiało nudą. :) W ostatnim czasie z braku laku dokończyłem oglądanie drugiego sezonu, nawet podobał mi się finał, mimo wszystko dość zaskakujący. Nie jest to serial, który będę bardzo dobrze i długo pamiętał, aczkolwiek i tak było naprawdę dobrze. Był trochę jak ta moja wypowiedź, niby w miarę składnie, ale jednak niewiele wniósł, nie no, ten post jest jednak po stokroć słabszy :D
Co najbardziej zapamiętam z tego sezonu? Lerę Lynn i świetną muzykę :) Zatem było warto ;)