Ze względu na Piegżę i Lg80 zakładam ten temat. Każdy na pewno wie o co chodzi- jakiekolwiek otwarte pytanie, wyczerpująca, długa odpowiedź. Bardzo mi się spodobały Wasze odpowiedzi w temacie prawdy i fałszu, bo zauważyłam czasem rzeczy których wcześniej sama nie widziałam. A więc zacznę...
Jakie wrażenie sprawiają Booth i Brennan kiedy patrzą na siebie nawzajem?
Wow Andzia! Obiecuję ze swojej strony pisać wyczerpująco. Proponuję też by inni włączyli się do dyskusji. Każdy ma inne spostrzeżenia i może wspólnymi siłami uda się nam rozszyfrować pewne zawiłostki;). Tematem zadanym zajmę sie jutro, bo teraz piszę dalczą część "zakończenia" - na rano bedzie gotowe. Pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza tych, których nie nudzą moje bazgrołki;)))
Wrażenie, czyli nasze wibitnie subiektywne przemyślenia na ten temat.
Co myślę, jak widzę ich wpatrzonych w siebie?
Zazdroszczę im - to takie ludzkie. Oni wzajemnie zobaczyli w sobie coś, czego wcześniej nie dostrzegali (lub nie chcieli tego widzeć) inni.
- Patrzą na siebie ciekawie i uważnie, bo by wciąż chcieli się czegoś o sobie dowiedzieć, bo wciąż by chcieli zobaczyć się w nowej sytuacji. Są dla siebie, jak dobrze znane, choć wciąż nie do końca przewidywalne zjawisko.
- Patrzą na siebie jak na ludzi, których doskonale znają. Ona wie, co on myśli w danej chwili, on nie musi z nią być, by wiedzieć, co powiedziała do podejrzanego.
- Patrzą na siebie czasem z gniewem, ale gniewni na sytuację i okoliczności,
- Patrzą na siebie czasem ze smutnym zrozumieniem, nic nie mówią. Bo po co?
- Patrzą na siebie jakby roześmiani, ich uśmiech nie jest maską smutku,
- Patrzą na siebie jakby trochę zdziwieni, że wciąż się sobą dziwią i zachwycają rzeczami zwykłymi. W rzeczach zwykłych widzą magię.
- Patrzą na siebie i ciągle nie mogą zrozumieć, dlaczego nie mogą się na siebie napatrzeć lecz jak napisał kiedyś Miłosz: "Nie ten najlepiej służy, co rozumie".
A co Wy o tym myślicie?
Ja myślę, że patrząc na siebie próbują w oczach partnera doszukać się odpowiedzi na nieustające pytanie: "Czy on/ona czuje to samo co ja"
Ich wzrok zmienia się z tygodnia na tydzień. Na początku był wrogi i źle nastawiony do drugiej osoby, lecz zaczyna się on zmieniać w przyjaźń, która jak wszyscy wiedzą nie istniej między kobietą, a mężczyzną, w końcu ktoś się z nich zakocha. Więc ich uczucie zaczyna zmieniać się w miłość. Ich wzrok zaczyna być coraz bardziej radosny i uczuciowy, lecz ciągle niezrozumiały, doszukując się prawidłowej odpowiedzi.
Trochę to pogmatwałam, ale ja to odczuwam patrząc na to jak oni na siebie patrzą, czyli na ich odczucie.
bardzo lubię ich spojrzenia w 3x04, secret...
oczywiście, chodzi mi o końcówkę u Sweetsa i ten moment kiedy Bones wyjaśnia Boothowi różnicę między komplementem i komplementarnością, w jej spojrzeniu nie ma ani odrobiny złośliwości czy wyższości. ja widzę w ich oczach pełną akceptację siebie nawzajem, tolerancję, życzliwość, chęć jak najlepszego zrozumienia tej drugiej osoby. i to w nich w ogóle lubię najbardziej.
Z Piegżą prawie zawsze się zgadzam, a w tym wypadku w całej rozciągłości.
Andzia, jesteś tutaj Bogiem i dasz znać, co do tego, jak zmieniać temety. Reguły określ proszę;D
Piegża, no co Ty. My jesteśmy spokojne i nie szarogęsimy się ani ociupinki.
A co do piractwa, to wyjaśniłam już wcześniej wszystkie moje wcześniejsze postępki w Urzędzie Morskim i od tamtej chwili przestrzegam konwencji morskich, nawet tej ostatniej.
Yyyy reguły? To jest taka malusieńka rzecz o której nie pomyślałam... więc... Kto pierwszy ten lepszy :P
" Ale żeby było jasne to nie ja stworzyłem drzewo" czy jakoś tak xD
No, niech będzie tak, że kto pierwszy odpowie na pytanie ten zadaje następne. W tym przypadku Lg :) Tylko, żeby nie było... Może się wypowiedzieć więcej niż jedna osoba tylko trzeba pisać do którego to pytania. Trochę pogmatwałam, ale prościej nie umiem (główka boli) :(
Może,skoro Andzia chwilowo nie ma pomysłu na reguły gry... proponuję, żeby ktoś zadał pytanie. Może tak być Pani Bóg?
Na marginesie - Jakoś to dziwnie brzmi "Pani Bóg"... choć kiedyś ktoś śpiewał "God is a girl"
Ok Andzia. Pytanie? Hm...
Jak myślicie drogie Panie:
Dlaczego Booth wierzył,że Brennan nie jest morderczynią, choć ona sama sobie wówczas nie wierzyła? (odnośnie 1x19)
Pytanie nr 2
Dlaczego Booth wierzył,że Brennan nie jest morderczynią, choć ona sama sobie wówczas nie wierzyła? (odnośnie 1x19)
Dobrze godos Piegża.
(nie zamykamy poprzedniego pytania, ale może ktoś chciałby sobie podywagować na trochę inny temat)
pytanie 3
Skąd wiemy, że Booth podoba się Brennan i po czym poznajemy, że jest w nim potężnie zakochana?
3
Potężnie kojarzy mi się raczej z ciosem, ale zakochanie często podobnie ogłusza. Francuzi i Anglicy mówią, że w miłość się wpada... dygresje...
1) To, że Booth jej się podoba wyraziła słownie iście po swojemu - nazywając go samcem alfa i dobrym reproduktorem - 2x20 (pczątek - jej wywód o zakochiwaniu się). To w języku ewolucjonistów znaczy to pewnie, to co dla zwykłych zjadaczy chleba: "jest bardzo przystojny", "świetny z niego egzemplarz" czy też kolokwialnie "ciacho".
2) Że jest w nim zakochana widać po:
- jej spojrzeniach,
- świadczy o tym np. to, że go broni przed Słodko,
- jak walczyła o jego życie w 2x18. Dla niego okłamała FBI, współpracowała z ojcem (któremu łagodnie mówiąc nie wierzyła),
- w jego obronie zabiła człowieka (2x04)
- na jego pogrzebie stwierdziła, że chętnie by przyjęła kulę, którą on dostał i podważała miłosierdzie boskie...
Pewnie przejawów jest więcej, ale takie mi teraz przyszły do głowy. Wracam do "zakończenia"...
3
myślę, że ciekawe jest też czego NIE ROBI, a co może świadczyć o uczuciu (oczywiście bardzo skrzętnie wypieranym): nie płakała po jego "śmierci"; nie oburzyła się, gdy nazwał Andy`ego "ich" dzieckiem; nie protestowała, gdy Booth mówił, że będzie przyjeżdżał do niej na ryby, kiedy wybuduje dom; nie skomentowała słów Zacha, który stwierdził, że "pomysł, by jedna osoba mogła być wszystkim dla innej osoby,zadawalającą każdą potrzebę albo nawet więcej, jest sentymentalny i ckliwy"(3x11), chociaż powinna tradycyjnie wyskoczyć z jakąś antropologiczną koncepcją; no i po pierwsze, nie popłynęła z Sullym w świat ;D
(LG, napisz proszę, swój komentarz do swojego pytania o 1x19 (2), bom ciekawa Twojego zdania!)
2
Ok Piegżowata - jak to powiedział pewnien "Chińczyk" z Ani Mru Mru:"nas klient nas pany"
Wracam po małym przemodelowaniu nicku w "LG reaktywacja".
Zastanawiałam się nad niewzruszoną pewnością Bootha, że Brannan jest niewinna. Ta pewność była poniekąd ślepa, bo nie znał prawdy, a nawet "pod prąd", bo znalazł jej kolczyk na miejscu zbrodni i miał więcej przesłanek od niej, by uznać ją winną.
Im więcej o tym myślę,tym mniej rozumiem motywację Bootha. Prawdopodobnie wpadłam w pułapkę syndromu Natalii Kukulskiej - "Im więcej ciebie, tym mniej...";)))
Ostatecznie doszłam do wniosku, że Booth działał podświadomie, kierował się swoim przysłowiowym już instynktem. Znał ją już na tyle, by ufać w jej zegar moralny. Ci którzy znają ją powierzchownie widzą jej agresywną postawę, sztuki walki, strzelanie, wcześniejsze napaście, pawien rodzaj nieprzystosowania społecznego, wyobcowanie i to, że przez ciągłe obcowanie ze śmiercią zadaje się być zobojętniała na nią. Booth wie, że "oddawanie nieznanym ofiarom twarzy" jest jej posłannictwem, a zabieranie ludziom życia jest w jej kodeksie największą zbrodnią. Może Booth uwierzyłby w wypadek, ale nie w zbrodnię w afekcie. Tak to widzę.
LG - mój monitorek też ma taką ksywkę ;DDD
2
Przychodzi mi jeszcze do głowy to, że zobaczył ją dość mocno poturbowaną, więc wiedział, że musiała walczyć, najprawdopodobniej o życie.
Gdyby ona chciała kogoś zabić, chyba zrobiłaby to szybko, bezboleśnie dla ofiary i w miarę "bezkrwawo". Tak ja to widzę. A ofiara była okaleczona, na to chyba Brennan nie byłoby stać choćby w największej złości.
Zaznaczam, że mój nicki to nie jest kryptoreklama,tylko autentyczna ksywka,którą nadali mi kiedyś kumple.
2.
- Czy Bones mogła zabić Kirby'ego?
- Temperance Brennan... Pracuję z tą kobietą, Stałem z nią nad śmiercią. Widziałem z nią oblicza śmierci. A Słodko, jest znakomity, naprawdę jest, ale jest w błędzie.Ona nie mogłaby tego zrobić.
Nie z 1x19, ale i tak pasuje.
2
no, ale.....wie też, że ona potrafi być agresywna, a poza tym już zabiła człowieka...
w 3x13, gdy padają pierwsze słowa o tym, ze Brennan mogła zabić, że miała wystarczająco dużo czasu, aby to zrobić, Booth ma takie przerażone spojrzenie, jakby uświadomił sobie, że byłoby ją na to stać w takiej sytuacji.
2.
Brennan nie zabija bez przyczyny bo zna koszty emocjonalne śmierci. Zabiła człowieka w obronie Bootha. Mogłaby to samo zrobić dla zagrożonego brata, ale nie zrobiłaby tego w Nowym Orleanie. Mogła zabić kogoś w gniewie przez przypadek. Bije go np.broniąc się,a ten upada nieszczęśliwie na kamień i umiera. To co miały znaczyć te bazgroły na ścianie, sztylet w sercu i inne efekty specjalne?
4. To od Piegży
Brennan ostatnio w ogóle przestała wyjeżdżać ze swoją gadką typu "z antropologicznego punktu wiedzenia", tak jakby się jej życiowy punkt widzenia trochę zmienił na bardziej ludzki.
4.
Mmmm, piegża zauważyła to, a ja nie zwróciłam na to wcześniej uwagi. Spostrzegawcza spryciula. Przejrzałam dialogi z Bones i okazało się, że Brennan przywołuje antropologiczny punkt widzenia w 1 i 2 sezonie prawie dwa razy częściej niż w 3. Więc dowiedzione, że hipoteza była trafna.
Teraz pytanie, dlaczego tak się stało.
Sądzę, że powoływanie się na wyniki analiz, cytowanie autorytetów dodawało jej pewności siebie w sytuacjach, gdy czuła się niepewnie, gdy sytuacja ją przerastała. Twórcy serialu ukazują specyficzne środowisko naukowców - wyizolowane, niehomogeniczne, często aspołeczne. Naukowcy używają specyficznego dla swych dziedzin języka np. mało kto wie, czym jest w takim samym stopniu żywy co nieżywy Kot Schrödingera, o którym mówi Zack w 3x15. Ci ludzie starają się rekompensować sobie swoją wiedzą braki w interakcjach międzyludzkich czy braki znajomości popkultury.
Brennan wyszła z laboratorium i zaczęła częściej bywać w towarzystwie gliniarzy (ich powiedzinka, ksywki, techniki przesłuchań) i ogólnie między ludźmi - nienaukowcami (rozmowy ze zwykłymi zjadaczami chleba, ale też z dziećmi, nastolatkami, przestępcami) i w wielu nowych dla niej miejscach. Uczyła się poprzez naśladownictwo Bootha (np. włamywanie się przy użyciu karty kredytowej, drażnienie przesłuchiwanych), obserwację, rozmowy z Angelą. Jaj wiedza specjalistyczna przestała być nezbędna poza laboratorium, nie musi się nią już tak często "podpierać". Profesor Shi Jon Chen zarzucił jej nawet, że rozmienia się na drobne, zdradza kluczuwe zasady naukowca. Jej punkt widzenia staje się bardziej ludzki,bo ona stała się bardziej ludzka, bardziej rodzinna, bardziej emocjonalna...
Tak myślę.
4
Zgadzam się, LG, z każdym Twoim powyższym stwierdzeniem. dodałabym jeszcze, że od 2. serii sytuacja życiowa Brennan zaczyna się zmieniać, zasadniczo na lepsze. nareszcie dowiaduje się, że rodzice nie porzucili ich ot tak sobie, tylko z powodu zagrożenia życia. nareszcie wie, co stało się z matką i ojcem. max wraca i powoli, przy pomocy Bootha, odzyskuje i buduje jej zaufanie do siebie. jest też Russ, więc Brennan nie czuje się tak strasznie samotna. jest wreszcie komuś potrzebna.
no i najważniejsze, jest Booth, człowiek któremu może zaufać, wypłakać się na ramieniu, który ratuje jej życie, wierzy w nią, troszczy się. myślę, że to daje jej dużo pewności siebie, którą wcześniej skrywała pod płaszczykiem racjonalizowania i naukowej gadki.
piękna jest ta scena, gdy Brennan pyta Bootha, czy jest złą córką, złym człowiekiem...tak jakby z poziomu antropologicznych obserwacji przeszła na poziom dylematów moralnych.
myślę, że młody dobrze wie, co się dzieje między nimi. swoją drogą, chciałabym zajrzeć do tej ankiety, którą wypełniali na początku pracy ze Sweetsem ;). jeden z najlepiej czytelnych symtomów to fakt bronienia za wszelką cenę "nierozerwalności" ich zespołu i fakt, że gdy Sweets podaje logiczny argument, że Booth aresztował ojca Brennan i sytuacja zawodowa między nimi jest przez to,delikatnie mówiąc, skomplikowana, Brennan jak lwica broni go, mówiąc, że wykonywał tylko swoją pracę, nie chcąc świadomie czy nieświadomie przyznać przed sobą, że zachodzi między nimi konflikt interesów. myślę, że gdyby jej nie zależało na Boothie, przyjęłaby racjonalny argument i pogodziłaby się z sytuacją.
tyle na razie
idę do roboty, bo wiśnie zaczynają się gotować na drzewach ;)
5.
Zgadzam się ze swoją przedmówczynią i podpisuję się pod jej stwierdzeniami - (To ciągłe zgadzanie się jest trochę nudne, ale jest jak jest).
Też chętnie bym się dobrała do kwestionariuszy młodego. Booth tam nieźle namieszał; miał zagadkowe wątpliwości co do pytań, zastanawiał się czy aby dobrze je zrozumiał, a pewnie nie wszystko do niego dotarło;)))
Do uwag Piegżowatej dodam
- Booth zadziwiająco mocno zaprzecza przy psychologu, że nic go z Bones nie łączy,
- Sweets im się przygląda z takim ciepłem, niemal zazdrością (rozmowa o zapraszaniu na kawę),
- dziewczyna Sweetsa - (April?) - traktowała B&B nie jak pacjentów, ale jako parę... weźmy choćby pytanie do Tempe o różnicę wieku z Boothem...
Jej przekonanie o związku uczuciowym B&B musiało się skądś wziąć, a skąd jeśli nie od Lance'a?
- sądzę, że Sweets uważa, że gdyby nie zaangażowanie emocjonalne, współpraca B&B byłaby niemożliwa: "Biorąc pod uwagę rzeczowe podejście do skuteczności i konkretnych wyników nie powińniście ze sobą dobrze współpracować, ale wam się udaje".
- stwierdzenia Sweetsa w 3x15
Przed pogrzebem Bootha:
Sweets: Utrata ukochanego jest...
Bones: Partnera Słodko. Straciłam partnera.
W Royal Dinner:
Sweets: Cóż, ty masz szacunek do życia, który wyklucza zimną kalkulację mordercy, i emocjonalny związek z agentem Boothem.
Bones: Nie, nie mam na to czasu. Nie.
Booth: Jeszcze nie wiesz, że nie możesz jej popędzać?
Booth, nakazuje Sweetsowi milczenie w tej sprawie, ale sam nie wypiera się "emocjonalnego związku", ale wyczekuje aż do tego dojrzeje Bones.
Jako że Demiurgica tego forum we wdzięcznej postaci Andzi zaproponowała mnie i piegżowatej zadawać pytania i odpowiadać na nie (nikt na stałe nie właczył się do zabawy) więc proponuję kolejny temat do przemyśleń. Do poruszenia tej kwestii zainspirowała mnie Kgadzinka swoim dzisiejszym opowiadankiem. Po drugie, jako "stara" fanka "Z Archiwum X" czekam aż do mojej mieściny zawita "I Want To Believe"... Dość gadania.
Temat 6.
Co Booth miał na myśli w Pilocie mówiąc do Bones "Jesteśmy Mulder i Scully"?
Zastanówmy się nad tym...
6.
Bones i TXF dzielą całe lata świetlne. Powstają w innych czasach, są kierowane do innej publiczności różne są m.in. – klimat seriali, poetyka, muzyka, podejmowane tematy.
Niektórym widzom para głównych bohaterów Bones - przypomina Scully i Mulder'a, którzy byli agentami FBI, podobnie jak Booth i współpracująca z FBI Brennan, którzy również rozwiązują zagadki kryminalne, lecz nieparanormalne. Schemat współpracujących ze sobą śledczych duetów damsko-męskich ma w telewizji długą historię. Weźmy choćby „Dempsey i Makepeace na tropie”, „Cheers”, „Na wariackich papierach”, „Moon Over Miami”, „Żar tropików” i oczywiście „The X Files”.
Jeśli chodzi o relacje pomiędzy Mulderem i Scully oraz B&B to od razu rzucają cię w oczy różnice. W „Kościach” powiązania między parą głównych bohaterów nigdy nie kryją się w cień za mitologię serialu czy poszczególne śledztwa. B&B w serialu chodzą razem na terapię, jedzą wspólnie posiłki, sprawy rodzinne Brannan są prymarnym problemem w kilku odcinkach. Booth i Brennan miewają romanse i to, że będą parą w życiu prywatnym wydaje się być tylko kwestią czasu.
W „TXF” relacje pomiędzy M&S nigdy nie były tak proste ani oczywiste. Mulder i Scully mają za sobą pewną „uczuciową przeszłość”, a romanse miewają zdecydowanie rzadziej (w przypadku Scully przypominam sobie bodajże jeden taki przypadek w „Never Again”). Nigdy nie łączył ich „wielki romans”, ich pierwszy prawdziwy pocałunek pojawia się dopiero w 7 serii (Millennium 7x04). Związek M i S ukazany jest w sposób bardziej subtelny, więcej tu niedopowiedzeń i znaków zapytania niż jasności. Chris Carter zwykł mawiać, że „romans Muldera i Scully to romans dwóch wielkich umysłów”. Parafrazując ten cytat, o relacjach Bootha i Brennan można powiedzieć, że jest to romans wielkiego umysłu i ogromnej wrażliwości.
Booth proponując Bones współpracę miał na myśli raczej jedynie symbiotyczny styl pracy Muldera i Scully. Mulder wysuwał zaskakujące teorie, Scully robiła sekcje zwłok i była odpowiedzialna za medyczne i naukowe podejście do badanych problemów. Razem przesłuchiwali podejrzanych i razem wyjeżdżali w teren, działali zwykle poza D.C. W razie potrzeby ratowali się z opresji. Nie sądzę, by w Pilocie Booth rozpatrywał możliwość zaangażowania uczuciowego z Bones.
6
Natomiast tutaj nie mogę się wyczerpująco wypowiedzieć, bo Archiwum oglądałam tak dawno, że chocho.
Mogę jedynie dodać, że nastrój i tu, i tu jest podobny: "szkiełko i oko" naukowca-kobiety kontra "czucie i wiara" agenta-mężczyzny.
słowników Ci u mnie dostatek!
cały szkopuł w tym, żeby nie popisywać się poprawianiem popełnionych błędów, tylko sprawdzić przed napisaniem, tak, żeby nie było widać, że umiem korzystać ze słownika.
ja to jednak głupia donica jestem!
:-)))
Andzia, Polacy wolą zamordyzm. Wolą autorytaryzm... i demokrację sterowaną.
Żartuję.
Zarzuć tematem, bo mnie i Piegży skończyły się pomysły.
Zdenek też mni nic nie podpowie.
właśnie, Andziu, wolność, to znaczy, że wszystko wolno, wszystko, to znaczy nic, więc koło się zamyka i jesteśmy z pustą ręką, czyli z niczym
.
.
.
.
.
ale jak znam LG, jak się weźmie i tak spręży, i namyśli, i pomyśli, i zamyśli, i przemyśli.....to..... coś wymyśli, hę???? dobrzę mówię???
Piegża, tyle razy korzystać ze słownika? Jej kobieto najpewniej rozchorujesz się, ale na 100% Twoje wpisy będą się nadawać do lustracji. IPN niczego w nich nie znajdzie, a już na pewno Najwyższa Izba Kontroli. Mulder i Scully będą je bezowocnie macać. Tak będą oszlifowane, że nawet szlifierze bursztynu z Gdańska będą Cię podziwiali. Ja też się do tego dołączam - Ave Piegża, ave;DDDD
LG, wolę uczyć się od Ciebie, niż stresować się swoimi błędami, za które ktoś mnie może zbluzgać publicznie...
kurde, nigdy nie wiem, czy przed "niż" stawia się przecinek. muszę to sprawdzić!
nara
;D