PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78090
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

Nionia

Łał! Ale extra! Mam nadzieję, że w Chicago B&B znów się spotkają :)

zweifn

Również mam nadzieję ,że los wkrótce połączy naszych bohaterów... Izalys jak zawsze świetnie:) pisz dalej :)

zmijex

jak to szlachetnie z Brennan strony ale w koncu czego sie nie robi dla Parkera :) B&B wrescie sie spotkaja w Chicago :P
bardzo ciekawe to Twoje opowiedanie :)
czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Króciutko ale zawsze coś:)


Część 10

Dwa dni później w ośrodku badawczym instalowali się: Parker, Seeley oraz Rebecca i Mark
- Kiedy ma się zacząć to leczenie? - zapytał Booth wchodzącego lekarza
- Zrobimy dzisiaj dokładne badania Państwa syna. Jutro rano przeprowadzimy cesarskie cięcie a popołudniu zaczniemy podawać Parkerowi płytki krwi od dawcy.
- Nie komórki macierzyste? - zapytała Rebecca
- Kmórki są w tych płytkach. Nie możemy przetoczyć całej krwi bo będzie jej za mało. Więc wyodrębnimy tylko płytki i podamy małemu.
- Aha. Dziękujemy.
- Panie doktorze, czy moglibyśmy się zobaczyć z tą kobietą? - zapytała Rebecca
- Ona nie chciała się z wami spotkać. Musicie uszanować jej wolę.
- Tak, wiemy tylko, że my chcieliśmy jej podziękować - dodał Booth
- Przekażę. Ale tak jak wspomniałam chce pozostać anonimowa,
- To prosze przekazać jej nasze podziękowania. I, że jak tylko będzie czegos potrzebowała to moze na nas liczyć
- Dobrze - powiedział i wyszedł.
- To naprawdę musi być wspaniała kobieta - dodał Mark - nie wiem czy zgodziłbym się na takie rozwiązanie. To jest zawsze jakieś ryzyko.
- Tak. Masz rację - dodał Booth - do tego ona przktycznie nie ma z nami nic wspólnego. Jeszcze jakby jakieś pokrewieństwo.
- Dlatego chciałam się z nią spotkać. Podziękować. nic innego.
- Uszanujmy to, że ona nie chce.

Następnego ranka, przy znieczuleniu zewnątrzonopnowym na świat przyszedł malutki chłopczyk. David. Pediatrze nie do końca podobał sie oddech małego. Zabrał go od razu na oddział neonantologii.
- Tom co się dzieje? Dlaczego on go zabrał? - zapytała z niepokojem
- Nie wiem pewnie na badania. Bren to przecież wcześniak
- Masz rację. To pewnie dlatego - torchę się uspokoiła. Dokończyli zabieg i zawieźli ją do sali.
Musiała odpocząć choć bardzo chciała zobaczyć synka. Przyszedł do niej pediatra. Po jego minie poznała, że coś jest nie tak.
- Coś jest mojemu synkowi?
- Dr Brennan nie mam dobrych wieści - poaptrzyła na niego z rozpaczą w oczach. Nie to nie możliwe. To jakiś żart - mały ma wadę serca. Ma przełożenie wielkich naczyń.
- Nie, to niemozliwe
- Niestety jest to wada któej nie da sie wykryć nawet podczas USG
- Co to wogóle oznacza?
- Problem z dotlenieniem organizmu.
- I co teraz? - zapytała jej głos był na granicy histerii
- To można leczyć operacyjnie. Tyle, że dopiero najwcześniej za 2-3 tygodnie. Wcześneij u noworodków nie przeprowadza sie operacji na otwartym sercu. Miał wogole szczęście, że urodził się przez cesarkę. Normalnego porodu prawdopodobnie by nie przeżył.
- A to, że jest wcześniakiem... - bała się zapytać ale musiała wiedzieć czy przyczyniła się do tego
- Nie ma żadnego znaczenia - odetchnęła z ulgą
- Jakie ma szanse?
- Duża większość dzieci wiedzie potem normalne życie. Problemem jest niedotlenienie mózgu na jakie był narażony
- O Boże. Czyli tak naprawde nie wiadomo nic...
- Tak, niestety tak.
- Mogę go zobaczyć?
- Tak jest w inkubatorze. Podłączyliśmy go do respiratora żeby zwiększyć poziom nasycenia krwi w tlen
- Moje maleństwo - to było dla niej za dużo nawet ktoś tak silny złamał się pod tym ciężarem.
- NIe jest pani sama. Powinna pani powiedzieć ojcu. Wspierłaby panią
- Nie - powiedziała twardo - dla niego my już nie istniejemy i niech tak zostanie. Nie pamięta nas i niech tak zostanie.
- Mimo tego, że was nie pamięta zaoferowali swoją pomoc.
- Nie chcę jego litości
- Nie powinna bz pani sama. Może jakaś przyjaciółka?
- Jest na urlopie i nic nie wie o narodzinach. Ale może ma Pan racje zadzwonię do niej - do sali wjechał z wózkiem Tom
- To co gotowa na odwiedziny u synka?
- Tak - z małą pomoca lekarzy usiadła na wózku i pojechała na oddział dla noworodków. Podjechali pod inkubator. na nim była napisana kartka: David Booth. Dawno podjęła decyzję, że da dziecku nazwisko po ojcu. Jeżeli jej cokolwiek się stanie wie, że Booth mimo wszystko zajmie się nim. Patrzyła na niego. Jest taki podobny do ojca. będzie takim samym przystojniakiem. Pod warunkiem, że dane będzie mu dożyć tego czasu. Płakała patrząc na syna. Nie tak miało być, nie tak...
Mieliśmy się razem cieszyć z maleństwa. Miał być zdrowym szczęśliwym dzieckiem. No właśnie miało być tak pięknie... - a teraz jestem sama z małym. On nas nie pamieta, David jest bardzo chory, a ja ledwo się ruszam po zabiegu - myślała a łza za łzą spływała po jej policzku...

Pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
izalys

Szkoda, że maluszek Brennam ma wadę serca. Mam nadziję, że Davidek i Parker wyzdrowieją:)

_nn_

biedny Davidek ale mam nadzieje ze wyzdrowieje i Parker tez... :) jakos sie to ulozy xD
super czesc jak kazda :) ciekawe co dalej oj ciekawe :P

izalys

Mam nadzieję,że wszystko się ułoży i David wyzdrowieje.
Czekam na ciąg dalszy:)

izalys

I dalej nie ma nowej części:(
Kiedy będzie dalszy ciąg??
Ja trochę niecierpliwa jestem:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

ojej. mam nadzieje ze Parker i David wyzdrowieja i B&B jakos sie spotkaja. czekam na cdk

Nionia

Mam nadzieję, że będzie dobrze :) czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Króciutko:)

Część 11

Siedziała przy dziecku prawie cały czas. Tom jako jej lekarz uświadamiał ją na każdym kroku. Przecież była świeżo po operacji.
- Bren powinnaś się położyć, odpocząć w takim stanie nie pomożesz dziecku.
- Ale on nie może być sam – odpowiadała zawzięcie – jest taki malutki, to moje dziecko
- Ale rozchorowując się nie pomożesz mu w żaden sposób
- Nic mi nie będzie – była uparta. Aż za bardzo w trzy dni po zabiegu pojawiła się gorączka. Pobrali krew do badania i siłą położyli do łżka. Badania wykazały, że wdało się zakażenie. Szybko podano antybiotyk. Pomimo tego zakażenie postępowało. Nie miała siły walczyć, wycieńczony organizm poddawał się.
- Bren proszę zadzwoń do kogoś nie możesz być sama
- Nie mam nikogo. Angela ma urlop nie będę jej przeszkadzać.
Tom wyszedł kiwając z dezaprobatą głową. Na korytarzu spotkał Sam, pielęgniarkę ale zarazem swoją żonę.
- Nie pozwala nikogo zawiadomić
- Uparta baba.
- Tak. Brennan zawsze umiała postawić na swoim -
- Dr Brennan jest tutaj? - zapytała Rebecca niechcący usłyszała jak o niej mówią..

Siedzieli w pokoju za Parkerem. Booth miał dopiero przyjść.
- Mark wyjdę na chwilę ok?
- Pewnie, ja z nim zostanę – wyszła na korytarz i natknęła się na rozmawiających. Całkiem przypadkiem usłyszała o kim rozmawiają.
- Dr Brennan jest tutaj? - zapytała
- Nie wolno nam udzielać informacji na temat pacjentów– odpowiedziła lekarz
- Ale ja wyraźnie słyszałam, że mówicie o niej - Tom i Sam popatrzyli na siebie nie bardzo wiedzac jak zareagować. Rebecca patrzyła na nich i powoli zaczęła kojarzyć pewne fakty - Nie możliwe, ta zgodność tkankowa to nie przypadek - Tom zdziwiony patrzył na Sam - mój Boże...
- Pani Rebecco... - zaczęła Samy
- Niech pani mnie nie kłamie, przecież ja już wiem. Booth to cholerny drań.
- Nie chciała sie z wami spotkać dlatego prosiła o zachowanie tajemnicy
- Nie mogę uwierzyć, że on to zrobił. Mogę się z nią spotkać?
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- nie powiem Boothowi
- Zapytam ją dobrze? - i poszedł do niej. po chwili wrócił - niech pani idzie ale prosze nie mówić agentowi - poszła za lekarzem weszła do pokoju. Na łózku leżała podłączona do różnych urządzeń
- Wejdź. Wiedziałam, że kiedyś sie domyślisz
- Dr Brennan nie wiedziałam. Co się stało - zapytała
- To długa historia - powiedziała słabym głosem - usiądź
- Mimo tego, że zawsze was uważałam za parę nie przypuszczałam, że bedziecie mieli dziecko
- Nie do końca tak było. David jest wynikiem zabiegu sztucznego zapłodnienia - opowiedziała jej historię jak mały znalazł sie na świecie - mimo wszystko chciałam urodzić to dziecko. Jest częścio jego. Nie mogę być z nim ale będe miała jego synka. Proszę tylko mu nic nie mów
- Dlaczego? Powinien wiedzieć
- On mnie nie pamięta, widocznie nie byłam dla niego nikim ważnym, Nie zapomina się osób które są dla nas ważne. Prosże Cię nie mów mu nic
- W porządku, jak chcesz
-Dzięki
- Moge go zobaczyć?
- Pewnie, nie mam nic przeciwko, choć chwilę nie będzie sam. Wiesz, że on jest chory? Ma wadę serca, i uprzedzę pytanie, nie dlatego, że uurodził sie jako wcześniak.
- Napewno?
- Tak, dobrze, że urodził się przez cesarkę. Nie przeżył by normalnego porodu. Dzięki temu wogóle żyje.
- Jak dziwnie się te losy układają. Dziękuję za to co zrobiłas dla mojego syna. Jakbym mogła coś dla ciebie zrobić...
- Pozwól się czasami spotakć Parkerowi z moim synkiem.
- To załatwione. Dzięki - powiedziała ze wzruszniem uściskała ja jeszcze i poszła. Mimo wszystko była w szoku. Jak on mógl ja zapomnieć? A moze to jest właśnie przyczyna jego zapomnienia? jak sprawić, żeby oni byli razem i żeby mały wychowywał w normalniej rodzinie? Musi nad tym pomyślec. A w miedzyczasie podeszła do inkunatora w którym leżał mały. Wisiała na nim kartka "DAVID BOOTH". To było lekkie zdziwienie. Przeciez nie chciała żeby wiedział... Ona nadal go bardzo kocha. Muszę im pomóc...

izalys

Dobrze,że Rebecca się dowiedziała i chce im pomóc być razem.
Mam nadzieję,że Bones i jej synek wyzdrowieją:)
Czekam na ciąg dalszy i nie każesz nam na niego długo czekać:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Rebecca w roli Angeli? mam nadzieje ze Booth przypomni sobie o Bren i beda razem wychowywac Davidka i oczywiscie za mamusia i synek wyzdrowieja.

Nionia

ale jazda xD ale dobrze ze Rebecca bedzie chciala Brennan i Bootha wyswatac :) z niecierpliwoscia czekam na cd ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Fajnie, że Rebecca poznała prawdę i chce aby Brennam stworzyła z Boothem rodzinę.

mara625

Zaskoczyłaś mnie, a to nie łatwe, wierz mi. Czekam niecierpliwie na cd :P

ocenił(a) serial na 10
zweifn

bardzo ciekawa część, mam nadziję, ze rebece uda się pomóc BB. czekam na cedeka ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Trochę naskrobałam

Część 12

Poprawie po dwóch godzinach weszła do pokoju syna. Na jej twarzy było widać ślady łez.
- Coś się stało? - zapytał Mark. Bootha nadal nie było
- Poszłam do tej kobiety - powiedziała na wspomnienie jej syna znowu zebrało się jej na płacz nikt nie rozumiał jej bardziej niż ona. Przecież jej dziecko też jest chore - ten mały ma wadę serca. jest jeszcze za mały na operację. Muszą poczekać ok tygodnia aż choć trochę podrośnie. Do tego ona nabawiła się zakażenia bo zamiast leżeć po cesarce to siedziała przy dziecku i z nią też nie jest najlepiej. A ona zrobiła to dla Parkera. Obiecałam jej, że czasem posiedzę z małym żeby nie był sam. jest taki maleńki...
- O kurcze - powiedział zmartwiony, mimo tego, że Prak nie był jego synem kochał go i martwił się o niego - nie dobrze - nie zauważyli, że mały się obudził
- Mamusiu a ten dzidziuś wyzdrowieje?
- Z pewnością nic mu nie będzie lekarz zrobi mu operacje i będzie zdrowy - powiedziała całując dzieciaka
- A mówiłaś, że on jest sam
- Tak bo jego mamusia musi leżeć.
- A dasz mu Boni - podał swoją ulubiona zabawkę notabene dostał ją od Bones; ruda wiewiórka nazywała się na cześć osoby od której ją dostał boni to skrót od Bones - mnie zawsze towarzyszył a teraz zawsze jesteś albo Ty albo tata albo Mark. A on jest sam - patrzyła ze wzruszeniem na syna. Będzie dobrynm człowiekiem
- Zapytam doktora czy on może go zatrzymać
- To idź teraz - spełniła jego prośbę. Po wysterylizowaniu zabawki pielęgniarka włożyła ją do inkubatora. Wróciła do sali.
- Mamusia będę mógł go odwiedzić?
- Pewnie jak tylko lekarz pozwoli.
Wieczorem przyszedł Booth, został na noc a Rebecca i Mark wrócili do pokoju hotelu. Rebecca opowiedziała mu co odkryła.
- Zastawiało mnie to, przecież to było ryzyko ale tego się nie spodziewałem
- Obiecałam jej, że mu nie powiem. Muszę to uszanować. Chciałabym im pomóc ale nie wiem jak.
- Powinien wiedzieć, a bynajmniej ja bym chciał.
- Wiem ale z drugiej strony ją rozumiem. Bardzo jąa skrzywdził. Zabolało ja najbardziej nie to, że jej nie pamięta ale to, że nawet nie chciał usłyszeć co ona ma do powiedzenia.
- Nie znam jej ale lubię ją. Jego w sumie też. I nie mam pojęcia jak im pomóc.
- Nic nie wymyślimy, chodźmy spać.

- Tato
- Tak - odpowiedział Booth
- Możesz iść zobaczyć co z tym dzidziusiem? - Booth nie bardzo wiedział o czym syn mówi - no z tym co mi pomógł. Mamusia mówiła, że jest chory i będzie miał operację.
- Nie mówiła mi nic
- Może zapomniała. Jego mamusia też jest chora i on jest samotny. Leży w inku...
- W inkubatorze
- Tak a jego mama leży bo jest chora.
- Możesz iść posiedzieć z nim chwilkę? Ja się prześpię dobrze?
- Nie wiem czy powinienem
- Mama tam była i obiecała że będzie go odwiedzać
- No to idę - wyszedł spełnić prośbę syna, nie ma takiej rzeczy, której by dla niego nie zrobił. Podszedł do pielęgniarki i zapytał gdzie jest oddział i poszedł. Wszedł do sali. Pielęgniarka powiedziała, że to ten w kącie i ma na imię David. Podszedł do inkubatora. Uśmiechnął się na widok ulubionej zabawki syna leżącej w inkubatorze. Jest ślicznym dzieckiem. Bardzo przypomina Parkera jak był maleńki. Siedział chwilę przy nim, jego wzrok padł na naklejkę z danymi chłopca "DAVID BOOTH". Ale dziwne... - pomyślał i poszedł w stronę drzwi. Nagle w jego głowie zaczęły się przewijać obrazy z przeszłości...
Ona jak trzyma jakieś dziecko na rekach i on obok niej... zaraz to był Andy to dziecko z dochodzenia,
Ona trzymająca dziewczynkę na rękach mulatkę...
Ona mówiąca, że chce mieć dziecko i, że on byłby idealnym ojcem dla jej dziecka... - i to wszechogarniające szczęście, ze wybrała jego, tyko jego
On w klinice oddający spermę... - i te obrazy które podsuwała mu wówczas wyobraźnia nawet teraz czuł to co wtedy...
On na przesłuchaniu z którego go wyciągnęła siłą i mówiąca, że coś jest nie tak, że musi iść do szpitala...
On mówiący jej, że będzie cudowną matką...
O Boże - pomyślał i zimny pot pojawił się na jego czole, nagle wszystko wróciło na swoje miejsce, Co ja najlepszego narobiłem? Jezu święty! Wrócił z powrotem do inkubatora. Już wiem dlaczego on jest taki podobny do Parkera. Boże to moje dziecko. Zaraz co Parker mówił Bones...
Wyszedł szybko z pomieszczenia i poszukał kogoś kto mu powie gdzie jest Bones. Wpadł na lekarza
- Panie doktorze gdzie jest Bones?
- Kto?
- Dr Brennan
- Nie wiem o kim pan mówi - powiedział Tom zdziwiony nie wiedział jak z tego wybrnąć obiecał, że nie powie mu nic o niej ani o dziecku
- Wiem, że ona tu jest i, że jet chora. Widziałem Davida to mój syn
- Panie Booth... Nie powinien pan tam wchodzić. Ona nie chciała żeby się pan dowiedział
- Proszę, ja już wszystko pamiętam
- Nie wiem... - zaczął
- Proszę, ja ją kocham jest moją miłością. Jedyna kobietą z jaką chcę spędzić resztę swojego życie. Nie wiem co się stało i dlaczego zapominałem
- Panie Booth nie wystarczy kochać. Ona nie chce pana widzieć.
- O Boże
- Przykro mi ale ja nie mam na to wpływu. Bardzo ją pan zranił i to się nie zmieni.
- Proszę, chcę z nią porozmawiać tylko tyle
- Ok - zaprowadził go do niej. Otworzył drzwi i wszedł. Leżała na łóżku podłączona do różnych urządzeń. podszedł do niej. Odwróciła głowę ...

Pozdrawiam i życzę miłego czytania

ocenił(a) serial na 10
izalys

omg, przeywanie w takim momencie powinno być karane jakąś wysoką grzywną! mam nadzieję, na szybkiego cedeka

izalys

W takim monecie przerwać wiesz co to jest nie ludzkie:)
Mam nadzieję,że Bones mu wybaczy i wszystko się ułoży

izalys

hej!! zaglądam parę razy dziennie i następnej części nie ma...proszę nie trzymaj nas już dłużej w niepewności...

ocenił(a) serial na 10
izalys

widac ze Izalys lubi tortury. no wiesz jak moglas w takim momencie. super. mam nadzieje ze b&b powaznie porozmawiaja. czekam na cdk

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Super część:)
Cieszę się, że Booth wszystko sobie przypomniał. Czemu przerwałaś w TAKIM momencie!

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Cześc wszystkim.:)To mój pierwszy komentarza ale twoja twórczośc czytam od samego początku i teraz komentarze będę pojawiac się często.Żeby w takim momencie przerwac słowo tortura to za mało ale i tak fajnie sie wszystko rozwija:))

m17

nie no czemu przerwalas akurat w takim momencie?? jak cudnie ze sobie Booth wszystko przypomnial ze David jest jego synem... :)
szybciutko wrzucaj nastepna czesc bo widzisz fajni ci sie niecierpliwia ;)

mara625

Szybko, szybko, bo jutro do szkoły i będziemy mieć mniej czasu wolnego! No przynajmniej ja :p Dodaj dzisiaj! Inaczej będę obrażona na śmierć :P

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Pisz szybko, bo my tu wszyscy czekamy na kolejną częśc:)

m17

Czekam... i czekam... kiedy się doczekam..???
Ta część musi być super skoro tak długo na nią czekamy:)

ocenił(a) serial na 10
joy86

ojj, czekamy, czekamy i sie niemozemy doczekać coś.

zeet

Mam nadzieje, że Izalys o nas nie zapomniała po tym jak przerwała w takim momencie..

joy86

hej:) czy ktoś z Was może zna jakiś blog albo stronkę na której są fanfiki o bones?? najlepiej które są na bieżąco tworzone... oczywiście poza bonesfan.pl:) przeczytałam już wszystko co znalazłam i nadal mi mało....;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Nie zapomniała a cierpi na brak czasu:)
KOlejną część oddaje do waszej oceny:)


Część 13

Odwróciła głowę i zobaczyła Jego. Pomimo uprzedzenia przez Toma, że on chce się z nią spotkać. Nie do końca była przygotowana na Jego widok. Zmarniał. Jest wiele chudszy, ma poblakłą, poszarzałą twarz ze zmartwienia, jego oczy straciły dawny blask. Oczy które tak ją zachwycały teraz patrzyły na nią z rozpaczą. Nie, nie mogę tak myśleć. Muszę być silna! On mnie zdradził! Zranił! Dość użalania się nad sobą i nad nim. Mam syna, który mnie potrzebuje. W jednym momencie zmieniła swoją postwę. On nas nie chciał. Dlaczego ja mam z nim w ogóle rozmawiać? - takie myśli chodziły jej po głowie...
- Kim jesteś?
- Bones to ja Booth?
- Nie znam Pana, niech Pan stąd wyjdzie – tylko będąc bezwzględnie twardą jest w stanie zapanować nad sobą. Wiedziała, że to małostkowe ale chciała mu się za tamto odpłacić.
- Bones...
- Niech Pan mnie nie nazywa Bones. Jestem dr Temprence Brennan.
- Bones... - chciał jej wszystko powiedzieć, wytłumaczyć, nie dała mu jednak szansy
- Czego Pan chce?
- Proszę wysłuchaj mnie. Ja już wszystko pamiętam. Ciebie, naszego syna... wszystko – próbował powiedzieć ale nie wiedział jak
- To jest za późno o co najmniej 8 miesięcy. A poza tym Pan nie ma syna...
- Widziałem go jest taki maleńki i śliczny...
- Nie ma Pan syna. W klinice podpisał Pan papiery w których wyraźnie pisze, że dziecko jest moje i tylko moje.
- Ale on...
- To nie jest Pana syn! Proszę stąd wyjść! Nie znam i nie chcę Pana znać! - nacisnęła guzik wzywający pielęgniarkę – proszę wyjść po dobroci inaczej zawołam ochronę. I proszę tu więcej nie przychodzić ani do Davida nikt Pana nie wpuści – do sali wszedł Tom – zabierz tego Pana, on już skończył wizytę.
- Niech Pan pójdzie ze mną
- Bones...
- Proszę – lekarz chwycił go za ramię i wyprowadził z sali.
W momencie w którym zamknęły się za nimi drzwi, tama puściła. Nie potrafiła być już twarda. Nie dała rady. Kochała go nadal i to się nie zmieniło i raczej nie zmieni. Zaczęła płakać. Dlaczego ten los jest taki niesprawiedliwy!? Przecież... - łzy płynęły same nie potrafiła nad nimi zapanować – przecież mogliśmy być tacy szczęśliwi...
Nie – powiedziała sobie – nie bylibyśmy szczęśliwi. On mnie nigdy nie kochał. Nie zapomina się osób, które się kocha – otarła rękę łzy.
Wykręciła nr do Angeli. Chyba najwyższy czas ją poinformować...

Angela z Hodginsem właśnie przekroczyli próg domu kiedy zadzwoniła jej komórka. Odebrała.
- Halo
- Cześć Ang
- Hej słodziutka. Co tam słuchać? Jak Davidek? Pewnie już się pcha na ten nędzny świat – dodała z uśmiechem niczego nieświadoma
- Ang on już się urodził ponad tydzień temu
- Że co? Już? Nie za wczas? Czemu nie zadzwoniłaś zaraz lecę do ciebie
- Angela, nie chciałam wam przerywać urlopu. Ale tyle się wydarzyło, że ja nie daję już rady sama – głos zaczął się jej łamać.
- Skarbie co jest?
- Miałam cesarkę. Chciałam pomóc Parkerowi. Mam kolegę, który jest naukowcem i lekarzem i on przeprowadzał takie badania. Leczy białaczkę krwią pępowinową i z łożyska. Parker już nie miał czasu więc David musiał się urodzić jako wcześniak. Po porodzie okazało się, że ma wadę serca... - teraz już płakała.
- Bren wsiadam w samolot i będę u ciebie jak najszybciej się da ok?
- Dobrze, dziękuję Angela – rozłączyły się.
- Jack ja muszę lecieć do niej
- Pewnie. Zawiadomię Wendalla i Sweetsa pewnie będą chcieli lecieć z nami.
- Byle szybko. Nie jest dobrze. David ma wadę serca
- O krucze – Jack zaczął dzwonić do przyjaciół. Po niespełna 3 godzinach wszyscy byli już na lotnisku i wsiadali do samolotu.

Tom wyprowadził Bootha na zewnątrz.
- Mówiłem, że to kiepski pomysł – powiedział do niego
- Ale ona dlaczego nie chce ze mną porozmawiać. Ja chciałem jej wszystko wytłumaczyć...
- A czy Pan chciał ją wysłuchać? - zapytał. Bootha ogarnęło przerażenie. Co ja najlepszego narobiłem? Wyrzuciłem ją. Powiedziałem, że jest o Jezu... zaczęło mu brakować tchu. Tom zawołał pielęgniarkę i w tym momencie agent zemdlał. Położyli go na wózku i zawieźli do sali. Pielęgniarka wezwała Rebeccę i Marka. Przyszli bardzo szybko.
- Panie doktorze co się stało?
- Najwidoczniej pan Booth sobie wszystko przypomniał i myślę, że za dużo na raz.
- On miał nie dawno operację mózgu. Miał guza.
- Tak wiemy właśnie jest na tomografii. Wezwaliśmy Państwa bo mały zaczął pytać o ojca a mówić mu, że ojciec zemdlał to chyba nie do końca dobry pomysł
- Ma Pan rację. Dziękujemy. Proszę nam dać znać co z nim.
- W porządku. Chyba powinna pani wiedzieć, że widział się z dr Brennan. Z tego co mówił już wszystko pamięta.
- Przypomniał sobie?
- Tak
- Dobrze dziękujemy – weszli do sali Parkera
- Mama? A gdzie jest tata?
- Musiał na chwilę wyjść i nas poprosił żebyśmy z Tobą zostali.
- Aha. Bo nie wrócił od dzidziusia
- Skąd?
- Poprosiłem go żeby poszedł zobaczyć co z tym dzidziusiem – Rebecca i Mark popatrzyli na siebie teraz już wiedzą dlaczego tak nagle sobie przypomniał.
- Tak i zadzwonił do nas bo musiał coś załatwić – dodał Mark.
- To dobrze. Bałem się, że mu się coś stało – ułożył się wygodnie i zaczął zasypiać.
Po 3 godzinach do pokoju wszedł blady z podkrążonymi oczami Booth
- Nic ci nie jest? - zapytali z troską
- Nie, poza tym, że jestem skończonym draniem i przegranym człowiekiem to nic
- Nie przesadzaj Booth
- Ona nie chce mnie znać. Kobieta która jest dla mnie wszystkim nie chce mnie znać. Wyrzuciła mnie tak jak ja ją kiedyś... jak mam się czuć?
- To nie jest proste ale zobaczysz wszystko się ułoży. Znajdziesz sposób żeby ją przekonać. Ona cię kocha i dlatego tak to ją boli.
- Obiecałem jej kiedyś, że ją nigdy nie zdradzę. A to zrobiłem. Zostawiłem ją samą. Obiecałem, że zawsze będę przy niej. A zostawiłem ją samą w najgorszym momencie. Ona spodziewała się mojego dziecka. Mojego rozumiesz?
- Booth, nie osądzaj się tak surowo – powiedział Mark – przecież miałeś guza mózgu i operację
- Mimo tego nawet nie chciałem jej wysłuchać.
- To nie Twoja wina
- Moja ale ktoś się do tego przyczynił. Nie daruję jej tego. O nie...

Miłego czytania :)
Ps.
A następna się tworzy:)

izalys

wreszcie:) ale Tempi mu wybaczy prawda...:) w końcu to nie tylko jego wina...

ocenił(a) serial na 10
joy86

Na to pytanie nie znam jeszcze odpowiedzi.

ocenił(a) serial na 10
joy86

Mam nadzieję, że Booth odzyska zaufanie Temperence i ona mu wybaczy.
Czekam na kolejne części:)

izalys

Jestem ciekawa co zamierza zrobić Cam.
Czekam na następną część:):)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Następna część się stworzyła. To tyle na ten tydzień. Kolejne części po wekeendzie
Miłego czytania i jak zawsze czekam na opinie


Część 14

Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Chodził z kąta w kąt po pokoju. Wykręcił nr do Caroline
- Witaj Caroline z tej strony Booth
- Booth o mój Boże co tam u ciebie? Nie widziałam cię całe wieki! Zdrowy już jesteś? A jak Parker słyszałam, że jest chory przykro mi...
- Tak ma białaczkę. Ja jestem już zdrowy i wszystko w końcu pamiętam
- Wszystko?
- Tak wszystko i wszystkich.
- To chyba dobrze – powiedziała niepewnie dyrektor powiedział jej co usłyszał od niego, poza tym wszyscy wiedzieli, że ona go okłamuje
- Nie bo ona nie chce mnie znać. Mam inne pytanie. Czy ja mogę oskarżyć Sorayan o porwanie i więzienie?
- Możesz. Wiedziałam, że kiedyś sobie przypomnisz i będziesz chciał to zrobić. Możesz. Jak tylko się zdecydujesz wydam nakaz aresztowania. Poza tym udowodnimy, że do pracy byłeś zdolny już wcześniej. Przyciśniemy lekarza od którego miałeś zwolnienia.
- Dzięki. Możesz to załatwić? I aresztować ją? Ja teraz nie mogę wrócić. Mam dwóch chorych synów
- Dwóch?
- Tak Bones urodziła syna, mojego syna – pani prokurator zamarła przecież oni się zawsze upierali, że są tylko partnerami no proszę a tu taka niespodzianka – Parker ma białaczkę a David wrodzoną wadę serca. Ma zaledwie trochę więcej niż tydzień a już musi przejść operację. A do tego ona nie chce mnie znać.
- Nie wiem co powiedzieć...
- Pomóż mi się „odwdzięczyć” dr Sorayan. Ile może posiedzieć?
- Niech pomyśle, oszustwa, przekupstwo, przetrzymywanie 8 do 12 lat
- Mam nadzieje, że 12
- Ok czyli składasz formalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa?
- Tak. Niech zapłaci za to co jej zrobiła,
- W porządku. Załatwię nakaz i ją zamkniemy. Poproszę Cullena nie odmówi sobie tej przyjemności.
- Dzięki. Muszę kończyć i wracać do synów. Do zobaczenia
- No to część – i się rozłączyli. Booth wrócił do kliniki.

Późnym popołudniem w klinice pojawili się jej przyjaciele: Angela, Jack, Wendall, Sweets. Pewnie gdyby nie fakt, że Zack nie może wychodzić tez by tu był. Podeszli do lekarza
- Dzięń dobry my do dr Brennan – lekarz rozpoznał w niej przyjaciółkę ze zdjęć które pokazywała mu Bren
- Przyjaciele?
- Tak. Chcielibyśmy się z nią zobaczyć, ale wcześniej chcielibyśmy się dowiedzieć co z małym i z nią – powiedział Jack
- Mały ma wrodzoną wadę serca. W zasadzie to, że urodził się przez cesarkę uratowało mu życie. Naturalnego porodu by nie przeżył. Poczekamy aż się trochę wzmocni i zrobimy mu operację. A ona… no cóż… - nie wiedział jak im powiedzieć
- Coś z nią nie tak?
- Wdało się zakażenie, wbrew naszym zaleceniom zamiast leżeć siedziała przy małym. Nie jest z nią za wesoło. Jej organizm jest wycieńczony i fizycznie i psychicznie.
- O mój Boże
- Do tego ojciec jej dziecka wszystko sobie przypomniał i spotkali się wczoraj. Nie było to łatwe. Później płakała całą noc.
- Ja go kiedyś zabiję – powiedział Wendall
- To nic nie da. Dzisiaj od rana chodzi tam i z powrotem chce się z nią zobaczyć, chce zobaczyć dziecko. A ona zabroniła. Też nie jest w najlepszym stanie. Ma dwoje dzieci bardzo chorych Bren nie chce go znać. Stracił wczoraj przytomność
- On miał niedawno operację
- Wiemy zrobiliśmy tomografię. To było raczej z wycieńczenia niż z powodu nawrotu. Ale państwo w końcu są. Pomożecie jej. A w zasadzie im
- Jemu nie mamy zamiaru. Sam jest sobie winien – powiedział Jack
- Problem polega na tym, że ona miota się między odrzuceniem go a miłością do niego. Kocha go bardziej niż sam jest się w stanie do tego przyznać.
- Tak wiemy. Dziękujemy za informacje. Możemy do niej wejść?
- Tak, zaprowadzę was – weszli do pojedynczej sali. Spała. Była podłączona do wielu urządzeń monitorujących jej stan. Siedzieli czekając aż się obudzi.
- Jesteście – powiedziała w pewnym momencie – oj nie trzeba było się odrywać od obowiązków.
- No co ty mieliśmy cię zostawić samą? Nie ma mowy
- W takim razie może ktoś z was iść do Davida? Jest sam a jest taki maleńki… - zaczęła płakać. Angela podeszła do niej i uścisnęła jej rękę.
- Będzie dobrze zobaczysz – powiedziała
- To ja do niego pójdę – zaproponował Wendall
- Dzięki –wyszedł a reszta została
- On tu jest wiecie? – powiedziała cicho
- Tak lekarz nam wspomniał, że już pamięta…
- Tak podobno tak. Widział synka. Chciał ze mną porozmawiać. A ja mu na to nie pozwoliłam
- Dobrze zrobiłaś
- Nie wiem czy dobrze. Przecież on był chory.
- Bren ale on nie chciał nas nawet wysłuchać – powiedziała Ang
- Wiem. I wiem jak to bolało. Jego pewnie też teraz boli
- Bren… - nie wiedzieli co powiedzieć. Bo co można poradzić na miłość kobiety?
- Posłuchaj Bren – zaczął Sweets – wiem, że go kochasz, wiem również, że on kochał ciebie zanim zapomniał. A skoro pamięta wszystko to pewnie też to, że cię kochał. I kocha nadal.
- Nie zapomina się osób które się kocha. On mnie nigdy nie kochał. Lubił owszem ale na pewno nie kochał. To ja sobie wmawiałam, że jest inaczej
- Nie, nie wmawiałaś sobie. Każdy z nas ci to powie
- Ja już nie wiem… nic już nie wiem.
- Bren myślę, że powinnaś mu dać szansę – powiedziała ostrożnie Angela
- O ile jesteś na to gotowa – dodał Sweets
- Nie chcę kolejny raz poczuć tego odrzucenia. A jak mu pozwolę się zbliżyć do siebie i coś znowu nie będzie tak jak potrzeba… ja… ja kolejny raz tego nie przeżyję…
- Nawet tak nie mów. Masz dla kogo żyć! Masz teraz syna
- David… on jest chory… a w zasadzie nigdy nie będę wiedziała czy chce mnie dla Davida czy kocha naprawdę.
- Bren każdy powie ci to samo co my. On kochał cię nad życie. Nawet własne…
- Nie wiem… nie potrafię mu więcej zaufać. Przekonywał mnie, że nigdy mnie nie zdradzi i ja mu zaufałam a on… on mnie opuścił… jak każdy którego w swoim życiu kochałam…
Nie wiedzieli jak ją przekonać… wiedzieli, że jest zagubiona, że nie wie co zrobić.
- Dziękuję, że przyjechaliście.
- Nie ma za co od tej chwili zawsze ktoś z nas będzie przy tobie i przy Davidzie.
- Wiem i dziękuję wam za to bardzo – powiedziała zamykając oczy. Była bardzo zmęczona.

Wendall wszedł do sali noworodków – wcześniaków, pielęgniarka wskazała mu inkubator z Davidem. Patrzył na tego małego i miał ochotę w coś walnąć. Dlaczego takie małe dziecko musi tyle wycierpieć. Ledwo przyszło na ten świat a już czeka go trudna droga. Usiadł na krześle obok. Popatrzył na inkubator „David BOOTH” no cóż nie spodziewał się tego. Ale…
W godzinę później weszła pielęgniarka
- Proszę pana pan Booth chciałby z panem porozmawiać – popatrzył na nią zdziwiony potem na okno wychodzące na korytarz
- Dziękuję. Trzymaj się mały zaraz wracam – powiedział do maleństwa i wyszedł – co Ty tutaj robisz? Przecież Brenn nie pozwoliła Ci zobaczyć dziecka
- Ale tutaj mogę być i patrzeć na niego z daleka.
- Nie powinieneś. Musisz uszanować to, że ona cię tu nie chce.
- To moje dziecko. Czy już nawet nie mogę zobaczyć jak on się ma?
- Straciłeś do tego prawo dawno temu.
- Wendall ja nie wiem dlaczego tego nie pamiętałem. Teraz już pamiętam i chciałbym to naprawić
- I co myślisz, że jednym przepraszam załatwisz sprawę. Przecież byłą dla ciebie przez ostatnie miesiące wredną suką – zabolało, poczuł się jakby ktoś wymierzył mu policzek. Tyle, że ten ktoś miał rację – jak myślisz jak ona się wówczas czuła?
- Wen…
- Nie to ty mnie posłuchaj. Trzymaj się od niej i od dziecka z daleka. Tak będzie dla niej najlepiej. Nie chce cię widzieć…
- Saroyan siedzi w więzieniu a jeżeli jeszcze nie siedzi to wkrótce będzie siedzieć.
- Co?
- Wniosłem oskarżenie o przetrzymywanie do tego jeszcze przekupiła lekarza. Posiedzi trochę. A może więcej niż trochę
- To nic nie da – powiedział ale już mniej surowym głosem – nie zwrócisz jej tych miesięcy które była sama…
- Myślisz, że tego nie wiem? Przecież ja ją kocham tak bardzo, że nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej.
- Do tej pory żyłeś i w niczym ci to nie przeszkadzało. Znalazłeś sobie kogoś innego do kochania – z tymi słowami zostawił go i wrócił do małego…

PS.
A wogóle to się to podoba?

ocenił(a) serial na 10
izalys

Świetna część:)
Liczę na to, że przyjaciele pomogą Brenn i Boothowi.

izalys

Mam nadzieję,że Bones mu wybaczy i wszystko się ułoży.
Teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na następną część:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

ja zartowalam z tymi torturami. mam nadzieje ze tak długo nie bd musiala czekac. mam nadzieje ze B&B beda razem i dzieci beda zdrowe. super! czekam na cdk!

Nionia

ekstra te 2 czesci... :) to dobrze ze ta wredna suka Cam pojdzie siedziec ;) oj... ciekawe to Twoje opowiadanie :)
chyba nas jeszcze potrzymasz w tej niepewnosci czy B&B beda razem??
z niecierpliwoscia czekam na to co wydarzy sie dalej ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

bardzo fajne częsci, mam nadziję, że bones przebaczy boothowi. czekam na cedeka ^^

zeet

Nionia tortury? ^^ Hehe :P

Czekam na cd :) Ale to przecież jasne :)

zweifn

Izalys będzie nas teraz uczyć cierpliwości... Wcześniej części były codziennie a teraz trzeba być cierpliwym...:(

ocenił(a) serial na 10
izalys

Cierpie na ogromny brak czasu ale za to wrzucam więcej:) Aż dwie części:)

Część 15

Lubił go i to bardzo. Był dla neigo wzorem. Wzorem, że mimo cieżkiego życia można coś osiągnąć, być kimś. Przez lata był jego przyjacielem. Trenował drużynę hokeja do której trafił jako nastolatek. Wiele meczów grali ramię w ramię. Stracił w jego oczach wiele przez tamtą sprawę. Teraz sam się miota między sympatią do niego a sympatią do Bren. To jest trudne. On mi kiedyś pomógł – myślał Wendall – ona też. Z tym, że barodz zabolało go jego odrzucenie. Do końca też nie wiedział jakie uczucia żywi Brennan do Bootha. Ależ to trudne! Siedział przy Davidzie i rozmyślał.

Bootha zabolało i to bardzo to, że Wendall się od niego odwrócił. Ale nie ma się co temu dziwić. Przecież to ja ich pierwszy odrzuciłem. Sam jestem sobie winien. Wykręcił nr do Cullena chciał się dowiedzieć czy ta kobieta już jest w areszcie
- Dzień dobry panie Dyrektorze z tej strony Booth – zaczął rozmowę...

- Masz nakaz – zwrócił się Cullen do prokurator Caroline
- Tak mam. Zajęłam się wcześniej też lekarzem który wystawiał zwolnienia. W perspektywie 15 letniej odsiadki wyśpiewał wszystko. Przekupiła go. Płaciła za kazde zwolnienie 10 tysięcy i za każdym razem przekonywał go, że nie jest jeszcze zdolny do pracy.
- To co jedziemy? Do instytutu czy do jej domu?
- O tej porze chyba do instytutu – pojechali. Weszli do biura tego które kiedyś zajmowała dr Brennan – dzień dobry dr Sorayan
- Witam. Co was sprowadza do mnie? Booth jest w Chicago z synem – powiedziała z uśmiechem, będąc przekonaną, że to z nim chcieli się spotkać.
- Myślę, że nie ma się pani z czego tak cieszyć. Dr Sorayan – powiedział Cullen
- Mamy nakaz aresztowania dla pani
- Dla mnie a dlaczego niby? - zapytała zdziwiona choć przestraszona
- Ma pani prawo zachować milczenie cokolwiek pani powie może być użyte przeciwko pani... - powiedział Cullen zakładając jej kajdanki
- Na jakiej podstawie?
- Agent Booth wniósł oskarżenie o przetrzymywanie i do tego jeszcze łapówki które dawał pani jego lekarzowi.
- Nie przetrzymywałam go! Sam tego chciał!
- My to widzimy inaczej – wyprowadzili ją z instytutu. Przy wejściu zebrała się niezła gromadka gapiów. Raczej nikt nie żałował, że ona nie będzie ich szefową. Byli raczej zadowoleni.
W pokoju przesłuchań siedzieła dr Sorayan a naprzeciw niej dyrektor Cullen i prokurator
- Dlaczego pani to zrobiła?
- Z miłości – powiedziała bezczelnie
- To nazywasz miłością?
- Chroniłam go przed tą suką
- On raczej nie chciał tej ochorony jak ty to nazywasz – powiedziała prokurator
- Chciał inaczej by jej nie zapomniał – nadal nie wierzyła, że zdołają ją oskarżyć.
- Lekarz mówi co innego. Podobno za 10 tyś wypisywał zwolnienie, przekonywał, że nie jest jeszcze zdolny do pracy i przepisywał jakieś tabletki które zamiast pomagać szkodziły
- Nic podobnego. Wierzycie temu konowałowi. To on chciał od nas kasę. Możecie zapytać Bootha. A w ogóle to dlaczego nikt go nie zawiadomił. Przecież prosiłam o to. On szybko mnie z teog wyciągnie – powiedziała do granic bezczelności szczera i przekonana o tym
- Muszę Cię zmartwić. Nie przyjedzie bo ma chorych synów. I to on doniósł na ciebie. On wniósł oskarżenie – patrzyli jak jej twarz się zmienia z każdym wypowiedzianym zdaniem – tak pani doktor od 7 boleści przypomniał sobie wszystko i wszystkich.
- Nie to nie możliwe! To nie prawda – jej twarz wykrzywiała wściekłość. Oczy pałały gniewem. Krzyk słychać było chyba w całym budynku FBI – nie mógł. Nie miał możliwości. Przecież ten konował zapewniał, że po tym nic nie będzie pamiętał – i w tym momencie zdała sobie sprawę, że właśnie się pogrążyła.
- Chyba już nie mamy więcej pytań panie Dyrektorze
- Nie raczej nie, to zabrzmiało jak przyznanie do winy
- Do rozpoczęcia rozprawy pozostanie pani w areszcie – odwrócili od niej i zaczęłi wychodzić.
- Nie możecie! Nie macie nade mną żadnej władzy! To ja jestem szefową! Ja!!! nie ta wrdena suka! Tak kochałam go zawsze a on wolał ją! Kochał ją nawet wówczas gdy byliśmy razem. Kochał się ze mną a myślał o niej. W chiwlach uniesienia wymawiał jej imię! Chcecie wiedzieć dlaczego? Zabrała mi go! Zabrała a nwet go nie chciała. On jest mój! Zawsze był mój! - krzyczała za wychodzącymi. Już na zewnątrz
- Nie wiedziałam, że ona jest do czegoś takiego zdolna
- Nie tylko pani
- Czy to było nagrywane?
- Tak
- Myślę, że ktoś powinien to dostać.
- Booth?
- Myślałam raczej o dr Brennan. Nie chce go widzieć. Ma do niego żal
- Myślę, że to dobry pomysł.
- Wie pan, że oni mają dziecko?
- Kto? - zapytał zdziwiony
- Booth i dr Brennan. Mają syna.
- No to powiem, że jestem w lekkim szoku
- No ja też byłam. Tzn wiedziałam, że mimo iż zaprzeczją to bardzo się kochają ale nie wiedziałam, że to tak daleko zaszło
- Ani ja. Tym bardziej powinna to zobaczyć
- Z tego co mówił ona nie chce go znać a ich syn jest bardzo chory ma wadę serca
- Boże dwoje chorych dzieci – powiedział zmartwiony – jak on się trzyma?
- Myślę, że kiepsko
- Wezmę to nagranie i pojadę tam przez wekeend – powiedział
- To dobry pomysł przyda mu się wsparcie – i rozeszli się każde w swoją stronę.

- Dzień dobry panie Dyrektorze z tej strony Booth
- Witaj Booth co mogę dla ciebie zrobić?
- Chciałem tylko zapytać czy ona już jest w areszcie?
- Tak. Właśnie wróciłem z przesłuchania. Nie wierzyła, że ja oskarżyłeś
- To niech uwierzy. Skrzywdziła ją. I za to powinna ponieść karę.
- Ciebie też
- Ale przede wszystkim ją i dziecko. Jakie są szanse na skazanie?
- Duże. Lekarz ją obciążył. Te tabletki które brałeś... miały zpobiegać odzyskaniu przez Ciebie pamięci.
- To już i tak nie ma znaczenia. Ona nie chce mnie znać. Zabroniła mi się widywac z dzieckiem – jest na granicy załamania – David jest chory... Parker jest chory... i ona mnie nie chce znać. I to wszystko zawdzięczam jej. Nigdy nikogo nienawidziłem ale jej nienawidzę z całego serca.
- Booth, wszystko się ułoży zobaczysz. Nie obejrzysz się a twoje dzieciaki będa biegać razem po placu zabaw
- Tak chyba we śnie. Dziękuję za wiadomości. Do widzenia.
- Trzymaj się Booth.

Część 16

Wrócił do Parkera. W pokoju siedziała Rebecca. Mark poszedł po coś do jedzenia.
- Jak on się czuje? - zapytał
- Jest wyczerpany. Boję się o niego
- Jest taki słodki jak śpi – powiedział patrząc z miłością na syna – ona siedzi już w więzieniu
- Tak? To chyba dobrze – powiedziała niepewnie
- Tak. Tyle, że to nie pomoże mi jej odzyskać, jej i Davida.
- Nikt nie powiedział, że będzie to proste. Myślę, że ona nadal Cię kocha. Tylko Ci nie ufa
- Wątpie – odpowiedział patrząc przez okno – nie da mi drugiej sznasy
- Mały ma Twoje nazwisko...
- Tak nawet nie wiem dlaczego...
- Jak dla mnie to znak, że wciąż Cię kocha – do pokoju wszedł lekarz
- Czy możemy porozmawiać w moim gabinecie?
- Tak, oczywiście. A może to poczekać aż Mark wróci? Nie chcemy żeby był sam
- Pewnie, w takim razie będę czekał – chwilę później przyszedł Mark z jedzeniem.
- Będzie ono musiało zaczekać. Lekarz nas wezwał – weszli do gabinetu lekarza
- Proszę usiąść – wskazał krzesła naprzeciw siebie
- Panie doktorze co się stało?
- Mam dla was chyba dobre wieści.
- Chyba?
- To dopiero lekkie oznaki. Ale... badania krwi wykazały nieznaczną poprawę
- Naprawdę?
- Leczenie skutkuje?
- Wygląda na to, że tak. Nie możemy mieć 100% pewności ale możemy się wykazać umiarkowanym optymizmem – odetchnęli z ulgą.
- Nie wiem jak mamy panu dziękować – powiedziała Rebecca
- Myślę, że nie mnie należą się podziękowania.
- To dzięki dr Brennan – powiedziała
- Tak. Gdyby nie ona i David. Państwa syn prawdopodobnie by nie miał tyle szczęścia
- Zdajemy sobie z tego sprawę. Gdyby nie ona... przecież mogła się nie zgodzić...
- Ale chciała to zrobić dla Parkera. Ona bardzo go lubi
- Wiem, on ją też.
- Tak. Z tego co zdążyłem zauważyć to macie państwo rację. Muszę wracać do pacjentów a wy wróćcie do syna. Jest coraz sielniejszy ale do całkowitego wyzdrowienia daleka jeszcze droga...
- Mimo wszystko dziękujemy – wyszli z gabinetu
- Idź do Parkera a ja do niej pójde – powiedziała Rebecca
- Dobrze. Proszę powiedz jej, że... powiedz, że...
- Powiem Seeley – poszła do pokoju Brennan

Zapukała do drzwi i weszła. Obok łóżka Brennan siedział Hodgins
- Co Ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony
- W porządku Jack, wjedź Rebecco – powiedziała Bren – jak Parker?
- Cześć – odpowiedziała
- To ja zrobie sobie przerwę – powiedział Jack i wyszedł
- Właśnie w sprawie Parkera przychodzę. Byliśmy przed chwilą u lekarza. On powiedział, że jest poprawa. Że wszystko wskazuje na to, że leczenie jest skuteczne. Chciałam żebyś wiedziała
- To super. Greg to dobry lekarz i człowiek. Ciesze się, że Park ma się lepiej...
- Ja też i to wszystko dzięki Tobie...
- Na moim miejscu każdy zrobiłby to samo
- Nie koniecznie
- Na pewno. Nie przechodzi się obijętnie obok cierpienia dziecka.
- Może masz rację ale i tak dziekuję. Nie wiem jak ja Ci się odwdzięczę.
- Już mówiłam – powiedziała z lekkim uśmiechem
- To masz zapewnione. A jak David?
- Jest coraz silniejszy na początku przyszłego tygodnia, jak dalej będzie tak przybierał na wadze, będzie miał operację.
- Jest taki maleńki... a już będzie miał operację
- Tak. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku
- Na pewno, będziemy się za niego modlić wszyscy
- Dziękuję.
- Nie dziękuj...
- A jak... - nie wie jak zapytać – a jak się trzyma Booth?
- Dlaczego sama go nie zapytasz – powiedziała, wiedziała, że to iż o niego pyta znaczy że wciąż go kocha, choćby nie wiem jak zaprzeczała – Bren
- Przepraszam, że pytam...
- Nie przepraszaj tyle, że ja uważam, że powinniście rozmawiać. Ty wciąż go kochasz, prawda? - nie wiedziała co odpowiedzieć co za różnica ona i tak wszystkiego się domyśliła już dawno
- Tak. Ale nie potrafię mu zaufać. Za bardzo bolało... za bardzo
- Rozumiem. A jeżeli chodzi o niego to nie za dobrze. Wyrzuca sobie to co się stało. Oskarżył ją i ona już siedzi w więzieniu. Nie może sobie wybaczyć, że tak dał się zwodzić – patrzyła na nią zastanawiała się jaki skutek odniosą jej słowa, ale Brennan nic nie mówiła tylko myślała – wychodzi od Parkera i zamiast iść do pokoju, przespać się odpocząć. To siedzi albo pod Twoimi drzwiami albo na oddziale nowowrodków. Stoi i patrzy z daleka na Davida
- Skąd wiesz?
- Lekarz nam powiedział. Jest na skraju wyczerpania. Prosił żebyśmy na niego wpłynęli bo inaczej długo tak nie pociągnie...
- Zawsze był uparty...
- Tak. Zawsze... on Cię kocha i Davida też – już miała jej odpowiedzieć ale Rebecca była szybsza – wiem mówiłaś, że nie zapomina się osób które się kocha ale zawsze wiedziałam zresztą pewnie jak każdy, że on Cię kocha i to się nie zmieniło...
- Ja już nie wiem co mam robić, nie wiem...
- Mogę o coś jeszcze zapytać?
- Jasne
- Dlaczego dałaś mu nazwisko Bootha skoro nie chcesz żeby spotykał się z synem – zastanawiała się co powiedzieć. Bo do końca sama tego nie rozumiała
- Bo jeżeli cokolwiek mi się stanie. To wiem, że on się nim zajmie. Wiedziałam, że uzna go za swojego syna. Nawet jeżeli wymagałoby to badań DNA, mój prawnik ma komplet dokumentów. Jest cudownym ojcem i byłam pewna, że się nim zajmie w razie czego...
- Masz rację. I rozumiem Cię. Proszę Cię jednak pomyśl. Nie rób nic pochopnie. Pójdę już. Trzymaj się. Jakbyś coś potrzebowała to daj znać. A ja wpadnę jutro ok?
- Dobrze dziękuję, pozdrów Parkera – powiedziała do wychodzącej

Rebecca wróciła do pokoju syna. Siedzieli tam wszyscy
- Jak ona się czuje? - zapytał Booth
- Chyba lepiej. Z tego co zauważyłam nadal jest słaba ale chyba nie ma już gorączki. David też jest coraz silniejszy.
- Dziękuję
- Booth rozmawiałam z nią...
- Rebecca...
- Słuchaj, wiem, że to dziwnie zabrzmi ale jestem przekonana, że ona cię nadal kocha. Tylko nie ufa. Zraniłeś ją
- Wiem i tego nie mogę sobie wybaczyć. Teraz wiem jak ona się czuła. I wcale nie dziwi mnie to, że nie chce mnie znać.

Po wyjściu Rebecci Jack wrócił do niej
- Ona wszystkiego się domyśliła – powiedziała
- Tzn?
- Że kocham go. Że nie potrafię o nim zapomnieć, mimo tego jak mnie zranił – pojedyncza łza spłynęła po jej policzku – bardzo go kocham i moje serce rwie się do niego a rozum mówi, że nie powinnam... i nie wiem czego słuchać. Jack ja nie wiem...

Pozdrowionka i życzę miłego czytania:)

izalys

wiedzialam ze Brennan nadal kocha Bootha
ciekawe kiedy mu zaufa... xD mam nadzieje ze David i Parker wyzdrowieja :)
PS:Jak super ze wrzucilas te 2 czesc bo tak tu nudno bylo... ;)
mam nadzieje ze bedziesz miala wiecej tego czasu na kolejne czesci:D

mara625

WOW! Kiedy następna część?! To jest super, chcę więcej, więcej!
<powoli popada w obłęd>

mara625

Hej:) świetne części!!! Mam nadzieje że za niedługo B&B przynajmniej porozmawiają albo coś... Nie muszą być od razu razem ale... czekam na następne części:) I niech Cię wena nie opuści;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

No to kolejna część wypocin. Cieszę się, że się podoba moja "twórczość"

Część 17

W sobotę do jej pokoju wszedł Tom.
- Jak się czujesz? - zapytał
- Lepiej. Słabo ale o wiele lepiej
- I wyniki też masz o wiele lepsze
- Tak? To mogę zobaczyć synka?
- W zasadzie tak. Jest jeszcze jedna sprawa. W zasadzie to nie powinienem się wtrącać ale... – nie wiedział jak to powiedzieć
- Po prostu powiedz
- Chodzi o Davida
- Coś z nim nie tak?
- Nie, nic się nie wydarzyło. To nie moja sprawa ale czy nie powinnaś pomyśleć o chrzcie małego przed operacją. Ona będzie już we wtorek
- Ja nie jestem wierząca...
- Ale z tego co wiem jego ojciec jest...
- Wiem Booth jest wierzący. I pewnie by chciał...
- Bren... on tam siedzi całymi dniami. I patrzy na niego zamieszkał w klinice. Jest albo u Parkera albo pod Twoimi drzwiami albo na oddziale noworodków.
- Myślisz, że powinnam mu pozwolić być przy nim?
- Tak, myślę, że tak...
- A jest tu jakiś ksiądz albo ktoś w tym stylu?
- Jest ksiądz do którego dzwonimy jak potrzebujemy. Zadzwonić?
- Tak jakbyś mógł. Kiedy będę mogła do niego pójść?
- Zapakujemy Cię na wózek i możesz jechać
- Dzięki
Sweets pomógł jej przesiąść się na wózek, to on dzisiaj był z nią a Wendall z Davidem. Zawiózł ją na oddział. Przy inkubatorze siedział Wendall i czytał małemu bajki. W środku leżała zabawka którą kiedyś dała Parkerowi. Boni tak ją nazwał. Uśmiechnęła się na ten widok. Mały wyglądał zdecydowanie lepiej i gdyby nie respirator to nie wyglądał źle. Podjechała do niego
- Cześć kochanie tu mamusia. Ale ty urosłeś. Trzymaj się słoneczko mamusia jest przy Tobie... i tatuś też – Sweets z Wendallem patrzyli zdziwieni na nią – tak skarbie tatuś też tutaj jest.
Siedziała jeszcze prawie godzine z synem kiedy do sali na wózku wjechał Parker. Czuł się już na tyle dobrze, że mógł już odwiedzić dzidziusia. Razem z nim przyszła Rebecca
- Brennan jak dobrze Cię widzieć w lepszej formie. Przyprowadziłam Parkera bardzo chciał zobaczyć chłopca mam nadzieję, że się nie gniewasz
- Nie no co Ty przecież Ci mówiłam. Witaj Parker słyszałam, że dużo lepiej się czujesz.
- Bones? A co Ty tutaj robisz? Też jesteś chora?
- Można tak powiedzieć. Ten dzidziuś to mój synek
- Ten który pomaga mi wyzdrowieć?
- Tak. To mój synek Davidek – tłumaczyła małemu – a Davidek jest Twoim braciszkiem.
- Moim braciszkiem? Tzn, że tatuś i Ty jesteście rodzicami Davidka?
- Tak – patrzyli na nią zdumieni nie rozmawiali z nią na ten temat przez ten tydzień bo to ona sama musiała podjąć decyzję. To musiała być jej decyzja nikogo innego – ten malutki chłopczyk to Twój brat przyrodni
- Ale bąba! A tatuś mi nic nie mówił – powiedział
- Parker pamietasz, że tata nie pamiętał parę osób i co się stało po operacji? - zapytała Rebecca, mały pokiwał głową
- Tak i tatuś nie pamiętał ani Ciebie ani mojego braciszka?
- Tak właśnie było
- A teraz już was pamięta? - zapytał drążąc temat
- Tak teraz już pamięta – odpowiedziała. Nadal nie wiedziała co zrobić. Nie była pewna czego sama chce. Tzn wiedziała, chciał jego. Jego całego. Przy niej każdego dnia i nocy. Ale z drugiej strony bała się, cholernie się bała. Nie chciała czuć tego co było 8 miesięcy wcześniej i przez cały okres ciąży. Bała się, że sama miłość nie wystarczy. Że zabije ich brak zaufania. Bo ona już nie potrafii mu zaufać. Przynjamniej na razie, nie wie czy kiedykolwiek będzie potrafiła. To jest takie trudne. Wiedziała jednak, że chce żeby jej syn i Parker mieli ze sobą jak najlepszy kontakt. Patrzyła na Parkera i swojego syna. Parker tłumaczył coś młodszemu braciszkowi. Choć ten pewnie nie wiele rozumiał.
- … i jak już wyzdrowiejesz i zaczniesz chodzić to ja Cię nauczę grać w futboll będziemy się bawić, będzie fajnie zobaczysz – tłumaczył małemu
- Mały jest bardzo do niego podobny – powiedziała Bren do Rebecci
- Wygląda identycznie jak Park kiedy był mały
- Mam nadzieję, że będzie tak samo cudownym dzieckiem jak twój syn. Jest cudnym, wspaniałym i wesołym chłopcem. Możesz być z niego dumna.
- I jestem – siedzieli jeszcze chwilę – Musimy się zbierać. Park nie powinien tak długo przebywać poza łóżkiem
- Pewnie, rozumiem. Jakby chciał to może w każdej chwili tutaj przyjść.
- Dzięki. Park idziemy – mały posłał całusa braciszkowi, uściskał Bren i wyszli. Chłopaki weszli do sali
- Bren powinnaś już wrócić do łóżka. Nie jesteś jeszcze w formie.
- Jeszcze chwilkę – do sali wszedł dyrektor Cullen. Patrzyła z niedowierzaniem na niego – Dzień dobry
- Dzień dobry dr Brennan. Wpadłem odwiedzić najmłodszego Bootha. Jeżeli można
- Jasne niech pan wejdzie – chłopaki poszły na kawę.
- Booth mówił, że mały jest chory. Czy moge jakoś pomóc
- Tak będzie miał operację we wtorek. I dziękuję ale nie trzeba. Mam tu wszystko co potrzebne.
- A to taki mały prezencik do FBI – podał jej kwit
- A co to jest? - zapytała
- To kwit do przechowalni. Chłopaki kupiły wózek proszę nie pytać jak się go składa bo nam to nie wyszło. Pomyślałem, że nie będę go przywozić do szpitala. Wynająłem skrytkę i schowałem. Jest na Twoje nazwisko.
- Nie trzeba było. Ale dziękuję. Mam tylko nadzieję, że mały będzie miał w ogóle szanse w nim jeździć... - łzy zakręciły się w jej oczach.
- Jak to wygląda?
- Jest maleńki. A to operacja na otwartym sercu. Taka operacja za każdym razem to wielkie ryzyko...
- Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze
- Tak wiem. Tylko, że czasem nadmiar wiedzy wcale nie jest taki dobry... - nie potrafiła powstrzymać łez. Dotknął jej ręki w geście zrozumienia.
- Nie jest pani sama. Ma pani wielu przyajciół. I nie tylko...
- Booth
- Tak. On też cierpi.
- Wiem ale nie wiem czy będę umiała mu zaufać...
- Ona siedzi, oskarżył ją. Tu jest nagranie z przesłuchania. Powinna to pani obejrzeć – podał jej płytę z nagraniem
- Nie wiem czy to coś zmieni...
- Nie wiem ale może warto spróbować? Ja muszę się zbierać wpadnę jeszcze do Parkera. I jadę do teściowej
- Dziękuję za odwiedziny i za wszystko – dyrektor wyszedł. Wszedł Sweets
- Powinnaś już się położyć – powiedział
- Sweets powiedz mi co ja mam zrobić? Czy zaufać?
- Bren to musi być twoja decyzja. Nikt nie da ci gotowego rozwiązania.
- Cullen przyniósł mi nagranie z przesłuchania Sorayan – Sweets patrzył na nią nic nie rozumiejąc – Booth ją oskarżył. Chyba miał podstawy bo ona siedzi
- I zastanawiasz się czy warto to oglądać?
- Tak. Bo jak mam komuś zaufać to chyba nie powinnam tego robić na podstawie słó kogoś innego
- Z jednej strony masz rację ale z drugiej to może pozwolić Ci zrozumieć jego zachowanie. Chcesz to obejrzymy to razem
- Chcę – powiedziała potem zwróciła się do synka – trzymaj się skarbie. Mamusia wpadnie później dobrze? - położyła dłoń na inkubatorze i wraz ze Sweetsem wróciła do pokoju.

I jak zawsze miłego czytania

ocenił(a) serial na 9
izalys

Najpierw kazałaś nam dość długo czekać na kolejną część, ale za to teraz nas rozpieszczasz :)
Czytam, czytam, i nie mogę wyjść z podziwu - skąd Ty bierzesz te wciąż świeże i oryginalne pomysły?
Oby tak dalej!!!