PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
2005 - 2014
8,0 209 tys. ocen
8,0 10 1 208742
7,1 23 krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Uwaga Spoiler! Ten temat może zawierać treści zdradzające fabułę!!!

Ponieważ takiego obrotu spraw spodziewałam się już od Time travellers, nie jestem zaskoczona. Spodziewałam się tego. Odcinek finałowy dostarczył mi i uśmiechu i chwili refleksji i wzruszenia....
ALE....

WTF?! Scenarzyści, co wyście narobili?!
Wzmianka o tym że matka jest chora, 10 sekundowe ujęcie w szpitalu, zero ich ostatnich chwil, zero żałoby, zero rozpaczy, zero pogrzebu, zero smutku postaci takich jak Lilly, Marshall i Barney, którzy też mieli swoje momenty i widać było, że nawiązali z Tracy kontakt...

Zamiast tego mamy: "A sorry dzieciaki, że opowiadam wam 9cio sezonową historię jak poznałem waszą matkę, dajmy sobie spokój i przejdźmy do Robin" WTF. DO ROBIN? Do laski dla której Ted jest "idealny" zazwyczaj w dwóch przypadkach: a) doła życiowego, kiedy wszystko inne zawiedzie b) kiedy jest zajęty.
Dla Robin z której zrobili laskę olewającą męża dla kariery, przyjaciół (2 z 4 to jej ex, więc już pal licho Teda i Barneya, ale Lilly?!)

Spodziewałam się uśmiercenia matki, ale nie spodziewałam się że scenarzyści zrobią z niej inkubator i zapchajdziurę za Robin. Przez sposób w jaki został poprowadzony odcinek to wcale nie wygląda, tak, że Ted po śmierci matki ma prawo do szczęścia, tylko to wygląda jakby JEDYNĄ kobietą którą naprawdę kochał była Robin, a matka była z braku laku. + Reakcja dzieci. Minęło 6 lat od śmierci matki (dużo?mało) a ich reakcja to też dla mnie trochę przesada. Jeszcze tylko brakowało żeby dopingowały, zrobiły owacje na stojąco dla Robin i Teda i dały mu paczkę kondomów, żeby poleciał do swojej "miłości".

I za to daję scenarzystom "You're dead to me" look :/ Przykro mi, bo totalnie popsuli wszystkie piękne momenty, o przeznaczeniu i wszystkim innym. Serio? Robin egoistka, Robin "TED jest zajęty? O nie, chyba go kocham" (co nawet było widać w tym odcinku na halloween, kiedy zobaczyła Teda z Matką, od razu gula jej skoczyła hehehe)




rebel55

Robiąc kasę, karierę i ostatecznie kończąc z facetem którego nareszcie uświadomiła sobie że kocha? Chciałbym płacić tak "wysoką" cenę za wszystkie moje błędy. Naprawdę.

SzalonyChemik

ona ma 15-20 lat wyjęte z życia. żadnej rodziny, unikanie przyjaciół, pusty dom.
a potem układanie sobie zycia z Tedem z jego przeszloscia to nie jest takie latwe jak wtedy gdy macie nadal 20+ lat.

rebel55

Jakie 15-20 lat? Najwyżej kilka. Przecież była na ślubie Teda i Matki, jakoś nie wydaje mi się by ją po tym paczka ją odrzuciła. Same dzieciaki Teda mówią, że ich odwiedza i lubią jej odwiedziny. Chciała podróżować - podróżowała. Chciała robić karierę w wiadomościach - zrobiła. Czy naprawdę wygląda na nieszczęśliwą w scenie w której Ted przychodzi z waltornią? Nie wydaje mi się.

ocenił(a) serial na 8
SzalonyChemik

Trudno żeby wyglądała na nieszczęśliwą, w końcu -cytuję- Ted przychodzi do niej z waltornią :) Chyba scena po rozwodzie kiedy żegna się z Lily (halloween) wystarczająco wskazuje na rozczarowanie Robin życiem.

A poza paczką była chyba jednak dlużej niż mówisz, powiedziałbym że to więcej niz kilka lat.

SzalonyChemik

2013 poznaje matkę, w 2030 umawia się z Robin. to 17 lat.
w 2015/2016 separacja i rozwód wiec sama była przez 15 lat.


jeżeli twoim zdaniem kariera i pieniądze to wszystko co daje człowiekowi szczęście, to ja nie mam więcej pytań.

ps: lubić kogoś a mieszkać z kimś kto zastępuje ci matkę to niebo i ziemia.

rebel55

Jak pisałem była na ślubie Teda i Matki. Ślub był kilka lat po poznaniu Matki (2020), nie wydaje mi się by potem paczka ponownie ją odrzuciła. Przecież były kiedyś pokazane dziecięce rysunki dzieci Teda z podpisem Aunt Robin - więc w ich życiu Robin funkcjonuje do tego stopnia by być "ciocią" a nie "tą panią z wiadomości". Przecież gdyby Robin żyła samotnie, bez kontaktów z paczką, Tedowe dzieci nie miałyby o niej żadnego pojęcia, a na pewno nie rysowałyby jej na obrazkach. Na pewno też po śmierci matki (wprawdzie nie wiadomo jak długo) jest też częstym gościem u Teda, o czym wspominają dzieciaki w finale. Jest więc ona w jakimś stopniu częścią rodziny, więc ułożenie im sobie życia nie będzie trudne. O ile do tego dojdzie, ja wciąż czuję że ich związek jest skazany na rozstanie. Tak było zawsze, tak będzie i teraz.
Robin dość wyraźnie określiła swoje priorytety - nigdy nie sprawiała wrażenia, by zależało jej na jakiejś formie rodziny. Na partnerze - tak, na rodzinie - niekoniecznie. Przy czym nie jest pewne, czy przez ten czas nie spotykała się z kimś innym.
I czy ty naprawdę sądzisz, że Robin jest kimś kto dzieciom Teda mógłby zastąpić matkę? Wybacz, ale ja takiej osoby wychowującej moje dzieci bym nie chciał.
Nie róbcie już z Robin męczennicy, bo w końcu los dał jej wszystko czego chciała, musiała na to tylko trochę poczekać.

SzalonyChemik

ona sie juz z nimi nie przyjaźniła tylko wpadała na chwilę, gdy było 'wielkie wydarzenie'. a to ogromna różnica.

rebel55

Ciągle odnosisz się do okresu przed ślubem Teda i Matki. Matka skłoniła Robin, by ta na ten ślub przyszła. Czy później paczka trzymała się bliżej - nie wiadomo, jednakże to, że dzieci Teda rysują Robin na swoich dziecięcych obrazkach i znają na tyle dobrze by nazywać ciocią - to wszystko sugeruje, że była stosunkowo częstym gościem.

SzalonyChemik

patrz na fakty a nie na sugestie:) lily i marshall mówią ze spotkanie Robin to jak spotkanie Yetii.
oni juz sie nie przyjaznia jak kiedys.

stracila 15 lat. to wysoka cena za bledy.

rebel55

Znów - mówią to przed ślubem na którym Robin jak Yeti się pojawia. Czy naprawdę dzieciaki Teda wiedziałyby o niej tak dużo (pomijając rysunki i ciocię) że byłyby zszokowane, na wieść o tym, że Robin paliła? One ją znają dobrze.

SzalonyChemik

a ja znów powtarzam, ona przyszła tylko na wielkie wydarzenie - bo obiecali sobie, ze będą obecni w takich waznych momentach. a na te wszystkie lata prawie jej nie było.

rebel55

Widzisz ja na przykład nie pamiętam wszystkich kolegów/koleżanek moich rodziców którzy wpadali z odwiedzinami raz na kilka lat z okazji wielkiego wydarzenia. Nie rysowałem ich jako dziecko, nie nazywałem "ciociami" ani "wujkami" a na wzmiankę o którymś z nich zareagowałby "a kto to w ogóle jest?/a który(a) to był(a)?" a nie "fajnie, lubiłem go/ją" jak dzieciaki Teda.

SzalonyChemik

a ja pamietam swietnie kazda kolezanke i kolege, chociaz po slubie wpadli moze kilka razy (kazdy mial swoje zycie).

ocenił(a) serial na 7
SzalonyChemik

Skąd pomysł, ze ciągle była nieszczęśliwa, może była też jakiś czas zakochana, miała kogoś, skąd w ogóle założenie, że była smutna i samotna.

vhv

To chyba nie do mnie. Ja od początku uważam, że Robin ma potworne szczęście - wystarczyło, że poczekała trochę czasu a los dał jej wszystko czego pragnęła - karierę, sławę, faceta którego kochała.

nancynan

Oglądam odcinek 1 kwietnia i mam wrażenie, że to największy i najgłupszy żart, jaki kiedykolwiek ktokolwiek mi zrobił na Prima aprilis. Przez 35 minut wzruszałam się i śmiałam na zmianę. Plakałam, jak się żegnali na weselu, smiałam, jak okazało się, że Ted siedzi znów w barze, jak licytują się, żeby o 22 wracać do domu. Płakałam jak Barney zakochał się w córeczce, jak Robin żegnała się z LIly. Ale ostatnie minuty tak mnie rozje*ały, że nie wiem od czego zacząć. Niesmak i żal.

Bo wiadomo, życie to nie bajka, ludzie się rozwodzą, żony umierają. Ale żeby to wszystko tak bezrefleksyjnie pokazać, to trzeba nie mieć już w ogóle szacunku do widzów. Całe 9 sezonów Matka/Tracy była idealizowana na wiele sposobów, że to tylko ona się liczy i że to ona ma być przystankiem końcowym na drodze Teda. Jej śmierć, a raczej jej pominięcie, boli widza. Bo że skończył z Robin w wieku nie wiem, 45 lat, jest ok, każdy ma prawo ruszyć dalej. Tylko to w jaki sposób przemilczeli odejscie matki jest niesmaczne. Jak już ktoś napisał, zakonczenie było kręcone lata temu kiedy jeszcze chyba nie wiedzieli w jaki sposób matka odejdzie. I teraz w 40 minutach sprintem chciano doprowadzić do tej właśnie ostatniej sceny i tak to wyszło - bez rąk, nóg i refleksji. Przykro mi normalnie

Desiree_

też tak uważam, a najbardziej nie podoba mi się fakt, że właśnie, to miała być ukochana Teda, którą kocha bardziej od Robin, a tu nagle taki psikus...

ocenił(a) serial na 7
Desiree_

No dokładnie o to mi chodzi. Nie mówę, że mieli odjechać na różowym pegazie i że zycie to słodka bajka jak z Ani z Zielonego Wzgórza tylko że zrobili z tego farsę, że Tracy umarła i tyle.

nancynan

dla mnie wyszło to tak: no, więc Ted chce dzieci, a skoro Robin nie może to wciśniemy jakąś po drodze, żeby te dzieci były, ale i tak, Ted będzie z Robin

ocenił(a) serial na 7
vampirzyca17

tak. taka wypowiedź pojawiła się bodajże na fb czy na jakimś amerykańskim forum i w pełni oddaje moje uczucia w tej kwestii.
Po prostu mogli ją godniej uśmiercić, a gadka że nie było czasu na pokazanie żałoby - a na załosną gadkę Barneya do lasek w barze był czas? (chodzi mi o ten umoralniający fragment, to było głupie) No litości nie pokazali nawet 5 minut smutku całej paczki po Matce a co dopiero Teda i dzieci. Dzieci to takie rozradowane i zadowolone, że moim zdaniem ta scena była mega żałosna (tak wiem, że to 6lat po śmierci ale i tak).

Zresztą sam ten tekst dzieciaków: ej nie kupuję tego czy coś w tym stylu. Jakby same były wkurzone że Ted gada o matce (ICH matce) zamiast o Robin. WTF

ocenił(a) serial na 8
nancynan

Może same chciały żeby Ted pozbieral się i wybrał to co dla nich oczywiste? Nie wiemy w jakim stanie był Ted przez te 6 lat.

ocenił(a) serial na 7
Adzam_2

no moze i tak było. dlatego mogli pokazać choć trochę co się działo podczas tych 6 lat.. a tak to niestety wyszło groteskowo i karykaturalnie.

vampirzyca17

to samo napisałam, ale w sumie zakończenie jest takie ,że jednych zadowoli drugich nie.
matka ofiara losu, ted - na haku robin ? tak to bym nazwała.
twórcy jakoś musieli to skończyć ale mogli się więcej postarać. z tego co widzę to znaczna większość krytykuje zakończenie, nic dziwnego...ale i tak mi jest do tyłka,że KONIEC serialu :(

KonikiPony

to że koniec serialu, to tak bębnili, że jakoś nie bardzo mnie rusza, mnie rusza JAK się skończył

ocenił(a) serial na 10
Desiree_

I za to lubię ten serial, że pomimo ostatnich słabszych sezonów rozjechał wszystkich romantyków :)
To zakończenie było robione pewnie na piąty sezon. Od samego początku było pewnie założenie, że matka umrze i że ta cała historia jest opowiedziana przez Teda po to, aby wyjaśnić dzieciom dlaczego chce spotykać się z ciocią Robin.
Nikt nie ma wątpliwości, że TED kochał najbardziej Matkę i nigdy by jej dla Robin nie zostawił.
Nie wiem po co mieli pokazywać śmierć matki i robić z tego jeszcze większy dramat, tak się w życiu zdarza, sześć lat Ted był w żałobie, mało wam Panie??? A może powinni zrobić kolejny sezon Jak umiera wasza matka?
Wiadomo, że Tracy była najważniejszą kobietą w życiu Teda i nią pozostanie, a Robin miała tylko farta, że grubo po 40 Ted był znowu wolny, ale nic jej straconych lat bez Teda nie wróci, bo one zawsze będą należeć do Tracy.

ocenił(a) serial na 7
wtfcojaturobie

No może i tak, ja nie mówię, że to jest głupie zakończenie, spodziewałam się gorzkiego zakończenia. Wystarczyłoby jednak po prostu dorobić kilkuminutowe combo np. pożegnania + żałoby Teda i przyjaciół. I to już by wyglądało lepiej niż radosne: "GO GET HER DADDY" :P
(bo tak to co? wyszło jakby nikogo to nie obeszło i z założenia nie miało obchodzić).
I tyle.

ocenił(a) serial na 10
nancynan

Mogli to zrobić, ale i tak w porównaniu z ostatnimi sezonami końcówka była lepsza bo wracała do tego co było w pierwotnej koncepcji serialu na 5 sezonów bez przedłużania. Mdłe watki z 8 sezonu mogli zastąpić rozbudowując historię poznania i stawkami z przyszłości po poznaniu. Pewnie była taka pierwotna koncepcja, ale na koniec to spłycili. Mimo to zakończenie samo w sobie dobre i życiowe.

ocenił(a) serial na 10
nancynan

Mogli coś takie zrobić, szczególnie, że dawali dużo głupich zapychaczy w tym sezonie. A to "GO GET HER DADDY" było ok jeśli weźmie się kontekst, że to 6 lat po śmierci matki, za ten czas to można medycynę skończyć :) Jakby to rozciągnęli w serialu może byłoby to lepiej odebrane.

ocenił(a) serial na 8
wtfcojaturobie

Mam wrażenie, że całkiem inaczej zrozumieliśmy ostatni odcinek.

Ostatnia scena to było tylko ukoronowanie miłości Teda do Robin (bo w drugą stronę już nie odniosłem takiego wrażenia). Tak naprawdę to matka była tylko trochę lepszą miłością od takiej np. Stelli (mam wrażenie, że jakby Max żył to Tracy skończyłaby z nim), więc w żaden sposób nie jest w stanie dorównać Robin.

Mimo, że Ted i Tracy byli do siebie idealnie dopasowani to była to "miłość" jakiej wiele na tym świecie - bez większej chemii. Poza tym Ted nigdy "nie chciał kobiety idealnej, bo zawsze wolał Robin" jak to kiedyś ujął po zrezygnowaniu z randki z kobietą idealnie do niego pasującą według tam jakiegoś portalu randkowego.

gawlacki

też to tak zrozumiałam, dlatego nie pojmuję PO CO matka? dlaczego przez 9 sezonów bębnili, jak bardzo Ted kocha matkę, skoro i tak wyszło, że jego prawdziwą miłością była Robin?

ocenił(a) serial na 8
vampirzyca17

Aby do samego końca trzymać w napięciu. Mogliby nazwać serial "jak proszę was o zgodę na poślubienie cioci Robin" i wszystko byłoby wiadome od początku...

Cóż... wciąż mam mocno mieszane uczucia.

gawlacki

bo dzieciom, nie mówisz o tym, że ich matka nie była miłością twojego życia.


zapytajcie swoich rodziców, czy poślubili tych których kochali najbardziej na świecie. powiedza wam prawde?


przychodzi taki wiek kiedy wszyscy znajomi zaręczają sie i rodza dzieci i ty tez to robisz. masz chlopaka dziewczyne, lubisz go/ją i tyle wystarcza.
bo można czekać 100 lat albo założyć rodzinę. i ludzie wybierają rodzinę.


Tak, życie jest az tak prozaiczne.

ocenił(a) serial na 7
rebel55

no może i tak robią, ale nie ma co się zachwycać jakie to piękne i życiowe.
Zresztą na 100 procent przestałoby być, gdyby to Twój partner zdecydowałby się z Tobą być ze względu na to, że mu się nie chce czekać 100 lat :P

Nie życzę nikomu takiej "prozy" życia

nancynan

większość małżeństw taka jest - ludzi łączy przyjaźń, szacunek, wspólne drobiazgi które lubią.
rzadko kiedy szalone uczucie, które trwa latami.

miłość jak z filmów czy z książek trafia się garstce. i ja jestem na to przygotowana, że i ja być może z takich względów założę rodzinę (a mój partner ze mną). i tyle.

lepszy wrobel w garsci niż słowik na dachu.

życie.

True stroy.

ocenił(a) serial na 7
rebel55

No ja nie mówię, że to ma być miłość jak z taniego romansidła i przejażdżka rollercoasterem przez 50 lat wspólnego pożycia.
Ale bycie z kimś z braku laku i "chcę dzieci, rodzinę, ale nie kocham tak do końca" trochę, a nawet bardzo wyklucza przyjaźń i szacunek do danej osoby i tyle. Chyba, że jest to jasny układ i obie strony o tym wiedzą i się na to zgadzają, gorzej jak ktoś nie podzieli się swoimi przemyśleniami z tą pozornie najbliższą osobą.

To też true story.

nancynan

ale tak właśnie jest.

przychodzi czas gdy inni zakladają rodzinę inni ich przykladem (w panice) przed samotnościa tez zakladają rodziny.
ile masz lat? ja mam 25 i powiem Ci ze mnóstwo moich znajomych to niedobrane pary, ale ludzie wola być z kims niż sami.

bo samotność to większe nieszczęście niż małżeństwo z kimś kogo kocha się w 60%.

ocenił(a) serial na 7
rebel55

24 :) A to to ja wiem.

Ale ja mam dość tradycyjne poglądy pod tym względem, cenię sobie wierność, komunikację w związku i np. nie toleruję kłamstwa, zresztą zostałam kiedyś potraktowana przez kogoś jako właśnie takie "z braku laku", więc też wiem jakie to uczucie. Zresztą taka osoba, która Cię kocha tylko na 60% łatwo może całkiem przestać kochać męża czy żonę, np. gdy pojawi się na horyzoncie osoba, którą nagle pokocha na 100. I wtedy są romanse, zdrady i inne dramaty.

To taki offtop oczywiście, ja wiem doskonale, że ludzie tak robią, sama mam takich znajomych, ale po prostu nie pochwalam tego, właśnie w kontekście kłamstwa i udawania.

nancynan

rozumiem, ale jak już pisałam - ludzie wola być z kimś niż być sami. szczególnie, że społeczeństwo bardziej stygmatyzuje stare panny/starych kawalerów (np. żarty z Kaczyńskiego i jego kota) niż rozwodników (np. cale hollywood i reszta muzyków).

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Nie do końca, na weselu Ted nie uciekł z Robin. Pewnie zwyciężył rozsądek, wiedział, że na tym etapie jej życia nie ma szans z nią na stały związek.
Co do relacji Ted Tracy to mogę tylko powiedzieć za klasykiem "New is always better", była tam chemia i to nawet dobrze w miarę zagrana przez aktorów. Ted nigdy by nie zostawił Tracy dla Robin, Tracy nie była idealna, była to najważniejszą. Robin dopiero druga :)

ocenił(a) serial na 4
wtfcojaturobie

sory ale Tednie zostawił Robin dla matki! Zostaiwł Robin dla Barneya bo stwierdził, że juz z nią nigdy nie bedzie!
Matka dla mnie byla substytutem R.

ocenił(a) serial na 10
cherie_filmweb

Niby jest męska solidarność, ale jak to jest miłość twego życia to nie zostawiasz jej nawet kumplowi. Widać Robin ją nie była lub Ted zdawał sobie sprawę, ze mimo tego że ją kocha nie będzie z nią miał dzieci i rodziny o której zawsze marzył. Bardziej to Ted był substytutem dla Tracy jej wielkiej miłości, tego faceta który nie dotarł na jej urodziny.

ocenił(a) serial na 4
wtfcojaturobie

mi się wydaje, ze to miało byc chwalebne "kocham ja ona mnie nie wiec musze dac jej odejśc" co było też w tej strasznej metaforze Robin jako balonika.
Więc obieram Matke jako tą druga zamaist Robin.

ocenił(a) serial na 10
cherie_filmweb

Ta straszna metafora Robin jako balonik bardziej symbolizowała w mojej ocenie
"kocham ją ale ona nie może być moją żoną i spełnić moich marzeń, nie pasujemy do siebie" tak samo jak pierwotny balonik nie mógł zastąpić przyjaciół mimo tego że mały TED też go "kochał" :)
Potwierdza to też scena gdy Robin chciała zwiać z ślubu razem z Tedem, a on się na to nie zgodził.
Czasem trzeba zdać sobie sprawę z tego, że mimo wielkiej miłości nie można być razem, bo są takie różnice charakteru, że to nie wytrzyma.
Robin dopiero jak była starsza dostrzegła to co wartościowe i trochę bardziej dorosła emocjonalnie do bycia z Tedem (choć serial to bardzo skrótowo przedstawia i to jest wada ostatniego sezonu, który powinien być głównie o tym co się dzieje w przyszłości z migawkami z ślubu i poznania matki, zamiast skupiać tyle treści w dwóch ostatnich odcinkach a resztę upychać banałami).

wtfcojaturobie

Dałbym ci kciuk w górę, gdyby to było możliwe ;)

ocenił(a) serial na 9
Vinito

Kciuk w góre i ode mnie (brakuje na tym forum troche czegos takiego) :D

DarkAnghelus

słuszna uwaga, Ted zrezygnował z Robin nie dla Tracy tylko dla Barneya.
w pierwszych odcinkach 9 sezonu Ted i Barney o tym rozmawiają, o Bro Code i Ted odpuszcza w imię męskiej solidarności.

Desiree_

Przecież HIMYM to komedia, ten serial ma właśnie wszelki prawo pokazywać, że życie to bajka żeby widza podnieść na duchu i poprawić mu humor. Nie oczekuję od komedii wiernego przedstawienia kolei losów, od tego są dramaty i obyczajówki.

ocenił(a) serial na 8
SzalonyChemik

Podzielam Twoje zdanie w 100%!!! Nie po to oglądam serial komediowy, który nigdy nie był realny i prawdziwy, żeby na końcu dowiedzieć się, że sorry ale życie to nie bajka dlatego nie ma happy endu! Od tego są inne gatunki filmowe!

ocenił(a) serial na 1
Justyna_27_fw

zgadzam się w 100%

ocenił(a) serial na 10
SzalonyChemik

Ale ten serial podnosi na duchu, Ted znalazł miłość swojego życia, ma dwoje spaniałych dzieci i mimo że stracił żonę to odnalazł na koniec szczęście z Robin. Inni bohaterowie z głównej paczki też znaleźli szczęście.
A jeśli zakończenie byłoby po waszej myśli to byłoby głupie, bo nikt normalny nie wierzył w przetrwanie związku Robin i Barney. Już raz chodzili ze sobą i źle się to skończyło.
Barney - jedna z najlepszych postaci - był najlepszy jako singiel i małżeństwo/związek zabija tą postać, motyw z córką był dlatego najlepszym rozwiązaniem, a matka to nr 31 i nic po za tym :)
a Robin musiała dojrzeć emocjonalnie i doceni co jest wartościowe, dopiero wtedy była gotowa na miłość tej ciapy Teda ;) bo wiedziała jak cenna ona jest i ile dla niej znaczy.
Dla mnie zakończenie super, mimo śmierci matki, tylko te dwa odcinki finałowe powinny być rozciągnięte na co najmniej jedna trzecią sezonu.