Temat nie ma na celu 'rywalizować' z tematem o dyskusji o odcinku (lub tematach) - to raczej swego rodzaju załącznik.
JEŚLI ktoś ma zamiar skomentować czyjeś wybory/post/rozpocząć ew. dyskusję, niech 'odpowiada' na post danego użytkownika (na FW jest system drzewkowy). Tak to proszę odpowiadać na pytania na post otwierający - łatwiej będzie później zsumować wszystko :) Zsumować, ponieważ na koniec będzie można zrobić podsumowanie sezonu 5 w poszczególnych kategoriach i wszystko to, co zostało wypisane (tak jak w poprzednich latach, ale dysponując odpowiedziami będzie można stworzyć temat z postem otwierającym ze 'statystykami' i np. będzie można zarówno napisać coś od siebie, jak mieć wgląd na ogólne spojrzenie użytkowników forum na dany sezon, co się podobało a co nie i móc się do tego odnieść wg własnego uznania/gustu).
Wszystkie pytania dotyczą TYLKO i wyłącznie odcinka nr 8 w 'oficjalnej dystrybucji'. Dziękuję również stałym bywalcom za sugestie odnośnie ułożonej listy pytań :)))
Jeśli ktokolwiek ma nowe propozycje, zmiany do obecnych pytań, lub jakąkolwiek konstruktywną krytykę - proszę pisać w temacie pod/przed 'pytaniami lub na priv. Z góry dziękuję :)
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.):
- Nielubiana postać:
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek:
- Wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek:
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka:
- Najgorszy cytat z odcinka:
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku):
- Która postać Cię zawiodła:
- Najbardziej emocjonująca scena:
- Scena, podczas której ziewałem/am:
- Najbardziej 'jajcarska' scena odcinka:
- Najbardziej nielogiczna/'WTF' scena:
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka:
- Najgorszy wątek:
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, smierć, itp.):
- Ulubiona para/duet z odcinka:
- Najgorsza para:
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce):
- Najgorsza sekwencja walki/akcji:
- W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka:
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10:
Dodatkowo 2 pytania adresowane do czytelnika sagi (ten sezon jeszcze na to pozwala):
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.):
- Najsłabsze nawiązanie do książki (to samo co wyżej, ale chodzi o ogólnie pojętą zmianę, podam przykład: odcinek finałowy s4, wątek Tyriona po śmierci Oberyna):
Rozumiem ulgę Sandy po takiej wiadomości (chociaż odrobina współczucia dla dla tamtych chłopców by się przydała). Moje główne zastrzeżenia budzi to, że w jednej chwili przestała obrażać Theona i zaczęła się znowu domagać pomocy. To jest żałosne. Najpierw szydzić z kogoś, wiedząc że się nie odgryzie, a chwilę później oczekiwać od niego informacji.
A może to domaganie się pomocy to dla Sansy takie jakby zadośćuczynienie dla Theona? Może w tej jej głupkowatej główce narodziła się myśl, że Fetor jest jej to winny? A szydzić będzie pewnie cały czas xD Co do tych chłopców to może w serialu Sansa jeszcze coś o nich powie. Co do tego domagania się informacji to Theon rozpoczął ten temat :)
Rozumiem, że w katastrofie samolotowej, w której zginęli wszyscy oprócz twoich bliskich twoją pierwszą reakcją byłby płacz nad ofiarami a nie szczęście, że ktoś Ci bliski się wylizał? Jestem przekonany, że taka Sansa żałuje ludzi z Winterfell a jej stosunki z Theonem wcale się nie zmieniły. Cały czas go nienawidzi.
Errr jak ta sytuacja ma się do sytuacji Sansy? Czy mocowałabym się z samolotem złorzecząc mu zabicia mojej rodziny a potem już by mi magicznie przeszło, jakby się okazało, że jednak samolot zabił innych pasażerów? :D
Podobnie myślimy, Sansa myslała, że jest juz sama na swiecie, Jona nie licze jako że jest Czarnym Bratem, a tutaj taka wiadomość, mnie jej reakcja wcale nie dziwi. Ona widziała śmierć własnego ojca, dowiedziała się co zrobili z jej bratem Robem po śmierci, matką, małymi braćmi, myślę że po takich przeżyciach smierć jakichś synów wieśniaka w obliczu wiadomości, która usłyszała nie robi zbytnio wrażenia. Co do Theona i tego co niektórzy wypisują, że go błaga o pomoc zamiast działać, przecież ona nie ma nikogo innego. Całymi dniami siedzi zamknieta w komnacie, noce spędza z Ramsayem, w dzień ma do niej dostęp tylko Theon właśnie, przynosi jej jedzenie, to jest właśnie jej działanie próbuję go przekabacić na swoja stronę. W trakcie spaceru z "ukochanym małżonkiem" też cos zwinęła, mi się jej wątek podoba, może po takiej budującej wiadomości troche odżyje w koncu ;-)
Zgadzam się z Tobą :). Uważam, że pierwsze co zdążyła poczuć to ulga, że bliscy których pochowała, mogli jednak przeżyć. Reszta, to kwestia wtórna, zwłaszcza, że Theon od razu się zmył. Nie sądzę, żeby było jej to kompletnie obojętne, po prostu szok spowodowany wiadomością był większy.
Zwłaszcza, że Sansa od jakiegoś czasu za pewne zakładała, że jest ostatnią z rodu Stark (nawet w tym sezonie była niby o tym mowa, przy stole u Boltonów również Ramsay się nabijał pomimo znajomości prawdy). Nawet gdyby zakładała żyjącą Aryę to braci, wszystkich, już nie było. A tutaj Theon mówi jej, że jej młodsi bracia mogą żyć a zabił chłopców wieśniaków - to, co najważniejsze dla Sansy w tej chwili to z pewnością to, że ktoś z jej rodziny mógł przeżyć a nie to, że ktoś inny za nich zginął.
Ofkors, laska jest tak zaskoczona i zarazem uszczęśliwiona tym info, że na dalszą refleksję brak jej siły i czasu (antenowego ;)). Wprawdzie wyskoczyła niezbyt ładnie do Theona, ale sądzę, że zachowałabym się podobnie wobec gościa, który nie dość, że zdradził moją rodzinę, to jeszcze nakablował na mnie psychopacie. Co nie zmienia faktu, że strasznie mi żal Theona i normalnie aż się we mnie gotuje na myśl co ten sku...syn Ramsay z nim zrobił.
Hehe, i pewnie już nie będzie tegoż czasu antenowego xP
Dokładnie tak :) To samo z Theonem ale napiszę Ci, że gdyby nie Ramsay to Theon nigdy by nie ewoluował. Tak, szkoda człowieka ale Ramsay przyczynił się do tego, że Theon się poniekąd ogarnął. Żeby nie było, też mi żal Theona ale jednak.. xD
Hmm, ja bym tam wolała, żeby się ogarnął w innych okolicznościach. Albo, żeby na koniec Martin pozwolił mu się zemścić na Ramsayu. A jakby mógł to zrobić razem z Jeyne, bądź w serialu z Sansą, byłabym nader ukontentowana :)
Ja to może tak: też mi się marzy zemsta na swoim oprawcy, też :D Ale wątpię, że Martin pójdzie tą drogą. Stawiałbym jednak na heroiczną śmierć Theona gdzieś na koniec, choćby w obronie Starkówny lub kogoś tego typu za 'odkupienie win'. Też oklepane ale daje możliwość mocnego wyeksploatowania tej złożonej postaci. A kiedyś, jeszcze po przeczytaniu sagi pomyślałem, że Theon mógłby jednak być tym królem/lordem Pyke jeszcze raz ze względu na tą historyjkę Ashy o 'zaginionym', która idealnie wpasowała by się w zaginionego Theona w sadze tj. powrócił by syn marnotrawny i wiec nieważny. Dziedzic? Wyobrażałem sobie, że Asha zadbałaby o dziedzica z rodu Greyjoy dla Theona, aby ród pozostał w rodzinie. Ehh, ta wyobraźnia mnie poniosła :D
W serialu pokazano że ludzie z północy są lojalni tylko starkom, i to nie miało nic wspólnego z tym czy ktoś jest obojętny czy nie na krzywdy innych ludzi. Ponieważ ludzie z północy mają gdzieś krzywdy ludzi z innych rejonów sagi martina, daleko szukać nie trzeba, choćby nocna straż i dzicy.
Akurat w serialu Robb trochę przeżywał, że wysłał tych ludzi na śmierć. Później tłumaczono mu, że było to koniecznie. Co do Cat to matczyna głupota, którą w serialu widzieliśmy już nie raz. Co do Sansy to chyba każdy na jej miejscu poczułby ulgę xD
Życia im to nie zwróci. Poza tym chodzi o sam fakt, że Robb wypowiedział wojnę Lannisterom, bo uwięzili jego ojca za zdradę i 2000 ludzi oddało za to życie, nawet nie w równej, honorowej walce, Robb po prostu wysłał ich na rzeź.
Nie tłumacz łamania prawa matczyną głupotą, Catelyn naraziła wielu ludzi na śmierć i niebezpieczeństwo, a wystarczyło zorganizować legalny proces, wynik byłby ten sam, a przy okazji obyłoby się bez wojny. I gdyby Ned nie zignorował rozkazu króla tylko zrobiłby to co powinien zrobić namiestnik.
Sansa nie wie czy jej bracia żyją, wie że Theon ich nie zabił, ale nie zmienia to faktu, że zdobył Winterfell i zamordował dwóch chłopców paląc ich ciała, wmawiając całemu światu, że to Bran i Rickon.
Poza tym chodzi o konkretną scenę i konkretną reakcję Sansy.
Tak mniej więcej to wyglądało:
Sansa: Dlaczego Bran i Rickon nie żyją, a ty masz nadal oddychać?
Theon: To nie byli Bran i Rickon.
Sansa: Nie? To spoko, możesz żyć tylko pomóż mi uciec i ich odnaleźć.
"Poza tym chodzi o sam fakt, że Robb wypowiedział wojnę Lannisterom, bo uwięzili jego ojca za zdradę i 2000 ludzi oddało za to życie, nawet nie w równej, honorowej walce, Robb po prostu wysłał ich na rzeź."
- Każdy kto rozpoczyna wojnę wysyła ludzi na śmierć, bardziej pewną lub mniej. Co do tego, że te 2 tysiące ludzi zostało wysłane na śmierć to się zgodzę, ale był to element strategii czyli coś co zdarzało się w każdej wojnie na świecie. W każdej bitwie mamy do czynienia z pierwszą linią, która stanowi mięso armatnie, nikt wtedy nie rozwodzi się nad losem tych ludzi. Zresztą mniejsza o to ;) Takich sytuacji mieliśmy dużo nawet w Westeros. A rebelia Roberta? Stannis czekał bardzo długo na pomoc od brata, także można powiedzieć, że postawił na nim krzyżyk. Chodziło tylko o jak najdłuższe utrzymanie zamku.
"Nie tłumacz łamania prawa matczyną głupotą"
Nie tłumaczę. Po prostu w serialu z matek robią nic nie myślące kobiety, które nie liczą się z nikim. Cat, Cersei czy nawet Danka czy ta dzika z ostatniego odcinka.
Wracając do Sansy to każdemu na jej miejscu opadłaby gęba. Wiadomo, że nie wiedziała czy bracia żyją, ale wciąż mogła żywić nadzieję, że tak jest. Wcześniej była tylko przekonana, że nie żyją. Przecież to wiadomość, która wywróciła jej życie do góry nogami a ona od razu miała rzucić w płacz za dziećmi farmera? Jestem pewien, że Sansie nie był obojętny los Winterfell i ludzi z Północy. Po prostu ją zabetonowało, później może zobaczymy czy będzie miała pretensje do Theona za zdradę Robba i zdobycie Winterfell.
Nie róbmy z niej takiej bad girl. Bardziej należy jej się rózga za czas w Królewskiej Przystani.
W książce Bolton poradził sobie z siłami Tywina i odwrócił uwagę, w serialu Robb posłał ludzi na rzeź i chodzi mi jedynie o to, że był egoistą, nie obchodziło go, że ci ludzie też mają swoje rodziny, umarli za błędy Neda, żeby Robb mógł schwytać Jaimego, którego później Catelyn wypuściła więc tak naprawdę 2000 ludzi niepotrzebnie oddało życie. Gdyby Tywin posłał swoich ludzi na śmierć to byłby kolejny argument, żeby nazwać go potworem, ale jak robi to Stark to nie ma problemu, strategia wojenna, przecież Starkowie mogą wszystko, łamać prawo, łamać przysięgi, ignorować rozkazy króla.
Co do Sansy chodzi o jej zachowanie względem Theona.
"Robb posłał ludzi na rzeź i chodzi mi jedynie o to, że był egoistą, nie obchodziło go, że ci ludzie też mają swoje rodziny, umarli za błędy Neda, żeby Robb mógł schwytać Jaimego, którego później Catelyn wypuściła więc tak naprawdę 2000 ludzi niepotrzebnie oddało życie."
Jeśli dobrze pamiętam to Robb wyrzucał sobie, że jego, którzy byli mężami, ojcami czy braćmi poszli na śmierć a ktoś mu powiedział, że będą śpiewać o nich pieśni. Później Robb odpowiedział, że oni nie usłyszą tych pieśni. Te 2 tyś zginęło wiernym Robbowi za jego sprawę, Cat pokpiła bardziej ich śmierć wypuszczając Jaimie'a. Jakby nie patrzeć był w serialu był to element strategii, który mógł zapobiec śmierci innym ludziom z armii Starka.
"Gdyby Tywin posłał swoich ludzi na śmierć to byłby kolejny argument, żeby nazwać go potworem"
Nie to nie byłby argument ;)
"ale jak robi to Stark to nie ma problemu, strategia wojenna, przecież Starkowie mogą wszystko, łamać prawo, łamać przysięgi, ignorować rozkazy króla. "
Jest problem, ale Starkowie nie byli jedyni w takich działaniach i nie mogą robić wszystkiego. Nie trzeba udowadniać, że Wilczki nie byli idealni. Mieli swoje za skórą, nawet bardziej niż inne rody, ale często takie uświadamianie fanbojów Starków ma trochę odwrotny efekt. Ten wpis absolutnie nie pije do Ciebie, ale często widzę na forum walkę dwóch obozów, w których ci, którzy wstawią się za Wilkami są nazywania krótkowzrocznymi a ci, którzy próbują wytknąć im błędy są nazwani hejterami. Nie da się tak po środku? Np. jeśli chodzi o tę drugą grupę to chęć udowodnienia wad Starków zakłada klapki na oczy na poczynania innych bohaterów. Mam wrażenie, że wszystko się wyrównało i teraz nie mamy tylko postów w stylu Ramsey jest zły tylko coraz więcej jest odpowiedzi w stylu: a Robb był lepszy? Chyba nie trzeba już tak odpowiadać. Myślę, że ci, którzy obejrzeli/przeczytali troszkę więcej sami zdają sobie z tego sprawę. Na forum zaobserwowałem, że nie ma już tylu znienawidzonych bohaterów, a jeśli ktoś jest nielubiany to na prawdę musiał na to konkretnie zasłużyć. Sama jesteś przykładem, że ludzie bronią np. Freyów :) Także jeśli ktoś krytykuje np. Robba to odpowiedzią nie powinny być wrzutki na Tywina i odwrotnie. Starkowie stali się takim zapalnikiem do bomby i jeśli na tym zależało Martinowi to mu się udało xD Każde dobre/złe słowo na temat tego rodu wywołuje emocje.
"Co do Sansy chodzi o jej zachowanie względem Theona."
Jeśli tak to mam wrażenie, że w tej sprawie jeszcze nie wszystko zostało powiedziane. Sansa na pewno cały czas nienawidzi Theona i potrzebny jest jej tylko do wyrwania się od Ramseya i chyba nie robi tutaj różnicy czy zabici zostali chłopcy farmera czy Bran i Rickon.
Postaw się na miejscu żołnierza Starków, który ma własną rodzinę, i chce ją chronić, bo nadchodzi zima, ale musi wyruszyć na wojnę, bo Ned nie poradził sobie w stolicy i teraz jego król wysyła go na śmierć. Czemu życie zwykłego żołnierza jest mniej ważne, niż lorda Winterfell, namiestnika króla? Nie mów, że serialowy Robb nie był egoistą, jeszcze w drugim sezonie była taka scena pomiędzy nim i Catelyn, gdzie Robb powiedział "Lannisterowie oddadzą nam moje siostry i wrócimy do domu. Na zawsze". Naprawdę oddałbyś życie, żeby Robb mógł wrócić do domu? Po to ci wszyscy ludzie poszli na rzeź? Robbowi nie zależało na niepodległości, to lordowie Północy tego chcieli, być może po to, żeby walczyć i umierać za coś większego. Nie tylko żeby Robb mógł pomścić śmierć ojca.
Tutaj jeszcze dodam jak Robb traktował Edmura, jak zmusił go, żeby zapłacił za jego błędy, a nawet Catelyn, gdy powiedział jej, że matka nie ma prawa mówić mu co ma robić, gdy sprzeciwiła się złamaniu przysięgi.
Martin po prostu zaczął opowieść z perspektywy Starków i ludzie ich polubili, nie zastanawiając się nad tym, ile błędów popełnili i ile krzywdy ich decyzje i działania przyniosły. Przecież ile osób twierdzi, że Jaime się zmienił od pierwszej części? Wiele, a tak naprawdę po prostu doszła jego perspektywa, bo dostał POV dopiero w trzeciej części i scena, gdzie tłumaczy Brienne, dlaczego zabił Aerysa ma właśnie pokazać jak tacy ludzie jak Ned niesprawiedliwie go oceniali, a nie że Jaime przebywając z Brienne się zmienił. Bo Aerysa zabił zanim zepchnął Brana z wieży, a nawet po tej przemianie uprawiał seks przy zwłokach własnego syna w sepcie, z własną siostrą. Postacie napisane przez Martina są bardzo złożone, a ludzie nadal patrzą w kategoriach czarny-biały.
Szczególnie na zagranicznych stronach to widać, gdzie Theon teraz dosłownie powinien paść przed Sansą i błagać ją o wybaczenie, bo ludzie nie do końca ogarniają, dlaczego zdecydował się zdradzić Robba, dlaczego wybrał własną rodzinę, a nie ludzi, którzy trzymali go jako zakładnika i ścięliby mu głowę, gdyby Balon ponownie się zbuntował. Theon całe życie czuł niewidzialną pętlę na szyi i kiedy wrócił do domu wreszcie poczuł się wolny, ale i tak wszyscy mówią o "odkupieniu win" jakby lojalność wobec Starków była najważniejsza. Tak samo źle życzą Littlefingerowi, Boltonom, Freyom, Lannisterom itd. każdemu kto w jakikolwiek sposób im zaszkodził, nawet jeśli mieli powody, bo Starkowie sami sobie ten grób kopali. Dlatego może się wydawać, że szczerze nienawidzę tego rodu, ale raczej po prostu irytują mnie Starkowi fanboje, szczególnie na zagranicznych stronach ;)
Zobaczymy jak będzie traktowała Theona w następnych odcinkach, na razie uważam, że Sansa znalazła sobie ofiarę, której w każdym odcinku wytyka zdradę, jakby sama nie zdradziła rodziny wtedy, gdy najbardziej jej potrzebowali. I jak mówię zapytała go dlaczego Theon zasłużył, by żyć jak jej bracia są martwi, ale jak już się dowiedziała, że to zwykli wieśniacy to wszystko spoko, tylko niech pomoże uciec, mimo że sama przyjechała do Winterfell. W dodatku nic nie zrozumiała z tego co Theon jej powiedział, nie dlatego nakablował Ramsayowi o ucieczce, żeby się nie narażać, nie myślał o sobie jak Sansa cały czas tylko o tym co mogłoby ją spotkać, gdyby Bękart się dowiedział. Ale jedyne na co Sansę było stać to "ja zrobiłabym ci to samo".
"W dodatku nic nie zrozumiała z tego co Theon jej powiedział, nie dlatego nakablował Ramsayowi o ucieczce, żeby się nie narażać, nie myślał o sobie jak Sansa cały czas tylko o tym co mogłoby ją spotkać, gdyby Bękart się dowiedział. Ale jedyne na co Sansę było stać to "ja zrobiłabym ci to samo"."
jeden z kilku wątów, jakie mam do Sansy, ale ludzie uczepili się jak rzep psiego ogona tych chłopców :D A mnie chodzi o całokształt tej sceny, wszystko, począwszy od pierwszego wysyczanego słowa, skończywszy na rozdziawionej gębusi Sansy.
Dokładnie, mi też chodzi o konkretną scenę i konkretne zachowanie Sansy wobec Theona, a nie o to jak człowiek reaguje na wiadomość, że jego bracia uważani za zamordowanych jednak żyją :)
(Przy czym nawet nie wiadomo czy żyją, jedyne co Sansa wie, to że Theon ich nie zamordował.)
Ja nie bardzo rozumiem co w jej zachowaniu jest aż takie dziwne? Theon jest jedną z nielicznych osób, która może wiedzieć coś o Branie i Rickonie także wcześniejsze zachowanie Sansy wobec Fetora nie powinno mieć dla niej znaczenia. Tutaj trzeba zapomnieć o honorze i o tym, że to tak nie wypada najpierw gnębić a później prosić tylko robić wszystko co się da żeby uwolnić się od szalonego męża i uratować braci. Nawet jeśli trzeba będzie brzydko mówiąc włazić w dupę Theonowi. Jeśli takie jest rozumowanie Sansy to dla mnie ok, przekonamy się później. Bo po tej, krótkiej scenie nie można za wiele powiedzieć.
Ogólnie to nie wierzę, że bronię Sansuni. Nie przepadam za nią zbytnio, jest mi obojętna i nie bardzo mi jej szkoda :)
Ale ona sama przybyła do Winterfell i jej zadaniem nie było gnębienie Theona, czy ucieczka tylko pomszczenie rodziny/owinięcie sobie Ramsaya wokół palca. A Sansa zamiast stać się bardziej taka jak Margaery czy nawet Myranda, którą bękart chciał wręcz poślubić, gdyby nie został Boltonem zaczęła torturować psychicznie człowieka, który i tak jest już złamany. To Ramsayowi miała wchodzić w dupę, a najlepiej obrócić go przeciwko ojcu wykorzystując jego kompleks bękarta. Sansa sobie przy stole mówi "to jest mój dom, wy jesteście obcy", później do Ramsaya "jesteś bękartem", sama sobie szkodzi, jest ofiarą i jedyne co jej zostało to wyładowanie swoich emocji na Theonie, który boi się jej spojrzeć w oczy. Ona nie miała uciekać tylko zacząć myśleć. Co jej to da, że nazwie Theona zdrajcą? Sama też zdradziła Neda i Aryę i miała o wiele gorsze powody, bo chciała zostać żoną Joffreya. Theon już wtedy gdy podejmował decyzję o zdradzie Robba miał w głowie jakieś refleksje poza "chcem być królową". Dla niego Starkowie trzymali go jako zakładnika, jego własny ojciec go nie szanował, bo jak kruk przyszedł z listem od Robba, jego prawdziwi bracia zostali zamordowani, gdy Starkowie postanowili stłumić bunt jego ojca, Starkowie nigdy nie traktowali go jak rodzinę, Ned wiedział, że pewnego dnia może zostać zmuszony go ściąć, tylko Robb był jego przyjacielem, ale nie traktował go jak brata, nawet nie podziękował mu, gdy Theon uratował Branowi życie. Więc ja uważam, że Theon nie musi pomagać Sansie, nie ma wobec niej żadnego długu. Wiem, że trochę nie na temat piszę, ale jak już bronisz Sansy... ;) Co do zachowania w tej scenie po prostu nie podoba mi się, że po tym jak traktuje Theona oczekiwała od niego pomocy, i gdy Theon wytłumaczył jej dlaczego poszedł do Ramsaya nic nie zrozumiała, chociaż widzi, że Theon ma wyprany mózg i dla niego od Boltona nie ma ucieczki i w swoim umyśle uratował Sansę przed tym co jego spotkało.
"Ale ona sama przybyła do Winterfell i jej zadaniem nie było gnębienie Theona, czy ucieczka tylko pomszczenie rodziny/owinięcie sobie Ramsaya wokół palca."
Sprawy wymknęły się trochę spod kontroli xD Jakby nie patrzeć Theon zdobył jej Winterfell więc można to podpiąć pod pomszczenie. Chociaż to na pewno był priorytet Littlefingera. Zgoda.
"A Sansa zamiast stać się bardziej taka jak Margaery czy nawet Myranda"
Właśnie Sansa w ogóle nie nadaję się na taką bad girl albo knującą kusicielkę. Dlatego ten wątek jest dla mnie niezrozumiały. Trochę się wyrabia, ale powoli. Mimo wszystko swoją "siłę" pokazuje wobec słabego Theona. Posypała się w tym Winterfell, jest trochę jak dziecko we mgle.
"po tym jak traktuje Theona oczekiwała od niego pomocy"
Może uroiło jej się, że po tym jak Theon zdradził Robba i zdobył Winterfell to jest jej coś winien i powinien jej pomóc :)
Zemsta na Theonie nic jej nie da. Tak, sprawy wymknęly się spod kontroli, bo Sansie wydawało się, że Boltonów tak łatwo ograć, ale się przeliczyła. Dla mnie ten wątek nie jest niezrozumiały, bardziej kupuję Sansę-ofiarę, niż jakby miała teraz z zimną krwią mordować czy nagle z głupiutkiej dziewczynki się stać Wielkim Graczem, bo spędziła trochę czasu z Littlefingerem. Ale też stała się przy tym bardziej irytująca. Winterfell w ogóle nie pomogło w rozwoju tej postaci, chyba jedynie nauczyła się, że świat jest brutalny, ale w sumie dobrze. Przecież nie wszystkie postacie musza grać w Grę o tron, nie wszystkie muszą być mądre.
Też kupuję Sansę-ofiarę tylko co do daje Dedekom, że ona będzie tą ofiarą w Winterfell to nie bardzo ogarniam. Chyba tylko to, że upchną ją jakąś w serialu bo w książce kisi się w Orlim Gnieździe.
Chodziło im ponoć o to, że podobały im się rozdziały Fetora, ale nie chcieli wprowadzać Jeyne Poole, bo widzom nie bardzo zależałoby na jej losie (tutaj się z nimi nie zgadzam, fałszywa Arya miałaby więcej sensu, a nie ma nic gorszego niż stronniczy widz - wystarczy zobaczyć reakcje ludzi po nocy poślubnej Sansy z Ramsayem). Stąd Sansa w Winterfell. Widocznie twórcy nie przepadają za nią, bo całkowicie zniszczyli postać. Teraz nawet jak uda jej się coś osiągnąć, to i tak będzie miała traumatyczne wspomnienia jak traktował ją Ramsay każdej nocy.
Aha, no to powinni zrobić coś, żeby widz się zainteresował postacią Jayne. Urozmaicić, wzbogacić tę postać i byłoby bliżej książki czyli w tym przypadku lepiej. Elementem spójnym mogłaby być postać fałszywej Aryi, ale niekoniecznie jest zachowanie czy charakter. Przecież po tej dzikiej z ostatniego odcinka widać jak widzowie szybko przekonują się do nowych bohaterów :)
Ten balast Sansie faktycznie będzie niepotrzebny. Niestety co robić, może wymyślą jeszcze coś ciekawszego. Chociaż kolejne poniżanie Sansy mnie nie rajcuje a robienie z niej jakiegoś ważniejszego gracza tym bardziej. Także pozycja w jakiej znajduje się w książce jest idealna dla takiej jałowej postaci jak Starkówna.
Dobry przykład z tą dziką, już po jednym odcinku zyskała wielu fanów. Poza tym im więcej postaci tym lepiej. Ja w książce bardziej lubię te dalszo-planowe postacie, niż takie jak Daenerys, Jon i Tyrion. Poza tym z Brana zrezygnowali więc Sansa też nie musiała być w każdym odcinku, wystarczyłoby kilka dobrych scen z LF. Już nie mówię o tym, że Theon też by na tym zyskał, bo wielu osobom podobają się ich wspólne sceny, moim zdaniem Theon nigdy nie powinien jej spotkać.
Mi też jej los jest dość obojętny, ale najbardziej przeszkadzałoby mi zrobienie z Boltonów idiotów, dlatego wolę kierunek, w którym to poszło czyli Sansa-ofiara cały dzień zamknięta w pokoju, która przejęła wątek Jeyne, a nie tak jak ludzie spekulowali Manderlyego czy Lady Stoneheart ;)
W książce Jane nie była taka anonimowa, była przyjaciółką Sansy z czasów sprzed Królewskiej Przystani. Podejrzewam, że zamienili postać fałszywej Arii w Sansę, właśnie z tego powodu, że jej wątek bardzo im się podobał, a materiał książkowy Sansy wyczerpał się, musieli cos dla niej wymyśleć inaczej siedziała by na pupie w Orlim Gnieździe z tym swoim rozwydżonym kuzynkiem... Trochę szkoda, ale zmiana nie jest z tych najgorszych.
Taki był plan Litefingera, że Stanis ja wyzwoli z okowów Boltonów i z wdzieczności, że Ned chciał go na króla mianuje ja namiestniczka północy. LF obiecał jej, że powróci do niej, więc w jego zamysle pewnie chciał ja potem dla siebie. Nie pamiętam jak to było w książce ani w serialu ciekawi mnie czy LF wie, że braciszkowie Sansy żyją?
W serialu o braciach wie tylko Theon i teraz Sansa. No i wiadomo, że Meera Reed i Osha i Hodor xD, ale są daleko od Winterfell.
Boltonowie jeszcze wiedzą, Theon wygadał się najpierw Ramsayowi a potem powtórzył 2gi raz w scenie gdy golił Ramsaya przy jego ojczulku, powiedział też, że udali sie na północ, nawet Boltonowie wysłali jakichś ludzi, żeby ich wytropili, bo wydedukowali, że idą do Jona. Na razie bez skutku, ale nie wiadomo co scenarzystom wpadnie do głowy zrobic z postacią Rikona Starka, bo o Brana jestem spokojna. Theon nie powiedział Sansie, że poszli na północ, raczej nie wiedzą, że się rozdzielili, chyba....
A to albo mi umknęło albo zapomniałem, że Boltonowie wiedzą :)
Ciekawe czy Sansa poleci zaraz do Littlefingera z newsami o braciach? Może będzie prosić go o jakąś pomoc w odnalezieniu rodzeństwa? Ciekawe jak taką informację wykorzystał by Bealish.
Co do Rickona to Sansa jest takim Rickonem i Jayne Poole w jednym. W książce Stannis potrzebował prawdziwego Starka i posłał Davosa po Rickona a tutaj mamy już Sansę na miejscu... Chyba, że Stannis zdobędzie Winterfell a Sansa wcześniej ucieknie. Chociaż nie chce mi się wierzyć, że twórcy będą chcieli skorzystać z postaci Rickona w kolejnych sezonach.
Ja juz dawno czytałam książki, pierwsze 4 jeszcze przed ekranizacją, ostatnia chyba nawet w oryginale, mało co pamietam już, zaczęłam od nowa ale ugrzęzłam w połowie pierwszego tomu, za bardzo wtórne to jest i podobne do serialu... staram się czytać wyrywkowo, z tego co pamiętam to watek Rickona był jakby w zawieszeniu, skąd Stanis wiedział gdzie go szukać? tego już całkiem nie pamiętam... Muszę od nowa wszystko przeczytatać.
Wiem i to on powinien dziedziczyć po Branie(wiadomo, że Bran nie będzie lordem Winterfell) ale obawiam się, że w serialu jego wątek będzie cały czas w "zawieszeniu". Dedeki w trakcie wojny Stannisa z Boltonem pewnie nawet o nim nie wspomną. No chyba, że Sansa bądź Theon trafią jakoś do Stannisa i się wygadają.
Mimo wszystko wydaje mi się, że nie prędko ujrzymy/usłyszymy o Rickonie w serialu.
Możliwe. Ogólnie ciężko coś dywagować, skoro dedeki mają tak luźne podejście co do tego, żeby trzymało się kupy, ale nawet naginają rzeczywistość, żeby im bardziej pasowało, jak to zrobili ze stanem cywilnym Sansy i możliwościami reseachowymi Petyra ;) W każdym razie ja jestem zdania, że jeżeli Stannis dowiedziałby się o Rickonie to nie posadziłby Sansy na fotelu lady WInterfell, no może jako regentkę, ale i tak poszukiwałby prawdziwego dziedzica.
No ale jednak piszesz o tej 'rozdziawionej gębusi Sansy' czyli chłopcy też się nie podobali xd
ILN to samo, żeby nie było - nikt z Was nie zaakcentował że nie chodzi Wam o chłopaków wieśniaka. Ale nagle okazuje się, że jednak Wam to pasuje? :D
No ale... he? :D Nie wiem dokładnie o co ci chodzi :) mi chodzi o tę ostatnią scenę, kiedy Sansa napiera o swoich braciach, Fetor daje dyla i ta zostaje taka oooo
Nie odpowiadam za ILN, ale w moim oryginalnym poście napisałam wyraźnie, co mi się nie podoba u Sansy i JEDNĄ z tych rzeczy było to, że jej rura mięknie WOBEC Theona, że jednak nie zabił jej braci. Szok - ok, całkowicie rozumiem, ale ona zmienia się, wręcz rozluźnia, nawet w momencie, kiedy ten mówi, że zabiłem i spaliłem jakichś wieśniaków, Sansa kontynuuje patrzenie w Theona jak w święty obrazek. Pisałam o tym już kilkakrotnie, już mi się nie chce powtarzać :P
Wybacz Mati, ale mnie się to nie podoba i tyle :) Wkurza mnie ta sycząca, warcząca, miotająca obelgami i groźbami seksualna niewolnica, nie mająca NIC, dosłownie NIC wspólnego z moją Sansą z KL. I w dupie mam, czy się potem ogarnie, czy rozpieprzy cały zamek i pozawiesza Boltonów na smrekach - ja ją zawsze będę pamiętała w tym wydaniu, będę pamiętała, jak się dała zeszmacić, wyruchać, jak błagała o pomoc, i wszystko to, żeby wywiązać się z planu "zemsty".
No co zrobić, Sansa może nawet zasiąść na tronie, ale mleko się już rozlało :)
Niech Ci będzie, nie będę kontynuował tematu, ostatnim zdaniem podsumowałaś wszystko :) (chociaż nie, w temacie podsumowującym sezon wrócimy do tej rozmowy, albo ja przynajmniej zahaczę xP)
Fajnie że czujemy, kiedy skończyć prowadzącą donikąd dyskusję, dzięki temu mamy lajcik :)
Mati, ja ci powiem, że w wątku Sansy w tym momencie spodziewam się dosłownie wszystkiego, każde rozwiązanie w tym momencie wchodzi w grę, łącznie ze śmiercią Sansy (czy się zdziwię? nie). Więc jasne, wróćmy do tej rozmowy po skończeniu sezonu - kiedy i tak przyjdzie czas na podsumowania :)
Niestety nie dam rady wymazać tego, co się stało. Gdyby Sansa była do tego wszystko zmuszona, gdyby była jak Danuta, albo jak sama Sansa z KL, przymuszana do różnych rzeczy - wtedy inaczej traktowałabym jej sytuację. Ale to jest podobno zemsta, podobno Gracza.
Ned, Cat i Robb pewnie się w grobach przewracają.
Wiesz, może się też okazać, że to WSZYSTKO jest częścią planu i Sansa udaje. Czy bym się zdziwiła? Nie.
:D
"Wiesz, może się też okazać, że to WSZYSTKO jest częścią planu i Sansa udaje. Czy bym się zdziwiła? Nie.
:D"
O mój Rulorze :D haha :D
"Postaw się na miejscu żołnierza Starków, który ma własną rodzinę, i chce ją chronić, bo nadchodzi zima, ale musi wyruszyć na wojnę, bo Ned nie poradził sobie w stolicy i teraz jego król wysyła go na śmierć. Czemu życie zwykłego żołnierza jest mniej ważne, niż lorda Winterfell, namiestnika króla?"
Jest tak samo ważne, ale to normalna rzecz kiedy przysięga się wierność jakiemuś lordowi czy królowi. Dlaczego żołnierze Targeryenów musieli ginąć za Szalonego Króla, który postradał zmysły i to również dzięki niemu wybuchła wojna? Dlaczego musieli walczyć za jego syna, który pojmał sobie jakąś córkę lorda? Tak już jest, że rycerz jest zwykłym pionkiem i jest zabawką lorda i nie ważne czy jest to Robb, Tywin czy Stannis.
"Nie mów, że serialowy Robb nie był egoistą, jeszcze w drugim sezonie była taka scena pomiędzy nim i Catelyn, gdzie Robb powiedział "Lannisterowie oddadzą nam moje siostry i wrócimy do domu. Na zawsze". Naprawdę oddałbyś życie, żeby Robb mógł wrócić do domu? Po to ci wszyscy ludzie poszli na rzeź?"
Był egoistom, ale jego zachowanie jest analogiczne dla zachowania innych lordów. Więc jeśli chodzi o Robba to nie było to nic nadzwyczajnego. Ludzie Rhegara zginęli za to, że spodobała mu sie Lyanna i nie ważne, że był księciem. Ludzie Stannisa ginęli za to, że zachciało mu się zdobywać tron, podobnie ludzie Renly'ego o ile w ogóle walczyli xD Ludzie Balona osieracali dzieci i odchodzili od żon tylko dlatego, że Balonowi zachciało się kawałka Północy.
" Naprawdę oddałbyś życie, żeby Robb mógł wrócić do domu?"
Nie chciałbym, ale bym musiał. Dlatego wojny są strasznie niesprawiedliwe. Gdybym Robb był moim lordem to musiałbym za niego walczyć i nie ważne czy chciałby pomścić Neda czy poszedłby sobie na wojnę żeby wyrwać kawałek ziemi.
"Martin po prostu zaczął opowieść z perspektywy Starków i ludzie ich polubili, nie zastanawiając się nad tym, ile błędów popełnili i ile krzywdy ich decyzje i działania przyniosły."
Otóż to :) Chodziło mi po prostu o to, że za wielu jest zapatrzonych w Starków i przeciwnie, wielu wytyka im tylko błędy nie zagłębiając się w przyczyny ich działania albo nie potrafiąc chociaż spróbować zrozumieć. Nie powiemy chyba, że Starkowie robili tylko złe albo dobre rzeczy? Twój tekst o czarnym i białym idealnie pokazuje, że Starków jak i wszystkich innych powinniśmy traktować podobnie :)
Co do Sansy i Theona to praktycznie się zgadzam. Tego, że gnębiła Fetora nie neguję, ale może po wyznaniu Theona ich relację się zmienią. Powinno być to w miarę naturalne bo w końcu Theon zmazał wielką skazę, ale i tak Sansa nie powinna mu zapomnieć zdobycie Winterfell(piszę o tym z punktu widzenia Sansy, dla niej nie liczy się dlaczego Theon zdradził i jeśli chce być konsekwentna powinna mu to pamiętać). Mimo wszystko tak jak pisałem wcześniej jeśli myśli o braciach to pewnie okaże się hipokrytką i zapomni o tym jak wcześniej go traktowała, co w jakimś stopniu potrafię zrozumieć.
Tak, zgadzam się, że na wojnie żołnierze to pionki, ale też jest różnica jak armia składa się z najemników, ze zwykłych żołnierzy, czy tak jak w przypadku Robba, najbardziej lojalnych i oddanych Starkom ludzi. Robb może zdawał sobie sprawę, że wysłał 2000 ludzi na śmierć, ale życia im to nie zwróci, a Catelyn wręcz zakpiła z ich śmierci. Dowódca raczej powinien zabijać wrogów, a nie swoim ludziom urządzać rzeź. Dlatego książkowe rozwiązanie czyli przekazanie dowództwa Boltonowi (też jedna z głupszych decyzji Robba :P) uważam za lepsze, niż tak jak to pokazali w serialu, gdzie Robb wysłał ich w pułapkę.
Przecież nie twierdzę, że Sansa jest najbardziej egoistyczną osobą w całej sadze, albo że Starkowie to najczarniejsze charaktery :P Sansa przecież uratowała życie błaznowi, narażając się Joffreyowi, gdy jeszcze jej postać szła zgodnie z książką :) Starków uważam bardziej za głupich niż złych.
Właśnie w serialu strasznie dziwnie to zrobili, ale trochę rozumiem o co mniej więcej mogło chodzić Robbowi/twórcą.
Jeśli pogrzebiemy w historii to takie wpadania w pułapkę, akcje zaczepne mniejszą ilością wojska były normalną sprawą. Dowódcy AK też wysyłali powstańców na znacznie liczebniejsze siły niemieckie a przecież oni też byli oddani. Może to nie idealny przykład i nie jest to to samo, ale chciałem pokazać o co mi mniej więcej chodzi.
Jeśli taka akcja wypełniłaby założenia to Robb mógł uzyskać przewagę/wygrać/coś zyskać co mogłoby ocalić wiele istnień. Takie przechwycenie Jeimie'a mogło np. doprowadzić do pokoju pomiędzy Tywinem a Robbem i oszczędzeniem wielu istnień :)
Jeśli wszyscy byli tak wierni Starkom to raczej Robb nie miał z czego wybierać xD No chyba, że w serialu były to jakieś mniej lojalne wojska, nie pamiętam :)
Dlatego tę całą akcję uważam, za niepotrzebną w serialu. No, ale skoro już tak wymyślili to niech tak będzie. Powiedzmy, że miało to pomóc wygrać Robbowi.
"Przecież nie twierdzę, że Sansa jest najbardziej egoistyczną osobą w całej sadze, albo że Starkowie to najczarniejsze charaktery :P Sansa przecież uratowała życie błaznowi, narażając się Joffreyowi, gdy jeszcze jej postać szła zgodnie z książką :) Starków uważam bardziej za głupich niż złych."
Tego nie napisałem :P Zamiast słowa głipi użyłbym słowa naiwni :)
No ok, ale ta akcja była okrutna ze strony Robba, nie różni się bardzo od metod Tywina, może poza tym że Tywin miał gdzieś ludzi w Dorzeczu, na których nasłał Gregora, Lorcha i Krwawych komediantów, a Robb życie swoich własnych ludzi. Pewnie, że zyskał na tym bardzo wiele, pojmał samego Królobójcę i gdyby nie Catelyn życie Jaimego nadal byłoby w rękach Robba, nadal trwałaby wojna i nie byłoby Krwawych godów.
Czasami właśnie takie okrutne rzeczy przesądzają o wynikach wojen, przykład Tywina i krwawych godów.
Bardziej bym tutaj skupiał uwagę na tym czy taki osobnik będzie pamiętał swoich ludzi, chociaż trochę ich żałował, rozumiał, że musieli poświęcić życie dla sprawy i dla innych. Jeśli dla dla kogoś to tylko element gry to kiepsko. Czasami tak się dzieje.