"True Detective" to jeszcze jedno objawienie ze stajni HBO. Ośmioodcinkowa seria (choć w planach mamy już sezon II), która spokojnie konkurować może z produkcjami kinowymi, a wręcz je przewyższa, jako że wszystkie wątki i elementy fabuły mają tu szansę na należyte rozbudowanie i nakreślenie. Szansa została wykorzystana, bo otrzymujemy tutaj pierwszorzędny kryminał, przemieszany z mrocznym thrillerem w klimatach "Siedem".
Intryga zawiła, przynajmniej z początku, ale poprowadzona w sposób klarowny, dzięki czemu wciąga i trzyma w napięciu. Do tego świetnie rozpisane dialogi i wymarzony wprost duet ekranowy. Zarówno Harrelson, jak i McConaughey grają w sposób zmanierowany do granic, ale kompletnie to nie razi: tę parę po prostu chce się oglądać, tak jak przed laty chciało się oglądać Bogarta i -dajmy na to - Petera Lorre. Różni tak, jak to tylko możliwe, ale doskonale dopełniający się i pasujący do zgniłej, przytłaczającej atmosfery bagnistej Luizjany. Zwłaszcza McConaughey daje tu popis - moim idolem stał się wraz z "Killing Joe", tutaj tylko jeszcze raz potwierdza, że przez lata nie wykorzystywał swego potencjału i charyzmy. A najgorsze w tym wszystkim to, że grany przez niego, "popaprany" glina Rusty wypowiada ma głos moje własne myśli i poglądy. Drogi scenarzysto... wyp..erdalaj z mojej głowy!
Podsumowując: "Detektywa" ogląda się z wypiekami na twarzy i żałować można jedynie, że pierwsza seria była tak "krótka". Definitywnie najlepszy i najbardziej ambitny serial dla masowego widza od czasów "Breaking Bad". I to nawet wziąwszy pod uwagę pewne naiwności i drobne niedociągnięcia, których - zaznaczam - uniknąć było ciężko. Póki co, ocena o krok od górnej granicy, ale jeśli twórcy nie obniżą lotów i rozsądnie pokierują serią, może nas czekać prawdziwe arcydzieło małego ekranu.
nom "Killer Joe" to świetny film i świetna rola McConaugheya który swoją drogą zagrał w tym filmie dość podobnie jak w "Teksańskiej Masakrze Piłą Mechaniczną 4"... film dziadostwo ale Matthew zagrał tam fantastycznie, już wtedy będąć takim młodym widać było że ma ogromny potencjał :)
Co do serialu to po 3 odcinkach byłem na maksa zachwycony jednak sam finał historii i to jak została ona poprowadzona i rozwiązana nie usatysfakcjonował mnie, może miałem zbyt wybujałe oczekiwania. Myśle że zamknięcie historii w 8 odcinkach też miało na to jakiś wpływ, scenariusz nie mógł być rozwinięty w pełni możliwości dlatego wyszło dosyć "kompaktowo" że sie tak wyraże. Sezon 1 oceniłem na 8, w porównaniu do poszczególnych sezonów innych lubianych seriali historia Rusta i Harta nie zmieściłaby sie w moim osobistym top5 ale i tak nie ma co narzekać, serial bardzo dobry, ze świetnym klimatem, wybitnym wręcz aktorstwem i ciekawą historią, oby było takich coraz więcej!
Są bardzo drobne niedociągnięcia, ale czy uniknąć ich było ciężko? Napisze inaczej, ciężko znaleźć jakiekolwiek inny serial, w którym byłaby tak widoczna chęć twórców unikania naiwności i niedociągnięć.
O jakości serialu świadczy chociażby niesamowita, psychopatyczna wręcz dbałość o szczegóły. Podam przykład. Na początku odcinka 1 Martin odwiedza „mieszkanie” (?) Rusta i z niesmakiem stwierdza (genialne są miny Harrelsona), że najważniejszym, a na pewno najliczniejszym wyposażaniem tego... lokalu są podręczniki do kryminalistyki i nauk sądowych. Ze sterty książek udało mi się zidentyfikować:
B. Lane, Encyclopedia of Forensic Science,
A. Vachss, Sex crimes,
V. J. Geberth, Practical Homicide Investigation,
Innych tytułów nie rozpoznałem. A te, które udało mi się ustalić, to faktycznie pozycje podstawowe z zakresu kryminalistyki, takie które powinien mieć każdy zainteresowany tym tematem w roku 1995. Co ciekawe, wszystkie one były od lat dziewięćdziesiątych wielokrotnie wznawiane – zazwyczaj z innymi okładami. Te egzemplarze, które ma Rust, mają okładki wydań dostępnych w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Twórcy zadali sobie trud nawet w takich detalach.....
Otóż to. Za to właśnie jestem wielki fanem tego serialu, za dbanie o takie szczegóły, za to że nie nudziłem się ani przez chwile, bo wszystkie dialogi, sceny były przemyślane i interesujące. Nie ma w nim nic innowacyjnego, i bardzo dobrze! Bo cóż innowacyjnego można zrobić w serialu o detektywach i morderstwie sprzed 20 lat? Spodziewałem się klasycznego kryminału i to w zasadzie dostałem, wraz z pięknymi i intrygującymi krajobrazami Luizjany i wątkami z Lovecrafta.