Temat tego forum jest bliżej nieokreślony. Będziemy tutaj rozmawiać o wszystkim, co ma jakiś związek z Hannibalem. I nie mówię tu tylko o serialu; nikomu nie bronię odnosić się do książek czy filmów. Być może postaramy się podzielić swoimi spostrzeżeniami w poszczególnych kwestiach. Będziemy wysnuwać własne teorie, rozkładać na czynniki pierwsze interesujące momenty z serialu, rozkminiać symbolikę, gawędzić o relacji Hannibal/Will...
Możecie tutaj poruszyć absolutnie każdy dowolnie przez Was wybrany temat.
Pomyślałam o stworzeniu tej dyskusji, ponieważ brakuje mi w innych forach wszechstronności. Zazwyczaj podejmuje się jeden temat, który zostaje mniej lub bardziej omówiony – tutaj będziemy omawiać każdy. Możecie pisać wszystko, co przyjdzie Wam na myśl.
Zapraszam do ożywionej dyskusji :)
Kogo widzi Will? Przypuszczam, że Abigail. Nie ocalił jej. Zawiódł również w przypadku Molly. Wszystko dlatego, że zaprzecza swojej naturze. Abigail zginęła, Will zupełnie nieodpowiedzialnie sprawił sobie rodzinę, o którą nie może i nigdy nie mógł zadbać.
Wcześniejsza rozmowa z Hannibalem:
- When you close your eyes, Will, is it your family you see?
- How is he choosing them?
- Social media, I imagine. Can't be too careful with privacy settings.
- Do you know who they are?
- Yes.
- And you're willing to let them die.
- They're not my family, Will. And I'm not letting them die. You are.
Tak, mi też się wydaję, że chodziło o Abigail Hobbs. To niesamowite. Pomimo, że Graham wie, iż tym udawaniem nikomu nie pomaga, to nadal udaje. Molly i Walter omal nie zginęli, Abigail straciła życie. Wszystko przez to, że Will nie chcę zaakceptować swojej natury i ciągle z nią walczy. Mógłby przestać. To nie przynosi nic dobrego.
Dobra, chyba macie rację. Brzmi sensownie po przypomnieniu sobie tej rozmowy że to on pozwolił im umrzeć. Trochę mi się rozjaśniło.
Nauczka, uświadamianie, lekcja życia ogółem i lekcja, jak żyć w zgodzie z samym sobą.
Nie wiem czy Will chce odmiany, ale na pewno jej potrzebuje. I temu nie zaprzeczy. Jeśli nie zaakceptuje siebie, skończy tak jak w książce. Czyli marnie, jak już kiedyś wspomniałaś. Myślę, że to powoli do niego dociera. Mam nadzieję, że będzie miał trochę czasu aby odpowiednio o siebie zadbać, pozwolić demonom obudzić się i zobaczyć co będzie. Hannibal ułożył przed nim wszystkie narzędzia i cierpliwie czeka. Jeśli Will zrobi z nich odpowiedni użytek, to będziemy mieć piękny finał. Jakie to piękne, że Hannibal do niczego nie zmusza, że szanuje wolność wyboru. Pomimo tego, że pragnie aby Will dla własnego dobra zrzucił maskę.
Mam wrażenie Molly wyszła poza ramki, zyskała na charakterze, nie jest już tłem, Hannibal zwrócił na nią wzrok. Myślę, że docenił fakt, że przeżyła starcie ze Smokiem i ocaliła syna, czemu zresztą daje wyraz, pytając jak się miewa.
Francis z tego co widzę jest skazany na śmierć, bo zamiast zintegrować się ze Smokiem odseparował się i zaczął go zwalczać. Nie jest dobrze. Nie wiem jak skończy, nie chciałabym żeby Will go zabił.
Nie wiem, czy Will potrafi wykazać się siłą na tyle dużą, by być w stanie odepchnąć swoje potrzeby i stłumić prawdziwe ja, które drzemie tuż pod jego skórą i domaga się uwagi. Musi pogodzić się sam ze sobą. On jest przekonany, że jego zła natura go niszczy, kiedy dzieje się zupełnie na odwrót. To ciągłe trwanie w świecie fikcji go rujnuje.
Powinien przygotować się na swój upadek, bo jeśli nie wypuści demonów i nie pozwoli, aby ciemność nim zawładnęła to tak się to dla niego skończy. Upadkiem. Upadkiem na samo dno.
Piękny finał. Zdecydowanie. Oby wszystko poszło dobrze.
Myślę, że Will go nie zabije. Ale mógłby to zrobić teraz, gdyby miał okazję. Uważam jednak, że w następnym odcinku Willowi zmieni się nieco punkt widzenia. Coraz więcej kawałków jest skorupy odpada. Konsekwencje tej kruchości mogą być opłakane dla całego FBI, Jacka, Molly, Czerwonego Smoka. Tylko Hannibal się ucieszy.
Czy chce... tego nie wiem, ale jego odmiana cały czas trwa.
Tak masz rację, na twarzy i w głosie Willa było widać kilka stadiów emocji.
Widać widać. Oglądałam teraz odcinek po raz drugi, tym razem z napisami, ale coś innego zwróciło moją uwagę. Zauważyłyście, że podczas ostatniej sceny, gdy widzimy Hannibala, szybę i Willa to za Hannibalem tło jest jasne zaś za Willem pełne mroku ?
Obejrzałam odcinek po przeczytaniu tej wiadomości i postanowiłam być czujna w ostatnich sekundach. I rzeczywiście. Tak było. Jeśli to oznacza, że Will zrozumiał i się "przemienia", to jestem bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw.
12 odcinek będzie wspaniały.
Już nie mogę się doczekać :D
W połączeniu z tym co pisałaś o tych jego emocjach na twarzy to szykuje się niezła akcja.
A ja nie wiem, chyba mam kryzys, niby nie mogę się doczekać, ale jakoś tak... no wiecie :/
Gdybym mogła, poklepałabym Cię teraz po ramieniu. Wiesz, ja też tak miałam w pewnym momencie, jakiś zwątpienie się przyplątało, ale wiara wróciła za jakiś czas.
Jesteśmy tutaj i będziemy podtrzymywać Cię na duchu :)
A dlaczego ten kryzys? Coś Ci nie odpowiadało w ostatnim odcinku czy po prostu tak samo z siebie?
Okropnie nie lubię gdy kończy się coś, co mi się podoba. A oprócz tego mam stracha, że zakończenie mnie rozczaruje. Ostatnio tak gryzłam podłogę przez Breaking Bad. Niefajnie.
Dzięki za wirtualne wsparcie, będę dzielna :D
To uczucie jest znienawidzone także przez mnie. Naprawdę okropne. A tutaj jesteśmy w bardzo niekorzystnej sytuacji. Serial został zaplanowany na siedem sezonów, a kończy się w środku i jest to bardzo nieodpowiedni czas, ponieważ może zabraknąć solidnego zakończenia i jakiejś puenty podsumowującej całą historię, która zamknie wszystkie wątki. Chyba tego najbardziej się boję, że zostawią nas z paskudnym cliffhangerem, co zniszczy nam życie, bo już nigdy nie poznamy dalszych losów tych wszystkich bohaterów. Seriale w przeciwieństwie do filmów są pod tym względem o wiele bardziej okrutne.
Gdybyśmy jeszcze wiedzieli, że powstanie kolejny sezon. Jak na razie to nie potrafię pogodzić się z faktem, to już DEFINITYWNY koniec. To boli, jakby mnie ktoś piekł na wolnym ogniu. A ja nie mogę nic z tym zrobić. Rozbrajające uczucie, całkowicie nie do zniesienia.
A nie ma za co, zawsze do usług :))
Jeśli będziesz mieć wątpliwości, wal jak w dym.
Właśnie. Z powodu tych sezonów, których raczej nie będzie (żal!!!!!!) historia Czerwonego Smoka musi skończyć się w e12 i o to jestem raczej spokojna, ale w e13 tak na logikę powinno być zakończenie wszystkich ważnych wątków. Powinniśmy dotrzeć do jakiegoś, dość satysfakcjonującego momentu, od którego możliwa będzie kontynuacja. Tak niewiele można opowiedzieć, jeśli w perspektywie mogą być kolejne sezony lub filmy, które oczywiście mogą nigdy nie powstać. Eh. Przykro mi, że przywaliłam taką cegłą.
Nie chcę straszyć, ale nie wiem czy nie widziałam jakichś zdjęć z trzynastego odcinka, na których był Francis. To by oznaczało... katastrofę? Ja też uważam, że wątek Smoka powinien zakończyć się w "The number of the beast is 666", ale czy tak się stanie? Mam wątpliwości, które niestety stają się większe z dnia na dzień. I bardzo mnie przytłaczają.
No właśnie. Niektóre wątki powinny zostać bezpowrotnie zakończone, ale ważne jest, żeby zostawić tę furtkę umożliwiającą kontynuację historii. Tylko, żeby ta furtka nie miała charakteru końcówki drugiego sezonu, bo to cios poniżej pasa. Chciałabym, żeby - jeśli nie powstanie czwarty sezon - dokończyli serialowe wątki w filmie. to by było dobre rozwiązanie.
Jezu. Tylko nie to. To by oznaczało, że po prostu kończą sezon, tak po prostu. Przykre. Zobaczymy...
Ja też, choć z tyłu głowy ciągle czai się strach, że wszystko pójdzie źle. Obawiam się, że za bardzo się nakręcamy, a to prowadzić może do bardzo złych konsekwencji. Możemy spodziewać się, iż nie będzie tak kolorowy i happy jakbyśmy chcieli. Shit, uczucie spędzające sen z powiek.
I koniec sierpnia coraz bliżej. Niedobrze, niedobrze...
Tu u nas to raczej ich niema, chyba nie chcą gadać o smutnych oczach Madsa Mikkelsena... :D
Haha. Myślisz, ehm, znaczy jesteśmy wariaty z fandomu czy jakiś inny tinhat? Niewykluczone. A może się się boją, że pogryziemy? Ja nie jestem zaszczepiona. To by miało sens :D
Ej, mogłaś uprzedzić, że jesteś nieszczepiona zanim tu się zadomowiłam :(
My to po prostu koneserzy wysokiej kultury i sztuki filmowej :D
Tak, jesteśmy wariaty z fandomu. ^^ A łudziłam się, że jakoś tego uniknę, że tak się nie wkręcę i nie zgłupieję do reszty. Cóż, życie napisało mi zupełnie inny scenariusz.
Scenariusz, scenariuszem a wszystko zależy od reżysera - jeśli będziesz widziała sceny codzienne w slow motion i zbyt dużo ślimaków to wiedz, że Bryan miał z tym coś wspólnego :'D
O Boże, mieszkam nad wodą i można powiedzieć, że potykam się o ślimaki. O różne gatunki ślimaków. Gdzież ten Bryan się tam schował, że ja go nie widziałam?! Pewnie siedział w krzakach.
No to moja droga, aż strach pomyśleć co będzie dalej :p
Czym prędzej go znajdź.
A wiesz, może i się łapie. Bardzo prawdopodobne. Takich bryanopodobnych zbyt wielu po świecie nie stąpa. No i trochę by mi było szkoda, bo lubię gościa. Mimo wszystko go lubię.
Konsumujemy ^^ For God's sake, dlaczego wszystko kojarzy mi się z...
No wiecie z czym.
Próbowanie ciekawych przepisów, wybieranie składników najwyższej jakości, doprawianie...
Przy poznawaniu nowych osób można mówić : A w wolnych chwilach jestem koneserem i konsumuję sztukę wysokich lotów :D
Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że taki tekst nie spłoszy nowo poznanej osoby. Co niektórzy mogą się nieco przerazić ^^
Grunt to pozytywnie się nastawić że zakończą to z przytupem ale pozytywnym odnośnie konwencji.
Czasem dłuższe seriale kończą się... słabo.
Boness, tutaj takie odejście od tematu, jak tam się podobały "Jabłka Adama " ?
Też prawda. Nie lubię takiego przeciągania serialu na siłę. Dajmy tutaj jako przykład serial "Kości" czy "Doktora House'a". Jak dla mnie oba powinny zakończyć się o wiele wcześniej. Takie ciągnięcie produkcji na siłę po to tylko, by wycisnąć jak najwięcej kasy jest dla mnie kompletnie bezsensowne. Później zostaje taki niesmak psujący opinię o całym serialu.
Ach, "Jabłka Adama"...
Nie mogę tego filmu wyrzucić z głowy. Utkwił tam na dobre. Naprawdę bardzo, bardzo mi się podobał. Biczuję się za swą głupotę, która tyle czasu wstrzymywała mnie przed obejrzeniem tej produkcji. Nie wiem, co mnie urzekło. Zapewne Mads. Ale nie tylko. Może prostota przekazu?
Jeśli chodzi o grę naszego kochanego Madsa, to naprawdę można się zachwycić. Był przedni.
Czasem myślę, że 5-6 sezonów to ilość optymalna.
Też tak po nim miałam. Mnie tam urzekło (rzecz jasna, oprócz Madsa), właśnie ta prostota ukazania tych trudnych prawd życiowych. Plus ten skandynawski humor i trochę absurdu, co złożyło się na świetny film, który skłania do przemyśleń ;)
Heh. Masz racje. Ivan czy jak mu tam. Kochany dureń. Film jest od początku do końca absurdalny, odkrywa rzeczy oczywiste, te wszyskie metafory to jakby ktoś łopatą po łbie, zero subtelności. Ale przy tym wdzystkim, cholera dobry jest, zaskakujący, inny,
Tak, Ivan. Ivan krwawiący z uszu w momentach, gdy uświadamiał sobie, że zło jednak istnieje i on nie ma wpływu na jego występowanie. film pełen absurdów, można by powiedzieć, że w niektórych momentach śmieszny, ale dla mnie naprawdę dobry. I wcale nie taki głupi. Może mam słaby gust...