Twórcy "Grantchester" najwyraźniej próbują nowej formuły, cały sezon wiążąc jedną sprawą - Abigail, co wyszło serialowi na dobre, bo pogłębiło relacje między głównymi bohaterami. Przy okazji, niezbyt konsekwentnie i czasem nieco na siłę, próbują tematów, "krążących" po rozmaitych filmach i serialach. Od eksponowania urody i seksualności głównego bohatera, przez trudne losy uzależnionych od mężów kobiet, po tragedię rodziców, którzy stracili dzieci, a do tego problemy z miłością homoseksualną, księża pedofilia, której przełożeni dają przyzwolenie... i całkowity galimatias z wątkiem szpiegowskim :-)
Kilka motywów było znakomitych. Femme fatale z odcinka 3 - jak to było zagrane! Rozziew między przekonaniem a powinnością, poczuciem sprawiedliwości a sprawiedliwością instytucjonalną. Pochylenie się nad małą społecznością w obliczu tragedii (trochę w dialogu z "Broadchurch").
James Norton oczywiście cudny... i hasło "Nikt nie jest doskonały" bardzo odpowiada postaci, jaką buduje. Fajnie rozwinęła się postać gospodyni, a jej podsumowanie formułki "...na dobre i na złe..." warte zapamiętania. Mam też nadzieję, że miła sekretarka z komendy pozostanie na stanowisku w sezonie trzecim.
Bo zapowiedziano trzeci sezon!
Oglądałam online na takiej rosyjskiej zdaje się stronie ze sloganem "Świetny sposób, by zacząć mówić po angielsku". Plusem są napisy angielskie, minusem - że można oglądać przez godzinę dziennie...