PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78078
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

ocenił(a) serial na 10
izalys

Więc to koniec?

Siedziała w swoim gabinecie i zastanawiała się nad propozycją Stewena. Stewen to jej aktualny partner z którym spędzała miłe chwile. Nie mogła się skupić, nadal wspominała odbytą niedawno rozmowę
- Wyjeżdżam – powiedział niespodziewanie po razem spędzonej nocy
- Na długo? – zapytała
- Na zawsze – odpowiedział – dostałem pracę w Los Angeles. Lepsze warunki. Będę dyrektorem całego oddziału. Jedź ze mną
- Ale po co
- Temprence – powiedział miękko – jesteśmy już razem trzy miesiące. Większość czasu spędzam w Twoim domu niż w swoim. Myślę, że jesteśmy już gotowi na coś więcej – zastanawiała się kiedy minęło te trzy miesiące. Obiecała, że przemyśli sprawę. Nie wiedziała co robić. Jest jej z nim dobrze nawet bardzo dobrze. Dogadują się, znają swoje oczekiwania. A tu nagle taka propozycja. Do jej gabinetu weszła Angela
- Hej słodziutka co tak siedzisz i dumasz?
- Dumam?
- Tzn. myślisz
- Stewen wyjeżdża
- Ooo – nie przepadała za tym typkiem ale jej przyjaciółka najwyraźniej tak – i?
- Zaproponował żebym z nim wyjechała
- Na długo?
- Na stałe. Do Los Angeles. Nie wiem co mam robić jak myślisz?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia czego Ty chcesz
- Sęk w tym, że ja też nie wiem czego chcę. Nie wiem czy jestem gotowa rzucić wszystko.
- To poważny krok
- Nie wiem Ang
- Pogadaj z Boothem – zasugerowała jej. Wiedziała, że on będzie jej odradzał a bynajmniej taką miała nadzieję. W końcu od lat wodzi za nią oczami i nie wiadomo na co czeka. A teraz jak czegoś nie zrobi to ona wyjedzie i będzie po sprawie
- To nie jest dobry pomysł…
- Dlaczego?
- Booth go nie lubi. On nie będzie obiektywny
- Nie lubi? Dlaczego? – zapytała choć dobrze znała odpowiedź na to pytanie
- Nie wiem, według niego wszyscy z którymi się spotykam to podejrzane typki. I według niego źle im z oczu patrzy
- Bren ale musisz się zgodzić, że parę razy miał rację
- Ale nie tym razem. A najbardziej go wkurza, że nie może nic na niego znaleźć. Nie może powiedzieć tego swojego „A nie mówiłem?”
- Może ma ku temu jakiś powód – dodała ostrożnie
- Taaa. Zawsze mówił mi, że ma na względzie moje dobro.
- W to akurat mi wierzę. Nie raz ratował Cię z opresji
- Wiem, wiem. Ale nie może mnie wiecznie za rączkę prowadzić. Chcę żyć swoim życiem, on też powinien – on chce żyć Twoim życiem pomyślała ale głośno tego nie powiedziała
- Mimo wszystko uważam, że powinnaś mu przynjmniej powiedzieć
- Powiem jak podejmę decyzję. Ang i proszę, żebyś Ty też mu nic nie mówiła – no i zamknęła mi drogę cholera myślała artystka
- Jest Twoim przyjacielem
- Ostatnio chyba nie. Wiecznie o coś się czepia, wiecznie ma pretensje. Nie wiem co się z nim dzieje. Jest jakiś dziwny. Nie chce z nami jadać kolacji. Nie wiem już jak z nim rozmawiać – ja wiem ale jakbym Ci powiedziała to byś mnie zlinczowała myśli a głośno mówi
- To z nim porozmawiaj
- Próbowałam ale mnie zbywa – cały Booth usuwa się w cień niech ich oboje wnerwiała się Angela – dobra czas wracać do pracy.
Wieczorem przyszedł Stew i poszli na kolację
- Podjęłaś decyzję?
- A już muszę?
- No ja wylatuję w poniedziałek
- W ten poniedziałek , przecież dzisiaj już czwartek
- Wiem. Ale to moja najlepsza szansa – zastanawiała się, zaryzykować czy nie? I w tym momencie usłyszała w głowie słowa partnera „Kto nie ryzykuje ten traci”
- Jadę
- Naprawdę?
- No przecież mówię, że jadę – Stew cieszył się jak dzieciak. Tę noc spędzili osobno. On miał rano ważne spotkanie a ona musiała pozałatwiać sprawy związane z wyjazdem.
Rankiem w instytucie natknęła się na Angelę
- I co postanowiłaś – zapytała
- Jadę z nim. Już w poniedziałek – artystka delikatnie mówiąc była w szoku
- W ten poniedziałek? A rozmawiałaś z Boothem?
- Nie powiem mu dzisiaj zresztą on zawsze powtarzał „Kto nie ryzykuje ten traci” więc ja postanowiłam zaryzykować – Angela myślała, że nie o takie ryzyko chodziło jej partnerowi ale głośno tego nie powiedziała
- Nie wiem czy dobrze robisz
- Ja też nie wiem. Ale chcę spróbować wszyscy mi powtarzają jak to wspaniale być w związku. Więc ja w końcu chcę w nim być
- Ale czy z właściwym facetem?
- Tak – powiedziała nie za pewnie Angela pokiwała tylko głową. Bren poszła do swojego biura. A ona wykręciła nr do Bootha
- Chyba powinieneś tu przyjechać i pogadać z Bren o Stewe – powiedziała kiedy się odezwał
- Nie chcę słuchać jej żali, bo kolejny raz miałem Trację co do tego faceta – powiedział rozgoryczony
- Myślę, że jednak powinieneś. Tylko Nie mów, że do ciebie dzwoniłam ok.?
- No dobra przyjadę. Ale pewnie to na nic – powiedział ze smutkiem rozłączył się. Wiele by dał by być na miejscu tego Stewa. Nigdy nie przestanie żałować tej lini którą postawił kiedyś między nimi choć wówczas wydawało mu się to najwłaściwszym rozwiązaniem. Ale od tamtego czasu wiele się zmieniło a on nie miał odwagi jej wymazać. Teraz ponosi tego konsekwencje.
Nawet nie wie jak wielkie…

izalys

uch... fajnie ze zaczelas pisac nowe opowiadanie :)
biedny Booth ciekawe co zrobi...?? xD
czekam na cd!!!! ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Super opko :D Ciekawe co zrobi Booth...czekam na cedeka,mam nadzieje ze dodasz je jeszcze dzisiaj :P

zaneta1994

Zainrygowało mnie to opko, ale już Ci pisałam:)
Czekam na dalsze części:) wiesz o czym mówię??
Pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

swietna koncowka poprzedniego opka i rozpoczecie nowego. super juz mi sie podoba czekam na cdk

ocenił(a) serial na 10
izalys


2.

Nie miał pojęcia po co Angela kazała mu przyjechać. Ale do tej pory nigdy nie była taka stanowcza. Zanim jednak udał się do instytutu musiał jeszcze załatwić parę spraw. Dotarł tam akurat żeby zabrać ją na lunch. Już dawno tego nie robili. To po części jego wina. Odsunął się w cień. Niech sama się przekona, że to nie facet dla niej. Owszem niczego na niego nie znalazł. Był wzorowym obywatelem, czysta kartoteka, wszystko w najlepszym porządku. Bał się, bał się, że tym razem może być to koniec. Może już nigdy nie dostać szansy wyznani jej co czuje. To go przerażało. Ale za to mógł winić tylko siebie. Zbyt długo czekał w gumką w ręce żeby wymazać ta cholerną linie. Zbyt długo…
To co zastał w jej gabinecie było dla niego szokiem. Wszędzie pełno pudeł jakby ktoś się pakował.
- Bones co Ty robisz? – zapytał
- Jak to co? Pakuję się, nie widzisz? – odpowiedziała jeszcze jego mi tu teraz trzeba, najpierw wykład Angeli, potem Cam, a teraz pewnie on dorzuci swoje.
- Wyjeżdżasz – zapytał z przerażeniem w głosie – coś się stało?
- Jadę do Los Angeles – zmarszczył brwi
- A po co?
- Będę tam mieszkać
- Jak to będę tam mieszkać – powtarzał po niej przerażony
- Stewen dostał tam posadę dyrektora poprosił mnie żebym z nim pojechała no i jadę
- Stewen? Poprosił? I Ty się zgodziłaś? – nie mógł uwierzyć, do tej pory jedyne co trzymało og przy nadziei to właśnie niechęć Bones do stałych związków. Myślał, że jak ten cały Stewen zacznie mówić o czymś więcej niż luźnym związku ona go rzuci, a ona się po prostu zgodziła. Boże co ja teraz zrobię?!
- A czemu miałam się nie zgodzić? – zapytała zdziwiona
- Znasz go zaledwie od trzech miesięcy
- Ale dobrze się z nim czuję. On mnie kocha
- Kocha? Przecież Ty nie wierzysz w miłość
- Bo miłość to związki chemiczne, dopamina i epinefryna. Ale on mówi na to miłość jak nazwa jest sprawą względną – nie to nie może być prawda myślał. Nie może być próbował zapanować nad sobą.
- I to Ci wystarcza?
- Booth ja was nie rozumiem. Od lat wszyscy powtarzacie mi w kółko, że miłość istnieje, że każdy ma prawo do szczęścia nawet ktoś tak pokręcony jak ja, że warto dla niej zaryzykować wszystko. Teraz kiedy chcę to zrobić. Wszyscy mówią, że źle robię
- Bones miłość istnieje – teraz już jawnie się kłócili nie przeszkadzało im, że wszyscy na nich patrzą. Że drzwi są otwarte – tak mówiliśmy Ci to. Ale nie wierze, że kochasz faceta którego znasz zaledwie trzy miesiące
- Jest mi z nim dobrze. Jest dobry w łóżku… - przerwał jej gwałtownie
- Dość! Nie chcę słuchać jaki on jest w łóżku! – wykrzyczał – sex to nie wszystko!
- Jakbyś mi dał skończyć
- Nie chcę tego słuchać!
- …to byś się dowiedział, że on mnie szanuje. Sprawia, że czuję się wyjątkowa – Booth przecież mówiłeś, że kiedyś znajdę kogoś takiego
- Nie chcę tego słuchać!
- Ale sam tak mówiłeś! Teraz się wycofujesz?
- Nie – powiedział zrezygnowany – nie wycofuję. Ale miałem nadzieję, że zrozumiesz kiedyś to co wówczas ci chciałem powiedzieć
- To powiedz mi teraz. Bo ja nie zrozumiałam – ich rozmowa trochę się uspokoiła, patrzyła na niego. Był jej najlepszym przyjacielem, powiernikiem, osobą na którą mogła zawsze liczyć, która ją zawsze rozumiała. Nie wiedziała co się dzieje, że teraz jej nie rozumie – myślałam, że będziesz się cieszył, że jestem szczęśliwa – powiedziała ze smutkiem w głosie. Złagodniał trochę słysząc jej słowa. Jak mam jej powiedzieć, że chciałem żeby to mnie pokochała żebym to ja był tym jedynym?
- Bones to teraz już nie ma znaczenia. A co z nami?
- Jak to co? Chcesz powiedzieć, że nie chcesz już być moim przyjacielem? Zresztą powinnam się tego spodziewać. Od jakiegoś czasu mnie unikasz. Nie jemy już razem lunchu, nie chcesz iść z nami na drinka czy na kolacje. Mogłam się domyśleć, że po prostu nie chcesz już mojej przyjaźni
- Temprence to nie tak… - co mam jej powiedzieć? Że jestem cholernie zazdrosny?
- A jak inaczej mam to odczytać? Jak? – powiedziała. Czuła, że traci przyjaciela – jak Booth?
- Ja po prostu nie chciałem wam przeszkadzać tylko tyle… - nie wiedziała co powiedzieć. Zawsze stawiał jej dobro ponad swoje stali chwile w milczeniu – Więc to koniec…? – zapytał starając się ukryć rozpacz w głosie. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Popatrzył po raz ostatni na twarz, którą kochał ponad wszystko i wyszedł mijając po drodze zezulców, jak zwykł nazywać pracowników laboratorium.

Angela poszła do Cam
- Nie możesz jej zatrzymać?
- Angela wiesz przecież, że nie jak jej nie dam zwolnienia to sama odejdzie
- Robi największą głupotę pod słońcem. Przecież ona go nie kocha
- Ja to wiem, Ty to wiesz i w ogóle chyba wszyscy Poza nią wiedzą
- Dzwoniłam do Bootha, obiecałam jej, że nic mu nie powiem. Kazałam mu szybko przyjechać.
- Jeszcze tylko on może ją zatrzymać
- O ile w końcu zdobędzie się na odwagę. W co wątpię – powiedziała – są jak dzieci. Krążą wokół siebie nie zdając sobie sprawy
- Booth doskonale zdaje sobie sprawę. Ale boi się odrzucenia
- Boi się? Czego? Że ona go nie będzie chciała?
- Nie wiem – do gabinetu wpadł Hodgins
- Przyszedł Booth i kłócą się u Brennan w biurze – wyszły posłuchać. Kłótnia trwała w najlepsze. Nie przeszkadzało im nawet to, że wszyscy ich słyszą.
- Powiedz jej – mówiła Do siebie Angela – powiedz
- Nie powie – powiedziała Cam. Chwilę później wyszedł Booth.
- Idę tam – powiedziała hardo
- Bren co ty wyprawiasz?
- Angela przed chwilą to przerabiałam. Pakuję się i wyjeżdżam i nikt mnie nie powstrzyma
- Zraniłaś go
- O co wam wszystkim chodzi? Nie chcę się wiązać – jestem zła, chce się w końcu z kimś związać – też jestem zła. Czy to jakiś spisek przeciwko mnie
- Słodziutka to nie tak… - przesadzili wszyscy czuła to
- To jak? – spakowała ostatnie pudło – Do widzenia, trzymajcie się – powiedziała na pożegnanie i opuściła miejsce które było jej drugim domem przez wiele lat. Wyszła na zewnątrz wzięła głęboki wdech. Zaczynam dzisiaj nowe życie. Czy wam się to podoba czy nie!
W cieniu, pod drzewem stał zaparkowany czarny samochód. Nie mógł odjechać. Chciał ją jeszcze raz zobaczyć. Po przystojnej twarzy kierowcy spływały łzy. Kocham cię jego wargi poruszały się bezgłośnie…

izalys

O rany co za niezwykle emocjonująca część!! Biedny Booth.... :(nie męcz go zbyt długo..proszę:) .Opowiadanie jak zwykle KLASA!!!

ocenił(a) serial na 10
zmijex

Biedny Booth cierpi, szkoda, że nie wyznał jej swoich uczuć. Czekam na cd.

ocenił(a) serial na 10
izalys


3.
W poniedziałek, w dniu wyjazdu już nie była taka pewna swego. Cały weekend zajęło jej pakowanie się i załatwianie różnych spraw. Mieszkanie postanowiła na razie zachować. Tata nie długo wraca będzie miał się gdzie zatrzymać. Może w nim mieszkać do woli. Rankiem następnego dnia rozkładali się w służbowym mieszkaniu Stewena. Był to ładny aczkolwiek mały apartament. Salon, sypialnia, pkój gościnny, gabinet kuchnia no i łazienka. Za ta w ładnej części miasta. Okna wychodziły na park. We środę on pojechał do swojego nowego biura a ona do miejscowego oddziału FBI. Kochała pracę antropologa i nie miała zamiaru z niej rezygnować. Tamtejszy szef słyszał o niej i z największa przyjemnością przyjął ją Do swojego zespołu. Chciał jej dać nawet partnera jedna ona wola pracować w pojedynkę i tylko w laboratorium i oględzinach miejsca zbrodni. Nie miała ochoty na nowego partnera.
Szybko zaaklimatyzowali się oboje w nowym miejscu. Stewen na początku coś marudził, że stać go na utrzymanie jej i siebie. I, że ona nie musi pracować.
- Słuchaj nie mam zamiaru siedzieć w domu – powiedziała do niego
- Ale przecież jest wiele innych zajęć
- Ale ja kocham moją pracę i nie mam zamiaru z niej rezygnować – ustąpił
- No dobrze wrócimy później do tego tematu – wówczas po raz pierwszy zastanowiła się czy dobrze zrobiła przyjeżdżając tutaj. Może oni mieli rację, że nie znam go na tyle dobrze żeby się z nim wiązać?

Angela siedziała w swoim biurze. Wszedł Booth
- Cześć Angela
- O Booth cześć co masz dla mnie – podał jej laptopa ofiary
- Może Ty coś z niego wyciągniesz bo naszym się nie udało – patrzyła na niego z troską. Minęły dwa tygodnie odkąd wyjechała a on już źle wyglądał
- Już się za to biorę. A co u ciebie?
- W porządku – powiedział lakonicznie a prawda była taka, że było fatalnie. Nie miał na nic ochoty, nic go nie cieszyło. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł i spał – miałaś od niej jakieś wieści – zapytał niby od niechcenia
- Nie. Obraziła się na nas – powiedziała ze smutkiem – chyba przesadziliśmy
- Przejdzie jej – powiedział to raczej z czystej uprzejmości niż z przekonania
- A Ty jak się czujesz? Nie najlepiej wyglądasz – powiedziała z troską
- U mnie ok. praca, praca i jeszcze raz praca – powiedział – tylko ona pozwala na chwilę zapomnieć – powiedział o wiele więcej niż miał zamiar i szybko wyszedł. Angela patrzyła za nim. I wzięła telefon do ręki wykręciła nr do Brennan

Bones popatrzyła na wyświetlacz i zastanawiała się czy odebrać. Zabolało ją to co się stało przed jej wyjazdem. A może to coś pilnego? Odebrała połączenie
- Halo
- Cześć Bren – powiedziała artystka nieśmiało – nie wiedziałam czy odbierzesz
- Odebrałam stało się coś? – zapytała wprost
- Nie, nic tak tylko chciałam zapytać co słychać. Nie odzywasz się do nas nie dałaś nawet znać jak się urządziliście
- A mam jeszcze do tego prawo? – zapytała z nutką goryczy w głosie. Ang to wyczuła. I czuła się z tego powodu winna.
- Jasne, że masz. My po prostu się o ciebie martwiliśmy i nadal martwimy
- Nic mi nie jest. Urządziliśmy się już w jego służbowym mieszkaniu. Ja podjęłam pracę dla FBI tutaj w LA
- O to masz zajęcie – powiedziała
- Tak. Stewa i tak nie ma prawie całymi dniami. Nie pracuję jednak w terenie.
- Aha
- A co u reszty? – Anegela wiedziała w zasadzie, że chodzi jej o jednego osobnika.
- Nic się nie zmieniło. Wszystko po staremu. Booth też nie ma nowego partnera. W ogóle źle wygląda. Zmizerniał po Twoim wyjeździe – odważyła się to powiedzieć
- A jak reszta? – pominęła uwagę Angeli milczeniem, w zasadzie można się było tego spodziewać. Rozmawiały jeszcze chwilę i się rozłączył z obietnicą, że będę częściej dzwonić do siebie.
Tygodnie mijały, Bren zaczynała dostrzegać pewne mankamenty u Stewa. Był cholernie zaborczy, nawet o jej pracę. Ciągle się o to kłócili. Nie pasował mu, że ona pracuje a nie czeka na niego z ciepłą kolacyjką w domu. Że nie zawsze ma ochotę na wyjście na miasto bo jest zmęczona po pracy. Przestało im się tak dobrze układać. Trzy miesiące po przyjeździe do LA Brennan nie wytrzymała. Spakowała walizki i ulokowała się w wynajętym na prędko mieszkaniu. Nie mogła wrócić do D.C. nie potrafiła. Nie zniosła by tego ich „A nie mówiłem”. Miała pracę więc miała też zajęcie. A, że była sama? To co. Całe życie była sama. Całe, dopóki nie poznała Bootha. Na czas kiedy mieszkała ze Stewenem zablokowała myśli o byłym partnerze. Teraz wracały do niej jak bumerang. Bolało ją, że jej wówczas nie rozumiał. Nie rozmawiali od tamtej kłótni ze sobą. Ona nie potrafiła się przemóc żeby zadzwonić. Miała na bieżąco wiadomości o nim do Angeli. O jej też jeszcze nie powiedziała, że już nie mieszka z facetem o imieniu Stewen

Booth otrzymywał regularne informację o Bones. Tęsknił za nią niezmiernie. Nie potrafił jednak do niej zadzwonić. Nie chciał słuchać jaka jest szczęśliwa. Jak dobrze jej z tym bankowcem. Chyba by nie zniósł. Trochę się pozbierał. Zaczął spać i jeść po tym jak o mały włos nie wylądował na tamtym świecie bo zasłabł za kierownicą na szczęście nikomu nic się nie stało. Tylko samochód trzeba było trochę wyklepać. Dostał burę od szefa i przymusowe dwa dni wolnego na wypoczynek. Wchodził właśnie do swojego mieszkania kiedy pod jego drzwiami zjawił się jego były dowódca z wojska.
- Sierżant Booth – powiedział wyciągając do niego rękę, Booth uścisnął jego dłoń
- Major Sims co pana sir, do mnie sprowadza?
- Możemy gdzieś porozmawiać?
- Oczywiście zapraszam do mnie – weszli do mieszkania a którym panował jako taki porządek – napije się pan czegoś?
- Nie dziękuję. Jestem tutaj służbowo. Mam dla Ciebie propozycję powrotu do służby
- Ja nie wrócę do zabijania – tego był pewien
- Wiem wyraziłeś to ostatnio dość dobitnie. Ale nam chodzi o pokojową misję w Afganistanie. Byłbyś dowódca oddziału.
Zastanawiał się nad jego propozycją
- Na jak długo?
- Trzy miesiące
- Zgadzam się – może to pozwoli mu zapomnieć o niej. Pomarzyć zawsze można. Ustalili jeszcze szczegóły i major się pożegnał.
Tydzień później Booth spakował worek i pojechał na trzymiesięczną misję do Afganistanu…

ocenił(a) serial na 10
izalys

Mam nadzieję, że Boothowi nic się tam e stanie. A jednak Temp nie wyszło ze Stewem. Czekam na cedeka:)

_nn_

Super te czesci...
Chyba nic "groznego" nie zrobisz Boothowi... :) oj jestem bardzo ciekawa co dalej... czekam na cd!!! ;)

użytkownik usunięty
mara625

mam nadzieję, że miło zakończy się to opowiadanie ;)
czekam z niecierpliwością na cd ;)!!!!
Niech wena będzie z Tobą xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

Świetnie,świetnie i jeszcze raz ŚWIETNIE !!!
Mam nadzieję że bones wróci do D.C. i zrozumie ze kocha Bootha :D :P

zaneta1994

Nie myśl, że o Tobie zapomniałam... cały czas wiernie wszystko czytam:) I jak zawsze super!!! Ale tu się troszeczkę spóźniasz... Już przeczytałam na bonesfan.pl ciąg dalszy...:) Czekam na następne opowiadanie, bo jak sądzę to już skończyłaś...?

ocenił(a) serial na 10
izalys


4.

Brakowało jej przyjaciół. Brakowało jej przede wszystkim jego. Miała dużo czasu na myślenie. Zbyt dużo. Prawie miesiąc temu wyprowadziła się od Stewna a jeszcze nie powiedziała Angeli. Nie chciała się przyznać do porażki. Rozmawiały ze sobą regularnie. Wiedziała, że Booth pojechał do Afganistanu. Bała się o niego. Niby to pokojowa misja. Ale w telewizji non stop słyszy się o tych „pokojowych” misjach. O wybuchających minach, o zasadzkach. Bała się a nawet nie miała okazji mu powiedzieć, że tęskni, że chciałaby żeby ta ich przyjaźń wróciła. Obowiała się, że już za późno. Za późno na powrót do dawnych więzi. Tak więzi. Bo ją i Bootha łączyła więź. Więź przyjaźni, zrozumienia, szacunku. A ona to wszystko zniszczyła. On też nie był bez winy. Ale to ona czuła się bardziej winna. Dlaczego? Pewnie dlatego, że wyjechała bez pożegnania. Jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu
- Słucham – powiedziała nie znała numeru z którego do niej dzwoniono
- Dr Brennan? Z tej strony dyrektor Cullen
- Tak to ja. Witam coś się stało Boothowi?
- Skąd pani wie, że o niego chodzi?
- Nie wiem to była pierwsza myśl jaka mi wpadła do głowy. Co mu się stało?
- Sęk w tym, że nie wiemy. Wyjechał na patrol z dwoma żołnierzami prawie trzy dni temu i nie wrócili.
- Jak to nie wrócili?
- Nie wiemy co się z nimi dzieje. Nie możemy oficjalnie nikogo o nic oskarżyć. Nie mamy podstaw
- Dlaczego mi pan to mówi?
- Rozmawialiśmy z majorem Simsem o tej sytuacji. Pani jeździła do Afganistanu na wykopaliska?
- Tak byłam tam 4 razy
- Zna pani wielu wysoko postawionych urzędników prawda? – już wiedziała do czego zmierzał
- Kiedy mam jechać
- Dr Brennan musze panią uprzedzić, że to niebezpieczne
- Kiedy? – już zaczęła pakowanie. Rozmawiając z nim.
- Jak najszybciej. Wpadnie pani jeszcze do stolicy po dokumenty upoważniające panią do poszukiwania i rozmów z tamtejszymi władzami
- Zaraz zarezerwuję bilet…
- Nie trzeba proszę podać adres zaraz ktoś po panią przyjedzie do D.C. przyleci pani wojskowym odrzutowcem. A my już resztę zarezerwujemy
- Czy reszta wie?
- Tak, od nich mam numer do pani – podała mu adres. Pół godziny później wyszła przed budynek gdzie czekał na nią samochód. A stamtąd prosto na lotnisko. W godzinę była już w drodze. Jedyna myśl jaka jej towarzyszyła to ta, że musi go znaleźć za wszelką cenę. Musi!
Na lotnisku przywitał ją dyrektor Cullen, major Sims i cała banda zezulców.
- Cześć – przywitała się ze wszystkim nie siliła się na uprzejmości – jakieś wieści?
- Niestety nadal nie – odpowiedzieli.
- O której lecę?
- Za trzy godziny tu ma pani upoważnienie, bilet i dokumenty które może panie potrzebować – powiedział major wręczając jej kopertę – i powodzenia. My już pójdziemy bo przyjaciele chcę pewnie z panią porozmawiać – Cullen z majorem odeszli a ona została z nimi
- Jak się trzymasz – zapytała Angela
- Znajdę go i wrócę z nim albo wcale – no to teraz byli w szoku dużym szoku
- A co na to bankowiec – pytanie zadał Jack nikt nie miał odwagi o to zapytać tylko on
- Nie obchodzi mnie to – odpowiedziała zgodnie z prawdą patrzyli na nią czekając na szczegóły, westchnęła – nie jesteśmy już razem, tylko proszę nie mówcie „A nie mówiłam”.
- Ja powiem w końcu – powiedziała Cam
- Musze iść do odprawy – poszli wszyscy
- Znajdziesz go – powiedziała Angela – i wszystko będzie jak dawniej
- Już nigdy nie będzie tak jak dawniej – powiedziała cicho
- Zrozumiałaś w końcu? – pokiwała twierdząco głową
- Oby nie za późno – i poszła na pokład samolotu przyjaciele patrzyli za nią z troską
- Znajdzie go – powiedziała Cam
- Na pewno – dodała Angela
- Módlmy się o to – zakończył Jack

Podróż na miejsce była długa i męcząca. Miała zakwaterowanie w bazie wojskowej. Rzuciła torbę, wzięła szybki prysznic i poszła poszukać dowódcy.
- Dzień dobry – powiedziała
- Witam dr Brennan – i zdał jej szczegółowy raport z tego co ustalili tyle, że oni prawie nic nie ustalili.
- Ok. ja wychodzę
- Dostanie pani ochronę
- Nie ma mowy. Nikt mi nic nie powie jak będę z żołnierzami
- Ale to niebezpieczne
- Dam sobie radę nie jestem tu pierwszy raz. No i znam tutejszy język
- Chyba nie mam wyjścia. Mówili, że mam pani pomóc i nie przeszkadzać
- Nie ma pan. Znajdę ich. Dowiemy co się stało.
Po wyjściu z bazy pierwsze kroki skierowała do domu Zijada Al-Kabiego. Naukowca z którym współpracowała za każdym razem kiedy tu była. Powitał ją radośnie.
- Nic nie mówili, że są nowe wykopaliska
- Bo nie ma. Jestem tu w innej sprawie
- Chodzi o tych trzech amerykanów?
- Tak
- I przysłali Ciebie?
- Nie sama się zgłosiłam. Jeden z nich to ktoś bardzo mi bliski.
- Mężczyzna imieniem Booth? – Zijad pamiętał z jaką pasją o nim opowiadała
- Tak to on. Nie wiem od czego zacząć szukanie
- Pomożemy Ci
- Nie mogę narażać Was na niebezpieczeństwo. Powiedz mi tylko gdzie mam szukać.
- Nie będzie lepiej jak my znajdziemy. Nie lubimy amerykanów. Ale Ty zawsze byłaś dla nas dobra i szanowałaś naszą kulturę. Nie raz narażałaś się dla nas. Jesteśmy CI to winni
- Zijad doceniam twoje zaangażowanie ale ja chcę odzyskać całą trójkę, nie tylko Bootha
- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę
- To powiedz jak mam pomóc?
- Możesz przyjść jutro rano i pouczyć nasze dzieci waszego języka. Uwielbiają lekcje z Tobą
- A ja dzięki nim umiem wasz język – pożegnała się z nimi i wróciła do baz. Zdała raport dowódcy. I poszła do swojej kwatery. Nie mogła zasnąć. Wyrzucała sobie jak mogła być tak ślepa. Jak mogła nie zauważyć, że jedyna osoba na jakiej jej zależy, z jaką mogłaby spędzić resztę życia była tuż obok i czekała tylko na mały sygnał z jej strony. Teraz już rozumiała co chciał do niej powiedzieć. Tylko czy nie za późno?

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ja czułam, że Boothowi coś się stanie i wykrakałam bo zaginął. Mam nadzieję, że Brennam odnajdzie go i pozostałą dwójkę.
Czekam na kolejną część:)

_nn_

mam nadzieje ze tylko zagineli i nic im sie nie stanie powaznego... :)
Brennan ich znajdzie... napewno xD czekam na cd!! :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


5.

Rano poszła do Zijada. Przez pół dnia uczyła dzieci języka grając z nimi w najróżniejsze gry jakie pamiętała z dzieciństwa. Dzieciaków było aż 25. To były wszystkie dzieci jakie uczyła podczas swoich wizyt w tym kraju. Kobiety przyłączyły się do zabawy. Potem poszły przygotować południowy posiłek. A ona dalej bawiła się z dziećmi. Na posiłek wrócili mężczyźni. Po nim Zijad zabrał ją do innych i powiedział
- Wiemy gdzie są twoi przyjaciele
- Tak szybko?
- Są dwa kilometry na południe od miasta. Jeden jest ranny i nieprzytomny niestety nie wiemy który. Dwaj pozostali tylko lekko potłuczeni, wpadli w zasadzkę. Kiedy udało się im przeżyć. Kabini postanowił ich wymienić na broń.
- To dlaczego się nie przyznał, że ich ma?
- Chce jeszcze poczekać żeby więcej dostać
- Kabini. Wydawało mi się, że to dobry człowiek
- Bo takim był dopóki mina nie zabiła mu rodziny. Prawie postradał zmysły
- Zabierzesz mnie do niego? – zapytała
- Wiedziałem, że będziesz chciała. Samochód czeka – wsiedli do samochodu. Na miejscu wyskoczyła z wozu i nie czekając na resztę weszła do domu Kabiniego
- Dr Brennan co za niespodzianka – powiedział
- Witaj Kabini. Doszły mnie słuchy o Twoim nieszczęściu
- To tragedia. Moja Alija i Makabi on był jeszcze taki malutki – powiedział – ale co cię do mnie sprowadza?
- Masz kogoś na kim mi zależy
- Booth?
- Skąd wiesz?
- Widziałem zdjęcie pokazywałaś mi go kiedyś. Właściwie tylko dlatego jeszcze żyje. Kiedy go rozpoznałem nie mogłem pozwolić, żebyś Ty cierpiała tak jak ja
- A co z pozostałymi?
- Chcesz wszystkich?
- Wiesz, że tak
- Cenię Cię i dlatego…
- Wiesz, że mam pieniądze
- Od przyjaciół nie biorę pieniędzy. Możesz ich zabrać tylko
- Nie powiem nikomu, że to ty. Co się stało z Tobą?
- Umarło moje serce
- Przecież można żyć dalej. Masz tyle do zrobienia. Jesteś cennym członkiem swojej społeczności. Alija wierzyła w ciebie. Twój syn byłby z Ciebie dumny jeślibyś się zdecydował pomóc odbudować jego ojczyznę – w międzyczasie prowadził ją do miejsca gdzie ich trzymał
- Myślisz?
- Ja to wiem na pewno, zastanów się
Weszli po schodach do piwnicy otworzył drzwi a jej oczom ukazał się najpiękniejszy widok

Cholera tak się dać złapać! Chodził od ściany do ściany małego pomieszczenia w którym byli zamknięci. W sumie to nie mieli na co narzekać. Dobrze ich traktowano, dawali jeść, pić. Przynieśli nawet opatrunki dla Meyersa. Nie wiedział co o tym sądzić. Według jego obliczeń byli tu około 6 – 7 dni. Ale nie był pewien.
- Meyers trzymaj się nie umieraj mi tu – motywował nieprzytomnego do walki
- Nie wyjdziemy stąd – zaczął panikować Kremp
- Nie zaczynaj od nowa swojej śpiewki. Na pewno nas uratują.
- Jakby wiedzieli gdzie jesteśmy to już bylibyśmy wolni.
- Jest ktoś kto się dowie na pewno – myślał o pewnej brunetce o pięknych niebieskich oczach, delikatnej jak jedwab skórze. Był pewien, że mimo ich kłótni jak tylko się dowie znajdzie go.
Słyszał na schodach głosy. I wydawało mu się, że ma omamy. Niemożliwe żeby to była ona. Otworzyły się drzwi i do pomieszczenia weszło dwoje ludzi ten który ich porwał a za nim stała pewna brunetka, której, choćby nie wiem jak chciał, obrazu nie mógł się pozbyć sprzed oczu. Wyszła przed mężczyznę i podeszłą do partnera. Tak bardzo się cieszyła, że jest cały. Patrzyła w jego piękne czekoladowe oczy. Chwilę później stali w objęciach. Nie zważając na nic płakali oboje. Tulił jej drobne ciało do swego, nie mógł się nacieszyć jej widokiem. Głaskał dłonią po plecach, włosach. Całował jej głowę i jeszcze bardziej tulił. Jego łzy wsiąkały w jej włosy. Były wszędzie. Ona też nie pozostawała mu dłużna. Ściskała go najmocniej jak potrafiła. Twarz wtuliła w zagłębienie jego szyi. Czuł jej łzy na swojej szyi
- Bones – powiedział cicho nie odrywając się od niej – moja Bones – teraz nie liczyło się dla nich nic innego tylko to, że mają siebie zapomniał o jej wyprowadzce, o ostatniej kłótni, o Stewenie. Była tylko ona Jego Bones
- Jestem – powiedziała zdławionym od płaczu głosem – jestem tutaj i jestem twoja jeśli tylko chcesz – powiedziała. Nie był pewien czy to wszystko nie jest snem. Czy ona właśnie powiedziała, że chce być jego? Tylko jego? Nie wytrzymał dłużej powiedział to co do tej pory było ukryte na dnie jego serca.
- Kocham Cię
- A ja kocham Ciebie – odpowiedziała mu, w końcu to powiedziała na głos. I jakby wszystko inne przestało się liczyć. Jakby nagle cały świat wrócił na swoje miejsce. Miejsce dawno im przeznaczone. Ktoś z tyłu odchrząknął.
- Dr Brennan myślę, że powinna pani ich zabrać. A bynajmniej tego nieszczęśnika – powiedział Booth nie za wiele rozumiał. Bo mówili w języku tego kraju
- Kabini pozwól, że Ci przedstawię Seeley Booth – wskazała na partnera – Booth to Kabini jeden z tutejszych starszych.
Kabini ukłonił się w geście szacunku i powiedział łamaną angielszczyzną
- Miło mi poznać przyjaciel dr Brenann. Jak tylko się połapać że to być pan ze zdjęcia ja wam nic nie robić. Przyjaciele moich przyjaciele są moje przyjaciele – powiedział. Bren mu wyjaśniła.
- Kabini pomagał mi w kontaktach jak byłam tutaj na wykopaliskach. To on was znalazł i przechował żeby nikt was nie zabił – powiedziała sugerując mu co ma zrobić. Podejrzewała, że Kabini rozumie o wiele więcej niż chciałby to przyznać – mówi, że mogę was już zabrać. Idziemy?
- Tak chodźmy. Dziękuję – powiedział w stronę ich „gospodarza” i ukłonił się tak jak to było w zwyczaju. Zabrali rannego i wyszli. Na zewnątrz czekał na nich Zijad z przyjaciółmi
- Kabini – zwróciła się jeszcze raz do niego – proszę pomyśl o tym co ci powiedziałam – i odjechali
- Zijad zawieź nas do bazy. Tego młodego musi obejrzeć jak najszybciej lekarz
Godzinę później byli już w bazie. Dowódca nie mógł wyjść z podziwu jakim cudem tak szybko ustaliła miejsce pobytu jego trzech ludzi. Jemu to się nie udało przez tydzień. Chyba się starzeje – myślał
Późnym wieczorem kiedy przeszedł już badania i zdał raport siedzieli w jej kwaterze. Nic nie mówili. Delektowali się swoim towarzystwem
- Już wiem co chciałeś mi powiedzieć
- Kiedy – nie bardzo wiedział o co jej chodzi
- Jak mówiłeś, że znajdę kiedyś kogoś kto mnie pokocha a ja jego
- Tak? – nie posiadał się ze szczęścia trzymał jej dłoń i bawił się kciukiem
- Tak. Już wiem, że ten ktoś był od dawna bardzo blisko. Może za blisko bo go nie dostrzegłam ale teraz już wiem. Wiem, że cię kocham i, że Ty też mnie kochasz
- Jak wariat. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca po twoim wyjeździe, wszystko przypominało ciebie
- Przepraszam, nie wiedziałam naprawdę...
- Zostaw to... Nie masz za co przepraszać. Najważniejsze, że mnie kochasz. Tylko to się dla mnie liczy
- Tak. W końcu wiem co to miłość i mam zamiar z tego korzystać – delikatnie przekręciła głowę w jego stronę czekając na jego ruch. Zbliżył swoje usta do jej. Sięgnął ich. Ich pierwszy słodki pocałunek. Był zapowiedzią i obietnicą szczęśliwych dni jakie dla nich nadchodziły…

izalys

Super ze Boothowi nic nie zrobilas... xD hmmm... w koncu wyznali sobie to co tak naprawde do siebie czuja... ;) mam nadzieje ze jakos jeszcze rozwianiesz to opowiadanie...
czekam na cd!!! :)

ocenił(a) serial na 9
izalys

"Zbyt długo czekał w gumką w ręce żeby wymazać tą cholerną linię. Zbyt długo… " - najlepsze zdanie z całego opowiadania! Po prostu piękne!
Jak zawsze podziwiam Twoją wyobraźnię^^

ocenił(a) serial na 10
Mortima

Cieszy mnie, że Booth i pozostali towarzysze są wolni dzięki Brennam. Nareszcie ona zrozumiała, że go kocha i to wyznała mu.
Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

super super! mam nadzieje ze bedzie kolejna czesc! czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
izalys

6.

Siedzieli długo. Nawet bardzo długo... nie potrzeba było żadnych słów. Im wystarczyła tylko ta druga kochana osoba. I to się liczyło, tylko to.
- Musimy porozmawiać – pokiwała twierdząco głową, wiedziała, że nie ominie ich ta rozmowa – ale to może zaczekać. Jesteśmy oboje zmęczeni. Mamy przed sobą całe życie...
- Tak – uśmiechała się błogo wtuljąc się w ukochanego – Chyba powinnam zadzwonić do Angeli bo pewnie tam zawału dostają. No i do Cullena Ty chyba też powinieneś – wstała po telefon a on razem z nią – Booth nigdzie nie idę
- Wiem, ale ja nie mam zamiaru wypuszczać Cię z moich ramion. Bones...
- Ja też, ale to tylko telefon – uśmiech nie schodził z jej twarzy – usiadła między jego nogami a on przycisnął ją do siebie
- Tak lepiej – wykręciła numer

W instytucie panowała napięta atmosfera. Martwili się o Bootha czy on w ogóle jeszcze żyje. Martwili się o Brennan bo pojechała po niego i wpakuje się pewnie jak zawsze w kłopoty. A jak Bootha tam nie ma to kto ją uratuje? Był ranek wszyscy pracowali jednak pełną para. Praca pozwalała im zapomnieć na chwile o przyjaciołach w tarapatach. Zadzwonił telefon Angela odebrała
- Halo – powiedziała do słuchawki uważnie szkicując twarz do identyfikacji, miała smutny zmęczony głos.
- Cześć Angela… - miała się przedstawić jakby były jakieś wątpliwości ale ta jej nie dała dokończyć
- Brennan – wykrzyczała na całe gardło słyszeli ją chyba wszyscy prawie natychmiast zjawił się Hodgins i Cam – Boże jak my się o Ciebie martwimy! Dlaczego nie zadzwoniłaś jak dojechałaś?
- Ange…- Bones próbowała coś wtrącić ale nie bardzo jej wyszło
- Co Ty sobie wyobrażasz? Chcesz nas przeprawić o zawał? – była autentycznie zła no i można było wyczuć w jej głosie również ulgę
- Angela nic mi nie jest – tylko tyle zdołała powiedzieć Booth nie mógł powstrzymać się ze śmiechu. Cała Angela. Mocniej ją do siebie przycisnął choć pewnie bardziej się już nie da
- Ja już znam Twoje nic mi nie jest! Zaraz usłyszę, że sprawa o morderstwo się nie utrzyma i goisz się szybko – zaśmiały się obie na wspomnienie tamtej rozmowy sprzed lat – i jak udało Ci się coś ustalić?
- Tak – zaczęła
- No mów wreszcie – znowu jej przerwała
- Angela daj mi dojść do głosu to powiem wam wszystko. Tylko mi nie przerywaj
- Skąd wiesz, że nie jestem sama – znowu jej przerwała. Booth nie wytrzymał i zaśmiał się głośno. Uwielbiał rozmowy Angeli i Bones można się było wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć. Ale tym razem Ang przechodzi samą siebie. Bones też nie wytrzymała i śmiali się oboje. A po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Zezulce zastanawiali się czy oby na pewno dobrze słyszą
- Angela bo jest pora pracy. A Twoje krzyki było słychać zapewne w całym instytucie – powiedziała logicznie
- Brennan czy ja dobrze słyszałam?
- No przecież mówię, że Twoje krzyki było słychać zapewne w całym instytucie
- Nie to, to wcześniej
- Tylko mi nie przerywaj? – zapytała niewinnie choć podejrzewała o co jej chodzi
- Dr Brennan czy to było Booth? – postanowiła zapytać Cam
- Tam w tle ten śmiech – dodał Hodgins
- Tak to jest Booth – dała na głośnomówiący, żeby on też mógł słyszeć
- Cześć – ładnie się przywitał
- Booth jak się cieszymy – powiedziała a raczej wykrzyczała Angela
- Ja tez się cieszę, że żyję – odpowiedział zgodnie z prawdą
- Jak udało Ci się tak szybko wszystko ustalić? – zapytała Cam
- Wiem kogo zapytać. Poza tym był u jednego z moich znajomych.
- Jak to był?
- To skąp likowane ale dzięki Bones traktowali mnie po ludzku. Nie byłem głodny ani nie chciało mi się pić. On mnie rozpoznał. Najwidoczniej Bones pokazywała mu moje zdjęcia – roześmiali się radośnie
- Zarozumialec – wtrąciła, reszta wybuchnęła śmiechem
- Dobrze, że jesteś cały – powiedzieli wzruszeni. Mimo wszystko to ich przyjaciel.
- Ja też się cieszę. A teraz kochani wybaczcie ale muszę załatwić parę spraw – reszta zrozumiałą aluzję no może poza Bren
- Jakich spraw? Przecież mamy wolny wieczór – not tak cała Brennan
- Tak mamy wolne – powiedział z rezygnacją – i mam je zamiar dobrze wykorzystać – powiedział delikatnie całując jej szyję – na razie. Do zobaczenia w domu – i się rozłączył
- Booth to nie kulturalnie się tak rozłączać – mówiła coraz mniej pewnie, czując jego ręce i usta na swoim ciele, poddała mu się całkowicie i bez reszty. Tego właśnie chciała.

Po drugie stronie Atlantyku, zapadła pełna zdumienia cisza
- Ja chyba śnie – powiedziała Angela
- A ja się tam cieszę – powiedziała Cam
- No może Booth w końcu przestanie krążyć tylko zdecydowanie zabierze się do dzieła – dodał Jack
- Już się zabrał – śmiali się wesoło
- W końcu wszystko będzie jak dawniej. Przydałoby się zadzwonić do Cullena. Powinien to zrobić Booth ale on ma teraz inne zajęcia – powiedziała Cam
Wykręciła nr biura w FBI. Poinformowała go o wszystkim był zdziwiony tym, że to ona dzwoni. Wytłumaczyła mu z aluzją w głosie, że oni mają teraz inne zajęcia niż telefony na drugi koniec świata.

Dużo później leżeli na ciasnym łóżku w kwaterze Bones. Ale im to nie przeszkadzało. Mieli jeszcze jeden powód żeby się do siebie przytulić.
- Jesteś cudowna wiesz?
- Tobie też nic nie brakuje – powiedziała gładząc jego tors
- Bardzo tęskniłem. Siłą woli powstrzymywałem się żeby nie wsiąść do samolotu i błagać żebyś wróciła
- Nie było mi łatwo przyznać się do porażki
- Rozstaliście się?
- Ponad miesiąc temu
- Dlaczego nie wróciłaś?
- Duma mi nie pozwała. Wszyscy na około mówili, że źle robię. Bałam się usłyszeć „A nie mówiłem?”
- Nigdy bym tak nie powiedział. Kocham Cię
- Ale ja nie chciałam się przyznać. Miałeś racje prawie go nie znałam. On chciał żebym siedziała w domu. Wściekał się, że pracuję. Bo on miał inne plany. Miałeś rację – wiedział ile kosztuje ją to wyznanie
- Może i miałem ale największe pretensje miałem do siebie. Bo nie zdążyłem wymazać tej nieszczęsnej linii.
- Wiesz, że ona tak naprawdę nigdy nie istniała?
- Tylko w naszych głowach.
- Teraz już zawsze będziemy razem prawda? – zapytała z niepokojem w głosie
- Prawda. Jeżeli tylko Ty zechcesz
- Bardzo. Dojrzałam już do pewnych rzeczy. Chcę stałego związku z Tobą i tylko z Tobą. Chcę patrzeć co rano w Twoje oczy, chcę przeżywać wszystko to co Ty. Chcę… chcę… - nie wiedziała jak mu powiedzieć
- Dostaniesz to wszystko ode mnie to i jeszcze więcej. Niczego bardziej nie pragnę niż kochać Cię i być z Tobą do końca naszych dni
- A ożenisz się ze mną? – zapytała niespodziewania. Chyba nie mógł być szczęśliwszym człowiekiem w tym momencie
- Tak. Chcę ślubu z Tobą. I chciałbym, może kiedyś w przyszłości… – jak jej powiedzieć o dziecku? Że chce z nią dziecka?
- Może nie takiej dalekiej – powiedziała. Dziwne ale tym razem wiedziała o co mu chodzi patrzył na nią zdziwiony – nie zabezpieczyliśmy się – wytłumaczyła
- Tempe… - tylko tyle zdołał wykrztusić z siebie i zabrał się do pracy.
Tydzień później oboje wrócili do Waszyngtonu. Nie spuszczali siebie z oka. Tak bardzo się kochali, że ich miłość było widać gołym okiem. Zresztą jak zawsze tyle, że teraz wzajemnie jej przed sobą nie ukrywali. Angela musiała oczywiście poznać wszystkie szczegóły. Zaspokojona babskim ploteczkami wypaliła
- To kiedy ślub?
- Ange – upomniała ją szefowa
- Za trzy góra cztery tygodnie – odpowiedziała najspokojniej w świecie. Obie panie patrzyły na przyjaciółkę z wielkim zdziwieniem. Angela postanowiła iść za ciosem
- A mały Booth kiedy?
- Może już za rok. Kto wie? – powiedziała tajemniczo
- Brennan…? – zadała nieme pytanie
- No nie wiem, może już jestem w ciąży. Nie zabezpieczyliśmy się i nie mamy zamiaru. I uprzedzę wasze kolejne pytanie. Tak chcę tego dziecka tak samo jak on.

Trzy tygodnie później w obliczu Boga i przyjaciół przysięgali sobie miłość, wierność i, że zawsze już będą razem. Do końca swoich dni. Niestety Bones w ciąży od razu nie była. Ale co się odwlecze to nie uciecze.
W pierwszą rocznicę ślubu Booth dostał od żony małe pudełeczko a w nim maleńkie, białe buciki. Taki prezent sugerował tylko jedno – dziecko. Ich miłość stała się pełna. Poczęli nowe życie w wielkiej miłości. Nieco później, bez żadnych komplikacji na świecie pojawił się mały chłopczyk – Daniel Booth

ocenił(a) serial na 10
izalys

Cudowna część. Najlepsza moim zdaniem była rozmowa Brennam z Angelą.
Czy to już ostatnia część tego opowiadania, czy jeszcze coś dopiszesz?

_nn_

Super czesc!!! Najbardziej podobalo mi sie to pytanie "- A mały Booth kiedy ? " nie no poprostu rewelacja...!!! ;) xD
jesli bedzie nastepna czesc... to na nia czekam a jak opowiadanie... no to rowniez :PPP Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ja standardowo jak co tydzień ładnie prosze o linka do polskich napisów 5x06:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ja standardowo jak co tydzień ładnie prosze o linka do polskich napisów 5x06:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Tamtego już koniec ale pojawia sie nowe kilku częściowe:)

Spalone mosty

1.

- Bones mamy sprawę – powiedział wchodząc do jej biura. Oczywiście jak zawsze coś pisała w swoim komputerze. Pewnie kolejną część najnowszej powieści. Mówiła, że wydawca nalegał i goniły ją terminy. Z tego powodu nie jedli kolacji od.. zaraz aż od 4 dni. Westchnęła i skończyła pisać zamknęła komputer i wstała
- No to chodźmy – powiedziała zabierając swoją torbę – coś bliżej mi powiesz? - po drodze spotkali Angele
- Słodziutka co z dzisiejszą kolacją? - zapytała podchodząc
- To dzisiaj już piątek? - powiedziała zdziwiona
- Tak dzisiaj już piątek – powiedziała wyczekująco
- I domyślam się, że nie wykręcę się od tej „randki” - powiedziała, Booth popatrzył na nie ze zdziwieniem i z zazdrością w oczach, co oczywiście nie umknęło uwadze artystki. Niech się pomęczy to może w końcu zabierze się do roboty i przestanie szukać pretekstu do spotkania. Będzie mógł wówczas przychodzić do woli – myślała artystka
- Jakiej randki? Bones nic nie mówiłaś – zapytał
- Angela ma znajomego z którym idzie na kolację a ten znajomy przyjdzie z innym znajomym
- Taka podwójna randka – dodała z uśmiechem – to co będziesz o 20?
- Chyba się nie wykręcę. Będę ale tylko chwilę. Mam dużo pracy
- Brennnn daj spokój jest weekend
- A ja obiecałam wydawcy książkę do poniedziałku – powiedziała – idziemy? - zwróciła się do Bootha
- Tak oczywiście – był zły, czuła to tylko jak zawsze nie wiedziała o co chodzi. Był tak zły, że trzymając kierownice ściskał ją tak mocno, że aż mu kostki pobielały. Minę miał zawziętą i podczas jazdy się nie odzywał. Jechali na miejsce zbrodni z nieprzyjemnej ciszy. Już na miejscu robiła wstępne oględziny
- I jak? - zapytał
- Mężczyzna, biały, 25 – 30 lat, ok 175 cm wzrostu. Zginął od strzału w głowę. Wcześniej był torturowany – powiedziała
- Torturowany?
- Tak, ma odcięte dwa palce. Był ślady na przegubach świadczą o wiązaniu. Po oczyszczeniu kości będzie widać więcej. Zabierzcie ciało do instytutu

Kiedy wrócili do Jeffersonian szczątkami już zajmował się Wendall. Cam pobrała próbkę tkanki do badań DNA a Hodgins swoje robaczki.
- Panie Bary, proszę oczyścić kości jeżeli dr Sorayan i dr Hodgins już pobrali próbki
- Dobrze dr Brennan – powiedział. To młody zdolny człowiek – myślała – jest bardzo inteligentny, umie się odnaleźć, dobry z niego człowiek.
Pewnie dlatego wpłaciła pieniądze na jego stypendium żeby mógł dalej jej asystentem. Zasługiwał na to.
- Gdzie Angela? - zapytała Hodginsa
- Chyba u siebie, nie widziałem jej już jakiś czas – odpowiedział. Brennan poszła do gabinetu przyjaciółki
- Angela jak Wendall oczyści kości będziesz mogła zidentyfikować ofiarę
- Nie muszę jest w bazie danych. Wrzuciłam zdjęcie jego szczeki
- Tak? Kto to? - zapytała artystka odwróciła do niej monitor
- To agent FBI. Hary Cock
- Nie dobrze, Booth będzie zły
- Dlaczego?
- Bardzo nie lubi kiedy ginie jeden z nich. Dzwonię do niego. No cześć jesteś jeszcze czy już odjechałeś? - słuchała chwilę – to przyjdź tutaj – i się rozłączyła. Czekały na Bootha.

Wrócił do instytutu choć był już prawie przy samochodzie. Po drodze spotkał Jacka
- Cześć agencie. Masz chwilkę? - zapytał
- Co się dzieje?
- Masz czas dzisiaj wieczorem?
- Nie wiem, a o co chodzi?
- Bo idę dzisiaj z Angelą na kolację a ona przychodzi z koleżanką a ja miałem przyjść z jakimś kumplem – Booth o mały włos a się nie zakrztusił. Umiał czytać z twarzy innych i wiedział, że Jack nie ma pojęcia, że ta koleżanka to Brennan – no i ten kumpel nie da rady coś mu wypadło. No i pomyślałem, że może Ty dasz się namówić... - Booth uśmiechnął się zdawkowo, w duchu ciesząc się jak dziecko
- No w sumie nie mam nic do roboty
- Super stary ratujesz mi skórę. To o 20... - powiedział gdzie się spotkają i poszedł do biura Angeli. Wszedł z impetem do jej gabinetu.
- Co się stało? Czemu nie mogłaś mi powiedzieć przez telefon – powiedział i zatrzymał się na widok monitora – kto to jest?
- Nasza ofiara. Agent FBI Hary Cock. Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć to jeden z waszych...
- Tak – powiedział i zacisnął szczęki nie cierpiał takich spraw. Tu chodziło o jednego z nich – wiecie coś jeszcze?
- Niestety nie dopóki kości nie zostaną oczyszczone to tylko tyle co powiedziałam wcześniej. No może jeszcze dodam, że kula to kaliber 39mm. Jak Wendall oczyści czaszkę to postaramy się dopasować kształt kuli do dziury w czaszce
- Dzięki. Muszę to zgłosić w FBI. Jedziesz ze mną czy masz coś do zrobienia?
- Poza książką nic.
- No to jedziemy – powiedział
- Ang ja nie wiem czy ta kolacja to dobry pomysł. Mamy sprawę jeszcze ta książka
- Bren proszę Cię, umówiliśmy się prawie dwa tygodnie temu. Nie chcę wystawiać nikogo do wiatru
- To kolacja będzie na polu? Przecież jest zimno – za swoimi plecami usłyszała parsknięcie partnera Angela też się roześmiała
- Chodzi o odwołanie w ostatniej chwili kolacji – powiedziała wyjaśniając. Jechali w ciszy do FBI. Na miejscu poszli prosto do Cullena. Booth poprosił o spotkanie z szefem. Choć nie musiał. Dla niego on zawsze miał czas. Od lat uważał, że Booth zajdzie bardzo daleko. To dla niego trzymał miejsce kiedy przyjdzie czas na emeryturę. Do tego jego współpraca z dr Brennan przynosiła mu wielkie sukcesy. Ten duet, nigdy nie wiedział jakim cudem, był doskonały. Przecież w teorii nie powinni się dogadywać, są zupełnymi przeciwieństwami. A jednak to doskonała mieszanka. Zdziwił się kiedy poprosili o spotkanie. Dawali sobie zupełnie bez niego.
- Dr Brennan, agencie Booth proszę siadajcie – wskazał na miejsca po przeciwległej stronie biurka – co was do mnie sprowadza? - Booth wyciągnął rękę z teczką w której były wstępne wyniki oględzin szczątków agenta Cocka. Otworzył i zaczął czytać – cholera – tylko tyle powiedział. Patrzyli na niego zdziwieni.
- Gdzie go znaleźliście? - zapytał
- Na placu budowy. Na obrzeżach miasta. Działka należała do pobliskiego wysypiska śmieci. Znalazł je biegający tam codziennie 18 letni Damien York. Przez ostatni tydzień nie biegał bo był chory. A w międzyczasie stopniał śnieg. Podejrzewamy, że leżał po śniegiem.
- Kiedy zginął? - zawrócił się do jego partnerki
- Trzy miesiące temu – powiedziała zgodnie z ustaleniami Jacka
- Szefie co się dzieje?
- Hary był naszym człowiekiem w rosyjskiej mafii
- Był wtyczką?
- Tak. Od prawie dwóch lat
- Więc prawdopodobnie zginął bo ktoś go odkrył?
- Tak. Tylko pytanie jest następujące. Skoro on nie żyje to kto składa nam cotygodniowe raporty?

CDN

Mam nadzieję, że się spodoba

ocenił(a) serial na 10
izalys


2.

Nadal siedzieli w biurze Cullena. Wprowadzał ich w tajniki tego co robił zamordowany agent.
- Dwa lata temu udało się nam wkręcić go do rosyjskiej mafii. Zaczęło się niewinnie. W zasadzie oni dopiero pojawili się w stolicy. Było dość łatwo. Nie znali tutaj nikogo a Hary był dobry w tym co robił. Mafia zajmuje się przemytem narkotyków, praniem brudnych pieniędzy i handlem diamentami przywożonymi z Syberii. W zasadzie diamenty to ich jedyny legalny interes. Mają kilka restauracji w D.C., Nowym Jorku i Bostonie. Opanowali na razie wschodnie wybrzeże. Z tego co mówił Cock chcą ogarnąć również zachodnią część kraju. Cock wiele dobrego zrobił dla nas. Przechwyciliśmy większość narkotyków. Ostatnio związali się z kolumbijskim kartelem Angela Castro. Ostatnio w stanach pojawił się boss mafii Dmitrij Moszenko.
- Nie mamy na nic nich? - zapytał
- Dobrze się kryją. My czekaliśmy na pojawienie się Dmitrija to on był od początku naszym celem.
- Ciekawe dlaczego ktoś próbował ukryć jego śmierć. I przesyłał nam dalej raporty – wyciągnął z szuflady teczkę z przekazywanymi raportami i dał im. przeglądali w ciszy
- W zasadzie nic tu nie ma. Tylko zdawkowe raporty.
- Tak. Ostatnio w ogóle nic się nie dzieje. Podejrzewamy, że to cisza przed burzą
- Nie, dzisiaj nie bezie padać – wtrąciła Bones na co mężczyźni pokiwali z politowniem głową – to była przenośnia tak?
- Tak Bones. To znaczy, że szykują się na coś. I za wszelką cenę starali się ukryć śmierć Cocka żebyśmy nic nie odkryli
- Proponuję zachować w tajemnicy tożsamość denata i baczniej ich obserwować.
- W jaki sposób?
- Często jadacie na mieście. Może od dzisiaj waszą ulubioną knajpką będzie restauracja Moszenki?
- Jaką mają kuchnie – zapytała rzeczowo
- Jaka by nie była będziecie tam od dzisiaj jadać – powiedział dyrektor
- Ale ja nie jem mięsa
- Na pewno znajdzie pani coś dla siebie w menu. Więc proponuję na tą chwilę żebyście jechali na lunch. Dmitrij przesiaduje w restauracji na rogu 67 i 41 – powiedział
- No to Bones jedziemy coś zjeść – wyszli z budynku i udali się wprost pod wskazany adres. Usiedli przy stoliku chwilę później pojawił się kelner z menu. Podziękowali i zajęli się przeglądaniem menu.
- Booth czy ty widzisz te ceny? - zapytała
- Widzę i nie wiem czy Cullen wie, że ta impreza będzie go sporo kosztować – Powiedział szeptem – Bones i zanim cokolwiek powiesz to ja dzisiaj płace za nas.
- Ale Booth...
- Bones to ekskluzywna restauracja. Wchodząc tutaj są przekonani, że stać mnie na to. Rosjanie to bardzo tradycyjny naród. Nie bój się dam rachunek Cullenowi
- Ok – powiedziała wiedząc, że nic nie wskóra. Ale skoro to służbowo to może i ma rację – nie jest najgorzej. Mają spory wybór sałatek
- I moje ulubione golonko – uśmiechnął się
- Booth wiesz jakie to niezdrowe? Twoje arterie już niedługo będą zapchane... - przerwał jej
- Bones nie psuj mi tej przyjemności.
- Ale żebyś potem nie mówił, że cię nie ostrzegałam – uśmiechnęła się. Podszedł do nich kelner zamówili wybrane dania. W chwilę później kelner przyniósł im napoje które zamówili. Na danie główne muszą poczekać – ładnie tutaj
- Yhy i całkiem przytulnie. Może jak jedzenie będzie dobre to przynajmniej będziemy chodzić tutaj z przyjemnością.
- Kto wie – uśmiechali się do siebie szeroko – nie odwracaj się właśnie wszedł Moszenko. Wygląda tak jak na zdjęciu. Powiedziałabym, że nawet groźniej
- Nie patrz na niego bo będą kłopoty – jedli w milczeniu – to jest całkiem dobre
- Masz rację – odpowiedziała do ich stolika podszedł kelner z butelką dobrego wina
- Nie zamawialiśmy wina – powiedział Booth
- To prezent od właściciela. Pan Moszenko jest zaszczycony, że taka sławna osoba jak dr Brennan odwiedziła nasz lokal. Proszę to przyjąć – powiedział. Bren popatrzyła na Bootha. Ten kiwnął twierdząco głową
- Dziękuję. Z chęcią się napijemy. Proszę podziękować swojemu szefowi. I przekazać, że jedzenie jest naprawdę dobre – kelner ukłonił się i odszedł do swojego szefa – Booth skoro wie kim jestem to pewnie wie, że współpracuję z FBI
- Spokojnie to może nam tylko pomóc.
- Pomóc? Jak?
- Nie wiem ale mam przeczucie – do ich stolika podszedł sam Moszenko
- Witam panią dr Brennan w mojej restauracji – powiedział podając jej rękę – Dmitrij Moszenko – chwyciła jego dłoń uniósł ją do swoich ust
- Dr Temprence Brennan a to mój przyjaciel Seeley Booth – odwrócił się do niego
- Miło mi pana poznać
- I wzajemnie – odpowiedział agent nie wiedział dokąd ich to zaprowadzi – może usiądzie pan z nami
- Z przyjemnością. Pan jest tym człowiekiem któremu dr Brennan dedykuje książki – czyli wie kim jestem Cullen nas zabije
- Tak. Jest moim przyjacielem i nie tylko... - Bones wyczuła, że to nie dobrze, że ich rozpoznał. Dała mu do zrozumienia, że są nie tylko przyjaciółmi tak było bezpieczniej
- Ukrywają się państwo? - zapytał wprost, Booth postanowił podjąć tą grę
- Nie nazwałbym tego ukrywaniem raczej dbamy o swoją prywatność – powiedział dotykając dłoni Brennan w czułym geście z nadzieją, że nie dostanie po głowie. I nie dostał. Odpowiedziała na ten gest lekką ściskając jego dłoń. A więc podjęła grę.
- Znam te przepisy FBI partnerzy tylko w pracy tak? - raczej stwierdził niż zapytał. Pokiwali twierdząco głowami – możecie być pewni, że u mnie jesteście bezpieczni i zawsze mile widziani. Jutro wydaję małe przyjęcie zapraszam serdecznie. Godzina 20 – i nie czekając na odpowiedź ukłonił się w geście pożegnania i odszedł. Partnerzy dokończyli lunch uregulowali rachunek i wyszli na zewnątrz. W samochodzie pierwszy odezwał się Booth
- Nie wiem czy wiesz ale on będzie chciał nas przeciągnąć na swoją stronę
- Nie rozumiem
- Myśli, że poznał naszą tajemnicę. I, że my się ukrywamy.
- Aaaa i to dla nas jest korzystne?
- Tak. Dopóki będzie myślał, że ma nas w garści będziemy mogli go obserwować i może coś zauważymy.
- To znaczy, że idziemy jutro na to przyjęcie?
- Najpierw jedźmy do instytutu potem do Cullena. Zobaczymy co on na to.
- Ok. musimy w miarę szybko skończyć. O 20 jestem umówiona – westchnęła
- Nie masz ochoty?
- Nie lubię randek w ciemno
- Jakby co to zadzwoń. A zjawię się po ciebie pod byle pretekstem – powiedział. No to skarnie będziesz miała niespodziankę – myślał
- Dzięki ale Angela urwałaby mi głowę.
- Coś mi się zdaje, że w najbliższym czasie będziemy w tej restauracji częstymi gośćmi
- Myślisz, że to nam pomoże złapać zabójce?
- Chciałbym. Ale może się okazać, że nic nie będziemy w stanie zrobić. A pchać się nie możemy do niego na siłę bo może mu się wydać to podejrzane – dojechali do instytutu. Na miejscu Cam potwierdziła zgodność DNA. W pobranych próbkach wykryła również dość pokaźne stężenie kokainy. Prawdopodobnie podanej tuż przed śmiercią. Co sugerowałoby, że był katowany na różne sposoby. Jack określił dokładną datę zgonu. Wendall po wyczyszczeniu kości mógł więcej powiedzieć o denacie
- Z całą pewnością był związany. Ma też obcięte dwa palce u prawej ręki i trzy u nogi. Cą ślady na zebrach. Miał też złamaną rękę i wytrąconą rzepkę w kolanie.
- Był torturowany – zapytał Booth
- Z całą pewnością tak
- Pytanie brzmi ile im powiedział?....

ocenił(a) serial na 10
izalys


3.

Pp wizycie w instytucie przeszedł czas na FBI. Weszli do budynku i poszli prosto do dyrektora Cullena. Przyjął ich od ręki.
- I jak lunch smaczny był? - zapytał i zaraz dodał – musiał być skoro tyle kosztował – w międzyczasie Booth dał mu rachunek za jedzenie
- Był smaczny – powiedziała zgodnie z prawdą Bones
- Czego się dowiedzieliście – zdali mu szczegółową relację. Oraz co ustalili zezulcy. Zastanawiał się chwilę co teraz – powiedzieliście, że przyjdziecie?
- Nie, zostawiliśmy sobie otwartą furtkę. Możemy przyjść albo nie. Bo nic nie odpowiedzieliśmy zresztą on nie czekał na odpowiedź po prostu odszedł. Uznał, że przyjdziemy
- No to wszystko jasne. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. I przede wszystkim uważajcie na siebie. To niebezpieczny człowiek
- Sądząc po obrażeniach agenta Cocka bardzo niebezpieczny – powiedziała Brennan
- Booth jakby cokolwiek się działo natychmiast się wycofujecie zrozumiano?
- Tak – powiedział bez przekonania bardzo chciał złapać odpowiedzialnych za śmierć agenta
- Ja też chcę go dorwać. Ale nie mam zamiaru tracić kolejnego agenta rozumiesz?
- Tak, sir – odpowiedział. Pożegnali się i wyszli – to gdzie teraz? - Bones zerknęła na zegarek
- Już 18 zawieź mnie do domu. Muszę się przygotować na tą nieszczęsną kolację. Ma być w najlepszej restauracji. Że też dałam się namówić
- Nie musisz iść jak nie chcesz Angela jakoś to przeżyje
- Taaaa, to byłaby trzecia odwołana. Ona naprawdę stara się mi znaleźć faceta. Tyle, że ja chyba tego nie chcę – odetchnął z ulgą. Co prawda dzisiaj to on przez przypadek będzie tym facetem z randki w ciemno. Ale świadomość, że ona nie szuka faceta napawała go dziwną radością. No może nie taką dziwną. Skręcał się na samą myśl, że ktoś inny mógłby ją obejmować i całować te cudowne usta. Na samą myśl miał ochotę... - Booth, Booth obudź się – powiedziała widziała, że się zamyślił i nie mogła go z tego stanu wyrwać
- Przepraszam zamyśliłem się. Mówiłaś coś?
- Tak, że minąłeś jakiś czas temu mój blok – rozglądnął się o cholera
- Przepraszam zawiesiłem się – powiedział zawracając
- Booth człowiek nie może się zawiesić. Niby na czym?
- To przenośnia chodzi o zamyślenie – powiedział parkując pod jej blokiem
- Dzięki za podwiezienie
- To jutro się zdzwonimy? - popatrzyła na niego zdziwiona – przyjęcie i Moszenki – przypomniał jej
- A tak. Zadzwoń to się umówimy. Na razie cześć – i zniknęła w klatce uśmiechnął się patrząc za nią. Nie wiedziała, że spotkają się jeszcze tego wieczoru.

Angela i Jack również wychodzili z instytutu żeby się przygotować
- Mam nadzieje, że ten twój kumpel to jakiś fajny facet inaczej Brennan urwie mi głowę – powiedziała, Jack przystanął na chwile
- Zaraz to ta koleżanka to dr Brennan?
- Tak. Muszę nauczyć ją korzystać z życie – powiedziała a Jack wybuchnął śmiechem – Jack co się dzieje?
- To będzie wesoły wieczór – nie mógł powstrzymać się ze śmiechu – Rob nie mógł dzisiaj przyjść coś mu wypadło a tobie strasznie zależało więc poprosiłem zamiast niego Bootha.
- O mój Boże – teraz ona też się śmiała nagle spoważniała – Brennan mnie zabije
- Może nie będzie tak źle. W końcu pójdą na prawdziwą randkę.
- Ona uzna, że to spisek, że znowu próbuję ją pchać w jego ramiona. Dostanie mi się
- Naprawdę nie wiedziałem, że to Brennan
- Specjalnie ci nie mówiłam, ale bezie zabawnie
- Oj tak. Wiesz co ale Booth chyba wiedział. Bo miał głupawy uśmiech kiedy się godził
- Słyszał jak dzisiaj jej przypominałam o kolacji. No tak i skorzystał z okazji.
- O zrobi wszystko żeby się do niej zbliżyć

Angela i Jack przyszli trochę wcześniej. Zajęli miejsca przy stoliku. I czekali na przyjaciół.
- Agne popatrz na to z innej strony. Może w końcu zbliżą się do siebie
- Prędzej piekło zamarznie.
- Idzie Brennan
- Bren tutaj pomachała do niej – Brenn podeszła do stolika – mogłam się domyśleć, że tym znajomym będzie Jack
- Co za różnica?
- Mam dziwne przeczucia – powiedziała i w tej chwili do stolika podszedł nie kto inny jak Booth – wiedziałam – powiedziała. Mimo ewidentnego spiskowania swojej przyjaciółki. Była zadowolona. W zasadzie to właśnie na jego towarzystwo miała dzisiaj ochotę. Zresztą nie tylko dzisiaj.
- Cześć mam nadzieję, że się nie spóźniłem – powiedział siadając przy stoliku
- Nie ja też dopiero przyszłam. Angela mamy chyba do pogadania – zaczęła Angela popatrzyła morderczym wzrokiem na Hodginsa
- Nie psujmy tego wieczoru kłótniami – szybko wtrącił Jack
- A kto tu chce się kłócić – powiedziała uśmiechając się do nich
- No to co zamawiamy? - Booth nie posiadał się ze szczęścia. Podejrzewał, że jak Bones się dowie, że to on to zrobi Angeli awanturę. A tu taka niespodzianka. Wyglądała... zaraz wyglądała na zadowoloną. Kolacja upływała im w radosnych nastrojach. Booth był zachwycony jej towarzystwem. Nie odpychała go. Nie miała pretensji o małe gesty sympatii. Przyjmowała z uśmiechem. Angela i Jack patrzyli zafascynowani na nich. Oni jawnie ze sobą flirtowali. W tle grała muzyka. Część osób przeniosła się na parkiet Booth wstał podał rękę Bones
- Zatańczysz ze mną? - zapytał nieśmiało
- Czemu nie – wstała i trzymając jego dłoń poszli na parkiet.
- Ang czy Ty to widziałaś?
- Tak i nie mogę w to uwierzyć.
- Ja też jestem w szoku. Zastanawiam się tylko czy oni czegoś przed nami nie ukrywają
- Nie, raczej nie. Wiedziałabym gdyby byli razem. Ale chyba teraz …
- Ang niech cię nie ponosi. Jedna kolacja nie wystarczy żeby ich przekonać do związku
- Ich? Chyba jej bo Booth jest napalony
- A z nią nie będzie łatwo – śmiali się wesoło. Zastanawiając się jak im jeszcze pomóc

Wirowali w rytm muzyki. Booth był doskonałym tancerzem, prowadził lekko i z gracją.
- Nie wiedziałam, że potrafisz tak dobrze tańczyć
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz
- Pewnie nie – powiedziała zastanawiając się czy kiedyś pozna jego wszystkie sekrety
- Kiedyś je poznasz – powiedział czytając w jej myślach. Popatrzyła na niego zdziwiona
- Booth ja nadal nie wiem jak Ty to robisz
- Co robię?
- Wiesz zawsze co chcę powiedzieć zanim to powiem
- Bo Cię znam.
- I dziwi mnie że nie uciekłeś jeszcze jak wszyscy którzy trochę bardziej mnie poznali
- Bo nie wiedzą co tracą. Ja nigdy cię nie opuszczę. Obiecałem Ci to dawno temu i nic się nie zmieniło – skończyła się melodia. Z głośników popłynęła delikatna muzyka. Przygaszono światła. Popatrzył na nią, przytuliła się do niego dając mu przyzwolenie. Przygarnął ja do siebie, obie dłonie położył na jej plecach. Nie wiedziała co zrobić. Patrzyła w cudowne czekoladowe oczy i nieśmiało położyła swoje dłonie na jego karku uśmiechnął się i jeszcze mocniej, o ile to możliwe, przygarnął ją do siebie. Był bardzo szczęśliwy. Teraz nie liczyło się nic oprócz tego, że mógł tulić jej ciało do swojego...

izalys

wchodze i widze tyle czesci... super!!! smieszne dialogi poprostu rewelka, hmmm... a to ci dopiero sie porobilo... xD tak niechcacy przyszli na randke :PPP super opowiadanie!!! masz talent Izalys ;)
czekam na cd!!! Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Jestem szczęśliwa, że zaczęłaś kolejne opowiadanie:)
Mam nadzieje, że Moszenko nie domyśli się prawdziwego celu wizyt w jego restauracji Bootha i Temp.
Czekam na kolejną część:))

_nn_

Polskie napisy do odcinka 5x06

http://www.opensubtitles.org/pl/subtitles/3587588/bones-pl

ocenił(a) serial na 10
izalys


4.

Było już dobrze po północy kiedy zdecydowali się opuścić lokal. Wsiedli do taksówek. Agngela z Jackiem do jednej a Bones z Boothem do drugiej.
- Muszę ci kochanie powiedzieć – odezwała się Angela do Hodginsa w taksówce – że to nam wyszło. Co prawda na 100% mi się oberwie ale wyglądali uhhhh
- Dokładnie. A może nie oberwie się nam tak jak się tego spodziewamy
- Oby – zaśmiali się oboje.
W drugiej taksówce Bones i Booth siedzieli trzymając się za ręce. Oboje zastanawiali się co teraz. Zaprosić go czy nie? - myślała – jak zaproszę to wiadomo jak to się skończy. Nie wiem czy jestem na to gotowa. Nonsens już dawno jesteś na to gotowa. To dlaczego się boję?
Nie chcę żeby ten wieczór się skończył. Jest zbyt pięknie żeby to kończyć. Obawiam się jednak, że nie mogę niczego przyspieszać. Jeżeli ma być moja, tak całkowicie dusza i ciałem, muszę uzbroić się w cierpliwość. Nie mogę popędzać.
Taksówka zatrzymała się pod jej blokiem oboje wysiedli.
- Proszę zaczekać – powiedział do kierowcy widział zawód na jej pięknej twarzy
- Nie wejdziesz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę. Ale oboje wiemy jakby to się skończyło – powiedział ledwie powstrzymując się od porwania jej w ramiona
- Tak – powiedziała patrząc w jego oczy. Czytała w nich jak w otwartej księdze. Widziała odbicie własnych uczuć
- Tempe ja chcę żeby nam wyszło. Chcę ciebie do końca moich dni i jeszcze dłużej – oparł swoje czoło o jej nadal spoglądając w jej piękne oczy – ale nie chcę niczego przyspieszać. Pragnę abyśmy oboje byli na to gotowi i nie mówię tylko o pożądaniu – uśmiechnęła się zalotnie. Cały wieczór czuła jak na niego działa wiedziała, że pragnie jej równie mocno jak ona jego – ale nie chcę żebyśmy czegokolwiek żałowali
- Pewnie masz rację. Seeley – zwróciła się do niego pełnym imieniem uśmiechnął się. W jej ustach nabierało ono nowego znaczenia – nie będę udawać, że tego wieczoru nie było
- Ja nie mam najmniejszego zamiaru o nim zapominać – złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Oddała mu go z wielką pasją. Stali jeszcze chwilę rozkoszując się swoimi ustami. Oderwał się od niej ciężko oddychając – śpij dobrze skarbie
- Skarbie? - zapytała nigdy nie zwracał się do niej w ten sposób
- Tak jesteś moim największym skarbem. Wcześniej nie miałem odwagi tak mówić...
- A teraz masz – zapytała z wielkim uśmiechem
- Mam! - podszedł do niej jeszcze raz ją pocałował – dobrej nocy
- Dobrej nocy skarbie – zwróciła się do niego w ten sam sposób. Weszła do klatki. Wiedziała, że będzie czekał na dole aż w jej oknie zapali się światło. Weszła do domu nie przestając się uśmiechać. Podeszła do okna pomachała mu i patrzyła jak odjeżdża taksówką. Zadzwonił jej telefon podniosła słuchawkę
- Halo
- No nie jesteś w domu? - zapytała rozczarowana Angela
- A gdzie miałabym być? - wiedziała o co jej chodzi ale nie chciała jej ułatwiać. Należało się jej za ten wieczór. No i należą się jej też podziękowania – to moje mieszkanie
- Brennen – jęknęła zrezygnowana – chciałam też przeprosić
- Za co?
- Ja naprawdę nie wiedziałam, że Jack zaprosił Bootha. Dowiedziałam się dopiero dzisiaj przed kolacją... - zaczęła się szybko tłumaczyć
- Angela nie ma sprawy – przerwała jej a ta nie zrażona niczym kontynuowała
- … mówiłam mu, że przesadził. Przepraszam co powiedziałaś – dotarło do niej wreszcie
- Nie gniewam się. Jestem... Ange ja jestem szczęśliwa – artystka westchnęła z ulgą
- Bren to cudownie – pisnęła – mam ochotę na babski wieczór jutro a w zasadzie dzisiaj
- Nie dam rady...
- Tylko mi nie mów, że masz pracę
- Nie idę na przyjęcie z Boothem
- Oooooo! Super! To co zakupy do południa?
- W sumie to mogą być – powiedziała – kupię sobie coś na wieczór a Ty mi w tym pomożesz!
- Z największa przyjemnością. To co o 10? zakupy a potem lunch
- Pewnie, że może być. Do 10 w takim razie – i się rozłączyły. Brennan nie przestawała się uśmiechać idąc przygotować sobie kąpiel...
Angela rozłączyła się z przyjaciółką.
- Kochanie – zwróciła się do swojego mężczyzny – chcieliśmy czy nie wyszło genialnie!
- Chcesz powiedzieć, że...?
- Nie poszli do łóżka. Ale są na najlepszej drodze. A ona jest szczęśliwa Booth pewnie szaleje.
- A żebyś wiedziała – i pokazał jej sms od agenta „Jestem Twoim dłużnikiem. Masz u mnie piwo i chipsy”.
- No proszę. Wiesz, że idą wieczorem na jakieś przyjecie?
- Ooooooo jestem w szoku. Tak szybko się nie spodziewałem
- Ja też nie ale jest świetnie – i poszli spać.
Rano punktualnie o 10 Angela zapukała do drzwi przyjaciółki.
- Gotowa?
- Jasne – odpowiedziała uśmiechnięta. Jej twarz była, nie wiedziała jak to określić, ale chyba najtrafniejsze byłoby „jaśniejąca”
- Po tobie nie widać nawet, że późno poszła spać – powiedziała
- Ja przyzwyczajona jestem. Nie spałam do 4 miałam wenę i skończyłam książkę. Rano żeby nie zmienić zdania wysłałam do wydawcy.
- No to mamy dzisiaj wolne i pół dnia na zakupy. Powiedz lepiej co to za przyjęcie.
- Byliśmy wczoraj na lunchu w pewnej rosyjskiej restauracji. Właściciel mnie rozpoznał no i zaprosił nas na przyjecie
- I wy ot tak zgodziliście się?
- Mamy w tym swój cel. on jest obserwowany przez FBI
- Idziecie tam pod przykrywką?
- I tak i nie. Ale niezależnie od tego mam zamiar się dobrze bawić
- I tak trzymaj. Powiedz mi dlaczego odesłałaś gorącego agenta wczoraj do domu
- Sam się odesłał
- Nie wierzę
- Angela tak jest lepiej. Nic nie będziemy przyspieszać. Choć miałam na niego ochotę i on też
- Chcesz powiedzieć, że...
- Angela nie wiem jak będzie ale tym razem jest inaczej. Przy nim czuję się... nie wiem jak to określić
- Kochana? Cała?
- Tak cała. Jest moim dopełnieniem. Wiesz Ang ja go chyba kocham
- Ja to wiem. I Ty tez do tego dojdziesz. Cieszę się nawet nie wiesz jak bardzo.
- Nie zdążyłam podziękować Ci za wczoraj
- Nie musisz. I nie wiem czy mi wierzysz czy nie. Ale nie miałam pojęcia, że Jack przyprowadzi Bootha. Jemu też nie powiedziałam, że ta koleżanka to Ty. Czysty przypadek
- Widocznie los tak chciał
- Nie wierzę! Uwierzyłaś w przeznaczenie?
- Angela... tak uwierzyłam – zatrzymały się przy ulubionym butiku Brennan i weszły
- Co myślisz o tej? - wskazała Angela na czarną sukienkę – przymierz
- Nie zbyt śmiała?
- Na pewno nie. Boothowi się na pewno spodoba, przymierz – weszła do przebieralni, po chwili wyszła pokazać się przyjaciółce
- I jak?
- Zjawiskowo. Ta i tylko ta. Booth oszaleje. Jeszcze musimy jakieś buty do niej kupić.
- Jest zima myślałam o kozakach
- No co Ty. Chodź coś wybierzemy – poszły do sklepu. Kupiły buty. Potem zjadły lunch i po 15 rozstały się.
Bones przygotowywała się w swoim mieszkaniu do tego wieczoru. Punktualnie o 19 podjechał po nią Booth, otworzyła mu drzwi. Wyglądał jak młody bóg. Doskonale skrojony garnitur, śnieżnobiała koszula i do tego stalowy krawat, gładko ogolona twarz w której oczy koloru czekolady świeciły cudownym, ciepłym blaskiem. Te oczy patrzyły z zachwytem na nią. Miała na sobie czarną sukienkę na jednym ramiączku. Drugie całkiem odsłonięte. Całkowicie przylegała do niej jak druga skóra. Na dole z jednej strony kończyła się przed kolanem a z drugiej parę centymetrów za kolanem. Wyglądała zjawiskowo. Do tego delikatne buty na niebotycznie wysokim obcasie podkreślające jej zgrabne nogi. Delikatny makijaż i rozpuszczone włosy. Całość sprawiała, że miał sucho w ustach. Miał ochotę nigdzie nie iść tylko wziąć ją w ramiona i kochać się do utraty tchu
- Gotowa? - zapytał podając jej ramię.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Fajnie, że Temp i Seley są ze sobą szczęśliwi. Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

5.

Podjechali pod restaurację taksówką. Pomógł jej wysiąść weszli do restauracji. Kelner poprowadził ich do stolika. Mieli go dzielić z samym Moszenką. Było to dla niech miłe zaskoczenie. Usiedli i czekali na rozpoczęcie przyjęcia. Okazało się ono przyjęciem urodzinowym żony Moszenki. Solenizantka na salę dotarła z mężem. Zasiedli do stołu.
- Nie uprzedził nas pan, że to przyjęcie urodzinowe – powiedziała Brennan
- Nie mamy prezentu – dodał Booth
- Nie szkodzi – odpowiedziała jego żona – wasza obecność a zwłaszcza pani dr Brennan jest dla mnie prezentem. Uwielbiam pani książki. Przyniosłam je ze sobą. Jakby pani mogła je dla mnie podpisać
- Z chęcią je dla pani podpiszę – odpowiedziała
- Proszę mi mówić po imieniu Tamara jestem
- Więc ja również proszę Temprence
Mimo kiepskiego towarzystwa przy stoliku całkiem nieźle się bawili. Może dlatego, że wystarczyła im wzajemna obecność. I nikt inny nie był im potrzebny do szczęścia. Ok 23 Booth nie wytrzymał.
- Jedźmy stąd. Jedźmy do mnie albo do Ciebie nie mogę dłużej czekać – wyszeptał do ucha swojej partnerki.
- Jestem za – wyszeptała do jego ucha delikatnie muskając jego szyje swoimi ustami.
- Tempe – jęknął czując jej usta na swoim ciele. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- Już Państwo wychodzą – zapytał wychodzących Moszenko – nie podoba się wam przyjęcie?
- Skądże. Jest bardzo przyjemnie – odpowiedziała zgodnie z prawdą Bones. Patrząc na swego partnera wzrokiem który nie pozostawiał wątpliwości co ich intencji.
- Rozumiem – uśmiechnął się do nich – idźcie i bawcie się dobrze. Mam nadzieję, że będą państwo częściej odwiedzać mój lokal
- Z chęcią – uśmiechnął się Booth
- Zapraszam jutro na obiad, chciałbym z Państwem porozmawiać
- Dziękujemy, chętnie skorzystamy – i wyszli.
Wsiedli do taksówki. Podał swój adres. Było bliżej. Zajechali pod jego mieszkanie. Szybko weszli na górę. Ledwo przekroczyli próg jego mieszkania a dopadli swoich ust. Całowali się zawzięcie. Z namiętnością. Z pasją. Z uczuciem. Włożyli w ten pocałunek całe swoje serce. Zrzucali z siebie ubrania. Nim dotarli do sypialni oboje byli nadzy. Przystanęli obok łóżka wpatrzeni w siebie zachwyconym, pełnym pożądania wzrokiem.
- Jesteś piękne Temprence
- A pan agencie Booth jest piekielnie przystojny – dotknął swoją dłonią delikatnie jej twarzy
- Najpiękniejsza – potem już nie liczyło się nic, ani nikt poza nimi. Tylko oni ich pożądanie, wzajemna fascynacja. Dużo później leżeli wtuleni w siebie.
- Tempe może to za wczas. Może nie jesteś gotowa to usłyszeć ale... - powiedział
- Chcę to usłyszeć – powiedziała patrząc w jego oczy
- Kocham Cię. Kocham tak bardzo, że nie potrafię o Tobie przestać myśleć. Towarzyszysz mi w każdej minucie mojego życia – zobaczył w jej oczach łzy
- Jeszcze nigdy od nikogo nie usłyszałam czegoś tak pięknego. Ja też Cię kocham...
- Bones – tylko tyle był w stanie powiedzieć. Wtulił swoją głowę w zagłębienie jej szyi – uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jesteś całym moim światem. Leżeli jeszcze jakiś czas. Oboje zmorzył sen. pierwszy obudził się Booth. Patrzył na ukochaną kobietę. Mógłby tu zostać na zawsze. O matko już 10. delikatnie pocałował jej uśmiechnięte, przez sen usta, poruszyła się delikatnie i mocniej wtuliła w jego ramiona.
- Bones – głaskał jej odsłonięte ramię – wstawaj śpiochu już po 10
- Yhy – mruknęła zaspana – mogę jeszcze chwilę? - zapytała głaskając jego tors
- Bones wiesz co ze mną robisz?
- Mniej więcej to co Ty ze mną – i tego ranka po raz pierwszy wzniósł ją na wyżyny rozkoszy
- Umówiliśmy się dzisiaj na obiad z Moszenko, choć mam ochotę nie wychodzić z łóżka.
- Ani ja – wstała udając się do łazienki. W ślad za nią podążał Booth – hej my dzisiaj nie wyjdziemy z domu – powiedziała widząc wchodzącego za nią pod prysznic Bootha – jest pan agencie Booth nienasycony – dodała poddając się jego pieszczotom.
Lekko spóźnieni dotarli do restauracji. Przy stoliku czekał już na nic Moszenko
- Witam – powiedział wstając od stołu i odsuwając krzesło Bones. Przywołał kelnera poprosił o przygotowanie dania dnia dla swoich gości – nie będę owijał w bawełnę. Mam dla Was propozycję – popatrzyli na niego zdziwieni, nic nie rozumiejąc
- Jakiego rodzaju propozycję? - zapytał Booth
- Wiem, że pan jest z FBI. Wiem również, że FBI mnie obserwuje. W moich szeregach mam waszego szpiega. Chcę się dowiedzieć kto to jest. Odpłacę się – powiedział. Nie wiedzieli jak mają zareagować. Nie przypuszczali, nie myśleli, że padnie dla nich taka propozycja – rozumiem, że muszą państwo to przemyśleć – kelner przyniósł zamówione danie, Moszenko wstał od stołu – porozmawiajcie o tym podczas obiadu. Porozmawiamy jeszcze potem – i odszedł. Bones patrzyła na partnera nie mieli pojęcia co z tym zrobić
- Booth co my mamy zrobić?
- Nie mam pojęcia. Wiesz co oznacza przyjęcie tej propozycji?
- Że będziemy dla niego „pracować”. Ale wygląda na to, że on nie ma pojęcia o śmierci Cocka albo jest jeszcze jedne agent
- Cholera. Możemy się jeszcze wycofać
- Wiesz, że nie możemy – powiedziała
- Wiem. Chciałem tylko się upewnić – po skończonym posiłku podszedł do nich Moszenko
- I jak? Przemyśleliście moją propozycję?
- Tak. Pytanie tylko co my z tego będziemy mieć – powiedziała Bones
- A co byście chcieli?
- Nie zastanawialiśmy się jeszcze
- No to proszę się zastanowić. Zapraszam do nas jutro na lunch porozmawiamy o współpracy. A teraz wybaczcie ale obiecałem żonie wycieczkę za miasto – i opuścił lokal
- No to się wpakowaliśmy

ocenił(a) serial na 10
izalys


6.

Zebrali się szybko i pojechali do mieszkania Bones.
- Co to ma znaczyć – zastanawiali się przy herbacie
- Albo on nie ma pojęcia, że ten człowiek nie żyje…
- Albo jest dwóch agentów – dodała Bones
- Ale to Cullen by nam powiedział. Mam złe przeczucia co do tej sprawy
- Booth nie istnieje coś takiego jak przeczucie
- Tak, tak wiem według ciebie liczą się tylko suche fakty. Ale ja wiem swoje. Moje przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło
- Booth to jest irracjonalne
- Bones ja wiem swoje, najgorsze, że my nawet nie wiem co Cock tam robił. Ani kim był. Te raporty były bardzo zdawkowe.
- Nie ma się co dziwić skoro on nie żyje od 3 miesięcy a ktoś za niego je składał. To z pewnością ktoś z mafii. Więc logicznie rzecz biorąc nie mógł ujawniać tajemnic swojej organizacji
- Pewnie masz rację. Nie zmienia to faktu, że wpakowaliśmy się na całego.
- Musimy bardzo uważać
-Wiem. Bones co Ty na to jakbyś pojechali po Parkera i spędzili z nim popołudnie?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- On Cię uwielbia
- Ja też go bardzo lubię.
- No to dzwonię do Rebecci – wykręcił numer do byłej partnerki po chwili rozłączył się z uśmiechem na twarzy – załatwione. Jest jej to nawet na rękę. Mają dzisiaj z jej chłopakiem rocznicę są już razem 3 miesiące. No i będą mogli świętować do woli. A Park zostanie z nami na noc
- Z nami?
- Bones tak z nami. Chyba, że nie chcesz?
- Wiesz, że chcę tylko boję się jego reakcji. Jak mnie nie zaakceptuje jako…
- Mojej dziewczyny? – dokończył za nią
- Tak. To twój syn nie mam zamiaru stawać między wami
- Nie musisz. Przekonasz się o tym zaraz – i pojechali prosto po chłopca. Ledwie zaparkowali a z domu wypadła mała wersja Bootha w kolorze blond.
- Tato, Bones – zawołał kiedy wysiedli z samochodu – naprawdę zabieracie mnie na cały dzień i noc?
- No tak. A gdzie mama? – w tej chwili wyszła Rebecca z plecakiem smyka
- Tutaj był tak niecierpliwy, że poszedł bez. Zawieziesz go jutro do szkoły?
- Jasne. Dzięki, że się zgodziłaś – powiedział odbierając plecak
- Nie ma sprawy. Dr Brennan co słychać? – zwróciła się do Bones
- W porządku. Obiecujemy odstawić go jutro do szkoły. Przypilnuje żeby nie zaspali – obie roześmiały się znały skłonność Bootha do zasypiania a mały nie był od niego lepszy
- Hej co to za wyśmiewanie się z nas? – zapytał oburzony
- Nic już, nic. Parker bądź grzeczny – pocałowała chłopca i wróciła do domu
- To co będziemy dzisiaj robić? – zapytał malec dorosłych
- Może na początek spacer po parku? – zaproponował senior
- Super! – zawołał
- Podjedźmy do mnie, zabiorę aparat zrobimy trochę zdjęć.
Godzinę później szaleli po parku we trójkę. Zapomnieli o całym świecie. Zmęczeni usiedli w pobliskiej herbaciarni. Dorośli popijali kawę a mały dostał czekoladę na gorąco.
- Bones – powiedział nieśmiało mały – mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie
- A czy Ty jesteś dziewczyną taty? – zapytał śmiało Bones popatrzyła zagubionym wzrokiem na Bootha – bo ostatnio pytałem to powiedziałaś, że nie bo razem pracujecie. A dzisiaj widziałem jak tata cię całuje – zapytał rezolutnie.
- Tak jesteśmy z twoim tatą parą od wczoraj – powiedziała zgodnie z prawdą. Uśmiech jaki zagościł na małej twarzy rozwiał wszelkie jej wątpliwości co do intencji juniora.
- Super! A opowiesz mi jakąś fajną historyjkę na dobranoc? – mały z góry założył, że ona zostanie z nimi na noc, więc problem jak wytłumaczyć dziecku jej obecność w jego domu mieli również z głowy.
- Pewnie a o czym – spędzili miłe popołudnie i wieczór już w domu Bootha. Bones zgodnie z obietnicą opowiedziała Parkerowi jedną z historii o wojnie secesyjnej, która akurat go fascynowała. Zasnął szybko zmęczony wrażeniami całego dnia. Dorośli zasiedli na kanapie z kieliszkiem wina w ręce
- Mówiłem, że nie będzie miał nic przeciwko
- Tak mówiłeś i jak zawsze miałeś racje – przytuliła się do niego i równie szybko usnęła. Zaniósł ją Do sypialni i położył dobrze, że zdążyła wcześniej wziąć prysznic. Sam szybko się rozebrał i położył obok niej. Jestem szczęściarzem – pomyślał zasypiając.
Ranek upłynął im w iście rodzinnej atmosferze. Zjedli wspólne śniadanie a potem zawieźli małego do szkoły. Obiecując szybka powtórkę wczorajszego dnia.
- To gdzie najpierw?
- Do FBI bo u mnie Ang mi głowę urwie, miałam do niej zadzwonić i jakoś wyleciało mi z głowy
- Będzie chciała pikantnych szczegółów
- Tak. Była ze mną w sobotę na zakupach i już nieco wie ale dzisiaj pewnie też nie popuści.
- Ona jest niesamowita
- Żebyś wiedział.
Siedzieli już jakiś czas w gabinecie Cullena wspólnie zastanawiając się nad całą sprawą. Szef też był w kropce. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. To miała być rutynowa obserwacja. Nie planowali kolejnego agenta w szeregach rosyjskie mafii. Tym bardziej, że jednego już stracili
- Nie mieliśmy wyjścia
- Wiem ale nie zmienia to faktu, że mi się to nie podoba
- To co mamy robić?
- Idźcie dzisiaj na ten lunch. Zobaczcie czego on dokładnie od was chce potem się zastanowimy co dalej – po rozmowie udali się do instytutu.
- Cześć – powiedzieli wchodząc na platformę – Wendall co z naszą ofiarą?
- Dzień dobry dr Brennan, agencie Booth
- A coś Ty taki dzisiaj oficjalny? – zapytał zdziwiony Booth
- Co ustaliliście ?
- Tak jak pani mówiła kaliber 39 mm wcześnie torturowany. Złamany nadgarstek, odciętych kilka palców. Ślady na żebrach. Ktoś dźgnął go w udo. Nie miał łatwo.
- A toksykologia? Coś oprócz kokainy?
- Nie, poza tym czysty.
- Dzięki – odpowiedzieli i udali się do biura Brennan gdzie czekała na nią Angela
- Cześć słodziutka o Booth – przywitała się z uśmiechem
- Hej Ang, masz coś dla mnie
- Ja nie ale jak mniemam Ty masz. Np. kilka…
- Angela – przerwała jej Bones – daj spokój. Ale zaspokoje Twoją ciekawość. Tak jesteśmy razem. Tak kochamy się. Tak jest nam dobrze ze sobą pod każdym względem – Booth roześmiał się głośno a Angela stała z otwartą buzią. Dla potwierdzenia jej słów Booth podszedł i mocno objął Bones od tyłu przyciskając jej ponętne ciało do swojego torsu.
- O ja nie mogę – Angela odzyskała głos – jak się cieszę – i wyściskała oboje – mogę wszystkim powiedzieć?
- I tak powiesz więc po co pytasz? – nie przestała się uśmiechać Brennan – a teraz Ang wybacz mamy umówiony lunch

ocenił(a) serial na 10
izalys

Podoba mi się sposób w jaki Booth poinformował Angelę, że on i Temp są ze sobą. Czekam na cd.

_nn_

super ze Booth i Bones sa razem ;) ciekawe jak dalej sie pootocza sprawy...
czekam na wydarzenia z lunchu ;)
pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

7.

- Witam państwa, proszę usiądźcie – powiedział Moszenko – mam mało czasu przejde od razu do rzeczy
- Słuchamy
- Ostatnio zaginął mój najlepszy człowiek. Hary był mi jak syn – Hary pomyślał Booth czyżby Cock? – podejrzewam, że to sprawka tego z FBI.
- Jest pan pewien, że to ktoś z FBI? – zapytała Bones
- Tak obserwują mnie od miesięcy. Przechwycili już kilka moich ważnych ładunków. Uniemożliwiają mi transport kawioru z mojej ojczyzny
- Aha – odpowiedziała zastanawiając się czy nie strzelił gafy
- Tamara twierdziła, że to Hary był z FBI a teraz wykonał swoje zadanie i wrócił do nich. Sprawdzałem ale jego nie było w domu od trzech miesięcy.
- I co my mielibyśmy zrobić dla Pana?
- Wskażcie mi tego człowieka. A ja się z nim rozprawię.
- Żeby go wskazać będziemy potrzebować paru informacji na temat pana firmy – powiedział wprost Booth.
- Tak myślałem. Przygotowałem dla was listę. Imiona i nazwiska oraz zdjęcia
- Dziękuję
- Czego chcecie w zamian? – zapytał wprost
- Mam syna. Wykształcenie kosztuje a ja nie zarabiam kroci w FBI – powiedział na poczekaniu Booth
- Ile?
- 1 mln – powiedział hardo
- To dużo
- Wykształcenie kosztuje
- Jak załatwicie mi to nazwisko dostanie pan swój milion
- No to jesteśmy umówieni – powiedział Booth zabierając się za jedzenie dając znak, że rozmowa skończona, wiedział jak się zachować kiedyś pracował jako tajniak więc wie co i jak zrobić żeby dobrze na tym wyjść. Bones poszła w jego ślady a Moszenko zniknął na zapleczu
- Booth nie przesadziłeś?
- Nie. On to nagrywał wszystko i myśli, że ma nas w garści – ona nie zauważyła żeby coś ktoś nagrywał. Była pod wrażeniem jego przenikliwości. Zjedli lunch. Zabrali teczkę i wyszli – a teraz będą nas obserwować. Nie możemy od razu wrócić do FBI ani do Instytutu. Siądźmy na ławce w parku, przejrzyjmy ta teczkę, zróbmy parę zdjeć komórkami a potem ją spalimy.
- Ok. to Ty się na tym znasz a ja ufam ci bezgranicznie.
- I ja Tobie – odwzajemnił jej uśmiech. Miał złe, totalnie złe przeczucia co do tej sprawy. Musiał mieć teraz oczy wokół głowy. Usiedli w parku i przeglądali teczkę która im dał. Zrobili ukradkiem zdjęcia. Po jakiejś godzinie Booth wyciągnął zapalniczkę i podpalił trzymane kartki i wrzucił do pobliskiego kosza. Dopiero wówczas samochód który cały czas ich śledził odjechał. Pojechali zdać relację Cullenowi. Nie był zachwycony. Bał się o nich to bardzo niebezpieczni ludzie. Na wszelki wypadek w instytucie nikt, nic nie wiedział na temat ich obecnego śledztwa.
- I niech tak zostanie – powiedział dyrektor – nie ma co narażać dodatkowych osób. I tak już dość będę miał zmartwień przez was.
- Damy sobie radę – powiedzieli równocześnie
- Oby. W razie jakiegokolwiek podejrzenia zdejmuje was ze sprawy zrozumiano?
- Tak sir – pożegnali się i wyszli.

W międzyczasie restauracja Moszenki
- Myślisz, że oni dali się złapać? – zapytała żona Moszenkę
- Na pewno nikt nie oprze się milionowi dolarów - odpowiedział
- Wiesz, że ona ma więcej niż milion?
- Wiem ale ona nic nie chciała. Mówił tylko on
- Radzę Ci miej na nich oko
- Mam, ja nikomu nie ufam. Wysłałem za nimi dwójkę ludzi
- I co?
- Właśnie dzwonili. Nie pojechali ani do muzeum ani do FBI. A dokumenty są już spalone. On wie jak się do tego zabrać. Znajdzie tego co zabił Haryego
- Hary, Hary ja ci mówię, że to on był z FBI. Dla ciebie liczy się tylko on a mój syn to co? Robi wszystko co mu karzesz a trzymasz go z dala od siebie
- Siergiej jest dobrym dzieckiem ale nigdy nie będzie dobrym przywódcą, nie ma zdolności do tego – Tamara zacisnęła szczęki już ja ci pokażę, że on ma zdolności. Ty staruchu – myślała – pozbycie się Harego nie załatwiło sprawy, może pozbycie się tej dwójki i zwalenie winy na niego będzie prostsze? – w jej głowie zaczął się rodzić plan – tak musze się ich pozbyć – z tą myślą opuściła męża

- Bones chciałbym, pragnąłbym – nie wiedział jak jej to powiedzieć siedzieli u niej w mieszkaniu na kolacje jedząc zamówione na wynos tajskie
- No wykrztuś to z siebie – uśmiechała się do niego zalotnie
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wiem i ja Ciebie też – odpowiedziała dając mu całusa na potwierdzenie tych słów
- Bo wiesz, że ja jestem niecierpliwy…
- Booth o co chodzi? Powiesz mi w końcu – zapytała nieco zdezorientowana
- Chcę spędzić z Tobą resztę życia – powiedział to w końcu a ona uśmiechnęła się szeroko
- Panie Booth czy pan mi się oświadcza? – zapytała kiedyś na te słowa dostałby w pewną część ciała a dzisiaj… dzisiaj chciała tego
- A jeśli tak? – zapytał nie wiedząc kompletnie co siedzi w jej ślicznej głowie
- No nie wiem – droczyła się z nim – oficjalnie to nikt mi nic nie zaproponował
- Wyjdziesz za mnie? – powiedział wprost. Patrzył w jej oczy, ciągle śmiejące się i jaśniejące miłością do niego oczy
- Tak – odpowiedziała krótko. Był tak szczęśliwy, że nie potrafił wydobyć z siebie głosu. Wstał poszedł do kurtki i wyjął z niej małe pudełeczko, otworzy a jej oczom ukazał się piękny pierścionek z brylantem. Ujął jej dłoń i włożył na palec, pasował idealnie. Potem sięgnął jej ust by przypieczętować to co się właśnie stało
- Dziękuję – żadne inne słowa nie były potrzebne.
Następnego dnia od rana pracowała w instytucie. Booth miał dzisiaj zebranie w biurze i raporty do nadrobienia. Angela zaraz po przyjściu skierowała swoje kroki do jej gabinetu. Rządna najnowszych pikantnych szczegółów
- No to teraz opowiadaj – rozsiadła się na kanapie przyjaciółki
- Co chcesz wiedzieć – zapytała z rezygnacją wiedziała, że Ang nie odpuści
- Na początek kiedy zamieszkacie razem
- Od wczoraj – artystka trochę się zdziwiła ale nie dała poznać po sobie
- Ok. pytanie nr 2 jaki on jest… no wiesz – Bren roześmiała się głośno
- Boski – odpowiedziała rozmarzona
- Uff ale gorąco się robi. To co zrobisz żeby go przy sobie zatrzymać? – padło kolejne pytanie. I odpowiedź jakiej się nie spodziewała
- Wyjdę za niego – powiedziała krótko

8.

W gabinecie Cullena siedziało oprócz niego dwóch mężczyzn agenci CIA
- Więc mówicie, ze wy też macie człowieka w organizacji Moszenki?
- Tak. Moszenko to były agent KGB i naszego wywiadu
- Chcecie powiedzieć, że jest podwójnym agentem?
- Tak. Nasz człowiek jest jednak bliżej związany z jego żoną Tamarą. To ona kazała się pozbyć Cocka. Wścieka się bo Dmitrij nie chce oddać władzy w ręce jej syna, który notabene nie jest synem Moszenki. On uważa Siergieja za nieudacznika, którym tak Popradzie jest. Rządzi nim mamusia.
- I to pewnie ona chce rządzić całą mafią?
- Dokładnie – odpowiedzieli
- Ale co to ma wspólnego z naszym śledztwem
- Wiemy, że wkręcili się tam Booth i dr Brennan
- Tak
- Ona chce się ich pozbyć
- Zabić?
- Tak wyznaczyła nagrodę za ich głowy 2 mln dolarów. Podejrzewamy, że później zrzuci winę i połozy dowody jakby to zrobił Moszenko a ona przejmie kontrolę.
- Komu zleciła?
- Wiedzą o tym chyba wszystkie bandziory w stolicy. A, że oni nie są popularni ze względu na dobra skuteczność w łapaniu przestępców i ają niejednego zbira złapanego na koncie. Chętnych nie zabraknie.
- Jeszcze togo mi trzeba – odpowiedział
- Wiemy, że są cenni dlatego przyszliśmy pana ostrzec. Może być tak, że nie da się ich uratować ale może warto ocalić im przynajmniej życie
- Dziękuję – agenci wyszli. Mogłem się na to nie godzić. Teraz prawdopodobnie stracę dwóch najlepszych ludzi. I w tym momencie usłyszał wybuch w budynku. Wybiegł z gabinetu wybuch nastąpił nie gdzie indziej ja k w gabinecie Bootha, którego na szczęście nie było w pomieszczeniu, poszedł zrobić sobie kawę. Bałagan był niesamowity agenci biegali tam i z powrotem.
- Booth – wołał Cullen – Booth
- Tutaj sir – odpowiedział
- Nic ci się nie stało?
- Nie byłem w łazience
- Do mojego biura. Sims, Gregor jedźcie natychmiast do instytutu i przywieście dr Brennan
- Szefie co się dzieje, ja po nią pojadę
- Ani mi się waż. Jedźcie i macie ją tu dowieść całą
- Dobrze – agenci pojechali do instytutu
- Co się dzieje do cholery – zapytał wchodząc do biura szefa
- Poczekajmy na dr Brennan

Brenna odebrała paczkę i płożyła na biurku. Potem sprawdzę co to myślała teraz musiała się zając analizą bo Wendall miał jakiś problem. Kiedy wychodziła ze swojego gabinetu nastąpił wybuch. Nic się jej nie stało zdążyła odejść na tyle daleko żeby wybuch jej nie dosięgnął. W skutek wybuchu w instytucie włączył się alarm i zlecieli się niemal wszyscy pracownicy
- Nic ci nie jest – zapytała Cam chyba po raz pierwszy zwracając się do niej per Ty
- Nie, na szczęście nie. Co to było?
- Wygląda na to, że bomba – powiedział Jack
- Ale kto i co – Booth pomyślała on miał złe przeczucia co do tej sprawy. W tym momencie do instytutu weszło dwóch agentów FBI – Booth – zapytała ze strachem w oczach
- Nic mu nie jest. Miał tyle szczęścia co pani. Przyjechaliśmy po panią, dr Brennan
- Po mnie?
- Tak mamy dowieść panią całą do FBI.
- Co się dzieje – chcieli się wszyscy dowiedzieć,
- My nie wiemy za wiele. Zaraz jak wybuchła bomba w FBI kazali nam przyjechać po dr Brennan. Jedźmy - powiedzieli zabierając zdziwioną do granic możliwości Bones
- Zadzwoń – zawołała Angela
- Ok. – odpowiedziała i zniknęła. Do budynku FBI dojechali w rekordowym tempie
poszła prosto do gabinetu dyrektora – co się do cholery dzieje? Wpada do mnie 2 agentów, nie dali mi się nawet spakować i mówią, że mam z nimi jechać co się dzieje? – Pyta autentycznie wkurzona
- Proszę usiąść – wskazał jej krzesło na jednym siedział Booth był cały podeszła najpierw do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Chwycił ją w swoją dłoń i ucałował. Całej tej scenie z uśmiechem przyglądał się Cullen
- No proszę czy jest coś co powinienem wiedzieć?
- Zaręczyliśmy się wczoraj – odpowiedział wprost Booth
- Gratuluję. A teraz do rzeczy. Dostałem informacje – i tu opowiedział im to co dowiedział się od agentów CIA – tak więc musicie na jakiś czas zniknąć
- Zniknąć? Dlaczego? – zapytała zdziwiona. Przecież nie pierwszy raz ktoś na nas poluje
- Tak ale pierwszy raz kiedy robią to wszystkie świry w stolicy i pewnie nie tylko. 2 mln to spora sumka dla każdego. Większość zawodowych morderców i amatorów szuka sposobu żeby was zabić. Tu nie chodzi o jednego świra ale o setki takich świrów
- Na jak długo?
- Aż jej nie udowodnimy zlecenia.
- Ile?
- 2 – 3 tygodnie
- No to mamy przymusowe wakacje Bones – powiedział jak do tej pory milczący Booth. On zdawał sobie sprawę z zagrożenia, wiedział, że tak jest teraz najbezpieczniej. Dla nich i dla ich bliskich
- To nie są wakacje o jakich marzyłam
- Gdzie nas ulokujecie? – zapytał
- W małym miasteczku na północy kraju, mamy tam swoją kryjówkę. Oficjalnie poprosicie o urlop ze względu na zaręczyny, że chcecie poświętować. Nikt nie powinien wiedzieć dlaczego wyjechaliście.
- Nie będzie to łatwe zwłaszcza po tym wybuchu u mnie w laboratorium
- Tutaj tez był wybuch. Trzymajmy się jednak oficjalnej wersji
- Chyba nie mamy wyjścia prawda?
- Nie, nie macie.
- Pojedziecie z agentami po swoje rzeczy i wrócicie tutaj w między czasie ja wszystko załatwię.
- Dobrze – dwie godziny później planowali wraz z Cullenem „wakacje” mieli już spakowane torby. Z mapą w ręce wyszli z budynku FBI i wsiedli do samochodu.
Trzy godziny później do FBI dotarła wiadomość, że na wylocie z miasta wybuchnął samochód. Zidentyfikowali go jako samochód służbowy agenta Bootha. Nikt nie przeżył. Pół agentów FBI udało się na miejsce. Zaalarmowano Cam więc ludzie z instytutu tez po chwili byli na miejscu.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ale ty jesteś, w takim momencie skończyłaś. Liczę na to, że Temp i Seleyowi nic się nie stało. Czekam na cd:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

9.

Miejsce wybuchu
Agenci FBI zabezpieczali ślady, spalony samochód, który przed chwilą skończyła gasić straż pożarna. W nim dwa doszczętnie zwęglone ciała. Na pierwszy rzut oka widok paskudny. Z samochodu z logo Jeffersonian wysiadła czwórka ludzi. Podbiegli do miejsca gdzie stało ich auto. Agenci nie chcieli ich dopuścić. Podszedł do nich Cullen
- Dajcie im wejść – weszli za żółtą taśmę – posłuchajcie mnie. Nie możecie prowadzić śledztwa. Proszę was tylko o wstępne oględziny. Jeżeli jest to dla was za trudne. Poproszę kogoś innego. Chcę jak najszybciej ustalić czy to oni. Czy… - powiedział, pozostali zrozumieli.
- Ja nie dam rady – Angela płakała wsparta na ramieniu Jacka – nie potrafię jeśli to oni…
- W porządku nie mam do pani pretensji. Rozumiem
- Pobiorę próbki do badań DNA – powiedziała Cam dławiąc płacz
- Próbki już pobrane dostanie je pani do analizy – wskazał na eksperta FBI – wiemy, że to dla was trudne tak samo jak dla wielu z nas. Booth był jednym z nas
- To może ja spróbuję stwierdzić czy to oni – zaproponował Wendall
- Jesteś pewien, że dasz radę?
- Dr Brenan by to zrobiła – odpowiedział i poszedł do samochodu. Zaczął od kierowcy – mężczyzna, rasa biała, wiek ok. 35 – 40 lat. Tu jest coś metalicznego co przetrwało wybuch – założył rękawiczki i włożył rękę do auta wyciągając sprzączkę od paska z charakterystycznym napisem COKY kiedyś była czerwona teraz… - to Bootha – powiedział wkładając do torebki na dowody. Więc mieli już prawie pewność, że to oni podszedł do pasażera – kobieta, biała, wiek 30 – 35 lat. To chyba nie dr Brennan ta kobieta ma na palcu pierścionek inny niż ten co nosi dr Brenan – powiedział uradowany więc może ta sprzączka to też przypadek. Angela zapytała
- Z brylantem? Platynowa obrączka?
- Tak skąd wiesz? – zapytał
- To ona. Prosiła żebym wam nic nie mówiła. Chcieli powiedzieć razem. Zaręczyli się wczoraj. Taki pierścionek dostała od Bootha – po jej stwierdzeniu zaległa wokoło cisza. Muszą jeszcze potwierdzić ale wszystko wskazywało na to, że to oni…
- Mamy wstępne potwierdzenie. Dziękuję wam. Dr Sorayan zbada pani próbki na zgodność DNA czy mam to zlecić laboratorium FBI?
- Zrobię to. Musze mieć pewność, że będą zrobione poprawnie
- Rozumiem. Może pan być obecny przy autopsji – zwrócił się do Wendalla
- Dziękuję – Cam zabrała próbki ze sobą a Wendall wsiadł razem z technikami FBI. Angela wsparta na ramieniu Jacka cały czas płakała. Hodgins był chyba jedyny który jak do tej pory nic nie powiedział. Każdy reaguje na stres inaczej. Na miejscu w instytucie Cam od razu zabrała się za badanie próbek po godzinie wyszedł wynik. Niestety mieli zgodność. Te ciała to Dr Brenan i agent Booth. Zadzwoniła do Cullena. No cóż spodziewał się tego.
Na miejscu Wendall zrobił zdjęcia uzębienia. Powinni być w bazie. Oczywiście, że byli. To oni. Stracili ostatnią nadzieję, że to jednak jakaś koszmarna pomyłka. Nie miał siły tam być, przeprosił i wrócił do instytutu do swoich przyjaciół. Siedzieli na platformie i nic nie mówili. W ogóle cały instytut pogrążony był w milczeniu. Zazwyczaj było tu gwarno. Popatrzyli na niego pytająco i z nadzieją pokiwał głową, że to oni. Żadne słowa nie były potrzebne. Właśnie stracili najlepszych przyjaciół i współpracowników. Nic nie jest w stanie zastąpić tej straty. Nic ani nikt. Taka była koszmarna prawda.
- Co teraz będzie? – zapytał wreszcie Hodgins
- Nie mam pojęcia – powiedziała Cam
- Nie wiem czy chce tu jeszcze pracować – dodała Angela chlipiąc na ramieniu Jacka
- A ja wiem, że chcę – powiedział Wendall – i mam zamiar. Oni by tego od nas chcieli. Żebyśmy robili wszystko tak jak dotychczas. Mam zamiar zdobyć dyplom i być biegłym antropologiem najlepszym jaki może być. Wiem, że nigdy jej nie dorównam ale zrobię wszystko żeby była ze mnie dumna gdziekolwiek jest. Uwierzyła we mnie. Wiecie ja nie miałem żadnych szans. Na moje studia złożyła się cała rodzina i sąsiedzi. Ona jedna nie znając mnie zaufała i ja nie mam zamiaru tego zaufania zawieść.
- On ma rację – powiedziała Cam – przecież znaliśmy ich. Oni nigdy się nie poddawali choćby nie wiem jak było trudno. Pamiętać jak dr Brennan i Jack byli zakopani? Mimo, że skończył się im według nas tlen on nigdy się nie poddał. I my też nie powinniśmy. To nasz obowiązek pracować dalej i robić to co umiemy najlepiej
- Wiecie jak poznałam Brennan?
- Nie, nigdy nie mówiłyście o tym
- Przyszła na moją wystawę w Somali. Byłam tam kiedyś z ojcem i on zorganizował wystawę moich prac. Choć wystawa to zbyt dużo powiedziane. Po prostu to co tam narysowałam wywiesiłam w małej szkole prowadzonej przez siostry zakonne. Niedaleko były wykopaliska. Część osób po całodziennej pracy przyszła jednak zobaczyć moją wystawkę. Miedzy innymi ona. Powiedziała, że moje portrety są takie realistyczne. A jej na to, że zawsze rysuję to co widzę. Nigdy nie ulepszam. Pokiwała z uznaniem głową. Na drugi dzień przyszła do mnie z czaszką i powiedziała narysuj co widzisz. Na początku myślałam, że to jakaś wariatka. Ale pomyślałam co mi tam. Dorysowałam do czaszki twarz. Spojrzała na szereg zdjęć i stwierdziła „Dobra jesteś chcesz ze mną pracować?” z Tobą? Zapytałam. A co ja niby miałabym robić? Przywracać ludziom twarz tylko tyle powiedziała. I wiecie co zgodziłam się. Wróciłam i zaczęłam pracować w instytucie. Była trudną przyjaciółką ale najlepszą jaką miałam – powiedziała i kolejna łza spłynęła po jej twarzy.
- Ja w instytucie byłem wcześniej niż ona – powiedział Hodgins – jak ją pierwszy raz zobaczyłem pomyślałem niezła laska. Ale jak ją pierwszy raz usłyszałem zmieniłem zdanie wstrętna, zarozumiała, beznadziejna baba. Z biegiem czasu nauczyłem się ja szanować. Odkryłem, że może i ma paskudny charakter ale to tylko przykrywka. Tak naprawdę nie znałem jej do tamtego wieczoru kiedy nas porwali. Mówią, że w sytuacji zagrożenia naprawdę poznaje się człowieka. I powiem wam, że to święta prawda. Nauczyła mnie patrzeć na świat szerokimi torami. Nie tylko jednym zaślepionym i wpojonym od najmłodszych lat. Booth to osobna historia…
- Znaleźli szczęście i nie zdążyli się nim nacieszyć. Nawet jak przez krótką chwilę byliśmy z Boothem parą. Ja wiedziałam, że jego serce należy do Brennan. Zresztą nigdy tego nie ukrywał. O Boże Parker
- Biedne dziecko stracił ojca…
Następnego dnia do instytutu przywieźli rzeczy agenta i dr Brennan. Nie wiedzieli co mają z tym zrobić. Angela wzięła do ręki aparat przyjaciółki. Wyciągnęła kartę i włożyła do czytnika. Na ekranie pojawiły się zdjęcia trójki z niedzielnego spaceru po parku. Znowu płakali. Po pracy Angela zabrała wydrukowane zdjęcia i pojechała do Rebecci. Chciała żeby mały miał ostatnią pamiątkę po ojcu.
- Wejdź – powiedziała
- Nie ja tylko chciałam dać Parkerowi te zdjęcia
- W końcu zasnął
- Rozumiem. Przekaż mu je proszę – podała jej kopertę – jak on to przyjął?
- Kiepsko. Bardzo kochał ojca. Wiadomo kiedy pogrzeb?
- Prawdopodobnie w poniedziałek z tego co mówił Cullen
- Nie mogę uwierzyć w to co się stało
- Nikt nie może – i odeszła
W poniedziałek niebo płakało razem z żałobnikami. Na cmentarzu zgromadziło się bardzo wiele osób. Byli dość znani. Cały instytut. Pojawił się nawet dr Goodman. I stażyści którzy przez ten czas przewijali się w instytucie. Był ojciec Brenann i jej brat z żoną i córeczkami. Rebecca ze swoim chłopakiem i Parkerem który kurczowo trzymał ją za rękę. Chyba z 100 agentów nawet Sully wrócił. Sweets którego znaleźli gdzieś na małej wyspie, gdzie spędzał urlop z Daisy, i dr Gordon, prokurator Caroline. I wiele, wiele innych osób którym ta dwójka pomogła przez te wszystkie lata. Nikt jednak nie zwracał uwagi na padający deszcz. Przyszli dodać hołd tej dwójce która dla wszystkich zrobiła bardzo wiele. Wiele osób chciało ich pożegnać i powiedzieć choćby jedno dobre zdanie o tej dwójce pierwsza głos zabrała Angela
- W instytucie nazywaliśmy ich „dynamicznym duo”. Bo z nimi nigdy nie było nudno. Wiecznie się o coś kłócili, sprzeczali. Według nich to była konstruktywna dyskusja. Wielu jednak z nas uważało to za najzywczajnieszą kłótnię. Będzie mi ich brakować – więcej nie była w stanie nic powiedzieć. Potem była Cam
- Zabrano nam ich dość brutalnie, bez żadnego przygotowanie. Wiele razem przeszli. Właśnie razem. Zawsze we dwoje nigdy osobno. Pewnie nie jeden, nie jedna z nas również brała udział w zakładach kiedy w końcu będą razem – wśród zebrany odezwał się pomruk aprobaty – i w końcu kiedy zdecydowali się iść przez życie razem los im to życie odebrał. Zaręczyli się dzień wcześniej. Umarli tak jak żyli RAZEM
Wiele osób zabierało jeszcze głos. Z ich ust padały same pochwały. Na koniec tej smutnej uroczystości. Żołnierze wystrzelili potrójną salwę honorową. Tak swoja ziemską wędrówkę zakończyło dwoje wspaniałych ludzi dr Temprence Brennan i agent specjalny Seeley Booth.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Jak mogłaś zabić BOOTH'A ? Nienawidze cię za to xDD Ale już tak na serio zajebista opowieść ... Szkoda mi Angeli i Parkera ;(

Diamond_filmweb

Nie no poprostu nie moge uwierzyc... Booth i Brennan nie zyja... ;( nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy... jednak napisane opoko jest profesjonalne... :)
Szkoda ze nie napisalas czegos wiecej o agencie jak wspominali ich...
no coz czekam na cd...

ocenił(a) serial na 8
mara625

Nieeeeee! Oni nie mogli zginąć!
Ale nadzieja ponoć umiera ostatnia :D Jeżeli to nie było definitywne zakończenie historii, to mam scenariusz jak to odkręcić :D hahahaha :P

ocenił(a) serial na 10
mashe

Bardzo szkoda, że ich uśmierciłaś, jest mi smutno. Mimo tego opowiadanie bardzo mnie się podobało:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

10.

W małej klinice w Szwajcarii pewien człowiek siedział przy łóżku ukochanej czekał aż się obudzi. To już prawie dwa miesiące. Jego rany zdążyły się zabliźnić. Ona miała gorzej doznała urazu głowy i była w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi. On jednak nigdy nie tracił nadziei.
- Panie Boreanaz – powiedział lekarz wchodząc do pokoju – mogę z panem porozmawiać
- Tak oczywiście – powiedział wychodząc za lekarzem – co z Emily?
- jest lepiej zauważyliśmy dzisiaj zwiększoną aktywność kory mózgowej
- Tzn, że ona się obudzi?
- Wszystko na to wskazuje
- Dzięki Ci Boże – powiedział
- Pamięta pan jednak?
- Tak pamiętam nie wiadomo w jakim stanie będzie. Mimo wszystko dziękuję panu.
- Taka moja praca – uśmiechnął się a człowiek wrócił do swoje narzeczonej, ta kobieta wygrała los na loterii myślał lekarz. Usiadł przy jej łóżku i wziął za rękę.
- Musisz kochana walczyć. Nie możesz się poddać. Lekarz mówi, że jest lepiej ale Ty tez musisz walczyć – powiedział ściskając jej dłoń

Życie w instytucie toczyło się swoim rytmem. Na miejsce dr Brenan nie przyjęto nikogo. Czekali aż Wendall obroni pracę i będzie mógł zająć jej miejsce. Angela po raz kolejny pogodziła się z Jackiem. Tym razem chyba na dobre. Ponownie się zaręczyli. Śmierć bliskich uświadomiła im jak kruche jest ludzkie życie. Cam nadal była szefową. Do współpracy z instytutem został przydzielony mowy agent Tom Sullywian. Znany jako Sully. Pracował już wcześniej z nimi nad sprawą. Nie był to jednak Booth. Choć starał się jak mógł. Na platformie stało zdjęcie przyjaciół. Jedno z tych zrobionych w parku przed ich śmiercią. Obok zawsze był świeży kwiat i często paliła się świeczka na znak pamięci o przyjaciołach.
W FBI na ścianie sław wisiało zdjęcie agenta Bootha i dr Brennan mimo tego, że nie była agentką postanowiono ją uhonorować i umieścić obok swojego partnera. Gabinet Bootha stał nadal pusty. Nikt nie chciał go zajmować. Już za życia był niemal legendą a po jego śmierci stał się częścią historii FBI na stałe zapisał się na jej kartach.
Parker przy pomocy mamy i najbliższych przyjaciół ojca doszedł jako tako do siebie. I tu czekała go niespodzianka. Miał zapewnioną przyszłość mógł pójść na studia. Otóż. Dr Brennan była dość zamożna a, że była przezorna spisała również testament. Majątek podzieliła między swoich najbliższych. Jej ojciec dostał mieszkanie, rodzina brata sporą sumkę która zabezpieczała również przyszłość jego przybranych córek. Resztę łącznie ze swoim samochodem miał odziedziczyć Booth. A, że on również zginął po nim odziedziczył jego syn. Majątkiem na razie rozporządzała jego matka. Ale nie miała wątpliwości na co przeznaczy te pieniądze – na edukację syna. Po śmierci taty Parker zdecydował, że w przyszłości będzie tak jak ojciec agentem FBI. I będzie łapał przestępców. Żeby tatuś był z niego dumny. Na ich grobach stale były świeże kwiaty. Nigdy nie wiedzieli kto je przynosi. Kto by nie przyszedł zawsze zastał tam świeżo włożone do wazonu bukiety. Byli po prostu lubiani i szanowani.
Ojciec Brennan podupadł trochę na zdrowiu po śmierci córki. Wyrzucał sobie, że nie potrafił o nią zadbać. I jej ochronić. Jednak życie toczyło się dalej. Jakie ono by nie było.
FBI nie miało dowodów na to kto wydał zlecenie na dwójkę najlepszych ludzi. Nadal były to tylko poszlaki. Wszystko wskazywało, że to Moszenko. Ale oni wiedzieli, że prawda jest inna. Nie mieli jednak wystarczających dowodów na to.
W Waszyngtonie życie toczyło się dalej swoim rytmem. Choć już bez „dynamicznego duo”

Coś ściskało go za rękę. Budził się powoli ze snu i stwierdził, że zasnął na ręce ukochanej. Podniósł głowę i popatrzył w jej śliczne oczy. Pocałował ją najdelikatniej jak potrafił
- Witaj skarbie – powiedział ona nie mogła mówić w jej gardle tkwiła rurka intubacyjna – zaraz zawołam lekarza dobrze? – mrugnęła oczami, że rozumie. Po chwili wrócił z lekarzem. Zbadał ją i stwierdził, że można wyjąć drażniąca gardło rurkę.
- Proszę nic nie mówić gardło będzie bolało jeszcze jakiś czas ale proszę nic na razie nie mówić dobrze – mrugnęła ze zrozumieniem. Wyciągnął jej rurkę i mogła sama zaczerpnąć powietrza. To zabolało – spokojnie dwa głębokie wdechy i wszystko gotowe. To ja was zostawię samych – powiedział i wyszedł
- Skarbie nic nie mów – powiedział – ja będę mówił dobrze? Jesteśmy w Szwajcarii. Mieliśmy wypadek pamiętasz – kiwnęła głową – ochrona nic nie dała. Podłożyli pod nasze auto bombę. Cudem uszliśmy z życiem. Cullen wywiózł nas na lotnisko i szybko zorganizował transport do Europy. Jesteśmy to pod innymi nazwiskami.
- Co? – zapytała zdziwiona
- Nie ma już dr Brennan i agenta Bootha jesteśmy teraz zupełnie innymi ludźmi. Tzn. mamy inne nazwiska. To było jedyne wyjście jeśli chcieliśmy żyć.
- A my? Prawdziwi my?
- Dla wszystkich jesteśmy martwi.
- Co – nie to jakiś koszmar
- Jak tylko zamkną odpowiedzialnych i skarzą obiecali, że będziemy mogli wrócić ale na razie ja nazywam się David Boreanaz a Ty Emily Deschanel. Przyjechałaś tu na rehabilitacje a ja z Tobą. Jesteśmy parą narzeczonych
- Co akurat się zgadza – powiedziała – więc wszyscy myślą…
- Że jesteśmy martwi. Mam nagranie z pogrzebu. Jak będziesz gotowa to je obejrzymy.
- Dobrze o Boże a Parker – przypomniała sobie o synu partnera
- Myśli, że nie żyję. Widziałem na kasecie – chwyciła go za rękę wiedziała ile go to kosztuje. Jak bardzo kochał syna.
Rehabilitacja Emily przebiegała sprawnie. Szybko dochodziła do siebie. Po wyjściu z kliniki musieli na nowo ułożyć sobie życie. Kupili mały domek, wzięli ślub. Na bieżąco śledzili poczynania w instytucie. Na szczęście miał on własną stronę internetowa na którą można było wejść anonimowo i zobaczyć co słychać u najbliższych. Tam też znaleźli wiele listów kondolencyjnych po ich śmierci. Nadal nie udało się udowodnić Tamarze zlecenia zamachu na ich życie. Nie mogli wrócić. Booth założył własną firmę – handlował nieruchomościami. Szło mu całkiem nieźle. Brennan pisała książki. Oczywiście pod zmienionym nazwiskiem. Pierwsza ukazała się równo z jej ostatnią powieścią którą napisała zanim „umarli” rok po tamtym wypadku. Książka „Z kości” odniosła niesamowity sukces. Utrzymała się na szczycie listy bestsellerów przez długi czas. Jej nowa książka napisana już jako Anna Podolski również odniosła sukces był to dramat z wątkiem kryminalnym. Nie mogła pisać o kościach. Niestety.

Angela przyniosła do instytutu nowiuśką książkę „Z kości” autorstwa dr Temprence Brennan. Dała każdemu po egzemplarzu. Wszyscy chcieli ją mieć. Nawet Cam chciał choć wcześniej nigdy nie czytała jej powieści. Oczywiście książka była z dedykacją
„Tą książkę dedykuje jednej osobie, tej jedynej. Osobie która nauczyła mnie kochać i cieszyć się życiem. Osobie którą ja kocham i która kocha mnie. Powieść dedykuję mojemu partnerowi agentowi specjalnemu Seeleyowi Boothowi”
- Wiecie, że ona wysłała tą książkę do druku zanim się zaręczyli? – powiedziała
- Poważnie?
- Tak kiedyś przyszłam po nią, miałyśmy iść na zakupy i właśnie ją wysyłała. Trzy dni później się zaręczyli
- Piękna dedykacja.

Po drugiej stronie Atlantyku David trzymał w ręku tą samą książkę i płakał. Okazała mu miłość w sposób jaki się nie spodziewał. Potrafiła go zaskoczyć. O tak potrafiła!

11.

Powoli przyzwyczajali się do swojego nowego życia. Nie było to łatwe. Każde z nich zbyt dobrze pamiętało poprzednie. Wiedzieli ile stracili na szczęście mieli siebie. I jeszcze kogoś ale o tym David na razie nie wiedział. Dzisiaj rano zrobiła test. Był pozytywny. Czyli za jakieś 8 miesięcy na świat przyjdzie ich dziecko.
Siedział niespokojny w swoim gabinecie. Od kilku dni jego ukochana była jakaś nieswoja. Blada, zmęczona. Czyżby była chora? Musi ją zmusić do pójścia do lekarza.
Tylko jak? Od zawsze nie cierpiała lekarzy. Dzisiaj wrócił o wiele wcześniej do domu. Emily spała na kanapie z książką w ręce. To też dowód na to, że coś jest nie tak ona nigdy nie sypia w dzień. Nigdy! Delikatnie pocałował jej czoło było chłodne więc nie ma gorączki. Potrząsnął jej ramię
- Hej śpiochu pobudka – otworzyła oczy i spojrzała prosto w oczy ukochanego
- O cześć. Już jesteś?
- Skończyłem wcześniej
- A ja chciałam Ci zrobić niespodziankę i przygotować pyszną kolację.
- Nadal możesz to zrobić, tyle, że ja ci pomogę
- Ok.
- Em co Ci jest? I nie mów, że nic. Przecież widzę, że coś jest nie tak. Ty nigdy nie sypiasz w ciągu dnia
- Oj nic mi nie jest, naprawdę.
- Powinnaś iść do lekarza
- Nie muszę – widziała, że z nim nie wygra musi mu powiedzieć teraz – usiądź ja wiem co mi jest
- Nie strasz mnie
- To nic strasznego. Chyba nie… będziemy mieli dziecko – patrzył na nią i zastanawiał się czy dobrze słyszy. Jego uśmiech stawał się coraz szerszy
- Nasze dziecko?
- No tak a czyje?
- No nasze. Jak ja się strasznie cieszę – porwał ją w ramiona i okręcił kilka razy w górze
- Miałam powiedzieć Ci przy kolacji ale nie dałbyś mi spokoju do wieczora
- Jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwy
- Ja też. Zobacz co znalazłam dzisiaj na stronie szkoły Parkera – pokazała mu wydrukowane zdjęcie jego syna.
- Ale on urósł
- No ma już prawie 10 lat – powiedział z dumą.
- Jest bardzo do Ciebie podobny. Nawet włosy mu trochę ściemniały
- Widzę. Brakuje mi go
- Mnie też skarbie, jego taty Russa i w ogóle wszystkich
- Czy kiedyś odzyskamy własne życie?
- Nie wiem. Ale mam nadzieję, że tak
Byli na swój sposób szczęśliwi. Mieli siebie teraz będą mieli dziecko ale to już nie to samo co kiedyś. Nie mogli robić tego co kochają, nie mogli spotykać się z tymi których kochają.
- My i tak mamy lepiej – powiedział – możemy obserwować ich z daleka. A oni myślą, że my nie żyjemy
- Pewnie masz rację.

Angela czytała zawzięcie książkę jaką dostała od swojego męża. Od jakiegoś czasu nie pracowała już. Była w 9 miesiącu ciąży i lepiej dla niej i dziecka i zdrowia psychicznego Jacka było jak siedziała w domu.
- Cześć kochanie co tak czytasz?
- Książkę, tą którą mi kupiłeś.
- Ciekawa?
- Powiem Ci, że bardzo. Nie słyszałam o tej autorce wcześniej ale piszą, że to jej pierwsza powieść Anna Podolski. Jakbyś spotkał jeszcze jakąś jej książkę to mi kup. Wiesz, że czyta się ją prawie tak jak książki Brennan? – pogodzili się już ze stratą choć nie było łatwo. Teraz rozmawiali o nich już bez płaczu tylko z nutką żalu i szacunku jaki mieli dla nich.
- Poszukaj w necie
- Nie ma już żadnej jej książki, za miesiąc dopiero ma się coś pojawić
- No to na pewno Ci kupię. A jak się ma mała Tempe?
- Dzisiaj postanowiła trochę pobiegać. Będzie tak ruchliwa jak jej imienniczka
- Mam nadzieję, że też taka mądra – uśmiechnęli się do siebie – kiedy idziesz do szpitala?
- Jak nie zacznę wcześniej rodzić to za trzy dni. Tak powiedział lekarz
Dokładnie trzy dni później na świat przyszła mała dziewczynka Temprence Hodgins. Była ślicznym dzieckiem.
Wendallowi w końcu udało się obronić doktorat. I był teraz pełnoetatowym antropologiem sądowym. Cam nadal rządziła i dzieliła w instytucie. Ostatnio coraz częściej spotykała się z Sullym.

- Szefie – agent Sims wpadł do biura dyrektora Cullena – mam ją
- Uspokój się usiądź kogo mamy?
- Tamarę Moszenko – szef aż usiadł z wrażenia. Odkąd zmarł na zawał jej mąż ona rządziła i dzieliła w ich organizacji
- Tzn.?
- Dostaliśmy to przed chwilą – i podał mu wydruk z konta Tamary była tam zarejestrowany przelew z konta datowany na dzień po śmierci agentów na 2 mln dolarów
- Wiemy czyje to konto?
- Tak Simon Kremp płatny zabójca, wolny strzelec nie pracuje dla nikogo. Chłopaki właśnie jada go zgarnąć
- Myślisz, że powie nam za co to?
- Mam nadzieję

Maluch Emily i Davida rósł bardzo szybko. Em coraz szybciej się męczyła. Ale ogólnie była zdrowa. W szóstym miesiącu na badaniu USG dowiedzieli się, że będą to bliźniaki. Czyli już nie maluch a maluchy. Chłopiec i dziewczynka. David nie posiadał się ze szczęścia. Emily miała trochę więcej obaw.
Wieczorem kiedy mąż szykował kolację ona zawołała
- Kochanie Angela urodziła córeczkę chodź popatrz – podszedł do żony
- Śliczna ale podobna do Jacka
- Zdecydowanie tak a zwłaszcza te loki
- Popatrz jak dali jej na imię – przeczytała podpis pod zdjęciem
„Angela i Jack nasi koledzy z instytutu doczekali się córeczki. Przyszła na świat wczorajszego popołudnia. Waży 3400 gram i ma 52cm wzrostu. Imię otrzymała po zmarłej przyjaciółce szczęśliwych rodziców Temprence. Jak mówi szczęśliwy tata mają nadzieją, że wraz z imieniem odziedziczyła tez po niej mądrość” - Emily łzy popłynęły po twarzy. On tulił ją do siebie. Pozwolili łzom polecieć.
Maluchy przyszły na świat nieco wcześniej. Ale i tak były duże i zdrowe. Dziewczynka otrzymała imię Angela, ważyła 2100 gram i miała 43 cm. Chłopczyk otrzymał imię Hary po pradziadku i był większy ważył 2500 gram i miał 45 cm.

12.

Dzieciaki rosły zdrowo. Był niesamowicie podobne do swojego starszego brata. Mamusia miała nadzieję, że także z charakteru będą tak kochane jak Parker.

- Wyrok w sprawie przeciwko Tamarze Moszenko – powiedział sędzia – winna zarzucanych wszystkich czynów. Otrzymuje wyrok śmierci.
Po tej wiadomości wszyscy odetchnęli z ulgą. W końcu sprawiedliwości stało się zadość. I winni zostali ukarani. Ich przyjaciele zostali pomszczeni.
Trzy miesiące późnioej wykonano wyrok. Cullen w końcu odetchnął z ulgą. Mógł im zwrócić ich tożsamość. Musiał ich tylko znaleźć, tylko tyle albo aż tyle. Znając Bootha nieźle się zakamuflowali.

- Angela nie bij brata – powiedziała Emily do czteroletniej córeczki. Charakterek odziedziczyła po mamusi jak zwykł mawiać David. Za to Hary to cały tata i z wyglądu i z charakteru – ja już nie mam do was siły – powiedziała gładząc się po lekko zaokrąglonym brzuchu
- Co się stało kochanie – zapytał wchodząc do salonu
- Ange znowu okłada Herego a on jej nie oddaje
- Bo to gentelman zupełnie jak tatuś – powiedział biorąc córeczkę na ręce – a czemu to moja księżniczka bije swojego brata?
- No bo o nie chciał mi dać kredki
- A poprosiłaś wcześniej?
- Tak powiedział żebym sobie wzięła inną – popatrzył na swoją żonę. Sugestywnie „cała mamusia” zdawało się mówić jego spojrzenie
- Bardzo śmieszne, bardzo – martwił się o nią. Zdecydowanie gorzej znosiła tą ciąże. Dużo leżała. Z drugiej strony nie ma się co dziwić ma już 38 lat. Lekarz mówił, że tym razem będzie gorzej. Martwił się o nią bardzo. Ale jakoś udawało mu się to przed nią ukryć. Ktoś zadzwonił do ich drzwi
- Siedź ja otworzę – powiedział do żony, stawiając córeczkę na podłodze. Kiedy otworzył drzwi zobaczył kogoś kogo się nie spodziewał. Już dawno stracił nadzieję, że on kiedyś przyjedzie
- Dyrektor Cullen – powiedział – proszę niech pan wejdzie
- Kto to? – zapytał mały chłopczyk który podbiegł do nich. David wziął go na ręce
- To, to nasz przyjaciel – powiedział prowadząc gościa w głąb domu
- Agencie Booth, dr Brennan powiedział kiedy zobaczył już ich oboje
- O Boże – tylko tyle była w stanie wypowiedzieć, patrzyli na niego wzrokiem pełnym nadziei
- Tak możecie wrócić jeszcze dzisiaj ze mną do Stanów
- Naprawdę?
- Tak sporo mi zajęło znalezienie was. Ona nie żyje od miesiąca. Dostała śmiertelny zastrzyk
- I możemy już wrócić?
- Tak przywiozłem wasze prawdziwe paszporty ale dzieci nie przewidziałem
- Ta mała rozrabiara to Angela a to Hary – przedstawił dumny ojciec
- A to małe – pogłaskała się po brzuchu – jeszcze nie ma imienia bo nie wiemy co będzie
- To co pakujecie się? – patrzyli na siebie. Dobrze im tu było. Ale to nie był ich prawdziwy dom zgodnie powiedzieli
- Tak. Jednak nie tak szybko – dodał od razu David a w zasadzie znowu Booth – mamy tutaj firmę, dom. I wszystko
- Rozumiem. Nie myślałem, że od razu rzucicie wszystko i pojedziecie ze mną. Chciałem tylko powiedzieć, że możecie wrócić w każdej chwili
- Zostanie pan na kolacji? A może na parę dni? - zapytała Bones
- Z chęcią. Ale najwyżej dwa – rozsiadł się wygodnie – ale dzieciaki są do was niesamowicie podobne. A Hary to cały Parker – późnie po kolacji kiedy maluchy spały już w swoich łóżeczkach dorośli rozmawiali o przeprowadzce
- Czy ktoś już wie?
- Nie. Nikomu nie mówiłem
- Ma pan w ogóle kontakt z Parkerem – Booth koniecznie chciał się wszystkiego dowiedzieć – o reszcie czytamy na stronie instytutu i FBI. A Parka oglądam tylko czasem zdjęcia ze szkoły
- Był u mnie kiedyś. Zaraz po procesie i skazaniu Tamary. Pytał jaką szkołę musi skończyć żeby być agentem FBI
- Chce zostać agentem?
- Tak. Wybierali z Rebeccą szkołę dla niego i chciał wiedzieć jaką ma wybrać
- A jak ona sobie radzi?
- Dzięki spadkowi po dr Brennan
- Jakiemu spadkowi – wpadł mu w słowo
- Nic nie powiedziała?
- Nie. Bones jaki spadek? - zawrócił się do żony
- Wiesz, że ja całkiem zapomniałam. Bo ja spisałam testament i byłeś tam uwzględniony
- A, że Ty tez umarłeś. Więc odziedziczył wszystko Parker i teraz mały jest ustawiony do końca życia. Co prawda nie mam pojęcia jak to teraz będzie rozwiązane
- Nie mam zamiaru się o nic upominać. Mamy dość swoich pieniędzy. Ja znowu piszę książki Booth ma firmę jak ją sprzeda to będzie niezła sumka no i dom. Też jest nasz
- Rozumiem. Cieszę się, że wam się ułożyło. Parker kiepsko znosił Twoją śmierć. Nie było łatwo. Bardzo pomógł Sweets i zezulce. Zabierali go do instytutu pokazywali zdjęcia. Zajęli się nim jak należy. Każdy pomagał jak mógł.
- Boję się jak przyjmie fakt, że żyje i że nie odzywałem się do niego 6 lat
- To bardzo mądry młody człowiek na pewno zrozumie. Jest bardzo dojrzały jak na swój wiek i bardzo mądry. Pewnie wiecie, że już idzie do Coleg’u?
- Więc nikt o nas jeszcze nie wie? – zapytała
- Nie, nie wiedziałem czy zdołam was znaleźć. Nieźle się zakamuflowaliście
-Nie mieliśmy wyjścia. Na początku oglądaliśmy się non stop za siebie. Potem z czasem już trochę nasza czujność spadła. Ale i tak nie używamy nawet między sobą prawdziwych imion. To wszystko ze strachu… przede wszystkim o dzieci. A jak mój ojciec?
- Żyje. Jest trochę chory na serce. Musi na siebie uważać nadal oprowadza dzieciaki po muzeum. Russ ma syna oprócz dwóch adoptowanych córeczek.
- Pewnie jest mega szczęśliwy… jak oni wszyscy to przyjmą? O instytucie mamy informacje na bieżąco. Na szczęście ktoś uzupełnia stronę.
Siedzieli do późna Cullen opowiadał im co się ostatnio wydarzyło. Zadawali mnóstwo pytań. Zmęczony podróżą szybko poszedł spać. Oni nadal siedzieli.
- Kochanie może powinnaś się położyć. Czując, że maleństwo zaczyna szaleć. Nigdy nie zwraca uwagi kiedy dzień a kiedy noc i w nocy baraszkuje niesamowicie.
- Tak, masz rację. Nie mogę uwierzyć, że to koniec
- Ani ja. Zobaczymy tych których kochamy
- Boję się, że oni nas nie zaakceptują.
- No co Ty oni nas kochają i będą się cieszyć – powiedział choć sam do końca nie był pewien jak zostaną przyjęcie. 6 lat, 6 długich lat tyle ich nie było. Poszli spać. A w zasadzie leżeć bo żadne z nich nie mogło zasnąć. Wspominali wszystkich których zostawili uciekając. Rano Bones wstała pierwsza. Mimo widocznego zmęczenia, po źle przespanej nocy cieszyła się z dzisiejszego dnia. W końcu będą mogli normalnie żyć.
Wiedziała, że zaraz wstaną bliźniaki i narobią rabanu, jak to miały w swoim zwyczaju. Pierwszy wstał Hary
- Mamusiu – powiedział jeszcze zaspany – a gość już pojechał?
- Nie, śpi w pokoju gościnnym – powiedziała całując synka – a co się stało? Nie podoba Ci się ten Pan?
- Nie, jest fajny. Ja lubię gości. Chciałem mu pokazać swoją kolejkę.
- Jak wstanie to możesz go zapytać – uśmiechnęła się do malca. Rzadko kiedy przyjmowali gości. Więc dzieci ich uwielbiały. Nie ma się co dziwić dla nich to nie lada atrakcja
- Dzień dobry dr Brennan – powiedział dyrektor wchodząc do jadalni – z pani jak zawsze ranny ptaszek.
- Pewne nawyki zostają
- A chce pan zobaczyć moją kolejkę – wypalił mały
- Hary a może byś tak powiedział dzień dobry
- Przepraszam dzień dobry a teraz chciałby pan zobaczyć moja kolejkę? – dorośli uśmiechnęli się do siebie
- Pewnie a duża jest?
- Ogromna – wziął go za rękę i pociągnął do swojego pokoju. Chwilę później w kuchni pojawił się Booth z księżniczką na rękach
- O wstały moje śpiochy – powiedziała całując oboje
- Jak wstałaś ona przyszła mnie ogrzać – połaskotał córeczkę. Był cudownym ojcem. Kochał dzieciaki szaleńczo
- W końcu córeczka tatusia
- Jak zasnęłaś rozmawiałem ze Swenem. Odkupi ode mnie firmę jeszcze dzisiaj nawet. Od dawna chciał żeby była jego.
- To świetnie. A może zatrzymalibyśmy ten dom? Mielibyśmy gdzie przyjechać na wakacje?
- Wystarczy nam na urządzenie się w domu? – bo tak zawsze nazywali swój kraj. Tutaj tylko chwilowo mieszkali a tam był ich prawdziwy dom
- Przecież na koncie mamy nie ruszone pieniądze za moje 4 książki, to co zarabiasz zawsze nam wystarczało
- Świetnie. W takim razie jakby udało mi się jeszcze dzisiaj sprzedać firmę moglibyśmy się zabrać odrzutowcem FBI. Nie musielibyśmy się tłuc z przesiadkami. Dla ciebie i berbecia byłoby lżej
- To chyba dobry pomysł o ile dyrektor zaczeka aż się spakujemy. Póki co ogląda kolejkę Harego.
- Dał się na mówić? Niemożliwe – zasiedli do śniadania opowiedzieli mu o swoich planach. Zgodził się poczekać na nich jeden dodatkowy dzień. Tyle potrzebowali żeby się spakować
Dwa dni później wracali do kraju. Pełni obaw ale szczęśliwi, że zobaczą tych o których przez lata nie zapomnieli…

Przepraszam, nadrabiam:)

izalys

Słodki powrót do domu, sweet:) Czekam na wyjaśnienie tytułu:) Jak już pisałam wcześniej strzał w 10 z nazwiskami:)Czekam na cdk:)

ocenił(a) serial na 8
Inesita84

O matko :) Nie jest to do końca scenariusz przeze mnie przewidziany, ale w pełni mnie satysfakcjonuje :D Tylko dlaczego urwałaś w takim momencie? Kobieto, zlitujże się nad nami, niegodnymi całować ziemi u twych stóp!
Tak na serio, to niesamowicie Cię podziwiam. I nie za talent (który posiadasz z pewnością) ale za wytrwałość.

ocenił(a) serial na 10
izalys

13.

W drodze powrotnej Bren prawie cały czas spała zresztą jak dzieciaki. Booth rozmawiał z szefem
- Czy ja mogę wrócić do FBI?
- Nie wyobrażam siebie żebyś nie wrócił – odpowiedział szczerze
- W końcu nie było mnie tyle lat…
- Ale nadal jesteś najlepszym agentem, nic się nie zmieniło. A ja w końcu będę mógł odejść na emeryturę. Bałem się, że zanim ją złapią zdążę umrzeć. A nikt o was nie wiedział.
- To ja wracam a Pan odchodzi?
- Tak wracasz na moje miejsce. Trzymałem je przez lata dla siebie
- Ja dyrektorem w D.C.?
- Tak, zawsze wiedziałem, że będziesz moim zastępcą.
- Dziękuję. Ale nie wiem czy ktoś mnie będzie tam jeszcze chciał
- Wierz mi wszyscy Cię wspominają. Twój gabinet zajął Charli
- To dobrze o nim świadczy
- Tak, najlepszy gabinet to nagroda dla niego.
- Dziękuję za wszystko
- Nie masz co dziękować. Cieszę się, że to się w końcu skończy
- Boję się reakcji Parkera
- Może ja mu powiem?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Myślę, że tak
- Dziękuję – w sumie to cieszył się, że to nie on mu powie, że jak go zobaczy to on już będzie wiedział. Reszta drogi upłynęła im na zabawie z maluchami. Były to prze kochane dzieci.

Na chwilę zamieszkali w bezpiecznym domu FBI. Nie potrzebowali ochrony ale potrzebowali czasu żeby znaleźć odpowiedni dom dla siebie. Takie rozwiązanie było im na rękę. Kiedy już się wyspali Booth pojechał z samego rana do FBI żeby odebrać odznakę i ich tożsamość potem musiał załatwić formalności w urzędzie związane z ich ślubem i dziećmi. Może zdąży na obiad – myślała krzątając się przy śniadaniu Bones. Dzień był piękny i słoneczny. Za domem był ogród, był piątek. Zabrała maluchy żeby pobrykały trochę po trawie. Szybko się zmęczyły, zmiana czasu też robiła swoje. Położyła je na popołudniową drzemkę. Rzadko kiedy dawały się namówić na sen podczas dnia. Miała chwilę dla siebie. Usiadła z szklanką soku na ławeczce przed domem. Jak dobrze było oddychać tym powietrzem. Na posesji obok grupa dzieciaków grała w koszykówkę. Uśmiechnęła się na ten widok. Już niedługo jej maluchy będą też tak biegać za piłką. Nie wątpiła że odziedziczyły po ojcu pociąg do sportu. Nadal mieli obawy jak Przyjmą ich przyjaciele, rodzina. Zamknęła na chwilę oczy
- Dr Bones – zapytał bardzo znajomy głos, otworzyła oczy nad nią pochylał się młody człowiek o czekoladowych oczach swojego ojca. Tak to nie wątpliwie był Parker
- Parker – wyszeptała
- To naprawdę Ty? – po chwili mocno tulił się do niej, płakali oboje
- Tata?
- Żyje – i wszystkie ich obawy jak przyjmie ich powrót od świata żywych odeszły – tak się cieszę, że Cię widzę. Dyrektor Cullen z Tobą rozmawiał?
- Nie umówił się ze mną i z mamą na wieczór. Ja jestem u kolegi. Graliśmy w kosza i naglę Cię zobaczyłem, wydawało mi się, że śnię.
- Myślałam, że rozmawiałeś z nim dlatego tu jesteś
- Nie – ten mały chłopczyk zniknął a w jego miejsce pojawił się bardzo mądry młodzieniec – ona dostała śmiertelny zastrzyk
- Wiem, dlatego mogliśmy z tatą wrócić.
- Tęskniłem za wami, bardzo
- My za Tobą też. Tata bardzo boi się, że nie zrozumiesz dlaczego
- Rozumiem. Wiesz, że chcę zostać jak tata agentem? Czytam dużo książek i uczę się od zezulców – Bones parsknęła
- Cały tata
- Oni też tak mówią – uśmiechnął się do niej tak jak jego ojciec
- Musieliśmy, to był jedyny sposób żeby mieć szansę w ogóle was kiedyś zobaczyć. Wejdziesz do domu?
- Pewnie
- Muszę zajrzeć do twojego rodzeństwa
- Mam rodzeństwo?
- Tak, bliźniaków, Angelę i Harego i maleństwo które jeszcze nie wiemy kim będzie
- O jacie ale super – weszli do domu na komodzie stały zdjęcia. Na wielu z nich był Parker – ale to zdjęcie jest z tego roku
- Tak. Ściągnęliśmy je ze strony Twojej szkoły – do niego dotarło, że naprawdę za nim tęsknili. Cieszył się niezmiernie. Do pokoju wpadły dwa małe torpeda – o popatrz kto wstał – dzieciaki zatrzymały się na widok nowej osoby
- Znam Cię – powiedział Hary – Ty jesteś moim bratem
- Tak – powiedział ze wzruszeniem wyciągając dłoń do dzieciaka. Ten nie zrażony wyciągniętą dłonią przytulił się do niego a w ślad za nim poszła jego siostra
- Tata mówił, że jesteś od nas starszy – powiedziała zalotnie przekręcając główkę.
- No jestem – odpowiedział ukradkiem wycierając łzy. Był szczerze wzruszony tym, że one go znały. I, że tak szybko zaakceptowały okazując dziecięcą miłość. Bones nie kryła zdziwienia i wzruszenia.
- Pobawisz się z nami? – zapytał Hary
- Pewnie o ile mama pozwoli
- Pewnie, zostaniesz na obiedzie?
- Tak
- To może zadzwoń do mamy? – jego mina zmieniła się diametralnie – musi wiedzieć gdzie jesteś
- Wiem – powiedział z rezygnacją sięgając po telefon – ona mnie nie rozumie
- Parker co się dzieje?
- Nie chce słyszeć o mojej pracy w FBI. Boi się, że mnie zabiją albo coś mi się stanie
- Bo jest Twoją matką i kochacie i zawsze będzie się Ciebie troszczyć.
- Ale ja chce być jak tata
- Wiem, musicie po prostu usiąść i porozmawiać a nie krzyczeć na siebie
- A skąd wiesz, że krzyczymy?
- Bo masz charakter po tacie – uśmiechnęła się – i to był komplement
- Dzięki – zadzwonił do mamy, że wróci wieczorem nie chciała się zgodzić. Bones wzięła od niego słuchawkę
- Wiem, że to co usłyszysz zabrzmi niewiarygodnie – zaczęła
- Dr Brennan
- Tak. To o tym chciał z Wami porozmawiać Cullen. Booth też żyje. Wróciliśmy wczoraj w nocy.
- O Boże
- Wiem, że to dla ciebie szok. Parker był u kolegi w domu obok zauważył mnie zaproponowałam żeby zjadł z nami obiad i poczekał na ojca.
- Rozumiem. Pewnie niech zostanie.
- Dzięki. Może się spotkamy kiedyś i porozmawiamy o tym jak to wszystko się stało?
- Chętnie, przepraszam muszę iść na zebranie
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia
Parker bawił się z nowo poznanym rodzeństwem a ona zabrała się za obiad

- Tak więc ja odchodzę a Ty przejmujesz moje obowiązki – powiedział Cullen
- Ale nie dzisiaj?
- Nie dam Ci czas na załatwienie wszystkich spraw. Teraz pewnie nie uda ci się przejść niezauważonym przez biuro
- Pewnie nie. Może mnie nikt nie pozna?
- Nie bądź naiwny
- Dzięki jeszcze raz za wszystko.
- Wieczorem spotkam się z twoim synem. Podejrzewam, że będzie chciał od razu przyjechać
- Oby – pożegnał się i wyszedł. Szedł korytarzem prosto do windy. Nie spotkał po drodze zbyt wielu agentów. A Tych co widział albo jego nie widzieli albo nie poznali tak było prościej. Czekał na windę w metalicznych drzwiach widział jak w lustrze przestrzeń za sobą. A tam w odległości paru metrów stał Sully rozmawiał przez telefon. On tez się nie wiele zmienił. Chyba mnie zauważył. Przestał rozmawiać i dziwnie patrzy w moją stronę. Powiedziałbym, że wygląda jakby zobaczył ducha. Na szczęście winda przyjechała, wsiadł do niej nie obracając się za siebie. Drzwi zamknęły się z cichym szelestem. Uff udało się.

Sully pewnym krokiem wszedł do budynku FBI. Rozmawiał przez telefon z Camille. Ostatnio dobrze się dogadywali. W zasadzie tworzyli swoistą parę. Tyle, że nie formalną. Wszyscy wiedzieli, że są razem ale nikt nie mówił o tym głośno. Przystanął na chwilę przy koszu i zamarł
- Sully – krzyczała do słuchawki Cam – Sully jesteś tam? – otrząsnął się
- Tak jestem – powiedział i zastanawiał się czy to co przed chwilą zobaczył to sen czy jawa? Nie, to nie możliwe ale on był taki podobny
- Sully co się dzieje?
- Chyba właśnie zobaczyłem ducha
- Ducha? Sully co Ci jest?
- Nic wydaje mi się, że widziałem Bootha
- To był kiepski żart – powiedziała z powagą - Booth nie żyje od ponad 6 lat
- Wiem ale to było takie realistyczne. Kończę muszę iść do szefa. Ogłosił ostatnio, że idzie na emeryturę i na jego miejsce przychodzi ktoś z zewnątrz mam w tej sprawie stawić się u niego
- Ok. wiesz mam wrażenie, że jesteś przepracowany może parę dni wolnego dobrze by Ci rozbiło?
- Nic mi nie jest – odpowiedział i się rozłączył. Dziwne

Cam zastanawiała co się z nim dzieje ostatnio. I jeszcze dzisiaj ta akcja z Boothem. Do jej gabinetu weszła Angela
- Hej coś się stało?
- Nie tylko rozmawiałam z Sullym
- I? jest nowa sparawa?
- Nie tylko mówił, że widział Bootha na korytarzu w FBI
- Bootha? Czy to jakiś żart?
- To samo pomyślałam. Przecież on nie żyje od dawna
- No właśnie
- Nie wiem co jest grane ale się dowiem