PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78160
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

My mind

ocenił(a) serial na 10

Czytam to forum i nie mogę się nadziwić. A że sama coś tam skrobię, potraktujcie to jako moją cegiełkę do tego co tu tworzymy.

ocenił(a) serial na 10
Natusia94

I co dalej ? Ciekawie to wszystko wygląda... Kryptonik "Ślub" :D
Pozdrawiam :)
Czekam na cdk

ocenił(a) serial na 6
evi9

Już mi się podoba ta misja Angeli, oby tylko okazała się udana! Cieszę się, że Booth powiedział to wszystko Bones.. myślę, że takie zwierzanie się zbliża do siebie ludzi. Świetna część i czekam na następną ;)

ocenił(a) serial na 10
evi9

Cedeczek

Noc minęła w miarę spokojnie i rankiem wszyscy byli gotowi do dalszej podróży. Spotkali się w holu, koło recepcji.
- I jak ci minęła noc? Musiało być gorąco - zaczęła Angela, korzystając z nieobecności Bootha.
- O co ci chodzi Ange? - zapytała obojętnie Bones. - Myślałam, że klimatyzacja działa w każdym pokoju - odparła.
- Ja nie o tym, złociutka. Noc z Boothem, to musiało być coś - drążyła Ange.
- Nic się nie wydarzyło - powiedziała zgodnie z prawdą Brennan, zaskoczona nieco wiedzą przyjaciółki. Nie wspominała, że została z Boothem na noc.
- Z Boothem sam na sam i nic? Żartujesz - Ange nie miała zamiaru dać za wygraną, ale z pustego nawet Salomon nie naleje.
- Ja nie żartuję - oznajmiła Bones i odwróciła głowę w poszukiwaniu partnera.
- I jak moje drogie panie? Gotowe do dalszej podróży? - zapytał Booth z figlarnym uśmieszkiem, rozświetlającym jego twarz. Miał dzisiaj dużo lepszy humor niż wczoraj. To pewnie dzięki Bones, z którą teraz dzielił tamto zdarzenie. Nie był już z tym sam. Zaniósł walizki do samochodu i wpakował do bagażnika. Otworzył drzwi na oścież, gestem zapraszając do zajęcia miejsc w pojeździe. Angela odwzajemniła mu się uśmiechem i cichym "dziękuję", natomiast Brennan najchętniej zamknęłaby je i jeszcze raz sama otworzyła. Ku zadowoleniu artystki i agenta nie zrobiła tego. Jednak zamknęła je już sama. Nie rozumiała tych wszystkich rytuałów, które w świecie równouprawnienia mijały się z celem. Jechali już godzinę, dyskutując o tej całej komedii, jaką będą odgrywać. Booth przypominał Angeli jak ma się do nich zwracać na miejscu. Tłumaczył pewne zawiłości i powoli przygotowywał się do własnej roli. On i Brennan mieli już w tym doświadczenie. Angela należała do żółtodziobów i musiała się dużo nasłuchać. Po kilku wykładach znowu podróżowali w ciszy. Z radia leciała cichutko muzyka, która nieco rozrzedzała atmosferę. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Angela zastanawiała się, jak wrócić do Hodginsa. Bones odpłynęła gdzieś bardzo daleko i nie wiedziała, co się dzieje wokół niej. Booth natomiast starał się w wyobraźni zobaczyć przebieg tej akcji. Wendell nadal badał kości i nie mieli nic nowego, co było dość niespotykanym zjawiskiem. Hodgins też stał w miejscu. A Cam powtarzała toksykologię. Podwładni agenta próbowali dowiedzieć się czegoś o życiu ofiary w Tennessee. Rodzina, znajomi, praca. Wszystko, co tylko się do czegoś przyda i pomoże im rozwiązać tę sprawę. Bootha gryzło jeszcze jedno. Nie miał pojecia, jak długo da radę utrzymywać w tajemnicy drugą część tej akcji. Sam nie za bardzo wiedział, o co konkretnie chodziło Cullenowi, ale musiało to być coś poważnego.
- To dla ciebie - odezwał się po godzinie ciszy Booth, wyciągając z kieszeni marynarki atłasowe pudełko.
- Co to? - zapytała zaskoczona Bones, obracając w dłoniach przedmiot.
- Sweety! - zapiszczała Angela. - Otwórz - ponagliła. Brennan delikatnie zdjęła górne wieczko pudełeczka i jej oczom oraz oczom Angeli ukazał się piękny pierścionek. - Białe złoto ze szmaragdowym oczkiem - poinformowała. - Booth, ale ty chyba o czymś zapomniałeś? - powiedziała chytrze artystka. Zakłopotani partnerzy spojrzeli po sobie i domyślili się, co trzeci pasażer chciał im przekazać. Zrezygnowany Booth zatrzymał samochód na poboczu i ku zadowoleniu Angeli, odwrócił głowę w stronę Bones i wziął do ręki pierścionek:
- Sophie Lauconte, wyjdziesz za mnie? - to nie było dokładnie to, czego artystka się spodziewała, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Bones szybko domyśliła się dlaczego użył jej przykrywki. Chciał wyrolować Angelę, która najpewniej marzyła o innej formie tego pytania. Była jeszcze jedna przyczyna, której Bones już niestety nie wyłapała, za to artystka bez problemu zdała sobie z niej sprawę.
- Tak, Nick - odpowiedziała, podejmując grę zaproponowaną przez Bootha. Agent wsunął pierścionek na smukły palec serdeczny partnerki.
- Gratuluję - powiedziała Angela i w samochodzie rozległ się głośny śmiech, który ją zaskoczył. Bones i Booth jednocześnie spojrzeli do tyłu i widząc zdziwioną minę artystki, zaśmiali się jeszcze głośniej. Minęło sporo czasu, kiedy opanowali rozbawienie i z powrotem włączyli się do ruchu. Nadal oboje uśmiechali się pod nosem, patrząc to na przednią, to na boczną szybę, unikając jednak kontaktu wzrokowego z partnerem. Czuli, że jeżeli teraz spojrzą sobie w oczy to coś może ulec zmianie. Nie tylko agent czuł się niepewnie. Oboje wiedzieli, że muszą tę sytuację przetrawić. To miał być tylko jeden z niewielu rekwizytów potrzebnych do całej tej komedii. Podchodzili do tego poważnie, ale nie potrafili jakoś odsunąć od tego własnych emocji. To wszystko było bardzo osobiste. Czyżby ich najskrytsze marzenia zaczęły się spełniać?
Po trzech godzinach podjechali pod miejsce docelowe. Pod hotel. Tak. To był przedmałżeński hotel. I jak do tej pory tylko Booth o tym wiedział.
- Pamietaj, Bones. Wczuj się w rolę - przypomniał agent.
- Cco? - wyrwał ją z zamyślenia. A o czym myślała? Wspominała słowa pewnej osoby, które słyszała bardzo dawno temu, a które teraz powróciły do niej jak bumerang.
- Masz się zachowywać jak narzeczona, zakochana kobieta, ok? - wytłumaczył.
- Wiem, Booth - prychnęła. - Wiem.
Wysiedli z samochodu i obserwowali budynek hotelu. Nie był on ani duży, ani mały. Taki w sam raz na kilka par. Przynajmniej nie będą tu sami. Z głównych drzwi wybiegł do nich starszy mężczyzna...


Trochę krótko, ale obiecuję, że następna będzie dłuższa;)
Nie gniewajcie się;)

evi9

nie wiem jak inni ale ja sie nie gniewam... :) pod warunkiem ze nastepna czesc ukaze sie duzo szybciej... xD swietna czesc... :) napawa mnie entuzjazmem... :) xD czekam na kolejna czesc... :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Jakżebyśmy mogli się na Ciebie gniewać ???
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się cdk :)
... co wie Booth, a czego nie wie reszta ???

ocenił(a) serial na 10
evi9

suuuper evi!!
ciekawe co szykujesz dalej :) no az sie nie moge doczekac! :) a jestem chora i czekam z niecierpliwoscia :(

ocenił(a) serial na 10
marcelina_julia

Skrabie dawaj szybko cdeczka :bat: :bat::bat:
Żebym nie musiała czekać następnych kilku dni bo wyślę rachunek za leczenie

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dzięki za te wszystkie komentarze, jesteście naprawdę wspaniali, a pisanie dla was to sama przyjemność;)

ocenił(a) serial na 10
evi9

Nie wiem, czy dłużej, ale na pewno cedek;)
Na kolejny będziecie jednak musieli trochę dłużej poczekać, bo nałożyło mi się na siebie kilka zajęć i po prostu nie dam rady tak często dodawać dalszych części ;( bardzo Was przepraszam;(
Wybaczycie mi?

- Witam państwa w naszych skromnych progach - powiedział mężczyzna, kiedy znalazł się obok nich. - Nazywam się Christopher Camdell. Jestem właścicielem i dyrektorem tego hoteliku - wyglądął na jakieś 50 może 60 lat. Ubrany w garnitur i ciemne spodnie przypominał jakiegoś wieloletniego agenta FBI.
- Dzień dobry - przywitał się Booth, podając mu rękę. - Nicholas Carwick, a to moja narzeczona Sophie Lauconte i jej przyjaciółka Rose Levy - przedstawił agent. Bones przygladała się wszystkiemu z Angelą będąc trochę z boku. Nie była teraz taka pewna czy to był dobry pomysł, ale kości zostały rzucone. To może być pouczające doświadczenie.
- Dzień dobry - powiedziała Angela, uśmiechając się do starszego mężczyzny. Bones zrobiła to samo. Wyglądała na trochę zdezorientowaną. Jakby nie wiedziała, po co tu jest.
- Sophie - odezwał się Booth. - I jak ci się tu podoba? - zapytał, całując oniemiałą Bones w policzek.
- Ładnie - odparła Brennan z wyraźnym francuskim akcentem. Faktycznie się wczuła.
- Cieszę się - powiedział, przyciągając ją bliżej. Nie mógł pozwolić sobie na nic więcej. Był przeciez biznesmenem z klasą i mnóstwem forsy.
- Ale nie będziemy przecież tak stali na zewnątrz - odezwał się w końcu pan Camdell. - Zapraszam do środka. Mathew zabierze państwa bagaże i zaniesie do pokoi - oznajmił, gdy obok nich pojawił się wysoki chłopak, około dwudziestki. Wyglądał na Latynosa. Szybko zabrał walizki i Booth mógł w końcu zamknąć bagażnik. Nie był zbytnio zadowolony z tej obsługi. Wolał robić wszystko sam, ale do luksusów też się trzeba przyzwyczaić. Kobiety udały się za Camdellem. Booth szedł kilka kroków za nimi, obserwując otoczenie. Szukał miejsc, z kórych można spodziewać się jakiegoś niebezpieczeństwa. Snajperów i innych tego typu rzeczy. Nie zauważył jednak nic podejrzanego. Weszli przez duże, ni to pomarańczowe, ni to brązowe drzwi do środka budynku.
- Przyjemnie tutaj - powiedziała Angela.
- Od początku utrzymujemy bardzo wysoki poziom. Z naszych usług korzystają bardzo wpływowi ludzie, czasem nawet sami senatorowie - zachwalał Christopher. Widać było, że duma go rozpierała. Dolny hol był urządzony w bardzo dobrym stylu. Kilka kolumn podtrzymujących sufit nieźle zgrało się z dużym fortepianem naprzeciwko recepcji. Pastelowe kolory nie raziły nowoprzybyłych. Uspokajały narzeczonych.W końcu ślub to też mnóstwo stresu i obaw.
- Panie dyrektorze, widzę, że pan Carwick i pani Lauconte już są. Serdecznie państwa witam - powiedziała recepcjonistka.
- Przynieś cztery kawy do mojego gabinetu i cała potrzebną dokumentację - polecił ładnej, dwudziestokilkuletniej kobiecie. - Proszę za mną - zwrócił się do trójki osób, stojących za nim. Booth był zaraz za Bones. Czuła na swoich plecach jego oddech. Musieli przecież być bardzo blisko siebie, co wychodziło im nie najgorzej. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. A potem niech się dzieje co chce, byle oni mogli mieć nad tym jakąś kontrolę. Nie przypuszczali, że nad niektórymi sprawami nie będą potrafili zapanować.
Weszli do całkiem przytulnego, przestrzennego gabinetu. Na ścianach wisiały zdjęcia par, które skorzystały z usług firmy Camdella i prawdopodobnie żyją długo i szczęśliwie.
- Proszę spocząć - dyrektor wskazał na kanapę i fotele. Sam natomiast udał się za swoje biurko i usiadł na krześle. Bones z Boothem zajęła kanapę. Angela usiadła na jednym z wygodnych, skórzanych foteli. Przyglądała się swoim przyjaciołom i zauważyła, że będzie musiała zwrócić Brennan na kilka rzeczy uwagę. - To ja może opowiem coś niecoś o naszej firmie, a później zajmiemy się formalnościami.
Camdell zaczął zapoznawać ich z historią całego tego zgiełku. Jednak zainteresowanie nie było zbyt duże. Booth szeptał coś do ucha Brennan, uśmiechając się pod nosem. Ona starała się wyłapać każde jego słowo, jednocześnie słuchając opowieści Camdella. Angela patrzyła na uśmiechnięte twarze na zdjęciach. Niektórym zaproponowałaby niewielki retusz, ale to tylko takie jej osobiste uwagi. Camdell nawet nie zwracał uwagi na ich niezainteresowanie. Zupełnie jakby przez te kilkanaście lat się do tego przyzwyczaił. Mimo to, nie okazywali mu tego wprost. Ratunek nadszedł wraz z wejściem do gabinetu recepcjonistki z kawą i dokumentacją. Był tego całkiem pokaźny plik, z którym będą musieli się zapoznać. Z większością jeszcze dzisiaj. Trio rozsiadło się wygodniej na meblach i przygotowywało do kolejnego słuchania. Wcale nie oznaczało to, że tym razem będą bardziej skupieni. Tak po prawdzie Bones, która nawet chciała posłuchać, słyszała tylko szept agenta w swoim uchu. Nie miała pojęcia w jakim języku się do niej zwraca. To nie był żaden, który ona mogłaby znać. Camdell rozpoczął od regulaminu. Wszystkie punkty po kolei tłumaczył. Kiedy skończył, wręczył narzeczonym testy. Tego się nie spodziewali.
- Poproszę o wypełnienie tych testów. Zgodnie z państwa odczuciami. Teraz - zaznaczył.
Agent i antropolog spojrzeli po sobie, ale chcąc nie chcąc zabrali się do wypełniania krateczek. Czuli się jak na terapii u Sweetsa. Musieli odpowiedzieć na 50 pytań związanych z partnerem. Angela z wyrazem zadowolenia, ale i obawy, obserwowała twarze duetu, na których malowała się pewność. Wiedziała, że dobrze się znają. Jednak swego rodzaju obawy i tak pojawiały się w jej głowie. Musi poznać wyniki tych testów. Partnerzy zastanawiali się po co to komu. Cullen nie wspominał, że przejdą tutaj szkołę życia małżeńskiego. Booth czytał ulotkę, ale tam też nie było słowa o testach. To nie była jednak ostatnia niespodzianka, która ich czekała. Zaraz po oddaniu arkuszy, dowiedzieli się, że w pokojach znajdują się kamery, śledzące każdy ich ruch. Na szczęście nigdzie nie umieścili podsłuchów. Tak więc narzeczeni będą ciągle obserwowani. Nie wyrazili głośno swojej dezaprobaty. Booth postanowił jednak poważnie porozmawiać z tym całym Camdellem. Musieli sobie wyjaśnić kilka spraw. I to nie była jedyna poważna rozmowa, która czekała go tego dnia. Na razie jednak nadal siedzieli na kanapie, słuchając tym razem konkretów.
- Jeśli będą mieli państwo jakieś pytania, proszę zwracać się do mnie lub do Annie - wskazał na dziewczynę, która kreśliła coś na ich testach. - Jesteśmy do dyspozycji 24 godziny na dobę. Plan dnia będziecie państwo otrzymywać co wieczór. Ktoś go zawsze przyniesie do pokoju.
- Plan dnia? - spytała Bones.
- Tak - uśmiechnął się Camdell. - Wszelkie spotkania czy wyjazdy, to wszystko jest rozplanowane - Bones poczuła uścisk dłoni. To Booth pokazał, że dają radę. Odpowiedziała mu uśmiechem. Patrzyli sobie chwilę w oczy, prowadząc niemą rozmowę. W tym czasie Camdell opowiadał Angeli o wszystkich przygotowaniach. Artystka była bardzo zadowolona z tego wszystkiego. Annie skończyła sprawdzać testy i podała wyniki Camdellowi. Jego oczy zrobiły się okrągłe jak dwa talerze. Szybko jednak doszedł do siebie.
- Czas na podanie wyników z testu...

ocenił(a) serial na 10
evi9

Całkowicie Cię rozumiem, ale ... zakończyłaś w takiej sytuacji, że ciekawość nas będzie... konsumować (jak powiedziałaby zapewne Bones ;) )
Pozdrawiam :)

evi9

Nie można przerywać w takich momentach... to powinno być zabronione :) teraz nie mogę się doczekać kolejnej części :)

Natusia94

Wspaniała część, w ogóle rewelacyjne opowiadanie...cóż brak słów by wyrazić podziw...jak cała reszta z niecierpliwością czekam na kontynuację

zmijex

swietna czesc... :) tez Cie rozumiem... :) ale zeby przerwac w takim momencie... xD to juz szczyt... xD oczywiscie czekam na wyniki testu :) i dalsze wydarzenia :)
Pozdrawiam... :)

ocenił(a) serial na 6
evi9

Wybaczamy, wybaczamy, ale dlaczego przerwałaś w takim momencie?! Coś jednak mi podświadomie mówi, że test im wypadł dobrze. Cieszy mnie też ta 24 godzinna kontrola xD Teraz muszą udawać cały czas, a może w końcu przestaną udawać i będzie to się brało samo z siebie? W sumie to może im się przydać! Czekam na ciąg dalszy! ;)

ocenił(a) serial na 10
evi9

Znowu trochę krótko, ale wena mnie opuszcza i wyciskam z niej jeszcze co się da;)

- Czy to konieczne? - zapytał agent. Był całkowicie przeciwny publicznemu ogłaszaniu wyników.
- Nie. Jeśli państwo nie wyrażacie zgody, to możemy z tym zaczekać - odparł wyraźnie zawiedziony Camdell. Prawo to prawo i nie wolno go naginać.
- Wolelibyśmy, żeby to zostało na tych kartkach - odpowiedział Booth, nieczuły na ból, który zadawała mu Brennan, uderzając go łokciem. Agent nawet nie drgnął, mimo iż ciosy należały do mocnych. Bones spoglądała na partnera, niepewna jego zamiarów.
- Jak sobie państwo życzą. Rozumiem, że panna Lauconte jest tego samego zdania co pan? - zapytał, szukając jeszcze ratunku u Bones.
- Ależ oczywiście, że tak - wtrącił Booth, nie dając Bones najmniejszych szans na dojście do głosu. W jej oczach zobaczył sztorm. Będzie musiał wymyśleć coś mądrego i sprytnego, żeby wytłumaczyć swoją decyzję, z której nawet Angela była niezadowolona.
- Cóż - zaczął ze smutkiem w głosie Camdell. - To na razie wszystko. Mogą państwo pójść do pokoi. Rozkład dnia jutrzejszego otrzymają państwo dzisiaj wieczorem. Życzę miłego pobytu - wszyscy podziękowali i wyszli. Po pewnym czasie:
- Cholera - zaklął agent. - Zapomniałem komórki. Idźcie do pokoi, ja zaraz do was dołączę - powiedział i znowu pocałował Bones w policzek. Brennan jakoś trudno było w to uwierzyć, bo nawet nie wyciągał telefonu, więc nie wiedziała jakim cudem mógł go tam zostawić, ale postanowiła nie kłócić się ze swoim narzeczonym i posłusznie poszła z Angelą do pokoi.
Booth w tym czasie po uprzednim zapukaniu wszedł do gabinetu Camdella. Zamknął za sobą drzwi i popatrzył na mężczyznę siedzącego za biurkiem.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - zaczął Booth. - Po co to całe zamieszanie z testami i całodziennym monitoringiem. My tu nie jesteśmy dla przyjemności - tłumaczył. Faktycznie nie spodobały mu się co niektóre pomysły.
- Agencie Booth. Sam, pański szef, powiedział, że wszystko ma być robione tak jak przy zwykłej parze. Tylko ja znam prawdę i niech tak zostanie. Niepotrzebujemy tutaj paniki. To będzie dobre dla waszej i mojej sprawy - Camdell chyba był blisko z Cullenem, bo znał sztuczki FBI.
- Ale kamery da się wyłączyć - podpowiedział Booth. - My chcemy pracować - dodał.
- I tak mają państwo o wiele więcej wolnego czasu niż pozostali - argumentował przyjaciel Cullena. Booth coraz bardziej żałował, że się zgodził. Jednak gdyby postąpił inaczej, Cullen gotów był go zwolnić. On i Bones musieli się podporządkować dla dobra sprawy.
- A co z tą pańską sprawą? - zapytał bezsilny Booth. - Cullen powiedział, że pan też ma jakąś sprawę.
- Tak. Ta ostatnia masakra to ona nie była pierwsza. Były jeszcze dwie inne. To chyba ktoś stąd. Chciałem, żeby pan, agencie Booth, to sprawdził - streścił krótko Camdell.
- Ale to nie jest raczej zadanie dla mnie - odparł agent.
- Sam powiedział, że jest pan najlepszy - Booth już nie oponował. Skoro tak, to czemu nie.
- Jacyś podejrzani? - zapytał Booth. Musiał zacząć traktować tę sprawę poważnie.
- Kilku, ale tutaj wolałbym nie mówić. Może jak będę panu pomagał w wyborze garnituru? - zaproponował Camdell. Na myśl o ślubnym garniturze agent miał ochotę uciec.
- Tak. Dobrze - przytaknął. Co innego mu pozostało? Skierował się do wyjścia, zrobił parę kroków i odwrócił się raz jeszcze w stronę Camdella. - Prosiłbym, by nie mieszał pan w to mojej partnerki. Jej ta sprawa nie dotyczy - nie czekał na odpowiedź, bo to nie było pytanie ani prośba. To było polecenie. Postanowił pójść i zobaczyć, jak Brennan rozgościła się w ich pokoju.

Bones nawet spodobał się ten cały pokój. Ściany miały kolor pastelowego jasnego beżu. W sypialni było jedno duże łóżko. Prawie jak małżeńskie. Zasłony miały kolor jasnego fioletu. Meble świetnie zlewały się kolorystycznie z barwami w pokoju.
- Sweety, ale tu pięknie - usłyszała za sobą głos Ange.
- Pokój jak każdy inny - powiedziała lakonicznie Brennan.
- A. Zapomniałam ci powiedzieć. Dzwonił Wendell. Podobno coś znalazł - Bones dorwała się do swojego laptopa i szybko nawiązała połączenie z Waszyngtonem. Każda informacja jest teraz na wagę złota.
- Dzień dobry doktor Brennan - usłyszała przez głośniki, a na ekranie pojawił się doktorant.
- Mówiłeś, że coś znalazłeś - zaczęła Bones. Nie miała zamiaru dłużej czekać.
- Tak. Znalazłem mikroskopijne i bardzo płytkie odkształcenia na trzecim i czwartym żebrze. Prawdopodobnie powstały na skutek rany kłutej - powiedziała Wendell. Nie spodziewał się pochwały, a może jednak...
- Dziękuję Wendell. Znajdź narzędzie zbrodni - poleciła.
- Oczywiście, doktor Brennan - i się rozłączył.
Bones zaczęła się trochę rozpakowywać. Głównie planowała relaksującą kąpiel i trochę pracy na dobranoc. Chciała jeszcze pogadać z Boothem. Nie lubiła jak ktoś za nią decydował. Powinien był zapytać ją o zdanie w sprawie tych testów. Nie lubiła psychologii, ale tak z czystej ciekawości chciała poznać wyniki tych testów. Może wreszcie Angela i reszta instytutu zrozumieliby, że ją i Bootha łączy tylko i wyłącznie przyjaźń. Nic poza tym.

ocenił(a) serial na 10
evi9

ehhh a tak chciałam poznać wyniki testu, pewnie wszystkie odp były prawidłowe XD
Dziękujemy bardzo, że znalazłaś czas na napisanie cdk i oczywiście czekamy na kolejny ;)
Świetna część, pozdrawiam :)

justii90

och szkoda tych wynikow... xD a moze wkrecisz je pozniej...?? :) swietna czesc... :) coraz ciekawiej sie robi... :) czekam na cd i zycze przyplywu weny tworczej... :)

ocenił(a) serial na 6
evi9

Taa, tylko i wyłącznie przyjaźń! A może to Brennan i Booth zrozumieliby wreszcie, że łączy ich coś więcej? Chciałabym poznać wyniki tych testów! Świetnie! Czekam na ciąg dalszy ;)

justysia_7

Weno przybywaj do autorki tego opowiadania !!!!Ja zaś skromna fanka Twoich opowieści z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

ocenił(a) serial na 10
zmijex

Ciekawe co wykazały testy i co dalej się wydarzy. Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
evi9

Wiem, długo mnie nie było, ale musicie się niestety uzbroić w cierpliwość;)
A co do wyników testów, to będą mi jeszcze gdzieś potrzebne, więc kiedyś w przyszłości dowiecie się jak wyszły;)
A teraz jedziemy dalej

Booth błąkał się trochę korytarzami, ale ostatecznie dotarł do pokoju, który przez najbliższy czas będzie dzielił razem z Bones. Kiedy otwierał drzwi, zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu migała ikonka z nazwą jednego z asystentów agenta specjalnego.
- Booth - powiedział, nie siląc się zbytnio na przywitanie. - To co macie? Możesz powtórzyć, bo coś przerywa. Widocznie nie mam tu najlepszego zasięgu - agent słuchał wszystkiego, co jego podwładni mieli mu do powiedzenia. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. - Chcesz przez to powiedzieć, że... Dobra, szukajcie dalej. Chce wiedzieć wszystko o rodzinie Dedsonów i Stentonów. Wszystko - Seeley zakończył połączenie i zamknął za sobą dokładnie drzwi. Kiedy przechodził do sypialni, usłyszał szum wody, dochodzący z łazienki. To Bones przygotowywała sobie kąpiel. W końcu podróż była długa, a wczoraj miała inne zmartwienia na głowie. Nadal rozpamiętywała wczorajszy wieczór. Była z siebie zadowolona, że w jakiś sposób mu pomogła.
Booth siedział na kanapie, kiedy Bones wyszła z łazienki owinięta tylko w ręcznik. Jej mokre kasztanowe włosy opadały na ramiona, a agent ostatkiem sił powstrzymywał się przed patrzeniem na jej ciało. Takie widoki, jak chyba każdego faceta doprowadzały do szału. Brennan natomiast nie widziała w tym nic dziwnego i nieprzyzwoitego. Co by nie było są narzeczonymi i za kilka tygodni mają wziąść ślub. Przynajmniej wszyscy tak twierdzą oprócz nich.
- Znalazłeś telefon? - zapytała Bones, siadając na kanapie obok agenta.
- T...tak - odparł krótko. Nie mógł się odsunąć ani odejść, bo kamery wszystko zarejestrują.
- Dzwonił Wendell - powiedziała. - Znalazł płytkie odkształcenia na żebrach. Zrobi odlew i poszuka narzędzia zbrodni.
- To dobrze - uśmiechnął się Booth. W jego głosie słychać było ulgę. - Rozmawiałem z Charliem. Casper Dedson należał do jakiejś organizacji przestępczej, takiej jak mafia czy gang. Kazałem im znaleźć wszystko na temat tych dwóch rodzin. Może w czymś nam to pomoże.
- Myślisz, że znajdziemy tu mordercę? - zapytała nagle Bones.
- Nie wiem. Wszystkie poszlaki prowadzą na razie tutaj. Jutro pojedziemy do domu ofiary. Może tam coś znajdziemy - odparł Booth. Niby dużo rzeczy się wyjaśnia, ale i tak nie mają jeszcze wszystkiego.
- Booth, dlaczego nie chciałeś, żeby podał wyniki? - agent się tego spodziewał. Nie wiedział, czy ta odpowiedź przejdzie, ale miał nadzieję, że na jakiś czas da mu spokój.
- Przecież my to wszystko wiemy i nienawidzimy psychologii - odparł. - Jako normalna para nie potrzebujemy takich rzeczy - dodał.
- Booth, ale my nie jesteśmy normalną parą - powiedziała szybko, jakby się bała, że nie pozwoli jej dokończyć. - To znaczy jesteśmy Bones i Booth, a nie Sophie i Nicolas - wytłumaczyła po chwili, kiedy dotarł do niej sens tamtych słów.
- A Sophie i Nicolas bardzo się kochają i nie potrzebują testów psychologicznych, by to wiedzieć - odparł szybko Booth. - Miłość nie potrzebuje oświadczeń na piśmie czy jakichś beznadziejnych wyników - to prawda. Miłość jest i nie trzeba jej zapisywać ani potwierdzać.
- Może masz rację - powiedziała niepewnie Bones. - Lepiej się na tym znasz niż ja - dodała. Znowu przyznała, że Booth zna się na czymś lepiej od niej, a naprawdę bardzo rzadko jej się to zdarzało.
- Dziękuję - powiedział agent i posłał jej uśmiech.
- Za co? - zapytała, nie wiedząc, że swoimi słowami podbudowała trochę ego partnera.
- Za to, że przyznałaś, iż na niektórych sprawach znam się lepiej niż ty - wytłumaczył, a kąciki jego ust poszły nieznacznie w górę.
- Możliwe, że są takie dziedziny - zreflektowała się. Jednak wiedziała, że akurat miłości powinna się uczyć od niego. Życia też powinna się uczyć od niego. Tej jego radości życia.
- Na pewno są - zaczął Booth.
- Powiedziałam, że możliwe, a nie, że na pewno - odparła. Brakowało im ostatnio pożądnej partnerskiej sprzeczki, na która teraz się zanosiło. A może to była cisza przed burzą?
- Oj, Bones. Nie możesz być najlepsza we wszystkim. Jestem lepszy w jeżdżeniu na łyżwach i koszykówce - wymienił Booth.
- Wspominałam ci, że mam talent lekkoatletyczny? - zapytała no co on skinął głową. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Mimo kłótni, nadal siedzieli blisko siebie. - Na dodatek jestem najlepszym antropologiem w Waszyngtonie - odparła zdecydowanie i pewnie.
- Najlepszym i jedynym - rzucił Booth. Otrzymał mocnego kuksańca w bok. - To bolało - jęknął.
- Miało boleć - jednak zrobiło jej się przykro, że agent przez nią ucierpiał. Trochę, ale ucierpiał. Nie odważyła się jednak przeprosić. To on zaczął.
- Musimy jeszcze coś przedyskutować - powiedział po chwili.
- Co takiego? - zapytała antropolog.
- Wspólne spanie. Pragnę cię powiadomić, że w naszej sypialni jest kamera skierowana centralnie na łóżko.

Wybaczcie błędy, ale szybko je pisałam

evi9

Po prostu cuuuudne.... :) nie mogę się doczekać kolejnej części :)

Natusia94

swietna czesc... ciekawe jak Bones zareaguje... z niecierpliwoscia czekam na cd :)

Natusia94

cudowne! pisaj, pisaj, bo uschniemy w oczekiwaniu na kolejną część ;)

just_american_girl

Wspaniałe...wspólna sypialnia i kamery...nie mogę doczekać się kolejnej części . ;)

ocenił(a) serial na 10
zmijex

Ciekawe jak będą razem spać. Czekam na cd.

ocenił(a) serial na 10
evi9

Trochę szybciej, ale krótko;)
Następna będzie dopiero pod koniec następnego tygodnia, ale obiecuję, że dłuższa;)

- Jakoś się dogadamy - odparła. - Łóżko jest duże, a my już nie raz spaliśmy obok siebie.
- Tylko, że teraz jest trochę inaczej - Booth tak faktycznie dopiero teraz uzmysłowił sobie, co to znaczy "trochę inaczej". Do tej pory nigdy nie byli na podglądzie. - W cyrku nikt nam nie zaglądał do sypialni, a tu jest kamera.
- A kamerę można wyłączyć - Bones była zdecydowana. Nie miała zamiaru tak na serio kochać się z Boothem, ale nie chciała też, by on spał na kanapie.
- I wszyscy się tutaj od razu zlecą. Może uda się zmienić jej zasięg, albo coś w tym stylu - powiedział i poszedł do sypialni sprawdzić, co uda mu się wykombinować. Jedak, kiedy ujrzał kamerę, wszystkie jego plany spaliły na panewce. Była tak zamontowana, że nic nie dało się zrobić. Wpadł mu do głowy inny, trochę szalony, ale bardzo dobry i bezpieczny pomysł.
Bones tymczasem była w łazience i przebierała się do piżamy. A właściwie taki miała zamiar, bo jej piżama gdzieś się zapodziała. Przejrzała walizki, które ze sobą zabrała, ale nigdzie jej nie było.
- Booth - zawołała z łazienki, nie otwierając nawet drzwi.
- O co chodzi, Bones? - odezwał się agent i podszedł do łazienki, by lepiej słyszeć partnerkę.
- Nie widziałeś gdzieś mojej piżamy? - zapytała. Booth rozejrzał się po pokoju. W salonie jej nie było. Poszedł do sypialni, ale tam też ani śladu piżamy.
- Niestety nie - odparł, zakończywszy poszukiwania.
Bones zerknęła na wieszak. A tam znajdowała się czerwona koszulka nocna. Dosyć wyzywająca z dużym dekoltem, ale to chyba jedyny strój nocny, jaki teraz miała pod ręką. Przecież nie będzie spać w ubraniach. Cóż. Ubrała, jak się okazało, swoją koszulę nocną i wyszła z łazienki. Booth mało nie spadł z fotela, kiedy ją zobaczył.
- Wow, Bones! Myślałem, że szukasz piżamy - powiedział, próbując powstrzymać niektóre odruchy swojego ciała. A przy takim widoku nie było to łatwe.
- Szukałam. Ale to wisiało na wieszaku. To jest moja koszula nocna, którą kiedyś zostawiłam u Angeli - wytłumaczyła. Booth domyślił się, jak to coś znalazło się w ich łazience. "Angela chce chyba, żebym dostał zawału" - pomyślał. Nie powiedział jednak Brennan, że widział, jak Ange zabiera jej piżamę i wynosi z pokoju. W tym wyglądała o wiele lepiej. Na dodatek, gdyby została w piżamie, nie wyszli zbyt przekonywująco. - A co zrobiłeś z kamerą? - zapytała. Przeciągle ziewnęłą i Booth wiedział, że jego partnerka marzy już tylko o tym, żeby zniknąć w krainie snów.
- Zmieniłem trochę jej ustawienie - zdawało mu się, że na twarzy Brennan dostrzegł cień zawodu. A może to dziwne światło w pokoju go zmyliło. - Możemy spać normalnie - dodał.
- No to kładźmy się - zaproponowała Bones. Wygodnie ułożyła się na swojej stronie łóżka i przymknęła powieki.
Booth wziął swoje rzeczy i poszedł na mały prysznic. Musi przemyśleć, jak ukrywać przed Bones sprawę śledztwa poleconego przez Cullena. Nie było sensu jej w to mieszać, bo przecież to nie należało do jej obowiązków. Czuł jak lekki strumień wody spływa po jego skórze i przynosi ulgę, nie tylko ciału, ale i duszy. Powoli uspokaja jego myśli i sprawia, że zaczyna się rozluźniać.
Bones przebudziła się, bo miała jakieś dziwne uczucie pustki, która nie dawała jej spać spokojnie. Delikatnie odwróciła się tam, gdzie powinien spać jej partner. I jakież było jej zdziwienie, kiedy nikogo tam nie zastała.
- Booth - wyszeptała. Podniosła się na rękach i spojrzała raz jeszcze w bok. Musiała sprawdzić, co się stało. Poszła do salonu. A tam na niewygodnej kanapie spał Booth. Jej Booth. - Booth, co ty robisz? - zapytała, zapalając światło.
- Bones, coś się stało? - agent został wyrwany ze snu w brutalny sposób.
- Dlaczego śpisz tutaj? Przecież jesteśmy narzeczonymi. Sam chciałeś, żeby to wypadło autentycznie - przypomniała jego własne słowa.
- Obróciłem trochę kamerę - odparł. - Powiedziałem, że śpimy normalnie.
- Ale nie mówiłeś, że śpisz na kanapie. Chodź do sypialni - zaproponowała i wzięła jego dłoń. - Jesteśmy dorośli, Booth. Nic się nie wydarzy - choć to ostatnie zdanie znowu wypowiedziała z jakąś dziwną nutką zawodu. Miała rację. Nic się nie wydarzy.
Booth usłuchał partnerki i poszedł wraz z nią. To w końcu tylko kilka nocy. Oboje szybko zmorzył sen i odpłynęli do krainy marzeń.

evi9

haha ach ta Angela... xD robi sie coraz ciekawiej... :) czekam na cd :)

mara625

Ekstra część;) ...szkoda tylko że na następną aż tyle będziemy czekać;( ale warto:)

evi9

Świetna część :) Uwielbiam Angele... te jej pomysły :) czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 6
evi9

Świetne części! Bones coś często mówi z tą nutką zawodu.. a przecież mogłoby się coś wydarzyć. Tylko od nich to wszystko zależy! Czekam na ciąg dalszy! ;)

ocenił(a) serial na 10
evi9

Cedek
teraz już będą częściej, obiecuję

Ten ranek był inny niż wszystkie. Booth oparty na łokciu patrzył na swoją śpiącą partnerkę. Na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. "Ciekawe o czym śnisz, moja droga?" - myślał. Jego brązowe oczy wpatrywały się w przepiękną twarz partnerki. Nie dziwił się, że Bones miała tłumy adoratorów, ale żadnego z nich nie traktowała poważnie. Może kiedyś i jemu będzie dane posmakować tych pięknych ust. Bones powoli się budziła. W pierwszym momencie jej lazurowe oczy spotkały czekoladę oczu agenta.
- Dzień dobry - powiedział Booth, widząc obudzoną partnerkę. - Jak się spało? - zapytał. Bones przeciągnęła się niczym lwica i spojrzała na uśmiechniętą twarz partnera.
- Dobrze - odparła. "Wspaniale, Booth" - poprawiła się w myślach. Całą noc czuła ciepło jego ciała. Słyszała jego miarowy oddech, który delikatnie kołysał ją do snu. Była bezpieczna w jego silnych ramionach, w które jakimś cudem się wtuliła. Sama nawet nie wiedziała jak. - Która godzina, Booth? - zapytała.
- Za piętnaście ósma. Mamy sporo czasu - uspokoił ją agent, widząc jej zdzwiwiony wzrok. - Zaczynamy dopiero o dziesiątej - uśmiechnął się. Dzisiaj czekał ich pierwszy dzień przygotowań. Na szczęscie nie musieli się rozstawać. Dzisiejsze decyzje mogli podjąć wspólnie, z czego chętnie skorzystali. - Zrobię śniadanie - powiedział agent i wstał z łóżka. Bones ułożyła głowę na poduszce. Skoro mają czas, może trochę poleniuchować. W końcu jest Sophie.
Booth przygotował pyszne śniadanie. Woleli zjeść tutaj niż schodzić do jadalni, która znajdowała się na tyłach tego hoteliku. Na talerzach znalazły się tosty, na które specjalnie dla Bones nałożył kilka warzyw. Wiedział, że ona nie tknie mięsa, więc zrezygnował z jajecznicy z bekonem. Zamiast porannej kawy, zaordynował jej świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Początkowo nawet grymasiła i nie chciała jeść, ale Booth już znalazł mocne argumenty.
- Bones nie je śniadań, ale Sophie owszem. Zrób to dla mnie. Tak się postarałem - Brennan powoli konsumowała danie. Najpierw jej twarz przyozdabiała złość, ale chwilę potem z apetytem pałaszowała kolejne tosty.
- To jest pyszne - powiedziała, kiedy skończyła jeść. - Nie wiedziałam, że robisz takie wspaniałe śniadania - uśmiechnęła się.
- Stwierdziłaś fakt? - oznajmił agent.
- Nie tylko - odparła, a uśmiech Bootha był dla niej najlepszą nagrodą.
Booth posprzątał po porannym posiłku, a Bones w tym czasie brała prysznic. Mieszkanie z agentem to sama przyjemność. To wspaniałe uczucie, kiedy jest ktoś, kto się o ciebie troszczy. Czasem ją to irytuje, ale poczucie, że jest ktoś, komu na tobie zależy, jest bezcenne. Ona zawsze sama się o siebie troszczyła, ale to nie znaczyło, że nie potrzebowała kogoś bliskiego. Tyle, że czasem lepiej nie przyznawać się do słabości. Jej ciało otrzymywało na przemian zimny i ciepły prysznic. Zastanawiała się, jak agent zareagował by na jej nagość. Ona już nie raz widziała go stroju Adama. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Booth miał wszystko, co trzeba. Był wysportowany, seksowny i dziw, że Bones jeszcze się z nim nie przespała. "On na pewno by mnie zaspokoił" - myślała. Woda lała się już pół godziny i wystraszony Booth zapukał do łazienki. Wiedziała doskonale, że kobietom schodzi trochę dłużej niż facetom, ale nie aż tak.
- Bones, wszystko w porządku? - zapytał. Woda jednak skutecznie zagłuszyła jego głos. - Bones? - krzyknął głośniej, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. Wszedł do łazienki i zawołał jeszcze raz.
- Bones? - tym razem Brennan już usłyszała. Pech czy szczęście, zależy jak komu, że nie wiedziała o obecności agenta w łazience. Wyszła spod prysznica całkiem naga. Booth jednym zwinnym ruchem odwrócił się do niej plecami. Nie mógł patrzeć na jej mokre ciało, po którym gdzieniegdzie spływały jeszcze kropelki wody.
- Booth, o co chodzi? - zapytała i owinęła się w ręcznik.
- Nic. Przepraszam - powiedział, próbując doprowadzić swój głos do normalnego dźwięku. - Martwiłem się - wytłumaczył. Myślał, że Bones będzie na niego wściekła albo chociaż lekko się zawstydzi. Ale gdzie tam! Bones przyjęła tę sytuację bardzo obojętnie, tak jak każdą inną. Tylko Booth nie wiedział, co miał ze sobą zrobić.
- Booth, nie zachowuj się, jakbyś pierwszy raz widział nagą kobietę - zganiła go.
Agent widział w życiu wiele kobiet nagich i ubranych, ale pierwszy raz widział nago taką kobietę, jak Brennan. Ona nie była taka jak inne. Ona była wspaniała. Booth wyszedł z łazienki, zostawiając Bones samą. Usiadł na kanapie i zamknął oczy. Chciał zapamiętać ten widok, bo to mógł być ostatni raz, kiedy widział swoją partnerkę w negliżu.

ocenił(a) serial na 6
evi9

Świetna część ! To wparowanie Booth'a do łazienki było świetne, a jeszcze bardziej podoba mi się reakcja Brennan, która, ku mojej wielkiej radości nie ma do niego żadnych pretensji! Czekam na ciąg dalszy ;)

justysia_7

Całkowicie zgadzam się z Justysią :) czekam na cd :)

Natusia94

ja rowniez... :) super czesc... bardzo poprawila mi humor... :)

mara625

O mistrzyni!!! Scena w łazience , opis poranka po prostu cudnie;) pisz , pisz i jeszcze raz pisz , bo Twoja twórczość jest balsamem na złaknione romansu B&B moje serce...

evi9

Wow, zaczęłam czytać twoje opowiadania kilka godzin temu i już wszystkie pochłonęłam. Masz talent, dziewczyno, napisz książkę!

ocenił(a) serial na 10
evi9

Dziękuję za takie miłe komentarze, ale trochę przesadzacie;)

A co powiecie na cedeczka?
Kochani to dla was kolejna część

Angela czekała w holu na przyjaciół. Najpierw stała tam pół godziny, później postanowiła jednak usiąść na jednym z foteli. Jej nogi odmawiały posłuszeństwa, a te niebotyczne zielone szpilki jeszcze im pomagały. Po godzinie Angela chciała już pójść do ich pokoju i zobaczyć, co oni tam tak długo robią. Jednak Brennan i Booth ją wyprzedzili.
- Nareszcie! - krzyknęła, kiedy para zrównała się z nią. - Co wyście tam robili? Ja tu sterczę jak kołek, a wy się zabawiacie? - mówiła.
- Rose, daj spokój - uspokoił ją Booth. - Najważniejsze, że wreszcie dotarliśmy - przygarnął Bones do siebie i złożył na jej policzku buziaka. Angela zaczęła się zastanawiać, dlaczego agent nie pocałował jeszcze Brennan w usta. Udawali narzeczonych, a zachowywali się jakby wstydzili się swojej miłości. Tak nikt nie uwierzy w to ich narzeczeństwo. Bo o tym, że pomiędzy nimi istnieje przyciąganie i chemia, nikogo nie trzeba było przekonywać. Chyba, że samych zainteresowanych, bo do nich nic nie docierało. Angela miała już doświadczenie w tych sprawach i postanowiła dać im kilka rad.
- Dzień dobry. Jak państwu minęła pierwsza noc u nas? - Annie przywitała ich z szerokim, profesjonalnym uśmiechem na twarzy.
- Bardzo dobrze - odpowiedziała Bones i spojrzała na swojego partnera. Posłał jej jeden z tych jego firmowych uśmiechów i mocniej przytulił. Brennan zauważyła, że chociaż jest samcem alfa i jego gesty są zdecydowane, to z drugiej strony jest bardzo czuły i delikatny. Z doświadczenia wiedziała, że niewielu facetów tak potrafi. On miał w sobie wszystko, co ona uważała za wymagane u samców.
- Otrzymaliście państwo wczoraj plan dnia dzisiejszego - zaczęła. - Pewnie wiedzą państwo, że dzisiaj musicie wybrać miejsce ślubu. Oczywiście otrzymacie państwo katalogi. Aby jednak nie zostawiać państwa z tym samych, ktoś z naszych doradców będzie służył państwu pomocą. O! Właśnie nadchodzi - powiedziała i wskazała ręką na wysoką blondynkę w jasnym żakiecie zmierzającą w ich stronę. - Przedstawiam państwu Elizabeth. Pomoże państwu wybrać odpowiednie miejsce - Annie odeszła do swoich obowiązków, a narzeczeni zostali z Elizabeth.
- Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie przebiegała w miłej atmosferze - posłała obojgu uśmiech. - Zapraszam do mojego gabinetu. Tam mam wszystkie potrzebne katalogi - Angela podążyła za nimi. Bacznie obserwowała zachowanie partnerów. Z małymi mankamentami szło im naprawdę nieźle.
Weszli do dużego, przestrzennego gabinetu. Na ścianach znajdowały się obrazy miejsc, w których mogły odbywać się różnego rodzaju uroczystości, takie na przykład jak ślub. Piękne pałace i pałacyki, katedry i małe przydrożne kościółki albo cudowne ogrody to tylko niektóre z miejsc, które mieli do wyboru. Jednak oni czekali na coś innego. Może na miłość. Nie mogli się zdecydować.
- Nie potrafimy się zdecydować - powiedział w końcu Booth. - Wszystkie miejsca są naprawdę piękne, ale my byśmy chcieli tak jakoś inaczej - wydukał. Przejrzeli kilkanaście katalogów i w żadnym nie znaleźli tego, czego szukali. Musieli przeciągać jak najdłużej, by mieć czas na prowadzenie śledztwa.
- Dobrze. Widzę, że chcą państwo czegoś całkowicie innego... czegoś..hm... oryginalnego? - zapytała po dłuższej zadumie.
- Ja bym powiedziała czegoś jedynego w swoim rodzaju - sprostowała Bones. Booth spojrzał na nią ze zdumieniem. On by tego lepiej nie ujął.
- Dokładnie, moja droga - zwrócił się do partnerki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Kocham cię, Nick - powiedziała Bones. Booth spojrzał głęboko w jej oczy. Teraz musiał zrobić to, czego najbardziej się obawiał. Przysunął swoją twarz do jej i delikatnie musnął jej usta swoimi. Na nic więcej nie mógł sobie pozwolić. Angela siedziała obok i wpatrywała się wraz z Elizabeth w tą scenę. Artystka widziała iskierki i serduszka pojawiające się wokół nich. To było niesamowite. Teraz już nikt nie miał wątpliwości, że tych dwoje musi wziąść ślub jedyny w swoim rodzaju, bo to była para jedyna w swoim rodzaju. Booth i Bones odwrócili głowy w stronę Elizabeth, która z nieukrywanym zaskoczeniem patrzyła na parę siedzącą przed nią.
- Rozumiem. Czas na katalogi specjalne. Jestem pewna, że tam znajdziecie państwo wymarzone miejsce - schyliła się do szafki przy biurku i wygrzebała kolejny stos katalogów. Agentowi na ten widok zrobiło się słabo, ale zapanował nad sobą i powstrzymał się od przeciągłego ziewnięcia. Siedzieli na kanapie przytuleni do siebie i kartkowali kolejne katalogi. Oboje próbowali pokonać znużenie. Dzisiaj mieli jeszcze w planach wycieczkę do domu Caspera Dedsona i nie mogli teraz zasnąć. Powoli tracili nadzieję, na to, że znajdą coś, co przypadnie im do gustu. Elizabeth patrzyła na nich i czekała aż w końcu znajdą to, czego tak uparcie szukają. Musiała przyznać, że rzadko zdarzają się pary tak zgodne, jak ta. Obojgu nie podobał się pałacyk, który im zaproponowała. Żadne nie chciało małej, przytulnej kapliczki. Ogród też odpadał. Mijała kolejna godzina. Bones i Booth wymienali szeptem spostrzeżenia. Angela odpowiadała od czasu do czasu na pytania, które oboje do niej kierowali. To był chyba dziesiąty katalog, kiedy oboje spostrzegli coś, co ich zachwyciło.
- Nicolas, to jest przecudne - powiedziała Bones alias Sophie, kiedy zobaczyła statek na oceanie. Swoim okrzykiem wyrwała z zadumy Ange i Elizabeth, które w jednej chwili spojrzały na nią z ulgą. Booth popatrzył na zdjęcie i na nim też zrobiło ono ogromne wrażenie.
- Masz rację, kochanie. To będzie wspaniała uroczystość - zgodził się.
- Co państwo wybrali? - zapytała Elizabeth, widząc, że po ciężkich bojach nastąpił przełom.
- Ślub na statku, na środku Atlantyku - powiedziała Bones, a Ange mało nie zemdlała.
- Gratuluję świetnego wyboru - powiedziała Elizabeth. - Teraz mają państwo czas wolny, jak się nie mylę. Proszę jeszcze tylko o podpis, a kolejne szczegóły będą państwo ustalać w następnych dniach - podała im papiery, na których oboje się podpisali. - To naprawdę świetny wybór i dziękuję za współpracę - powiedziała na koniec, raz jeszcze gratulując. To była dopiero druga para, od początku istnienia tego hoteliku, która wybrała takie miejsce.
Bones, Booth i Angela wyszli z gabinetu z ogromnym wyrazem ulgi na twarzy. Twarz Ange oprócz ulgi wyrażała również zaskoczenie, zdumienie i wiele innych uczuć, które długo jej nie opuściły.
- Myślałam, że nie podejmiecie decyzji - powiedziała, kiedy szli do swoich pokoi.
- My też - powiedzieli zgodnie i weszli do siebie, zamykając Ange drzwi przed nosem. Musieli zabrać kluczyki do samochodu i ruszać do miasta, do domu ofiary. Śledztwo czas zacząć.

evi9

My przesadzamy? W żadnym razie! Czytałam inne opowiadania na forum i Twoje bije je na głowę. Napisz szybko następną część, bo nie wytrzymam :)

Yennefer_22

hmm... slub na statku... jak romantycznie... :) super :)czekam na rozwoj wydarzen... :)

evi9

My nigdy nie przesadzamy! xD A co do opka to przecudowne :) ciekawy pomysł z ślubem na statku... i w dodatku na środku Atlantyku :) po prostu bosko... czekam na cd :)

Natusia94

Jakże by inaczej ...wyżej wymienione osoby piszą prawdę:) ,więc ja się przyłączam :)

ocenił(a) serial na 6
evi9

Jakie to romantyczne! Mam nadzieję, że ten ślub odbędzie się naprawdę, ale nie jak Nicolas i Sophie, tylko Booth i Bones! ; D Świetne jest to opowiadanie! Czekam na ciąg dalszy! ;]

ocenił(a) serial na 10
evi9

Dziękuję za komentarze;*

Stali przed dębowymi drzwiami, czekając na ich otwarcie. Dom Dedsona wyglądał z zewnątrz na duży i przestronny. Nie ma się co dziwić, facet był dyrektorem w firmie swojego brata, w której to zarabiał niemałe pieniądze. Pukali już piąty raz.
- Booth może szybciej byłoby wywarzyć drzwi - zaproponowała Bones.
- Nie mamy stuprocentowej pewności, że nikt tu nie mieszka - odparł Booth. Jednak kiedy za dziesiątym razem nikt nie otworzył, agent stracił cierpliwość. - Widocznie nikt tu nie mieszka - ogłosił wszem i wobec.
Booth wyciągnął z kieszeni jakiś przedmiot, którym miał zamiar otworzyć drzwi. Kręcił, kręcił aż w końcu zamek puścił i drzwi się otworzyły.
- Gdzie? - zapytał Booth, widząc, że jego partnerka chce wejść pierwsza. - Trzymaj się za mną - powiedział i ruszył do przodu. Nie mógł wystawić Bones. W dodatku to on miał broń i on powinien wejść pierwszy. Takie argumenty raczej nie przemawiały do Brennan, ale skoro ostatecznie zawsze godziła się, żeby to on wszedł pierwszy, to tym razem również wyraziła na to zgodę. Gorzej, gdyby tam ktoś był i celował w Bootha. Ale sam chciał iść pierwszy, więc robi to na własną odpowiedzialność.
- Czysto - powiedział Booth, kiedy sprawdził ewentualne miejsca do ukrycia się.
- No to masz dziwne pojęcie czystości - odparła, a Booth mało nie wybuchnął śmiechem, widząc jej minę. Trudno to, co zastali w domu nazwać porządkiem, a on mówi, że czysto.
- Chodziło mi o to, że nikogo oprócz nas tu nie ma - wytłumczył. Bones skwitowała to tylko cichym: "Aha" i poszła porozglądać się po domu. Mieli trochę pracy, bo ta dwupiętrowa willa miała z trzydzieści pokoi.
- Chciałbym mieć taką chatę - powiedział agent, kiedy prawdopodobnie weszli do gabinetu. Bones się nie odezwała. Ona mogłaby sobie pozwolić na taką, jak to określił Booth "chatę", ale nie potrzebowała takich wygód. Byłoby tylko dwadzieścia pokoi więcej do sprzątania. No chyba, że miałaby z kim dzielić taką przestrzeń.
Booth sprawdzał biurko denata. Przeglądał jego papiery. Facet był bałaganiarzem, bo ani w domu, ani tym bardziej w papierach nie miał najmniejszego porządku. Dlatego przeprawa przez akta była o wiele trudniejsza. Tak więc Bootha czekała praca domowa. Bones przeszła do pokoju obok, którym okazał się sypialnia. Nieźle. Była z agentem sama w wielkim domu, a sypialnia sprawiała wrażenie, jakby zapraszała do praktycznego skorzystania. Ale nie mogli tego zrobić. Byli w pracy. Wypełniali ważne zadanie i takie skoki w bok były niewskazane. Tak właściwie to nawet nie wiedziała, od kiedy zaczęła myśleć o agencie jak o ewentualnym partnerze do zaspokajania swoich potrzeb. Choć doskonale wiedziała, że Booth nigdy na to nie pójdzie, to gdzieś tam w środku tliła się iskierka nadziei, że ona też doświadczy tego, o czym opowiadał agent. Tej jedności dwóch ciał i dwóch dusz.
- Booth, możesz tu na chwilę przyjść - zawołała, kiedy spostrzegła ślady na pościeli.
- Co masz, Bones? - zapytał. Antropolog wskazała na czerwoną, zaschniętą plamę na prześcieradle.
- Krew - oznajmiła.
- Ciekawe czyja? - zapytał Booth. Bones wyciągnęła patyczek i pobrała próbkę.
- Trzeba to będzie wysłać do laboratorium - zakomunikowała.
- Myślisz, że może pochodzić z gwałtu? - spytał Booth. Im bardziej się w to zagłębiali, tym więcej brudów wychodziło na jaw. A to był dopiero początek.
- Trudno to określić. Więcej powiem dopiero po analizie krwi - powiedziała. Przeszli do dalszego oglądania pokoi i szukania czegokolwiek, co miałoby jakieś znaczenie dla rozwiązania tej sprawy.
Weszli na kolejne piętro. Jedne drzwi były zamknięte. Booth wyciągnął swoj pistolet i strzelił, a zamek z hukiem puścił. Bones spokojnie przyglądała się obrazom na ścianach.
- Nie no. Następny gabinet - powiedział z rezygnacją agent. Oczami wyobraźni widział kolejne stosy dokumentów. Jego twarz zrobiła się blada jak kartka papieru. Weszli do środka. Zastali tam, mówiąc wprost, bajzel nie z tej ziemi. Jednak agentowi od razu rzucił się w oczy wywrócony do góry nogami fotel. Szafki były pootwierane. Papiery przekopane, a stół stał na blacie.
- Ktoś tu chyba był przed nami - powiedział po namyśle. - I czegoś szukał - dodał.
- Na to wygląda - zgodziła się Bones.
Booth wziął do ręki pierwszy lepszy dokument i momentalnie go zmroziło. Wyglądało na to, że ofiara prała brudne pieniądze mafii, a tym samym do niej należała. Charlie mógłby się pospieszyć z tym grzebaniem w przeszłości tych dwóch rodzin, bo sprawa ze zwykłego morderstwa przechodziła w porachunki mafijne, co nie wróżyło nic dobrego. Ledwo co pomyślał o asystencie, jego telefon zaczął wibrować w kieszeni spodni, a na wyświetlaczu migała ikonka: "Charlie".
- Tak, Charlie. Właśnie jesteśmy w domu ofiary. Niech zgadnę mafia? Znalazłem dokumenty. Prześlę ci je mailem, ok. A ty sprawdzisz wszystko. Aha i rozejrzyj się w tej firmie Dedsonów w Waszyngtonie. Dzwoń, jak się czegoś dowiesz - Booth przerwał połączenie.
W siedzibie FBI w Waszyngtonie Charlie zabrał się do wytężonej pracy i utonął na następne kilka godzin w papierach.

ocenił(a) serial na 6
evi9

No, no mafia. Robi się ciekawie! Bones i te jej pragnienia, haha! Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby zaspokoiła swoje potrzeby z Booth'em! Fragment o czystości genialny! Czekam na ciąg dalszy ;)

justysia_7

swietna czesc... :) robi sie coraz ciekawiej.. :) bardzo mi sie humor poprawil czytajac o potrzebach Bones i o fragmecie czystosci... :) xD super oby tak dalej... :) czekam na kolejna czesc... :)

evi9

Hehe, dobry sposób na poprawienie humoru przed końcem ferii :) Następną część dodaj jak najszybciej, proszę!

evi9

Zdecydowanie ta część poprawiła mi humor... :) zwłaszcza, że i mnie kończą się ferie :( czekam na cd :)

evi9

Eeeeviii, napisz, bo ja tu umrę! Muszę się jakoś odstresować, a jak ty nie piszesz, to zostaje mi tylko oglądanie wolno ładujących się odcinków 'Bones', co denerwuje mnie jeszcze bardziej :D

ocenił(a) serial na 10
evi9

Komunikat: za ewentualne zgony nie ponoszę odpowiedzialności;)
A teraz do rzeczy, krótko, ale tak jakoś wyszło

Bones i Booth wracali do hotelu, gdzie czekała na nich Angela. Ona też powinna brać udział w tej sprawie. Choć na razie nie mieli dla niej nic do roboty. Booth zabrał ze sobą dokumenty z gabinetów Dedsona. Musi je koniecznie przejrzeć. Oczywiście podzieli się nimi ze swoimi asystentami. W końcu on ma na głowie jeszcze ślub. Jeszcze tego samego dnia przesłał Charliemu i pozostałym większą część dokumentów. Te najbardziej istotne zostawił jednak sobie. Siedział na kanapie zagłębiony w lekturze. Bones tymczasem brała prysznic. Jej piżama nadal się nie znalazła, więc paradowała po pokoju i sypialni w tej czerwonej koszuli, co skutecznie rozpraszało agenta, który za żadne skarby nie potrafił skupić się na pracy. Jego głowa wciąż wędrowała z góry na dół po pięknej pani antropolog, z którą przyszło mu mieszkać i dzielić łóżko.
- Coś ciekawego? - zapytała Bones, która przysiadła się do agenta.
- Nic. Facet działał na dwa fronty. W legalnej firmie i w mafii. Prał pieniądze w firmie swojego brata - Booth przedstawiał swoje wnioski, wysnute na podstawie dokumentów.
- To nie mogły być raczej porachunki mafijne - powiedziała Brennan, pogrążona w myślach. - Mafia tak nie działa.
- Gdyby Billy Dedson żył to bym go spytał. A tak nie mamy kogo przesłuchiwać - dodał zrezygnowany agent. Jego nozdrza pieścił lawendowy zapach płynu do kąpieli Bones. Jej mokre włosy falami opadały na wyrzeźbione ramiona. Gdzieniegdzie na skórze szkliły się jeszcze pojedyncze kropelki wody.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Bones chciała iść i otworzyć, ale Booth ją powstrzymał. W takim stroju lepiej nie pokazywać się publice. Kiedy wrócił niósł w ręce jakąś kartkę paperu. Brennan lekko się przestraszyła.
- Co tam masz? - zapytała Bones.
- Plan na jutro - odparł. - Ty wybierasz sukienkę, a ja garnitur - dodał. - Pojedziesz z Angelą.
- Muszę jej powiedzieć - poinformowała.
- Żartujesz? Chyba nie chcesz tam iść w tym? - oburzył się. Palcem wskazał na jej garderobę, która nie nadawała się na wyjście z pokoju.
- Przebiorę się - rzuciła i zniknęła w sypialni, gdzie zaczęła poszukiwać czegoś w szafie.
Kilaknaście minut później wyszła w bluzce na ramiączkach i żakiecie. Do tego miała jasne spodnie.
- Tak może być? - zapytała. Tym jednym pytaniem wyrwała Bootha z głębokiej zadumy. "Od kiedy ona pyta mnie o to?" - pomyślał.
- Jasne - zlustrował ją i z bólem przyznał, że w czerwonej koszuli nocnej wyglądała lepiej. Przynajmniej dla niego. Jako jej narzeczony, nawet jako jej partner w życiu nie pozwoliłby jej wyjść w takim wdzianku. Tak mogła się pokazywać tylko jemu. Bones na odchodnym dodała:
- Wrócę za pięć minut - "Kobiety" - pomyślał Booth. Do przewidzenia było, że nie ma szans, by wróciła za pięć minut.
Booth postanowił wziąść zimny, wręcz lodowaty prysznic, by choć trochę ochłonąć. Niecodziennie może patrzeć na Bones w tak skąpym stroju. Po pół godzinie z piwem w ręce wrócił do czytania dokumentów. Im szybciej rozwiążą tę sprawę, tym szybciej powrócą do DC. W dokumentach nie znalazł jednak nic dodatkowego. Nie było tam za wiele nazwisk, a te które się pojawiały z pewnością nie były prawdziwe. W końcu żadna mafia ani gang nie chce skończyć za kratkami. Od wyjścia Bones minęły już dwie godziny. Powinien na nią poczekać, ale po tych stosach akt marzył jedynie o tym, żeby jak najszybciej zamknąć powieki.

Tymczasem w pokoju Angeli przyjaciółki pogrążone były w przeglądaniu katalogów. Bones nie chciała tego robić, ale artystka się uparła.
- W końcu nie wiadomo, ile razy jeszcze zdarzy mi się ślub mojej najlepszej przyjaciółki - argumentowała Angela. - No daj się nacieszyć.
Bones nie miała więc innego wyboru jak zostać i tonąć w katalogach sukien ślubnych. I choć nie mogła głośno tego przyznać, nawet jej się to spodobało. Szczególnie, że suknie należały do bardzo pięknych i jednocześnie bardzo drogich. I tak do uroczystości nigdy nie dojdzie, ale co szkodzi pomarzyć. Przynajmniej Angela jest szczęśliwa i podekscytowana. Nawet jej własny ślub nie powodował u niej takich emocji, jak rzekoma ceremonia Brennan. Ange zawsze marzyła o tym, by Tempe wyszła za mąż za Bootha, a teraz jej marzenia mogą się spełnić. Zresztą nie tylko jej. A że szczęściu trzeba czasem pomóc, no to ona zamierza zrobić wszystko by ten wspaniały ślub na statku się odbył.
- Patrz, Bren, ta jest cudowna - powiedziała wskazując na białą suknię z długim welonem, z rękawami trzy czwarte zakończonymi koronką.
- Tak, ale taka za bardzo... - była piękna, ale Bones nie widziała się w niej. Biała suknia była za bardzo ślubna. Brzmiało to w myślach dość dziwnie, więc nie miała zamiaru tego wygłaszać. Jednak w takiej sukni chciałaby wziąść, ale prawdziwy ślub, a nie udawany, który nigdy nie dojdzie do skutku. Jak była mała chciała spotkać księcia na białym koniu. Wziąść z nim ślub, założyć rodzinę. A kiedy jej rodzice wyjechali, a jej życie stało się smutne, przestała marzyć. Zaczęła wierzyć faktom i nauce. Marzenia zniknęły i już nigdy nie wróciły. Do czasu.
- Wiesz, Bren. Ale doskonale, że wybrałaś ten statek. To takie romantyczne - rozmarzyła się Ange. Zachwalała ten wybór dziesiąty raz z rzędu. A fakty całkowicie przeczyły romantyzmowi. Po protu nie wiedzieli co wybrać. Musieli szukać tak, by przygotowania trwały jak najdłużej. A że musieli również grać, a Nicolas jest biznesmenem, to mogli sobie pozwolić na taką abstrakcję.
- Tak jakoś wyszło - odparła sucho Bones. Ale pomysł nawet jej przypadł do gustu. Biedny agent on zawsze marzył o tradycyjnym ślubie w kościele z księdzem i tak dalej. A tu taka niespodzianka. Dobrze, że jak rozwiążą tę sprawę to się pożegnają z tym całym ślubem.


Yennefer jeśli chcesz przeczytać naprawdę dobre opowiadania o Bones to przeczytaj te autorstwa Charlotte, zobaczysz, że ona to już jest całkowicie inna liga;)