Odcinek niezły. I tyle.
Plusy:
+ cycki Danuty
+ ponowne spotkanie Starków
+ Różowy List
+ Pyke
+ Winterfell
Minusy:
- Meereen
- historia WW (został fanatykiem, bo kac?) Serio, ku*wa?!
Plus/minus:
* KP
Oceniam na 7,5/10
A co wy sądzicie?
Ja też nie rozumiem hejtu na ten odcinek i ten sezon. Nie jest przecież tak źle. Chociaż, może to kwestia obniżonych oczekiwań? ;) Ogólnie zauważyłam tendencję: są rozmowy, budowanie podstaw pod przyszłe wątki - o panie, jakie nudy, dajcie akcję, cokolwiek! Jest akcja - o jak źle, Jon i Sansa nie porozmawiali o swoich przeżyciach! ;) Nie darzę tego serialu jakąś wielką miłością, ale czepianie się każdej pojedynczej sceny i płakanie, jakim to GoT jest rozczarowaniem, jest przesadą. Mnie się wydaje, że serial aż tak się nie zmienił, po prostu kiedyś było mniej wątków więc ew. dziury fabularne były mniej widoczne i ze wszystkiego dało się łatwiej wybrnąć. Książka też nie jest aż tak genialna, coraz bardziej przypomina telenowelę - gdyby po kolei analizować każdy rozdział, można by się przyczepić do mnóstwa rzeczy.
Nie zgodzę się z Tobą w dwóch kwestiach. Spalenie khalów było cokolwiek naciągane. Zdziwiłam się już, że pozwolili jej tak dumnie i szumnie gadać, wedle dothrackiej mody powinna raczej oberwać nahajem po białych plecach. No i samo podpalenie - ja wiem, że to z drewna było, ale żeby aż tak szybko się zhajcowało? Pomyślałam nawet, że Jorah i Daario zdołali polać schody jakimś olejem albo czym, tak szybko się to zajęło. No i umówmy się - khalowie to kozaki, a nie pierwsze lepsze leszcze, za łatwo Dance to poszło. Przylot Drogona byłby już lepszy.
A Tyrion mi się podobał. Zrobił wreszcie coś konkretnego, sprowadził do GoT z powrotem odrobinę polityki :)
I z oceną Sansy tez nie do końca mogę się zgodzić. Tzn. miło mi, że wreszcie (!!!) prezentuje jakiś charakter, zdecydowanie i wolę walki - wcześniej była dla mnie nie do zniesienia. Jestem nawet skłonna zrozumieć, że to co zrobił jej Ramsay podziałało na nią, ekhem, motywująco. Wzmocniła się i to jest ok. ale zgadzam się z tym, co ktoś już tu napisał - że jej wizja walki o Winterfell jest jednak trochę niedojrzała. Ona nigdy nie widziała wojny, nikogo nie zabiła, nie zna tego, co zna Jon. Ale tym razem trzymam za nią kciuki, oby jej zapał i nadzieja plus doświadczenie i rozsądek Jona, dokonały czegoś dobrego ;)
obawiam się, że jej wizja walki o Winterfell źle się skończy dla wszystkich. Ramsay chce ich sprowokować do ataku na Winterfell i pisze jakiś gówniany liścik i co robią nasze przemózgi ? Zbierają się do ataku na Winterfell :D Sansa Logic bym powiedział.
Ale z drugiej strony, co oni mają właściwie zrobić? Samo Winterfell Jon był skłonny sobie odpuścić, ale Rickon to już co innego. Z Ramsayem nie da się paktować, Sansy mu przecież nie odeślą, a jak tego nie zrobią - on ruszy na nich. Chyba że to blef, ale lepiej nie ryzykować tylko zbierać armię. Wydaje mi się, że chyba jednak uda się pokonać Ramsaya, tym bardziej, że od drugiej strony idą wojska z Doliny. Chociaż ja odrobinę zaczynam kibicować Ramsayowi - kolo zrobił się tak zabawnie fartowny, że aż żal przerywać mu tę dobrą passę xD
Ramsay jest tak pewny siebie, że aż musi mu się powinąć noga. Chociaż nie możemy zapomnieć o jego 20 dobrych ludziach, bo to może przeważyć na wyniku bitwy o Winterfell ;))
Moim zdaniem Starkokolektyw ma duże szanse powodzenia, jeśli pozostałe rody Północy pójdą za Sansą (w końcu w praktyce zobaczymy, że "Północ pamięta") do tego dodamy Dzikich, którzy mają przecież w szeregach Wun Wuna i tak jak pisze Tor Zirael, do zestawienia dorzucimy Palucha maszerującego z Doliny.
W zasadzie nie dopuszczam do siebie innej możliwości niż odbicie Winterfell :)
Dla mnie regres jest aż za bardzo widoczny i ta tendencja zniżkowa utrzymuje się właściwie od 4 sezonu. I to nie jest wina ilości wątków, postaci itd., bo zauważ, że te są wycinane w ekspresowym tempie albo łączone ze sobą, chyba właśnie po to, żeby zamykać to, co z punktu widzenia twórców zbędne i oczyścić pole na dla tych ważniejszych, a i tak nie jest przez to wcale lepiej. Ja mam nawet wrażenie, że w uniwersum serialowym robi się strasznie pusto, absolutnie nie mam poczucia, że jest jakiś nadmiar wątków przez który kuleje spójność fabularna. Imho problemem jest to, że twórcy nie potrafią należycie wykorzystać czasu antenowego jaki ma każdy wątek i każda postać, wycisnąć ich do maksimum. Tu się kłaniają braki warsztatowe oraz niestety brak wyobraźni i pomysłów (widać to jak na dłoni gdy się porówna materiał z poprzednich sezonów bazujący na książkach, a to coś, co mamy teraz). Większość scen nie wnosi nic albo wnosi bardzo niewiele do fabuły i do charakterystyki postaci. Tu się praktycznie nic nowego, ciekawego i emocjonującego nie dzieje. Przy czym nie chodzi o akcję, bo "dziać się" może równie dobrze w soczystych i ostrych jak brzytwa dialogach, które kiedyś były znakiem rozpoznawczym serialu, a teraz już ich nie uświadczysz. Jesteśmy katowani tymi samymi oklepanymi, zgranymi motywami, w rozmowach bohaterowie mielą w kółko te same tematy i generalnie mam wrażenie, że większość postaci albo stoi w miejscu, albo wręcz się cofa. Wszystko jest maksymalnie upraszczane. Dodajmy do tego kompletne olewanie logiki, prawdopodobieństwa, związków przyczynowo-skutkowych, jakieś idiotyczne przeskoki czasowe, teleportacje itp. to wychodzi coraz gorszy szajs, z którego coraz trudniej wyłowić coś wartościowego.
Poza tym serial stracił właściwie swój główny wątek, motyw przewodni. Pokaż mi kto tu właściwie się ostał w tej tytułowej grze o tron. Mamy Tommena, który na tronie siedzi i Daenerys za dalekim morzem, która podobno tego tronu pragnie i szykuje się, by na nim zasiąść, ale jest zbyt zajęta byciem epicką i wymienianiem swych epickich tytułów. I tyle. To, co było motorem napędowym fabuły i co kleiło ją w całość, przestało mieć rację bytu. Fabuła tego serialu to obecnie zlepek jakichś oderwanych od siebie wątków toczących się wokół jakichś lokalnych konfliktów i jakichś mało istotnych z punktu widzenia walki o tron Westeros problemów.
Przy czym nie uważam, że książka jest jakimś arcydziełem, ale twierdzenie, że przypomina telenowelę przy jednoczesnym pisaniu, że serial nie jest taki zły to już jest spore przegięcie ;)
Ciekawi mnie czy nadal zapach pieniedzy jest Martinowi miły, kiedy widzi, co zrobiono z jego historią.
Piniondz ponoć nie śmierdzi, ale ja na jego miejscu bym jednak pewien nieprzyjemny swądek czuł jakbym tak patrzył na te swoje góry dolarów...
Nie napisałam przecież, że serial jest genialny a książka to dno ;) Mnie też się lepiej oglądało pierwsze sezony, przy czym nigdy nie uważałam, że jest to szczytowe osiągnięcie telewizji, najlepszy serial w dziejach itp. Bez przesady, jest dużo lepszych. Na dobre psuć się moim zdaniem zaczęło od 5 sezonu. Teraz mam takie podejście, że oglądam bo jest mało produkcji fantasy, bo jest akcja, jakaś rozgrywka, smoki, wilkory, rycerze ;) Z bohaterów obchodzi mnie Jon iiiii... Jon. Z pozostałych ulubionych postaci uszła para - Jaime jest pieskiem pokojowym, Tyrion oklapł, Bronn zniknął, Oberyn - wiadomo, Brienne przynudza, a Danka wku*wia całą swoją nadętą osobą. Reszta - snuje, majaczące gdzieś w tle. Aha, no i jest jeszcze zabawny Ramsay ;)
Wątki pocięli, bo w książce za dużo jest wszystkiego, żeby to wepchnąć na ekran. Tzn. może by i się dało, ale przecież GoT to współczesne igrzyska, serial jest sprzedawany przez seks i przemoc i na to ma się tu znaleźć miejsce. Zresztą, minęły dopiero trzy odcinki sezonu, dla mnie jest to podbudowa fabularna pod kolejne. Dlatego też, oczekuję bardzo mocno, że w kolejnym odcinku zadzieje się coś konkretnego w Meereen, u Greyjoyów, w KP. Na razie nie czuję się znudzona, wręcz przeciwnie.
Tyrellowie na razie nie mają po co się gryźć z Lannisterami, wpierw trzeba wyciągnąć królową z lochu. Ale fakt, tam wydarzenia bardzo zwolniły. Greyjoyowie ruszą się po wiecu. Danka - chyba na razie będzie stabilizowała sytuację w Essos, więc tu pewnie nie ma na co liczyć. Na Dorne spuśćmy zasłonę milczenia, im mnie tego wątku, tym lepiej.
Co do książki, jest ok, fajnie się to czyta i robi wrażenie, ale Martin też czasami przesadza. Wskrzeszanie postaci zaczyna wchodzić mu w nawyk, niektóre rozwiązania wyskakują z kapelusza, a pierdyliard postaci i wątków sprawia czasem wrażenie, jakby zostały wymyślony ot tak, co by sagę uczynić obszerniejszą. Oczywiście, o wszystkim przesądzi zakończenie, zobaczymy jak Martin z tego wszystkiego wybrnie.
"Nie napisałam przecież, że serial jest genialny a książka to dno ;)"
Ależ ja nic takiego nie twierdziłem :) Po prostu uważam, że potknięcia czy niedociągnięcia Martina, które oczywiście są, to kosmetyka w porównaniu z babolami, jakie sadzą dedeki.
Serial imho był świetny do 3 sezonu (z irytującymi wyjątkami, które jednak nie wpływały na ogólną ocenę). Czwarty był już nierówny. Były wątki i postacie prowadzone rewelacyjnie, ale były też babole i zwiastuny tego, że coś zaczyna się mocno psuć. Nie chcę zabrzmieć jak zrzędzący książkowiec, pisząc po raz kolejny, że autorskie pomysły dedeków częściej są nietrafione niż trafione, ale takie są fakty ;) A może inaczej - gdyby ich autorskie pomysły miały swoją logikę, były zgrabnie poprowadzone, służyły rozwinięciu, pogłębieniu postaci i nie burzyły stworzonej przez Martina podstawy, na której serial przecież dosyć mocno do pewnego momentu bazował, to nie miałbym nic przeciwko. Sam przyklaskiwałem niektórym zmianom serialowym i do dziś uważam je za świetne. Ale to co dzieje się od zeszłego sezonu z niektórymi postaciami i wątkami woła o pomstę do nieba. Teraz, kiedy nie ma już książkowej podstawy, siłą rzeczy trzeba w to brnąć dalej, co tylko pogłębia wrażenie ogólnej ch@jozy, a przecież o ile łatwiej dopisywałoby się dalszy ciąg do solidnie skonstruowanych, dobrze rozwijających się wątków, z których każdy na etapie, na którym obecnie jest saga, daje kilka możliwości ciekawego rozwinięcia. Żadne z nich już jednak nie zaistnieje w serialu, gdzie wiele rzeczy zyebano nieodwracalnie. Jak się tej czy innej postaci odjęło mózg i namieszało w jej historii rwąc ten fabularny kobierzec na strzępy, to już się tego nie pozszywa. Można co najwyżej próbować maskować jedne głupoty innymi.
Wiem, że wątków jest dość dużo i że ciąć trzeba, ale można to robić z głową albo można tak jak dedeki ;) Zresztą to jest tak pół na pół z tą ilością materiału, bo niektóre wątki są rozwleczone (np. KP, gdzie są ostatnio praktycznie same zapychacze, albo Arya, której szkolenie można było śmiało zawrzeć w paru scenach podanych w całkiem atrakcyjnej formie, jak to zrobiono bodajże w poprzednim odcinku, zamiast wałkować to samo od początku zeszłego sezonu), inne można było zgrabnie połączyć na wcześniejszym etapie bez dziur logicznych, bez głupich "szokujących" pomysłów i bez kolejnego rozwlekania, np. cały durny wątek Sansy w Winterfell i ślubu z Boltonem oraz wątek Stannisa, który skończył się w zaspie, trzeba było zastąpić dużo bardziej sensownym sojuszem LF'a ze Stannisem, przetransportować Sansę na Mur, połączyć wątki jej, Jona i Stannisa już w zeszłym sezonie i w tym trio poprowadzić teraz bitwę o Winterfell. Dorne można było całkowicie sobie odpuścić, jak było ponoć planowane na początku, a z tego co czytałem tu na forum to dedeki zdecydowały się je dodać pod wpływem popularności postaci Oberyna. Po co, skoro i tak wyszło z tego wielkie g...? Zabierał tylko czas w poprzednim i w tym sezonie. Przykłady można by mnożyć.
O postaciach już wszystko napisałaś - jak to możliwe, by z takiej mnogości ciekawych bohaterów tylko Jon ostał się na poziomie? No przecież za to powinno się dedeków złożyć w ofierze Panu Światła...
Co do książek, masz oczywiście rację, jest parę przegięć, a namnożenie wątków sprawia wrażenie nieco wymuszonego, ale podziwiam Martina, że tak nad tym wszystkim panuje. Oczywiście ważny będzie efekt końcowy, ale jak na razie nie mogę powiedzieć, by historia mu się sypała czy rozłaziła.
Najbardziej żałosne jest to, że fabuła była bardziej wciągająca i nieprzewidywalna kiedy była znana bo na podstawie (mniej lub bardziej ale jednak) książek niż w chwili obecnej. No jak można doprowadzic do czegos takiego. Już 4-ty odcinek i 4-ty odcinek z kolei co 5 minut odpływam myślami w nieznane i tworze alternatywne wersje zdarzeń bo wysłuchiwanie coodcinkowych katechez papieża Wróbla powoduje u mnie jeden wielki ZIEW.
No ale jak zaangażować widza skoro działania tworków zwanych bohaterami (które podobno powinny posiadać wyróżniające je zestaw cech zwanych charakterem) rozmijają się z jakimkolwiek prawdopodobieństwem.
I tak będą pisać że malkontentom sie nie podoba bo czekają na AKCJE czyli sex, cycki, smoki, flaki, bitwy i co tam jeszcze. Już aż sie tłumaczyc nie chce
"Najbardziej żałosne jest to, że fabuła była bardziej wciągająca i nieprzewidywalna kiedy była znana bo na podstawie (mniej lub bardziej ale jednak) książek niż w chwili obecnej. No jak można doprowadzic do czegos takiego."
Trafna uwaga :) Bardziej się emocjonowałem i byłem ciekaw tego, co się wydarzy znając zarys fabuły, a wcześniej spoilery, zanim jeszcze przeczytałem książkę. Co dowodzi, że liczy się dobrze napisana, wciągająca historia i interesujący bohaterowie niż zaskakiwanie na każdym kroku.
Postacie zostały dokładnie ociosane ze wszystkich niuansów psychologicznych, wszystkich niejednoznaczności i odcieni szarości. Teraz mamy disneja. Podział na dobrych i złych jest nam wbijany do głowy łopatą. Poza tym nie ma się co przywiązywać do żadnego bohatera, bo po prostu jak dedeki nie będą miały na niego dalej pomysłu, to go uśmiercą w jakiś idiotyczny sposób. No i kto im zabroni?
Bo (widząc po sobie) zaskakiwanie nie odnosi żadnych efektów jeżeli nie jest sensowną konsekwencją jakiś wcześniejszych zdarzeń. Np. Krwawe Gody były dla większości zaskoczeniem ale też logicznie poprowadzonym zakończeniem wątku. A teraz ci nibybohaterowie, których życie to tylko suma oddechów, miotają się po świecie w ten i nazad żeby tylko doczłapać do punktu kulminacyjnego sezonu. I to w totalnie nieprzekonywujący sposób bo przecież związki przyczynowo-skutkowe są przereklamowane. Krzyczą mi w twarz i machają bezczelnie badassową Sansą, złym Ramseyem, głąbowatym Słowiczkiem i moją nową solą w oku – mistrzem wszystkiego Littlefingerem. Jedna wielka klisza. Niby coś mówią do siebie ale nie to co trzeba i zabijają na potęge ale też chyba nie tych co trzeba. Niby jest dużo wątków i bohaterów (podobno za dużo...) a mam wrażenie że nic się nie dzieje i już nikogo wartego uwagi nie ma w tym świecie, no ale poki jest DRAKARISSS jest zabawa. Szkoda.
Gdzieś czytałam wywiad, chyba z którymś reżyserem (czy może pisarzem?), który jak się gubił w swojej fabule, to stopował, brał głęboki oddech i pytał samego siebie: o czym jest twoja opowieść? I to wracało go na właściwy tor.
Serial Gra o Tron powinien być serialem o... Grze o Tron. Tak tak drogie Szerloki! I do 4 sezonu o tym właśnei był, mimo pobocznych wątków, dzięki skupieniu akcji w KP gdzie TRON SIĘ ZNAJDUJE i Tywionwi, Joffowi, Tyrionowi, Varysowi, LF, Cersei, Margery, Babce, trochę Jamiemu, WIDZIELIŚMY grę o Tron. O którego walczył też Stannis i teoretycznie Danka (przynajmniej o tym mówiła).
Od 5 sezonu serial stracił myśl przewodnią, rozlazł się, rozlał, z rzeczki zmierzającej do morza stał się bagienkiem, w którym woda wsiąka w ziemię i nie ma celu. O co właściwie walczą bohaterowie? Czy ktoś ma tam jeszcze jakieś wielkie plany, czy byle dożyć do jutra, ewentualnie się zemścić? Czy komukolwiek zależy jeszcze na tronie? Bo ja tego u nikogo nie widzę. Błożesz, przecież oni nawet ze Stannisa zrobili młotka, który poświęca wszystko, byle dożyć do bram Winterfell, gdzie tam kuźwa Tron!!!
I to jest oprócz mnóstwa innych wad główny problem serialu. Właściwie stał się on opowieścią o nie wiadomo czym. Poza tym to co mnie najbardziej boli, to że serial dosłownie wypalił, wyrugował wszystko to, co uważałam w nim za wartościowe, nie dając nic w zamian.
I to powinno być przykazanie dla wszystkich pisarzy, scenarzystów, filmowców etc. Nie tracić nigdy z oczu tego, o czym chce się opowiedzieć. Świetne porównanie z tą rzeczką i bagienkiem :) Dokładnie tak postrzegam teraz fabułę GoT - z opowieści zmierzającej wartko w jasno określonym kierunku zostało zamulone bajoro, w którym postacie taplają się bez żadnego celu poza tym, żeby utrzymać się jakoś na powierzchni.
O Żelaznym Tronie nikt już nie myśli, nikt nie mówi, nawet go za bardzo nie pokazują :) Trzeba by przeanalizować sobie poprzedni sezon, ale mam dziwne wrażenie, że chyba ani razu w nim tej kupy żelastwa nie widzieliśmy... A przecież to powinien być ten ostateczny cel, ten Graal. To przez niego i dla niego rozpoczęła się ta wojna domowa, w której ginęły tysiące szaraczków, ginęli możni oraz kolejni królowie i pretendenci do korony. I okazuje się, że nic z tego nie wynika, że - z małymi wyjątkami typu "winter is coming" - ważniejsze są jakieś prywatne animozje, jakieś problemy emocjonalne, jakieś lokalne utarczki... Do czego to wszystko zmierza, ja się pytam?!
Mnie się również bardzo podobało ta rada. Widać, w których produkcjach twórcy się do niej stosują, a w których tylko cudują.
Nikomu już nie zależy na Tronie - ewidentnie wreszcie zasiadł na nim ktoś, kogo wszyscy szanują i nikt nie ma zastrzeżeń :D
"Nikomu już nie zależy na Tronie - ewidentnie wreszcie zasiadł na nim ktoś, kogo wszyscy szanują i nikt nie ma zastrzeżeń :D"
piękne :D. Ale z drugiej strony ... Tommen jest miły, sympatyczny, każdego wysłucha, mamę uszanuję, liczy się z kapłanami. Gdzie znajdziesz takiego drugiego przytulaska?
Tommen - nowy król na nowe czasy. Nie ma co walczyć z postępem!
Wiesz, im dłużej o tym myślę, to tym bardziej Tomeczek okazuje się doskonałym władcą. Czy czasem jakoś nikt z osób posiadających imiona nie umarł za jego rządów w KP (siostra się nie liczy, było poza granicami miasta)? Nikt nikogo nie truje, nie sztyletuje, wszyscy tylko spacerują po zamku, często udają się do kaplicy, gawiedź ma rozrywki, ktoś dba o spokój na ulicach i usuwa element niszczący mienie publiczne..
Tomeczek to dobry król.
No w sumie ... Wprawdzie jakaś czepliwa menda mogłaby mieć pewne zastrzeżenia do tego sielankowego opisu, no ale przecież nie jesteśmy czepliwymi mendami ;)
Szczegóły :P
Ale technicznie nikt nie został ścięty, spalony, przebity bełtem w kiblu, otruty, rozkwaszony, uduszony, poharatany przez dziki,czarnowłose niemowlęta żyją, a jeżeli umierają, to ze swojskiego niedożywienia.
Przynajmniej jeżeli chodzi o ludzi z imionami, to jest zaskakująco spokojnie :P
W tym odcinku podziwiałam;
-teleport "nie chcę być Królem" Theona
-Tego od dymania niedźwiedzicy smażącego cholewki do Brienne ( odpowiednia dawka napadu śmiechu mię ogarnęła, w pracy mnie pokochali)
-Sansę nawołującą do walki o Winterfell - mimo że było to takie oczywiste.
wkurzałam się;
-wątkiem w Królewskiej Świętej Przystani - dla mnie rozpierducha tego pseudo świętego bytu nastąpiła by już dawno, krwawo . Dialog Ptaka z Margery- wszystko jest grzechem ,przypominało mi rodzimych oligarchów. Bolesne.
-wątkiem Krasnala w wielkiej wieży. Nie wiem czy był tam jakiś podstęp , w sensie przeczekajmy sytuację obiecując co się da, ale jakoś mnie to zirytowało. Niby zagranie polityczne by uspokoić lwy ochłapami, ale jednak.
-Na Jona- "Jon chodź pomóż nam chłopaku" , "Nie, nie, mam już dość chcę sobie iść" , "No ale Jon nie możesz nas zostawić, słyszysz Jon, nie możesz!", "Nie , naprawdę ja już swoje odwaliłem, idę się wygrzać" - komentarz zbędny .
Zapłakałam;
- Nad Oshą... szkoda:( chlip
I złota wisienka odcinka powędrowała do Danky. Mega spłycenie tematu , poprzez szczekającą białowłosą , ale przynajmniej poszło do przodu i zrobiło się ogniście, i pomijając absurdalne wpadnięcie do miasta Dothraków jej dwóch wybawicieli ("my tu tylko z winem panie przyszli" - watek zapisze na plus, również dzięki dialogom pomiędzy Panami o możliwościach chędożenia . Czy też ich braku.
6/10 na dziś.
Chcę już opaczeć kto zasiądzie na żelaznym tronie, czy tronach. Dochodzę do wniosku że tylko to mnie już zaczyna interesować.
To co się w KP działo miałam ochotę przewinąć, nudy do porzygu, podobnie Meereen i Dotrakowie
Jak zwykle jedynie Północ dla mnie najlepsza, reszty mogłoby nie być :D
Sansa spotyka sie z Jonem, bałam się że się miną, ale udało się. :> Trochę głupio wyszło ze wskrzeszeniem Jona, Sansa jak widać się dowiedziała, ale mogliby pokazac jej reakcję, bo to nie jest raczej coś codziennego.
Ramsay mój ulubieniec, liczyłam że w bardziej oryginalny sposób postąpi z dziką, ale i tak nie ma co narzekać.
Theon wrócił na wyspy- też super, tak sobie myślę że też móglby pomóc Starom w starciu z Boltonami, byłoby fajnie ale wiem, ze raczej jest to nierealne.
KP, Wróbel - wolę nie komentować bo to najgorsze dno i wkurza mnie, że tyle czasu na te nudy jest poświęcone w jednym odcinku.
Essos też nudy, w Meereen nieco lepiej niż poprzednio ale bez szału.
Kiedyś nie rozumiałam narzekania na Daenerys, ale teraz sama jej nie trawię, jestem zażenowana jej postacią i jej wątkiem. Chciałabym żeby dostała w końcu mocno po dupie, bo juz się nie dobrze robi, że zawsze musi być po jej myśli.
Plusy:
- akcja na Murze się rozkręca, wątki się zawiązują, Sansy przybywają, listy przychodzą, bitwy się planują. Jakoś to idzie. Tormund i to jego zalotne zerkanie całkiem zgrabne, nie powiem ;)
- Ramsay i Osha - bye bye Osha, próbowałaś. Gdyby Ramsay nie był taki poinformowany, to może by coś z tego wyszło.
- Littlefinger się pojawił i zaczął mącić, co poskutkuje wsparciem dla Starków. Lord Dzieciak sporo podrósł, ale intelektualnie dalej w lesie. Idealny do manipulacji (wujek Petyr zaciera rączki).
Politykowanie Tyriona i nieporządek w Meereen - na razie nudy. Podobnie waleczna Danka i przydupasy. Znowu narobiła syfu i ciekawe, jak ma zamiar zapanować nad tym wszystkim.
Po raz pierwszy jakoś bardziej zainteresował mnie wątek Żelaznych. Zwłaszcza to, co pokazano w zwiastunie kolejnego odcinka.
Największy minus to Królewska Przystań - głodna zemsty Cersei, sierota Tommen, Jaime bez wyrazu, Kevan też jakiś mdły, złamany Loras, niezłomna Margaery, Wróbel i jego przypowiastki... Olenna ratuje sytuację jako tako. Czekam, aż akcja się rozkręci.
Akcja Muru coraz bardziej do przodu, spotkanie Sansy z Jonem bardzo mi się podobało. Melisandre będzie słuchała Jona, a wcześniej słuchała Stannisa, skaczę z kwiatka na kwitek, Davos zaczyna zadawać pytania, coś czuję że Melisandre będzie w opałach:P A i szykuję się romans na północy, Tormund&Brienne:P
Osha nie! Ramsey jeszcze gorszy niż Joffrey
Littlefinger to ma władzę, a Robin to jeszcze większe kluchy niż Tommen
KP coś się tam rusza, mam nadzieję że w dobry kierunku;)
Jak miło było zobaczyć znowu tego Wielkiego Pana z Yunkai;)
Pyke, Theon wrócił do domu, taka sobie była ta scena
Daenerys Niespalona, liczyłem na udział Drogona, ale i tak spoko było, ilu ona ma teraz Dothraków z 100 tys.:P
Drogon podejrzewam, że niebawem się pojawi, w końcu w zwiastunie sezonu było widać jak leci nad idącymi Dothrakami.
LF to straszna szuja, ale on i Varys to bardzo ciekawe postacie. Chociaż on jest jak dla mnie naczelną mendą i szują nad szujami to ciekawa jestem jakie będą jego losy. W zwiastunie do next odcinka Sansa pyta czy on wiedział o Ramsay'u... serio Sansa? Jak widać pewna doza naiwności nigdy nie opuści tej dziewczyny (no już kobiety można by rzec).
Tormund i Brienne haha ciężko nie odczuć, że coś tu będzie na rzeczy. Kibicuje temu pomysłowi, bo pasują do siebie :)
Najbardziej po tym odcinku ciekawa jestem właśnie jak to Melisandre rozegra, bo przecież Davos prędzej czy później dowie się, że kazała Stannisowi spalić własną córkę, z którą był zresztą bardzo zżyty.
Może w przyszłym się pojawi;)
LF szuja, ale i tak go lubię. Ah ta Sansa mam nadzieję że mówi tylko LF żeby sprowadził na Północ żołnierzy doliny.
Tormund&Brienne, co za pożądliwe spojrzenia, normalnie rozbierał ją wzrokiem;P
Lękam się co będzie z Melisandre, oby nie odeszła za szybko. Stała się jedną z moich ulubionych postaci;)
nie wiem jak było w książkach, ale dla mnie generalnie jakoś mało jest smoków... już nie wspomnę o tym, że zamykanie dwóch w jaskini/lochu było beznadziejnym ruchem ze strony Dany. Podejrzewam, że w przyszłym sezonie skupią na nich większą uwagę, bo w końcu Dany organie siebie, swoje wojska i swoje włości i wykorzysta ich moc.
Brienne zasługuję w końcu na jakiegoś, godnego jej mężczyznę. Od początku w otoczeniu pseudotestosteronu jak nie Renly to potem Jamie. Go Brienne! :D
będzie ubaw :) ciekawa jestem jak Tormund ją przekona do siebie, bo chyba ma oczy i widzi, że siłą ją nie weźmie, a uroku osobistego godnego rycerza z jakimi Brienne miała wcześniej do czynienia raczej też mu brak ;)
1. Mur. Edd zwraca uwagę Jonowi na pozostałe słowa przysięgi i na to, że widział co się stało w Hardhome. Słusznie, głupio, że Jon chciał mieć na wywalone i "zakosztować ciepła".
Na plus scena z Sansą, niestety ich rozmowa polegała na wspominaniu, że nie darzyli się zbytnią miłością, a nie na tym, co im obu się przytrafiło. Ale i tak czuć więź. Następnie dobry dialog Davosa z Melisandre "Wydawało się, że to Stannis jest księciem którego obiecano". Przybijanie szpilek przez Davosa w hipokryzję Melki. No ale przychodzi Brienne i z mieczem w dłoni i zaczyna swoje durne gadanie. Nienawidzę jej.
2. Littlefinger, durniejszego argumentu nad "Jechałem na Paluchy, ale wpadłem w zasadzkę Boltonów" nie ma. Ale potrafię to zrozumieć, gdyż i tak LF miał zamiar napuszczenie Robina na Spiżowego Mocnego. Nie mniej jednak, LF jest skrajnym idiotą powoli.
3. Mereen. Próba zbudowania jakieś intrygi i sytuacji politycznej. Tyrion widać jako jedyny ma tu jaja <w przenośni> bo reszta mdła, a Varys to nie wiem, czy miał dziś jakiś tekst o.O
4. Jorah dostaje łomot od Dothraka, a Daario w ostatnim momencie ratuje Mormonta. Ale ZWROT AKCJI! Po prostu takie coś było już grane w tylko w tym sezonie z 5 razy, w serialu 100.
5. Królewska Przystań. Ten Loras, który w książce lekkomyślnie pojechał zdobyć Dragonstone, został opoarzony, ale mimo wszystko miał jajca, tak w serialu jest tak do bólu zniewieściałym gejem, że mnie to boli.
Jaime wpada na pomysł i od razu jest świetny. Oświecenie ze wsparciem wojsk Tyrellów był głupi, dopóki nie wpadł na niego Jaime, spoko.
6. Theon. Nie wiem, czy ktoś taki - mimo, że syn lorda - może mieć posłuch na wiecu i przydać się Yarze. Przez lata "gościł" u Starków, w dodatku jest zdemolowany psychicznie i fizycznie. Ale wątek jak i dialog mi się podobał.
7. Ramsay. No cudotwórcy znowu się udało obronić przed sabotażem i skrytobójcami ;D Fajnie nawiązano do sceny Oshy i Theona w 2 sezonie, z tym, że górą wyszedł facet. I kolejna postać ledwo co się pojawiła to poszła do piachu... albo do ogarów Ramsaya, to prędzej :D
8. Różowy List. No i scena super, gdyby nie łypanie oczu Tormunda na Brienne z wicewersą. Ale pociesza mnie myśl, żadnego romansu nie bedzie, Brienne zaraz wybywa z Czarnego Zamku ^^ Tak czy siak te spojrzenia niepotrzebne.
Co do samego listu, wszystko co powinno być było + Ramsayowe "Ty bękarcie". Brakowało wzmianki "zabiłem twojego króla Stannisa Baratheona" oraz brakowało Davosa przy stole.
9. Daenerys, tutaj katastrofa.. Z histerycznego śmiechu z zażenowania http://i3.kym-cdn.com/entries/icons/facebook/000/016/729/large.jpg
emocje przeszły w zdziwienie z myślą "Ło panie, a to dało się tak zyebać?"
http://i1.memy.pl/big/1aec33_141676601712.44.jpg
Drogon owszem, byłby przewidywalny, ale juz wolałbym Drogusia palącego kogo popadnie niż to ;_; proszę nie, na prawdę? NA PRAWDĘ?! xD Poważnie Dedeki napisali to co ujrzałem w scenie z Khalami i Daenerys, czy dało się napisać coś gorszego? ^^ Przecież to było takie głupie, że zastanawiałem się, czy nie mam halucynacji czy innych zwidów. Po pierwszym odcięciu się Danki powinna dostać plaskacza w twarz od byle kogo .. Ale nie, Daenerys jak Terminator, strasznie sztywno przewala kolejne koksowniki i pali 15 napakowanych kolesi, prosże nie, tylko nie takie coś :( Następnie z włosami na głowie wychodzi na dwór, lol, kupię dziewczynie ten szampon, czy inne odżywki, które używa Danka. Nie było większej durnoty w tym serialu nad to, co wydarzyło się dzisiaj. Dedeki nawet nie starali się napisać coś fajnego xD
Odpowiedni gif do podsumowania tego:
http://www.gifbin.com/bin/062010/1275389857_naked-gun-facepalm.gif
Ocena 1, choc przed akcją z Danką miało być 4.
Daenerys jest odporna na ogień. Włosy także należą do jej ciała, więc są ognioodporne. W końcówce 1 sezonu nikomu to nie przeszkadzało... Gdyby ubranie przetrwało, można by mieć do tego pretensje.
Komu nie przeszkadzało temu nie przeszkadzało. No dobra, ale na potrzeby serialu niech będzie, że Emilia Clarke musi się prezentować we włosach, bo tak lepiej wygląda ;) Nie można zobrzydzić jej urody.
zgadzam się, jej włosy mogą być równie ognioodporne jak ona sama
zgodnie z zasadą:
"zwykły" człowiek - pali się (z włosami) i umiera
daenerys i jej włosy - nie :-)
"Następnie z włosami na głowie wychodzi na dwór, lol, kupię dziewczynie ten szampon, czy inne odżywki, które używa Danka." xDDDDD
Danuta to w końcu Sara Connor :D
2. I tak żadna historyjka nie przekonałaby Royce'a, więc po co LF miał się wysilać? Wystarczyło urobić Robina, a po takim podarunku nie było to trudne. Gorzej, że Dedeki skrajnie uprościły politykę w Dolinie. Wychodzi na to, że można bez problemu zabić najpotężniejszego lorda, a nikt się nie sprzeciwi głupiemu dzieciakowi z Orlego Gniazda...
3. Varys był w tym odcinku jakiś taki... bezpłciowy (nie mogłem się powstrzymać ;))
5. Książkowy Loras oczywiście był lepszy, ale bez przesady. Więzienie i męki mogą złamać każdego. Co do planu użycia wojsk Tyrellów, to Olenna chce uniknąć wstydu, jakim jest marsz pokutny. Wiadomość o nim mogła po prostu przelać czarę goryczy i przekonać Olennę, że nie ma już innego wyjścia.
9. To wszystko i tak jest wystarczająco złe, ale marna gra aktorska Clarke czyni wszystko jeszcze mniej strawnym. Jedna z najsłabiej obsadzonych ról, te nadęte miny w jej wykonaniu wyglądają po prostu śmiesznie. W książkach lubiłem Daenerys mimo jej wad, ale w serialu Dedeki wspólnie z Clarke ją zniszczyli...
2. Nikt zareagował i że też Lord Royce tak się przestraszył, że zdzieciniały pan skazał go na śmierć, no trochę powagi. W końcu reszta lordów by zareagowała, no chyba że teleportem przedostaliby się pod Moon Door.
Gdy Lord Royce zaczął wybłagiwać Robina o łaskę, to było do prawdy żenujące. Hm, od 1 sezonu przeważnie były postaci z tekstem, a reszta statystów robiła za tło i po prostu mentalnie nie istniała, tak i w tej scenie było identycznie.
Polityka w Dorne również została identycznie uproszczona. Na oczach straży ginie ich no śmiało można stwierdzić idol (Areo Hotah) i lord, a oni nic. W niektórych ujeciach widać, że kilku statystów nawet mimikom nie zareagowało. Co gorsza ten wątek jest chyba zapomniany.
3. Dokładnie, zupełnie jakby nie miał jaj by się odezwać.
5. Oczywiście, nie wiem tylko jak wyglądy te tortury, raczej nie dorastały do pięt tym Ramsayowym. Ale swoją drogą dobrze, że ich nie pokazano.
9. Emilia Clarke miała chwile dobre, natomiast w tym sezonie i w tej scenie, tragedia. Po jej mimice i pysze, na prawdę byłem zdziwiony, że żaden Khal nie użył fizycznej przemocy. W dodatku dali się zabić w taki sposób, to jest kpina.
Dorn - dokładnie, od pierwszego odcinka cisza, zero wzmianki...
Podobnie mnie zastanawia - ta akcja Tyriona ze smokami - po co to było skoro w następnych odcinkach cisza o nich? No bez celu zupełnie... ale czas na jego gadanie o kuśkach był...
Ogólnie w początkowych sezonach lordowie cieszyli się ogólnym szacunkiem, a teraz wrażenie jest takie, że każdego można zabić bez żadnych konsekwencji i rządzić sobie w zastępstwie...
No wygląda to tak, jakby wstawiali sceny bez ładu i składu, bez jakieś wiarygodnej chronologii.
No, przecież wystarczy powiedzieć, że rany kłute spowodowała trucizna ;D
Dzieki takim placzkom wlasnie coraz bardziej uwielbiam Dany i co ona z Wami robi:p
Po kiego ch..a ogladacie ten serial?Zostancie przy swoich ksiazkach i przestancie wylewac swoje zale:D
Wylewam swoje żale, ponieważ mogę, tak jak i Ty możesz wylewać swoje zachwyty i nic mi do nich. Nie zgodziłbym się z nimi, ale oszczędziłbym sobie durnego komentarza i określania kogoś "płaczką" czy "tępym przeciętnym odbiorcą", bo grunt to kultura :)
A przede wszystkim oszczędziłbym sobie wymądrzania i pomówień.
Na Ramsaya nawet smoki nie podziałają, zapamiętaj sobie moje słowa :D Próba ukatrupienia bękarta w wykonaniu Oshy, była potworną kliszą, ktokolwiek oprócz Oshy mógł mieć wątpliwości, jak się to skończy? Dedekom strasznie nie chciało się poświęcać Dzikiej uwagi.
"Jon chciał mieć na wywalone i "zakosztować ciepła". ". Pisałam w komentarzach do poprzedniego odcinka, że Jon pojedzie szukać pocieszenia w jakimś lupanarze na Południu ;) Ed oczywiście miał rację, ale zachowanie Jona wciąż rozumiem. Od 6 lat gość robi wszystko dla innych ludzi, w podziękowaniu zostaje zabity - owszem, na jego miejscy też zaczęłabym mieć wywalone. Zresztą, spokojnie, przecież już wraca do obowiązków Jona ;)
Co do rozmowy z Sansą - też się spodziewałam, że będą sobie opowiadali co tam u nich, ale trwało by to 6 lat. My już wiemy co u nich, a rzucanie fragmentami rozmowy dziwnie by wyglądało.
- No hej, mnie katował Joffrey, ten sam, który ściął naszego ojca. Przy okazji, byłam przy egzekucji taty.
- Serio? Ja zdradziłem Straż, przeszedłem na stronę Dzikich, zdradziłem Dzikich i przeszedłem na stronę Straży.
- Wyszłam za Tyriona.
- Ja posuwałem rudą Dziką.
- Mnie zgwałcił Ramsay.
- No popatrz, a mnie przedwczoraj zabili... ;)
Co Ci przeszkadza łypanie Tormunda na Brienne, nic dziwnego, ona jest bardzo w typie Dzikich. Nie zdziwię się jak ustawi się do niej kolejka zalotników ;D
Loras mnie też zdenerwował. No kurde, jest gejem i od razu musi być ciapą??? W książce Loras miał jaja, był jednym z najlepszych rycerzy, a tu co... Najbardziej przełomowa scena w jego wykonaniu to golenie klaty Renly'ego. Dedeki umieją przełamywać tabu tylko jeśli chodzi o sceny erotyczne, poza tym stereotypy pełną gębą :/
Ale mimo to odcinek wcale nie był zły, ocena 4 to przesada, a 1 to już kompletne przegięcie.
No cóż, dla Oshy to była szansa, raz jej się udało ;D Widz natomiast wie swoje, poznał Ramsaya od cudotwórczej strony.
Co do Jona, dalej był tłum jego fanów. Zabiła go banda zacofanych ignorantów ;D i ten, któremu zatwardzenie przeszło na mózg. Rozumiem zdymisjonowanie samego siebie z rangi Lorda Dowódcy, ale ucieczka mimo najazdu hordy Innych? Wcześniej czy później i do lupanaru wbiliby Inni z globalnym ochłodzeniem. Kto jak kto, ale Jon w tym momencie był strasznie obowiązkowym człowiekiem w kwestii dobro - zło.
Dialog Sansy z Jonem strasznie mi nie przeszkadzał, był nawet na miejscu, takie tam wspomnienia po wylaniu sobie tych wszystkich traumatycznych wydarzeń. Natomiast oczekiwałem poruszenia kwestii relacji Ramsaya z Sansą, jakiś gniew ze strony Jona, czy coś w ten deseń.
A co z Jonem? Nie po to w poprzednim odcinku wstawili takie smaczki, by w tym Tormund łypał okiem na Brienne ;) Ale jak rzekłem, Brienne niedługo wyjeżdża, więc git.
Ocena 4, z powodu Littlefingera i Królewskiej Przystani i jakoś ten odcinek mi strasznie wadził, po dobrych 2 i 3. Komandosi Joraho-Hector (Daario coś mi przypomina Erica Banę z Troi) Brienne wyskakująca do Davosa i te sprawy.
A scena z Daenerys przelała czar goryczy i dałem 1 :D Bo mogę i to moja subiektywna opinia. Dla mnie to było tak skrajnie głupie, że wymiękłem :)
OOOOO, od dłuższego czasu zastanawiam się kogo mi przypomina nieszczęsny Daario - no przecież Hektor jak w pysk dał. Dziękuję! :D Komandos Jorah i Daario i tak moim zdaniem lepsi niż Komandos Jaime i Bronn ;D Im przynajmniej supertajna misja wypaliła ;)
Bo Jon postanowił żyć chwilą :P Co do Tormunda, widać niezła z niego pszczółka, tu się migdali z Jonem, a tam robi słodkie oczka do Ślicznotki :P
W sumie... może Sansa nie powiedziała Jonowi tak dokładnie o Ramsayu? To nie są tematy, które się tak łatwo z siebie wyrzuca. Może faktycznie trochę za duże tempo narzucili w tym wątku. Zmieniam zdanie, przydałaby się jeszcze jedna rozmowa "od serca" między Jonem a Sansą. Ja tam nie miałabym nic przeciwko, fajnie oglądać takie zagęszczenie Starków na metr kwadratowy ;) Bo wychodzi na to, że wszystko, co im się przydarzyło wywalili na raz i to za kulisami ;>
Jaime i Bronn przynajmniej nie stękali nad kobietą ^^ Ale racja... nie byli najlepsi...
A Edd przewraca oczami i nie wie, z kim się zadaje ^^ Sami figlarze, pszczółki i kolesie z depresją. Nawet jedzenie i piwo do kitu.
No właśnie i teraz nie wiadomo, czy wyrzuciła ten temat czy nie. Skoro została określona jako żona, to musiała być noc poślubna. Sam nie wiem co o tym myśleć. Scena i tak na plus, lubię te rozmowy Starków i chciałbym więcej takich. W 1 sezonie było ich dużo, ale narzekałem na wycięcie dialogów z książki m. in między Robbem a Branem, a teraz, gdy Starkowie padają jak muchy, każda taka scena jest na wagę złota ;)
Z samego początku narzekałem na brak wzmianki o tym, że Rickon i Bran żyją i tej radości Jona, potem mnie oświeciło, że przecież Sam wszystko wypaplał w 4 sezonie.
Ede niech się lepiej zajmie lordokomendowaniem :P Ale chyba nic z tego nie wyjdzie, nie widzi mi się, żeby on miał ogarnąć tę murową ferajnę. Wszyscy odruchowo patrzą na Jona, Ed nie ma tej charyzmy i autorytetu. No i nie zmartwychwstał ;)
Może głupie Dedeki wrócą do rozmowy Jona z Sansą? Ale pewnie nie, pogonią dalej. To jest nawet przykre, Starki nie widzą się od lat i dostają raptem dwie scenki. A przecież trzeba ich eksploatować póki oboje siedzą w Zamku. Mam wrażenie, że scenarzyści nie umieją zbilansować czasu poświęconego na rozwój poszczególnych wątków. Wątki Dany i Królewskiej Przystani ledwo człapią, a wątek Jona skoczył galopem.