PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
2005 - 2014
8,0 209 tys. ocen
8,0 10 1 208742
7,1 23 krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Uwaga Spoiler! Ten temat może zawierać treści zdradzające fabułę!!!

Ponieważ takiego obrotu spraw spodziewałam się już od Time travellers, nie jestem zaskoczona. Spodziewałam się tego. Odcinek finałowy dostarczył mi i uśmiechu i chwili refleksji i wzruszenia....
ALE....

WTF?! Scenarzyści, co wyście narobili?!
Wzmianka o tym że matka jest chora, 10 sekundowe ujęcie w szpitalu, zero ich ostatnich chwil, zero żałoby, zero rozpaczy, zero pogrzebu, zero smutku postaci takich jak Lilly, Marshall i Barney, którzy też mieli swoje momenty i widać było, że nawiązali z Tracy kontakt...

Zamiast tego mamy: "A sorry dzieciaki, że opowiadam wam 9cio sezonową historię jak poznałem waszą matkę, dajmy sobie spokój i przejdźmy do Robin" WTF. DO ROBIN? Do laski dla której Ted jest "idealny" zazwyczaj w dwóch przypadkach: a) doła życiowego, kiedy wszystko inne zawiedzie b) kiedy jest zajęty.
Dla Robin z której zrobili laskę olewającą męża dla kariery, przyjaciół (2 z 4 to jej ex, więc już pal licho Teda i Barneya, ale Lilly?!)

Spodziewałam się uśmiercenia matki, ale nie spodziewałam się że scenarzyści zrobią z niej inkubator i zapchajdziurę za Robin. Przez sposób w jaki został poprowadzony odcinek to wcale nie wygląda, tak, że Ted po śmierci matki ma prawo do szczęścia, tylko to wygląda jakby JEDYNĄ kobietą którą naprawdę kochał była Robin, a matka była z braku laku. + Reakcja dzieci. Minęło 6 lat od śmierci matki (dużo?mało) a ich reakcja to też dla mnie trochę przesada. Jeszcze tylko brakowało żeby dopingowały, zrobiły owacje na stojąco dla Robin i Teda i dały mu paczkę kondomów, żeby poleciał do swojej "miłości".

I za to daję scenarzystom "You're dead to me" look :/ Przykro mi, bo totalnie popsuli wszystkie piękne momenty, o przeznaczeniu i wszystkim innym. Serio? Robin egoistka, Robin "TED jest zajęty? O nie, chyba go kocham" (co nawet było widać w tym odcinku na halloween, kiedy zobaczyła Teda z Matką, od razu gula jej skoczyła hehehe)




ocenił(a) serial na 4
Sophie96

nie wiem czemu ale myslałam, że to z Marshallem rozmowa była :) Dzięki :)

ocenił(a) serial na 9
seki93

Ja jeszcze nie wiem co myśleć bo dopiero skończyłam oglądać... :) głównie płakałam na tym odcinku.. dlaczego?

Najbardziej dobijało mnie to że w tym odcinku jest mocno podkreślane że WSZYSTKO się zmienia.. I ta biedna Lily która tak uporczywie pragnie żeby wszystko zostało tak jak kiedyś... :( Chyba mnie to mocno rusza bo się utożsamiam z nią.. Wszystko wokół się zmienia, znajomi się wyprowadzają, biorą śluby.. inne rozmowy, inne tematy.. "paczki" się rozpadają.. Wiadomo, życie. Ale chyba naiwnie liczyłam że po oglądnięciu tego odcinka będę podniesiona na duchu! Do cholery to jest komedia! :D A ja zamiast jakoś polepszyć sobie humor to tylko się zdołowałam.

Będę chyba jedną z nielicznych osób tutaj która lubiła związek Robin i Barneya. Oni byli super razem, obydwoje tacy niezależni, podobne podejście do życia... I on tak naprawdę to kochał przez całe 9 sezonów tylko ją. Ale ok, rozumiem że gdzieś po drodze mogły się te drogi rozejść. Robin miała inne priorytety. Trzeba to uszanować a nie nazywać ją egoistką. Nie każdy jest stworzony do bycia żoną i matką.

I dochodzimy do Teda. Cały serial został mi obrzydzony przez to zakończenie. Wątek Teda i Robin jest odgrzewany co rusz.. Mega mnie to wkurzało...Niby żeby pokazać że on ją non stop kocha.. Ale kurcze.. naprawdę uwierzyłam w to że zakochał się w Matce.. cały sezon 9 prowadził do tego żeby się poznali, te wszystkie drobne momenty przez całe 9 sezonów (żółta parasolka np.) sprawiały że jeszcze bardziej chciało się poznać tą matkę.. Nie spodobało mi się to tak jak wielu osobom tutaj że ta śmierć została tylko wspomniana.. I co? Ja to tak odebrałam że on nigdy Robin nie przestał kochać, Matka się po prostu "napatoczyła" a jak już umarła to może znowu podbić do Robin. Jakoś... liczyłam że zakończy się po prostu na scenie pod parasolką. I wtedy jest otwarte zakończenie!! Poza tym ja uznaje zasadę nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Skoro już wcześniej im nie wychodziło z Robin to czas tego nie zmieni. Pamiętam doskonale jak Ted zapytał Robin "Kochasz mnie?" A ona odpowiedziała "Nie". To jest sedno. Co, nagle go zaczęła kochać?? Czy kłamała wtedy? Czy uświadomiła sobie że go kocha i że zmarnowała tyle lat?

Jestem naiwna ale chyba liczyłam w finale na pokazanie związku z matką...nawet nie musieliby pokazywać co było dalej! Tylko jak się poznali na weselu i tyle. Co będzie to będzie. Każdy sam sobie dopisze resztę. Miałabym lepszy humor ;)

ocenił(a) serial na 8
emilijanka

Ten finał nie przekreśla faktu, że Ted kochał Matkę.Opisanie jej jako chodzący ideał to tylko jeden z wieeeeelu dowodów. Trudno żeby po jej śmierci Ted całe życie był sam, choć są też oczywiście osoby, które tak postępują.

Tak jak Robin wielokrotnie mnie wkurzała swoim postępowaniem, tak tutaj zakończenie naprawdę mi pasuje. Wydaje mi się, że na to zakończenie trzeba spojrzeć z boku. Ted opowiada swoim dzieciom cała tę historię mając już w głowie chociaż perspektywę powrotu do Robin i cała masę wspomnień. Dzieci wiedzą przecież jaką wartościową osobą była Tracy, dowiadują się na pewno nowych faktów, ale przede wszystkim dowiadują się o tym ile Ted zrobił dla Robin przez te wszystkie lata, jak ważną osobą była/jest dla niego.

Przy tym wszystkim działa czas - związek Barneya i Robin się skończył, Ted miał przez jakiś czas miłość swojego życia u boku ale stracił ją, związek Marshalla i Lily przetrwał próbę czasu. Robin zobaczyła jaki błąd kiedyś popełniła, ale trudno żeby to ona teraz weszła do życia Teda 'bez zaproszenia'. To Ted daje jej drugą szansę, razem mogą normalnie żyć i nie być już samotni.

Dla mnie to ma sens, ale to oczywiście kwestia subiektywna. Czy w życiu można mieć tylko jedną prawdziwą miłość? Czy związek T i R przekreśla wcześniejsze prawdziwe uczucie Teda do Matki? Uważam, że nie.

Faktycznie natomiast Matka zasługiwała na więcej wzmianki, nawet biorąc pod uwagę cel opowieści Teda.

emilijanka

masz 100% racji

ocenił(a) serial na 7
nancynan

Samo zakończenie mi się nawet podoba,tzn motyw jak wybrnęli z tego,że wszystko kręciło się wokół Robin,ale zgadzam się:żadnej żałoby, smutku. A reakcja dzieci:WTF???To akurat nie jest życiowe, 6 lat po śmierci matki powinny być wzruszone, smutne, a nie "Masz tato leć, kochamy ciocię Robin, to również miłość naszego życia, zawsze ją chcieliśmy..." Nie tak to powinno wyglądać, skoro naprawdę widać byłlo jak Ted i matka się kochali...

ocenił(a) serial na 8
nancynan

Mi ostatni sezon tak średnio się podobał bo trochę naciągany humor był aale na ostatnim odcinku ryczałam od chwili, w której Barney trzymał swoją córkę.. Matko ten odcinek pokazywał takie zmiany życiowe bohaterów, że aż trudno mi było uwierzyć. Jakoś nie połapałam się wcześniej, że mogą uśmiercić matkę.. chociaż już parę lat temu w głębi duszy wiedziałam, że skończy z Robin tylko nie wiedziałam jak to zrobią skoro dzieciom mówił, że to ciotka i w ogóle że miał dzieci :) namieszali mi ostro w głowie i aż nie mogę dojść do siebie. Tyle lat oglądania, 9 sezonów, ogromne zżycie z bohaterami a tu nagle koniec i to w wielkim stylu moim zdaniem :) zgadzam się, że mogli śmierć pokazać w bardziej wrażliwy sposób ehh tego mi brakowało ale ogólnie serial zostanie w pamięci na długo.. :)

ocenił(a) serial na 10
nancynan

Ale w jakim celu opowiadać dzieciom ostatnie chwile z życia matki, jeśli oni już przy tym byli i przezywali to razem?

ocenił(a) serial na 8
tosiak11

Właśnie. Pozostałych historii dzieci mogą nie znac, ale przy śmierci Tracy przecież były...Poza tym celem Teda (co zostało mu wypomniane) jest też przedstawienie calej paczki, a zwłaszcza Robin. Do tego jest to jego subiektywna opowieść a nie dziennik wydarzeń z jego związku z Matką.

ocenił(a) serial na 8
nancynan

Ja osobiście zakończenie z dziećmi dałbym takie:

- "I to jest dzieci, historia o tym jak poznałem waszą matkę"
- "Tato, nie chciałam ci przerywać, ale już w zeszłym miesiącu nam ją opowiadałeś"
- " (tedowskie) Really? Myślałem, że to jest pierwszy raz"
- "Nie tato, to już twój 3 raz. Ostatnio przez tydzień nie chodziłam do szkoły, aby wysłuchać twoją opowieść do końca."
- "Cóż, mam nadzieję, że się przynajmniej nie nudzliście"
- "(dzieci kiwają głową przecząco) no niestety tato... ale chyba w końcu juz wiem, dlaczego w kółko nam opowiadasz tą historię..."

No i tak dalej jak w serialu się potoczyło. Bez hejtów proszę - tak sobie głośno myślę jakbym ja mógł zakończyć tą opowieść... cóż przynajmniej u mnie odpadają te zarzuty, że "to jest nienaturalne, aby dzieci nudziły się na opowieści o ich zmarłej matce" i inne.

użytkownik usunięty
gawlacki

Mogłoby to tak wyglądać ;) Jedyną wadą tego finału jest właśnie reakcja dzieciaków po skończeniu przez Teda opowieści.

Chyba że przez ostatnie lata ciotka i tak się do nich mocno zbliżyła i niemal zastępowała matkę - wtedy by to mogło mieć sens, 6 lat to jednak nie tak mało.

nancynan

Może jeszcze jakoś bym przetrwała ten finał, gdyby Ted po śmierci Tracy i po tej długiej żałobie związał się z inną kobietą. Jasne, że każdy ma do tego prawo, nikt nie ma obowiązku być wdowcem do końca życia. Ale on wraca do Robin, czyli historia zatacza koło. Równie dobrze Tarcy mogłoby w ogóle nie być. A nie przepraszam, musiała być bo ktoś musiał mu urodzić i wychować dzieci, a jak już to zrobiła to pora do piachu, by Tedzik i Robin mogli być znów razem.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
SubzQ

Wybacz ale nie odpowiem Ci czy czaję czy nie bo nie prowadzę rozmów z kimś kto w rozmowie z kobietą mówi do niej "k...wa czy to jest takie trudne do pojęcia" Serio, kulturę osobistą można zachowywać także w internecie. Ja po prostu mam inne zdanie na temat tego fianłu niż Ty, to wszystko!

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Desiree_

Myślę, że jeśli sam z siebie nie rozumiesz na czym polega różnica pomiędzy facetem, który do kumpla mówi: nie kapujesz tego k...wa a facetem, który mówi tak do kobiety, to i tak tego nie zrozumiesz bez względu na to co napiszę. Równouprawnienie to. np takie samo prawo do głosowania dla kobiet i dla mężczyzn. Ale zresztą, po co ja się produkuję. Koniec tematu.

Canberrka

Jestem kobietą. I jestem konsekwentna. Traktowanie równo, to traktowanie TAK SAMO (w rozmowie także) kobiet i mężczyzn. Równouprawnienie w kwestii kontaktów między płciami to np. nie całowanie w dłoń, nie hamowanie się ze względu na płeć (na kulturę to inna sprawa) - tylko traktowanie kobiety na równi z mężczyzną. Jeśli traktujemy ją jak dziecko (zero wulgaryzmów, ciągła gotowość do pomocy, bo a nuż nie poradzi sobie z otwarciem drzwi) to w rozumieniu feministek uwłaczamy kobiecie, bo mamy ją traktować jednakowo jak faceta. O tym mówię. Koniec tematu? W porządku pani miła (a może Pani Miła?), której pasują tylko niektóre formy zacierania różnic. Do widzenia! :*

ocenił(a) serial na 8
Desiree_

To już nawet do równouprawnia kobiet w świecie zszedł temat?? Wiedziałem, że zakończenie wywoła dużo emocji, ale wy już przesadzacie ;)

gawlacki

No widzisz, cholerni scenarzyści! A przepraszam, głupi scenarzyści. Tyle emocji, tyle argumentów, wow, kłótnia taka poważna, uszanowanko

Desiree_

O, tu masz rację. Zdecydowanie pasują mi tylko niektóre formy zacierania róznic i piszę to bez ironii. Całowanie w rękę, odsuwanie krzesła, otwieranie drzwi to dla mnie oznaka szacunku a nie traktowanie kobiety jakby była nieporadna. Nie jestem i nigdy nie będę feministką. Dajmy temu spokój, tyle tu się toczy ciekawych kłótni o ten beznadziejny finał, po co tracić czas na rozmowy o feministkach.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
SubzQ

Głupoty? Bo co, bo nie podoba mi się zakończenie i nie zgadzam się z Tobą? Nie wiem ile masz lat, ale pora dorosnąć i zrozumiec, że nawet jesli ktoś ma zupełnie inne zdanie niż Ty to nie oznacza to, że gada głupoty. Ja np. uważam, że odcinek był totalnie do bani, zakończenie idiotyczne i totalnie beznadziejne, i praktycznie nie zgadzam się z Tobą z niczym, ale nie czuję potrzeby żeby rzucać k..wami albo wmawiać Ci że piszesz głupoty.Po prostu masz inne zdanie i tyle, co w tym niby głupiego? Widzę, że nie możesz przetrawić tego, że usunęłam moją ocenę :) Cóż, wydaje mi się, że mam do tego prawo. Kiedy to robiłam to niespodziewałam się, że wywoła to w kimś tak wielkie emocje, spokojnie to tylko ocena serialu jakiejś laski, której nawet nie znasz, jakie to ma znaczenie na ile ja oceniam ten serial?
I jeszcze jedno, za każdym razem podawałam argumenty za tym, że ten finał był do bani, to że się z nimi nie zgadzasz to nie oznacza,że były bezsensowne.

ocenił(a) serial na 8
Canberrka

Ta, tyle że ja pamiętam Twoje wcześniejsze wypowiedzi, dotyczące tego jak powinien się zakończyć serial, jak byłaś nastawiona na teorię innych i tak dalej. Po Twoich wczorajszych i dzisiejszych argumentach, na temat już zakończonej historii HIMYM, gdzie wcześniej byłaś(takie wrażenie sprawiałaś) zagorzałą wieloletnią fanką, śmieszą mnie one, te Twoje argumenty i bawi ta zmiana oceny. Serial mi się nie podobał bo nie skończył się tak jak ja chciałam, a reszta była bez sensu. Jestem ciekaw ile razy obejrzałaś zakończenie, bo dużo ludzi po którymś ponownym obejrzeniu zmienia zdanie. Końcówka jest logiczna i cieszę się że nie ma happy endingu, od początku serial nie zapowiadał się na głupią i nic nie wnoszącą komedię.

SubzQ

Ja byłam bardziej zagorzałą fanką tego całego pomysłu o gonitwie Teda za tą jedyną wymarzoną kobietą, podobało mi się to jak fajnie pokazywano jak przeznaczenie bawi się z nim w kotka i myszkę, jak wiele drobnych, z pozoru nieważnych sytuacji przybliża Teda do Matki. A tu nagle w finale widzę w końcu jak się poznali. a 5 min. później jest już po pogrzebie a Ted wraca do Robin... Jak dla mnie to cała magia zniknęła a wraz z nią sens tego serialu. Nie wiem jakie wcześniejsze moje komentarze pamiętasz, wątpię, żebym gdzieś pisała że jestem zagorzałą fanką, ale w sumie nie będę się spierać. Wiem za to, że wielokrotnie pisałam, że nienawidzę postaci Robin, dosłownie nie trawię jej. Nigdy nie lubiłam też Barneya (tego akurat nie miałam odwagi pisać na forum :) ) po prostu nie znosiłam go. Lubiłam tylko Lili i Marshalla ale najbardziej przyciągał mnie główny wątek czyli poznanie Teda i Matki, w finale zaserwowano mi horror, tyle lat czekania by się dowiedzieć, że owszem poznali się a ona wkrótce zmarła. Najważniejszy dla mnie wątek został totalnie skopany, zwłaszcza że Ted wraca do osoby, której nie cierpię. W związku z tym, że to co dla mnie było ważne w serialu zostało MOIM ZDANIEM spartaczone, przestał mi się podobać cały serial. Co innego jeśli ktoś interesował się np. losami Barneya itd., ale ja ogladałam głównie po to by zobaczyć w końcu małżeństwo Teda i Tracy. Nie wierzę w to jaka idiotkę dałam z siebie zrobić :) Za wielolotenią wierność dostałam cały sezon o ślubie R+B i dosłownie chwilowe ujęcie Tracy w sukni ślubnej, co za porażka. Podsumowując: jedyny wątek, który się dla mnie liczył został zniszczony. Wszystko to co mi się podobało zostało zabrane (albo raczej uśmiercone) więc zmieniłam ocenę, bo w tym momencie nie widzę w tym serialu plusów.

SubzQ

własnie nie ma sensu i nie wyglada to zyciowo i realnie,bo w normalnym zyciu kobieta taka jak Robin nie byłaby sama(bullshit) przez te wszystki lata "dojrzewajac " do zwiazku z Tedem przez kilknanaście lat (sic!) i czekajac na niego podswiadomie a ona oczywiscie miała farta ,jego zona umiera (to wszystko jest bardzo zyciowe i realne rozumiem wg ciebie) a on staje przed jej oknem -on wdowiec ona wolna -własnie to jest hollywódzkie zakonczenie!!!!! i jak mozesz mówic ze to jest realne ????w zyciu najprawdopodobniej nikt by nie zmarł ,ted byłby z tracy a robin siedziałaby dalej sama i załowała, ale w holowyood ktos musi ,melodramatrycznie umrzec zeby inni mogli byc razem(w wielkim skrócie oczywiscie zajęło mu to wg scenarzystów 6 lat w zaden sposób nie przedstawionych ,ale to zmienia faktu .ze dla ciebie to jest zyciowa historia i najlepiej jeszcze prawdziwa miłość
Zreszta na miejscu robin ona musiała go przyjac ,chyba nie zmarnowałaby takiej okazji???

ocenił(a) serial na 8
Justyna_0288

Gdzie napisałem że jest realne? Napisałem że jest prawdziwe i życiowe, bo życie nie jest proste i piękne -.- Raz się komuś może udać, żeby wszystko było idealnie, ale nie zawsze. Tak samo jak Ted, całe życie szukał tej jedynej miłości, tak jak my czekaliśmy aż tą miłość pozna. Skończyło się tak jak skończyło, a że po 6 latach stara miłość nie zardzewiała to co innego. Zakończenie jest baaaardzo hollywoodzkie -.- to chyba nie oglądałaś hollywoodzkich zakończeń. Człowiek po 6 latach samotności, chce w końcu ruszyć dalej, a dzieci to aprobują.. No wtf? co jest z wami ludzie, ja pierdziele...

SubzQ

a ile masz lat?jezeli moge sie spytac
realne czyli zyciowe to chyba logiczne?realne czyli to co moze sie zdarzyc w rzeczywistosci.
Człowiek po 6 latach samotności, chce w końcu ruszyć dalej, a dzieci to aprobują.nie am w tym niz zlego,jak widac nie umiesz czytac ,tylko sposób jak do doszło jest typowo melodramatycznie przeradramatyzowany
holowyodzkie jest tez wymyslunek scenarzystów ze ona nie ma nikogo .nawet z jej charakterem ,nikt by nie był sam tyle czasu cierpiac o byłym , prawdziwym i zyciowym by było to ze miała partnera

ocenił(a) serial na 8
Justyna_0288

20. A kto powiedział że nie miała partnerów? Mogła ich nawet mieć do tamtej pory 100, chodzi o to że dzieci nawet mówiły że jak się pojawia u nich na obiedzie to czuć chemie między nią a Tedem. Może od jakiegoś czasu nie miała partnera, pojawiła się kilka razy u rodziny Teda i coś zaczęło wracać, miłość na nowo się budziła. Ja się zastanawiam ile Ty masz lat? Nie potrafisz pobudzić wyobraźni ? Jedyny błąd jaki zrobili, to taki że wszystko stało się zbyt szybko i nie rozciągnęli tego na kilka odcinków, bo pewnie chcieli zrobić nam bombę. Czyli według Ciebie realne zakończenie powinno być takie że matka by dalej żyła... co z tego że było to do przewidzenia że matka może umrzeć, co z tego że w życiu różnie bywa. Realny czyli właśnie ten który ma może zdarzyć się w rzeczywistości, ma sens. Ja użyłem słów prawdziwy i życiowy, bo nie ma tu ściemy że wszystko poszło idealnie... Nawet wyjazd do Włoch Marshalla i Lilly nie wyszedł im, związek Barneya i Robin był spisany na straty(co było już wiadome kilka sezonów wcześniej jak nie mogli ze sobą wytrzymać w związku), a Ted i Tracy żyli przez wiele szczęśliwych lat w związku i to ona była tą jedyną prawdziwą miłością na którą on czekał aż tyle lat! Weź mi napisz co jest dla Ciebie bez sensu i jest nierealne ? Bo wszystko co się zdarzyło jest bardziej prawdziwe niż super sweet zakończenie(które właśnie byłoby hollywoodzkie), tyle że twórcy od początku nie szli w tą stronę.

SubzQ

sorry,ale nawet jezeli jestes w niewiadomo jak szczesliwym zwiazku z kims od paru lat ,to w tym wieku( 20) co ty mozesz wiedziec o rzeczach przedstawionych w tym show ??oczywiscie nie trzeba miec 47 lat zeby zrozumiec ten serial i zakonczenie ,ale przez cos przejsc tak-przez pare zwiazkow i problemów...zycie nie jest takie proste jak ty to przedstawiasz - po tylu latach mamy chemie na obiedzie to co tam spiknijmy sie , w zyciu najpradopodobniej ona miałaby kogoś (nie wierze ze ktos byłby sam,własnie to JEST tylko serial, w realu kazdy taki facet jak Ted wiedziałby ze taka Robin teraz nie zasługuje na niego , patrzac z perspektywy tego jak zachowywała sie wczesniej w stosunku do niego,jak byli młodzi to ona chciała kariere,on dzieci i rodzine a teraz on wdowiec ona spełniona w zawodzie, zajebiscie,zycie jest piekne ,w seraliach zycie tak sie dobrze układapo wielu przeciwnosciach w koncu sa razem,Ted nie m nic przeciwko ze ona go miałą dziec za młodu ,ale przeciez ona DOJRZAŁA

Ja jestem starsza od ciebie (nie az tak duzo), w fajnym szczesliwym zwizku wszystko zmierza ku dobremuale zeby a to zasłuzyc tez przeszłam troche

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
SubzQ

bogata babka z telewizji obracająca sie w smietance towarzyskiej w showbiznesie na bank mialaby jakiegos faceta - tak jak nasze Rusinowe, Lisowe, Mołkowe i inne.

SubzQ

a i nie ma czegoś takiego jak: miłość, wyłączenie miłości na 10 lat małżeństwa, włączenie miłości po śmierci zony.

On Kochał Robin przez 25 lat, a to jest po prostu nie w porządku w stosunku do zony i dzieci.
Nie twierdzę, ze nie kochal Tracy, ale zawsze BARDZIEJ kochał Robin wiec jego małżeństwo w dużej części było udawane. I to jest obrzydliwe.

ocenił(a) serial na 8
rebel55

Dlaczego uważasz że bardziej kochał Robin?

SubzQ

piszesz, ze masz 20 lat i masz dziewczynę, kochasz ją? jak to pokazujesz?

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 8
rebel55

Prostak? Co to w ogóle za pytania? Znamy się w ogóle żebyś mi takie pytania zadawał? Swojego kolegę o to zapytaj, nie mnie.

ocenił(a) serial na 9
rebel55

yyy... Nie. Własnie ludzie za bardzo rozkminają kogo bardziej kogo mniej kochał. Kochał każdą z nich na tym samym poziomie, ale różnie. Tracy była jego miłością, która opisywał Klaus, tak to czuł izawsze ją tak kochał, ale nie wiem czy traktował ją jak przyjaciókę. (zawsze była jakoś obok paczki i bardziej dla Teda). Natomiast Robin była miłością i jednocześnie przyjaźnią z dawnych lat. W pewnym momencie Ted musiał się nauczyc, że miłośc nie wystarczy i że do siebie nie pasują. (spojrzał oczami Robin na sprawę),natomiast Robin odwrotnie, gdy poszła za karierą i po rozwodzie, zrozumiała,że Ted jest ta jedyną niezmenną stałą w jej życiu, tylko odpuścił, i to ją bolało.Dopiero po śmierci tracy i żałobie rozniecili w sobie ten płomień który był zawsze.
A nawet rzekłbym, że Ted rozniecił od nowa bo z ostatniej sceny wygląda na to, że Robin kochała go latami.

ocenił(a) serial na 9
DarkAnghelus

A i to wcale nie zmiejsza roli matki i miłości do niej jaką żywił Ted. Po prostu lata minęły i chciał znaleźc szczęscie, ą że ze jego wieloletnia przyjaciółka i dawna miłośc, spędzała z nim i z jego dziećmi duzo czasu (pewnie się nimi opiekowała) dojrzała, zmieniła się i widać było, że wiele lat kochala Teda, to czemu nie mógłby? Opowiedział ta historię dzieciom, bo je szanuje. Wazne jest dla niego ich zdanie.

ocenił(a) serial na 8
DarkAnghelus

Weź się nie kłopocz, bo oni wiedzą lepiej -.- Nie wytłumaczysz im co jest tak banalne, bo zamiast użyć wyobraźni, to by specjalnie musieli rozwinąć cały ten wątek na cały sezon...

ocenił(a) serial na 9
SubzQ

"a Ted i Tracy żyli przez wiele szczęśliwych lat w związku i to ona była tą jedyną prawdziwą miłością na którą on czekał aż tyle lat!" otoz to!!! normalnie najwięcej się rozwodzę nad tym wątkiem bo najbardziej mnie wręcz boli, można rzec iż moje serce krawi!;) gdy ktoś tu wypisuje farmazony że Tracy była tylko inkubatorem... ;/

Canberrka

Podbijam. Strasznie zawiodłam się finałem. Powrót T+R? Po części rozumiem zamysł twórców, ale nie popieram tego w jaki sposób zostało to wszystko przedstawione. Przez to, że na opowiedzenie tego co stało się z matka ("zachorowała... nie ma jej z nami już 6 lat) poświecono CAŁE 5s z 43minutowego odcinka, matka stała się jakby mniej ważna... Wielka prawdziwa miłość? Przez 9 sezonów wałkowana miłość do Robin i tym również zakończony serial.
Strasznie emocjonalnie podeszłam do tego odcinka... Chyba przez to, że sama w pewnien sposób utożsamiam się bardziej z Tracy niż z Robin i [może filmweb to złe miejsce żeby to napisać] od zawsze trochę bałam się, że mój mężczyzna mimo zapewnień o miłości do mnie, może wciąż czuć coś więcej do swojej ex - pierwszej miłości. Ten odcinek przypomniał mi te moje małe obawy. Ot, takie to kobiece. Sama nie chcę być "zapchaj dziurą" to i takie zakończenie mnie bardzo drażni.

JakZostalamOszukana

Myslę, że nie Ty jedna podchodzisz emocjonalnie do tego odcinka. Ja czuję tak samo jak Ty, mimo, że nie jestem w takiej sytuacji, ale za to byłam. A skąd się niby biora te wszystkie osoby, które tak agresywnie bronią tego finału? A no stąd, że pewnie kiedyś ktoś je odrzucił a one nadal wierzą, że kiedyś będą razem. Dlatego dla nich powrót Teda do Robin to nadzieja, że u nich tez tak się skończy - a dla mnie to jest po prostu totalne przegięcie i żal mi Tracy, że nie spędziła tych ostatnich lat z kimś w kim nie tliła się resztka miłości do innej. W końcu po jej smierci Ted nie ruszył naprzód, przeciwnie cofnął się o lata świetlne. Mysle, ze niejeden fan tego finału marzy o takim samym finale dla siebie. Za to inni, którzy w życiu realnym uznaliby coś takiego jako traktowanie kogoś jak "zapchajdziurę' nie akceptują tego finału.
Oczywiście generalizuję, nie mówię, że wszyscy fani T+R mają taką samą sytuację w życiu.

ocenił(a) serial na 8
Canberrka

Poważnie? Jestem już kilka dobrych lat w szczęśliwym związku z moją dziewczyną... Serial sam dawał znaki jak się skończy i skończył się tak jak się skończył. Skończył się tak jak powinien, z tym że powinni to rozłożyć na większą ilość odcinków. Porównywanie ludzi którzy bronią finału, do tego że się utożsamiają z Robin i Tedem, jest tak debilne że aż się śmiać chce.

ocenił(a) serial na 9
JakZostalamOszukana

Nie ma co generalizowac, ale muszę przyznać że też mnie to trochę uderzyło..:) Może dlatego tak strasznie przezywam ten wątek Teda i Tracy i upieram się przy zdaniu że Ted mial na punkcie Robin obsesję, dopoki nie poznał milosci swego zycia, Tracy.. Ze to ona okazała się tą the one and only;). Najgorszą rzeczą dla mnie byłoby stanowić dla jakiegoś faceta inkubator..;) I tez swego czasu miałam takowe obawy przy ex, iz mimo zapewnien o wielkiej milosci do mnie, wciaz tlila sie w srodku mała obawa, czy aby jest tak napewno. Stad mogę Cię pod tym wzgledem zrozumiec.
I zapewne dlatego szlag mnie trafia jak wiele osob pisze iż Tracy była właśnie taką zapchaj dziurą:) Niepoprawny romantyzm się we mnie odzywa, dlatego też nie dopuszczam takiej myśli do świadomości:P

nancynan

Z racji tego, że odcinek obejrzałam 1 kwietnia, będę udawała, że to był po prostu Prima Aprilisowy żart. Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś/aś, nie wiem, jak można tak spierdzielić finał...

ocenił(a) serial na 8
nancynan

Ja mam taki problem, że nie wiem co myśleć. Myślałam, że będę ryczeć, bo w końcu jakoś pięć-sześć lat oglądam ten serial. Myślałam, że po zakończeniu zacznę wrzeszczeć "suck it bitches, Robin skończyła z Barneyem" . 22 odcinki z przygotowaniami do ślubu, rozwód po trzez minutach, nie wspominając o tym że mieli piękny build-up przez osiem sezonów. I tyle razy broniłam tego, że HIMYM wcale nie aż tak bardzo wzoruje się na Przyjaciołom, aż mi teraz głupio.

nancynan

Zakończenie byłoby nawet ok. Wiadomo, każdy umiera, każdy się rozwodzi. Ja jestem zawiedziony tym, że to stało się tak szybko. W 2 serialowe minuty Matka umiera a Ted jest już u Robin. No i szkoda Barneya. Postać, która trzymała w kupie serial, gdy ten już nie miał z czym ruszyć, jak w 8 sezonie.

nancynan

No i przeznaczenie trochę się spełniło. Każdy z bohaterów został z pierwszą prawdziwą i wielką miłością swego życia. Tracy ze swoim zmarłym chłopakiem (Max?), Lily i Marshall, Barney i jego dziecko oraz Ted i Robin :) Takie słodko-gorzkie zakończenie.
Robin rzeczywiście różni się trochę od Teda, ale czy tak bardzo? Przez 9, a właściwie znacznie więcej lat myślę, że zdążyła się zmienić. Nigdy nie byłem fanem związku Teda & Robin, ale szanuje zakończenie, na które scenarzyści się zdecydowali i nie widziałem w tym nic złego. W odcinku było dużo ciekawych sytuacji z przyszłości, które nawiązywały do przeszłości powodując przypływ wspomnień. Brakowało mi na końcu tylko jeszcze sceny z rozstrzygnięciem zakładu Lily i Marshalla dotyczącego Teda ;) Sezon 9 nie był rewelacyjny, ale uważam że zakończenie trzyma poziom zarówno jako zakończenie sezonu jak i jako zakończenie serialu; )
Rzeczywiście dziwnie mało, a wręcz za mało czasu poświęcili śmieciarki. Powinni pokazać jakąś żałobę, spotkanie załamanego Teda z Robin albo innymi przyjaciółmi. Cokolwiek, co by pokazało, że matka była naprawdę ważna! Dziwię się, że ją tak potraktowano. Została przez to trochę zapchajdziurą mimo, że naprawdę była ważna, ale jestem w stanie to wybaczyć :)