Z niecierpliwoscia czekalam na drugi sezon House of lies obiecując sobie wiele po pierwszym. Niestety producenci nie przyłożyli się do niego tak jak do pierwszego. Serial stal się miałki, napakowany bezsensownymi dialogami (które chyba miały być śmieszne...) i nie mówię tu o ciągłym mówieniu o seksie itd. tylko o tym, że to już nie jest zabawne. Fabuła przypomina brazylijską telenowelę z dużym budżetem.
Inna rzecz która utyka w sezonie to montaż i zdjęcia czyli wszyystkie momenty, kiedy np. kadr się zatrzymuje a Marty zaczyna coś mówić wprost do kamery jak do widza, odwraca się z powrotem i scena toczy się dalej. W drugim sezonie nie ma wogóle takich scen, czasem jedynie główny bohater uśmiechnie się znacząco do kamery.
Sezon drugi ma swoje chwile (Matt Damon!) ale generalnie wieje nudą.
Niestety muszę się zgodzić, że w drugim sezonie scenarzyści się nie popisali. Akcja zaczyna się zapętlać, czyli powtarzać w kole. Postaci się nie rozwijają, a nowe doświadczenia bohaterów nic nowego o nich nie mówią. Stają się schematycznymi lalkami poruszanymi przez scenarzystów bez pomysłu na rozwinięcie postaci. Jednak jeżeli nie oglądałeś siódmego i ósmego odcinka to bardzo polecam. Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Spoiler! Zadziwiające jest jednak to, ze w poprzednim sezonie Marty nie miał żadnego problemu z wypuszczeniem na rynek leku, który może doprowadzić do samobójczej śmierci nastolatków, ale gdy chodzi o rasizm to sytuacja staje się już zupełnie inna.
Panie Karcyoch, to nie jest serial komediowy i nigdy takowy nie był. To komediodramat, a w drugim sezonie już zdecydowanie poszedł w stronę dramatu. Rozumiem, że część z Was ma zupełnie inne oczekiwania wobec serialu, jest dużo bardziej wymagająca, ale mi taka forma jak najbardziej odpowiada. Serial ani na chwilę nie wydaje mi się słabszy, każdy odcinek jest na swój sposób ciekawy, a nowe wątki intrygujące.
Przepraszam, ale nazywanie tego serialu wymagającym, jest bardzo dziwne. Serial ten głównie opiera się na niewybrednych żartach seksie i na seksie. Analizowanie destrukcyjności i zakłamania świata, w którym obracają się bohaterzy bawiło mnie przez pierwszy sezon. Interesowały mnie mechanizmy ich działania, odmienna hierarchia wartości, pogoń za pieniądzem i karierą. Ale ile razy można się śmiać z tego samego żartu, powiedzianego w iny sposób, ile razy mam patrzeć na tę samą sytuację??!? Nadal twierdze, że formuła tego serialu albo jest zużyta albo nieumiejętnie/w ogóle nie rozwinięta przez scenarzystów. Jak można uczynić nieatrakcyjnym, niezaskakującym, nieodkrywczym lesbijski romans?
Jeżeli zainteresował Cię ten serial polecam o niebo lepszego Mad Mena.
Ależ tutaj nikt nie nazwał tego serialu wymagającym. Wręcz przeciwnie. Iranzilla wyraźnie napisał, że jak ktoś jest bardziej wymagającym widzem, to ten serial jest nie dla niego. Chyba coś źle przeczytałaś. Ja serialu nie widziałam, zainteresowałam się nim, ale po przeczytaniu tego wątku raczej dam sobie z nim spokój.
A Mad Men jak najbardziej również polecam! :)
Oczywiście! Słowo "wymagająca" pomiędzy wypowiedzią o podkręceniu dramatycznej strony serialu, a terminem forma zablokowały mi właściwe odczytanie wtrącenia.
W niepewności najlepiej samemu wybadać grunt. Obejrzyj jeden odcinek i sama zdecyduj, tutaj przeczytasz tylko opinie.
Zgadzam się z krytykami, niestety. Szczególnie z tym: "Postaci się nie rozwijają, a nowe doświadczenia bohaterów nic nowego o nich nie mówią. " . Pierwsze odcinki pierwszego sezonu też były takie miałkie. Ale poznawaliśmy wówczas bohaterów i to tak nie raziło. Jednak ostatnie odcinki 1-szego sezonu wciskały w fotel. Nie mogłam się doczekać nowego odcinka. Oni wszyscy przekraczali siebie. Byli mocno oportunistyczni. W drugim sezonie tego nie ma. Pierwsze odcinki w Las Vegas... zabawy chłopców. No ale po co? Chcieli pokazać jak panowie potrafią się bawić na wyjeździe służbowym? Poza tym miałam wrażenie że pierwszy sezon mocniej pokazywał ich pracę. Właściwie każdy odcinek opisywał jak rozwiązują problemy firm.
Doug był inteligentnym romantykiem, Clyde lekko oślizgłym podrywaczem, ale jednak takim który ma wyczucie do ludzi, większe od Douga. Jeannie fajnie się odnajdywała w pracy z chłopakami. Podobał mi się jej ten biseksualizm.
W drugim sezonie nie wykorzystują w ogóle postaci które zbudowali. A do tego znacznie je upraszczają. Doug został po prostu idiotą (dobrze że w ostatnich odcinkach trochę mniej, choć i tak go zmienili), Clyde stracił swój urok i moc;). Jeannie niby jest ale jakby jej nie było, jedyne na czym chcieli jechać na początku to wątek telenoweli. I jak się skończył to i ona trochę jakby zniknęła.
Mam wrażenie że drugi sezon jest mniej przemyślany.
No ale i tak oglądam. Bo ma swój styl. I polubiłam bohaterów, więc spotykam się z nimi jak ze starymi przyjaciółmi, choć wiem że niczym mnie raczej nie zaskoczą.
I mam nadzieję że dostanie 3-ci sezon.
Zgadzam się w zupełności. Sezon słabszy, ale odcinek z Damonem naprawdę świetny, uśmiałam się do łez na końcówce:)
Zgadzam się. Pierwszy sezon to było nowum, ostra krytyka (krzywe zwierciadło) na cały biznes reklamowy i zapewne nie tylko. Drugi sezon powiela schemat pierwszego sezonu, postacie nie ewoluują... szkoda.
Spodziewaliście się po drugim sezonie tego, że będzie powtórką pierwszego. Drugi sezon jest tragiczną częścią dramatu, pierwszy był komedią. Moim zdaniem drugi sezon bardziej daje do myślenia i wywołuje więcej emocji niż pierwszy, w pierwszym sezonie pełno było błaznowania, drugi za to jest pouczający i moralizujący.