Do napisania owego tematu skłoniło mnie "przeczytywanie się" przez inne wątki. Widziałem tematy, w
których ludzie oceniali 1/10 - nie oglądając nawet do końca (w ogolę fajna jest zasada - której osobiście
się trzymam - jeśli jakieś widowisko nie było w stanie przykuć mojej uwagi do samego końca, to znaczy,
że ja nie jestem TARGETEM owej produkcji, i nie oceniam. Po prostu nie wystawiam oceny).
Do czego zmierzam - owym personom co nie przebrnęły przez pierwszych kilka odcinków wiele osób
mówi, że serial rozkręca się potem. Domniemam ze tym momentem kulminacyjnym są odcinki ok. 3-7,
gdzie ostatnia scena odcinka 4 jest często chwalona.
Ja uważam wręcz przeciwnie - że to właśnie odcinki 1-3 są NAJMOCNIEJSZE, najbardziej intensywne,
najciekawsze - gdzie końcówka odc. 3 (monolog Rusta) jest pewnym dziełem sztuki (IMO).
Moment w którym odpalamy pierwszy odcinek, zagubieni próbujemy skupić się na sprawie (czego nie
ułatwia niechronologiczny układ scen) - w końcu kryminał/serial detektywistyczny - poznajemy Rusta.
Jego osobowość - momenty w których poznawałem bohatera - były czymś uderzającym. Całkowicie
odciągały mnie od sprawy. Kreacja Rusta pochłoneła mnie całkowicie. Po 3 odcinku już wiedziałem, że to
nie jest serial o morderstwie/sprawie kryminalnej. To jest opowieść o Ruście i Martim. Sposób w jaki się
poznali, rozwój ich przyjaźni, ich styl bycia, osobowość... a nad tym wszystkim unosił się duch mistycyzmu i
psychologii (za sprawą przemyśleń Rusta i morderstw). Bardzo spójne dzieło!
Ale to właśnie ten początek - ten szok poznawania takiej osoby, jaką jest Rust. Kreowanie relacji między
partnerami! Uważam, że początek był GENIALNY! Zarówno w formie jak i treści... Rozmowy w aucie
przypominające spowiedzi-przesłuchania, poznawanie przeszłości bohaterów... To było tak mocne i
intensywne, że zapamiętam to chyba do końca życia.
Potem jest więcej "akcji". Napisałem specjalnie wyraz akcja w cudzysłowie (nie chce nikogo urazić ale to
jest poprawna odmiana, nie w cudzysłowiu ) bo dla mnie akcją były właśnie te pierwsze dialogi, to
odkrywanie. Nie uważam, że serial poźniej był słabszy - dla mnie był on spójną całościa i wszystko
zagrało - jednak chciałem zaznaczyć ze to właśnie ten początek był dla mnie najintensywniejszy! Był
wspaniały, zaskakujący. W pierwszych odcinkach"Odkrywałem" bohaterów, a dalsze były "już tylko"
domknięcie wątku kryminalnego z elementami obyczajowymi. Jestem absolutnie zachwycony sposobem
w jaki przeplotły się elementy kryminalne/obyczajowe/psychologiczne/mistyczne ale to właśnie ten
psychologiczny początek mnie zachwycił najbardziej.
Czy jestem sam? Czy dla was też właśnie ten początek zrobił wrażenie?
Dobrze napisałeś. Mnie też ten serial "złapał za morde" od pierwszych minut. I w miesiąc po obejrzeniu moge powiedziec, że wciaż jeszcze trzyma :)
Zgadzam sie też z tym, że to co najważniejsze dostajemy od razu. Poznawanie osobowości Rusta to podstawowa z kilku płaszczyzn na których opiera sie scenariusz filmu. Czytałem w internetach nawet takie opinie, że jego partner Marty jest tylko dodatkiem który ma, na zasadzie kontrastu, pokreślac cechy Rusta. Coś w tym jest. Zastanawiam sie mocno nad tym, czy twórca tej postaci zna socjonike - teorie działania psychiki, ponieważ Rusty Cohle jest niezwykle spójną kreacją jednego z typów psychologicznych, który socjonika dokładnie opisuje - Krytyka (typ introwertyczny, intuicyjny, logiczny, irracjonalny). Budowa tej postaci pod wzgledem wiarygodności to prawdziwy majstersztyk, do którego zbudowania bardzo przyczył sie też Mathew. Jedna rzecz mi tylko w Cohlu nie pasowała. Obsesyjne dbanie o wygląd, szczególnie w czasach młodości. Nie pasowało to do jego osobowości i stylu życia. Długie włosy i wąsy były o wiele bardziej autentyczne.
Tu jednak przejde do drugiej płaszczyny która od początku jest ważym elementem. Fetyszyzm ciała i wyglądu. Jak wygląda Cohle, samotny pracoholik z cpuńską przeszłością? Ciało bez grama tłuszczu, wymagająca fryzura, niesamowicie obcisłe koszule i garnitury, charakterystycznie rozsuniety krawat. Również Marthy w niczym mu nie ustepuje. Obaj mogli by zawstydzic nienagannym stylem czołowych dandysów w europie, a co dopiero na bagnistych zadupiach USA!?!??! Totalne przegiecie, jednak zrobione tak fantastycznie, że zastanawiam sie czy w dziedzinie mody meskiej można pójsc jeszcze dalej. Stylista pracujacy przy tym filmie osiągnął bowiem master level.
Scena napadu z 4 odcinka jest GENIALNA, jednak to tylko drobny dodatek do filmowej uczy jaką jest Detektyw.
Niczego nie dodam wyczerpaliście temat.Właśnie skończyłem oglądać-jestem zachwycony!
Ja również przyłączam się do opinii założyciela tematu :-) Serial zdecydowanie zahipnotyzował mnie od pierwszych minut, zdecydowanie nie odliczałam do końca odcinka, wręcz przeciwnie. Zaciekawiła mnie forma (równolegle przedstawiane są przecież dwie historie, albo jedna w dwóch różnych przestrzeniach czasowych) i znakomite aktorstwo, dwaj detektywi byli niezwykle ciekawymi postaciami.