PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78184
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

ocenił(a) serial na 10
izalys

Jakby to powiedzieć zaczęłam pisać kolejne opowiadanie. Będzie trochę inne niż wszystkie. Ale kto wie może się spodoba. Miłego czytania to dopiero początek:)

PROLOG

Właśnie skończyli kolejne trudne i żmudne śledztwo. Doktor antropologii sądowej Temprence Brennan podpisała ostatni raport. W poniedziałek wyjeżdża na miesiąc do Salwadoru. Identyfikować ofiary ludobójstwa z masowych, ostatnio odnalezionych grobów. Zbierała się powoli do domu. Czekała na partnera Agenta Specjalnego Seeleya Bootha miał zawieść ją do domu, jak zawsze po skończonej pracy.
Przyzwyczaiłam się już do tego. To już 4 lata – 4 długie lata naszej współpracy – uśmiechnęła się do siebie – Tak 4 lata, ale jakże wspaniałe i ekscytujące. A na początku nawet go nie lubiłam. Działał mi na nerwy. Dupek, arogant, zapatrzony w siebie egoista. No właśnie takie miałam o nim zdanie. Opinia, która szybko się zmieniała. Wiele razy udowodnił, że tak naprawdę jest dobrym, wspaniałym człowiekiem. Narażał swoje życie niejednokrotnie dla mnie. Nawet przestało mi przeszkadzać to wstrętne przezwisko; Bones,. Jak słyszałam to przezwisko to wszystkie włosy stawały mi na głowie. Tak... wiele razem przeszliśmy... porwania, postrzelenia, święta, moja rodzina... Mimo wszystko był zawsze... Nawet nie wiem kiedy zaczęłam darzyć go cieplejszym uczuciem. Na początku była to tylko przyjaźń. Przyjaźń, która przerodziła się w głębsze uczucie. Tak głębsze... żadne słowa nie padły, żadne czyny również... jednak jestem przekonana, że to co czuję jest w pełni odwzajemnione. Wiele razy byliśmy o krok od zrobienia tego pierwszego kroku. Bałam się, nadal się boję. Ale ile można żyć w takim napięciu i niespełnieniu? Żaden facet nie pociąg mnie tak jak on. Może dlatego, że to nie tylko pociąg fizyczny? Kto wie? W każdym bądź razie koniec końców nie byłam z facetem od... zaraz prawie od 2 lat. I co najśmieszniejsze nie mam n to ochoty. Tylko przy nim... a skoro o nim mowa właśnie wchodzi. Może to właśnie ten czas kiedy trzeba przekroczyć linię...
- Hej Bones, gotowa? Jedziemy?
- Tak, możemy jechać...

Oddał właśnie ostatnie raporty i popatrzył na zegarek 18. umówił się z Bones, że podjedzie po nią przed 19 i odwiezie do domu. Wyszedł z biura wsiadł do czarnego SUV-a. Znał na pamięć ta drogę mógłby nią jechać zamkniętymi oczami. Zapaliło się czerwone...
Bones – dlaczego nie potrafię ani na chwilę o niej zapomnieć? Odpowiedź jest bardzo prosta wręcz banalna. Bo ją kocham. Nie zapowiadało się na to. Owszem nie mogę powiedzieć, zawsze była atrakcyjna, prawidłowo zbudowana ani grama tłuszczu. Zaokrąglona tam gdzie należy. Ale na początku naszej znajomości nie powiedziałbym, że obdarzę ja jakimś cieplejszym uczuciem. Nie cierpiałem, tak po prawdzie nadal nie przepadam, tego jej zezulcowatego języka. Nie można prosto jak zwykli ludzie tylko wywodem naukowym? Doprowadzała mnie do szału a teraz mógłbym tego słuchać godzinami. Twarda, konkretna. Mało kto widział ją płaczącą. Należałem do tych wybrańców. Nadal należę... co najciekawsze wiem, czuję to, że to nie tylko przyjaźń z jej strony. Ale żadne z nas nie potrafi zrobić tego kroku. To zmieniło by wszystko między nami na zawsze. Zmieni... ja chcę więcej. Już jej przyjaźń mi nie wystarcza. Chcę więcej. Chcę móc całować jej cudowne usta. Trzymać ponętne ciało przy swoim. Pościć i kochać bez pamięci każdej nocy do końca naszych dni. Tylko czy kiedyś się odważymy? Jak to mówią „raz kozie śmierć”
Wszedł do instytutu i skierował swoje kroki do jej biura. W poniedziałek wyjeżdża na miesiąc. Tym razem nie znalazł pretekstu żeby z nią pojechać. Trudno będą musieli to wytrzymać. A może wspólny weekend. Przecież nie będziemy się widzieć cały miesiąc...
- Hej Bones, gotowa?
- Tak, możemy jechać...

Jak zawsze czekam na szczere opinie:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Zapowiada się ciekawie. Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

no, no, zapowiada się bardzo ciekawie. czekam na rozwój wydarzeń ^^

ocenił(a) serial na 10
izalys

fajnie sie zaczyna. czekam na kontynuacje. ciesze sie ze znowu zaczelas pisac!

Nionia

^^ Ja chcę więcej :P Extra się zaczęło :)

zweifn

Też podpisuję się pod listą oczekujących. Fajnie ,że znowu coś "naskrobałaś" :)

zmijex

zgadzam sie z reszta... ciekawie sie zaczyna... :)
juz nie moge sie doczekac ciagu dalszego... xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dzięki
Ciesze się, że się podoba:). No to czas na część 1:)


Część 1

Jechali zatłoczonymi ulicami Waszyngtonu, odwoził ją do domu.
Zaproponować wspólny wyjazd czy nie? Zgodzi się czy nie? To zmieni wszystko. Wiem, że warto. Tylko czy… cholera… - myśli agent
Jak go dzisiaj zaproszę to nie skończy się na paru piwach. Nie chcę robić pierwszego kroku. On jest tradycjonalistą pewnie chciałby… tylko czy warto teraz jak wyjeżdżam i nie będzie mnie cały miesiąc? A co tam pewnie, że warto. Jak mu delikatnie dać do zrozumienia, że chciałabym przekroczyć tą linię? – zastanawiała się Bren
- Bones, masz jakieś plany na weekend? – zapytał, popatrzyła na niego zdziwiona. Czyżby czytał w moich myślach?
- W sumie myślałam, żeby popracować nad kolejnym rozdziałem książki – powiedziała niepewnie – czemu pytasz?
- A możesz popracować kiedy indziej? – zapytał
- To zależy
- Od czego?
- Jaką miałabym alternatywę – uśmiechnęła się do niego
- Alternatywą jest dwa dni na łonie natury. W górach – w końcu to powiedziałem na głos
- W górach powiadasz. No nie wiem musiałabym się zastanowić – powiedziała
- Moglibyśmy jechać jeszcze dzisiaj iść na wschód słońca. Jutro cały dzień pochodzić po górach potem nocleg w schronisku i w niedziele powrót. Mielibyśmy czas żeby porozmawiać…
- Kusząca perspektywa. Booth wiesz, że mi do romantyczności daleko?
- Bones przecież znam Cię jak nikt – powiedział patrząc na nią sugestywnie
- Tak, tak no to po co ten wschód słońca?
- Bo ja jestem romantyczny
- No tak zapomniałam. Wiesz co. Zastanowiłam się
- I?
- Jadę – odpowiedziała krótko.
Zgodziła się, Boże zgodziła. Dzięki Ci – myślał w duchu – może nawet… ej stary nie myśl tyle bo się rozczarujesz… ale przecież skoro się zgodziła. Nie ważne najważniejsze, że jedziemy razem, tylko we dwoje. Muszę się opanować bo nie dojedziemy nawet na miejsce… o matko gdyby nie ta wyobraźnia…
Zaproponował, naprawdę pojedziemy tylko we dwoje. Nie ma żadnej sprawy, żadnego morderstwa, porwania ani terrorystów. Jedziemy tak po prostu. Ciekawe jak będzie? Pójdziemy do łóżka czy nie? O matko! Jak zostaniemy sami to nie ręczę za siebie… mam nadzieję, że nie zrobię z siebie idiotki…
Zadzwonił jej telefon
- Angela dzwoni, pewnie chce iść na drinka juro coś wspominała – popatrzyła na partnera – Hej Ang. Stało się coś?
- Słodziutka tak sobie pomyślałam, skoro wyjeżdżasz w poniedziałek to może byśmy wyskoczyli jutro do jakiegoś klubu
- Ang przecież wiesz, że ja nie chodzę do klubów. Moja ostatnia wizyta w takim miejscu skończyła się nieświadomym naćpaniem.
- Oj to raz było. Nie daj się prosić.
- Angela mam już inne plany – powiedziała patrząc na Booth’a a ten uśmiechnął się tylko
- Tak pewnie znowu praca
- Angela…
- Wiesz co? Znajdź sobie wreszcie faceta
- Obiecuję Ci, że sobie w końcu znajdę.
- Tak z pewnością. Masz pod nosem najlepszego faceta tylko bierz się za niego – Bren roześmiała się, jakby Angela wiedziała.
- Angela!
- Dobra już nic nie mówię. To jak z jutrem?
- Nadal mam inne plany. Nic tego nie zmieni – Booth popatrzył na nią z radością w oczach.
- Nawet jak Booth Cię poprosi?
- Nie poprosi – dodała z uśmiechem - na razie Ang. I się rozłączyła
- Wiesz, że jej podsunęłaś jakie masz plany
- Wiem i tak by się domyśliła. Seel Ty chcesz to zachować w tajemnicy?
- Nasz wyjazd? Nie. Będę o nim mówił każdemu kto będzie chciał słuchać – zadzwonił jego telefon
- Będziesz miał okazję. Pewnie Hodgins Cię sprawdza
- Słucham – powiedział odbierając
- Cześć Booth. Masz czas jutro wybieramy się na małe piwko.
- Dzięki Hodgins ale jak Bones mówiła mamy inne plany
- Zaraz, zaraz ale ona powiedziała, że ma inne plany a nie, że macie inne plany.
- A czy Angela zapytała ją jakie ma plany? - powiedział z uśmiechem po drugiej stronie zapadła cisza – kończę bo musimy się jeszcze spakować do poniedziałku cześć – rozłączył się – teraz będą mieli o czym gadać cały weekend – uśmiecha się promiennie
- Podrzuć mnie pod blok, spakuje się i zaczekam na Ciebie – powiedziała
- OK wiesz co ja wezmę plecak zapakujemy się do niego a Ty weź prowiant
- Zgoda – weszła do domu przygotować się do wyjazdu.

Angela miała oczywiście pomysł jak pożegnać przyjaciółkę
- Zorganizujemy jutro jakąś imprezę co Wy na to – zwróciła się do Cam, Zacka i Jacka
- Pewnie, że tak – powiedziała Cam – o ile ona się nie wykręci
- Jak zawsze – dodał Jack
- Zadzwońmy też do Bootha on będzie wiedział jak ją namówić. A on sam na pewno się zgodzi. Nie przepuści okazji żeby z nią pobyć.
- Kiedy oni w końcu się zejdą? - dodała Cam – przecież na kilometr czuć to napięcie
- Pomarzyć zawsze można. Dzwonię – Angela rozmawiała chwilę z Brennan – jak zawsze ma inne plany z których nie ma zamiaru rezygnować. Kiedy ona w końcu nauczy się bawić a nie tylko pracować. Jack zadzwoń do Bootha on jest naszą ostatnią nadzieje, że ją przekona. Hodgins wykręcił numer i rozmawiał chwilę. Wraz z rozmową jego oczy robiły się coraz większe. Po skończonej rozmowie był w wielkim szoku – Hodgins co się dzieje? Jack?
- Jeżeli dobrze go zrozumiałem to on ma też inne plany.
- No cóż jest wolny i sobota
- Tyle, że jego plany są takie jak Brennan. Oni jadą gdzieś na weekend we dwoje! Sami!
- Jack musiałeś się przesłyszeć
- Na pewno nie. On powiedział wyraźnie, że jadą bo muszą się spakować. I, że zacytuję „Dzięki Hodgins ale jak Bones mówiła mamy inne plany”. Z podkreśleniem MAMY!
- Nie wierzę, że się zdecydowali – powiedziała Cam – nie wierzę.
- A ja się tam cieszę. O Boże, wiecie co jestem i tak w szoku
- Nie mniejszym niż my...
- A co z tym piwem? Idziemy? - zapytał Zack
- Idziemy...

Pakował swoje rzeczy zastanawiając się co zabrać – A co tam przecież to w końcu wypad w gór nie będę chodził w garniturze – Pół godziny później wyszedł z domu i pojechał po Brennan – Dziwnie się czuję. Dziwnie, wiedząc, że od teraz prawdopodobnie będziemy razem. Nie tylko jako partnerzy w pracy ale też prywatnie. Ciekawe dokąd nas to zaprowadzi?
Zastanawiała się co jeszcze – mam coś do ubrania, wodę, kanapki, nawet specjalnie dla niego z szynką niech się cieszy. Poza tym nie ma rzeczy której bym dla Niego nie zrobiła. Angela pewnie szaleje z radości sądząc po sms „ Kochaniutka w końcu. Dobierz mu się wiesz do czego. Czekam na szczegóły. Dobrej zabawy”. Cała Angela.
Chwilę później do drzwi zapukał Booth. Zapakował jej rzeczy do plecaka i wyszli. Jechali już jakiś czas.
- Booth wiesz, że to może zmienić na zawsze nasze relacje?
- Wiem. Mam nadzieję, że tak będzie. Nie chcę już więcej udawać, że nic nas nie łączy
- I tłumaczyć wszystkim naokoło, że jesteśmy tylko partnerami
- Co wywołuje tylko gest politowania w naszą stronę.
- Mamy całe dwa dni tylko dla siebie. Cieszę się – powiedziała cicho bardziej do siebie niż do niego. Tyle, że on usłyszał.
- Ja też się cieszę. Dwa dni i... - nie wiedział jak to powiedzieć. Jak powiedzieć żeby nie przestraszyć, że tylko na to ma ochotę
- … i dwie noce. No jedną skoro ta najbliższą mamy zamiar wędrować. To chciałeś powiedzieć?
- Tak. Tylko nie chciałem wyjść na napalonego samca – uśmiechnęła się tylko do niego. Dojechali do miejsca z którego mieli wyruszyć w górę. Ruszali w górę znaleźć swoje szczęście...

I jak zawsze czekam na komentarze:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Interesujące opowiadanie. Ciekawe co się wydarzy podczas tego pobytu w górach. Czekam na c.d:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

bardzo ciekawe :) ja również jestem zaintersowana rozwojem wydarzeń!

ocenił(a) serial na 10
izalys

wspolny wypad w góry ja miło. mam nadzieje ze ten wyjazd wszystko zmieni oczywiscie na dobre. z niecierpliwoscia czekam na cdk

Nionia

Romantyczny wypad w góry...już mi się podoba;) czekam na cd

zmijex

Góry? No, no :) Czekam niecierpliwie na cd ;p

zmijex

Góry? No, no :)
Czekam niecierpliwie na cd ;p

ocenił(a) serial na 10
izalys

Część 2 się zrobiła:)

Część 2

Żadna kobieta nie wywoływała we mnie takich uczuć. Przy żadnej nie czułem się tak jak przy niej. Onieśmiela mnie i jednocześnie powoduje, że mam ochotę się na nią rzucić. Zastanawiam się tak teraz. Powiedzieć, że ją kocham czy poczekać? Wiem, że odwzajemnia moje uczucia. Może zaprzeczać ile chce ale ja wiem swoje. A to, że tu jesteśmy tylko potwierdza moją teorię. Pytanie czy ona się do tego przyzna czy zacznie swój wywód o dopaminie i epinefrynie. Zwał jak zwał. Ja to zwę miłością – szedł uśmiechnięty trzymając ją za rękę
Co sprawia, że przy nim czuję się tak wspaniale? Nie muszę nic mówić, nic robić. Wystarczy sama jego obecność. Wystarczy, że trzyma mnie za rękę i idzie obok a czuję się nieziemsko. Ang nazywa to motylami w brzuchu. Śmiałam się z niej. Ale teraz w końcu wiem co to są te motyle. I wiem też, że miłość to nie tylko dopamina i epinefryna ale też coś, czego nie potrafię określić. Coś co sprawia, że czuję się... o kurcze ja jestem szczęśliwa! - z wielkim uśmiechem na twarzy szła razem z nim w górę.
Wędrówka szła im sprawnie. Nie mówili nic, nie musieli. Wystarczyła im obecność tej drugiej osoby. Zadziwiające a jednak prawdziwe. Prawie trzy godziny później byli już pod szczytem. W miejscu skąd jest najlepszy widok na wschód słońca. Rozejrzeli się za jakimś miejscem do siedzenia
- Ale o kocu to ja nie pomyślałam – powiedziała, Booth pogrzebał w plecaku i wyciągnął śpiwór
- Za to ja coś zapakowałem – uśmiecha się położył na trawie, pod drzewem śpiwór, obok plecak i usiadł – siadaj, nie bój się nie gryzę – usiadła niepewnie, agent przesunął się i usiadł za nią plecami opierając się o drzewo. Przyciągnął ja do siebie.
Tak szczęśliwy mógłbym umrzeć – pomyślał przytulając ją do siebie – nie odepchnęła mnie a nawet sama wtuliła się w moje ramiona. Kurcze jestem cholernym szczęściarzem
Usiadłam sama nie wiedząc czego się spodziewać. Usiadł za mną objął mnie swoimi mocnymi ramionami. Jest tak dobrze zbudowany. Mocno umięśniony, ani grama tłuszczu. Jest mi tak dobrze… - ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i zamknęła oczy wdychając jego zapach
- Widzę, że komuś chce się spać – powiedział
- Yhy – usłyszał w odpowiedzi – obudź mnie na ten wschód słońca
- Ok. – powiedział kładąc głowę na jej na jej głowie – o ile oboje go nie prześpimy – w odpowiedzi usłyszał miarowy oddech partnerki. Zasnęła. Była pewnie zmęczona. Cały dzień w pracy potem długa wędrówka w górę…
Patrzył na nią. Mógł tak patrzeć godzinami, ten widok nigdy mu się nie znudzi. Kocha ją i nic tego nie zmieni.
Ktoś delikatnie całował ją po czole.
- Booth daj jeszcze pospać – powiedziała półprzytomna – nie bądź taki
- Otwórz oczy zobacz jak pięknie
- Przecież Ci mówiłam, że ja z romantyzmem nie wiele mam wspólnego – dodała nie otwierając oczu
- No dalej podnieś główkę i otwórz oczka – delikatnie pomógł jej w tym.
O rany czegoś takiego nie widziałam w życiu. Bajeczne… - myślała
Patrzył na nią zafascynowany jak zmienia się jej twarz. Przepływają przez nią różne uczucia od zdziwienia do fascynacji tym na co patrzy
- Booth to jest niesamowite – mocniej wtuliła się w jego ramiona – cudowne
- W dzieciństwie czytałem taka książkę „Mały Książę” piękna jest tam takie zdanie „Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie ale patrzeniu w tym samym kierunku” – jak zaraz po głowie nie dostanę to będzie cud
- Tak pamiętam ją – siedzieli delektując się widokiem – Booth czy Ty myślisz, że to co nas łączy to jest miłość?
- Tak – odpowiedział krótko – jestem tego pewny – siedziała rozmyślając nad jego słowami. Wiem, że ma rację. Wiem ale jak powiem to głośno… Moje marzenia staną się takie realne… powrócą ze zdwojoną siłą dziecięce mrzonki o ślubie i dzieciach…
- Kocham Cię – powiedziała.
- A ja kocham Ciebie – odpowiedział.
Boże powiedziała, że mnie kocha. Powiedziała to naprawdę powiedziała. Jest całym moim światem i nic tego nie zmieni – sięgnął ustami jej ust
Powiedziałam to na głos! I wszystko wróciło na swoje dawne miejsce. Znowu mam ochotę marzyć. Marzę o własnym domu, mężu, dzieciach. Angela powiedziałaby pewnie, że ktoś zrobił przeszczep mózgu – zobaczyła usta zbliżające się do jej ust. Sięgnęła tego smaku. Smakowały jak spełnienie marzeń. Pocałunek był delikatny, poznawali swoje usta, cieszyli się nimi. Wodził ustami po jej twarzy. I znowu sięgnął ust tym razem zachłanniej…
- Własnym oczom nie wierzę – odezwał się głos nad ich głowami
Podnieśli głowy i zobaczyli nad sobą uśmiechniętego od ucha do uch Jareda – brata Bootha. Popatrzyli na niego zdziwieni.
- A co Ty tu robisz? - powiedział odzyskując głos Seeley
- Jestem na konferencji w schronisku
- Dużo was tam jest? Załapiemy się na jakiś pokój? - zapytał. Popatrzył na partnerkę znowu smacznie spała
- Sporo ale załapiecie się na pewno. No, no bracie jestem pod wrażeniem. W końcu doczekałeś się
- Tak – popatrzył na śpiącą Bren. Tak ufnie spała w jego ramionach – jestem szczęściarzem. Wracasz do schroniska? Zarezerwujesz nam pokój? Powinniśmy być późnym popołudniem. Pod warunkiem, że śpioch się wyśpi i będziemy mogli ruszyć dalej.
- Pewnie nawet nie ma zamiaru – zaśmiał się – załatwię wam pokój. Jeden? Z podwójnym łóżkiem?
- Jeden a łózko jakie by nie było będzie dobre
- To ja idę, na razie. Zjecie ze mną kolację?
- Zobaczymy. Zapytam jak się obudzi – powiedział mocniej ją przytulając. Jared odszedł oni zostali. Dwie godziny później Temp budziła się powoli. Było jej tak wygodnie. Otworzyła oczy, nad sobą ujrzała śmiejące się oczy partnera. A więc to nie był sen – uśmiech rozjaśnił jej twarz.
- Dzień dobry śpiochu jak się spało?
- Dobrze. Powiedz mi czy mi się śniło czy Jared był tutaj?
- Nie śniło Ci się. Zarezerwuje nam pokój. Mają jakąś konferencję. Będzie pewnie pełno wojskowych.
- Przeżyję. Przecież to tylko jedna noc...
- Pytał czy zjemy z nim kolację – zastanawiał się.
Kiedyś go lubiłam nawet bardzo. Potem wykorzystał mnie a raczej to ja dałam się omamić jego pięknymi słówkami. O mały włos a nie pokłóciła bym się z Boothem. Udało mi się załagodzić sytuację. Potem pomógł mi znaleźć Seela kiedy porwał go Grabarz. Nie wiem, nie ufam mu. Zawiodłam się kiedyś na nim
- Jak nie chcesz to nie pójdziemy
- Lubiłam go kiedyś. A potem zawiodłam się na nim. Ale mimo wszystko to Twój brat...
- Bones jak chcesz to nie pójdziemy. Zamówimy coś do pokoju i z głowy
- Co panu panie agencie specjalny chodzi po głowie? - zapytała zalotnie
- Mi? – zapytał z miną niewiniątka – mi nic, a o czym pani myśli dr Brennan?
- Mam kilka pomysłów. Seel wiem, że Ty chcesz iść. To Twój brat...
- Może kiedyś będzie też Twoim bratem
- Może, kto to wie... - popatrzył na nią zdziwiony. Nie powiedziała nie
- Temp – chciał zapytać, bardzo chciał ale to nie jest odpowiednie miejsce, może wieczorem – idziemy dalej? - podał jej rękę i razem ruszyli w dalszą drogę...

Jak zawsze czekam na wasze opinie

ocenił(a) serial na 10
izalys

ciesze sie ze "czesc 2 sie zrobila" mam nadzieje ze 3 sie robi. no super kiss gdyby nie jared ciekawe do czego by doszlo. i propo jared'a liczylam ze angela ze sweetsem go nakryja a tu jared :). super czesc czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Piękne opowiadanie. Bardzo mi się ono podoba.
Czekam na następną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

świetny part. czekam na ciąg dalszy :)

zeet

boska ta 2 czesc i 1 rowniez..
czekam na cd

ocenił(a) serial na 10
izalys

Trochę krócej ale chciałam coś zostawić na weekend:)


Część 3

Jak powiedział Booth do schroniska, a raczej hotelu bo ten budynek zdecydowanie nie przypominał schroniska raczej 4-5 gwiazdkowy hotel, dotarli późnym popołudniem. Droga upłynęła im praktycznie na milczeniu. Nie musieli nic mówić wystarczała im sama obecność drugiej osoby, tylko tyle…
Nigdy nie przypuszczałem, że w kontakcie z ukochaną wystarczy być a nie mówić. Żadne słowa są nam niepotrzebne. Kocham ją a ona mnie to jest najważniejsze. Nic innego się nie liczy. Zaraz, zaraz co ona powiedziała? Czy mi się wydaje czy wspomniała coś o małżeństwie… tzn. że Jared może być jej bratem. Może nie na darmo wziąłem ten pierścionek. Zamówiłem go na jej urodziny specjalny z jej ulubionym delfinem i małym brylantem. Nie dałem go bałem się, że mnie wyśmieje choć miał być to niezobowiązujący prezent ale… chyba za dużo chcę…
Jednak można żyć bez pracy… tak po prostu być i nic nie robić… zadziwiające. Ja w sobotę na wolnym powietrzu nie w instytucie, ani przy pisaniu książką. Zastanawiam się po co to powiedziałam? Po co powiedziałam, że może Jared kiedyś będzie moim bratem... miałam rację jak powiem głośno, że go kocham – to będę chciała więcej. Męża, dzieci prawdziwy dom. Kocham go, ufam mu, w końcu znalazłam kogoś z kim chcę spędzić resztę życia z nim jest tym jedynym... Angela będzie zadowolona. Sweets będzie tryumfował to on, on i Seel powtarzali mi, że poligamia nie leży w naturze człowieka. A ja upierałam się, że monogamia to nie jest dobra sprawa dla przetrwania gatunku.
Doszli do schroniska a raczej hotelu
- Booth Ty mówiłeś, że to schronisko a to jest hotel – powiedziała
- Na necie pisało, że schronisko. Jared miał nam zarezerwować pokój – popatrzył na nią jak zareaguje
- W porządku – powiedziała widząc jego pytające spojrzenie. Odpowiedział jej szerokim uśmiechem. Weszli do holu
- Dzień dobry mamy zarezerwowany pokój na nazwisko Seeley Booth
- Dzień dobry już sprawdzam. Tak pokój opłacono do jutra. Proszę klucze
- Dziękuję – poszli w stronę windy – miał tylko zarezerwować.
- Może nie chcieli przyjąć inaczej rezerwacji
- Pewnie masz rację – weszli do pokoju – łał to apartament a nie pokój
- Mnie się tam podoba
- No to co z tą kolacją? Muszę dać znać Jaredowi
- Seel przecież mówiłam to Twój brat. To, że mnie kiedyś wkurzył nie znaczy, że Ty masz się z nim nie widywać. Pójdziemy na ta kolację – uśmiechnęła się do niego – idę pod prysznic
- Dobrze a ja zadzwonię i wykąpię się potem
Weszłam do łazienki. Czuję dziwne podekscytowanie. My razem w jednym pokoju z jednym łóżkiem. Przecież z góry wiadomo co się stanie. To dziwne uczucie... ale sprawia, że czuję się taka podekscytowana. Najchętniej bym nie poszła nigdzie ale to jego brat...
Zadzwonił do Jareda umówił się z nim na 19.
Tyle lat czekałem na tą chwilę. A teraz kiedy ona ma nadejść mam dziwne uczucie. Jestem zdenerwowany a co jeśli nie sprostam jej oczekiwaniom? Jak ją rozczaruję? Stary jesteś facetem wyluzuj.
Wyszła z łazienki. Booth siedział z zamkniętymi oczyma.
- Łazienka wolna możesz iść – odwrócił się i zobaczył ją owiniętą tylko w ręcznik. Przełknął ślinę. O Matko ona wygląda tak cudownie – pomyślał
- Dzięki – podszedł do niej i delikatnie pocałował w usta, oddała pocałunek. Stali chwilę delektując się swoimi ustami – chyba powinniśmy skończyć jeżeli chcemy iść na kolację. Umówiłem się na 19 może być?
- Pewnie – pocałowała go jeszcze raz – idź a ja się ubiorę.
Wszedł do łazienki. Ten prysznic będzie zdecydowanie zimny. Punktualnie o 19 zeszli na dół do restauracji. Jared już na nich czekał.
- Cześć – przywitał się
- Cześć – sytuacja była nieco dziwna. Brennan nie przepadała z nim. A, że nie potrafi udawać było to dość jakby to powiedzieć niekomfortowe.
- Zmęczeni?
- Trochę. A jak Twoja konferencja?
- Nudna. Niestety na takim czymś można się było tego spodziewać. No to kiedy ślub?
- To chyba nie Twoja sprawa – odezwała się Temp
- Przepraszam, że zapytałem. Nadal się na mnie gniewasz?
- Nie, nie gniewam. Ale Ci nie ufam. I na tym zakończmy ten temat
- Ok. jedzmy bo jedzenie wystygnie – powiedział Jared. Nie ufa mi i chyba mnie nie lubi. A nie wie nawet, że zrobiłem to po to żeby jej uświadomić, że kocha tylko mojego brata. Myślałem, że zmuszę ja do jego obrony. Owszem broniła go tyle, że dużo później a ja na zawsze straciłem w jej oczach. Trudno będzie to odbudować. Cud, że w ogóle przyszła.
Reszta posiłku upłynęła im na opowieściach braci z wojska. Czas upłynął im na zabawnych historyjkach. Była już 22 kiedy Bones powiedziała
- Wiecie co, wy sobie pogadajcie a ja pójdę już na górę. Zmęczona jestem
- Poczekaj idę z Tobą – odpowiedział nie miał zamiaru jej puszczać samej
- Jak chcesz to zostań dawno nie widziałeś się z bratem.
- On się nie pogniewa prawda?
- Jasne, że nie – odpowiedział brat
- No to chodźmy – pożegnali się i poszli na górę.
W pokoju stanęli naprzeciw siebie. Całkiem świadomi tego co zaraz się stanie. Podszedł do niej bliżej. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Oddała mu z radością. Powoli namiętność brała górę. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Postawił obok łóżka i powoli zaczął rozpinać jej bluzkę całując przy tym każdy milimetr odsłoniętego ciała. Nie pozostała mu dłużna. Sięgnęła do paska jego spodni. Jęknął
- Tempe wiesz co Ty ze mną robisz? – zapytał szeptem
- Mniej więcej to co Ty ze mną – położył ja na łóżku. Oddali się całkowicie w namiętność która zawładnęła nimi całkowicie…

Jak zawsze czekam na opinie

ocenił(a) serial na 10
izalys

nie kazde opowiadanie w twoim wykonaniu swata bohaterow na samym poczatku a tu 3 czesc i wielkie bum (w sumie w 2) i to mi sie podoba tak od razu. bones ma focha na jareda heh. super jak zawsze! czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Super opowiadanie.
Ciekawe co będzie dalej.
Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Jak wspominałam to jest w trochę innym stylu:)

izalys

super ta 3 czesc..
a ciekawe czy Booth odwazy sie i poprosi Bones o reke...
ciekawe ciekawe... :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

3 część równie ciekawa jak poprzednie ;) czekam na wiecej

zeet

Superanckie :P
Czekam na next opowiadanko :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


Część 4

Dużo później leżeli wtuleni w siebie. Sen nie przychodził. Byli szczęśliwi…
Wiedziałam, że będzie wspaniały kochankiem. Dlaczego tak długo zwlekaliśmy ze zrobieniem tego pierwszego kroku? Było tak cudownie
Wiedziałem, że to będzie nieziemskie przeżycie. Odpłynąłem w gwiazdy. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem nawet wówczas kiedy byłem z Rebeccą. Jestem szczęściarzem.
- Jesteś cudowna Temprence – zwrócił się do niej pełnym imieniem
- Tobie też nic nie brakuje – powiedziała całując jego odsłonięty tors.
- Tempe – zaczął ale nie wiedział czy kontynuować – Temp to co powiedziałaś w górach dodało mi trochę odwagi. Wiem, że to za szybko ale – sięgnął spodni i wyciągnął małe pudełeczko – kupiłem go na twoje urodziny tyle, że brakło mi odwagi żeby go wręczyć – otworzył, to co ukazało się jej oczom było piękne. Pierścionek z delfinem – wiem, znam twój stosunek do instytucji małżeństwa ale chciałbym żebyś go przyjęła. Nie mówię żebyś go od razu założyła na palec, zrobisz to jak będziesz gotowa. Chcę tylko żebyś go miała zawsze przy sobie. Kocham Cię od tak dawna, że nie pamiętam już jak długo. Po prostu chcę żebyś go miała, żeby przypominał ci o mojej miłości…
Nie wiedziała co powiedzieć
- Seeley ja nie wiem co powiedzieć. On jest cudny. Kiedyś marzyłam o mężu, dzieciach własnym domku z ogródkiem – popatrzył na nią zdziwiony – potem zostałam sama i marzenia rozpłynęły się w samotności. Zanim tutaj przyjechaliśmy wiedziałam, że cię kocham. Wiem to od dawna. Wiedziałam, że jak powiem to głośno wrócą tamte dziecięce marzenia. O mężu, o domu, o dzieciach – popatrzył na nią z taką miłością w oczach – i miałam rację to wróciło. Znowu marzę Booth… nie jestem jeszcze gotowa na taki krok ale przywróciłeś mi marzenia. Ty i Twoja miłość. Z radością będę go nosić przy sobie - …ściągnęła łańcuszek z szyi, nawiasem mówiąc ten który dostała od niego na urodziny, zawiesiła na nim pierścionek.
Patrzył na nią z radością i z miłością w oczach. Jest taka piękna. Nieziemsko piękna.
Zasnęli szczęśliwi, wtuleni w siebie.
Obudziła go pocałunkiem
Wiem, że on lubi sobie pospać czasami dłużej. Uwielbiam na niego patrzeć. Jest taki przystojny. Jak śpi jego rysy całkowicie łagodnieją, po ustach błąka się uśmiech zadowolenia. Ciekawe o czym śni? Pocałowała go delikatnie
Obudziła mnie pocałunkiem, otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą ukochaną twarz. W jej oczach widziałem odbicie własnych uczuć. Bez cienia wątpliwości.
- Dzień dobry – śpiochu
- Mmm mógłbym się tak budzić każdego dnia. Byłabyś doskonałym budzikiem wiesz?
- Tak? Co Ty nie powiesz. Booth nie wiem czy to nie za szybko ale chcę.., chcę żebyśmy zasypiali i budzili się już zawsze razem…
- Niczego bardziej nie pragnę. Jeżeli to oferta wspólnego mieszkania to ja ją przyjmuję
- Tak... tylko Booth ja chcę żeby nam wyszło. Bardzo chcę...
- Ja też tego chcę. I nie uważam, że to za szybko. I tak spędzamy ze sobą większość czasu. Czasem rozstawaliśmy się tylko po to, żeby położyć się spać... i skoro świt znowu się spotkać...
- Pewnie, masz rację – uśmiechnęła się do niego – tylko ja nie wiem czy będę potrafiła z kimś mieszkać. Kocham Cię tylko jestem sama odkąd pamiętam. Nawet te związki w których byłam nigdy z nikim nie mieszkałam.
- Nauczysz się. Ja Cię nauczę. Kocham Cię. To co u mnie czy u ciebie? - zapytał. Miał jedyną okazję. Bał się żeby się nie rozmyśliła – nie chcę naciskać ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i nic tego nie zmieni.
- Jak zawsze niecierpliwy. Jak Ci to nie przeszkadza to ja mam większe mieszkanie... chyba, że wolisz u siebie
- Nie, lubię twoje mieszkanie jest przytulniejsze. Tylko mam prośbę
- Tak?
- Mogę zabrać telewizor? - zaśmiała się no tak on bez tego też się nie obejdzie
- Pewnie, że możesz. Zostawię ci klucze. Przeniesiesz się jak mnie nie będzie... - pocałowała go i ewidentnie miała ochotę na więcej...
Była już 13 kiedy obudzili się po raz drugi.
- Chyba musimy się zbierać – powiedział z żalem – jutro wyjeżdżasz. Boję się o Ciebie za każdym razem jak gdzieś jedziesz. Nie udało mi się tym razem jechać z Tobą
- Booth... nic mi nie będzie. To tylko miesiąc. Zobaczysz szybko minie
- Tylko? Aż miesiąc. Do tej pory nie wytrzymywałem dłuższego rozstania. A teraz kiedy w końcu jesteśmy razem myślisz, ze będzie łatwiej? Wątpię.
- Dasz radę. Mogę Ci obiecać, że to będzie ostatni wyjazd bez Ciebie. A może w ogóle jak się Pan agencie Booth postara,
- Będę się w takim razie bardzo starać – zebrali się i ruszyli w drogę powrotną. W dół szybciej się schodziło. Musiała jeszcze o coś zapytać
- Booth a co z Parkerem?
- Jak to co?
- No, co on na to ja nawet nie wiem czy on mnie lubi
- Żartujesz on cię uwielbia. Ciągle pyta kiedy się z Tobą spotka. Lubi z Tobą przebywać.
- To Twój syn, nie będzie miał coś przeciwko naszemu związkowi? Nie będzie zazdrosny?
- Nie. Jestem pewien, że będzie się cieszył.
- Lubię go. Jest bystrym dzieckiem. I bardzo mądrym. I ja też go lubię.
Dalej schodzili w przyjemnej ciszy. Kiedy dojechali pod jego dom była już 21. Zabrał trochę podstawowych rzeczy, resztę przewiezie jak wyjedzie.
- Jedźmy – powiedział
Od teraz będziemy już zawsze razem. Zmieni się moje życie. On wprowadza się do mnie. Chcę żeby nam wyszło. Chcę tego bo bardzo go kocham. Ie wiem co przyniesie przyszłość. Ale w końcu zastosuję się do rady Angeli i będę żyć chwilą.
Jestem taki szczęśliwy. Sama zaproponowała wspólne mieszkanie. Bałem się, że za bardzo naciskam, że jestem zbyt niecierpliwy. Ale to był jej pomysł. Kocham ją tak bardzo, że aż się boję tego miesiąca. Szef nie zgodził się żebym z nią poleciał. Nie znalazł powodu. Kurcze praca – kolejny problem. Czy pozwolą nam nadal razem pracować? Przecież nie mamy zamiaru się ukrywać.
Weszli do jej domu. Zrobiła mu miejsce w szafie, w łazience na półce. Włożył rzeczy które przywiózł ze sobą. Postawił zdjęcia swoje i Parkera na komodzie. Podeszła do niego i objęła go od tyłu. Położył dłoń na jej dłoni. Pod ręką poczuł pierścionek. Zalała go fala szczęścia.
Założyła go. Nie wiedziała czy dobrze robi ale chciała tego. Mają przed sobą całe życie.
Obrócił się do niej i sięgnął jej ust. Potem podniósł jej rękę do ust. Tę na którą założyła pierścionek od niego.
- Jesteś pewna?
- Tak. Przecież i tak będziemy mieszkać razem. Jestem pewna, że chcę z Tobą spędzić resztę życia. Ty chcesz ślubu dlaczego ja mam tego nie chcieć?
- Bones zrobisz to dla mnie? Naprawdę?
- Tak – zaczęła wyciągać koszulkę z jego spodni. Pomógł jej ściągnąć, jego koszulkę. Obsypała jego tors delikatnymi pocałunkami chwilę później sięgnęła do paska jego spodni. On nie pozostawał jej dłużny...
Dużo, dużo później leżeli zmęczeni ale szczęśliwi, nie mogli spać.
- Myślisz, że powinniśmy jutro pojawić się w instytucie? Ja jadę dopiero wieczorem
- Oni i tak wiedzą. Chcą pewnie tylko nas zobaczyć.
- Tak, są naszymi przyjaciółmi, chcą dla nas jak najlepiej. A Angela będzie aż piszczeć z radości.
- O tak, ona na pewno – położył głowę na jej piersi i powoli odpłynął w świat snu. Bren błądziła dłonią po jego głowie aż sama zasnęła...

Pozdrawiam i życzę miłego dnia i czytania :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Twoje opowiadania sa niesamowite, z przyjemnością je czytam:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

myslalam ze "innosc" tego fika polega na tym ze piszesz niektore momenty w pierwszej osobie. jak zawsze super! zamieszkali razem i sa szczesliwi. bren sie zgodzila swietnie. czekam na opis wyjazdu bren i cedeka!

Nionia

ja... zgodzila sie i zalozyla pierscionek od niego...
super opowiadanko jak kazde...
a beda kolejne czesci...??

ocenił(a) serial na 10
izalys

Będą napewno:)
A tak wogóle mam pomysła nakolejne opowiadanie ale najpierw skończę to:)
Życzę miłego czytania:)

Część 5

Jak zawsze wstała bardzo wcześniej.
Nie umiem długo spać. Wolę coś robić. Musze się nauczyć, że on woli sobie pospać zdecydowanie dłużej i mocno pilnować, żeby nie iść go i nie obudzić. Choć mam na to wielką ochotę. Zastanawiam się tak czy dam radę. Odkąd pamiętam byłam sama. Z nikim nie dzieliłam się swoją przestrzenią. Mam swoje nawyki i on tez je pewnie ma. Sully mówił, że związek dwojga ludzi to sztuka kompromisów. I pewnie miał rację. Będziemy się uczyć tych kompromisów, a na pewno ja – uśmiechnęła się do siebie i zaczęła pakowanie.
Obudziłem się szczęśliwy. Tak jestem cholernie szczęśliwy… mam wszystko czego w życiu pragnąłem. A przede wszystkim jest ona. Patrzył jak się pakuje. Robi to po cichu żeby mnie nie obudzić. Jest kochana
- Hej – powiedział jeszcze lekko zaspany
- Hej – odpowiedziała nie przerywając – śpioch – odwróciła się do niego z uśmiechem
- Ranny ptaszek – odpowiedział z jeszcze większym – idziemy do instytutu?
- Tak, chyba by wypadało. Ang od rana bombarduje mnie sms – ami a ja ją regularnie ignoruję.
- Nie może się doczekać szczegółowej relacji
- Zdecydowanie nie. Agencie Booth – podeszła do niego, objęła w pasie – a przygotuje pan śniadanie? – powiedziała przymilnie
- Wobec takiej prośby dr Brennan nie mogę odmówić – poszedł szybko pod prysznic i przygotował śniadanie. Bren w międzyczasie skończyła pakowanie. Razem zasiedli do posiłku
- Jak mnie nie będzie przenieś rzeczy które będziesz potrzebował. Możesz je położyć gdzie chcesz
- A telewizor?
- Booth litości! Przecież mówiłam, że możesz. Tylko znajdź sobie na niego miejsce.
- Pewnie, że znajdę już nawet wiem gdzie
- Niech zgadnę w sypialni – popatrzył na nią z miną niewiniątka
- A skąd wiesz?
- Oj Seel, przecież ja wiem, że Ty uwielbiasz zasypiać przed telewizorem.
Po śniadaniu wybrali się najpierw do FBI potem do instytutu
Zapukali do drzwi dyrektora Cullena.
- Proszę – odpowiedział weszli do gabinetu – ostatni raz widziałem was w moim gabinecie... nie pamiętam kiedy. Siadajcie
- Dzień dobry, chcieliśmy porozmawiać.
- Mamy sprawę do pana
- No to słucham
- Nie wiem jak zacząć więc powiem wprost zaręczyliśmy się – powiedział Booth, dyrektor ani nie mrugnął
- I co w związku z tym – zapytał
- Nie mamy zamiaru się ukrywać. A nie wiemy co z naszą pracą – dodała Bren
- Posłuchajcie. Jak widzicie nie jestem ani trochę zdziwiony. Wszyscy zastanawialiśmy się kiedy t w końcu nastąpi. Poza tym tak naprawdę oficjalnie ani pani nie jest pracownikiem FBI ani Booth nie jest pracownikiem Instytutu. Dopóki to nie będzie wam przeszkadzać w pracy to udam, że tego nie zauważam. Ale jak zaczniecie przenosić swoje problemy małżeńskie do pracy to będę zły, bardzo zły
- No to chyba nie będzie problemu – odpowiedziała Brennan – chcemy żeby nam wyszło. Nie mamy zamiaru się kłócić. A bynajmniej nie na długo
- Bones ja nie mam w ogóle zamiaru się kłócić.
- Taaa niech pan go nie słucha.
- Ok nie zaczynajcie. Możecie już iść. Aaaa i gratuluję wam. Mam nadzieje, że mnie zaprosicie na ślub
- Pewnie. Do widzenia – odpowiedzieli i wyszli. Szli korytarzem trzymając się za ręce. Wywołali tym niemały szok wśród pracowników biura.
Było już południe jak podjechali pod instytut.
- Bren boję się o ciebie, boję się. Wiem, że to według Ciebie irracjonalne...
- Booth nic mi nie będzie, nie teraz. Nie teraz jak wiem, że możemy być szczęśliwi. Nie pozwolę sobie tego szczęścia zabrać – pocałowała go delikatnie i weszli do miejsca jej pracy.

- Angela miałaś informacje od Bren? – zapytała Cam w poniedziałek rano
- Nie. Nie odbiera ani nie odpisuje. Mówiła, że wpadnie zanim pojedzie.
- Ale teraz szczerze w to wątpię. Pewnie będą nas unikać – dodał Jack
- Myślicie, że ona się zgodziła za niego wyjść – zapytał Zack
- Aż tak optymistycznie to bym na to nie patrzyła – powiedziała Angela, zaśmiali się wesoło. I rozeszli do swoich obowiązków. Po godz. 12 na platformę weszli sami zainteresowani nikogo tam jednak nie zastali. Poszli do jej gabinetu. Booth usiadł na kanapie a Bren zbierała to co będzie jej jeszcze potrzebne w Salwadorze. Skończyła i usiadła obok niego. Oparła głowę o ramię partnera. Nie trzeba było im nic więcej do szczęścia.
- Angela byłaś u Brennan w gabinecie? Drzwi są otwarte i świeci się światło.
- Nie byłam tam. Nie możliwe, żeby przeszła niezauważona. Chociaż byliśmy wszyscy przy projektorze – poszły do gabinetu siedzieli na kanapie. Przytuleni do siebie – tu się ukrywacie. Ładnie to tak – podnieśli głowy i popatrzyli na stojące w drzwiach dziewczyny
- Nie ukrywamy się. Jak przyszliśmy nikogo nie było.
- No to jak już jesteście to mówcie – powiedziała Angela
- A co chcesz wiedzieć? - zapytał Booth przytulając mocniej Bones
- W zasadzie to już zobaczyłam. Powiem tylko tyle: w końcu! Yes!
- Angela! - powiedziała Brennan
- Ciekawe co zrobi jak usłyszy resztę
- Jaką resztę? - dopytywała Cam – no mówcie – popatrzyła na rękę Bones tego się nie spodziewała – Angela usiądź lepiej – powiedziała
- Co się stało? O mój Boże. Naprawdę?! Super! Gratuluję! Nie mogę ale się cieszę! - wyściskały ich. Długo siedzieli jeszcze rozmawiając. Wszyscy byli ciekawi ich planów.
- Kiedy ślub?
- Nie ustaliliśmy jeszcze. Dzisiaj wyjeżdżam na miesiąc. Jak wrócę to ustalimy co i jak. Na razie zamieszkaliśmy razem
- Wracaj szybko bo nam Booth uschnie z tęsknoty. Jak zawsze z resztą jak nie widzie dłużej niż jeden dzień – dodał Jack. W odpowiedzi Seel mocniej przytulił Temp.
- Oni mają rację. Wracaj szybko do nas – popołudniu pożegnała się z przyjaciółmi i wrócili do domu.
Mieli jeszcze trochę czasu dla siebie. Byli tylko oni dwoje i ich miłość... nic innego się nie liczyło... nie tego popołudnia...


A może by tak ktoś oprócz mnie coś napisał?

ocenił(a) serial na 10
izalys

świetna część, mam nadzieję, że bones nic sie nie stanie w tym salwadorze. czekam na kolejne ;)

ocenił(a) serial na 10
zeet

Ekstra część.
Mam nadzieję, że Temperence wróci cała i zdrowa do Seleya.
Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

jak dobrze ze sie kochaja, sa razem i zamieszkali wspolnie. planuja slub itd. troche szkoda ze bren wyjezdza i to na miesiac! jak zawsze mi sie podoba. czekam na cdk!

Nionia

suuper czesc...
az brak mi słów.. :)
zgadzam sie z moimi przedmowczyniami... xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

dzisiaj trochę krócej


Część 6

Zawiózł ją na lotnisko. Zanim dotrze do Salwadoru minie aż 36 godzin. Ma przesiadkę i tam spędzi trochę czasu. Stali na lotnisku, żegnali się z żalem.
- Boję się o ciebie. Dzwoń jak tylko wylądujesz
- Nie bój się. Nic mi nie będzie. Obiecuję, że wrócę do Ciebie. I zadzwonię
- Nie zmienia to faktu, że i tak drżę za każdym razem jak jedziesz beze mnie
- Booth potrafię o siebie zadbać. Od zawsze dbam o siebie. Nikt się o mnie nigdy nie bał…
- Ale teraz ja się o Ciebie martwię. I nic tego nie zmieni. Nie jesteś już sama.
- Wiem, że nie jestem sama – ostatni pocałunek, ostatni uścisk ręki, ostatnie spojrzenie i poszła do samolotu…
Zostałem sam. Cholera… tak bardzo się o nią boję. Mam jakieś dziwne przeczucie co do jej wyjazdu. Nie umiem tego określić. To będzie ciężki miesiąc. Będę bardzo tęsknił – pomyślał patrząc w ślad za oddalającym się samolotem
No i lecę. Zastanawiam się po co? Czy wytrzymam teraz jak już wiem jak jest mi z nim cudownie? Zresztą wrzucę się w wir pracy i miesiąc szybko minie. A bynajmniej mam taką nadzieję…
Po wylądowaniu w miejscu przesiadki zadzwoniła do niego. Jak obiecała…

Wrócił do swojego mieszkania zapakował telewizor i DVD do samochodu i pojechał do jej domu. Jej ale też i jego. Zainstalował go w sypialni, położył się na łóżku… pościel pachniała jego ukochaną. To będzie długi miesiąc.
Zadzwoniła w środku nocy wyrwany ze snu nie wiedziałem co się dzieje. Czuwałem ale musiało mi się usnąć…
- Booth – odpowiedział zaspany
- Cześć, przepraszam, że Cię obudziłam ale doleciałam już.
- Nic się nie stało. Kiedy masz następny samolot?
- Za 12 godzin. Zainstalowałam się w hotelu na lotnisku żeby się choć trochę odświeżyć.
- Dobrze, że zadzwoniłaś. Cieszę się z tego niezmiernie. Temp ja już tęsknię…
- Ja też. Booth tego nie zmienię ale obiecuję, że więcej sama nie pojadę.
- Ja więcej Cię samej nie puszczę. Choćbym miał brać urlop to pojadę – rozmawiali prawie godzinę
- Będę kończyć. Rano idziesz do pracy
- Zadzwoń jak będziesz w Salwadorze
- Zadzwonię, na pewno. Kocham Cię
- A ja kocham Ciebie, najbardziej na świecie – rozłączyła się z ciężkim sercem
Przytulił głowę do poduszki ale nie mógł zasnąć. Ciągle czuł jej zapach.
Bren wsiadła na pokład samolotu. Zanim wystartowali napisała jeszcze sms „Miłego dnia. Kocham Cię. Tęsknie”.
W południe dostał sms i się uśmiechnął. Szybko odpisał, choć podejrzewał, że teraz go już nie odbierze „Ja też tęsknie i kocham. Udanego lotu”
Musiał zająć się pracą mieli kolejna sprawę.
Po 17 wszedł do instytutu zapytać o ofiarę. A to co zastał… po prostu był w szoku. Wszyscy płakali
- Co się stało? – zapytał
- Nic nie wiesz? – powiedział Zack ocierając łzy – samolot którym leciała dr Brennan wpadł do oceanu. Prawdopodobnie nikt nie przeżył
- Nie – krzyczał – nie, to nie możliwe, nie prawda! Nie, mylicie się!
- Booth – podeszła do niego Angela – chciała pocieszyć odsunął jej rękę – Booth wszystkie ciała przyślą do nas. Twój szef się o to postarał.
- Nie to nie prawda – powtarzał jak w amoku.
- Nie mieli szans, Booth – powiedział Jack
- Do tego część osób możemy w ogóle nie znaleźć zanim dotarła ekipa poszukiwawcza wokół samolotu zebrało się stado rekinów
- Nie, to jakiś koszmar. Zaraz się obudzę prawda? Robicie sobie ze mnie żarty tak?
- Chcielibyśmy – stali i bezradnie patrzyli na niego, jego cierpienie nie wiedzieli jak mu pomóc. Bo co może ukoić taką stratę…
Na drugi dzień dostarczono im wszystkie ciała jakie znaleziono i rzeczy – bagaże dokumenty – wszystko co wyciągnęli z wody…
Booth chodził jak pijany między rzeczami. Znalazł jej bagaż i torbę podręczną. Zaniósł Angeli. Była tam jej komórka a na niej nieodebrana wiadomość od Booth
Angela czytając rozpłakała się. Dlaczego oni???
Tydzień później wszystkie ofiary były zidentyfikowane. Brakowało 26 osób między innymi dr Temprence Brennan…


jak zawsze czekam na opinie

ocenił(a) serial na 10
izalys

Strasznie jestem ciekawa co się stało z Temp. Mam nadzieję, że jednak ona żyje.
Niecierpliwie czekam na następną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

wow, to się porobiło. mam nadziję e bones nic nie bedzie. czekam na ciąg dalszy!

zeet

Mam nadzieję ,że Brennan udało się ocaleć i Booth ją odnajdzie...Z niecierpliwością czekam na cd.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys nie strasz nawet! mam nadzieje ze bones nic nie jest. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 8
Nionia

Długo mnie nie było, wracam i co widzę? Tyle nowych części! To miód na moje serce :)
A ja mam pomysł! Oglądam sobie własnie czwartą serię Bones i tak mnie nakręciły te wszystkie sceny, że mam pomysł jak "oszczędzić" Brennan!
Otóż, w czasie postoju - powiedzmy - między lotami, kiedy miała się zakwaterować w hotelu, tuż przed odlotem została napadnięta i porwana! Ha! I Booth będzie szczęśliwy, że żyje, ale będzie teraz musiał jej szukać! Bo porywacze ją mają!

*patrzy na swój komentarz*
No cóż, odcinek w którym Grabarz porwał Bootha, chyba za bardzo przesłonił mi moje racjonalne myślenie.
W każdym bądź razie, piszesz świetnie. Tylko teraz nie mogę się doczekać dwóch rzeczy jednocześnie - nowej części tego tekstu, i nowego opowiadania w twoim wykonaniu :D

ocenił(a) serial na 9
Nionia

Izalys, ja tu się trzęsę z pragnienia poznania dalszego ciągu, a nowej części nie ma! Daj jakiś mały rozdzialik, no daj...

Mortima

biedny Booth...
ale napewno zakaczenie bedzie szczesliwe... ;)
super jak zawsze.. :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

no i gdzie ten cedek? ja tu wchodze rano i co? nima cedeka... juz sie przyzwyczailam ze sa dodawane o stalej porze ( przynajmniej to opko). czekam z niecierpliwoscia!!!

ocenił(a) serial na 10
izalys

Przepraszam, że wczortaj nie wrzuciałam. ale nie zdążyłam nic wyskrobać:)


Część 7

- To nie prawda. Rozumiecie? To nie prawda. Ona się uratowała i żyje. Nie umarła czułbym to. Ja wiem, że ona żyje. Nie przyjmuję do wiadomości jej śmierci – powiedział z rozpaczą w głosie – ja bez niej nie przeżyję…
Patrzyli na niego bezradnie. Nie wiedzieli co zrobić. Jak mu pomóc. Łudząc się tylko jeszcze bardziej cierpi.
- Booth wszyscy byśmy chcieli…
- Angela – przerwał jej – nie uznam ją za zmarłą – wyszedł trzaskając drzwiami
- To go zabije. Minęły zaledwie dwa tygodnie. On nie pozwolił jej uznać za zmarłą nadal figuruje jako zaginiona – powiedziała Cam
- Łapie się ostatniej nadziei – wrócił do nich po dwóch godzinach
- Wiem, że macie mnie za wariata. Dajmy jej czas żeby mogła się do nas odezwać. Będziemy jej szukać. Dajmy jej i sobie rok czasu. A potem jak się nie znajdzie… - i się rozpłakał, brakło mu sił. Nie wytrzymał…
Podeszli do niego wszyscy chcąc choć w ten sposób okazać wsparcie.
- Może jest gdzieś i nas nie pamięta. Może straciła pamięć jest nieprzytomna – mówi przez łzy. Chwyta się tej ostatniej nadziei… tyko ona mu została

Gdzieś na małej wyspie, miesiąc później

- Jest piękną kobietą – powiedziała pielęgniarka
- Tak i do tego zaręczoną – wskazał lekarz na jej dłoń – ciekawe co robiła sama w wodzie. To cud, że przeżyła. Musiała być w niej wiele godzin.
- Tak, jak poważne są jej uszkodzenia?
- W sumie poza kilkoma zadrapaniami zwichniętą ręką nic jej nie jest. Gorzej z głową. Ma pękniętą czaszkę i odłamek utkwił w mózgu. Nie mamy pewności czy odzyska przytomność.
- Ale oddycha sama bez respiratora
- To prawda. Dlatego jest wciąż nadzieja. I dopóki się nie obudzi nie dowiemy się ani kim jest ani co robiła na środku oceanu.
- Tak, ma Pan rację doktorze – wyszli z sali w której leżała piękna kobieta o nieznanym imieniu i nazwisku…

- Cześć Seeley – do gabinetu agenta wszedł jego brat Jared
- Cześć co tam – zapytał jego brat często do niego przychodził, martwił się o niego strasznie. Zmizerniał, wyglądał jak cień człowieka. Chwycił się ostatniej nadziei która trzyma na powierzchni. Martwili się o niego wszyscy…
- Słuchaj wiem, że dostałeś zaproszenie od rodziców
- Nie pojadę tam
- Seel to ich 40 rocznica ślubu
- Dla mnie nie istnieją od prawie 20. Wyrzucił mnie z domu nie mogę udawać, że to się nie stało.
- Seeley on się zmienił. Już nie pije
- A skąd to wiesz?
- Byłem tam…
- I pewnie mówili ci żebyś mnie namówił
- Bracie to nie tak, on naprawdę się zmienił. I mama też
- Trudno w to uwierzyć. Ostatnio pojechałem do nich jak urodził się Parker wiesz co usłyszałem od tej kobiety? Że nie uznaje bękarta za wnuka
- Nie wiedziałem, tego mi nie powiedzieli… - popatrzył na niego zdziwiony nie powiedzieli mu, inaczej nigdy by się nie zapytał go o ten wyjazd
- Skoro nie uznają mojego syna to i mnie też nie. My jesteśmy w pakiecie pojedynczo nie istniejemy
- Naprawdę nie wiedziałem. Inaczej bym się nie odezwał
- Domyślam się.
- Jak chcesz to jedź mnie na nich nie namówisz.
- Ok. to może pojedziemy na ryby jutro? Sobota, pojedziemy skoro świt posiedzimy z dala od ludzi.
- Ryby mogą być… - Jared patrzył na niego z troską.
- Przyjadę po ciebie o 4 nie za wczas?
- Nie, może być i tak nie śpię… prawie wcale – popatrzył na niego to akurat było widać. Nie trzeba było filozofa żeby zgadnąć skąd podkrążone oczy i w ogóle kiepski wygląd.
- Seel nie możesz tak…
- Wiesz, ż pościel pachnie jeszcze nią – miał łzy w oczach – przyjedź po mnie rano.
Jared wyszedł z biura brata
To go zabije. Postaram się go jutro namówić, żeby uznał ja za zmarłą. Będzie łatwiej mu się pogodzić ze stratą. Inaczej niedługo będziemy mieli dwa pogrzeby. Oddałbym wszystko żeby ona się odnalazła. Z każdym dniem jednak szanse maleją…

- Zack zbieraj się o 20 masz samolot. Lecisz na mała wyspę – powiedziała Cam
- A po co zapytał zdziwiony
- Ocean wyrzucił na brzeg sporo ciał niekompletnych. Tamtejszy koroner bazując na rozkładzie stwierdził że mogły być to okolice wypadku samolotu. Do poniedziałku musiałyby tam leżeć dopiero by je nam ewentualnie przysłali. A jak tam jest …
- Dr Brennan. Ok a zanim nam je przyślą nie wytrzymamy tyle. Booth już wie?
- Nie mogę się do niego dodzwonić ma wyłączoną komórkę a rano jedzie z Jaredem na ryby. Może lepiej na razie mu nic nie mówić tylko jak będziemy mieć pewność
- Pewnie masz rację. A Jack i Angela?
- Im też, pojechali do N.Y. Niech odpoczywają jak będziemy coś wiedzieć to ich ściągniemy.
- No to ja jadę wrzucić do torby parę rzeczy. Wrócę w poniedziałek z ciałami
- Ok – Zack odszedł
Niech ją w końcu znajdą bo inaczej to zabije Seeleya – pomyślała Cam

Było po 2 w nocy jak Zack przekroczył próg szpitalnej kostnicy. Rozłożył sprzęt i zabrał się do pracy
- Spieszno wam do tej identyfikacji przecież jest noc – odezwał się patolog.
- Tamtym samolotem leciał ktoś nam bardzo bliski. Pod jej kierunkiem pisałem pracę doktorancką. Dr Temprence Brennan. I jej ciała też wówczas nie odnaleźliśmy. A jej narzeczony szaleje
- Kojarzę jej książki. To tragiczne. Dlaczego sprawdzasz dłonie?
- Miała na palcu charakterystyczny pierścionek zaręczynowy. Teoretycznie powinien tam jeszcze być. Złota obrączka i platynowy malutki delfin i do tego delikatny brylant – powiedział. Lekarzowi coś zaczęło świtać w głowie.
- Tu jej nie znajdziecie, że ja wcześniej nie skojarzyłem tej twarzy. Chodź ze mną – powiedział do Zacka. Poszedł za nim zdziwiony. Weszli na piętro gdzie mieściła się intensywna terapia. Podszedł do pielęgniarki i coś do niej powiedział. Ona wyciągnęła z szuflady torbę, otworzyła ją i gestem zawołała antropologa. Wszedł nie bardzo rozumiejąc co się dzieje
- Czy to ten pierścionek – podała mu zaręczynowy pierścionek Bones
- Skąd go macie? I gdzie ona jest?
- Jest tutaj od prawie 6 miesięcy. Jest nieprzytomna ale żywa. Znaleźli ją rybacy na środku morza. Daleko od miejsca katastrofy. W zasadzie poza paroma siniakami i otarciami nic jej nie było. Gdyby nie uraz czaszki.
- Tzn – zapytał zszokowany. Tyle czasu jej szukali i nagle
- Ma uraz czaszki odłamek wbił się w mózg. Nie mamy tutaj ani odpowiedniego sprzętu ani odpowiedniego lekarza żeby ją zoperować.
- Mogę ją zobaczyć?
- Pewnie – poszli do pojedynczej sali. Leżała na łóżku zmizerniała, schudła była blada. Ale to na pewno była ona – nie ma chyba poważniejszych uszkodzeń bo oddycha bez pomocy respiratora. Nie odzyskała przytomności jednak. Od czasu do czasu majaczy i powtarza wówczas jedno słowo „Booth”
- To jej narzeczony jest agentem federalnym. Boże my już straciliśmy nadzieję to on z uporem maniaka powtarzał, że ona żyje. Tylko dlatego nie wyprawiliśmy jej pogrzebu - Zack podszedł do niej, chwycił za rękę – niech się pani trzyma już dzwonię do agenta – wyciągnął telefon
- Tutaj nie wolno musisz wyjść z pokoju przynajmniej – Zack wyszedł i wykręcił do Cam...

To na tyle dzisiaj. Postaram się do poniedziałku zakończyć bo potem wyjeżdżam i z pisania nici:)
Jak zawsze czekam na opinie

ocenił(a) serial na 10
izalys

a potem bren zobaczy bootha i zapyta; kim jestes? boze nie. mam nadzieje ze wroca do dc i bren bedzie miec operacje i wszystko bedzie ok. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Cieszę się, że Temp jednak żyje. Mam nadzieję, że wszystko dobrze sie skończy i Temp wyzdrowieje.
Czekam na kolejne części:)

_nn_

Och... kamien spadl mi z serca
Temperance zyje :) Musza jej zrobic jeszcze tylko operacje ktora oczywiscie przejdzie pomyslnie i cala i zdrowa wroci do Bootha...
tylko zeby ta jej amnezja po urazie glowy dlugo nie trwala...
super bardzo mi sie podobalo... wzruszylam sie niesamowicie... ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

To już ostatnia część potem jeszcze tylko epilog:)

Część 9

Po wylądowaniu złapali taksówkę i pojechali prosto do szpitala. Weszli do środka. Pielęgniarka wskazała im drogę na intensywną terapię. Weszli na oddział tam drogę zaszedł im lekarz
- A państwo do kogo? Tutaj nie wolno wchodzić – powiedział
- Dr Temprence Brennan
- Ta zaginiona? Proszę zaczekać – wyszedł na chwilę i wrócił z Zackiem. Seeley dopadł go pierwszy
- Co z nią? - zapytali
- Nadal nieprzytomna – odpowiedział – ale oddycha sama nie przez respirator
- To dobrze? - zapytał Booth
- Tak to bardzo dobrze świadczy o tym, że ma duże szanse wrócić do zdrowia – powiedział za Zacka lekarz
- Mogę do niej iść?
- Tak ale tylko jedna osoba – Booth popatrzył na przyjaciół
- Idź my zaczekamy tutaj – odpowiedziała Angela a Booth nie myśląc wiele poszedł. Stanął przed drzwiami, wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę. Leżała na łóżku podłączona do jakiś rurek. Podszedł do niej i chwycił ją za rękę.
- Kochanie już jestem. Teraz będzie już tylko dobrze. Wyzdrowiejesz. Zabierzemy Cię do domu. Pamiętasz jakie mieliśmy plany? Nadal czekają na realizację – powiedział przez łzy – marzyłaś o mężu, domu, dzieciach. Moje marzenia są twoimi. Zrealizujemy je razem. Musisz wyzdrowieć. Trzymaj się skarbie...
Jest cała.
Żyje.
Jestem przy niej.
Teraz będzie tylko lepiej.
Zabiorę ją do domu.
I już zawsze będziemy razem.
Tak bardzo się bałem.
Bałem się, że nie wróci.
Wiele nocy przepłakałem czekając na jakiś znak.
Tak strasznie się cieszę.
Jestem taki szczęśliwy.
Już nigdy jej nigdzie samej nie puszczę.
Nie pojedzie sama.
Pewnie będzie krzyczeć, że jestem nadopiekuńczy, że ją ograniczam.
Ale ja nie przeżyję drugiego rozstania.
- Kochanie wracaj do mnie. Weźmiemy ślub, taki jak mówiłaś – jak z bajki. Kupimy mały domek. Potem, potem jak już będziesz gotowa postaramy się o maleńkiego człowieczka. O taką śliczną malutką istotkę, która będzie kopią swojej pięknej matki. Z jej cudownym uśmiechem, pięknymi, zielonymi oczętami i jej mądrością. Po mnie może odziedziczyć trochę zdolności sportowych. Tak, tak pamiętam, że ty też je masz ale ja umiem je wykorzystać. Chcę, pragnę, żeby moja malutka córeczka była taka jak Ty. Ale Ty kochanie musisz szybko wrócić do zdrowia.
Po jego twarzy toczyły się łzy a już myślał, ze wylał wszystkie możliwe. Za szybą stali przyjaciele. Patrzyli na tą scenę z radością ale także z pewną obawą
- A co będzie jak ona nie odzyska przytomności? - powiedziała Angela na głos ich obawy
- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Daliśmy mu nadzieję.
- To by go zabiło – dodał Jack
- Musimy się modlić żeby do tego nigdy nie doszło. Żeby wróciła do świata żywych nie tylko ciałem – odeszli zostawili go samego z nią. Oni chcieli się tylko upewnić, że to prawda a nie sen.
Siedział z nią całą niedziele i noc z niedzieli na poniedziałek. Zack przygotowywał szczątki do zabrania. Jack z Angelą pilnowali żeby coś zjadł choć bo o spaniu nie chciał słyszeć. W poniedziałek przyleciał wojskowy, medyczny samolot. Zainstalowali pacjentkę w samolocie pozwolili agentowi z nimi jechać, a tym bardzie, że był kiedyś wojskowym. Jego szef się postarał. Przyleciał najlepszy lekarz
- Panie doktorze jakie ona ma szanse? - zapytał
- Będę dopiero wiedział jak zrobię wszystkie prześwietlenia. Ale zdaje sobie pan sprawę, że uszkodzenia mózgu mogą być nieodwracalne – Booth pokiwał głową – nie wiem dokładnie gdzie tkwi odłamek. Po rezonansie będę mógł powiedzieć co mogło ulec uszkodzeniu. Bez tego nie będziemy nic wiedzieć. To, że oddycha sama świadczy o tym, że ma duże szanse.
- Dziękuję
- Czytałem jej książki są dobre, nawet bardzo dobre
- Tak – odpowiedział z uśmiechem – ona jest najlepsza.
- Ma pan racje. Słyszałem o niej. Jest geniuszem w swoim fachu. Wszyscy wyrażają się o niej w samych superlatywach
- Jest genialna w każdym calu – dopowiedział z dumą.
- A pan ją kocha prawda?
- Tak. Zaręczyliśmy się przed jej wyjazdem
- No to gratuluję. Teraz musimy zrobić wszystko żeby wróciła.
Wylądowali na wojskowym lotnisku. Tam czekała już na nich karetka. Pojechali do kliniki. Tam przeszła wszystkie badania.
W poczekalni byli wszyscy: Booth, Angela, Cam, Jack, Zack, Jared. Z niecierpliwością czekali na wiadomości. Wyszedł do nich lekarz
- I jak? – zapytali chórem. Popatrzył na nich zdziwiony
- Odłamek kości tkwi w miejscu gdzie splatają się nerwy odpowiedzialne za mowę i słuch
- Tzn?
- Czy nerwy są przerwane czy odkształcone będziemy wiedzieć dopiero podczas operacji. Jeżeli są przerwane to nie będzie ani mówić ani słyszeć. Jeżeli odkształcone to może nie od razu ale ma szanse odzyskać. Więcej będziemy wiedzieć po operacji. Właśnie ją przygotowujemy. Muszę już iść.
- Dziękujemy – powiedziała Cam. Reszta zastanawiała się nad tym co powiedział lekarz
- Nie ważne, ważne, że żyje i wróci do mnie – powiedział zdecydowanie Seeley...

Jak zawsze czekam na opinie

ocenił(a) serial na 10
izalys

Sorki to tak miało być:)

Część 8

Cam nie mogła zasnąć. Wiedziała, że minie trochę czasu zanim Zack cokolwiek ustali. jest na miejscu dopiero od godziny. Powinnam się choć na chwilę położyć. Bo to mnie wykończy. Poszła do sypialni. Zasnęła dość szybko. o 5:30 obudził ją dzwonek telefonu. Popatrzyła na wyświetlacz Zack. Szybko odebrała.
- Halo Zack
-Dzień dobry dr Sorayan. Znalazłem ją - Cam przymknęła oczy była na to przygotowana, mimo tego zabolało.
- Można się było tego domyśleć. To zabije Bootha - powiedziała ocierając łzy
- Nie. Nie było jej wśród ciał. Ona żyje! Jest tu od prawie 6 miesięcy. Jest nieprzytomna. Ale żyje!
- Zack jeśli to żart to bardzo głupi
- Nie mam zwyczaju żartować w takich sprawach. Zacząłem od poszukiwania na szczątkach pierścionka. Powiedziałem patologowi czego szukam a on mnie zaprowadził na OIOM i tam ją znalazłem.
- Booth chyba padnie ze szczęścia. Mówisz, że jest nieprzytomna?
- Tak ma uraz czaszki, i odłamek utknął w mózgu. Tutaj nie mają ani odpowiedniego sprzętu ani lekarza.
- Załatwię jej przewiezienie. Trochę to potrwa. Ale załatwię. Zack zostań z nią. Ja dzwonię do Bootha. Ciężko będzie go złapać bo Jared zabrał go na ryby. A Ty z nią zostań. Boże dzięki Ci!
Pożegnała się z nim i zaczęła poszukiwania Bootha. Miał wyłączony telefon. Cholera dzwonie do Jareda może on ma zasięg.

- Seel Ty nie możesz tak dłużej. Popatrz na siebie. ledwo się trzymasz
- Nie uznam jej za zmarłą bo czuję, że ona żyje!
- To przynajmniej pozwól sobie pomóc.
- Jak? Ja nie potrafię bez niej żyć - rozpłakał się jak dziecko. Łzy przynosiły ukojenie.
- Seeley... - zaczął w tym momencie zadzwonił jego telefon
- No nie na rybach i włączony telefon - Jared popatrzył na wyświetlacz Cam. Coś się musiało stać.
- To pilne idę stąd żeby nie przeszkadzać Twoim rybkom - odszedł na bok
- Halo
- Cześć Jared. Booth ma wyłączony telefon a mam dla niego informacje.
- Tak wyłączył za moja namową. Nadal czeka na wiadomość o niej
- Nie wiem jak to powiedzieć Jred ale znaleźliśmy ją
- Boże to go zabije jak ja mam mu to powiedzieć - jego głos aż drżał
- Nie, nie rozumiesz. Znaleźliśmy ją żywą. Wracajcie do miasta. Załatwiam mu samolot na wyspę.
- Poważnie. Kończę i lecę mu powiedzieć on oszaleje z radości.
- Nie jest tak różowo. Ona jest nieprzytomna od pół roku
- Nie ważne. Ważne jest, że żyje. Na razie cześć.
- To na razie, cześć
Poszedł z powrotem do brata.
- Seeley wracamy do miasta
- Wiesz, że nie samą pracą żyje człowiek. Dziwne zazwyczaj mówiłem to Tempe. Ona... - Jared przerwał mu z uśmiechem na twarzy
- Jeszcze nie raz jej to powiesz. Nie wracam do pracy
- To po co? Poczekaj co Ty powiedziałeś? - podskoczył zdawszy sobie sprawe co właśnie Jared mu powiedział. Nie powiedziałby tego ot tak sobie – Jared co Ty mówisz?
- Dzwoniła Cam, znaleźli ją. jest w szpitalu nieprzytomna ale żyje - o mały włos a zemdlałby z wrażenia. Zachwiał się, nie wiedział czy to co się dzieje to sen czy jawa. Łza za łzą spływała po jego twarzy. Nadal nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Zamknął oczy a jego ciałem wstrząsał szloch.
- Poważnie? Boże dzięki Ci - chwilę potem byli już w drodze do Waszyngtonu. Seel rozmawiał z Cam przez telefon mówiła mu wszystko co sama wiedziała. Płakał przez cały czas.
Boże dziękuję Ci. Dziękuję, że mi ją zwróciłeś. Wiem, że przed nami daleka jeszcze droga ale jest w końcu nadzieja. Ona żyje. Zack jest z nią teraz. Muszę jak najszybciej do niej jechać. Ocieram łzy radości i ulgi. Dobrze, że jest Jared ja prawie nic nie widzę. On prowadzi. Moja kochana żyje i to jest najważniejsze. Chcę zadzwonić do Zacka ale on jest z nią i nie może rozmawiać na Oiomie. Cam załatwia mi samolot. Jadę tylko po jakieś rzeczy i na lotnisko. Angela i Jack są w N.Y. mówiła, że da im znać... - płakał jak dziecko tylko tym razem są to łzy radości i ulgi.

Jack z Angelą jedli lunch jak zadzwoniła Cam. Angela popatrzyła na wyświetlacz.
- To musi być coś pilnego inaczej by nie dzwoniła - odebrała telefon - Halo cześć Cam
- Cześć przepraszam, że wam przeszkadzam - jej głos drży tak jakby płakała Angela chwyta Jacka za rękę boi się tego co zaraz usłyszy - Zack poleciał wczoraj na wyspę. Znaleźli kolejne ciała z samolotu...
- O Boże - ścisnęła rękę narzeczonego pojedyncza łza stoczyła się po jej policzku. w oczach Jack wyczytał przerażenie
- Angela ale nie znalazł jej wśród ciał. Znalazł ją w tam szpitalu na Oiomie jest tam od 6 miesięcy nieprzytomna ale żyje. Rozumiesz żyje - oczy artystki zrobiły się okrągłe jak spodki
- Wracamy. Gdzie to jest? Jedziemy tam – pytała nie mogąc zebrać myśli
- Spokojnie załatwiam właśnie bilet dla Seeleya
- Nie, polecimy moim samolotem - wtrącił się Jack - będzie szybciej. Będziemy tam za trzy godziny niech będzie gotowy.
Cam stała przed swoim domem. Mieli po nią przyjechać na lotnisko. Załatwiła już jej transport. Niestety dopiero na poniedziałek ale to nie było ważne teraz. Najważniejsze, że żyje. Podjechali bracia Booth
- Cześć, dzięki.
- Cześć wiesz coś więcej? Dzwonił Zack?
- Nie. Kazaliśmy mu siedzieć przy niej a tam nie można rozmawiać przez komórkę – Wiem. Tyle jej szukaliśmy i w końcu się znalazła
- Tak. I znowu miałeś rację. Polecisz z Hodginsami, Jacka samolotem tak będzie szybciej bo bez przesiadek.
- Polecą ze mną?
- Tak. Twój szef załatwił w pełni wyposażony medyczny samolot. Z tego co wiem wojskowy, tyle, że na poniedziałek. Pewnie pozwolą ci z nią wrócić. Ang z Jackeim zabiorą Zacka a resztę ciał do9 identyfikacji prześlą w ciągu tygodnia.
- Dzięki Cam. Ja nie potrafię o niczym myśleć jak tylko o tym, że w końcu ją zobaczę. Jak Zack w ogóle się tam znalazł?
- Dostaliśmy informację, że ocean wyrzucił na brzeg ciała. Tamtejszy patolog ocenił czas zgonu mniej więcej na czas katastrofy. No i wysłałam Zacka. Szukał jej wśród ciał. A znalazł żywą w szpitalu. To tak w skrócie. Booth musisz zdawać sobie sprawę, że nie jest tak wesoło
- Tzn?
- Jest nieprzytomna ma uraz czaszki. Odłamek tkwi w mózgu od pół roku. Mogło zajść nieodwracalne szkodzenie mózgu. Nie wiem jakie
- Jakby nie było ona żyje Cam – powiedział tłumiąc łzy – i nic innego się nie liczy – dodał cicho. Jared i Cam patrzyli z troską ale i z pewną zazdrością. Zazdrością o miłość jaką ją darzy. Na lotnisku przywitała ich Angela i Jack. Wsiedli do samolotu. 8 godzinna podróż upłynęła im w milczeniu. Każdy był pochłonięty swoimi myślami. O tym jak ona się czuje. Czy odzyska przytomność? Jakie są uszkodzenia mózgu? Czy w ogóle z tego wyjdzie? Ale na odpowiedź musieli jeszcze trochę poczekać...

Część 9

Po wylądowaniu złapali taksówkę i pojechali prosto do szpitala. Weszli do środka. Pielęgniarka wskazała im drogę na intensywną terapię. Weszli na oddział tam drogę zaszedł im lekarz
- A państwo do kogo? Tutaj nie wolno wchodzić – powiedział
- Dr Temprence Brennan
- Ta zaginiona? Proszę zaczekać – wyszedł na chwilę i wrócił z Zackiem. Seeley dopadł go pierwszy
- Co z nią? - zapytali
- Nadal nieprzytomna – odpowiedział – ale oddycha sama nie przez respirator
- To dobrze? - zapytał Booth
- Tak to bardzo dobrze świadczy o tym, że ma duże szanse wrócić do zdrowia – powiedział za Zacka lekarz
- Mogę do niej iść?
- Tak ale tylko jedna osoba – Booth popatrzył na przyjaciół
- Idź my zaczekamy tutaj – odpowiedziała Angela a Booth nie myśląc wiele poszedł. Stanął przed drzwiami, wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę. Leżała na łóżku podłączona do jakiś rurek. Podszedł do niej i chwycił ją za rękę.
- Kochanie już jestem. Teraz będzie już tylko dobrze. Wyzdrowiejesz. Zabierzemy Cię do domu. Pamiętasz jakie mieliśmy plany? Nadal czekają na realizację – powiedział przez łzy – marzyłaś o mężu, domu, dzieciach. Moje marzenia są twoimi. Zrealizujemy je razem. Musisz wyzdrowieć. Trzymaj się skarbie...
Jest cała.
Żyje.
Jestem przy niej.
Teraz będzie tylko lepiej.
Zabiorę ją do domu.
I już zawsze będziemy razem.
Tak bardzo się bałem.
Bałem się, że nie wróci.
Wiele nocy przepłakałem czekając na jakiś znak.
Tak strasznie się cieszę.
Jestem taki szczęśliwy.
Już nigdy jej nigdzie samej nie puszczę.
Nie pojedzie sama.
Pewnie będzie krzyczeć, że jestem nadopiekuńczy, że ją ograniczam.
Ale ja nie przeżyję drugiego rozstania.
- Kochanie wracaj do mnie. Weźmiemy ślub, taki jak mówiłaś – jak z bajki. Kupimy mały domek. Potem, potem jak już będziesz gotowa postaramy się o maleńkiego człowieczka. O taką śliczną malutką istotkę, która będzie kopią swojej pięknej matki. Z jej cudownym uśmiechem, pięknymi, zielonymi oczętami i jej mądrością. Po mnie może odziedziczyć trochę zdolności sportowych. Tak, tak pamiętam, że ty też je masz ale ja umiem je wykorzystać. Chcę, pragnę, żeby moja malutka córeczka była taka jak Ty. Ale Ty kochanie musisz szybko wrócić do zdrowia.
Po jego twarzy toczyły się łzy a już myślał, ze wylał wszystkie możliwe. Za szybą stali przyjaciele. Patrzyli na tą scenę z radością ale także z pewną obawą
- A co będzie jak ona nie odzyska przytomności? - powiedziała Angela na głos ich obawy
- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Daliśmy mu nadzieję.
- To by go zabiło – dodał Jack
- Musimy się modlić żeby do tego nigdy nie doszło. Żeby wróciła do świata żywych nie tylko ciałem – odeszli zostawili go samego z nią. Oni chcieli się tylko upewnić, że to prawda a nie sen.
Siedział z nią całą niedziele i noc z niedzieli na poniedziałek. Zack przygotowywał szczątki do zabrania. Jack z Angelą pilnowali żeby coś zjadł choć bo o spaniu nie chciał słyszeć. W poniedziałek przyleciał wojskowy, medyczny samolot. Zainstalowali pacjentkę w samolocie pozwolili agentowi z nimi jechać, a tym bardzie, że był kiedyś wojskowym. Jego szef się postarał. Przyleciał najlepszy lekarz
- Panie doktorze jakie ona ma szanse? - zapytał
- Będę dopiero wiedział jak zrobię wszystkie prześwietlenia. Ale zdaje sobie pan sprawę, że uszkodzenia mózgu mogą być nieodwracalne – Booth pokiwał głową – nie wiem dokładnie gdzie tkwi odłamek. Po rezonansie będę mógł powiedzieć co mogło ulec uszkodzeniu. Bez tego nie będziemy nic wiedzieć. To, że oddycha sama świadczy o tym, że ma duże szanse.
- Dziękuję
- Czytałem jej książki są dobre, nawet bardzo dobre
- Tak – odpowiedział z uśmiechem – ona jest najlepsza.
- Ma pan racje. Słyszałem o niej. Jest geniuszem w swoim fachu. Wszyscy wyrażają się o niej w samych superlatywach
- Jest genialna w każdym calu – dopowiedział z dumą.
- A pan ją kocha prawda?
- Tak. Zaręczyliśmy się przed jej wyjazdem
- No to gratuluję. Teraz musimy zrobić wszystko żeby wróciła.
Wylądowali na wojskowym lotnisku. Tam czekała już na nich karetka. Pojechali do kliniki. Tam przeszła wszystkie badania.
W poczekalni byli wszyscy: Booth, Angela, Cam, Jack, Zack, Jared. Z niecierpliwością czekali na wiadomości. Wyszedł do nich lekarz
- I jak? – zapytali chórem. Popatrzył na nich zdziwiony
- Odłamek kości tkwi w miejscu gdzie splatają się nerwy odpowiedzialne za mowę i słuch
- Tzn?
- Czy nerwy są przerwane czy odkształcone będziemy wiedzieć dopiero podczas operacji. Jeżeli są przerwane to nie będzie ani mówić ani słyszeć. Jeżeli odkształcone to może nie od razu ale ma szanse odzyskać. Więcej będziemy wiedzieć po operacji. Właśnie ją przygotowujemy. Muszę już iść.
- Dziękujemy – powiedziała Cam. Reszta zastanawiała się nad tym co powiedział lekarz
- Nie ważne, ważne, że żyje i wróci do mnie – powiedział zdecydowanie Seeley...