Właśnie obejrzałem pierwszy odcinek nowego sezonu. Specjalnie wstałem równo o 3 w nocy by włączyć HBO i obejrzeć. Odcinek rewelacyjny, jak każdy. Szkoda, ze będzie ich tylko 7, ale podobno ostatnie dwa maja być dłuższe, chociaż tyle. Po prostu serial jest już tak drogi i epicki, ze ich nie stać na więcej, haha!
Co do odcinka to najbardziej podobał mi się początek czyli zabójstwo Freyów. Mega dobre to było!
Może mi ktoś wyjaśnić czemu i jak Ogar widzi w ogniu co się dzieje gdzieś indziej na świecie?
Idę spać, potem jeszcze napiszę co mi się podobało, bo muszę iść do pracy, jednak opłacało się pospać godzinkę mniej, każdy odcinek Gry o Tron to po prostu orgazm dla moich oczu :D
Najgorsze jest to, że LF myślący na 10 ruchów do przodu ,nagle tracił kompletnie wenę. Inna sprawa, że miał Sansę w garści kiedy była sama teraz, jak słusznie mówisz, nie jest. Plus nienawidzi go za Ramsaya i straciła kompletnie zaufanie co do jego możliwości sensownej oceny sytuacji. W jakim sensie Arya odwali brudną robotę? Zabije go? W sumie dla niej to żaden problem, właśnie załatwiła sporą część najliczniejszego westerowskiego rodu.
Tak. Już nawet widziałam spekulacje/przecieki jak to się stanie.
Też jestem rozczarowana. Co prawda i wcześniej w serialu Littlefinger miewał zaćmienia, ale to co stało się z nim po 4 sezonie to coś, na co brak mi słów. Może to wpływ stresu spowodowanego tym, że zabił Lysę? ;D Po tym wydarzeniu mocno mu się pogorszyło - nawet nie umiał za bardzo się obronić przed sądem a potem te pomysły.
Ale może skoro jest taki sprytny to nie skończy tak marnie i wywinie się albo np ucieknie do ciepłych krajów...
(Szkoda, że Sansa nie była na lekcji o tym, że kto wydaje wyrok musi go wykonać, ciekawe jakby sobie poradziła).
Dawna Sansa pewnie ze wszystkich sił starałaby się uniknąć wykonania egzekucji, może by nawet zemdlała strategicznie, ale obecna ... Jako, że teraz jest walczącą wilczycą czy może raczej wilkorzycą, pewnie pierwsza rzuciłaby się skazanemu do gardła ;)
Arya zabijająca LF, w jakikolwiek sposób, to żenada. Za chwile okaże się, że panna w pojedynkę nie tylko wykończy wszystkich faktycznych i domniemanych wrogów Starków, ale jeszcze bez wysiłku i od niechcenia załatwi problem towarzyszy zza Muru. No bo w sumie dlaczego nie? Sama jedna wykończyła Freyów, a dla wielu forumowiczów Frey gorszy jest od Innych. Czyli da się ;))
Agresywne Starki odbierające "co moje" są teraz w modzie :)
Wiadomo, że fajnie się patrzy, jak już nie są bite, poniżane, wracają z poniewierki. Ale szkoda, że kierunek, metoda to przemoc. Naprawdę tego nie rozumiem, co jest złego w nieszmaceniu się. Not cool? Not sexy?
Toteż nie liczę, ale to takie miłe :)
Poza tym wyobrażasz sobie takiego powróconego Stacha w rękach dedeków? Lapiej niech se gnije w pokoju pod smerekiem.
Co do arcyszpiegów i mastermindów GoT: Varys, LF, Doran... w sumie Doran skończył najlepiej, tylko że nie pod smrekiem, tylko w tych rabatkach pelargonii, co obrastają Dorne.
Powaga, nie jestem w stanie sobie przypomnieć czegokolwiek ciekawego, co powiedział Varys od kiedy wymownie spojrzał na Żelazny Tron w obecności Oberyna. Oda tego czasu robił za niańkę Tyriona i jego klauna.
LF daje się w dziecinny sposób zaskakiwać i wygląda, jakby opierał cały swój plan i przyszłość na kimś, nad kim zupełnie nie panuje i kto mógł mu już z dziesięć razy umrzeć.
Takie szpiegi.
Przepraszam, że się drogim paniom wtrącę w dywagacje nad przyszłością Pedopalucha, ale czy nie miałyście przypadkiem ochoty lub możliwości zapoznać się z wyciekiem scenariusza do s7? Pierwszy odcinek potwierdza wszystko w 100% więc jeśli macie wylane - jak ja - na tzw. fabułę tego serialu i jej "nieoczekiwane" zwroty, to zachęcam do wygooglania sobie - już jak się to czyta jest niezła beka, a "na żywo" to dopiero będzie dobre ;)
Mnie średnio interesuje co się z nim stanie. No dobra. W ogóle mnie to nie interesuje, wiec nie zniżę się nawet po plotki na necie :D
W tym sezonie chcę zobaczyć Berica z ERRR... SPOILER? płonącym mieczem. Tylko tyle :)
Oczywiście chciałabym też zobaczyć Davosa ubijającego Czerwoną, Sansę i LF wyoutowujących się nawzajem podczas jakiejś idiotycznej Gry, Jona i Tormunda w Jurcie Miłości. Ale wiem, ze tego nie będzie.
Tak że Beric mi styknie.
Pedopaluch? Dobre :D
Nie czytałam wycieków, chcę, żeby twórcy mnie czymś zaskoczyli, spowodowali szybsze bicie serca, zaparli? dech w piersiach...
No dobra, żartuje. Na razie oglądam "na czysto", jak mnie mega wk ....ą to sobie poczytam
Nie czytałam, ale może zaraz wygooglam, bo mam w ciemnicy między pośladami efekty pseudo zaskoczenia. Niech zgadnę- Sansa zabije Pedopalucha lub wyda na niego wyrok, bo się w przedziwny sposób dowie, że przyczyną śmierci jej ojca. Czy tak?
UWAGA, SPOILER ALERT!
Tree, niewiarygodne!!! Jak udało Ci się przewidzieć ten mega-niespodziewany zwrot akcji!?? Sansa istotnie wyda na LF wyrok, a wykona go.... no, kto - jak strzelasz?
Niestety, wobec tego drobnego oszustwa nie możemy zaliczyć punktu, niemniej odpowiedź oczywiście prawidłowa ;)
Dobry motyw tak w ogóle, c'nie? :D
Cośtam przejrzałam, ale wolałam się nie zagłębiać. Ale tak, los LF oczywiście sprawdziłam... jednak na początku łudziłam się, że to tylko spekulację a teraz... no cóż staram się zbytnio nie przejmować. Czas pokaże. Jedno wiem prawie na pewno - Martin raczej nie zabije go w taki żenujący sposób. On moją nadzieją <3 A może w książkach LF w ogóle skończy inaczej? Dopóki książka nie wyjdzie zawsze jest szansa.
Oczywiście, że nawet jeśli powieściowy LF zginie, to okoliczności tego zgonu nie będą tak żenujące jak tu. Nie wierzę przede wszystkim w to, że Martin zrobi z Petyra takiego przygłupa jak benioffy. Póki co powieściowy wątek LF i Sansy jak i obie te postacie są prowadzone konsekwentnie i z głową.
Dwight, czytałam wyciek, nie podoba mi się, fanserwis dla maluczkich, mam wrażenie, że:dla każdego coś miłego.
Che Wichry Zimy, żeby podreperować trochę swój stan ducha.
Wrażenie słuszne - fanserwis pełną gębą. Łączenie wątków różnych postaci dla efektu i ku uciesze psychofanów, odgrzebywanie postaci z zamierzchłej historii serialu - to są tanie chwyty pod publiczkę mające maskować partactwo beniofów w prowadzeniu fabuły.
Z drugiej strony muszę powiedzieć, że jestem poniekąd wdzięczny tfurcom, że poszli tą drogą i tak totalnie to spierd.olili. Taki fanfik pozwala przynajmniej oglądać to bez wnerwa, że ma to jeszcze cokolwiek wspólnego z powieścią. Gdyby bowiem swoje głupie pomysły próbowali tu i ówdzie łatać sagą, zrobili takie pół na pół, to byłoby trudniej oglądać to na takim ludzie jak teraz ;) I trudniej byłoby emocjonować się czekaniem na nowy tom. A tak mogę wprawdzie walnąć facepalma na to, co robią z wątkiem Sansy czy z Greyjoyami, ale później przeczytam sobie odpowiednie rozdziały z "WoW" i czuję się jak po przebudzeniu się z koszmaru ;)
@Szepcik- a ja mam nadzieję, że po tym co w serialu się stało mordy Stannisa więcej nie zobaczę. Niech już tak zostanie, że Brienne go wybebeszyła mieczem a jego flaki zasiliły organicznie drzewo pod którym siedział.
Czytałam gdzieś dawno temu, że Stannis jednak w książce zjara córkę, ale bedzie to miało bardziej dramatyczny przebieg, jak przystało na Martina.
Dwight jesteś :) Treehouse tańczy ze szczęścia :P
Szukam Twej recenzji, a jak nie ma to nic, komenty se przejrzę :)
Witam, moja lepsza e-połówko ;) Cieszę się, że moja obecność skłania do radosnych pląsów :) Coś na kształt recenzji żem popełnił - jest gdzieś niżej. Ja z kolei stwierdzam z rozczarowaniem, że Twojej nie znalazłem.
Podobał mi się klimat odcinka, pokazanie figur na szachownicy zakończone przybyciem Hetmana;)
Scena rozmowy Maestera z Samem i jakże pouczająca konkluzja: po "końcu świata" zawsze nastaje nowy dzień; ) Po tylu odcinkach walk, gry itd. dobrze zobaczyć miejsce, w którym życie toczy się utartym torem.
Jon i Sansa. Bardzo ciekawy duet. Sansa, która mimowolnie poprzez swój brak wyczucia taktu przyczynia się do wzrostu szacunku Jona. Ona głośno powiedziała to, co część obecnych myślała skrycie. Jon został zmuszony do wyjaśnienia swych motywacji, przedstawienia wizji i tym zapunktowal. Momentami zachowuje się jak Lord Dowódca w starym wydaniu, gdy zakończyło się to buniemożliwe Straży. Jeśli Sansa i Jon nauczą się ze soba komunikować, dostrzega zmiany , jakie w nich zaszły, to może być owocna współpraca.
Brienne chyba w końcu znalazła miejsce, do którego pasuje. Jaime tez mógłby to zrobić, ale marne na to szanse:(
Na wstępie pragnę przywitać wszystkich ziomali, którzy znaleźli w sobie tyle samozaparcia by oglądać toto nadal ;)
Co do moich wrażeń - z jednej strony niczego ciekawego się nie spodziewałem i tyle też dostałem, więc w sumie nie powinienem być zawiedziony. Z drugiej jakieś resztki sentymentu do pierwszych sezonów, które aktywują się jak sobie patrzę na te poczciwe gębusie sympatycznych skądinąd aktorów, sprawiają, że wciąż jeszcze potrafi wqrwić mnie postępująca bylejakość tego serialu. A skoro przy aktorach jesteśmy, to mam wrażenie, że nie tylko dopasowali się poziomem gry do pikującego poziomu scenariusza, ale też są chyba już tym wszystkim srodze znudzeni i zmęczeni.
Otwieracz s7 był tak słaby, że nawet Ogar & co, którzy byli spoko nie zdołali go uratować. Dogłębna analiza zawartości nocników, które przez dłuuugie minuty opróżniał Sam (pamiętajcie drogie dzieci, by nie oglądać GOT przy jedzeniu) jest najlepszym, choć zapewne niezamierzonym komentarzem panów benioffów do aktualnego stanu ich weny twórczej.
Kolejnym wyrazem niemocy pisarskiej jest powtarzanie stałego zestawu chwytów pod publiczkę. Poczynając od pierwszego wątku Aryi, będącego tanim fanserwisem. Bo przecież badassowa Arya mordująca z dziecinną łatwością kogo popadnie wywołała zachwyt sporej grupy odbiorców, więc na dzień dobry serwuje się nam Aryę trującą całe Bliźniaki. Kij z sensem, grunt że do scenki będzie można później nagrywać na youtubie reakcje zszokowanych psycho-fanów. Potem narada w Winterfell i znów badassowa małolata kozaczy przy starych lordach, bo przecież publika to uwielbia. Cersei znów syczy malownicze groźby bez pokrycia popijając wino - taką Cersei wszak lubimy! Nadworny błazen Tormund znów robi głupie miny do Brienne w idiotycznej, nic nie wnoszącej scenie - heheszki fandomu odfajkowane. Był też jakiś znany ponoć pieśniarz i łamacz serc niewieścich - nie wiem, nie znam typa. Ale do kategorii fanserwis pasuje jak ulał. No i Dajnerys w swym epickim pochodzie zamykającym odcinek obejmująca we władanie majestatyczną Smoczą Skałę, która odkąd została wyzwolona spod panowania szalonego króla Stannisa i czerwonej wiedźmy nie jest już ponura i deszczowa jeno piękna, słoneczna i nawet zielona. Brakowało tylko, by tam gdzie stąpała Matka Smoków zakwitły kwiatki. Jednym słowem klisze, kalki i komiks.
Reszta odcinka to wspomniana analiza fekaliów na przemian z odruchem wymiotnym Sama, niezmiennie irytującą Sansa - cały czas w intelektualnej zapaści, kolejny serialowy dureń Euron gibający się przed Cersei i sprawiający wrażenie jakby pilnie potrzebował odwyku, smętne pierdu-pierdu przy ognisku Aryi i lannisterowych żołdaków i Ogar z Bractwem, którzy jako jedyni trzymali jakiś poziom.
Kto czytał wycieki scenariusza, ten wie, że otwieracz potwierdza je w 100%. A skoro tak, to nie miejmy złudzeń, moi drodzy. W nowym sezonie GOT nadal dziarsko będzie szorować po dnie, ale może przynajmniej będzie zabawnie. Odrobina beki to wszystko, na co możemy liczyć ;)
Dwight ;D jak miło Cie widzieć :)
Ja tam już serial oglądam na zimno właściwie, chociaż jeśli żenująco zniszczonego Littlefingera spotka głupia i idiotyczna śmierć to chyba nie skuszę się na oglądanie albo przynajmniej nie od razu.
Też rzuciło mi się w oczy jak nagle Smocza Skała wypiękniała gdy przyszła Dany. Może ktoś zrobił tam remont? tylko dlaczego było pusto? ah, ta genialna Cersei, wiedziała, że Dany przypłynie więc zostawiła jej zamek, by nie była bezdomna. A mówią, że to zła kobieta.
Nie jadłam podczas oglądania a i tak prawie zrobiłam to samo co zrobił Sam. Musiałam przewinąć te scenę. 50 shades of shit to było dla mnie za dużo.
Beka beką, myślę, że teraz wszystkie postacie zostaną wykoszone lub zapomniane poza kluczowymi, którzy niczym legendarni bohaterowie pokonają w ciężkiej walce złe lodowe zombie.
Chyba, że Inni wygrają i cały świat zginie w lodowej zamieci - coraz częściej myślę, że może to nie byłoby takie złe zakończenie... zwykle dobro wygrywa... byłoby bardzo duże wyłamanie się ze schematu. A nawet dopełniłoby to tego, że może ludzie mogli wygrać, ale woleli się kłócić i walczyć o wpływy.
Chyba, że Inni wygrają i cały świat zginie w lodowej zamieci - coraz częściej myślę, że może to nie byłoby takie złe zakończenie... zwykle dobro wygrywa... byłoby bardzo duże wyłamanie się ze schematu. A nawet dopełniłoby to tego, że może ludzie mogli wygrać, ale woleli się kłócić i walczyć o wpływy.
A wiesz, że to całkiem fajne rozwiązanie... Realistyczne (jakkolwiek to brzmi w kontekście fantasy) i w sumie, zawsze na czasie. Plus Martin po raz kolejny rozsadziłby ramy gatunku. Myślę, jednak, że cuś tam przeżyje nalot lodowych ludków ;)
I mnie jest miło przywitać starą gwardię ;)
Masz rację co do idiotycznego pozbywania się postaci w ekspresowym tempie - tfurcy ewidentnie chcą oczyścić pole przed konfrontacją z Innymi. Szkoda, że tak się to skończy, bo okazuje się, że wszystkie te intrygi, plany, rozgrywki, wojny, zamachy, cała polityka - to wszystko, co królowało w pierwszych sezonach, jest z perspektywy czasu praktycznie bez znaczenia. Bohaterowie swoje przeszli - narobili się, nakombinowali, nawalczyli, ginęli za mniej lub bardziej wzniosłe idee i po co? Po to, żeby teraz jednym pociągnięciem pióra benioffy kasowały całą tą misterną konstrukcję, masowo porzucali postacie i wątki, wybijali całe rody rękoma dzieweczki w gumowej masce... Pachnie tu niestety fuszerką na kilometr.
Oczywiście podoba mi się takie zakończenie, by Inni zatriumfowali i świat pogrążył się w wiecznej zimie i nocy. Tylko niechby to się odbyło przy wydatnym udziale bohaterów, niechby ta martinowa konstrukcja logicznie i konsekwentnie do tego prowadziła poprzez wybory i działania postaci, przez rozpad więzi i sojuszy, przez triumf chorych ambicji itd. A nie tak, jak to teraz wygląda, że po prostu ciach i koniec - był chłop i nie ma chłopa, bo usunęła go niewidzialna ręka Fabuły...
PS No niezły przypał z tą Smoczą Skałą. Dla Jaime'a jest oczywiste, że wyląduje właśnie tam, ale po kiego było się jakoś zabezpieczyć? Ładnie jej zamczysko odrestaurowali, trawę skosili i nawet drzwi zastała otwarte. Gdzie były balony i transparenty "Witamy w Westeros"? :D
Ja się musze przywitać jeszcze raz, bom się tak zarajała, że jednak jesteś i oglądasz i jeszcze recenzujesz, że napisałam przywitanie w jakimś głupim miejscu :) A niech będzie w grupie naszej. Ze wszystkimi.
No więc i ja raz jeszcze witam - tym razem oficjalnie, z honorami, chlebem i solą i staropolskim "Szczęść Boże" w naszej wesołej kompanii ;)
Hejka!
Całkowicie się zgadzam, że odcinek jest zrobiony pod publiczkę, nawet mała Niedźwiedzica, choć ją uwielbiam, zrobiła dokładnie to samo, co wcześniej, co zostało uwiecznione na pierdylionie gifów. Badasska Arya, Danuta w domu, wygadane pannice.. To jest ładne. To się miło ogląda. To się przyjęło. To jest takie znajome, swojskie. Taka miła bajeczka.
Właściwie oprócz wątku Ogara, który podąża swoją drogą nie stwierdziłam jakiegoś że tak powiem "ruchu do przodu". I nie chodzi mi o przemieszczanie się, czy nawet o cel. Chodzi mi drogę duchową, o kontynuację w rozwoju. Cała reszta, nawet Jon którego znów uwielbiam, robi to, co zawsze.
Czołem! :)
Marazm i stagnacja - w przypadku niektórych postaci trwa to już od dwóch sezonów, a od zeszłego z pewnością dotyka to już wszystkich. Początek kompletnego zastoju jeśli chodzi o rozwój bohaterów zbiegł się z momentem kiedy władanie nad wydarzeniami w serialowym uniwersum niepodzielnie przejęła Fabuła. Bohaterowie nie muszą się rozwijać, nie muszą się zmieniać i próbować zmieniać otaczającej ich rzeczywistości, być w ogóle "jacyś", bo nie mają oni już żadnej roli do odegrania poza czysto marketingową. Mają zaspokajać zapotrzebowanie fandomu na swych ulubieńców. A że fandom lubi oglądać swoich faworytów w sytuacjach i rolach, do jakich zdążyli już przyzwyczaić, to stąd to lecenie kliszami. Westerowskie człowieki mają ładnie wyglądać w swych kostiumach, wygłaszać cool teksty i ogólnie robić dobre wrażenie, ale tak naprawdę są marionetkami. Fabuła ich i tak wymiecie prędzej czy później, w zależności od kaprysu jednego czy drugiego benioffa i w zależności od tego, czy któryś z tych dwóch imbecylów będzie miał akurat jakiś przypływ weny i wpadnie na pomysł jaką rolę dana postać ma ostatecznie odegrać. Oczywiście doprowadzi się ją tam również na skróty i przy pomocy klisz, bo po co się wysilać.
Wiem, że na tobie Ogar nie zrobił wrażenia, ale dla mnie jego wątek tak bardzo wybijał się na tle ostatnich odcinków (włączam w to na pewno poprzedni sezon), ze miała dziwne wrażenie oglądania zupełnie innego serialu. Te sceny były takie... inne :)
No racja, zagalopowałem się - Ogar się wyróżnia pozytywnie :) No i jeszcze może Theon coś tam pokazuje więcej niż kalkę z kalki. Co do Sandora i spółki rzeczywiście sceny były jakby wyjęte z innego uniwersum, kompletnie nie pasowały klimatem do tego, co teraz króluje w Westeros. Może dlatego, że poważni faceci po przejściach rozmawiali w nim o poważnych sprawach, których wspólnym mianownikiem było zadawanie sobie pytania o sens i cel swojej egzystencji. Takie rozmowy w GOT już raczej nie występują, tedy trudno się oprzeć wrażeniu, że to chyba były wstawki z jakiejś innej produkcji.
Wrażenie pozytywne zatem było, ale wybacz, że nie objawiło się to jakimś zachwytem - na tym etapie trudno mi wykrzesać jakiś większy entuzjazm do GOT ;) Niemniej napisałem, że wątek był spoko i trzymał poziom, a w świetle tego jaką mam opinię o reszcie serialu, to uwierz mi, że to naprawdę spore uznanie ;)
Jestem z Emo. Ogar rozwala system. Ogar jest prawdziwy. Ogar pokazuje prawdziwe oblicze człowieka, który przechodzi zmiany wewnętrzne. Mnie wzruszyło, że po nocy kopał grób tym, których wcześniej ograbił, rzucając od niechcenia- choć realistycznie, że i tak zemrą kiedy przyjdzie zima. To srebro pewnie by im życia nie uratowało, może przedłużyło, ale i tak by zmarli, bo zima ma być długa i oczywiscie Łokersy nadchodzą. On jednak ma poczucie niesprawiedliwości. Teraz ma takie poczucie. Kiedyś nie miał. Gdy taranował syna rzeźnika wykonywał rozkaz. Jestem przekonana, że obecny Ogar tak głupiego rozkazu by nie wykonał. To jest jedyna postac w tym serialu, która mnie rzeczywiście fascynuje :)
Ależ nie ma tu między nami sporu. Ogar i Bractwo bez dwóch zdań wyróżniali się pozytywnie. Sandor to faktycznie ciekawa i niejednoznaczna postać, która fajnie się rozwija. Także jeśli nie było z mojej strony wybuchu entuzjazmu to tylko dlatego, że GOT jako całość pikuje wciąż niemiłosiernie i ten wątek - sam w sobie bardzo dobry - nie uratował kolejnego mega słabego odcinka. Poza tym nauczony sezonem 5 i wątkiem Stacha na Pólnocy staram się zbytnio nie jarać. Tam tez zaczęło się rewelacyjnie, a jak się skończyło wszyscy pamiętamy.
A co mówią spojlery o Ogarze? Nie dotarłam do takowych, chociaż szczerze mówiąc szczególnie się do reserczu nie przyłożyłam :)
Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to ostrzegam:
SPOILERY, SPOILERY, ŁOJEZU ILE SPOILERÓW!!! PRZY OKAZJI ZDRADZAM WAŻNY FRAGMENT WĄTKU JONA i W OGÓLE WAŻNY WĄTEK CAŁEGO S7!!!!!
Ogar i jego kompania idąc na Północ dołączą do specgrupy Jona, która będzie miała za zadanie schwytać za Murem żywego zombiaka celem przetransportowania go do KL i w ten sposób uzmysłowienia południowcom, że Winter naprawdę jest coming i bajki o żywych umarlakach to nie tylko bajki. To ofkors gienialny plan Jona na pozyskanie wsparcia. Potem jest wielka narada w KL, gdzie w ramach chwilowego zawieszenia broni są absolutnie WSZYSCY, którzy do tego momentu dożyją i debatują co też z umarlakami począć. Sandor ponoć ma tam też być. Raczej dożywa do końca sezonu, bo ten się wkrótce po tej konferencji kończy.
TADAM!!!!
Serio, nie wierzyłem jak to czytałem, choć jednocześnie cały czas miałem z tyłu głowy myśl - kurcze, to rzeczywiście jest w stylu benioffów...
Przy wycieku wersji roboczej scenariusza 5 i 6 sezonu okazało się, że w ok 80% pokrywała się z wersją finalną.
Mamy więc pewność, że i przy tym wycieku większość się sprawdzi. Może nawet z 90% :)
Zwłaszcza, że pojawiają się bardziej szczegółowe opisy epizodów i zawierają też sceny, które wyciekły w październiku.
Po tym jak dedeki odcięły się od materiału książkowego lub go już nie miały zależnie od postaci nie mieli dobrych pomysłów.
Ucierpiały bardzo takie postacie jak Littlefinger, Doran, Tyrion, Varys, Sansa czy Jaimie. Jedni snują się i są cieniem dawnych siebie, a innym odebrali mózg.
Wszystko od dawna zmierza ku końcowi w bardzo uproszczony sposób w oparciu o główne postacie -
Jon, Daenerys, Tyrion, Jaimie, Cersei, Sansa, Arya, Bran.
Dziwię się, że jeszcze kogoś może dziwić jakaś scena napisana przez dedeków :)
Od dawna wszystko ma być proste i przejrzyste oraz
zmierzać do finału. Zostało tylko 12 epizodów do końca.
Zupełnie inaczej serial, by pewnie wyglądał, gdyby saga była napisana w całości od kilku lat i serial od początku do końca opierałby się na niej. Wtedy postacie drugoplanowe, by miały znacznie większy wpływ. Materiału, by wtedy starczyło i na 10 pełnych sezonów. Dedeki są marnymi scenarzystami, ale byli w sytuacji w jakiej znalazłby się P.Jackson, gdyby kręcił trylogię Władcę pierścieni bez napisanego przez Tolkiena
"Powrotu Króla". Sytuacja nie pozazdroszczenia.
Nie wiem, może jest tak, że pierwsza poważna scena po prawie godzinie bajeczki robi piorunujące wrażenie, chociaż ta sama scena włożona między poważne sceny w innym serialu na poziomie nie zrobiłaby takie wrażenia.
U mnie zachwyt jest też spotęgowany tym, że zwyczajnie lubię Ogara, Berika i rozczulającą stylówę Thorosa. Ta trójka ma szczęście do tylko dobrych tekstów, kapitalnej dynamiki, są wręcz stworzeni do siebie :) Ominęła ich też biegunka twórcza dedeków, która wydaliła stos Shireen, Dorne, czy Graczkę Sansę. Nikt się nie mści, nikt się nie rucha, nikt nie knuje, nikt nie Gra...
Doskonały wybór aktorów to już tylko formalność.
Prawda - wątek Ogara pozostawał nieco na uboczu w stosunku do głównych wydarzeń. Zarówno on jak i Bractwo nie załapali się na cały 5 i połowę 6 sezonu, więc ominęło ich apogeum tej dedekowej biegunki. Ale zobaczymy co będzie teraz.
"Kto czytał wycieki scenariusza, ten wie, że otwieracz potwierdza je w 100%. A skoro tak, to nie miejmy złudzeń, moi drodzy. W nowym sezonie GOT nadal dziarsko będzie szorować po dnie, ale może przynajmniej będzie zabawnie. Odrobina beki to wszystko, na co możemy liczyć ;)"
Chciales napisac Ty i Twoja mala gromadka wzajemnej adoracji:P
Z mila checia czytam te Wasze placze i zale :D
Dodam tez ze mam nieziemski ubaw z tej waszej wscieklej bezsilnosci,katujecie sie na sile ogladac ten serial :P
Pamietajcie o tym ze serial robi sie pod fanow TV a Wy sklalani tomami zostancie przy dziele Martina:P A sorka przeciez nawet Martin Was zlal i ile juz lat czekacie na nastepny tom? :D
Takze dalej lejcie jadem bo ubaw to podstawa miedzy odcinkami:D
Brawo DDeki,piekna robota,obyscie dalej skalanych zlewali jak tylko sie da:D
Masz rację, z jednej strony. Mnie boli, że twórcy serialu dbając o takie szczegóły jak symbolika, czy ukryte znaczenie scen, czy wypowiedzi postaci, równocześnie upraszczają opowieść, dając ludziom pełen fanserwis, idąc w stronę jedynie komercyjną. To jakby dekorować pokój pięknymi meblami, detalami o dużej wartości, równocześnie zostawiając ohydne, byle jak pomalowane ściany. Może i głupie porównanie, ale ja to tak widzę.
Chciałabym mieć luz przy oglądaniu serialu, jednak z jakiś powodów nie mogę. Nie wiem co jest w Wichrach Zimy, z drugiej strony, przecież to tylko książka i serial, wzbudza emocje, ale to nie są prawdziwi ludzie czy sytuacje. Każdy chce swojej wersji zdarzeń, więc każdy będzie miał pretensje o to czy o tamto.
Chyba brakuje nam dystansu.
"Kij z sensem, grunt że do scenki będzie można później nagrywać na youtubie reakcje zszokowanych psycho-fanów. "
:DDDDD
"i znów badassowa małolata kozaczy przy starych lordach, bo przecież publika to uwielbia."
Dokładnie. A dobra, nie cytuję każdej części składowej Twojej wypowiedzi z którą się zgadzam, bo zgadzam się w 100% ze wszystkim.
Jak miło się czyta, gdy ktoś opisuje coś takim jakim jest, zamiast naiwnych zachwytów :D Na tle innych seriali/filmów "Gra o Tron" jest już kupą, a i tak znaczna większość kinomaniaków dalej upiera się, że mu smakuje i ciągle jest daniem dnia. To trzeba mieć naprawdę małe wymagania.
Myślę, że hype na ten serial się już tak nakręca, że duża część gimbazy ma pewnie mokro w majtkach na samo hasło "jest nowy sezon GoT!" i choćby im pokazali przez godzinę czarny ekran to uznają, że to był jeden z najlepszych odcinków ;) Są też pewnie tacy widzowie, którzy są świadomi tego, że serial obniżył loty, ale starają się mimo wszystko skupiać na jakichś pozytywach. Jeśli ktoś tak potrafi i dzięki temu ma frajdę z oglądania, to spoko. Ale ja osobiście nie uważam, że fuszerkę tfurów powinienem jakoś usprawiedliwiać czy tuszować, bo to do nich należy, żeby mnie "kupili" tym, co mają do zaoferowania. Nie uważam też, że jakieś pojedyncze plusiki mogą osłodzić zjazd po równi pochyłej jaki ten serial zalicza od co najmniej dwóch sezonów. Jest tyle dobrych produkcji, których twórcy zasłużyli z nawiązką na uznanie, jakim się cieszą, że nie mam zamiaru oszczędzać tych dwóch partaczy.
Jak dla mnie ten odcinek wygrała scena w Winterfell, na temat rodów. John mi cholernie zaimponował swoją dojrzałością i mądrością w tej kwestii. "Nie karajmy młodych za błędy starych" - bardzo dobrze powiedziane, zyskał tym ruchem szacunek zebranych. Za to Sansa dalej co jedyne potrafi to wkurzać, gadać głupoty i zachowywać się jak rozkapryszony bachor. Coraz bardziej mam ochotę, by podzieliła los Joffreya.
Mam też wrażenie, że Jaymie w ten czy inny sposób zdradzi Cersei i pójdzie w ślady brata. Jędza straciła już zdrowe zmysły i stała się kolejnym Aegonem.
Odnoszę też inne wrażenie - ten sezon rozstrzygnie walkę o tron, a następny skupi się na walce z Innymi. I po ich pokonaniu ostatecznie się wszystko rozwiąże.