Idealnie to opisałaś. Nie mam nic do dodania, to jest piękne i jestem poruszona...

Łzy Willa w finale to łzy ulgi,przebaczenia i miłości do Hannibala. Graham przeszedł transformację,
stał się tym,kim od dawna chciał być,wyzwolił się,a co najważniejsze zaakceptował swoją miłość do Lectera,zrozumiał,że nie musi dłużej uciekać przed prawdą.
Przed nimi nowy rozdział,czysta karta. Mogą zacząć od nowa pisać swoją wspólną historię.

A może płacze, bo teraz to on musi wszystko zniszczyć? Może łzy są stąd, że ma przy sobie Hannibala oddanego, kochającego, zupełnie uległego i odsłoniętego, Hannibala, który właśnie zaufał ostatecznie, a on już wie, co będzie dalej - zrzuci ich z klifu.

Wychodzi na to, że to jego kolej na małą rozpierduszkę ;) Ale Hannibal się domyślał, kiedy podał łapę Willowi i obejrzał się za siebie, stwierdzając, że stoi na krawędzi. Wydaje mi się, ze obaj to rozumieli , akceptowali i, tak, użyję tego słowa - chcieli. Umrzeć, będąc tak niewyobrażalnie szczęśliwym? Nie ma nic piękniejszego :D

dokładnie. Toteż wcale się nie bronił. ;) A w ogóle to Will ronił łzy wzruszenia i już. Upadek był symboliczny, panowie znikąd nie spadli, żyją sobie razem gdzieś w Buenos:
Tylko Tobie znów zawrócę w głowie
i uciekniemy gdzies daleko
odpoczniemy hen nad rzeką

Razem z Tobą nie boję się nikogo
przyszłość woła nas tak głośno
nęci zmysły piękną wiosną

Tylko z Tobą wciąż jest kolorowo
fantastycznie namacalnie
tak cudownie nierealnie
:))

Zawsze byłam ciekawa,skąd na tapecie wzięła się ta Argentyna?
Coś przeoczyłam? :)

Nie, po prostu tam zwykle ukrywają się ze względów prawnych zbiegli przestępcy :))

O tak. Poporcjowali Bedelię i zapakowali na ogromny jacht razem ze skrzynkami wina, truflami i innymi smakołykami. I popłynęli do Argentyny. A Will zabrał ze sobą Winstona. W czasie rejsu grali w szachy i w scrabble, bawili się z delfinami i projektowali nowe dzieła sztuki :D Wieczorami kładli się pod gołym niebem, Hannibal cytował Willowi dzieła literatury... i nadawali każdej gwieździe nowe imię...

recytował Dantego w oryginale lub Fausta, a Will powtarzał "It's beautiful"

Otulał Willa kocykiem i przynosił mu kawę z kardamonem. A Will udawał, że drażnią go te nadmierne czułości i troska i rzucał co jakiś czas kąśliwe uwagi, za każdym razem doprowadzając Hannibala do śmiechu. Kiedyś Will spróbował coś ugotować wg wyrafinowanych przepisów Hannibala, ale wyszło mu coś zupełnie innego i zupełnie niejadalnego, a przy okazji zrobił taki bałagan w kuchni, że prawie się w nim zgubił. Więc były na kolację ciasteczka i kakao :P

Taaak, a Hannibal byl usiłowaniami Willa rozczulony jak jeszcze nigdy. Były to najsmaczniejsze ciasteczka w jego życiu. Pojadając rozmawiali o rozbitych filiżankach, Hanni tłumaczył jak można cofnąć czas... i tym razem rozczulony byl Will. Ocean szumiał. Winston spał. Niewinna, niczego nieświadoma przyszła ofiara murder husbands narobiła niechcący hałasu przerywając sielankę... Hanni uznał, że to bardzo rude tak hałasować po nocy. Winston się obudził, więc i Will się zdenerwował, a dalej to już, prawdaż... Hm. Dobranoc :)

https://31.media.tumblr.com/a7917011d5565c2de631a04899e550e7/tumblr_inline_mv1t2 5Rzm01qisk7y.gif

:D

Omfg, leżę. *.*

Początkowo traktowałam zakończenie zbyt dosłownie,teraz uważam,że upadek z klifu nie zdarzył się. Mogła to być wizja Willa,metafora czegoś ważnego(niektórzy uważają,że seksu :D),nieważne. To po prostu nie miało miejsca.
Dlatego,myślę,że łzy Willa były zapowiedzią nowego początku,spełnienia,życia u boku Hannibala,tak wyczekiwanego szczęścia,nawet gdyby miało ono krótko trwać.

:) Nic w tym serialu nie jest dosłowne i to jest w nim właśnie piękne, możemy tu sobie snuć nowe teorie i tworzyć niezliczoną ilość AU...
Ja jednak będę obstawać tępo przy mojej idei. Na tym etapie mogą to być tylko chwile bycia razem. Przebłyski pośród ciągłej pogoni i wzajemnego zwodzenia/uwodzenia się, ale nieubłagalnie zbliżają się do siebie... aż do wymarzonego sezonu 7 :)

który oby nastąpił. Amen.

Tak, ja też uważam, że skok był metaforą czegoś niezwykle ważnego. Nie wiem czy seksu, bardziej skłaniałabym się ku pocałunkowi. Skoro nagrali scenę pocałunku na klifie, to może użyliby jej jako retrospekcji rozpoczynającej czwarty sezon? Wiesz, skok odbył się w głowie Willa, spadanie w przepaść było tylko jego imaginacją, symbolem wkroczenia w "ciemność" i zaakceptowania jej. To samo może oznaczać pocałunek. Myślę, że tak to po części może wyglądać. Skok=pocałunek. W "The wrath..." widzimy spadanie, a w pierwszym odcinku czwartego sezonu pocałunek. Ta sama scena, ten sam moment.

O! to by była bomba na rozpoczęcie nowego sezonu :D Nie mam nic przeciwko. Tego skoku z klifu nie można rozpatrywać dosłownie, zbyt wiele znaczeń niesie ze sobą. Ale z drugiej strony, widzieliśmy to, co widzieliśmy. Faktycznie nurtuje czy to tylko wizja Willa, czy też cała scena na klifie była czymś, co się w ogóle nie wydarzyło i wrócimy do momentu oczekiwania na Francisa (HELL NOO!!! shut up, shut up, SHUt UP!!!)...

Murder husbands :D
https://41.media.tumblr.com/60302088e34e2fb5a41c2dad61914a29/tumblr_nv8nfuQIOR1r w9yv1o1_1280.jpg

Ha,ha,dobre xD
Chilton,jak zwykle,jako trzęsid.upa :))

Ah, Chilton, kochany miś. Will jak pięknie ustrojony i skrępowany i jaka piękna ta jego suknia, no po prostu idealna panna młoda dla naszego eleganckiego, ekscentrycznego Hannibala... Bedelia bez nóżki ale w formie i czyżby złapała bukiet panny młodej? Jack.. haha. Jack nie mógłby sobie odmówić tej przyjemności w końcu to ślub przyjaciół... eh każdy wie, że w głębi duszy jest to chłopak wrażliwy i bardzo romantyczny. Tymczasem Freddie potrafiąca się zachować? TO coś nowego :D Moje serduszko pika radośnie na widok ślicznej Abigail. Ale Francisowi chyba się nie podobało, no chyba że akurat odnosi prezenty... Brakuje Alany i Margot. Ale zaproszenie dotarło w ostatniej chwili. Niestety rozszalał się gdzieś huragan i odwołano loty do Buenos...

A gdzie tam! Freddie specjalnie trzyma ten aparat tak nisko, żeby nie było widać jak cyka im fotki, których cykać zdecydowanie nie powinna. Impreza ma charakter raczej kameralny, a ona zapewne wrzuci zdjęcia na Tattlecrime. Przecież panna Lounds nie była by panną Lounds, gdyby tego nie zrobiła. Will. Will ubrany w tę suknię, i Hannibal i Abigail... *.*

SO CUTE.
http://40.media.tumblr.com/fbad5ba05ca7f2dd67e60db454a00ad0/tumblr_nv38zaAgNG1ug 7w0zo1_500.png ;____;

<3 Haha. Ta sukienka po prostu musi pojawić się w nowym sezonie....

Oczywiście, że tak. Sukienka jest idealna :)

http://naekranie.pl/aktualnosci/hannibal-bryan-fuller-o-przyszlosci-serialu-i-po myslach-na-4-sezon-745685

No to trzeba popracować na sukces American Gods i docenić... zrobię to z niekłamaną radością :)

Naprawdę nie wyobrażam sobie Ellen Page w roli Clarice...
A American Gods ma duże szanse na sukces i większą widownię niż miał Hannibal. Właśnie skończyłam czytać książkę i czekam na dzieło Fullera z niecierpliwością.

Super! Będziemy spamować na forum AG :D

Tak, założymy sobie temacik o chwytliwej nazwie i będziemy nawijać ile wlezie. Kilka tysięcy komentarzy jak tutaj. Życie stanie się jeszcze piękniejsze. No i na na forum Sherlocka też założymy, kiedy pojawi się czwarty sezon albo odcinek specjalny. Rozprzestrzeńmy się jak plaga. xD

Plan inwazji nakreślony P:

Squad goals :D

A co do Ellen... nie mam zastrzeżeń, ufam Bryanowi. Może zastąpić Abigail, chociaż nie chciałabym tego, jednak byłoby mi mega smutno.. Wolę myśleć, że ma na nią jakiś nowy, mega wariacki pomysł :P

Ja w ogóle nie mam pojęcia jak upchnąć Clarice do fabuły. Nie wiem dlaczego, po prostu jej nie chcę, nie pasuje mi to. Zaczynam się martwić po przeczytaniu tego artykułu. Wizja ponownego zamknięcia Hannibala, nad którym pieczę będzie sprawował okaleczony Chilton? Nie przemawia to do mnie.

TYlko Bryan potrafi pogodzić ze sobą tyle sprzecznych koncepcji, a przy tym opowiedzieć dalsze dzieje związku Hannibala i Willa. NIe martwiłabym się tym zanadto.

Ja też jej nie chcę. Nawet w książkach nie była dla mnie jakąś genialną postacią, a Bryan rozłożył ją na czynniki pierwsze i obdarował elementami jej postaci innych bohaterów. Ale może skoro stworzył Willa Grahama na nowo w taki niesamowity sposób, to z Clarice będzie w stanie zrobić to samo? Błagam tylko, niech ona nie będzie uwikłana w trójkąt miłosny z Willem i Hannibalem.
Wiesz, czego jeszcze nie było? Jaka opcja jeszcze nam pozostała? Will i Hannibal razem za kratkami. Obaj. W tym samym czasie. W oddzielnych celach, tuż obok, tak, że mogą tylko słyszeć swoje głosy. Albo jeszcze lepiej, mogą się widzieć przez szybę, ale nie mają szansy się dotknąć. Chilton definitywnie by to zaaranżował, bo teraz nienawidzi ich obu. And bc he's my cute little shit. I tak by trwali i uprzykrzali życie jemu i innym więźniom, o ile nie mieliby cel odseparowanych całkowicie od reszty, aż do momentu, w którym uciekną razem. Znowu. Albo prawie uciekną, ale dosięgną ich kule FBI i umrą jak Bonnie i Clyde, w objęciach, bo tam na klifie było na to za wcześnie, ale w końcu musiał przyjść czas. I mimo to nie mogliby być bardziej szczęśliwi.

Dla książkowej Clarice nie ma miejsca, ona nie istnieje, Fuller musi ją stworzyć od początku. Dla takiej nowej Clarice widzę miejsce.
Wizja ich obu za kratkami w sąsiadujących celach i wspólna ucieczka jest pięknaaaaaaa i strasznie romantyczna. Do tego kolejna wspólna śmierć.... muszę to zobaczyć... serce mi pęknie z radości i żalu :D

Nie wątpię w pomysłowość Bryana, ale musiałby się mocno wysilić, żeby stworzyć Clarice całkowicie od zera i żeby to wszystko miało jakiś sens. Dokładnie, książkową Clarcie powinno się zostawić w spokoju, powinna pozostać tam, gdzie jej miejsce - w filmach i książkach. Ufam, że Fuller nie rozwali Hannigramu. Tego bym nie przeżyła. Ale nie mógłby być tak głupi..

Dziewczyny, ja jestem skonfundowana cytowanymi wypowiedziami Fullera. Jaki restart? Jaki powrót do czasów, gdy Hannibal był szanowanym psychiatrą? Okaże się, że będzie to seria bez Willa, bo nie zdążyli się jeszcze poznać! Zresztą, w Milczeniu owiec też go nie ma. Fuller ma sto pomysłów i żadnego konkretnego na razie, widzę. Bardzo mnie zmartwiło stwierdzenie, że szanse na kolejne serie z Hannibalem wynoszą mniej niż 50%. Trzeba trzymać kciuki za operatywność Marthy - oby zdobyła sponsorów!

O rety. Hannibal znów za kratkami, bo np. został znaleziony ciężko ranny po upadku z klifu, a Will - nie żyje. Matko, ależ wpadłam w katastroficzne wizje. Zdenerwowałam się tym wywiadem. Wr,

Spokojnie, oddychaj. <3

Bez obaw. Z Willa nie zrezygnuje. Jest największym shipperem hannigramu. Ponadto wywołałby monstrualną falę hejtu, a wiesz dobrze, że on z tych co to muszą być kochani ;) Ja myślę, że on się trochę droczy, wrzuca pomysły pomiędzy którymi jest kilka właściwych tropów, tylko trzeba je odnaleźć i właściwie zinterpretować, a on z pewnością tego nie ułatwi, będzie dalej gmatwał. Kilka myśli ot tak wyskubanych z jego mózgu jeszcze nie tworzy fabuły...

Postanowił nie zdradzać szczegółów dotyczących fabuły czwartego sezonu, bo ciągle ma nadzieję na kontynuację. Nie chce niczego nam powiedzieć, droczy się, ponieważ uwielbia doprowadzać nas do białej gorączki i zawałów serca. Taki już jest. Tak jak mówisz, on kocha Hannigram najmocniej.

A ja tymczasem na zawał zejdę. Więcej go nie czytam. A co jeśli uznał, że to przez hannigram stacja zrezygnowała z serialu? Zresztą, wcześniej mówił, że miał całość rozpisane na 7 sezonów, a nagle taka niepewność, może tak? a może inaczej? droczy się, albo coś próbuje zmienić. A już osiągnęłam spokój wewnętrzny dzięki wizjom Buenos i bach! Koniec.

Fuller twierdził,że to właśnie Hannigram trzyma serial przy życiu. Nie podam Ci źródła, z którego pochodzą te słowa,bo po prostu nie pamiętam,za dużo informacji zewsząd napływa.
Co prawda,mówił tak jakiś czas temu,więc mógł zmienić zdanie,ale nie wydaję mi się to możliwe.

Swoją drogą, to zabawne. Dlaczego on próbuje zmienić kolor skóry bohaterom? Czarna Reba, teraz może czarna Clarice. Nawiasem mówiąc, aktorka grająca Rebę w serialu była niewypałem dla mnie. Natomiast zrobienie z Miriam Lass kogoś na wzór agentki Starling to dla mnie intrygująca wizja. Czysta, niewinna, inteligentna na początku, a potem przydarzył się jej Hannibal - długie uwięzienie, odcięcie ręki, postrzelenie Chiltona, fascynacja Jackiem ( może by tak rozwinąć ten wątek?), jaka mogła się stać po tym wszystkim? I Chilton w roli nadzorcy nad Hannibalem - to chciałabym zobaczyć, ależ by się nad nim znęcał! Tylko Will do tego przestaje pasować. Może to będą te trzy lata, które spędził z żoną gdzieś, hen w leśnych ostępach? :)

Nie,tylko nie Molly,mam na nią uczulenie :D
Rutina Wesley też była dla mnie trudna do zniesienia.
Czekam na rolę kobiecą,która od początku do końca będzie fascynująca,dorówna męskim postaciom,co wydaje się w tym serialu niemożliwe. Role męskie są tak niesamowicie skonstruowane i porywająco zagrane,że trudno utrzymać poziom jakiejkolwiek postaci kobiecej.

Will musi być. Za bardzo go lubię. Nie wyobrażam sobie tego serialu bez niego. Jest taki piękny, jeszcze piękniejszy, gdy otacza go hannibalowa ciemność. Awww *.*

Miriam w pewnym stopniu odegrała rolę Clarice. Chciałabym, żeby między nią a Jackiem coś zaszło. Jestem ciekawa, w jakim kierunku mogłaby rozwinąć się ich relacja. Romans? Przyjaźń? Jakiś trwały związek? Razem ścigaliby zakochanych w sobie morderców. Odbiegnę od tematu, ale... Boże, czy to nie jest piękne? Będę to powtarzać jeszcze milion razy, ale taki sposób ukazania miłości jest zdecydowanie więcej niż genialny. Wspólne mordowanie, krew, instynkty...

Nie wiem. Może w ten sposób chce nadać postaciom świeżości, sprawić, żebyśmy postrzegali je trochę inaczej niż robiliśmy to do tej pory? Żeby nie powtarzać tego, co było w książce i filmie?

Hannigram. Albo go pokochasz albo olejesz całkowicie. Jeśli ktoś nie przekonał się do Hannigramu, to właściwie oprócz pięknych ujęć nie było w serialu niczego, co mogłoby takiego potencjalnego odbiorcę zainteresować. W tej produkcji fabułę budują emocję i interakcje pomiędzy bohaterami, historia nie ma wielkiego znaczenia i schodzi na dalszy plan. Nie każdy, kto oglądał Hannibala został przez niego tak pochłonięty jak my. Trzeci sezon jest inny, może mniej logiczny. To mogło kogoś zniechęcić. Oglądalność zawsze była bardzo mała, ponieważ Hannibal jest serialem innym, niż inne i trafia w wąskie grono odbiorców. Przykre to jest, ale z drugiej strony... piękne.