Czyli ciąg dalszy rozkmin ;) *NIEUSTANNY SPOILER ALERT*
"Temat tego forum jest bliżej nieokreślony. Będziemy tutaj rozmawiać o wszystkim, co ma jakiś związek z Hannibalem. I nie mówię tu tylko o serialu; nikomu nie bronię odnosić się do książek czy filmów. Być może postaramy się podzielić swoimi spostrzeżeniami w poszczególnych kwestiach. Będziemy wysnuwać własne teorie, rozkładać na czynniki pierwsze interesujące momenty z serialu, rozkminiać symbolikę, gawędzić o relacji Hannibal/Will...
Możecie tutaj poruszyć absolutnie każdy dowolnie przez Was wybrany temat.
Pomyślałam o stworzeniu tej dyskusji, ponieważ brakuje mi w innych forach wszechstronności. Zazwyczaj podejmuje się jeden temat, który zostaje mniej lub bardziej omówiony – tutaj będziemy omawiać każdy. Możecie pisać wszystko, co przyjdzie Wam na myśl.
Zapraszam do ożywionej dyskusji :)" Bonesss
cz1 http://www.filmweb.pl/serial/Hannibal-2013-650378/discussion...
cz2 http://www.filmweb.pl/serial/Hannibal-2013-650378/discussion/Kuchnie+%C5%9Bwiata %2C+czyli+wszystko+o+Hannibalu+II,2677939?page=20#post_13794975
Ale czy taką nieokiełznaną bestię,jaką jest Hannibal uda się oswoić,nawet gdyby poskramiaczem był Will ? :))
Ależ oczywiście. O. Koronny przykład... "This is all I ever wanted for you, Will. For both of us" - tak bardzo onieśmielony, że gdy to mówił nie podniósł wzroku na Willa. Gdyby to zrobił to chyba by się rozsypał. Serce omal nie wyskoczyło, wszystkie zmysły szalały. Zapach, dotyk, ciepło oddechu, głos. Poddał się. Był całkiem bezbronny. Ułożył się ufnie u jego stóp i drżał w poczuciu ulgi i szczęścia jak pies, który wrócił do ukochanego pana. Will mógł z nim zrobić wszystko. I zrobił.
Will Almighty xD
Twój opis *.*,trudno nie zgodzić się z tak trafną i sugestywną charakterystyką,
tego,co zaszło między nimi na klifie.
A dokładniej gdy mówił "for both both of us"... ooO tutaj...
https://33.media.tumblr.com/d433e329c80be472920b322e6ba11348/tumblr_nu8a7l4BBl1u 39d9bo1_r3_540.gif
Chyba nigdy nie widziałam Hannibala tak zdeprymowanego.
Jest tak słodki i rozczulający w tym swoim zawstydzeniu,że nic dziwnego,że Will tak ochoczo przylgnął do niego i z rozkoszą wtulił się w jego ramiona.
Will miał już pewność, ze Hannibal jest w nim zakochany. Usłyszał potwierdzenie. Wiedział co powiedzieć, jaki gest wykonać. Jego tez roznosily uczucia, uśmiech był szczery. Nie potrafił pozwolić, by Czerwony Smok zabil Hannibala, ale zrobil to sam. Hannibal onieśmielony i szczęśliwy byl kompletnie rozbrojony. Ufny. Miał Willa tylko dla siebie. Blisko. Will go objął i juz nie wypuścił. Hannibal nie przypuszczal jak to się skończy. A nawet gdyby, to z rąk Willa on weźmie wszystko. Nie wiem czy potrafię siebie ocalić - powiedział Will i nie ocalił. Uznał, ze powinni zginąć obaj.
NIE NIE NIE nawet nie potrafię sobie wyobrazić że ktoś mógłby w tak okrutny sposób mentalnie wykastrować Hannibala. Jak by nawet zaczątek takiego pomysłu pokazali, to chyba skończyłabym oglądać ten serial raz na zawsze.
To nawet mój czterołapy Hannibal nie jest tym leżącym u stóp pańci i ślepo we mnie wpatrzony.
Wykastrować mentalnie? Omg... ale. No cóż. Nie jestem od tego, aby narzucać komukolwiek moją interpretację. Napisz jak to rozumiesz i jak to widzisz. I jak rozumieć mam Twoje NIE. Osadzadź to proszę w jakimś szerszym kontekście?
Nie wiem czy dobrze pokazało do której wypowiedzi to była wypowiedzi, bo te krzaczki tu trochę dziwne są.
Ja to raczej odebrałam jako żartobliwy wpis a nie narzucanie punktu widzenia.
NIE tyczyło się tego że głośno i stanowczo nie zgodziłabym się na potulnego Hannibalka poddanemu Willowi czy komukolwiek innemu. Hannibal jest i ma być facetem z jajami a nie ciepłą kluchą. Toż to by było 1000 razy gorsze niż zabicie go i to nawet przypadkowo bez żadnej ideologii.
Aaaaaa... Ha. Tu jest taki mikroklimat i sporo wypowiedzi należy wrzucić w duży nawias, ale zawsze wolę się upewnić, że przekaz został właściwie zrozumiany. Zgadzać się nie musimy. Dla mnie wszystko ok dopóki jest kulturalnie.
Ale... Coś sprawia, że bestia poddaje się czyjemuś dotykowi. Coś sprawia, że Hannibal, przy całej swojej naturze, odsłania się i pozwala się zranić. Wielokrotnie zranić... Ktoś wyzwala w nim emocje, które go zadziwiają. "You cannot control with respect to whom you fall in love..."
Przecież Hannibal nie jest bestią która kłapie zębami na lewo i prawo i zagryza wszytko co się znajdzie w jej zasięgu. On ma swoje uczucia i wrażliwość, może trochę inną niż normalny człowiek ale jednak. Z ludźmi też potrafi żyć. Z Bedalią ile czasu był? to tylko jeden malutki przykład.
Jak już to szybciej widzę Hannibal jako dominującą osobę w związku, a Willa jako tego uległego. Na odwrót na pewno nie i nigdy takiej wersji nie przełknę.
Bestia. A tak. Jak z obrazka. Mało to w Hannibalu odniesień biblijnych? ;) Nie mam tu na myśli jakiegoś bezrozumnego stwora, niesionego przez instynkt, załatwiającego swoje potrzeby fizjologiczne. Gdybym tak pojmowała Hannibala, niczym by mnie nie uwiódł i nie rozpisywałabym się tutaj, zdzierając palce na klawiaturze.
Co się stało w 3x13? Will był Barankiem. Tym, który otwiera pieczęcie, tym, który rozstrzyga o wyniku. I przypominam uprzejmie, że to Hannibal stworzył ten obraz i oddał Willowi inicjatywę. I ucieszyło go to, co zobaczył. Szalenie. A wtedy na klifie opowiedział o swoich uczuciach bardzo pięknie... tak nieśmiało i delikatnie. FOR BOTH OF US. Nie. Hannibal nie uległ Willowi. On mu się oddał i poddał jego woli. Zupełnie świadomie. Ja tu nie widzę żadnych ciepłych kluch. Widzę świadomy wybór, miłość, szaloną radość i konsekwentną szczerość wobec siebie.
Z tematyką biblijną nie jestem na bieżąco, a wręcz mam spore braki.
Niby nie mam żadnych argumentów na przeciw temu co napisałaś, ale jakoś nie czuje tego w ten sposób i kłóci się to z tym co widziałam. Kolejny obraz który każdy widzi i odczytuje tak jak chce.
Chodzi ci o samo zakończenie, jak ja to widzę czy o całą ich relację?
Dobrze napiszę, tylko muszę poszukać odpowiednich cytatów, a nie wiem w których odcinkach były i mieć trochę więcej czasu i wenę.
Raczej mam na myśli te kilka ostatnich minut, ciekawi mnie Twój punkt widzenia. Jeśli masz ochotę poszerzyć kontekst to bardzo proszę. Sama jednak potraktowałam temat dość powierzchownie, ale oczywiście mogę uzupełnić to i owo (to znaczy sporo). O tak wielowymiarowym związku tak niebanalnych postaci nie da się opowiedzieć przy pomocy kilku scen i cytatów, których użyłam na poparcie jednej zabawnej tezy. I oczywiście, spokojnie, nie spieszy mi się itp.
"Właśnie tego chciałem dla Ciebie" abyś zabił i czuł się z tym dobrze, "dla nas obu" żebyś my zabili razem, walczyli wspólnie, po jednej stronie, a nie przeciwko sobie. Hannibal prawie od samego początku i przewija się to przez wszystkie sezony, widzi że Will również ma tą ciemną stronę w sobie, chce zabijać, tylko że ukrywa to w sobie i trzyma się norm. Hannibal chce aby się wyzwolił i żył wg własnych potrzeb, wolny, tak samo jak on. Will jest lustrzanym odbiciem Hannibala (chyba Jack tak fajnie to powiedział ale za żadne skarby świata nie mogę znaleźć gdzie to było), dopełnia go. Lester czuje wręcz fizyczny ból widząc że ten pozostaje uwięziony (we własnej głowie, normach społecznych, FBI), sam nie zazna spokoju i szczęścia dopóki Will nie będzie sobą, a on mu w tym nie pomoże. Graham też nie chce aby Hannibal był w więzieniu, tak samo cierpi widząc go celi. Chyba nawet można powiedzieć że specjalnie się dał złapać żeby już w najbardziej dobitny sposób pokazać mu jak brak wolności działa na takich jak oni, do tego chciał być zawsze pod ręką aby mu pomoc i służyć radą.
Jakoś cały czas mam wątpliwości czy Hannibal tak naprawdę chciał być z Willem tak fizycznie blisko i czy ten erotyzm to tak w pełni świadomy i założony, czy tylko taki smaczek dla fanów i kwestia domysłów. Na pewno chce aby Will był gdzieś w jego życiu, ale nie koniecznie razem, byle tylko wolny i niczym nie ograniczony. Ideał to by był jak by mogli razem zabijać i działać wspólnie, ale Hannibal nie jest zaborczy i da mu wolną rękę.
To tak bardzo skrótowo i ogólnie, zawsze mogę którąś kwestię rozwinąć. Żeby nikt mi tu nie wyskoczył z wyrzutami i wyzwiskami, to zaznaczam, ze jest to tylko moje zdanie i spostrzeżenie na relacje, a jednocześnie, wersji z romansem wcale nie odrzucam i nie krytykuje, ale nic nie zostało jeszcze powiedziane wprost.
Interesujące, zaintrygowałaś mnie. Spadam na trochę, odpiszę później. Co do zarzutów to wątpię, aby się pojawiły chyba, że od jakiegoś zbłąkanego trolla...
U nas w Kuchni nikt nie obrzuca wyzwiskami kogoś, kto ma odmienne zdanie. Każdy może mieć własny punkt widzenia. :))
Zgadza się. Hannibal bardzo dawno dostrzegł, że Will Graham jest osobą, która posiada osobowość podzieloną na dwie części. Zauważył też, że ciemność, jaką Will w sobie skrywa jest bardzo silna i że tylko ona potrafi go wyzwolić i uszczęśliwić.
Uważam jednak, że Hannibalowi nie tylko o wyzwolenie Grahama chodziło. Lecter zapragnął posiąść tego człowieka na wszystkie możliwe sposoby. Owszem, początkowo fascynacja Willem ograniczała się do podziwiania jego umysłu, osobowości, obserwowania jego poczynań. Lecter nadzorował proces jego przemiany, poznawał go z samym sobą, uświadamiał go. Hannibal doprowadził Willa do upadku. Zrobił to po to, by Graham mógł się odrodzić na nowo. Potem pękła bariera. Hannibal przestał się kontrolować, nie mógł zapanować nad uczuciami, jakimi obdarzył agenta. To było ponad jego siły.
"You can't control with respect to whom you fall in love".
Hannibal dał się złapać, bo wiedział, że Will do niego wróci. Wiedział, że stworzył "coś", co jest w pełni od niego uzależnione, coś, co nie może bez niego żyć. Tym czymś był Will Graham. Serce i umysł tego człowieka były własnością doktora. Tu nie chodzi o jakąś lekcję, nauczkę dla Willa. Doktor Lecter nie potrafi przegrywać, nie może przegrywać. Zrobi wszystko, by być górą; da się nawet zamknąć w więzieniu, żeby osiągnąć cel. Celem było posiadanie Willa na wyłączność i wyzwolenie go, pokazanie mu właściwej drogi.
Uważam, że Hannibal pragnie bliskości Willa. Scena na klifie piękne to ukazała. Gdy Graham wtulił się w niego, Lecter wyglądał jakby osiągnął nirwanę.
Ethi bardzo mnie cieszy że mogłam kogoś zaintrygować i pokazać inny punkt widzenia.
Bonesss pięknie rozwinęłaś to co miałam na myśli. Trochę z premedytacją przedstawiłam wersję z odrzuceniem (umownie nazwijmy to) romansu, choć nie mam nic do takiej wersji i przyjmę co producenci dadzą, nie zależy mi na żadnej wersji.
Tą reakcję na przytulenie się Willa można też odczytać jako szczęście że w końcu dokonał działa i dokonał przemiany. Jego drugie ja, odbicie było wolne wiec i no był wolny i szczęśliwy w pełni.
Szczerze powiedziawszy bardziej niż przytulaski urzekła mnie ta ręka Wiila wyciągnięta do Hannibala po bitwie i jak go podniósł.Prowadź mnie mistrzu po tej nowej drodze. A potem decyzje podejmujemy pod wpływem chwili, emocji i są nieprzemyślane, ciekawe czy przyjdzie mu za to zapłacić czy zostanie mu wybaczone.
Tak. Hannibal był w tamtym momencie szczęśliwy. Ciężka praca nie poszła na marne. Oto on - twórca/wyzwoliciel a w jego ramionach jego najpiękniejsze dzieło. Will nareszcie wyzwolony, szczęśliwy, spełniony. His precious baby :D
"A potem decyzje podejmujemy pod wpływem chwili, emocji i są nieprzemyślane, ciekawe czy przyjdzie mu za to zapłacić czy zostanie mu wybaczone."
Co masz namyśli, bo chyba nie złapałam?
Chodziło mi o ten skok z klifu. Ciekawe czy opatrzy mu rany i poda ciepły rosołek, czy zabawa we wrogów zacznie się na nowo i to po tak krótkiej chwili jedności.
:D Kto wie, myślę że tak, że zabawa zacznie się od nowa. Ale przybierze inną formę, czyli ewoluuje. Hm. Chyba, że obaj upadną na głowę i coś im się tam przemebluje w mózgach...
Dziękuję :)
To prawda. Hannibal był po prostu z siebie zadowolony, przecież udało mu się osiągnąć cel, do którego tak mozolnie i z trudem dążył. Tak wiele cierpienia musiał znieść przez te wszystkie lata, aby przez krótką, ulotną chwilę móc cieszyć się tym wszystkim, na co tak długo pracował. Trzymał Willa w swoich ramionach, czuł na piersi jego ciężar, a pod materiałem koszuli ciepło ciała. Stworzył coś tak pięknego, doskonałego i uczynił to sobie poddanym ale jednocześnie równym. Poza tym, mimo wszystko, był dumny z Willa. Cieszył się, że podjął on taką decyzję i że to była JEGO świadoma decyzja - bez przymusu, bez nakłaniania.
O tak Bonesss. Batdzo ladnie napisane. Na wyłączność
Pragnie bliskości Willa bo jak pisałam w odpowiedzi dla Dkf jest "in love" i nie ma nad tym kontroli. Ten zwrot nie brzmi platonicznie. In love. I tak. Przez to właśnie wszystko się posypało, gra zyskała nowy wymiar. Entropia znacznie się powiększyła. Obsesja pogłębiła się. Doszlo do tego, że Hannibal odsłonił się...a wcześniej odebrał to, co nie pasowało do jego wizji, na podstawie których zbudował dla Willa kolejne światy. "Odebrał" mu nienarodzone dziecko, odsunął od niego przyjaciół. Manipulował ile wlezie. Odebrał i zdekonstruował Abigail i stworzył ją na nowo. By mogli być rodziną. Zniszczył coś i stworzył nową wartość. Will to odrzucił. To nic, boli jak cholera ale wyrzucamy do kosza i spróbujmy jeszcze raz. Tym razem, po trzech latach wyglądało na to, że w końcu się udało. Bo Will z własnej woli wyrzekł się swojej papierowej rodziny i poszedł za Hannibalem. Wspólnie zamordowali. To była inicjacja Willa... chrzest krwi. I wtedy na klifie... te niezwykle długie sekundy... dla nich obu było to ekstatyczne przeżycie. W końcu się odnaleźli. Na kilka uderzeń pulsu miał Willa na wyłączność. Wyzwolonego i spełnionego. Nareszcie. Hannibal oszalał ze szczęścia.
Dzięki, dzięki :**
Tak, myślę, że tym razem się udało. Ja wiem, trudno to przyjąć do wiadomości, kiedy choć trochę "zna" się Willa, kiedy wie się, do czego ten człowiek jest zdolny. Ale jednak coś w zachowaniu Grahama sprawiło, że gdy na niego patrzyłam, wiedziałam, że on wreszcie poczuł się sobą, że zdał sobie sprawę, iż stoi dokładnie w miejscu, do którego świadomie, czy też nie zawsze zmierzał. Patrzył na najważniejszego i najpiękniejszego człowieka w swoim życiu. Patrzył na niego ze świadomością, że to jego mężczyzna, że każda część jego ciała i umysłu oddała się Willowi, że kocha go mimo wszystko, że go nie opuści, że będzie z nim na zawsze. Zdał sobie sprawę, że są jednością, że ich życie zatoczyło koło. Graham naprawił błąd z przed kilku lat. Jak można powiedzieć, że oni się nie kochają?
Hm... Will się rozbił, jak filiżanka. Rozbił go Hannibal. Poskładał czy posklejał na nowo. Ale, masz rację, Will zawsze walczył z tym, co uważał za najgorsze w sobie, a więc i z Hannibalem. Nie udało się. Hanni zniszczył Willa, wypatroszył, wybebeszył, Will umarł na podłodze w kuchni Hannibala. Ze szpitala wyszedł ktoś nowy. I ten nowy tęsknił za Hannibalem jak nigdy dotąd. Mówi to wprost: był moim przyjacielem, chciałem uciec z nim, część mnie zawsze będzie chciała z nim uciec, tylko przy nim wiem kim jestem, Bóg wie gdzie byłbym, gdyby nie Hannibal, byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Krwawa walentynka wzrusza go nie swoją okropnością, ale dlatego, że symbolizuje złamane serce Lectera. Zostawia mu prezent na Litwie, w rodzinnej posiadłości - przerażającego motyla. Will staje się jak Lecter, staje się nim. Stwierdza, że są połączeni, że granice między nimi się zacierają. Łączy ich silny związek. Will wyzwala się. Pomału, krok za krokiem. Potrafi nawet wyszarpać zębami kawałek twarzy człowiekowi - czy zrobiłby to dawny Will? Jeszcze się broni, odchodzi, ale już nie chce Lectera złapać, zabić, mówi, by odszedł, po prostu. Widzi go po długiej przerwie, w więzieniu i wszystko wraca. On się znowu rozpada, ta scena w łazience, gdy twarz mu się rozpada na kawałki jak odłamki szkła. Lecter znów go rozbił. Tym razem na dobre. Will umożliwia Hannibalowi ucieczkę. Mordują razem Czerwonego Smoka i to jest największa intymność jaka może zaistnieć między nimi. To głębsze niż zwykły akt, bardziej związani być nie mogą. Ale czy Will akceptuje swoją przemianę? Upadek z klifu dowiódłby, że nie.
Owszem. Zwalczał Hannibala, bo nie akceptował siebie. Ale zbudował swój pałac pamięci i odbył podróż do przeszłości Hannibala. I wyzwolił go uwalniając Miszę, a truchło mordercy zamienił w sztukę. Symbol przemiany, która wymaga ofiar.
Czy Will akceptuje swoją przemianę? Czy akceptuje siebie? Czy to co zrobił było desperacką próbą uwolnienia świata od ich obu? A może
"Can't live with him can't live without him"...Czy faktycznie doszło do tego upadku i co on tak naprawdę ozaczał? Kto miał spożyć Bedelię tamtego wieczoru? Tego dowiemy się w następnym sezonie xD
Ten upadek. Ciężka sprawa. Skłaniam się ku wersji, że upadek był metaforyczny.
Wcale bym się nie zdziwiła jak by Bedelia sama się przygotowała, bo ona miała większą obsesję na temat jedzenia ludzi przez Hannibala niż on sam. Im dłużej nad tym myślę tym bardziej mi się wydaje że on wcale jej nie chciał skonsumować, ona sobie to tylko wmówiła,
Nie sądzę. Jeśli ktoś ma ją przyrządzić i zjeść to musi to być Hannibal. Ona nie wyrzekłaby się największej z przyjemności towarzyszącej temu rytuałowi. To zabrzmi skrajnie perwersyjnie ale ona chce, żeby Hannibal miał z tego ogromną przyjemność, chce mu smakować. Hannibal jest jej wybrankiem, tym który osobiście odprowadzi ją do piekła. A jeśli to trzecie nakrycie czeka na Willa, to Hannibal sobie z niej okrutnie zażartował :)
Chodziło mi o to że przygotowała się dla niego i czeka aż przyjdzie z nią zjeść.
Właśnie nie wiem czy o on ją chce skonsumować, czy tylko ona sobie to wymyśliła i to jej pragnienie. Nie potrafię rozgryźć tej postaci i każda wersja o niej to tylko moje gdybanie.
Bedelia to szalenie niejednoznaczna postać. Towarzyszą mi mocno ambiwalentne uczucia,gdy myślę o dr Du Maurier.
Jakiś czas temu pisałam o niej obszerny post w dość negatywnym tonie,ale od tamtej pory moja opinia nieco złagodniała. Nadal uważam,że stała się marionetką w rękach Hannibala,niezdecydowaną i zagubioną,w pewnym sensie nawet niegodną,by używać tytułu psychiatry. Lecter wiedział,że ma nad nią nieograniczoną władzę,lubił bawić się jej lękiem.
Ale muszę oddać jej sprawiedliwość i przyznać,że jest osobą niesamowicie przenikliwą i dojmująco szczerą.
Du Maurier jest doskonałą obserwatorką,widzi więcej niż inni i potrafi przekazać to w niesłychanie przeszywający sposób.
Jej rozmowy z Willem,w których mentalnie i emocjonalnie rozkłada go na łopatki,to już chyba klasyka. Ja,w każdym razie,
mam ciarki na całym ciele słuchając Bedelii obnażającej wiele dokuczliwych prawd.
Nie uważam,żeby pani doktor była opętana kanibalizmem
Lectera,ale na pewno ma obsesję na punkcie Hannibala i zrobi wszystko,by zyskać jego uznanie. Pozwoli się zjeść nie tylko jemu,ale też Willowi,ponieważ jest świadoma,że taka wspólna konsumpcja sprawi Lecterowi ogromną przyjemność.
Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem,że Hannibal nie jest zaborczy wobec Willa. Uważam,że jest właśnie przeciwnie.
Odkąd go poznał nie pozwala oddalić się Grahamowi zbyt daleko. Stopniowo i konsekwentnie przejmuje kontrolę nad jego umysłem,odsuwa od niego przyjaciół,na skutek jego intryg Margot traci dziecko. Lecter zaczyna odgrywać dominującą rolę w życiu Willa. Ten jest tego świadomy,czemu daje wyraz mówiąc:"you don't want me to have anything in my life that's not you". Jednak to zniewolenie zdaje się Willowi zupełnie nie przeszkadzać. Nie robi nic,by zmienić tę sytuację.
Przeciwnie,coraz bardziej i chętniej zatapia się w świecie,który stworzył Hannibal.
Scena z "Digestivo",w której Lecter poddał się i pozwolił odebrać sobie wolność,jest moim zdaniem najgorętszym i największym wyznaniem miłości wobec Willa.
Dzika bestia,drapieżnik daje się uwięzić,tylko po to,by wciąż zaznaczać swą obecność w życiu Grahama. Nie zmusza Willa do niczego,daje mu wolny wybór,mając jednak pewność,że dłuższa egzystencja bez Hannibala stanie się dla Grahama nie do zniesienia.
Odnosząc się do kwestii przez Ciebie poruszonej na temat fizycznego kontaktu,myślę,że obaj tego pragną,a zwłaszcza Hannibal. Są takie sceny,w których odnoszę wrażenie,że Lecter z ledwością powstrzymuje się przed wzięciem Willa w ramiona i pocałunkiem.
Taaak, pożera go wzrokiem momentami. I nie tylko wzrokiem próbował ;) brak mi tego serialu, naprawdę.
Wymiana spojrzeń między nimi jest tak ekscytująca dla widza,że trudno spokojnie wysiedzieć przed ekranem. Ale też inne zachowania Hannibala świadczą o jego potrzebie bliskości z Willem. Pewnego rodzaju onieśmielenie,nieśmiały dotyk,powstrzymywany oddech. W Lecterze kumuluje się tak wiele doznań związanych z Grahamem,że chciałabym wreszcie zobaczyć wielki wybuch namiętności.
Jest zakochany. Po prostu. Ja osobiście lubię te momenty, gdy zwyczajnie cieszy go widok Willa, albo coś co tamten powiedział czy zrobił. Rozbrajało mnie to, jak bardzo cieszył się z każdego przejawu przyjaźni, uczucia czy bliskości, które okazywał mu Will. Jak bardzo był tego głodny. A Will nie był rozrzutny w tym względzie.
Ja też uwielbiam te wszystkie, z pozoru niewinne,ale jakże pełne zmysłowości,chwile. Zresztą,już to kiedyś pisałam,że w nieskończoność mogłabym oglądać sceny,w których są tylko oni obaj i ta sensualna aura.
Ale z drugiej strony,długą i wyrafinowaną grę wstępną,
zwieńczoną wspólnym morderstwem,mają już za sobą.
Może pora na przekroczenie kolejnej granicy?
A może morderstwo to już było TO? Nie myślałaś nigdy w ten sposób? Bliżej już być nie mogą