PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78078
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

Inesita84

ciekawa jestem jak Sweets zareaguje na wiadomosc ze ma brata... a raczej juz nie... :( jak zawsze boskie!!! ;) czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Kolejna wypocina:)


Część 38

Jechali w milczeniu.
- Zjemy kolację? - zapytał. Jeszcze wczoraj by się chyba nie odważył ale po tym co stało się wczoraj i dzisiaj rano. Miał o wiele więcej odwagi i nadziei
- Ok ale nie mam ochoty na knajpę. Może u Ciebie? - zapytała nieśmiało
- Pewnie ale jedzenie i tak musimy kupić – zadzwonił do ich ulubionej tajskiej i zamówił. Kiedy podjechali mieli już gotowe do odebrania. Weszli na górę. Rozpakowali pojemniki z jedzeniem Booth wyciągnął dwa piwa zasiedli do posiłku.
- Myślisz, że Sweets będzie chciał się do tego mieszać? - zapytała
- Nie wiem. Oni go bardzo skrzywdzili. Ale z drugiej strony ma rodzeństwo. Teraz już tylko siostrę. Myślę, że jeżeli nie rodzice to ona powinna go zainteresować.
- Też mi się tak wydaje. Wiesz korciło mnie żeby zapytać ich i niego
- Mnie też ale myślę, że mieli dość wrażeń jak na jeden dzień
- Sweets wie, że wróciłam i znowu razem pracujemy?
- Nie. Chciałem zobaczyć jego minę osobiście
- Booth kiedy Ty przestaniesz mu dokuczać?
- Ale tak jest zabawniej – powiedział – on zdaje sobie sprawę, że go na swój sposób szanuję. Tyle, że okazuję to trochę inaczej.
- Jesteś niemożliwy – powiedziała sprzątając talerze ze stołu
- Bones zostaw ja to później umyję
- Daj spokój to tylko dwa talerze – powiedziała odkręcając kran. Szybko umyła i wytarła. Wróciła do niego na kanapę – wiesz co praca szefa wcale nie jest taka fajna. Muszę o wszystko zadbać. Mam kupę papierkowej roboty. Tak sobie myślałam, że jak ta Katy się sprawdzi to ja odpuszczę całkiem laboratorium. Tzn będę jakbym była potrzebna. Wendall daje sobie znakomicie radę sam. Ma mi jutro przynieść pracę podobno już ją skończył tylko nie miał jak jej obronić. Jego siostra to bardzo bystra dziewczyna i chętna do pochłaniania wiedzy. Mnie zostały by znienawidzone papierki i praca w terenie z Tobą – uśmiechnęła się
- Powinnaś czasem odpuścić. Cieszę się, że chcesz innym dać swobodę w pracy.
- Dziwne ale ja to wiem, czuję, że tak powinnam. Widzisz ktoś kiedyś też dał mi szansę. Postawił na mnie. Przyszedł czas odpłacić się temu komuś – sięgnęła po piwo – chyba powinnam się zbierać
- Wiesz, że nie musisz – powiedział patrząc na nią
- Wiem. Ale chyba powinnam. Booth nie chcę nic przyspieszać
- Bones wiesz, że nie będę Cię do niczego zmuszać. Wystarczy mi na razie świadomość, że mnie kochasz.
- Tak. Kocham Cię i nic tego nie zmieni – powiedziała przytulając się do niego. Objął ją swoimi ramionami – zostanę ale nic nie obiecuję
- Chcę tylko trzymać Cię w ramionach. Weź prysznic ja pościelę łóżko
- Czy pan agencie specjalny sugeruje, że nie za ładnie pachnę.
- Gdzieżby śmiał – wszedł do sypialni. Brennan wzięła prysznic, założyła jego podkoszulek, wypłukała wodą usta i weszła do sypialni
- Pozwoliłam sobie wziąć jeden z Twoich podkoszulków – powiedziała, odwrócił się w jej stronę. Patrzył na nią wzrokiem pełnym skrywanych emocji
- I wyglądasz w nim lepiej niż ja – powiedział – posłanie gotowe – weszła pod kołdrę on poszedł do łazienki.
No pięknie ja mam chyba zadatki na masochistę – myślał – przecież ja i ona w jednym łóżku. Ona w moim łóżku, w moim podkoszulku jak mniemam nie ma nic pod spodem. O Boże jak ja przeżyję tą noc?
Kiedy wyszedł z łazienki ona leżała na brzegu łóżka chyba spała. No to mam noc z głowy – pomyślał kładąc się do łóżka.
- Śpisz? - zapytał nieśmiało
- Prawie – powiedziała odwracając się do niego
- Nie patrz tak na mnie bo nie ręczę za siebie – powiedział przyciągając ją do siebie
- Może ja wcale tego nie chcę – powiedziała zbliżając swoje usta do jego. Nic więcej mu nie było potrzebne. Znalazł się w raju. Tą noc zapamiętają oboje na zawsze. Ich pierwsza noc miłości i namiętności. Nie spali, nawet zmęczeni nie mogli zasnąć.
- Jesteś cudowną kobietą Temprence
- Nie powiem żeby tobie czegoś brakowało – powiedziała leżąc w jego ramionach – Seeley...
- Hmm – odpowiedział całując jej szyję
- … Booth nie mogę myśleć kiedy mnie całujesz
- Więc nie myśl – i powrócili do nieco przyjemniejszych uczynków. Nad ranem zasnęli w swoich ramionach. Budzik zadzwonił punktualnie o 6:30. obudził ją pocałunkiem – czas wstawać
- Tak brutalna rzeczywistość. Booth co teraz?
- Chcesz to zachować w tajemnicy? - zapytał. W duchu miał nadzieję, że nie
- Nie. Nie jestem nastolatką ukrywającą się po kątach. Seeley tylko może...
- Chyba wiem o co ci chodzi. Postaram się powstrzymać od ciągłego trzymania cię w ramionach. Pójdziemy wieczorem na kolację?
- Zaprasza mnie pan agencie na randkę?
- Najprawdziwszą. Taką ze świecami delikatną muzyką...
- Ja nie jestem romantyczką
- Ale ja jestem. Zrób mi tę przyjemność
- Ok postaram się. Musimy wpaść do mnie po drodze wypadałoby się przebrać
- Bones wiem, że jestem niecierpliwy ale
- To się wprowadź do mnie – powiedziała zaskakując go zupełnie. Podszedł do niej objął ją od tyłu
- Kiedy mogę? - zapytał. Wyszli z budynku i skierowali się do jego samochodu – to może w ramach lunchu przeniesiemy trochę moich rzeczy do Ciebie?
- Niestety w porze lunchu ma przyjść Katy i muszę ją wprowadzić. Ale klucze mogę Ci dać – dodała z uśmiechem – a my przypadkiem nie mieliśmy jechać po Słodkiego na lotnisko?
- O cholera. No to jedziemy najpierw na lotnisko ląduje za 20 minut. Może zdążymy – włączył syrenę – będzie szybciej
Dojechali na miejsce prawie równo z samolotem.

- Angela gdzie jest Brennan? Już 10 – zapytał Jack
- Przecież mieli odebrać Sweetsa z lotniska
- Zapomniałem. Wyleciało mi z głowy.
- A wiesz, że wczoraj w nocy dzwoniłam do Bren miałam ochotę na pogaduszki
- Tak wiem wstałaś o 2 w nocy
- Nie mogłam spać. A wracając do tematu nie było jej w domu
- A może wyłączyła dzwonek w telefonie?
- O tym nie pomyślałam. Ty wiesz jak mi zepsuć frajdę – powiedziała odchodząc. Jack uśmiechał się szeroko. Jego żona to niepoprawna romantyczka.

- Agencie Booth dr Brennan – powiedział patrząc na nich w wielkim szoku
- No wiem, że to cię zaskoczyło. Ale chcieliśmy Ci zrobić niespodziankę – powiedziała Bren – wróciłam do Waszyngtonu i do pracy w instytucie
- Znowu pracujecie razem?
- Tak – odpowiedział
- Super! Będę miał kogo badać. Super!
- Słodki nie zaczynaj.
- No dobra teraz powiedzcie mi po co mnie ściągnęliście?
- Jedźmy do instytutu – zabrali go do instytutu.
Weszli do instytutu po drodze Sweets przywitał się z resztą ekipy. Weszli do biura Bren. Angeli nie umknęło uwadze, że jej przyjaciółka przyszła w tym samym co dzień wcześniej. Oj kochaniutka już ja Cię dorwę – myślała
- Usiądź Sweets
- Zabrzmiało to dość oficjalnie. No to dlaczego było to tak ważne, że musiałem przyjechać?
- Podczas rutynowej kontroli policja odkryła szczątki w bagażniku samochodu
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Angela zrekonstruowała twarz ofiary potwierdziliśmy to jeszcze przez badanie DNA. Ale to jest wynik – podała mu wydrukowane zdjęcie
- Ale to jest... - popatrzył na nich zdezorientowany

Miłego czyatania :)
PS.
Czy mam wrażenie czy to forum umiera? Mało kto zagląda. O pisaniu nie wspominając?

izalys

Izalys racja zamiera, lub juz umarlo:((((
czesc swietna, jestem ciekawa, co sie wydarzy dalej:)
dobrze, ze chociaz Ty kontynuujesz:)
czekam na cdk:)

Inesita84

Izalys racja zamiera, lub juz umarlo:((((
To bylo do calego forum: "KOŚCI", a nie do Twojego, bo moglo to tak zabrzmiec, a nie mialo!!!!
ja bede zagladac tu i wyczekiwac kolejnych opek:)
pozdrawiam:)

izalys

Część naprawdę świetna, już od dłuższego czasu czytuje Twoje opowiadania, czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
dzidzi_2

Izalys czytam Twoje opowiadania na bieżąco, ale nie zawsze komentuję.
Ciekawe jak Sweets zareaguje. Myślę, Angela na pewno wydusi od Brennam to, że spędziła noc z Boothem.
Czekam na kolejna część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

ja równiez staram się na bieżąco, ale często czasu brak. dziesiejsza częśc była naprawdę świetna! czekam na cdka.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Mnie nie chodziło o to,że nikt nie komentuje moich opowiadań. Ale poza mną i Ines praktycznie nikt tu już nic nie pisze. Cieszy mnie to, że wam sie podobają moje wypociny. I tak jak napisała Ines nie chodzi tylko o mój dział ale całe forum KOŚCI.
To jest jakby to powiedzieć przykre. Bo ja w sumie od czasu do czasu też dla odmiany chciałabym coś przeczytać i myślę, że ines mnie poprze a nie tylko pisać. Nie powiem, sprawai mi frajdę pisania, ale też sprawia mi frajdę czytanie.

PS.
Ines ciebie to nie dotyczy:)

izalys

podpisuje sie pod tym obiema rekami:) tez chetnie bym cos poczytala:)

ps narazie sa angielskie napisy, polskie penie jutro:)
mam nadzieje:)
juz sie nie moge doczekac 5 odcinka, zapowiada sie niezle:)
i Ang uswiadamiajaca Bones, ze Booth chcialby isc na randke zamiast jego szefa, sweet:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Zrozumiałam 5 przez 10:) Ale faktycznie zaopwiada sie neiźle. A ten gość (nowy szef) taki niezbyt fajny;/
A jak się podobał 4? Nic z niego nie kumam ale ostatnia scena i rozmowa musiała być ekstra:)

izalys

Wrescie piersza Ich wspolna noc... xD oj biedny Sweets... ciekawa jestem jego reakcji... jak zawsze super!!! czekam na cedeka ;)

mara625

oto link do napisów:)
http://www.napisy24.pl/index.php?go=/download/27178/
pozdrawiam:)

Inesita84

i gdzie cedek?? ja nadal czekam:D

ocenił(a) serial na 10
izalys

No w końu wypociłam:) Miłęgo czytania


Część 39

- Ale to jest... - popatrzył na nich zdezorientowany – to nie możliwe
- Wiemy, że to nie Ty – powiedziała Brennan
- Ale... to co mam klona? - zapytał zdenerwowany
- Nie klona a rodzeństwo
- Że co proszę!!! - powiedział podnosząc głos
- Sweets uspokój się – powiedział agent
- Jak mam się uspokoić. Co ty w ogóle do mnie mówisz!!
- Posłuchaj nas – powiedziała stanowczo Bren – jak tylko to odkryliśmy wezwaliśmy ciebie. Wiedzieliśmy, że byłeś adoptowany – podeszła do biurka wzięła teczkę i dała ją psychologowi – to wszystko co mamy o nich. Przeczytaj i zdecyduj sam co z tym zrobić – wziął niepewnie
- Słuchaj jak coś to pytaj odpowiemy na pytania o ile będziemy znać odpowiedź – dodał agent i wyszli z gabinetu.
Na platformie stała reszta ekipy.
- Jak to przyjął? - zapytali
- Kiepsko – powiedzieli
- Nie ma mu się co dziwić. Dr Brennan za chwilę przyjdzie Katy. Będziesz miała czas?
- Tak. Sama jej kazałam. A jakby co to wy się nią zajmijcie ok? Ang mogę Cię o to prosić?
- Pewnie tylko ja się nie znam na laboratorium
- To nic ona jest bystra. Pokaż jej po prostu gdzie jest. Pewnie da sobie sama radę. A jakby miała jakieś pytania albo problem. Niech zadzwoni do mnie. Chyba, że wy będziecie mogli jej pomóc – mogę was o to prosić?
- Pomożemy – powiedział Jack
- My musimy zająć się Słodkim – powiedział Booth
- Słuchaj nie wiesz czy była wczoraj po przepustkę?
- Była sam ją zaprowadziłem. Właśnie tu idzie – na platformę weszła urocza nastolatka
- Dzień dobry – powiedziała – miała się zgłosić dzisiaj
- Witaj to jest Angela, Jack, agent Booth brata chyba nie muszę Ci przedstawiać. Oni się Tobą zajmą, przepraszam niestety nie mam dzisiaj czasu. Jak będziesz miała jakieś pytanie albo problem to dzwoń albo pytaj reszty. Tu masz mój nr – podała jej wizytówkę – wiem, że miałam Cię nadzorować. Liczę na to, że jednak dasz sobie radę sama. Ja później to sprawdzę. Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba
- Dziękuję postaram się nie zawiść Pani
- A i nie lubię wazeliniarstwa – powiedziała na co reszta zareagowała śmiechem – o co wam chodzi? - zapytała resztę
- Nam? O nic – odpowiedział niewinnie Jack
- Bones po prostu użyłaś potocznego słownictwa
- Zawsze powtarzasz, że powinnam się tego nauczyć. Jak się nauczyłam to się ze mnie śmiejecie
- Bones po prostu to do Ciebie nie podobne
- Ok, ok ja was nie rozumiem – odpowiedziała z rezygnacją – jak chcesz tu pracować będziesz musiała tolerować co poniektórych – zwróciła się do Katy – oni są niepoprawni
- No jak mój brat tu pracuje to muszą być nieźle pokręceni – odpowiedziała Bren uśmiechnęła się. Ona będzie tu pasować
- Zadziorna jest – powiedziała Angela
- Sweets stoi w drzwiach twojego gabinetu chyba chce was zawołać zbiera się na odwagę – powiedział Wendall. Poszli więc w stronę jej gabinetu. Weszli do pomieszczenia
- Przeczytałem to
- I? - zapytał agent
- Byliście tam? - pokiwali twierdząco głową – oni naprawdę się zmienili? Widzieliście Emily?
- Wygląda na to, że się zmienili. Popytaliśmy sąsiadów. Odkąd się sprowadzili są przykładną rodziną. Ona jest już na emeryturze on jeszcze pracuje. Na kominku stoi nawet twoje zdjęcie. Byli załamani śmiercią Andrew. Z Emily nie rozmawialiśmy ale widzieliśmy ją jest śliczną dziewczynką – powiedziała Bren
- Dlaczego mówisz o jego rodzicach „on”, „ona”
- Oni go tylko urodzili prawda?
- Tak. Moimi rodzicami są ci którzy mnie wychowywali – powiedział – jaki on był?
- Miły, kulturalny, dobrze się uczył. Był raczej odludkiem ale miał jednego przyjaciela. Mówił o nim, że był wspaniałym przyjacielem. Uwielbiał swoją siostrę
- Co ja mam zrobić? Nie chcę ich widzieć... - Bren podeszła do niego
- Posłuchaj, ja wiem co czujesz. Możesz nie chcieć ich widzieć. Nikt Ci tego nie zabroni...
- Ale Emily...
- Tak jest jeszcze Twoja siostra. Ona cię potrzebuje... - myślał przez chwilę
- Ona... - nie wiedział co zrobić był zagubiony – pojedziecie tam ze mną?
- Pewnie. Chodźmy – wyszli z budynku. Jechali w milczeniu.
- Możecie tam wejść sami? Nie chcę ich widzieć. A chciałbym zobaczyć Emily. O ile mi pozwolą
- Jasne
- Przepraszam ale nie jestem na siłach...
- To idziemy – podeszli do drzwi otworzyła im pani Bary – dzień dobry możemy porozmawiać?
- Proszę niech państwo wejdą – zaprosiła ich do środka – dowiedzieli się państwo co się stało d Andrew?
- Nie do końca. Czy mąż jest w domu?
- Jestem – wszedł – Emily śpi. Zasnęła w końcu.
- W porządku. My w sprawie państwa najstarszego syna
- Lance? Czy jemu też coś się stało?
- Kiedy zobaczyliśmy twarz waszego syna. On wyglądał identycznie jak nasz przyjaciel. Lance
- Znacie naszego syna? - w oczach kobiety pojawiły się łzy – czy on wie o nas?
- Tak. Jest na zewnątrz – kobieta chciała wyjść, Bren chwyciła ją za rękę
- To nie jest dobry pomysł. On nie chce was widzieć.
- Bones – upomniał ją agent
- Nie widzę sensu ukrywania tego. Chyba nie myślą państwo, że po tym co od was przeżył teraz rzuci się w wasze objęcia – zwróciła się do nich
- Bones – po raz kolejny spróbował
- Nie mam pani za złe prawdy. Niech pan da spokój pani. Ona ma rację. Więc...?
- Chciał się zobaczyć z siostrą – powiedziała – o ile państwo pozwolą
- Emily wie o nim. Andrew też. Wiedzieli o nim. Od początku. Wszystko – odpowiedział starszy pan – i pani ma rację nie możemy liczyć na to, że nam kiedyś wybaczy. Oczywiście może spotkać się z siostrą tyle, że ona nie spałą od wczoraj nie chcemy jej budzić...
- W takim razie proszę do nas zadzwonić jak będzie chciała się z nim spotkać – Bren zostawiła swoją wizytówkę.
- Dziękujemy
Wrócili do wozu.
- Nie pozwolili?
- Emily i Andrew wiedzieli o Tobie. Po prostu ona teraz śpi. Nie spała od wczoraj. Nie chcieli jej budzić. Zostawiłam im wizytówkę. Na pewno zadzwonią
- Taa już to widzę – powiedział z powątpiewaniem – nienawidzą mnie już wtedy krzyczeli, że jestem im kulą u nogi. Że mnie nienawidzą – powiedział już nie powstrzymywał łez – byłem mały ale ja to pamiętam. Śnię o tym każdej nocy – Booth zatrzymał się odwrócili się do niego
- Sweets...
- Wiem, wam też nie było łatwo. Mieliście równie fatalne dzieciństwo jak ja. O ile nie gorsze...
- Nie o to chodzi. Owszem mieliśmy ale chodzi o to... - powiedział Booth
- Jesteś naszym przyjacielem, jednym z nas. Zawsze możesz na nas liczyć – dodała Brennan. Popatrzył na nich z wdzięcznością w oczach
- Nigdy nie miałem przyjaciół
- To teraz masz ich aż 2 a może i więcej
- Słodki poprawić ci humor?
- O ile jesteście w stanie
- Przekonamy się?
- Mówcie
- Kochamy się – powiedziała Brennan
- Dla mnie to nie nowość. W końcu dotarło? - uśmiechnął się. W tym momencie zadzwonił telefon Brenn
- Brennan słucham – słuchała chwilę – dobrze już wracamy. Twoja siostra się obudziła i chce się spotkać.
- No to co jedziemy? - wsiedli do auta.

Jak zawsze czekam na wsze opinie i mam nadzieję, że sie podoba:)

izalys

"- Słodki poprawić ci humor?
- O ile jesteście w stanie
- Przekonamy się?
- Mówcie
- Kochamy się – powiedziała Brennan"

powaliło mnie:)prawie spadlam z krzesła, świetne:) czekam na cedeka:)

Inesita84

mnie rowniez ten tekst powalil z krzesla co Ines...:) nie no poprostu super!! oby wiecej takich ;) czekam na cedeka :)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Świetna część. Ciekawe jak przebiegnie spotkanie Sweetsa z siostrą.
Czekam na dalszy ciąg:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

"Kochamy sie"- zdziwila mnie reakcja sweetsa chodz nie do konca duzo przeszedl. B&B...nice czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
izalys

Miłego czytania :)


Część 40

Zajechali pod dom rodziców Sweetsa. Bał się wysiąść.
- A co jak ona mnie nie pokocha? Jeśli w ogóle nie będzie chciała ze mną porozmawiać?
- Iść po nią? - zapytała Bren
- Możesz? Przepraszam...
- Nie przepraszaj. Idę – wyszła z samochodu
- Ona bardzo się zmieniła – powiedział psycholog do agenta
- Tak. Chociaż nadal mówi tym swoim niezrozumiałym naukowym językiem. I jest do bólu szczera. Coś się w niej zmieniło. I powiem Ci, że to mi się podoba
- Nie posądzałem ją o to, że będzie... - szukał odpowiedniego słowa
- Otwarta?
- Tak. Zawsze stroniła od uczuć jakichkolwiek. A teraz. Nawet przyznała, że cię kocha
- Tak. Powiedziała mi to wczoraj
- Ona Ci powiedziała? Jak ją do tego zmusiłeś?
- Sama powiedziała. Wiesz nigdy nie przestałem jej kochać
- Wiem. Taka miłość trafia się raz. Więcej nie...
- Tak

Weszła do domu. Podeszła do niej 11 letnia Emily. Była podobna do braci. Ładna dziewczynka. Wyrośnięta jak na swój wiek. A teraz życie doświadczyło ją jeszcze bardziej
- Nie chce mnie widzieć – zapytała zdziwiona
- Możemy usiąść?
- Tak proszę wejdźcie do salonu. Zostawimy was – powiedzieli
- Sweets tzn Lance bardzo chce Cię spotkać. Boi się, że Ty go nie będziesz chciała znać
- Ale dlaczego? Wiem dlaczego zabrali. To nie jego wina – bardzo mądre dziecko
- Chcę Ci powiedzieć jeszcze coś. On jest bardzo podobny do Andrew.
- To chyba dobrze
- Chyba tak. To co gotowa na spotkanie?
- Tak nie mogę się doczekać.
- Zapytaj rodziców czy możemy Cię gdzieś zabrać – dziewczynka poszła i po chwili wróciła z nimi
- Obiecuję, że odstawimy ją tu przed 19
- Dobrze. Dziękuję Pani
- Nie ma za co – wyszły na zewnątrz, koło samochodu stał Sweets z Boothem. Ten pierwszy chodził tam i z powrotem. Podeszły do nich
- Sweets to jest Emily – powiedziała Bren – nie wiedział jak się zachować. Zrobił to co podpowiadało mu serce. Przytulił ją do siebie. Płakali oboje. Nie chciał jej wypuścić. Przecież do tej pory sądził, że na świecie po śmierci rodziców jest sam. A teraz ma siostrę. Kogoś kogo może kochać bezwarunkowo i kto będzie kochał też jego.
- Wsiadajcie. Zabierzemy was gdzieś, gdzie będziecie mogli porozmawiać.
- Możemy? - zapytał
- Tak ale obiecałam, że odstawimy ją przed 19
- Dzięki – wsiedli do samochodu. Booth zawiózł ich tam gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał w ulubione miejsce jego i Bones
- Zadzwoń jak będziecie chcieli wrócić
- A wy?
- Musimy rozpracować zagadkę. Od tego jesteśmy – uśmiechnął się i ruszył – myślisz, że się dogadają?
- Tak. Ona naprawdę wie dlaczego nie wychowywał się z nimi. Poza tym to mądre dziecko. Booth chyba przegapiliśmy lunch.
- To załatwię to później
- Ok podrzuć mnie do instytutu. Zobaczymy co znaleźli. A Ty w międzyczasie możesz – podała mu klucze od swojego mieszkania - o ile nie będziesz miał nic innego do roboty – zabrał jej klucze uśmiechając się szeroko.
- Dzięki.
- A i chyba nie ma drugiego kompletu więc proponuję się sobie dorobić – wysiadła pod instytutem a on pojechał dalej. Weszła na platformę – i jak macie coś?
- Jeżeli chodzi o kości. To tyle co było. Nic innego nie mogę znaleźć. Albo nic nie ma albo przegapiłem
- Pewnie nic nie ma. A jak Katy?
- Zaszyła się zachwycona w laboratorium. Wzięła ode mnie kość mówiąc, że wyciągnie szpik tylko nie bardzo zrozumiałem po co
- Toksykologia
- Może tylko ona powiedziała to jakoś inaczej
- Ok. pójdę do niej – poszła do pomieszczenia analityków – i jak się pracuje?
- Super. Tu jest bosko. Nawet w laboratorium akademickim nie mamy wszystkiego o czym piszą w książkach a tutaj jest. Zrobiłam analizę Bolewsa i przepuściłam szpik przez spektrometr masowy.
- W ten sposób możemy uzyskać jakiekolwiek toksyny o ile były w jego organizmie mimo braku krwi do analizy.
- Tak rozkładając na cząsteczki jego szpik i analizując wszystko osobno
- Dobry pomysł. Widzę, że wcale nie będę musiała za wiele cię uczyć
- Nie wiem jeszcze wszystkiego a praca tutaj to przyjemność
- Cieszę się. Ok to powiedz teraz co wyszło
- Śladowe ilości metaamfetaminy oraz ibuprofenu
- Co nam to daje?
- Jeżeli chodzi o ibuprofen to miał zapalenie koletki tak powiedział Wen. Prawdopodobnie brał ten środek bo go bolało. Ale jeżeli chodzi o metaamfetaminę to moim zdaniem nie wziął jej dobrowolnie
- Dlaczego? - znała odpowiedź ale chciała usłyszeć to od niej
- Stężenie jest zbyt duże jak na dobrowolną dawkę chyba, że chciał się zabić.
- Ale mówiłaś, że śladowe ilości...
- Tak ale to, że są w szpiku to musiała być duża dawka
- Dobra robota – powiedziała wychodząc – podejdź do mnie podpiszemy odpowiednie dokumenty
- Teraz?
- Możesz teraz – weszły do jej biura – tutaj masz komplet przeczytaj i jeżeli się zgadzasz to podpisz. Muszę na chwilę wyjść
Poszła do gabinetu Angeli
- Hej Ang. masz coś dla mnie?
- Z jego karty SIM ściągnęłam połączenia z ostatnich 3 dni przed śmiercią. Trzy razy dzwonił do niego ktoś z zastrzeżonego nr a z internetu dostał parę ciekawych sms – wyświetliła je na monitorze
- „Przynieś forsę albo zabawimy się z Twoją siostrzyczką”, „Chcesz się przekonać, że nie żartuję to igraj ze mną dalej”, „Jak jutro się nie pojawisz w szkole. Znajdę Cię. Przede mną nie uciekniesz”
- Tak to tylko niektóre z nich...
- Możemy założyć, że to ktoś ze szkoły
- Był dobrym uczniem. Raczej dobrowolnie nie wpakował się w kłopoty. Często słyszy się o przemocy wśród uczniów w szkole.
- Zadzwonię do Bootha
- To on nie przyjechał z Tobą?
- Nie, miał coś do załatwienia w biurze
- Aha. Bren i nie myśl, że nie zauważyłam, że masz na sobie to samo ubranie
- Ange. Przecież mówiłam Ci, że mam zepsutą pralkę. Po prostu nie miałam się w co ubrać. Może naciągnę Bootha żeby podjechał ze mną po pralkę inaczej czeka mnie trzeci dzień w tych samych ciuchach
- Zapomniałam muszę przyznać z przykrością – powiedziała zawiedziona. To fakt mam zepsuta pralkę. Ale mam jeszcze w czym chodzić – myślała – dobrze, że Angela tego nie wie – uśmiechała się pod nosem. Idąc korytarzem natrafiła na partnera.
- I jak załatwiłeś?
- Pewnie. To co najpilniejsze – uśmiechnął się do niej – ustaliliście coś jeszcze?
- Tak – opowiedziała mu co odkryła Katy i Angela
- Wygląda na to, że musimy pogadać z jego przyjacielem
- Dokładnie.
- Jedziemy?
- Wezmę tylko torbę. Słuchaj masz czas wieczorem? Wiem, że mieliśmy iść na kolację ale jak nie kupię nowej pralki będziemy chodzić w jednym i tym samym – nawet nie zauważyli, że za nimi podąża Jack
- No cóż w takim razie zainstalujemy Ci nową pralkę – powiedział zauważając Jacka – jak odstawimy siostrę Słodkiego do domu i pojedziemy
- Ok to jedziemy do tego przyjaciela?
- Pewnie
Jack patrzył na nich podejrzanie. Słyszał wyraźnie mówiła będziemy. A zresztą każdy może się przejęzyczyć...

ocenił(a) serial na 10
izalys

Jack ich przyłapał. co by bylo jakby to był sweets albo ange? bones i booth zamieszkaja razem? mmm czekam na jakies kaski, np. jak beda sie bic o lazienke hehehehe czekam na cdk!

Nionia

podoba mi sie:) czekam na cdk:) a ja zabieram sie za epilog kilka lat pozniej, juz mam pomysl:D

Inesita84

och podobalo sie i to bardzo :) ciekawe kiedy sie przyznaja ze sa razem... chociaz narazie wie o tym tylko Sweets xD czekam na cd ;)

mara625

i gdzie ten cedek??? ja nadal czekam:D

ocenił(a) serial na 10
izalys

Miłego czytania cienkich wypocin:)


Część 41

W międzyczasie Sweets siedział na ławce z siostrą i żadne z nich nie miało odwagi się odezwać. Ciszę przerwał Lance
- Nie wiedziałem nic o was – powiedział
- Wiem. Powiedzieli nam o Tobie dwa lata temu. Mama powiedziała dlaczego Cię zabrali.
- Wszystko – nie krył zaskoczenia
- Tak. Nie będę ich usprawiedliwiać. Sam powinieneś z nimi porozmawiać. Wiesz ja nawet rozumiem dlaczego nie chcesz. Nas nigdy nie uderzyli... nigdy
- To dobrze – miał tyle pytań ale nie wiedziała jak zacząć. Zdaje się, że ona więcej rozumiała niż on
- Powiedz mi coś o sobie – poprosiła
- Mam 25 lat. Zostałem adoptowany. Skończyłem studia jestem psychologiem. Pracuję dla FBI ci ludzie co byli u was to moi przyjaciele i też z nimi pracuję . Nie jestem z nikim związany. To tak w skrócie
- Ta pani była fajna
- Tak bo ona jest w sumie fajna
- Miałam wrażenie, że ją znam od dawna
- Możesz ją znać jest sławną pisarką. Dr Temprence Brennan jest też...
- Antropologiem sądowym! - pisnęła podekscytowana – uwielbiam jej książki Andrew też lubił – powiedziała ze smutkiem w głosie – tęsknię za nim
- Pewnie jak poprosisz to podpisze dla ciebie książkę. Jaki on był?
- Fajny. Pomagał mi we wszystkim. Był bardzo mądry. I nie był lubiany w szkole mówili, że jest za mądry. Lubił fizykę. Chciał być astronautą. Znając go pewnie by to osiągnął. Nie mogę sobie wyobrazić, że już go nie ma. Myślałam, że wróci – przytulił siostrę teraz tego potrzebowała
- Opowiesz coś o sobie? - poprosił
- Jestem zwyczajna. Mam 11 lat. Uwielbiam Brada Pitta i książki dr Brennan. Chciałabym być tak jak ona antropologiem jest świetna – rozmarzyła się
- Tak w swoim fachu jest jedyna, jak ją poprosisz to myślę, że opowie Ci o swojej pracy
- Myślisz? Super! - rozmawiali jeszcze długo. Mieli wiele do nadrobienia. O 18 Sweets zadzwonił do Bootha, ten przyjechał po nich chwilę później
- Szybko jesteście – powiedział
- Byliśmy niedaleko w sklepie bo mnie się pralka zepsuła. Będziemy wracać to ją odbierzemy
- Aha – zawieźli Emily do domu. Umówiła się z bratem na spotkanie i ruszyli dalej - Słuchaj może podrzucicie mnie do instytutu. Wezmę swoje rzeczy i złapię taksówkę. Pora wrócić do domu
- Nie musimy. Pomyśleliśmy o Tobie Twoja torba jest w bagażniku. Podrzucimy Cię do domu.
- To po drodze pod warunkiem, że zaczekasz chwilę jak załadujemy pralkę
- Nie ma sprawy mogę nawet pomóc
Po zapakowaniu pralki odwieźli go do domu i wrócili do mieszkania Brennan. W ciężkich bólach wynieśli ją na górę
- Booth Twoje plecy tego nie wytrzymają
- Spoko damy jakoś radę. Pomasujesz mnie po kołyszesz jak kiedyś i będzie dobrze – powiedział ustawiając ją na miejsce – jeszcze tylko podłączę.
- To ja zrobię kolację – powiedziała zostawiając go samego

- O widzę, że pralka działa – powiedziała Angela rano spotykając na drodze Brennan
- Tak podłączył ją wczoraj i robiłam pranie. Sąsiedzi nie byli zachwyceni ale cóż. Trzeba w czymś chodzić
- Jasne. A w sumie mogłaś wpaść do nas. Nie pomyślałam wcześniej
- Ja też nie – śmiały się
- A gdzie Booth?
- Pojechał do szkoły. Ja niestety mam masę roboty i musiałam zostać. Chyba zatrudnię sekretarkę
- To dobry pomysł. A jak rozmowa Sweetsa z siostrą?
- Chyba dobrze. Był zadowolony jak go odwoziliśmy
- To dobrze. A jak jest między wami?
- Angela Ty nigdy nie odpuścisz?
- Nie wiesz, że i tak mi wszystko powiesz
- Powoli. Nie chcę niczego przyspieszać. Wiem Ang, ze go kocham mimo upływu lat nic się nie zmieniło. I wiem, że on mnie kocha. A co będzie dalej to się okaże. Nie wiem Ang czy jest sens to ciągnąć ja nie dam mu dziecka ani...
- Brennan! Przestań! Rozmawiałaś z nim na ten temat?
- Nie, jeszcze nie. Wiem, że musimy ale cierpimy na brak czasu
- Koniecznie
- A jak się czujesz? Jak mały Hodgins?
- Nie lubi kawy
- To dobrze o nim świadczy – śmiały się wesoło.
W południe Booth wszedł do jej biura
- I jak było w szkole?
- Nie będzie łatwo. Rozmawiałem z tym jego przyjacielem. Po wielkich naciskach powiedział mi o tym, że Andrew był zastraszany. Dostawał sms raz go pobili. Są na tyle dobrze, że wiedzą jak żeby nie zostały ślady. Niestety nie chciał powiedzieć kto to. Wiem tylko, że trzęsą całą szkołą i kto nie chce płacić za ochronę źle kończą. Chociaż do tej pory nie posunęli się aż tak daleko.
- Czują się bezkarni. Jak do tej pory nikt im się nie postawił.
- Wiesz co wyślę tam Sweetsa. Niech posiedzi przy kamerach może zobaczy kogoś podejrzanie zachowującego się
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Bones tak myślę, że tak. Jemu potrzebne jest teraz czymś się zająć. Nie poślę go między dzieciaki tylko przed kamerę.
- Nie puszczaj go samego
- Chyba masz racje. Poślę też Charliego. Wyrwie się z biura będzie zachwycony.
- Angela coś podejrzewa
- Powiedziałaś jej?
- Tyle, że wiemy, że się kochamy. Bez wchodzenia w szczegóły
- Sweets się nie wygada?
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to – podszedł do niej i delikatnie ją pocałował
- Dziękuję
- Za co?
- Za to, że jesteś. I, że pozwalasz się kochać
- Jesteś niemożliwy, wiesz? - zadzwoniła komórka Bootha rozmawiał chwilę – kto to był?
- Sweets chce się z nami spotkać. Słuchaj a co z naszą kolacją?
- Możemy dzisiaj – dodała z uśmiechem
- Ok Słodki zaraz tu będzie. Co z Twoją sekretarką?
- Muszę dać ogłoszenie inaczej utknę w papierach na długi czas
- To koniecznie
Przyjechał Sweets. Przekazali mu czego się dowiedzieli. Zaproponowali obserwację szkoły. Zgodził się z chęcią. Chciał się czymś zająć.
Zastanawiała się w co się ubrać na kolację
- Booth, gdzie my właściwie idziemy? Nie wiem jak się ubrać – powiedziała
- Ty i tak we wszystkim wyglądasz pięknie – zawołał z łazienki
- Booth! Powiedz
- Możesz ubrać się w coś eleganckiego ale nie musi to być suknia wieczorowa
- No dobra. Wiedzę, że z Ciebie i tak nic nie wyciągnę.
Pół godziny później byli w drodze do restauracji.

Jak zawsze czekam na wasze opinie

izalys

pięknie:) czekam na tą restauracje:) ale mi się napisało:p
oczywiście cedeczek będzie mile widziany:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

nice! milutko. sweets z siostra mily kawaleczek. ale Bren i Booth achhhh! czekam na cdk!

Nionia

hmmm...ciekawe jak bedzie w restauracji... xD PO MOJEMU SUPER!!! ;)z niecierpliwoscia czekam na cedeka!!! ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys


Część 42

- Booth dokąd jedziemy? - nie ustępowała
- Bones kiedy Ty nauczysz się cieszyć niespodziankami zamiast być taką...
- … upierdliwą – dokończyła za niego
- Ja tego nie powiedziałem
- Ale miałeś na myśli – dodała z zadowoleniem. Uwielbiała się z nim droczyć
- Bones nie kłóćmy się to ma być miły wieczór tylko we dwoje
- Ty i ja, kolacja, świece, cicha muzyka... - próbowała powstrzymać śmiech nie było to łatwe – w tym momencie Booth zawrócił samochód – Booth co Ty robisz?
- Słuchaj nie będę Cię zmuszać do czegoś czego nie chcesz
- Booth przecież ja żartowałam. Gdzie się podział twój humor?
- Poszedł na spacer – obrażony jechał dalej. Wracał do domu. Za szybko – myślał – to wszystko dzieje się za szybko. A czego Ty oczekiwałeś. Idiota!
- Zatrzymaj się – powiedziała, nie reagował – zatrzymaj ten cholerny samochód! - zjechał na pobocze – wysiadła musiała się uspokoić. Nie wysiadł za nią. Ale też nie odjechał. Trwało to ok 15 minut. W końcu wysiadł z samochodu. Podszedł do niej.
- Seeley – powiedziała – ja naprawdę żartowałam. Myślałam, że zareagujesz jak zawsze. Po prostu mnie zignorujesz i pojedziemy dalej. Jakbym wiedziała to nigdy bym tak się nie zachowała
- To ja przepraszam Cię bardzo. Po prostu chciałem, chciałem żebyśmy się dobrze bawili. Zapomnieli o pracy... - podszedł do niej dotknął dłonią jej policzka przytuliła do niego twarz
- Wiem, że Ty jesteś... że Ty... że dla ciebie takie gesty są ważne. Ja po prostu nie potrafię poddać się chwili tak jak Ty...
- Przepraszam kochanie. Chcę cie nauczyć tej radości z przebywania we dwoje. Myślałem, że ta kolacja to będzie dobry pomysł
- To znakomity pomysł. Przecież się na to zgodziłam. Wiesz, że ja nie robię nic pod przymusem...
- To co jedziemy – powiedział uśmiechając się do niej
- Tak jedźmy – na miejscu czekał już na nich stolik ze świecami przystrojony kwiatami, oświetlony blaskiem świec. Była zachwycona. Odsunął dla niej krzesło, kelner podał kartę dań. Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił jej uśmiech. Zamówili kolację. Rozmawiali o błahych sprawach. Nie wspomnieli ani słowem o pracy. Byli zbyt zajęci sobą. Pochłaniali swoje towarzystwo. Nie zauważając nic ani nikogo wokół siebie...

- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - zapytał Jack Angelę – jak coś to zadzwonię do restauracji i odwołam rezerwację.
- Nie, jedźmy. To nasza mała rocznica.
- Tak. Już tyle lat minęło odkąd się znamy. Więc jedźmy – nie przypuszczali kogo zastaną w restauracji. Zajechali na miejsce. Mieli wcześniej zarezerwowany stolik. Kelner zaprowadził ich do stolika. Siedzieli już jakiś czas jedząc pyszne potrawy i ciesząc się swoim towarzystwem. W pewnym momencie usłyszeli wybuch kobiecego śmiechu. Obrócili się jak na komendę w stronę skąd dochodził. Brzmiał podejrzanie znajomo.
- Angela czy ja dobrze widzę? - powiedział
- Pewnie, że dobrze. Ale numer
- Pytałem go co jest między nimi powiedział, że jest dobrze. Ale nie, że aż tak...
- Wyznali sobie miłość
- Że co? Bren powiedziała, że go kocha? Tak bez ogródek?
- Znając ją to pewnie wprost. Jest dobrze popatrz na nich
- O zdecydowanie tak. Dajmy im spokój. Niech się zajmą sami sobą
- Pewnie, że tak – Angela uśmiechała się szeroko – ale jutro i tak jej nie daruję.
- Daj jej spokój. Niech się zajmą sobą. Sami bez naszej pomocy – powrócili do swojej obecności
Bren z Boothem wracali do domu, pustymi ulicami Waszyngtonu.
- To był dobry wieczór. Dobrze się bawiłam
- Cieszę się, że Ci się podobało – powiedział z szerokim uśmiechem – nie było tak źle prawda?
- Nie, nie było – weszli na górę trzymając się za ręce – chcesz coś do picia? - zapytała wchodząc do kuchni
- Jestem spragniony ale Twojej bliskości – podszedł do niej od tyły i ja objął. Całując w kark
- Booth nie chcę Cię martwić ale możemy mieć mały problem – powiedziała patrzył na nią zdziwiony – Booth ja też Cię pragnę. Ale niestety ani dzisiaj ani przez najbliższe dni będzie to niemożliwe – powiedziała
- Nie...- o matko co za człowiek – myślała
- Po prostu dostałam okres – zawód malujący się na jego twarzy trochę ją bawił – więc widzisz kochany możemy się dzisiaj co najwyżej poprzytulać.
- To będzie ciężka noc. To może zrób nam tej herbaty – powiedział przytulając się do niej. Uśmiechnęła się do niego.
- Rozpakowałeś już torbę – zapytała
- Nie do końca
- Pomogę Ci co Ty na to?
- No to chodźmy.
- Wiesz Booth – powiedziała układając jego rzeczy w komodzie – byłam w wielu związkach – skrzywił się nie lubił słuchać o jej byłych partnerach – ale z żadnym nie mieszkałam. Owszem nocowali u mnie ale nikomu nie robiłam miejsca w swojej komodzie.
- Cieszę się, że jestem tym pierwszym
- Ja też
Położyli się spać dobrze po północy. Rano zaspali.
- Ładny przykład daję jako szefowa. Brrr nie cierpię się spóźniać.
- Czasami się zdarza. Takie jest życie – dojechali na miejsce była już prawie 10. weszli na platformę gdzie była już pozostała część ekipy.
- Działo się coś dzisiaj ciekawego? Znaleźliście coś ciekawego?
- Nie było nic ciekawego. Poza paroma telefonami od kandydatek na twoją sekretarkę. Był nawet jeden kandydat.
- To może być ciekawe – powiedziała
- Bones zapomnij – powiedział
- Jeszcze wczoraj popierałeś pomysł na sekretarkę a dzisiaj mówisz że nie ma mowy? - powiedziała zdziwiona
- Nadal popieram. Ale sekretarkę a nie pana sekretarkę – reszta ledwo powstrzymywała się od śmiechu
- Booth daj spokój. Jesteś zazdrosny? - powiedziała zdziwiona
- Ja nie – powiedział udając obojętnego – o kogo? Jakiegoś lalusia?
- Booth Ty jesteś zazdrosny – powiedziała ze śmiechem – no dalej przyznaj się
- Nie jestem zazdrosny – powiedział i zszedł z platformy reszta śmiała się już całkiem – idziesz?
- Idę, idę – powiedziała
Reszta odprowadziła ich ze śmiechem...

Jak zawsze czekam na wasze opinie

izalys

Ostatnio nie komentuje ale zawsze czytam:) i czekam na rozwój wydarzeń... Ciekawe jak będzie im się razem mieszkać...;)

joy86

pięknie:) cdk poprawił mi humor, bo niestety pani w dziekanacie na Uniwerku mi go popsuła:(
czekam na ciąg dalszy, oby nie za długo:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

baby to maja przechlapane co nie? ja czekam na ta kłotnie o lazienke. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Pięknie. Uwielbiam czytać twoje opowiadania.
Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

bardzo ciekawe party. mam nadzieję, ze szybko pojawią się koljne ;)

zeet

bardzo fajnie ze juz B&B zamieszkali ze soba hmmm... :P z niecierpliwoscia czekam na cd !!! ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys


Część 43

Dojechali na miejsce tuż po rozpoczęciu kolejnej lekcji. Weszli do pomieszczenia ochrony gdzie od rana siedział Sweets z Charlim
- I jak macie coś – zapytali
- Chyba tak – powiedział Charli
- Na pewno – powiedział równocześnie
- To pokażcie co macie – Sweets pokazał mu nagranie trzech osiłków doczepiali się do jakiegoś chłopaka
- Nie tylko jego zaczepiali – pokazał im jeszcze ujęcia z innych kamer – nie wiem czy to oni. Ale też aniołkami nie są.
- Zauważyliście jakby handlowali jakimiś prochami?
- Nie. Ale pod tym kontem nie sprawdzaliśmy. Dlaczego pytasz?
- Bo w ten sposób moglibyśmy powiązać go z Twoim bratem
- Jak?
- We krwi miał śmiertelną dawkę metaamfetaminy. Na kości lewego przedramienia znaleźliśmy ślad po igle. Co świadczy, że nie wziął tego dobrowolnie tylko siłą mu go wstrzyknięto. Jeżeli znajdziemy przy nich prochy to możemy porównać skład z tym który był w szpiku i udowodnić, że to oni mu ją wstrzyknęli
- Ok będziemy patrzeć pod tym kontem. O zaczyna się przerwa
Wyszli na zewnątrz
- Booth wiem, że to nie czas ani miejsce ale chciałabym żebyś my porozmawiali
- O ile Ty nie masz nic do roboty w instytucie możemy kupić sobie kawę i przejść się po parku – wiedział, że skoro raz powiedziała to musi od razu się zdecydować bo drugi raz tego nie zaproponuje a to jest dla niej ważne
- Ok chodźmy. Schody?
- Mogą być schody – szybko dojechali na miejsce. Kupili kawę i usiedli na „ich schodach” - coś się stało – zaczął pierwszy po chwili milczenia
- Kocham Cię – powiedziała po prostu
- Ja Ciebie też Bones – powiedział przytulając ją
- Proszę nie przerywaj mi. Kocham Cię i nie zmienię tego. Skoro nie zmieniło tego prawie trzy lata rozłąki. Dałabym Ci wszystko nawet własne życie. Jednego tylko nie mogę Ci dać
- Dajesz mi wszystko czego pragnę najbardziej – powiedział – jestem z Tobą szczęśliwy i spełniony
- Booth ja wiem, że Ty chciałbyś mieć dzieci. Ja nie mogę Ci go dać. Nie przeżyłabym jeszcze jednej straty
- Temprence posłuchaj mnie uważnie – wziął jej piękną twarz w swoje ręce – posłuchaj mnie uważnie. Ja mam już syna. I choć bardzo chciałbym mieć dziecko nasze wspólne dziecko nikogo innego. To dziecko rodzi się z miłości dwojga ludzi. I tylko za wspólną zgodą. Jeżeli miałbym wybierać. Wybieram Ciebie. Bo my... bo nasza miłość jest ważniejsza niż wszystko inne
- Kochanie rodzi się wtedy kiedy dwoje ludzi staje się jednością – uśmiechnął się do niej. Kiedyś tak właśnie zdefiniował miłość
- Tak jesteśmy jednością. I jak Ty sobie to wyobrażasz? Można żyć bez połowy serca? - otarł łzy spływające po jej policzkach – nie można Tempe. Nie można – przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował. Płakała wtulona w jego ramiona.
- Tak bardzo Cię kocham.
- A ja Ciebie. Kocham tak bardzo, że nie potrafię sobie wyobrazić choćby dnia bez ciebie.
- Jego też kochałam...
- Wiem skarbie – kołysał ją w swoich ramionach – ja też go kochałem. Oboje go kochaliśmy. Był... jest... najbardziej kochanym dzieckiem pod słońcem.
Trzymał ją w swoich ramionach. Ta rozmowa była im bardzo potrzebna. I jemu i jej. Dzisiaj podzielili się swoim bólem. Żadne z nich nie jest samo. Mają siebie. Są jednością.
- Powinniśmy chyba wracać – powiedziała uspokoiwszy się trochę.
- Jeżeli nie chcesz pojedziemy do domu. Odpoczniesz
- Do domu nie. Ale chciałabym pojechać do naszego syna.
- Zadzwonię do Angeli, że nie wrócimy dzisiaj już do instytutu – pokiwała twierdząco głową.
Pojechali na cmentarz. Kupiła jeszcze białe lilie i poszli na grób swojego syna. Stali tam w ciszy. Ona tuliła się do niego i płakała. Płakała po stracie swojego syna, on płakał razem z nią. Wrócili do domu w ciszy zjedli kolację. Wszystkie słowa były zbędne. Po kolacji Booth włączył telefon. Miał sporo nieodebranych połączeń. I jeden sms od Sweetsa „Chyba coś mamy. Odezwij się jak będziesz dostępny”.
Miał dylemat co zrobić. Nie chciał jej męczyć jest wyczerpana. Ale jak nie powie to jutro będzie miała do niego pretensje.
- Tempe – podobało mi się mówienie do niej tym zdrobnieniem
- Tak – wyszła z sypialni
- Słodki coś znalazł
- To może zadzwoń do niego. Daj znać, że odebrałeś jak coś pilnego to możemy się zająć dzisiaj
- Ok dzwonię – rozmawiał z nim chwilę – to może zaczekać do rana. Charli w końcu wyszedł z cienia i aresztował tych chłopaków za handel narkotykami. A prochy zawiózł do instytutu. Dał siostrze Wendalla
- To dobrze. Już dawno zrozumiałam, że praca to nie jest to najważniejsze w życiu – podeszła do niego, splotła swoją dłoń z jego. Odwzajemnił jej uścisk
- Kocham Cię i będę Ci to powtarzać każdego dnia – po czym sięgnął jej ust

ocenił(a) serial na 10
izalys


Część 44

Następnego dnia w pracy była już o 7. Booth pojechał do biura FBI żeby się spotkać ze Słodkim. Ona chciała sprawdzić wyniki analiz które wykonała Katy. Pracowała już jakiś czas kiedy do biura weszła Angela
- Brennan Ty już pracujesz? - zapytała zdziwiona. Ona się nigdy nie nauczy, że nie samą pracą żyje człowiek – myślała – ale wczorajsze popołudnie. Powoli się zmienia.
- Jestem tu od 7. sprawdzam analizy
- Przecież ona jest dobra nie musisz po niej sprawdzać
- Wiem, ale jeżeli to ma być dowód w sprawie o morderstwo musi być wszystko w porządku. Nie chcę żeby wyszli z tego bez szwanku z jakiś proceduralnych przyczyn.
- Pewnie masz rację.
- Wiem, że mam. A tak na marginesie Katy zrobiła wspaniałą robotę.
- Jest dopasowanie?
- Tak to identyczny skład. Booth zaraz przyniesie noże i broń jaką znaleźli przy tych chłopakach. Trzeba będzie dopasować do obrażeń
- Zajmę się tym. A teraz z innej beczki. Jak wczorajsze popołudnie?
- Dobrze. Było nam potrzebne – zaskoczyła ją taka odpowiedź. Spodziewała się raczej wykrętów. Szły teraz w kierunku biura Brennan
- Napijemy się kawy?
- Pewnie – kolejny szok. Weszły do biura. Angela nalała kawę dla Brennan a dla siebie sok – junior buntuje się przeciw kawie?
- Zdecydowanie – usiadły
- Rozmawialiśmy wczoraj Ang – powiedziała po chwili ciszy – powiedziałam mu, że kocham go i nic tego nie zmieni – Angela uśmiechnęła się ale ni powiedziała nic pozwoliła jej mówić – powiedziałam mu też , że powinien odejść i poszukać sobie kogoś kto da mu dziecko
- Brennan Ty chyba oszalałaś! - powiedziała zdziwiona
- Powiedziałam mu tak
- A co on na to?
- Że kocha mnie i nic tego nie zmieni
- Mówiłam Ci
- Wiem mówiłaś, mówiłaś. Powiedział, że jesteśmy całością. Bo łączy nas prawdziwa miłość. I, że nie mógłby żyć z połową serca
- Brak mi słów. Chyba muszę wysłać Jacka na lekcje romantyczności do Bootha
- Tak, jest kochany. Potem poszliśmy do Davida. To było nasze popołudnie. Bardzo nam potrzebne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy. Wszystko w końcu zaczyna się układać. Wróciłaś, jesteście szczęśliwi z Boothem, ja i Jack też. Wendall robi to co kochał. Sweets odnalazł rodzinę.
- Tak zaczyna się układać.
Chwilę później Booth wszedł do biura zastał dziewczyny pogrążone w rozmowie. Zobaczył uśmiechniętą Bones i miał wielką ochotę pocałować te śmiejące się usta. Odwróciła słysząc jego kroki
- Booth – powiedziała z uśmiechem do niego – mas coś dla nas? - zapytała. A on nie mógł się jej oprzeć podszedł i pocałował te śmiejące usta. Nie zaoponowała. A wręcz oddała pocałunek. Angela patrzyła na nich z radością.
- Tak na platformie jest broń którą znaleźliśmy przy nich. A jak z dopasowaniem?
- Pasuje idealnie
- Więc mamy ich
- Tak mamy ich – potwierdziła, Angela wyszła z gabinetu. Nie była tam potrzebna
Popołudniu było już wszystko gotowe. To oni popełnili zbrodnie. Do tej pory czuli się bezkarnie. Do tej pory...
- Jak można zabić kogoś dla paru dolarów – powiedziała
- Dla mnie to niezrozumiałe. Idziemy na kolację?
- Randka czy kolacja partnerów?
- I to, i to. Idziemy?
- Jasne
Potem przyszły kolejne śledztwa. Mijały miesiące. Angela była coraz bliżej rozwiązania. Już nie pracowała. Czekała cierpliwie i doprowadzała do ostateczności Jacka. Wendall obronił swój doktorat, jego siostra dostała stypendium. Brennan zatrudniła sekretarkę. Wszystko biegło jak najbardziej prawidłowym torem. To były dobre miesiące. Zadziwiające było jednak to, że chyba nikt nie wiedział, że Brennan i Booth mieszkają razem od tak dawna. Dziwne aż do pewnego wieczoru kiedy to do drzwi Bones zapukała Angela. A drzwi otworzył w samych spodenkach nie kto inny jak agent specjalny Seeley Booth.
- Cześć Angela, wejdź – powiedział zszokowana Angela weszła do środka
- Cześć – powiedziała – jest Brennan?
- Nie, poszła do sklepu. Napijesz się czegoś
- Nie, dziękuję. Od kiedy?
- Co od kiedy?
- Od kiedy tu mieszkasz?
- Od pół roku – odpowiedział ze stoickim spokojem
- Nic nie powiedzieliście
- A zapytałaś? - powiedział z uśmiechem
W taki sposób wszyscy dowiedzieli się o tym fakcie. Miesiąc później na świat przyszedł na świat Hodgins Junior. Imię otrzymał po ojcu. Jack.
- Jest śliczny – powiedziała Brennan patrząc na małego.
- Tak już go uwielbiam – odpowiedziała
- Nie dziwię się – w jej sercu na chwilę pojawiło się ukłucie, zazdrości – dziecko jest całym naszym światem...
- Przepraszam Bren...
- Nic się nie stało. Przecież to prawda
- Tak to prawda...

izalys

nie ma to jak piękne opowiadania na poprawę humoru:))) świetne części, czekam na cdk, lub epilog i następne opko:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

B&B razem! czekam na bitwe o lazienke i cedeka oczywiscie!

Nionia

haa... Booth a samych spodenkach xD jak zawsze super!!! czeekam na cedeka!!! ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Ekstra opowiadanie.
A jednak wszyscy się dowiedzieli, że Temp i Seley mieszkają razem.
Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Część 45 – EPILOG

- Bren, chciałabym Cię o coś zapytać – powiedziała Angela karmiąc juniora. Jak na 3 – miesięczne niemowle był dość dużym, można powiedzieć dobrze wykarmionym dzieckiem
- Pytaj
- Wiem, że nie należysz do osób specjalnie wierzących ale czy zgodziłabyś się zostać matką chrzestną Juniora – zapytała z nadzieją w głosie. Wiedziała, że Bren nie jest religijna i do tego ona sama straciła dziecko. Bones zastanawiała się co zrobić. Czy to nie będzie zbyt bolesne
- Ok Ange ale wiesz, że ja...
- Wiem, zdaje sobie z tego sprawę. Mimo to bardzo chcę żebyś właśnie Ty była jego chrzastną.
- A chrzestnym kto będzie?
- A jak myślisz co chłopaki właśnie robią
- Booth będzie się cieszył. Ang jak powiedzieć facetowi, że chce się za niego wyjść – zapytała. Angela „zbaraniała” tego się po niej nie spodziewała
- Może daj mu kilka subtelnych znaków – powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy
- Tak i Booth je zrozumie?
- No tak zapomniałam, że to facet
- A poza tym jakich znaków?
- Nie wiem. O a może się mu oświadcz
- A to nie rola mężczyzny?
- Niby tak. Ale to Ty chcesz mu to oznajmić.
- Wogóle nie wiem czy to dobry pomysł. Jest nam dobrze jak jest. Więc po co to wszystko?
- Nie wiesz? Bo faceci to takie stworzenia które muszą mieć papierek. Przecież się kochacie prawda – pokiwała twierdząco głową
- Tak Angela a wiem, że on nie mówi o ślubie ze względu na mnie.
- Bo Ty zawsze powtarzasz, że małżeństwo to archaizm i nie potrzebujesz papierka
- Chyba się starzeje. Bo zmieniam zdanie
- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Mogę zapytać co jest tego powodem?
- Jeszcze nie jestem pewna czy to zrobię. Angela ja jestem w ciąży – Angela patrzyła na nią i jej twarz powoli rozjaśniał uśmiech. Wiedziała jednak, że przyajciółka miota się z tym
- Co zrobisz?
- Nie wiem – powiedziała podchodząc do okna – jak patrzę na Juniora to chcę mieć własne. A z drugiej strony boję się powtórki
- Bren nie wiem co powiedzieć. Wiem jak bardzo go kochałaś. Ale z drugim nie musi być tak samo
- Boję się – powiedziała cicho
- Wiem. Booth już wie?
- Nie... bo ja nadal nie wiem co zrobić. Ang bąbelek nie był planowanym dzieckiem
- To już bąbelek? Nie dziecko? Od kiedy wiesz?
- Od wczoraj – powiedziała – nie mam pojęcia co zrobić
- Przede wszystkim porozmawiaj z Boothem. Dlatego ten ślub?
- Tak. Booth jest osobą wierzącą... nie mam pojęcia co z tym zrobić
- Powiedz mu, porozmawiaj z nim. To także jego bąbelek
- Kocham maleństwo, ma zaledwie trzy może cztery tygodnie a ja je kocham.
- No i dobrze. Ma być dziewczynka żeby Junior miał kogo podrywać – siedziały jeszcze chwilę. Zjedli kolację z Hodginsami i ruszyli w drogę powrotną. Od wczoraj Booth zastanawiał się co się dzieje z Bones. Jest jakaś przygaszona. Nieobecna. Nie wiedział co się z nią dzieje. Eh nigdy nie zrozumiem kobiet. Po wejściu na górę Bones poszła pod prysznic a Booth nastawił wodę na herbatę. Potem sam wziął prysznic. Kiedy wrócił siedziała w miejscu gdzie ją zostawił.
- Tempe – powiedział siadając obok niej – co się dzieje
- Nic takiego. Chyba
- To chyba czy nic? Bones powiesz mi co jest grane?
- Booth ja jestem w ciąży – powiedziała. Uśmiech jaki rozjaśnił jego twarz mogłby oświetlić najczarnieszą noc. Nie wiedział czy śni czy to prawda
- Bones... - porwał ją w swoje ramiona. Podniósł do góry i okręcił kilka razy wokoło – jesteś pewna
- Tak zrobiłam wczoraj test. Booth a co jeśli... - nie potrafiła wypowiedzieć tego na głos
- Nic wam nie będzie. Będę przy was. Nie opuszczę ani na krok. Kocham Cię i kocham maleństwo
- Boję się. Bardzo
- Ja jestem z Wami nic się nie stanie zobaczysz – przytuliła się do niego wdychając jego zapach. Bała się. Ale nie była sama. Widziała, że jej nie opuści – jestem szczęściarzem wiesz?
- Ja większą szczęściarą. Nie planawałam tego...nie chciałam
- Wiem Bones ale tak się czasami zdarza. To los nam podpowiada, że ma coś dla nas jeszcze
- Najwidocznie
- Będzie dobrze zobaczysz – powiedział przytulając ją szczęśliwy
- Jeszcze jedno – powiedziała
- Tak?
- Chcę ślubu – chyba większego szoku już nie mógł doznać. Uklęknął przed nią ze łzami w oczach.
- Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zpytał
- Tak – powiedziała pewnie. Teraz nie potrzebne były żadne słowa. Siedzieli delektując się swoim towarzystwem. Trzymał ją w swoich ramionach. Miał wszystko czego w życiu pragnął. Jest absolutnie spełnionym człowiekiem
- Tylko nie bij. Ale jak Ty się czujesz?
- Nie będę biła. Dobrze. Po prostu nie dostałam okresu. Zrobiłam test i jest pozytywny. Pójdziesz ze mną do lekarza?
- Oczywiście. Nie będę was odstępował na krok
- Booth tylko nie perzeginaj – wziął ją na ręce – ej Twoje plecy – powiedziała
- Nic mi nie będzie. Mam teraz w rękach to co najcenniejsze w życiu. Kobietę którą kocham i dziecko.
- Nasz bąbelek będzie najbardziej kochanym dzieckiem na świecie
- Bąbelek powiadasz? Tak on jest nasz i będzie wszystko w porządku. Zobaczysz - zaniósł ją do sypialni. Zasnęli w pełni szczęśliwi.
Przez cały okres ciąży Bones zamartwiała się o bąbelka (nie chcieli znać płci dziecka). Bała się powtórki. Pod koniec ciąży podczas chyba już ostatniej wizyty u lekarza powiedziała
- Chcę urodzić przez cesarskie cięcie
- Nie widzę powodów do takiego posunięcia – powiedział lekarz
- Ostatnio miałam probelmy
- Tak, wiem znam pani historię. Ale tym razem jest wszystko w porządku. Myślę, że nie ma sensu narażać się na interwencję chirurgiczną.
- Tempe lekarz wie co robi – powiedział łagodnie
- A jak będzie tak jak ostatnio?
- Nic naszemu bąbelkowi nie będzie, jest zdrowy. Zobczysz wszystko będzie dobrze – powiedział
Trzy tygodnie później na świat przyszła Amanda Booth. Zdrowa silna dziewczynka wcześniej zwana bąbelkiem.

KONIEC

izalys

i takie opka lubię:) Ciąża to najlepsze rozwiązanie:) jeśli ktoś nie lubi, niech nie czyta, prawda???
czekam na nowe, z wątkiem ciąży, znienawidzonym, co przez niektórych:( pozdrawiam:)
bąbelek, ojj jak słodko:)

Inesita84

ps mam nadzieje, że nie karzesz długo czekać na nowe opko???? pzdr:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Bąbelek mmmm sweet opko. czekam na nowe! chociaz na jakiegos oneparta :) prosi!

Nionia

mmmm babelek xD ladnie- Amanda Booth slicznie ;) jak fajnie ze sie wszystko tak dobrze skaczylo... tylko szkoda ze nic nie napisalas o slubie... :( ale i tak bylo super ;) mam nadzieje ze napiszesz niedlugo jakies nowe opowiadanie ;) pozdrawiam xD

Nionia

ja też, bo nie mam, co czytać, buu, więc, jak???
Chętnie poczytam coś dłuższego, jak ja lubię takie opka:)
to czekam z niecierpliwością:)
co do mojego epilogu to chyba dam sobie spokój i skończyło sie na wyznaniach:)
teraz jeszcze tylko wojna Bones Poirot i koniec mojej a'la twórczości, już mi sie nie chce:( a raczej nie widzę sensu:(
ale nie znaczy, że nie bede czytać Twoich, bo robie to z ogromną przyjemnościa:) i komentować:)
czekam na zakrenconą, może ona coś wstawi:)bo Zweifn, to już chyba o nas zapomniała:(
mam nadzieje, że nie karzesz długo czekać:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Słuchaj się no. Nie chcę słyszeć o "koniec mojej a'la twórczości, już mi sie nie chce:( a raczej nie widzę sensu:("
Bo sie wkurzę<wnerw> Ja już zaczęłam. Może jeszcze dzisiaj się pojawi. Zobaczymy w nim nowe oblicze dr Brennan :)
To będzie taka moja abstrakcja:) Nie będzie to onepart może kilko - part:.
Ja też czekam na Zakręconą. A zweifn masz racje chyba nas opuściła.
A TY jeszcze raz sie zastanów bo jak nie to znajdę Cię i bedzie kruch <wnerw>

izalys

ja mówię pass:( może kiedyś:) w dalekiej przyszłości:)
o widzę opko:) sweet zabieram sie za czytanie:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Zakończenie 9 odcinka 3 serii w mojej wersji i nowe wcielenie dr Brennan ala Bones. Ale to dopiero w kolejnych odcinkach

Part I

- Booth?
- Bones, hej, dobre wieści. Wyszło na to, że jednak mam Parkera na Boże Narodzenie.
- Magia Świąt, tak?
- Więc postanowiliśmy zadzwonić i życzyć ci trochę świątecznej radości – oddał słuchawkę synowi
- Wesołych Świąt, Bones – powiedział Parker
- Dzięki, Parker.
- Jeśli to Booth, to życz mu ode mnie wesołych Świąt, dobrze? - odezwał się ojciec Bones
- Mój tata życzy ci wesołych Świąt.
- Słuchaj, Bones, mam tu coś dla ciebie.
- Ja też coś mam. Możemy wymienić się prezentami za kilka dni.
- Podejdź do okna i podnieś rolety.
- Co?
- Hej... ludzie, wygląda na to, że jednak mamy choinkę.
- Co?! Choinka?!
- Ojejciu! Ale fajnie!
- Tak! Piękna, nie?
- Wesołych Świąt
- Przepiękny prezent, Booth.
- Wesołych Świąt, Bones. Bones o której wychodzisz stamtąd?
- Gdzieś za godzinę dlaczego pytasz
- Będziemy zaszczyceni jeżeli zechcesz spędzić z nami te świąteczne dni
- Booth to czas Twój i Parkera
- Jutro odwiozę go do Vermont. Potem znowu będę sam. Poza tym Parker Cię lubi i też przyłącza się do zaproszenia – oddał telefon synowi
- Bones przyjdź. Będzie pizza, cola a opowiesz mi bajkę? - zabrał telefon Parkowi
- Booth...
- Bones nie daj się prosić
- Ok. wpadnijcie po mnie za godzinę.
Godzinę później musieli zwolnić przyczepę dla innej rodziny. Ojceic i Russ wrócili za kratki. Amy z dziewczynkami pojechała do domu. A na Bones przed wejściem czekali Booth i jego wierna kopia mini w wersji blond.
Spędzili sympatyczny wieczór z pizzą i colą. Przeczytała bajkę Parkerowi. Potem zasiedli przed telewizorem oglądając jakiś świąteczny program
- Więc Bones dlaczego nie pojechałaś do Peru?
- Nie wiem. Może chciałam się przekonać na czym polega ta magia świąt? Może chciałam sobie przypomnieć jak to jest mieć rodzinę? A może wszystko naraz
- Cieszę się, że zostałaś.
- Dziwne, ja też nie żałuję – powiedziała upijając łyk piwa – chyba będę się zbierać
- Zostań na noc. Przecież masz torbę pełną ciuchów
- Nie wiem czy to dobry pomysł
- Zostań. Odstąpię Ci połowę łóżka – powiedział żartem a w duchu pomarzyć zawsze można. Zastanawiała się chwilę obracając pustą butelkę po piwie
- Ok. tylko nie narzekaj jak Cię zapcham z łóżka – nie potrafił ukryć zaskoczenia
- To co jeszcze jedno piwo?
- Tak. Pójdę pod prysznic potem możemy siedzieć nawet do rana – nie potrafił ukryć swojej radości a ona nie potrafiła udawać, że tego nie zauważyła. Umyła się i wróciła do Bootha, który zdążył się już przebrać w podkoszulek i jeansy. Podeszła do torby i wyciągnęła małą paczuszkę
- To dla ciebie – podała mu. Otworzył a jego oczy aż zalśniły. Skarpetki w kolorach tęczy i krawat tak jaskrawy jak tylko może być kolor różowy z wielkimi ustami i napisem Kiss me
- Bones gdzie kupiłaś to cudo? Nie było więcej?
- Były. Ale ten był moim zdaniem najładniejszy. Twój prezent był świetny. Skąd wiedziałeś, że nie pojadę?
- Bo ja Cię za dobrze znam. Wiem, że pod ta twardą powłoką kryje się ciepłe kochające serce...
- Booth...
- … i nie zaprzeczaj – wziął ją za rękę. Nie cofnęła dłoni.
- Oj Booth, Ty nigdy się nie poddasz?
- Nie. Mówiłem ci, wszyscy mówiliśmy Ci, że jesteś zdolna do miłości...
- Widzę, że z wami nie wygram. O której masz odwieść Parka do Vermont?
- Na kolację. Tak obiecałem jego matce. Pojedziesz ze mną?
- Nie wiem czy to dobry pomysł – zastanawiała się czy w ogóle dobrze zrobiła zostając u niego. Od tak dawna pragnęła jego intymnej bliskości. Czasami nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem. Tak bardzo – a co mi tam pojadę.
- Cieszę się. To co robimy teraz? Może jakiś film?
- Może być – włączył telewizor i zaczęli oglądać film. Nie wiedział kiedy jej głowa znalazła się na jego kolanach. A on delikatnie głaskał swoją dłonią jej włosy. Nie było to łatwe dla niego. Bardzo jej pragnął. Nie raz musiał uciekać gdzie pieprz rośnie żeby się na nią nie rzucić jak wygłodniałe zwierze. Ale on był wygłodniały. Oj był... ponad rok celibatu dawał się we znaki. Patrzył na śpiącą kobietę i czuł ogarniające go pożądanie.
Bones tak naprawdę nie spała. Cieszyła się jego bliskością. Było jej tak dobrze. Czuła jego zapach. Jego silne nogi na których spoczywała jej głowa. Zawsze zastanawiała się czy choć trochę go pociąga. Teraz miała na to niezbity dowód. Oj miała!
Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją delikatnie i przykrył kołdrą. Poszedł wziąć szybki, zimny prysznic. Położył się obok niej. A co tam raz się żyje. Przyciągnął ją do siebie i zasnął spokojnie. Budziła się powoli. Było jej dobrze, bardzo dobrze. Czyjeś ramię obejmowało ją w pasie a na drugim leżała jej głowa. Obróciła się delikatnie zmieniając pozycję. Te silne ramiona jednak nawet przez sen nie miały zamiaru jej puścić. Leżała w jego ramionach i zastanawiała się co by było gdyby przyznała się, że zauważyła jak na niego działa. Znając Bootha pewnie zbyłby ją czymkolwiek. Nie rozumiała jak 36 letniego mężczyznę może zawstydzać i krępować rozmowa o seksie. Przecież to naturalne, że ma potrzeby. Choć dawno go nie widziała z żadną kobietą. Ona zresztą też nie miała czasu na związki nawet te przelotne. Od czasu Sulla nie spotykała się z nikim. Jej myśli zaprzątała jedna osoba. Wiedziała, że jest między nimi ta chemia. A ten pocałunek pod jemiołą tylko ją rozochocił. Czuła wówczas jak jej pożąda, jak oddaje ten pocałunek. Chciała się wydostać z jego ramion bo było jej coraz bardziej gorąco. Delikatnie się poruszyła i zamarła. Nie możliwe – myślała – nie możliwe, żebym nawet przez sen tak na niego działała. Ale miała na to niezbity dowód. Bała się ruszyć bojąc się jak to się może skończyć. Do pokoju wszedł Parker
- Tato – powiedział zaspany – Bones zostałaś! - ucieszył się
- A czemu Ty już nie śpisz? – powiedziała widząc, że jej partner nie ma zamiaru się nawet budzić
- Wyspałem się już. I głodny jestem – odpowiedział. Bones wyswobodziła się z jego uścisku i powoli wstała. Było trochę zimno. Założyła jego szlafrok na ramiona. Pachniał nim. Był trochę za duży ale ciepły.
- No to chodźmy zobaczyć co tata ma w lodówce
- A tata?
- Niech śpi jeszcze. Najwyżej sam sobie zrobi śniadanie – mały był zadowolony, że ona została. Lubił ją. A jego tata był zawsze przy niej uśmiechnięty.
- Tata choć bardzo chce wcale nie umie robić naleśników a Ty?
- Obawiam się, że ja w tym mistrzem też nie jestem. Ale mogę spróbować – weszli do kuchni. Paker usiadł na wysokim krześle a Bones zajrzała do lodówki. Wyciągnęła potrzebne składniki i zabrała się za przygotowanie śniadania. O dziwo nawet jej wyszły naleśniki.
- Pyszne. Lepsze niż tata robi – powiedział z pełną buzią. Booth od jakiegoś czasu stał i przyglądał się tej scenie z wielkim uśmiechem na twarzy ale tej zniewagi nie mógł puścić mimo uszów
- Oj kolego więc od dzisiaj jak będziesz chciał naleśniki to zadzwonisz do Bones skoro moje ci nie smakują – powiedział wchodząc do kuchni – a ja też dostanę?
- Tato ale to nie moja wina, że te są lepsze – jęknął mały. Booth usiadł naprzeciw niego
- A ja też dostanę?
- A zasłużyłeś? - zapytała
- Odstąpiłem Ci połowę łóżka – powiedział po chwili zastanowienia
- Powiedzmy, że to wystarczający powód – odpowiedziała. Musiała stać jak najdalej od niego żeby się na niego nie rzucić a ten szlafrok pachniał nim. I tylko nim. I tylko to zaprzątało jej zmysły. Powinnam uciekać stąd jak najdalej – myślała – inaczej to może być ciężki dzień. Usmażyła dodatkową porcję naleśników i postawiła na stole siadając razem z nimi do śniadania
- Bones a Ty nie jesz? - zapytał Parker
- Ja na śniadanie piję tylko kawę – odpowiadając – to wy jedzcie a ja się w tym czasie ubiorę
- Zdążysz jeszcze – powiedział – siadaj przecież nie idziesz dzisiaj do pracy mamy wolny cały dzień – usiadła ponownie. Czas mijał im w wesołej atmosferze.
- Bones a pojedziesz z nami do Vermont?
- Tak obiecałam już Twojemu tacie
- Super!
Dzień można zaliczyć zdecydowanie do udanych. Bardzo udanych. Śmiali się wesoło, byli w parku, ulepili bałwana. Pod wieczór ruszyli w drogę. Odstawili go tak jak Booth obiecał przed kolacją...

izalys

Boże, jak ja kocham święta:) cześć śliczna, ta pierwsza wspólna noc, pięknie, świetnie się czyta:) ciekawa jestem co będzie dalej???
nie no ja chce więcej, więcej i więcej:)