Was, takich jacy teraz jesteście, czy wasze młode, świeże wersje sprzed lat?
Serial bardzo dobry, choć nie do końca dla mnie jasny. Na pewno daje do myślenia. Właśnie obejrzałam finał i zastanawiam się, czy byłabym zdolna do czynów, do których posunęli się bohaterowie. Jestem poruszona zwłaszcza rosyjską ruletką oraz rodzicami chłopca.
Mam nadzieję, ze będzie drugi sezon.
A jakie to jest to typowe islandzkie myślenie? Czym się charakteryzuje? Poważnie się pytam, bo nie wiem, nie byłam na Islandii jeszcze.
Poczytaj książki , obejrzyj filmy, wczuj się w klimat. Nie ma to nic wspólnego z mitologią, ani z Marsjanami. To tamtejsze przekonania, gusła a także wiara. Dla mnie super serial. Czy chcę kontynuacji...? Boję się, że wszystko popsuje.
Dałam 8/10.
Oczywiście nie ma czegoś takiego jak 'typowe myślenie islandzkie' - Tereska11 wykazała w pełni dyletanckie podejście oparte na stereotypach i nie mające nic wspólnego z wiedzą o kulturze mieszkańców Islandii, złożonej z indywiduów, tak jak w każdym innym kraju. Można napisać, że serial opiera się na systemie wierzeń i przekonań Islandczyków i ich skłonnościach do wiary w coś, co inni uznaliby za zabobony. Ale oczywiście to jedynie podwalina kulturowa do interpretacji wątków serialu. Nie dla dyletanctwa opartego na stereotypach!
Żadnej kontynuacji! Trapped tego samego reżysera było kapitalne, a drugi sezon to chała jakich mało. Odgrzany kotlet, który już się zesmrodził. Katla świetna, ale było widać zwłaszcza w finale że twórcy kończą się pomysły... dobrze, że w porę skończył. Niestety ostatnią scena i otwarte zakończenie sugeruję, że może być 2 sezon... brońcie nas przed tym wsztstkie islandzkie bogi i duchy.
Zakończenie „sugeruje”, a nie „sugeruję”. Naucz się „końcówków i odmianów” i przestań kaleczyć nasz język. Wszyscy „islandzcy bogowie”, a nie „islandzkie bogi”, nieuku.
finał jak dla mnie niewystarczający, cały ostatni odc. znacznie obniżył poziom i odczucia, Grima - o ile dobrze zrozumiałem to prawdziwa sobie strzeliła w łeb, choć miała do wyboru strzelić odmieńcowi, przez moment miałem nadzieję że jej przypadek to schizofrenia i jej objawy, i że faktycznie nie ma tej drugiej, bo Kjartan zdawał się widzieć tylko jedną, nie wiem czy zostaniemy z tym niedomówieniem, zakończenie sugeruje 2 sezon, możliwości rozwinięcia wątków jest mnóstwo, niejasna śmierć Asy, Grima, matka która na razie nie wróciła, szeryf i jego żony
Skoro prawdziwa Grima zaczęła, to pomimo mieszania przez reżysera, ostatnią powinna być Grima z popiołu.
Właśnie po kolorze ramiączka wychodzi na to, że samobójstwo popełniła prawdziwa Grimma.
Rewolwer był 6 strzałowy. Padło tylko 5 strzałów. Specjalnie trzy razy oglądaliśmy scenę z ruletką. Prawdziwa Grima rozpoczęła grę i dla prawdziwej Grimy gra zakończyła się śmiercią. Reżyser specjalnie zastosował pewne niedopowiedzenia.
Obejrzałem dokładnie scenę z rosyjską ruletką. W filmie jest błąd. W przedostatniej, piątej próbie za pistolet sięga prawdziwa Grimma (pasuje, bo ona zaczynała), ale potem jest najazd na twarz, by uchwycić moment strzelenia, i za spust pociąga jej ,,klon". Wtedy prawdziwa Grimma strzela i się zabija. Myślę, że nie ma co tego szczególnie rozkminiać, bo ewidentnie jest błąd w montażu lub reżysera.
Grima z wulkanu strzeliła sobie w głowę, a nie prawdziwa. Kula numer 6. Siostra Grimy poszła do morza. Nie wiadomo co się stało z młodą Szwedką - zniknęła ze szpitala. Obie żony policjanta wjechały w pył wulkaniczny.
dzięki, ja miałem inne odczucia co do Grimy, nie liczyłem tych naboi, tak namieszane było w tej scenie
Za bardzo dosłownie odbieracie ten serial moim zdaniem.
Tam zostało świetnie ukazane jak niewyjaśnione sprawy i ciągłe życie nimi wpływają na nas. Jak wiele ukojenia daje wybaczenie i pogodzenie sie z tym co zesłał nam los. Wątek ze zmarłą siostrą był po prostu cudowny! Ona ją cały czas przy sobie trzymała, nie pozwalała zaznać zmarłej spokoju, przez co niszczyła siebie i małżeństwo. Siostra przyszła, pożegnała się, pomogła w odkryciu prawdy i wprowadziła spokój. Ci "odmieńcy" każdemu z bohaterów serialu tak naprawdę pomogli - pomogli zrozumieć wiele spraw, zrozumieć siebie, swoje błędy, wydarzenia, które spowodowały traumy, smutek, konflikty. Samobójstwo jak i sam klon dziewczyny było ukazaniem wewnętrznej walki tej kobiety. Jej lepszej i gorszej wersji. Pogodzonej , szczęśliwej vs żyjącej wspomnieniami, depresyjnej.
Słusznie tutaj rozprawiasz..i wszystko nabiera sensu,prócz samej natury rzeczy. Dlatego, byłabym zachwycona tym serialem,jego klimatem, gdyby choć jeden z możliwych do wyjaśnienia pojawiania się postaci był ładnie poprowadzony i nie spłycony do maksimum(wątek religijny-nagroda,predystynacja), wątek naukowy-meteoryt,panspermia), wątek psychologiczny,wątek ludowy. Mamy tutaj wiele ciekawych postaci,które nie rozwinęły skrzydeł,tak samo jak wyżej wymienione wątki, tylko przez nadmierne skupienie się nad uwagą widza i trzymaniem go w napięciu i niemożliwości przewidywania co dalej może się zdarzyć. W każdym ,nawet najbardziej odlecianej wersji jest jakaś logika i konsekwencja..a tu mamy do czynienia z twórczym chaosem,który pozostawia widza w osłupieniu i z pytaniem:czy to miała być kpina z naszego sposobu doświadczania życia w każdej odsłonie?
Wiele sobie obiecywałam po tym serialu(bardzo lubię islandzkie kino:ale poza nielicznymi chwilami, muszę stwierdzić, że czuję się rozczarowana..
Też tak myślę, dla mnie ten serial to piękna opowieść o wybaczeniu, odpuszczeniu, akceptacji i miłości. Przyciągamy to co nas spotyka swoimi myślami. Albo dokładniej - nasze myśli kreują nasza rzeczywistość. Tutaj akurat trochę to zhiperbolizowane, bo bohaterowie przyciągneli aż postacie z innych wymiarów, ale podoba mi się ogólne przesłanie. Grimma w końcu pogodziła się z śmiercią siostry. Małżeństwo pogodziło się z bólem i z popsutymi relacjami między nimi po śmierci dziecka. Gudilt pogodziła się z tym, że to nie jest jej winą choroba syna .... Dzięki możliwości zmiany perspektywy i sposobu myślenia bohaterowie ostatecznie odnaleźli spokój.
Ja to nazywam syndromem poszukiwacza symboliki. Nawet jakby film nakręcił pajac zniszczony kreskami, to zawsze znajdą się poszukiwacze "głębokich głębi". Ja nie mówię, że nie ma takich filmów, ale doszukiwania się symboliki w każdym kadrze jest jakąś manierą. I znowu, nie atakuję Ciebie, spoko, możesz mieć taki fun, Skoro jednak jedna siostra "ukazała się" w realu, to musisz przyznać, że pojawienie się drugiej w, li tylko sferze psychicznych problemów siostry drugiej (choć faktycznie przeginali z tym niezauważaniem "oryginalnej" żony w mieszkaniu), jest nieco zbyt życzeniowym spojrzeniem? Moim zdaniem serial dobry, ale właśnie, poszatkowany zbytnio, za dużo "głupot" w stylu: - mam w domu klona, to napiszę mężowi kartkę, na pewno zrozumie... xD A co mnie zniesmaczyło, już nieco poza treścią, to poprawnościowa notka na początku odcinka o "potwornej scenie samobójstwa"... Gdzie to właśnie ta scena była stonowana i pokazana w moim odczuciu dobrze. Natomiast scena z topieniem swojego/nie swojego, ale jednak dziecka, była spoko luz? Może jeszcze mieli po wyjściu z wody przybić sobie piątki?
Gdybyś miał/miała naocznie doczynienia z czyimś samobójstwem nie uderzyło by Ciebie takie ostrzeżenie przed emisją takowego odcinka. Każde jakkolwiek w Twojej ocenie bardziej czy mniej brutalne przedstawienie samobójstwa jest impulsem wystarczającym dla przykrych wspomnień u osoby która przeżyła to samemu. Wytykasz portalowi coś o czym nie masz bladego pojęcia a coś co najwidoczniej zauważyli psycholodzy współpracujący z netflixem. Nie życzę Tobie abyś kiedykolwiek musiał/musiała przewijać sceny oglądając serial czy film na widok takich scen kiedy kogoś wynoszą w czarnym worku.
Spoko, masz prawo do swojej oceny. Swoją drogą napisałem to tylko w odniesieniu do, moim zdaniem, bardziej wstrząsającej sceny topienia dziecka... Ale spoko! Peace.
Twory nie były świadome- poza naukowcem, któy dopiero potem doszedł do wniosku, skąd się biorą podrzutki, nikt nie wiedział, że to ich podświadomość stworzyła klony. I poza Gislim, który świadomie chciał się pozbyć chorej żony, nikt tak właściwie nie wybrał klona. Thor otworzył się na młodszą Gunhildę, bo starsza wydała się mu nieosoągalna- a kiedy doszło między do porozumienia między Thorem i starszą Gunhildą, jej cień zniknął, tak jak zniknęła siostra Grimy. Kjartan nie zdawał sobie nawet sprawy, że w domu są dwie Grimy, więc też nie poczynił żadnych wyborów. W sumie ciekawe, bo chyba poza siostrą Grimy i Mikaelem, pozostałe cienie mimo wszystko chciały coś poprawić w życiu swoich pierwowzorów. Grima2 chciała Grimą wstrząsnąć i sprawić, aby ocuciła się z marazmu. Grima1 potrzebowała terapii wstrząsowej, aby zobaczyć, że na miłość trzeba zapracować, i żeby decenić, co miała. Grunhilda potrzebowała kopa, aby zawalczyć o przyszłość Thora i przestać widzieć się jako ofiarę losu, która uczyniła z jej syna kalekę- i dać synowi szansę na własne, pełne życie.
A co powiesz o żonach szeryfa, jak interpretujesz ich ostatnią scenę? Jako pogodzenie się z nieuniknioną i szybką śmiercią?
To build jedna z najciekawszych scen, i treść jak o niej myślę to zastanawiam się, czy druga żona nie pojawiła się, ponieważ żona 1 ją przyzwała? A może, tak jak pozostałe podrzutki, zrozumiała, że aby pomóc swojemu pierwowzorowi, jedyne co może zrobić, to zapewnić jej godną śmierć? W przeciwieństwie do Gromy, czy Gunhildy, Magnea nie miała o co walczyć. Całe dnie spędzała albo przykuta do łóżka, albo w towarzystwie męża, który lubił podkreślać, jaki jest bohaterski opiekując się nią. A może zadaniem drugiej żony było początkowo sprawienie, że Gisli zaakceptuje raka żony i że spędzą ostatnie miesiące szczęśliwi, ale przekonała się, że jest zbyt zaabsorbowany swoją bogobojnoscią, i że lepiej Magnei z nim nie zostawiać? Nie wiem, jaja masz teorię?
Wtrącę się. Moim zdaniem pojawienie się trzech sobowtórów ma sens i coś naprawia. 1. Asa pomaga się swojej siostrze ze sobą pożegnać i to moim zdaniem wystarczyłoby do odbudowania związku Grimy z mężem. 2. Chłopiec - pozwala rodzicom pogodzić się z jego śmiercią, którą sam sobie wybrał. Świadomie wszedł pod samochód. 3. Młoda Szwedka uświadamia starszej sobie, że choroba syna nie jest wynikiem chęci aborcji. Reszta niepotrzebna, nic nie wnosi oprócz chaosu.
Myślę, że klon nowej, lepszej żony policjanta orientuje się, że w przyszłości zachoruje i mąż będzie próbował ją uśmiercić
Przecież właśnie to robi, a klon to pierwowzór - ta sama historia. Dlatego wybiera śmierć na własnych warunkach.
Ten chłopiec. Masz na myśli chłopca, który zabił parę po tym, jak wzięli go na stopa. Tak, pamiętam, ale nie rozumiem twojego wpisu w tym kontekście.
Każdy tutaj piszę , że każdy powracający miał jakiś cel dla swojego pierwowzoru , rzekomo chłopiec miał pomóc rodzicom pogodzić się ze stratą dziecka ... tutaj chyba dzieciak jest jakimś wcieleniem zła ... tak samo jak widocznie był za życia .. ponieważ w wielu scenach przedstawia wspomnienia w których życzył komuś śmierci - no kolegom ze szkoły - czy też ojcu - nie wiem czego to dziecko jest usosobieniem .. zła , jakiejś depresji gdyż z tego co się dowiadujemy dziecko popełniło samobójstwo ... więc nie widzę sensu powrotu chłopaka i zabicia tej pary , chyba że celem twórców było to by uświadomić rodzicom , że dobrze , iż dziecko nie żyje bo wyrządził by na świecie wiele zła ... poza tym jest to jedna postać , która tak istotnie wpływa na osoby trzecie w ogóle nie związane z pierwowzorem ... inne sobowtóry raczej rezonują tylko na "siebie" bądź członka rodziny...