Kapitalny klimat serialu. Magia Luizjany robi swoje. Nigdy nie chciałbym tam mieszkać, ale muszę przyznać, że to niesamowicie magiczne miejsce. Śmiem twierdzić, że gdyby akcja działa się w innym zakątku ameryki, serial straciłby ten ciężki, duszący klimat, który wraz z nałogowo palącym szlugi Rastem, strasznie przypomina mi film "Harry Angel".
Nigdy nie chciałbyś tam mieszkać, bo obejrzałeś stylizowany serial, równie prawdziwie oddający rzeczywistość Luizjany, jak setki filmów oddają rzeczywistość Nowego Jorku? To jest równie sensowne stwierdzenie, jak rozważanie budowy Wszechświata na podstawie Gwiezdnych Wojen.
Źle mnie zrozumiałeś kolego. Klimat, przyroda, a nawet historia tego stanu są dla mnie odpychające. To nie tak, że obejrzałem serial i tylko na jego podstawie wyrobiłem sobie opinię, Nie mierz wszystkich swoją miarą.
Nie bardzo rozumiesz przysłowie. Mierzyć kogoś swoją miarą oznacza - podejrzewać go o pewne motywacje, dlatego, że samemu się je posiada. Np. ktoś uważa, że zachowanie altruistyczne wynika z jakichś skrytych egoistycznych pobudek, ponieważ sam jest egoistą i nie potrafi inaczej myśleć. Nie ma to żadnego zastosowania do tego co powiedziałem.
Gadasz o klimacie Luizjany w kontekście filmów, trudno wyciągnąć inny wniosek, niż taki, że stąd czerpiesz wiedzę o Stanach. Ale masz rację, to za daleko idąca konkluzja. Która może być przejawem tkwiącej we mnie złośliwości. Tak czy owak - przysłowie nijak nie pasuje :)
Chyba, że chcesz utrzymywać, iż posądziłem Cię o błąd ponieważ sam go popełniam (co byłoby absurdalne), albo popełniłem (co już jest znacznie bardziej rozsądne). Nie popełniłem. Rozróżniam od zawsze filmy (czy książki) od rzeczywistości.
BTW. Teraz jest ten moment, w którym musisz powiedzieć mi, że spędziłeś w Luizjanie dobrych parę lat, albo przynajmniej miesięcy. W każdym innym wypadku - nie wiesz o czym mówisz i wychodzisz na kretyna. Rzeczy tak powiązane z doświadczeniem, jak zgodność z własnym "ja" danego klimatu, otaczającej przyrody, ludzi, mentalności danego miejsca, są nie do oceny na podstawie źródeł pośrednich.
Doskonale rozumiem to przysłowie. Tak, nadal uważam, że mierzysz innych swoją miarą. W dzisiejszych czasach nie muszę mieszkać kilka lat w danym miejscu, by wiedzieć, że nie wytrzymałbym tam długo. Napisałem przecież, że chodzi mi głównie o klimat (warunki atmosfeyczne; może nie zrozumiałeś, to słowo ma w końcu kilka znaczeń) i historię tego stanu. Idąc Twoim tokiem rozumowania osoba, która nie lubi mrozów, powinna mieszkać kilka lat na Grenlandii zanim zdecyduje czy napradę nie wytrzyma w tym miejscu. Idiotyzm.
PS. Tak się zastanawiam. Napisałem, że nie chciałbym tam mieszkać, a Ty wyciągnąłeś od razu wniosek, że to na podstawie obejrzanego serialu. I teraz przychodzą mi do głowy dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że mierzysz innych swoją miarą, czyli po prostu ktoś Ci już kiedyś wytknął to samo. Druga możliwość jest taka, że jesteś, a raczej uważasz się za "yntelygenta" i wyciągasz jakieś idiotyczne wnioski, tam gdzie wyciągać ich nie powinieneś. Mam nadzieję, że to jednak ta pierwsza możliwość, w innym wypadku tracę czas na pisanie z kretynem. Pozdrawiam.
chcialo ci sie wogole dyskutowac ? ... w zyciu nie jadlem golonki czy flakow i nie zjem bo zwyczajnie dla mnie smierdza i gadanie ze jak nie zjem to sie nieprzekonam czy dobre jest poprostu bezsensu... po to sa wlasnie posrednie czynniki jak to pisze " pan zagubiony" zebym na podstawie kilku danych mogl wyniesc wniosek ktory bedzie bardzo zbierzny z sytuacja kiedy jednak czegos bym doswiadczyl w pelni , choc no napewno trzeba oddac panu zagubionemu ze czasem faktycznie warto sprawdzic na wlasnej skorze , dac czemus, komus szanse ... PEACE ! .. taki tylko glos poparcia for you w tej malej pyskowce :)