Być może to nadinterpretacja, ale przyszło mi do głowy, że twórcy sugerują, że od początku
ciapowaty Marty jest tak naprawdę lepszym detektywem od Rusta. Przez cały serial widzieliśmy, jak
bardzo życie prywatne i znajomości w policji zajmują głowę Martina, a kiedy już skupia się tylko i
wyłącznie na śledztwie, w dodatku po zobaczeniu kasety dostaje olbrzymią motywację, nagle potrafi
połączyć zielone uszy z pomalowanym domem. Nawet sam Rust zbiera szczękę z podłogi.