PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=654010}

Detektyw

True Detective
2014 -
8,4 163 tys. ocen
8,4 10 1 162867
7,8 58 krytyków
Detektyw
powrót do forum serialu Detektyw

Moim zdaniem jest to średniej klasy serial kryminalny, jakich na rynku filmowym sporo. Być może widziałem ich już zbyt dużo. Dla osoby, która jest "początkująca" może się on wydać arcydziełem, ale zapewniam was, że są dużo lepsze seriale tego typu. Chociażby "Forbrydelsen" czy bardzo udany amerykański remeke "The killing" (uwaga: ale tylko 2 pierwsze sezony!!)
"Detektyw" nie wprowadza nic nowego, właściwie ogląda się go tylko dla głównego duetu aktorskiego. Fabuła mnie nie wciągnęła w ogóle, co bardzo mnie zawiodło bo oglądając wspomniany "The killing" po nocach rozmyślałem kto jest zabójcą. Dlatego doszedłem to takiej konkluzji: wysoka ocena i zachwyty nad serialem są po prostu wywołane dużą ilością widzów "nie-koneserów" . A że w Polsce o telewizji AMC mało kto słyszał, w przeciwieństwie do HBO, to wszystko wyjaśnia.
Serial ŚREDNI. Bardzo.

ocenił(a) serial na 9
MrAnderson

A jednak jak na "średniej klasy serial kryminalny" Twoja ocena 8 jest bardzo wysoka ;). Bardzo lubię wspomniany przez Ciebie "The Killing", ale 'True Detective' zachwycił mnie równie mocno. Oba to seriale kryminalne, ale w każdym lubię coś innego - pierwszy rzeczywiście może ma bardziej wciągający wątek dotyczący zbrodni i toczącego się śledztwa. W 'True Detective' akcja może toczy się nieco wolniej, ale sam wątek kryminalny, choć mnie akurat mocno wciągnął, to jest tutaj jakby tłem dla pokazania relacji bohaterów. Oba seriale są rewelacyjne, warte obejrzenia, więc nie wiem gdzie to mnie plasuje w Twoim podziale "koneser"/ nie konser" :P

ocenił(a) serial na 10
MrAnderson

The Killing robiony był prostą, klarowną metodą – najpierw uwagę śledczych (co za tym idzie i widzów) łopatologicznie skierowano na osobę a, by po 3 – 4 odcinkach pokazać, że nie, to jednak nie ona, potem na osobę b, by po 3 – 4 odcinkach pokazać że nie, to jednak nie ona, potem na osobę c.... i tak w kółko, aż zrobiono 2 sezony (trzeciego już nie obejrzałem). Masz rację, The Killing to sprawnie zrobiony serial kryminalny, solidne rzemiosło, tak solidne, że aż nudne, tak sprawne, że w ogóle nie porywające – przynajmniej nie mnie. Dobre aktorstwo, dobra reżyseria, dobre zdjęcia, momentami niezły klimat, i to wszystko – ale jeśli wezmę pod uwagę, że zainwestowałem w ten serial grubo ponad 20 godzin czasu i kilka euro za DVD z dwoma sezonami– to żałuję. Bo oprócz jakiejś tam rozrywki ten serial nie zaoferował mi nic. Forbrydelsen – czyli oryginału – nie widziałem, teraz bardzo żałuję.

"Detektyw" nie wprowadza nic nowego, piszesz. No tak, nawiązania do „kosmicznego horroru” to nic nowego, przecież to gatunek literacki który powstał 120 lat temu. Ale pokaż mi serial kryminalny, który by je stosował? Oczywiście, fabularne klisze zastosowane w TD to nic nowego. Przecież schemat „gliniarza zniszczonego przez życie”, oraz „jedynego sprawiedliwego w świecie nieprawości” były powielane tysiące razy. Ale pokaż mi serial kryminalny, w którym te klisze były tak rozgrywane jak w TD? Bo ten serial używa powyżej wymiennych schematów jako punktów wyjścia, by w dalszej części historii rozegrać je niekonwencjonalnie.

Ale tym co najbardziej wyróżnia TD na tle innych seriali, to sposób opowiadania historii. I nie chodzi mi tu o trzy rożne plany czasowe – bo taki zabieg był zastosowany chociażby w „Układach”, ale oddzielne perspektywy percepcji całej opowieści. Chodzi mi o to, że opowieść snuta jest na bazie wyjaśnień Rusta i Marty'ego, które składają czarnym detektywom w 2012 r. To co słyszą (perspektywa Papanii i Gilbougha) jest różne od tego, co wiedzą detektywi o wydarzeniach z 1995 i z 2002 (perspektywa Rusta i Martye'ego) ale ci i tak nie wychwytują wszystkiego, co wychwycili widzowie (perspektywa widzów). Podam przykład. Spoiler będzie.
Detektywi opowiadają przesłuchującym jak to w 1995 roku zdjęli Raggiego Ladoux.
1. wciskają im kit, o ostrzelaniu ich przez Ladoux z kałacha (perspektywa Papanii i Gilbougha)
2. serial pokazuje jednak prawdziwą wersję wydarzeń -zaskoczenie kultystów, egzekucje Ladoux (perspektywa Rusta i Martye'ego)
3. kamera przez moment eksponuje tatuaże Ladoux mające istotną symbolikę, co mogą wychwycić widzowie, ale na co nie zwracają uwagę detektywi (perspektywa widza).

To jest ewenement, niczego takiego wcześniej nie było, i pewnie długo nie będzie. W przeciętniutkim The Killing to co widzimy = temu co jest = temu co widzi para głównych bohaterów, Bez kombinowanie, poprawnie, nudno.

Konkluzja Twojej wypowiedzi jest zabójcza. Każdy kogo TD zachwycił to nie – koneser, i ino grupka wybranych, tak lepszych i mądrzejszych od tego motłochu, nie dała się zwieść i może uwiadamiać „początkujących”. No to ja podziękuje.

pegaz_filmweb

@Pegaz -- Ty naprawdę sądzisz, że niczego takiego jak nakładanie się wielu perspektyw (czasowych, przestrzennych, narracyjnych, percepcji) nigdy wcześniej nie było, czy sobie z nas po prostu żartujesz?

Różne perspektywy czasowe, oraz różnica percepcji między tym, co widzi widz, a co dostrzegają postaci, to jest norma w filmach. Różne perspektywy między zeznaniem, a tym co widzimy, są częste w filmach kryminalnych. Wymieszanie jakie obserwujemy w True Detective, to jest zupełny banał w zestawieniu np. z filmami o podróżach w czasie, czy eksplorujących choroby psychiczne lub jazdy narkotyczne.

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

Jezu Chryste!! Lost in Spece, ale Ty lubisz manipulować wypowiedziami pod swoją tezę! Sam podałem przykład nakładanie się perspektyw - „Układy” - dobry serial zresztą. Dwie zupełnie rożne perspektywy narracyjne to norma – Kurosawa takie rzeczy stosował, były w „Podejrzanych” itd. - ale w TD dodana została kolejna perspektywa – to – co – widzi/wie – tylko – widz, a co mu przekazują bezpośrednio twórcy. A to ewenement. Fakt, faktem ta perspektywa była przeznaczona tylko tym, którzy potrafią odczytać dość hermetyczne symbole- ale to już nie jest zarzut. Trza było Lovecrafta czytać, a nie Star Treki oglądać.

pegaz_filmweb

Och, Lovecraft jako przykład literackiej sublimacji. Dobre, dobre!

Zacznijmy od perspektywy - gdybyś chwilę się zastanowił, doszedłbyś do zadziwiającego wniosku, że to o czym piszesz jest podstawą każdej narracji trzecioosobowej (sic!). Która polega i jest definiowana właśnie w ten sposób, że istnieje poziom wyższej wiedzy, niż poziom wiedzy bohaterów. W przypadku True Detective, narracja ta jest prowadzona za pomocą ujęć kamery. W końcu to kino. To nie jest ŻADNA nowość.

Dalej. Poniżej masz linkowane wywiady. Możesz się z nich dowiedzieć, że:

a) Pizzolatto tyle się przejmuje Lovecrafetem i zbieżnymi twórcami, na ile obchodzi go klimat. Resztę ma w zasadzie gdzieś. Cała ta symbolika jakiej się doszukujesz, często wynikła z niczego innego, jak z niewiedzy jak przejść z jednej sceny w drugą. Ot, wrzućmy jakieś obrazki. Albo - w sumie tyle mówiliśmy Carcossie i Yellow Kingu, że trzeba było jakoś ten poziom wrzucania powierzchownych odwołań podsumować, a więc dodaliśmy na koniec jakieś luźne skojarzenie. Inaczej rzecz ujmując - tak jak przewidywałem - dałeś się zrobić w bambuko. Widzisz coś, czego w tym filmie nie ma.

b) Pizzolatto, ku mojemu zaskoczeniu, sam twierdzi, że jeśli ktoś chce zgłębiać tego typu tematykę, lepiej zrobi sięgając do Josepha Conrada, niż do kosmicznych horrorów, czy zbieżnych dzieł z literatury weirdowej. Czyli dokładnie to co pisałem.

c) Pizzolatto jest pełen pseudo-inetelektualnego, elitarystycznego podejścia do literatury i w ten sposób tworzył ten serial. Mamy klęczeć na cytatami Rusta, bo to Panie - Nietzsche i Schopenhauer, nie żadne tam przemyślenia naćpanego studenta pierwszego roku nad kawałkiem pizzy (tak to ujął). Otóż owszem, to są rzeczy wzięte z tych twórców. Ale nie oznacza to automatycznie, że są to rzeczy wartościowe, co najwyżej - modne. Ponadto, poziom zaczęrpnięć jest dokładnie na poziomie zjaranego studenta pierwszego roku przy kawałku pizzy. A nawet więcej bym się po takim studencie spodziewał. O tym też mówiłem.

A ST zjada ten serial myślowo na śniadanie i czuje się śmiertelnie wygłodniały. Ba, jak chcesz sobie obejrzeć coś w kosmicznych klimatach, to miliard razy lepiej zrobisz, jak obejrzysz Supernatural. Przynajmniej jest pełne akcji, zabawne, kolorowe, żywe i całkowicie wolne od pseudo-intelektualizmu i elitaryzmu jakim Detektyw wręcz ocieka.

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

„Pizzolatto tyle się przejmuje Lovecrafetem i zbieżnymi twórcami, na ile obchodzi go klimat. Resztę ma w zasadzie gdzieś"

A niby skąd to wiozłeś? Bo tego w linkowanym wywiadzie nie było.


Pizzolatto akurat w tym wywiadzie, z tego co widzę mówi jedynie o Robercie Chambersie, w innym z wywiadów, dla portalu fanów Lovecrafta (jak sobie przypomną, albo odszukam w historii to dam link) szerzej wyjaśniał swoje inspiracje i nawiązania do tego drugiego pisarza. Owszem, interesował go „klimat”, rekwizyty ale także Lovecraftowskie spojrzenie na wszechświat – i przede wszystkim to właśnie to ostanie oddają specyficznie dobrane i ułożone symbole. Nawet kolejność ich pojawiania się w serialu nie jest przypadkowa. Mam rozumieć, iż uważasz że ten nadęty Pizzolatto postąpił niecnie z Lovecrafetem, tak jak z filozofami czyli na łapu – capu wybrał rekwizyty i wrzucił do serialu, aby pasjonatów nabić w bambuko. Bo pasjonaci tak się podjadali że ich Mistrz z Providence wreszcie wszedł do filmowego mainstreamu, że nie chcą zauważyć mistyfikacji? Albo takimi kretynami są? Taki masz pogląd, tak?

OK, załóżmy że masz rację. To w takim razie Pizzolatto jest niesamowitym farciarzem, skoro przypadkowo wrzucając rekwizyty z Mitologii wyszła mu historia bardzo spójna, zbieżna z ugruntowaną już tradycją Mitologii. Zresztą, mam głęboko gdzieś, czy chciał, czy nie chciał zrobić z TD kosmiczny horror. Liczy się dla mnie, to co mu wyszło. The last but not least – weird fiction „Detektywa” to tylko jedna z warstw tej opowieści, dla mnie szalenie fascynująca, no ale ja na takiej literaturze DOSŁOWNIE się wychowałem. TD poza tym to film noir, dramat małżeński, oraz społeczny (krytyczne spojrzenie na amerykańskie Południe) utrzymany w konwencji southern gothic.

Pisząc o „trzeciej perspektywie” pisałem o tym właśnie, że percepcja historii weird fiction jest bardzo odseparowana od opowieści detektywistycznej. Detektywi ignorują znaczenie tatuaży Raggiego, dla nich ułożenie ciała Dory Lang i symbole jakie użyto na miejscu przestępstwa mają znaczenie o tyle tylko, że Rust na ich podstawie wyciąga wnioski o psychice mordercy.

PS. Ja również sporo czytałem literatury kryminalistycznej, i na studiach, i na aplikacji, i naprawdę nie widzę w TD, nic co by było sprzeczne z tą wiedzą.

pegaz_filmweb

1. A niby skąd to wiozłeś? Bo tego w linkowanym wywiadzie nie było.

Oczywiście, że było. Pizzolatto sugeruje - w kwestiach intelektualnych - między innymi Conrada. Wprost mówi, że weirdowa i cosmic horrorystyczna literatura (a chyba Lovecraft się tu zalicza, nie?) obchodzi go tyle, co zeszła jesień - jako klimat.

2. OK, załóżmy że masz rację. To w takim razie Pizzolatto jest niesamowitym farciarzem, skoro przypadkowo wrzucając rekwizyty z Mitologii wyszła mu historia bardzo spójna, zbieżna z ugruntowaną już tradycją Mitologii

Nie jest farciarzem. Zrozumiał pewną prawdę. Nasadź odpowiednio dobranej symboliki (co jest bardzo łatwe jeśli się ją czerpie z określonych źródeł, który wypracowały jej rzeczywisty sens, jej rzeczywistą spójność), a resztę zrobi widz. Upraszczając - żeruju na klimacie i sugestiach głębi. Jest to tak powszechny i żałosny trick, że ja się do tej pory dziwię, jak ludzie mogą się na to łapać. To właśnie ten trick odpowiada za to, że grafomanię w rodzaju "Incepcji" okrzykuje się mianem arcydzieła.

Najprostszym testem na to, czy mamy do czynienia z taką grafomanią jest zwracanie uwagi na to, czy nie mamy przypadkiem masy nieprzetworzonych cytatów i odwołań powlepianych w kolejne sceny. Tutaj mamy z tym do czynienia co krok. Kolejnym testem może być to, czy dane dzieło daną tematykę twórczo rozwinęło, powiedziało coś nowego, odsłoniło nowe poziomy leżące za źródłami z których czerpie. To już kwestia dosyć mętna, ale moim zdaniem Detektyw nie mówi absolutnie nic nowego. Gorzej - zmienia głębsze myśli w prymitywne przywołania.

Czasami, bywa, twórca sam uprawiał grafomanię (nie rozumiał co robi), a wyjdzie dzieło głębokie. Te drugie kryterium to określa. Co można naprawdę przekonująco uzasadnić na podstawie dostarczonego materiału. Ty nie potrafisz uzasadnić istnienia żadnej głębokiej treści. Dla Ciebie samo odwołanie staje się treścią i głębią. A to już jest skrajna głupota odczytania.

3. Pisząc o „trzeciej perspektywie” pisałem o tym właśnie, że percepcja historii weird fiction jest bardzo odseparowana od opowieści detektywistycznej. Detektywi ignorują znaczenie tatuaży Raggiego, dla nich ułożenie ciała Dory Lang i symbole jakie użyto na miejscu przestępstwa mają znaczenie o tyle tylko, że Rust na ich podstawie wyciąga wnioski o psychice mordercy.

Czyli masz świadome stosowanie czegoś w rodzaju narracji trzeciosobowej. Nowość jak cholera :)

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

A żebyś wiedział że nowość – bo to film! Podaj mi przykład takiego zbiegu, ale dokładnie tego o czym piszę!


Dobra... jeśli mam być zupełnie szczery to ja też w pewnym momencie też pomyślałem, że to może być dokładnie to o czym piszesz – bezmyślna zabawa rekwizytami. Dlatego też, jak tylko skończył się ostatni odcinek zrobiłem delikatny risercz, sięgnąłem do literatury, której nie miałem w ręku nawet kilkanaście lat i obejrzałem serial raz jeszcze. Scena po scenie skupiałem się na tej „kosmiczno – horrorzastej” warstwie TD. I gwarantuje Ci, ze po tym utwierdziłem się w przekonaniu, iż TD bardzo mądrze czerpie z tej tradycji, nie ma w tym przypadkowości, nie mówią już o tym co sugerujesz- nieuczciwości. Nie wiem, może jestem jak jeden z bohaterów „Wahadła Foucaulta”, którzy w „średniowiecznym kwiecie z pralni” widzą klucz do zrozumienia tajemnicy przejęcia przez Templariuszy władzy nad światem. Może i tak jest. Ale mi z tym dobrze!! A w takim wypadku Pizzolatto nadal pozostaje geniuszem, tyle że nie genialnym scenarzystą, a szarlatanem. Geniusz, tym bardziej.

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

„Najprostszym testem na to, czy mamy do czynienia z taką grafomanią jest zwracanie uwagi na to, czy nie mamy przypadkiem masy nieprzetworzonych cytatów i odwołań powlepianych w kolejne sceny”.

Ale dlaczego upierasz się, że cytat ma być akurat przetworzony? Dla mnie jest istotne jest czy jest on trafny, albo inaczej – UZASADNIONY. To co, to jak cytat jest przetworzony, ale faktycznie do dupy zastosowany, to już przechodzi Twój test? A rozumiem, to test najprostszy.... O tym dlaczego cytaty z nihilistów i egzystencjalistów są uzasadnione, to już Ci pisałem. Zresztą, jest sporo cytatów przetworzonych. Np. Rust w trzecim odcinku mówi o religii jako o wirusie zmieniającym funkcjonowanie mózgu. To PRZETWORZONY cytat z Burroughsa, tamten mówił o języku.

„Tutaj mamy z tym do czynienia co krok. Kolejnym testem może być to, czy dane dzieło daną tematykę twórczo rozwinęło, powiedziało coś nowego, odsłoniło nowe poziomy leżące za źródłami z których czerpie”

Pisałem Ci o tym, że TD ma bardzo dużo do powiedzenia jako opowieść grozy, zderzając bohatera zakorzenionego w tradycji „klasycznej” z zjawiskami z tradycji „kosmicznej”.

pegaz_filmweb

Dlatego, że cytat przetworzony, ukryty, po pierwsze:

a) świadczy o jego intelektualnym przepracowaniu i zrozumieniu (przetworzenie nie oznacza przecież mechanicznej zmiany słów na inne, jak w plagiacie, lecz oznacza zagnieżdżenie myśli w oryginalnych poziomach dzieła; inaczej rzecz ujmując - oddanie myśli w nowy sposób, odnalezienie jej w innych sytuacjach, odkrycie jej nowy, nieoczekiwanych stron i znaczeń)
b) zapewnia możliwość dostosowania myśli do sytuacji (np. charakteru postaci, okoliczności, oryginalnych dla danego dzieła jakości)
c) jest znacznie bardziej wartościowe artystycznie

Stosowanie cytatów nieprzepracowanych jest typowe, ale nie wyłączne, dla:

a) prac teoretycznych
b) grafomanii
c) grafomanii wynikającej z tego, że za sztukę chwyta się teoretyk (tutaj mamy do czynienia, imho, właśnie z tym częstym przypadkiem).

Inaczej rzecz ujmując - praca teoretyczna, a sztuka, to są zupełnie różne jakości i jak ktoś to zaczyna mylić, jak Pizzolatto, to zostaje grafomanem. Już linkowałem ten esej, traktuje on co do zasady o zupełnie innych, krytyznoliterackich kategoriach, ale wiąże się to, na głębokim poziomie, z tym o czym mowa:

http://www.othervoices.org/1.1/vbell/symbol.php

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

Bodajże jedynie cytat z Cioran jest jedynym mniej więcej dosłownym powtórzeniem słów z jakiegoś Autora. Pozostałe: wspomniany przez ze mnie Burroughs, Schopenhauer, Heraklit, nawet koncepcja „wiecznego powrotu” została przetworzona i – dokładnie tak jak piszesz - została jako treści serialu dostosowana do sytuacji. Parafrazy te mają UZASADNIENIE – każda jedna – z tych oczywiście jakie ja wychwyciłem, ale zdaję sobie sprawę z własnego niedouczenia.

Skąd u Ciebie taka niechęć do profesorów literatury, to nie wiem ale Twój zarzut na temat nikłego doświadczenia Pizzolatto w dziedzinie praktykowania Sztuki, natomiast zbytniego przywiązania do teorii – z czego, jak sugerujesz ma wynikać jego grafomania jest nietrafny. Facet napisał jeden zbiór opowiadań, i powieść, nominowana do nagrody Edgara. Nie czytałem tego, ale akurat ta nagroda (tak jak Bram Stoker Award czy Hugo w SF) jest dla mnie raczej miarodajna.,

Za link dziękuje, nie zauważyłem tego wcześniej, wygląda na interesujący – przeczytam.

PS. Pizzolatto był współscenarzytą The Killing, tak więc i w tworzeniu serialów jakieś tam doświadczenie miał.

pegaz_filmweb

Niechęć? Nie. Po prostu mam wykształcenie filologiczne, a swego czasu czytałem parę książek na dobę przez wiele lat (da się!). Odróżniam pseudo-intelektualizm w tych sprawach od rzeczywistej myśli. Mam też dobre wyczucie tego co się bierze ze szczerych analiz dotyczących życia i rzeczywistości obiektywnej, a co jest pierdzieleniem profesorków powodowanym dyskusją samym z sobą i innymi osobami z tematów. Dyskusją nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością, natomiast wiele z zachłyśnięciem się schematami słów. To jest niewyobrażalne jakie brednie można głosić z samej tej przyczyny, że całe myślenie prowadzi się na papierze, a jedyny materiał stanowią inne tak samo konstruowane myśli (może sto lat wcześniej mające jakieś źródła w rzeczywistości, ale teraz będące miliony lat świetlnych w oderwaniu od szczerych sensów świata).

Dlatego w pewnym momencie wczoraj napisałem - literatura faktu, realne życie, nauka (choćby w wydaniu popularnym). To skutecznie leczy z takiego oszołomienia humanistycznymi mrzonkami.

pegaz_filmweb

Spada. Dodam jedno:

Przeczytaj raz jeszcze wywiad z Pizzolatto i zastanów się nad tym o czym piszę w poście dużo niżej, zaczynającym się od:

"BTW. Poziom niedorzeczności jaki Pizzolatto osiąga w swoich pokrętnych tłumaczeniach dlaczego złamał wszelkie zasady sztuki pisania filmów detektywistycznych i całe śledztwo okazało się wątkiem pobocznym, a jego meritum nie znalazło żadnego wyjaśnienia, sięga zenitu"

Zastanów się skąd Pizzolatto czerpie te niedorzeczności o spiskach i tym co powinien, a czego nie powinien (w powieści detektywistycznej), co warto, a czego nie warto. Przeczytaj go uważnie. On zaczyna myśleć z pojęć wyczytanych nawet nie z literackich tropów, ale z różnych modnych obecnie teoryjek literackich (postmodernistyczne: wszystko jest opowieścią, także tutaj się sytuuje). Ten człowiek nie ma żadnego pojęcia o świecie. Jego psychika składa się z książek.

W dodatku i w tym nie okazuje się zbyt bystry. Łyka postmodernę bez żadnej refleksji. Do tego stopnia, że nawet nie rozumie - chyba, że rozumie, ale ma to gdzieś, bo uważa się za jaśnie pana (artysta - jak o sobie mówi - wielkie słowo, tak w istocie) - że zrobił masę ludzi w konia. Swoją nieumiejętność połączenia jednego z drugim (prawdziwego kryminału z głębokim przesłaniem) tłumaczy wmawiając nam fałszywą alternatywę (że się nie da). Artysta - psia go mać.

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

Napisałeś powyżej: „Szczególnie zabawne wydaje mi się to, że ludzie, którzy tak się rozpływają nad True Detective nie bardzo widzą, że serial ten śledztwo pokazywał na zasadzie wynikających znikąd objawień, nie rozwiązał większości głównych wątków (przede wszystkim - kwestii całego spisku i zachowania osób mających związek z kultem: te ich mamrotanie i pustka w oczach) co oznacza, że złamał podstawowe zasady dobrego kina kryminalnego”.

Jakich „znikąd objawień”? TD nie odkrywa nic nowego w filmowym obrazie śledztwa czy zwalczaniu przestępczości zromanizowanej, ale nie obraża też mojej wiedzy czy zdrowego rozsądku. Jest owszem, jedno naciągane rozwiązanie (skojarzenie „zielonego potwora sphaetti” z zielonym domem) ale jest to wpadka marginalna, nie mająca znaczenia – fakt, można to było lepiej zrobić. Tak poza tym jest poprawnie.

Co do wywiadu z Pizollattto – tego na który Ty się powołujesz – postaram się zaraz przeczytać i się ustosunkuje.

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

OK, przeczytałem wywiad, tym razem dokładnie. Nic nowego, Pizzollto nie powiedział ponadto to, co czytałem w innych jego wywiadach, albo już widziałem. Twój zarzut odnosi się do „śledztwo okazało się wątkiem pobocznym, a jego meritum nie znalazło żadnego wyjaśnienia". Co do meritum śledztwa – chyba nie jest miarą wartości kryminałów skuteczność działań bohaterów? Co do marginalnego, według Ciebie, potraktowania warstwy kryminalnej serialu, to podobne pytanie pada w wywiadzie. Jak poważnie mamy traktować śledztwo w sprawie Dory Lang? Pizzolatto odpowiada: I don't think it was an empty vehicle. Jego wypowiedz z wcześniejszego wywiadu, o tym ze inni seryjni zbójcy nie mogliby go obchodzić mniej, dotyczyła pytania o porównanie TD z innymi tego typu serialami!! Skąd więc Twój wniosek o złamaniu reguł tworzenia opowieści detektywistycznych albo o „nieprzekonujący wydaje się antybohater w tym filmie, jego psychologia, zastosowana symbolika, cały ten kult”? Bo chyba raczej nie z tego wywiadu....

...bo w wywiadzie (zgodnie z Twoją sugestią przeczytałem go dokładnie) pisarz mówi o:
Errol Childress jako sprawcy i ofierze historycznego zła;
jego metoda (w sensie popełniania zbrodni) jest ściśle powiązane z mitologią jego wierzeń;
ciągłości kultu;
jego endemiczności;
tym, iż Cohle, Hart and Errol są projekcjami swoich ojców

Pizollatto, mówiąc o charterze spisków, o jakich nabył wiedzę mówi: „they seem to happen very ad hoc: they become conspiracies when it's necessary to have a conspiracy”. Nie ma w tym ani nic odkrywczego, ani z drugiej strony, nie są to „niedorzeczności spiskach” jak to określiłeś. Zorganizowana grupa przestępcza zawiązana w celu sprzedaży metaamfetaminy czy grupa przestępcza o charakterze rytualnym różnią się, ale obie będą zawiązane w CELU – i ten cel determinuje wszystko pozostałe, łącznie z koniecznością konspiracji – o to chodziło Pizzollto.

Faktycznie, pisarz wspomina o Lovecrafcie czy Chambersie. I wouldn't tell anyone to go buy Robert Chambers – jest to odniesienie do faktu iż wraz z popularnością TD wzrosła sprzedaż „King in Yellow”. Po za tym Pizollatto radzi też raczej czytać Conrada niż Lovecrafta. Ale nie ma w tym wywiadzie nic, co by deprecjonowało ani pisarzy wierd fiction, ani nawiązań jakie poczynił sam twórca. Nie jest to jedyny wywiad jaki z nim przeczytałem – w innych, o których Ci wspominałem szerzej mówi o swojej inspiracji Lovecraftem. I w kontekście tych wyjaśnień odczytuj jego wyznanie: I'm interested in the atmosphere of cosmic horror, but that's about all I have to say about weird fiction

To dużo, to naprawdę dużo – bo klimat AKURAT w tym gatunku to absolutna podstawa.

Skoro Pizollatto był zainteresowany jedynie klimatem zaczerpniętym z weird fiction to TYM BARDZIEJ powinien zadbać o sensowne i przemyślane nawiązania do tego gatunku, bo nic tak nie zabija klimatu jak bezmyślna żonglerka rekwizytami – a uwierz mi wiem co piszę, znam ten gatunek. Zresztą, Pizollatto sam się żali - I did feel the perception was tilted more towards weird fiction than perhaps it should have been. Sam jest sobie winien, bo widać że bardzo, ale to bardzo zadbał o utrzymanie klimatu. I wiem że mu się udało, bo znam Poe, Hoffmanna, Lovecrafta, Chambersa, Blocha, Wagnera, Campbella, Grabińskiego, Meyrinka, Leibera, Ligottiego, Willson

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

Tak już zupełnie totalnie, na marginesie: czy nie byłoby Ci łatwiej wykazywać rzekome słabości „Detektywa” gdybyś odwoływał się do samego serialu, a nie do wywiadu z jego Twórcą?

pegaz_filmweb

Zresztą zacytuję ustęp (wzięty z Goethego), który najlepiej oddaje sens różnicy między alegorią, a symbolem.

1. Symbolism transforms appearance into an idea, the idea into an image in such a way that the idea remains always infinitely effective and unreachable in the image and remains ineffable even if uttered in all languages.
2. Allegory transforms appearance into a concept, the concept into an image, but in such a way that the concept can be grasped and can be had completely as something delimited in the image and can be expressed in it.

3. It is a big difference whether the poet looks for the particular in the general or whether he sees the general in the particular. The former produces allegory, where the particular has validity only as an example of the general; the latter, however, is the actual nature of poetry; it expresses the particular without thinking of the general or without pointing at it. He who grasps this particular vividly gets the general with it at the same time without being aware of it, or only late.

W sposób oczywisty cytat nieprzetworzony, szczególnie jeśli nie uruchamia go nawet jakiś schemat, który inteligentnie obrazowałby ideę, a mamy jedynie zwykły statyczny kolaż, lepienie cytatów w stylu: oto mądrości jakie mają zobrazować sens dzieła (a dzieło samo w sobie nie ma żadnego sensu poza przytoczeniem tych "mądrości"), podpada pod modus alegorii. I to wyjątkowo kiepskiej, bo rozpadającej się w szwach (z dzieła co i rusz wychodzi technika jego tworzenia). Wyjątkowo kiepskiej, bo jest to - niby definicja pseudo-intelektualizmu - alegoria zapożyczonej myśli. Głębią ma być jakoby - przytoczenie. W istocie mamy - grafomański popis oczytania.

Od symboliki dzielą to lata świetlne. Symbolika, jeśli w ogóle stosuje cytaty, zapładnia je w taki sposób, że w żadnym wypadku nie można ich sprowadzić do przytoczenia. Kreuje z nich zupełnie nowy, głębszy sens, który nie sprowadza się ani do treści samych cytatów, ani do faktu ich użycia. Cytat jest tylko tworzywem kreacyjnym oryginalnych myśli.

pegaz_filmweb

Pizzolatto w sposób oczywisty wziął schemat ogólny - tropy literackie, i jedyne co usiłował, to przedstawić je w schemacie powieści detektywistycznej. Niejako zobrazować w nowym materiale (alegoryzacja w wyższym sensie). Nawet to mu nie wyszło. Bo to żadna powieść detektywistyczna, skoro w imię cytowania zgładził samą jej duszę: odkrywanie tajemnicy na zasadach śledztwa. Mam więc jedynie popis z oczytania. Czyli żal.

A Ty się nabierasz na to, że Pizzolatto się jąka Lovecraftem. Wyjmij z tego dzieła cytaty z innych twórców i opowiedz mi jego sens! Albo nie wyjmuj - może wreszcie się doczekam - i opowiedz mi jaką tworzy oryginalną myśl.

pegaz_filmweb

Mozart w puszce Coca Coli, i bębni... nie może się wydostać... takie czasy. Sierotka Marysia wychodząca z Walmartu. Tam mieszka, porzucona. Pociąga łyk i beka. Nie wiedząc nic o pięciolinii, kreuje dysonans. Symfonia na siedem krasnoludków - dobranocka.

Interpretuj. Na zdrowie!

pegaz_filmweb

BTW. Poziom niedorzeczności jaki Pizzolatto osiąga w swoich pokrętnych tłumaczeniach dlaczego złamał wszelkie zasady sztuki pisania filmów detektywistycznych i całe śledztwo okazało się wątkiem pobocznym, a jego meritum nie znalazło żadnego wyjaśnienia, sięga zenitu. Wystarczy np. wziąć jego stwierdzenie o tym, że analiz jakie przeprowadził wynika, że spiski są zawiązywane ad hoc w ramach potrzeby i jako takie nie wymagają wyjaśnienia, bo to byłoby wręcz niemożliwe.

Tak się składa, że cała przestępczość zorganizowana to są spiski zawiązywane planowo, a walka z przestępczością zorganizowaną polega na rozwikływaniu takich spisków. Człowiek ewidentnie nawet nie rozumie o czym mówi. Nie rozumie pojęć jakich używa. Nie rozumie absolutnie nic z całej tematyki. To, że przeprowadził jakiś research można z miejsca włożyć między bajki.

Pamiętam, że pisałem coś o oderwaniu idei od rzeczywistości i o spędzaniu całych swoich procesów myślowych w literackich, książkowych teoriach. To jest właśnie tego objaw. Pizzolatto nawet na poziomie elementarnym nie zaczął rozumieć życia i obiektywnej rzeczywistości. Nie ma wobec tego pojęcia o tematach o jakich pisze. Podchwycił jakieś literackie tropy, których sensu - również nie rozumie. Nie rozumie, bo dla niego nie istnieje empiria jako kryterium oceny wartości i rozumienia teorii.

Jest to zresztą pewnie także przyczyna tego, jak nieprzekonujący wydaje się antybohater w tym filmie, jego psychologia, zastosowana symbolika, cały ten kult. Tak się składa, że ja czytałem sporo o seryjnych mordercach, także prac speców policyjnych. I tak cienkiego rozumienia tych tematów, dawno nie widziałem. Ale raz jeszcze - a czemu miałbym widzieć, skoro Pizzolatto tworzy literackie teoryjki, a nie rzeczywistość. I jemu się roi, że w ten sposób dociera do sedna. LOL

MrAnderson

Dokładnie. "The Killing" (z bardziej typowo kryminalnych, skupiających się na śledztwie; chociaż dla mnie serial zbyt wolny), "The Shield" (z bardziej nastawionych na akcję seriali policyjnych), "The Wire" (z seriali, które starają się realistycznie przedstawić pracę policji i świat przestępczy, także od strony uwarunkowań społecznych). Wszystko to są - pamiętając o różnicach gatunkowych - seriale znacznie lepsze, niż Detektyw. Znalazłoby się z całą pewnością znacznie więcej, ale ponieważ nie jest to preferowany przeze mnie gatunek, mam w nim dość ograniczone obycie.

Szczególnie zabawne wydaje mi się to, że ludzie, którzy tak się rozpływają nad True Detective nie bardzo widzą, że serial ten śledztwo pokazywał na zasadzie wynikających znikąd objawień, nie rozwiązał większości głównych wątków (przede wszystkim - kwestii całego spisku i zachowania osób mających związek z kultem: te ich mamrotanie i pustka w oczach) co oznacza, że złamał podstawowe zasady dobrego kina kryminalnego.

Szczególnie "The Wire" zapada w pamięć.

MrAnderson

A tutaj artykulik, dla tych, którzy już oglądal (zauważmy, że trafia się tam też The Killing; i słusznie - ale to i tak lepszy serial)::

http://nypost.com/2014/03/11/we-all-look-like-suckers-again-as-true-detective-fi zzles-out/

i jeszcze jeden:

http://douthat.blogs.nytimes.com/2014/03/10/the-failure-of-true-detective/?_php= true&_type=blogs&_r=0

MrAnderson

No, to teraz już jestem pewien, że ten serial jest "full of crap". W innym wątku pisałem o pseudo-intelektualizmie wszechobecnym w dialogach i monologach. Pseudo-intelektualizm polega między innymi na braku czucia nieprzystawalności, oderwania intelektualnych elukubracji od rzeczywistości, polega też często na tym, że takie roztrząsania lub przywołania, zastępują jakąkolwiek rzeczywistą analizę. Cytat z "ważnego" poety zastępuje myślenie. Ale zawsze istniała możliwość, że to ja czegoś nie dostrzegam, coś mi umyka. Teraz wiem, że trafiłem w sedno. Wystarczy poczytać wywiady z twórcami. Mała próbka:

[A]: You gave Cohle a lot of opportunities, especially in the first five episodes, to express a lot of his belief system. Reading much of the commentary on the show, there were some people who were really impressed by what Cohle had to say and some who were thinking the entire time that he's full of crap, and some people insisting the show thinks he's brilliant and others feeling that the show is well aware that he's full of crap. How did you want people to take all of the things Cohle was saying to us?

[Nic Pizzolatto]: I don't want to restrict an audience by telling them that "this means this" and "this means this." My intentions are the inalterable definition of things. For people who thought Cohle's philosophy was simply hogwash, be aware that you're calling Arthur Schopenhauer and Friedrich Nietzsche hogwash. Just be aware of that. That is not, in fact, a college freshman stoned eating a pizza talking about life; that's Arthur Schopenhauer's thoughts on life.

Sic! Elitarystyczne brednie. Mamy coś brać poważnie, bo napisał to Nietzsche! I kompletny szczegół, że jest to parę wyrwanych z kontekstu i wrzuconych w różne sceny, quasi-cytatów, które nie sumują się w żadną analizę.

Tekst pochodzi z tego wywiadu:

http://www.hitfix.com/whats-alan-watching/true-detective-creator-nic-pizzolatto- looks-back-on-season-1

Tutaj dodatkowa perspektywa o tym, jak tworzony był ten film (doskonale widać jak rzeczy, które masa widzów czyta symbolicznie, znalazły się w filmie z zupełnie przypadkowych powodów):

http://www.vulture.com/2014/03/true-detective-finale-director-cary-fukunaga-inte rview.html

ocenił(a) serial na 10
Lost_in_space

Fukanga w tym wywiadzie mówi, iż niektóre rzeczy, w których fani doszukiwali się symboliki była przypadkowa ale większość tego co wyłapali była zdecydowanie celowa. I tyle. Ja, i bardzo wiele osób, potrafiliśmy zauważyć CELOWO umieszczoną symboliką BARDZO ważną dla dla serialu. Czasem pojawiały się rożne dziwaczne, zabawne, albo zbyt daleko idące interpretacje, co wcale nie wyklucza „definitywnie celowo” umieszczonych aluzji i nawiązań. I o tym mówi Fukanga.

Pizzolatto natomiast mówi, o tym że poglądy Rusta są poglądami filozofów. I tyle. Odpiera negatywne opinie o tym CO zostało użyte. Twój zarzut, bzdurny zresztą, brzmi: parę wyrwanych z kontekstu i wrzuconych w różne sceny, quasi-cytatów. Atakujesz więc to, JAK to coś zostało użyte. Pizzolatto mówi o czymś zupełnie innym. I po raz kolejny, manipulacja czyjaś wypowiedzią pod swoją tezę.

pegaz_filmweb

Mam Ci teraz usiąść i wyszukać setki teorii, która pokażą, że zachłyśnięci tym serialem w dokładnie ten sam sposób co Ty ludzie doszukiwali się odwołań w tym co w tym wywiadzie zostało objawione jako bzdura? Mamy więc dowód na wkładanie treści przez widzów w pustkę. Dowodu na to, że gdziekolwiek coś zostało umieszczone w celu budowania przemyślanych, głębokich znaczeń - brak. Wypowiedzi Pizzolatto świadczą wręcz o czymś innym. Twierdzi, że w symbolice o jakiej mówisz interesował go właściwie sam klimat i jej obecność w kulturze amerykańskie, nic więcej. Przesłanie, jakie jak twierdzi od początku towarzyszyło filmowi, to typowy pseudo-intelektualny trywializm: wszystko jest opowieścią. I to jest jedyna myśl jaką ma przekazywać ten film: inaczej rzecz ujmując - postmodernizm (debilizm) w pigułce. Jest to przesłanie na podstawie którego liczni postmoderniści gotowi byli twierdzić, że ich wypociny mają taką samą wagę jak teorie naukowe, bo przecież wszystko jest opowieścią. Na gruncie psychologicznym - to jest banał (wszystko sprowadza się do jakichś znaczeń; przysłowie - kiedy umiera człowiek, umiera cały świat, oddaje to głębiej, bardziej artystycznie i mniej pretensjonalnie, niż całe te serialidło).

ocenił(a) serial na 8
Lost_in_space

Pegaz vs Space. Po bitwie swój głos oddaję na Space. Daj pan , panie szanowny jakiś namiar , przy których filmach ewentualnie , można poszukać równie ciekawych Waszmości polemik. Z ochotą coś bym jeszcze poczytał. Cześć.

MrAnderson

Serial jest rewelacyjny, ale on jest jak Media Markt...;-)

ocenił(a) serial na 7
eltoro10000

Czyli dla przeciętnie myślących mas?

MrAnderson

Nie dla ciebie

ocenił(a) serial na 8
MrAnderson

przeczytałam temat.
Przyznaję, że TD jest wydmuszką, opiera się na copy paste cytatów, idei, teorii. Gdyby zestawić ją choćby z 'nieznośna lekkością bytu' ( nawiązuję do książki, filmu nie widziałam; czyn dosyć karkołomny, bo opierający się na założeniu, że dzieło= tekst, co pozwala zestawiać film z powieścią) to okazuje się, że Pizzolato ma 0 przemyśleń choćby o idei wiecznego powrotu, używa Nietzschego jak najarany licealista podrywający wrażliwą pannę. Czyli cytaty, pitolenie farmazonów nie podszyte mięchem rzeczywistości.
ALE
np moja wysoka ocena wynika z klimatu, estetyki i ... hmmm lekkiego zapędu edukacyjnego- bo może ludzie zainteresują się Cioranem, Nietzsche, fizyką kwantową albo po prostu zaczną myśleć. Perspektywa nie do pogardzenia.
Poza tym nie rozumiem na jakiej podstawie twierdzisz, że dane dzieło ( wydzielina artystyczna ) przekazuje li i tylko wyłącznie to co chciał ( świadomie) przekazać autor. Zamysł to co innego niż rezonans.