Jest upalne lato. Dr Temperance Brennan – ekspert w dziedzinie antropologii sądowej, oczekuje na swe pierwsze od lat wakacje,
ktore mijaja bardzo szybko.Caly czas jest myslami przy nim. Nawet na chwile nie zapomniala o jego czekoladowych oczach
i czarujacym usmiechu. Ale to nie wszytko. Byla na niego zla, poomogla mu w rozwiklamiu trudnej sprawy,
a gdy chciala pelnego udzialu w sprawie powiedzial stanowcze nie. To ja zbilo z nog. Ona,choc nie wygladal na taka, byla bardzo
stanowcza w swoicm postepowaniu. Zapowiedziala, ze juz nigdy mu nie pomoze. Po tym co ja spotkalo zabranila wspominac o tym czlowieku,
swoim podwladnym.
po kilku dniach.......
Temperance Brennan powraca do Waszyngtonu, aby w procesie o morderstwo zeznawać jako biegła sądowa.Kobieta po ostatnim spotkaniu
z Agenetem Bothem postanawia,ze juz nigdy w zyciu nie pomoze w rozwiazaniu sprawy tak zarozumialemu facetowi,
jakim byl on, oczywiscie w jej mniemaniu.
Jak on mogl - pomyslala. To byla ostatnia ich wspolna sprawa.
..............
Poniedzialkowe popoludnie. W pobliskim lesie znaleziono zwloki mlodej kobiety. Sprawa mial zajac sie Agent specjalny Booth, ktory po urlopie
wrocil do pracy.Od razu przypomial sobie o niej. Bardzo pomogla mu rozwiazac zagadke morderstwa sedziego. Oboje dobrze wyszkoleniu w swoich
zawodach,ale od poczatku sie nie mogli porozumiec na zadnej plaszczyznie.
Za zgoda swojego szefa pojechal do Instytutu, by pomogla mu ziidentyfikowac zwloki. Wszedl do jej gabinetu. Siedzial tam taka zamyslona.
Wiedzial,ze to jej pierwszy dzien po urlopie. Spodziewal sie ze bedzie ona wesola i zrelaksowana,a tu taki widok
Czesc Bones - powiedzial Agent
Nie nazywaj mnie Bones - odsyknela Brennan
Co Bones, nie lubisz mnie?" Booth powiedział, patrząc na nia.
To nie jest kwestia lubie nie lubie. Co Cie do mnie sprowadza?? zapytala
Jest sprawa.
I co ja mam z tym wspolnego?? -zirytowala sie troche.
Chcialem prosic Cie o pomoc w jej rozwiazaniu.
Ostatnim razem, gdy sie wdzielismy, Booth, poklocilismy sie i Ty odszedles, mowiac, ze sie cieszysz, ze nie bedziesz musial
ze mna pracowac!- powiedziala Brennan.
Wiesz dobrze, ze nie maialem tego na mysli. Bylem zly i wyzylem sie na Tobie. Przepraszam.
Zwykle przeprasazm tu nie wystarczy- powiedziala, spogladajac w monitor swojego komputera.
Okay, zrozumialem. Zrobmy mały eksperyment, tak? -zasugerował.
Jaki? - podniosla glowe i zobaczyla ten czarujacy usmiech, ktory ja uwiodl od samego pocztaku.
Jezeli po tej sprawie dojdziesz do wniosku, ze nie mozemy razem pracowac, pogodze sie z tym i nigdy sie juz sie zobaczymy. Dobrze??
Daj mi chwile do namyslu -powiedziala.
Agent podszedl do kanapy i usiadl wygodnie. Minelo pare minut i Agent nie wytrzymal.
To jak juz zdecydowalas?? -zapytal.
Tak - odpowiedzial, na co Agent wyslal jej znowu czarujacy usmiech.
Czemu sie tak usmiechasz??- spytala szczesliwego Booth'a. Bo sie zgodzilas.
Ale ja nie powiedzialam tak odnosnie zgody, tylko potweirdzialam, iz zdecydowalam o naszej dalszej wspolpracy lub jej braku.
Mina zrzedla Agentowi.
Bones podniosla sie i wziela plaszcz, zberajc sie do wyjscia.
Agent pozostal sam w jej gabinecie. Po chwili usluszal z oddali _ Booth idziesz, ile mam na Ciebie jeszcze czekac.- zawolala Bones.
Pospiesz sie bo za chwile sie rozmysle! -dodala po chwili.Aget uradowany z usmiechem numer 256 wybiegl z jej gabinetu.
Po chwili znalezli sie w jego Suvie. Droga do pobliskiego lasu uplynela im w milczeniu.
Po ogledzinach Dr Brennan jak zwykle kazala przewiesc zwloki do Instytutu.
Nastepnego dnia, ustalila tozsamosc ofiary. Natychmiast postanowila poinformowac o tym Agenta. Wybrala jego i numer... i ku zaskoczniu
telefon odebrala jakas kobieta. Byla lekko zdziwiona tym faktem , ale po chwili poprosila o Agenta. Niestety panna Hilary powiedziala,
ze bierze prysznic i ona mu przekaze o jej telefonie.
Brennan nie wiadomo z jakiego powody, byla przygnebione tym fakte.
Byla godzina 13.30. Na platformr, gdzie stala Brennan wszedl Booth.
Co mamy?- zapytal.
Moze jakies dzien dobry?- odsyknela Brennan.
Bones?- co Ty jestes zla z samego rana??
Miales byc tu o 10.- Wieszsz ktora jest godzina??
Mialem pilne zebranie w siedzibie FBI. odpowiedzila
- Jasne z cycata blondynka mniema?
Co??
Nic glosno mysle - powiedziala. Wracajac do sprawy to jest Helen Mayers, lat 22 ugodzona nozem siedem razy w serce,co bylo przyczyna smierci.
Ta Helen Meyers??
Jaka znowu ta?? - Czy to jedna z Twoich bylych panienek?? -zapytala z nutka ironni w glosie
- Przepraszam to jest corka sierzanta Marca Meyersa. Zagninela 2 lata temu. Ojciec zalamal sie po jej smierci. Najpierw jego ukocjhana
siotra, potem jego coreczka.
Nie wiedzialam ze znasz ojca jak i ofiare.
Jaki jest twój pierwszy ruch? - spytala
Poinformuje rodzinę Meyers'ów, że|znaleźliśmy jej córkę.
Lepiej na razie utrzymać to w tajemnicy.
To już, ile, dwa lata? Parę dni nic nie zmieni- powiedzial Brennan. Najpierw ustalmy przyczyne zgonu i sprawce, dobrze - spytala, no co Agent kiwnal
twierdzaco glowa.
Mam cos - krzyknal Hodgins. Na ciele znajduje sie wlos. po analizie DNA dowiemy sie kim byl jej maorderca. -powiedzial
Ile Ci to zajmie czasu -zapytal booth.
Chwile zaraz beda wyniki.
Juz wiem. Z DNA wynika, ze jest to Aaron Carter.
Mowisz Carter? - zapytal Booth
Tak - jest on w aktach oskarzony o probe gwaltu i zamrodowanie dziewczynay, ale mial podonbo silne alibii.
nie podoba mi sie ten doktorek!
jak on smie wyganiac Bootha!!
opowiadanko super:)
wreszcie moze porozmawiaja:)
i dojda do wniosku, ze nie moga bez siebie zyc:)
czekam na cdk:)
za kazdym razem konczysz w nieodpowiednim momencie! ale za to wiesz jak sie wyczekuje na cedeka? jak czekam i ma nadzieje ze jeszcze dzisiaj sie doczekam!
Spojrzal na Bones, i nie wiedzac, co ma zrobic, postanowil sie oddalic....
- Zaczekaj - nie chce byc w takim momencie sama - powiedziala
Odwrocil sie w jej strone.
Na jego twarzy pojawil sie lekki usmiech zadowolenia...
Zblizyl sie powili do jej lozka.
Przyblizyl znajdujace sie nieopodal krzeslo.
Usiadl przy niej niedorywajc od niej wzroku.
- To ja panstwa zostawiam
- prosze sie nie przemeczac - powiedzila lekarz opuszczajac ich
Siedzieli w milczeniu jakies 10 minut.
Zadne nie mialo odwagi odezwac sie jako pierwsze.
Bo co w takiej chwili powiedziec.
Zadne slowa nie ukoja bolesnej straty.
............
Ciaza to piekny okres w zyciu kobiety,
pelen marzen, planow zarowno wzgledem malego czlowieka,
jak też calej rodziny. To czas szczegolnego oczekiwania na nowego goscia.
Wszystko toczy sie wlasciwym torem do czasu, gdy kobieta dowiaduje sie o poronieniu,
o stracie wlasnego dziecka.
Jej życie wowczas calkowicie sie zmienia...
- Booth - zaczela
- ja - to wszytsko moja wina - powiedziala
- Bones to niczyja wina - przypadek zly los
- wiesz, ze nikt Cie za niz nie wini- probowal ja pocieszyc
- Booth nie pocieszaj mnie! - krzyknela
- To moja wina ja zabilam...
- Tempi uspokuj sie - przytulil ja
- ja zabilam...
- nasze dziecko - szepnela
........
Nionia mowisz i masz:)
moze bedzie nawet kolejna czesc niedlugo:)
przepraszam, ze takie krotkie, ale co mi wpadnie do glowy, pisze i zamieszczam:)
yyyyyyyyyyy powietrza!!! fajny dialog miedzy nimi. dobrze ze ze soba pogadali choc w takim momencie ale zawsze cos. moze dojdzie do nich to ze sie kochaja. czekam na DŁUGIEGO:) cedeka
kolejna czesc:)
milego czytania:)
- Tempi uspokuj sie - przytulil ja
- ja zabilam...
- nasze dziecko - szepnela
........
Nie uslyszal.
Tulil ja nadal.
Plakala nie mogac wydusic zadnego slowa.
PO kilku minutach uspokoila sie.
Myslala, ze wyplakala juz wszystkie lzy.
Patrzyla gleboko w jego czekoladowe oczy.
Byly takie smutne.
Zastanawiala sie jak ma mu to powiedziec.
Jak wytlumaczyc...
- Booth slyszales co powiedzialam - zapytala
- Nie wszystko przepraszam - opdpowiedzial
- Probowalam Ci powiedziec, ze dziecko...
- Bylo Richarda??
- nie chce tego slyszec
- prosze nie mow - poprosil
- Nie Booth - nie masz racji
- to byl owoc naszej wspolnej nocy w gorach - powiedziala
W jego oczach zablysly lzy.
Nie rozumial czemu los, tak z nich drwi.
Czemu zabiera im ich wspolna czesc....
- Bones - ja nie wiem co mam powiedziec
- nie wiem co mam o tym myslec - powiedzial
- przepraszam to moja wina - szepnela
- czemu mi nie powiedzialas, chcialas to ukryc, zatrzymac dla siebie - krzyknal
- Nie, nie chcialam Ci niczego mowiec, bo sie balam
- to spadlo na mnie niespodziewanie - powiedziala
- wyjechales tak nagle...
- Bones mamy XXI wiek - sa telefony
Bones nie wiedziala jak ma argumentowac swoje wypowiedzi.
Booth siedzial i nadal nie mogl uwierzyc w to co uslyszal.
Po chwili....
- Bones i co teraz - zapytal
- Nie rozumiem - stwierdzila
- Co teraz bedzie z nami - sprecyzowal swoje pytanie
- Nas nie ma Booth - wszystko, co nas laczylo
- co nas laczylo... juz nie ma - dokonczyla
- Nie mow tak, prosze
- Tempi daj nam czas, daj nam szanse…
- to co sie wydarzylo tam w gorach
- bylo najcudowniejsze co mi sie przytrafilo
- Ty i Parker jestescie dla mnie wszystkim - powiedzial
- Booth… Nie wiem co powiedziec.- spojrzala na mezczyzne.
- Powiedz, ze wszystko bedzie ok
- Nie odmawiaj nam prawa do szczescia - poprosil
- Nie bedziemy szczesliwi, to sie nie uda - powiedziala
- Ale… Jak to?- zapytal zaskoczony
- Czy to nic dla ciebie nie znaczylo…? Nie znaczy? - zapytal wstajac
- Przepraszam, ja nie umiem kochac...
- Jedyne, co moge Ci ofiarowac to moja przyjazn
- Możemy byc tylko przyjaciolmi i to musi nam wystarczyc - powiedziala
- Przyjaciolmi?!- powtorzyl za nia
- Tempi, Ty chyba nie wiesz co mowisz - Nie poznaje Cie
Ich rozmowe przerwal lekarz.
- Dr Brennan
- o przepraszam nie zauwazylem, ze ma pani goscia - powiedzial
- Nie ja juz wychodze - powiedzial Agent zblizajac sie do partnerki
- Chcesz zamknac sie w sobie,
- skryc przed swiatem i ludzmi,
- rozkoszowac swoja samotnoscia…
- ale ja Cie nie pozwole - szepnal jej do ucha
Booth wiedzial, ze na razie nic nie wskora.
Trzymal ja za reke.
W tej chwili, to nie byl dobry moment na rozmowe...
Pocalowal ja w czolo i opuscil szpital....
- Dr Brennan - powtorzyl lekarz
- Tak - usmiechnela sie lekko Temperance
- Mam dobra wiadomosc dla pani
- Dobra powiada pan
- tak juz dzis moze pani opuscc szpital
- cieszy sie pani - zapytal
- Nie lubie szpitali, wiec sie ciesze
- ale to co czeka na zewnatrz - szepnela
- nie jest kolorowe - zasmucila sie
- wszystko bedzie dobrze - powiedzial poklepujac ja po ramieniu
.....
Kiedy lekarz zbadalja powiedzial to samo, co wielu przed nim.
- powinna sie pani oszczedzac - powiedzial
- zaraz przyniose wypis - usmiechnal sie do niej
- Dziekuje - odpowiedziaal odwzajemniajac usmiech
Miala juz dosyc sluchania tych glupich lekarskich gadek.
Ciagle jedno i to samo!
Po 5 minutach lekarz byl z powrotem
- Prosze - oto wypis
- Jeszcze raz dziekuje za wszt=ystko - powiedziala podajac mu swoja dlon
- Mam nadzieje, ze sie jeszcze spotkamy - wymknelo mu sie
- ale w innych okolicznosciach - dopowiedziaal po chwili
- Zobaczymy - do wiedzenia
- Do widzenia
Wyszla z sali.
Przeszla przez izbe przyjec i udala sie dalej ku wyjsciu,
gdzie czekala na nia zamowiona taksowka....
Nionia prosze oto dlugi cedek:)
dluzszego nie moglam wymyslic:(
pozdrawiam i czekam na opis:)
kolejna odslona wieczorkiem:)
ale dluuuugie:)
boskie opowiadanko, myslalam, ze bedzie happy end:(
ps czy ten doktorek ma chrapke na doktor Brennan??
nieeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cudowne opowiadanie. Mam nadzieję że Temp nie odrzuci miłości Bootha i będą razem:)
Noo nie... Ines ty doprowadzasz mnie do płaczu :)) Znowu moje oczy zrobiły sie szkalne :)) Ty musisz jakaś książkę napisać czy coś :)) Czekam na cd :))
ciesze sie, ze sie Wam podoba:)
mala, przepraszam, ale jakos tak wyszlo,, ze pisze smutne opowiadania:(
ale wktrotce to sie zmieni:)
pozdrawiam cieplutko:)
Taksowkarz zawiozl ja pod umowione miejsce.
Tylko tu zawsze mogla odpoczac, zaszyc sie przed wszystkimi.
Stanela przed drzwiami swojego mieszkania.
Przez chwile bala sie je otworzyc.
Nagle reka sama powedrowala i smukla dlon otworzyla owe drzwi.
Uchylajac je, zaswiecila swiatlo w przdepokoju.
Powoli ciagnac nogami po podlodze, weszla i zamknela drzwi.
Trwal jesienny wieczor. .
Bones siedziala w najprzytulniejszym kacie swojego pokoju.
Za oknem bylo szaro, ciemno i ponuro, dokladnie tak jak w jej sercu.
Po jej policzkach plynęły lzy.
Byla samotna, stracila tak wazna czesc swojego zycia…
Lzy po policzkach zaczely plynac szybciej.
Siedziała sama myśląc o tym co sie stalo
Nie mogla uwierzyc... tak ja to bolalo
Bones na mysl przyszlo jeszcze tylko jedno pytanie...
Chce umrzec czy chce zyc?
Poszla do kuchni
Siegnela do szafki z lekarstwami.
Wziela wszystkie tabletki......
Nie wiedziala co sie dzieje, ostatnie, co przyszlo jej do glowy to.....
- Booth - pomyslala
- Juz zranilam go za bardzo
- nie moge mu tego zrobic
- najpierw nasze dziecko
- teraz ja kobieta nieradzaca sobie ze strata malenstwa
- szukajaca ucieczki
- i zapomnienia w samobojstwie
- Nie - krzyknela
- nie moge byc egoistka i myslec o sobie
- nie moge mu tego zrobic
- nie moge - pomyslala
Wstala od stolu i udala sie do salonu.
Nagle poczula, ze kreci sie jej w glowie, wiec usiadla
Jej twarz nieco się rozjaśnila.
Jednak oczy nadal byly zapuchniete od lez....
Siedziala i zastanawiala sie.
Czemu na sama mysl o nim przestaje sie bac.
Zle mysli oddalaja sie daleko.
Gdyby nie on, jej proba samobojcza zapewne by sie powiodla...
Jednym ruchem reki siegnela do torby po swoj telefon.
Wybrala numer 2 na klawiaturze...
- Slucham - uslyszala w sluchawce
- Czesc Angela juz jestem w domu - powiedziala zaplakanym glosem
- Czy cos sie stalo - plakalas - zapytala zatroskana artystka
- Nie, nic sie nie stalo
- nie martw sie - powiedziala
- jutro przyjade do Ciebie - nie mozesz by teraz sama
- dziekuje - szepnela
- zobaczymy sie jutro w pracy - poinformowala przyjaciolke
- nie no chyba zartujesz - krzyknela Angela
- musisz teraz odpoczywac
- wez wolne do konca tygodnia - poprosila Angela
- musze wrocic do pracy - jest jeszcze sprawa Richarda
- damy sobie rade sami, Zack wrocil, kazal Cie pozdrowic
- jutro wszystkiego sie dowiemy Sweety
- przyjade do Ciebie po poludniu - stwierdzila panna Montenegro
- dziekuje Ci Angela jestes najlepsza przyjaciolka
- najlepsza jaka moge miec - dokonczyla
- Wiem i to samo moge powiedziec o Tobie Brenn
- A teraz kladz sie spac, jest juz pozno
- A Ty musisz odpoczywac, nie przemeczac sie - poprosila
- Dobrze, juz ide
- Dziekuje i do zobaczenia jutro, pa - powiedziala Bren
- Kolorowych snow Sweety - zyczyla Angela
Siedzac wieczorem w swoim pokoju przed monitorem komputera
zazyla pol fiolki silnych proszkow nasennych, wiedzac, ze tej nocy,
sen nie nadejdzie szybko....
Tempi niedlugo bedzie happy end, chyba, ze do glowy wpadnie mi inny szalony pomysl:)
i jak Wam sie podoba kolejna czesc:)
na odpowiedzi czekam w komciach:)
juz powstaje nowa:) zamieszcze ja wieczorkiem:)
ps zapomnilalam Wesolych Swiat:)
pozdrawiam cieplutko:)
w polowie myslalam, ze ja usmiercisz:(
ale po reszcie zrobilo sie milo, ze to mysl o nim, jej rycerzu w lsniacej zbroi, pomogla przezwyciezyc strach i chec popelnienia samobojstwa:)
sweet opowiadanko:)
czekam z utesknieniem na cdk:)
Wesolych Swiat:)
Ines dzieki za dluzsza czesc. moze wymyslisz cos dluzszego i troche bardziej radosnego? czekam na cedeka!
Jak zwykle cudnie :)) Dzisiaj się juz nie popłakałam choć jakbyś ją uśmierciła to bym sie zapewne popłakała ;p Czxekam na cedeka i na ten nasz kochany happy end :)) Tylko oczywiscie mam nadzieje że zbyt szybko końca nie bd bo co ja bd czytać?? :) A co do mojego opowiadanka to cały szas cedeki powstają w mojej głowie ale nie mama kiedy ich napisać :)) Wesołych :))
Nastepnego dnia
Obudzila sie w wielkim lozku.
W sypialni z zaciagnietymi zaslonami w oknach.
W pokoju panowal polmrok.
Przeciagnela sie, rozprostowujac swoje kosci.
Wstala poomacku.
Ruszyla przed siebie.
Bez trudu znalazla lazienke.
Z niepenoscia stanela przed lustrem.
Zamknela jednak oczy, napawajac sie slodka chwila niepewnosci.
......
Wreszcie otworzyla oczy.
Dech zaparlo jej w piersiach.
Z lustra spogladala przerzazajco chuda istota.
Policzki zapadnete, wlosy skoltunione, oczy w ciemnych obwodkach, nadal spuchniete od lez.
Patrzyla na siebie przez dluzsza chwile.
Ogarnela ja wielka zalosc.
Rozmyslenia przerwal jej stukot.
Oto ktos zaczal lomotac do drzwi, jakby chcial wyrwac je z zawiasow.
- Bones, Bones
O moj Boze, a to kto??
Co robic??
Wystarszyla sie.
Wiedziala, ze to on, ale nie chciala, by zobaczyl ja w takim stanie.
Co robic, co mam zrobic??- zadawala sobie ciagle to pytanie.
-Bones - Otworz - krzyczal
- Jestes tam??
Wychadzac z lazienki zlapala szybko szlafrok.
Ubrala go w biegu.
Podeszla do drzwi.
Otworzyla je, a jej oczom ukazal sie sam Booth.
- Bones - powiedzial
- Wejdz- zaraz obudzisz wszystkich sasiadow- powiedziala zapraszajac go do srodka
- Jak to obudze - zdziwil sie
- Wiesz ktora jest godzina - zapytal
- Nie - powiedziala spogladajac na niego jak na ducha
- 12.30 Bones, kto spi o tej porze?? zapytal lekko usmiechajac sie do niej
- Przepraszam, wlasnie sie obudzilam
- nie zdazylam jeszcze spojrzec na zegarek - powiedziala siadajac na kanapie
Agent spojrzal na jej blada twarz.
Wygladala jak duch.
Podszedl do niej i usiadl obok.
Objal ja czule ramieniem.
Nie protestowala.
Siedzieli tak w ciszy jakies pol godziny.
Chcial byc blisko niej, ukoic jej bol.
Nie potrzebowali zadnych slow.
Ich gesty mowily same za siebie.
- Dobrze sie czujesz?? - zapytal przerywajac panujaca cisze
- Dobrze, ale nie moglam wczoraj zasnac
- Czemu nie zadzwonilas, przyjechalbym po Ciebie - spytal
- Lekarz tak nagle poinformowal mnie, ze moge wracac
- nie chcialam nikomu zawracac glowy
- zadzwonilam po taksowke i przyjechalam - dokonczyla
- Jak mozesz myslec, ze mi przeszkadzasz?? - szepnal je do ucha
- Przepraszam, ale wolalalm pobyc chwile w samotnosc.....
Mila atmosfere przerwal telefon Bootha.
- Tak, dobrze - powiedzial
- Do zobaczenia
- To byla Rebecca.
- Musze jechac odebrac Parkera ze szkoly
- Bo przedluzy jej sie zebranie - powiedzial
- Moze potem pojdziemy z Parkerem do kina - zapytal
- Dziekuje, ale moze jutro
- Jestem jeszcze bardzo zmeczona
- Nie dlugo przyjedzie do mnie Angela
- nie martw sie o mnie - dokonczyla
- Dobrze - odezwe sie pozniej
Zapytal czy nie potrzebuje, aby jeszce trochę z nia posiedzial,
ale uznala, ze musi przemyslec wszystko w samotnosci.
Siedziala sama w domu pograzna
we wlasnych myslach....
wiem, wiem obiecalam ja wieczorkiem, ale dam ja teraz i zabieram sie do pisania natepnej:)
mam juz pomysl:)
moze do wieczorka powstanie:)
Bones ma depresje ciekawe jakby to wyglądało w serialu? Mam nadzieje, że kolejna część będzie radośniejsza. Szkoda tego dzidziusia. Czekam na cedeka.
Nionia skoncze jeden watek, co mam w glowie i bedzie happy end obiecuje:)
a teraz to co wlasnie naskrobalam:)
krotkie, ale zawsze cos:)
Po kilku minutach podniosla sie z kanapy.
- Dalej Brennan, wez sie w garsc - powiedziala
- Moze maly spacer do pobliskiego parku
- kontakt z natura
- to jest to - pomyslala
Szybki prysznic w letniej wodzie, to dobry poczatek.
Po nim sie wreszcie obudzi.
Nastepnie lyk cieplej kawy i juz jest gotowa.
po kilku minutach.....
Siedziala juz w samochodzie.
Bladzila po miescie, szukajac czegos w rodzaju parku.
Moze tam sie zrelaksuje i odpocznie.
Choc na chwile zapomni o tym , co sie jej przydarzylo...
Wreszcie skrecajac w lewo, zauwazyla miejski park.
Na sam jego widok zrobilo jej sie przyjemniej.
Nawet sie lekko usmiechnela.
Za zakretem zauwazyla znak, wskazujacy jej parking.
Udala sie w jego kierunku.
Po chwili byla juz na miejscu....
Szla drozką w parku ze spuszczoną glowa.
Nie widziala nic co dzieje sie obok niej.
Szla w zadumie.
Nawet nie zauwazyla, jak ktos sie zbliza w jej kierunku...
Nagle potknela sie o kamien...
Pewne jests, ze gdyby nie mezczyznak, ktory ja wlasnie zlapal,
na pewno lezalaby na ziemi...
Szybko podniosla wzrok i ujrzala jego twarz.
Byla ona dziwnie znajoma....
ooo Ines kim jest ten men? twarz dziwnie znajoma...Sully?(co ja mam z tym Sullym?) czekam na cedeka
Byla ona dziwnie znajoma....
- Przepraszam - powiedziala cicho
Tylko tyle byla w stanie teraz powiedziec.
- Nic się nie stalo - powiedzial
- Czy my sie skas nie znamy?? - zapytal patrzac w jej blyszczace niebieskie oczy
- Nie wiem, nie przypominam sobie - powiedziala usmiechajac sie lekko
- Nazywam sie David Marvick - milo mi
- Temperance Brenna- odpowiedziala cicho wyciagajac reke do niego
_ Doktor Brennan?? -zapytal
- Tak - szepnela
- To juz wiem skad sie znamy - powiedzial
- Bylem pani lekarzem prowadzacym w szpitalu
- Przykro mi z powodu malenstwa - powiedzial
- A tak...
- juz pana kojarze -
- Dziekuje za wyrazy wspolczucia - powiedziala
- Pamieta pani, jak opuszczala pani szpital
- powiedzialaem, ze moze sie jeszcze spotkamy - zapytal
- Tak pamietam - usmiechnela sie lekko do niego
- I w innych okolicznosciach - dodal odwzajemniajac usmiech
- Tak - moze usiadzmy - zapytala wskazujac reka lawke
- Oczywiscie - usmiechnal sie
Siedzieli chwile w milczeniu.
Przerwal ja nagle David...
- Moze mowmy sobie na Ty - zaproponowal
- Dobrze - a wiec David...
- Temperence...
Nagle uslyszeli krzyczace dziecko...
- Bones, Bones.....
Tempi zwrocila glowe w strone chlopca.
- Dzien dobry Bones - powiedzial Parker
- Czesc - ospowiedziala
- Sam tu jestes - zdziwiwla sie
-Nie jest ze mna - nagle pojawil sie Booth
- Widze, ze sie juz lepiej czujesz - stwerdzil spogladajac wrednie w strone Davida
- Tak troche lepiej dziekuje - szepnela
- A co Ci bylo Bones?? - wtracil sie Parker
- Tata powiedzial, ze bylas w szpitalu - dokonczyl
- Bylam chora, ale juz jest wszystko dobrze - powiedziala glaskajac chlopca
- To jest David - moj lekarz prowadzacy - powiedziala
- Seleey Booth - moj partner
- Milo mi - powiedzial niechetnie doktorek
- Tak pamietam pana - ofuknal Booth
Ich mila pogawedke przerwal paiger doktora.
- Mam wezwanie do pacjentki
- Musze juz isc - powiedzial
- pracujesz w Instytucie Jefffersona tak?? -zapytal
- Tak - odpowiedziala
- Mam nadzieje, ze sie jeszcze spotkamy - powiedzial calujac jej dlon
Po chwili nie bylo go na horyzoncie.
Nie ma sie co oszukiwac, ze nie podobal sie on Boothowi.
Byl o niego zazdrosny.
- To co robimy - zapytal Parker
- Nie wiem, a co proponujesz- zapytala Bones spogladajac na chlopca
- Wesole miasteczko, lody - zaproponowal
-Hm - usmiechnela sie Bones
- To jak idziemy - zapytal Booth
- Tak - usmiechnela sie Bones
Parker podszedl do obojga.
Wzial ich za rece i razem ruszyli do samochodu.....
aaaaa już skumałam słodkie imię David no tak! nie podoba mi sie ten doktorek. oczywiscie ze fajna czesc. czekam ne cedeka
nio slicznie ich pierwszy wspolny wypad:)
fajnie, ze Bones sie zgodzila:)
ps mam nadziej, ze o doktorku nic juz nie uslyszymy:)
czekam na cdk:)
z doktorkiem spotkamy sie w nastepnych czesciach,
ale nie zajmie miejse Richarda u boku Bones:)
bo teraz nastal czas na....
rozkwit uczuc Booth'a i Bones:)
cieszycie sie:)
wlasnie napisalam dalsza czesc:)
Parker podszedl do obojga.
Wzial ich za rece i razem ruszyli do samochodu...
- To czyim samochodem jedziemy - zapytala
- Jasne, ze moim i...
- ja prowadze - powiedzial uprzedzajac Bones
- Dobrze - zgodzila sie
- Booth, ja wiem, ze uwazasz mnie za antyczne stworzenie - zaczela
- Hm o co Ci chodzi?? - zapytal zapinajac Parkera w foteliku
- MAM pytanie - Wziela go za reke i zaprowadzila na bok
- Obiecaj, ze nie bedziesz sie smial - poprosila
- Dobrze obiecuje - usmiechnal sie do niej
- Co to jest Wesole miasteczko?? - zapytala
Nagle Booth nie wytrzymala.
Zaczal sie smiac.
Po chwili przestal.
Bones dala mu lekkiego kukstanca.
- To bolalo - powiedzial
- I mialo bolec
- Obiecales, ze nie bedziesz sie smial - powiedziala lekko sie usmiechajac
- Przepraszam - zaraz Ci wytlumacze - powiedzial
Po chwili zasiedli wszyscy wygodnie.
- Mozemy ruszac?? - zapytal Booth
- Tak - krzyczal Parker
- A wiec do wesolego miasteczka mamy troche drogi,
- wiec Parker wytlumacz Bones co to jest za miejsce - powiedzaial ruszajac z miejsca
- Wesole miasteczko to miejsce,
- na którym sa rozne urzadzenia,
- takie jak karuzele, diabelski młyn, zjeżdżalnie i kolejki górskie - opowiadal z zapalem
- przynoszą wiele radości nie tylko dzieciom,
- ale i dorosłym - kontynuowal szczesliwy malec
Droga uplynela im w milej atmosferze.
Po 40 minutach byli juz na miejscu.
Wysiedli z samochodu i udali sie do kasy biletowej....
- Jestes gotowa na szalony dzien - zapytal Booth
- Tak - usmiechnela sie do niego
Weszli przez brame.
Ich oczom ukazal sie tonaca w zieleni lunapark.
- Bones to 30% adrenaliny, 30% rozrywki, 40% relaksu,
- a to wszystko na tle przyrody - szepnal jej do ucha
Parker szalal na wszystkich karuzelach.
Booth i Bones mieli juz dosyć, ale nie on.
Parker stale chcial więcej i wiecej.
Na atrakcje wchodzili na zmianę - raz ona, raz on,
bo jedna dorosla osoba chyba by tego nie wytrzymala.
Nie to, co dziecko.
Parker byl naprawde szczesliwy.
Booth byl juz naprawde zmeczony.
- Bones, musisz isc z nim na karuzele - powiedzial
- Tata mi obiecal, ze pojdziesz teraz ze mna -odezwal sie Parker
- To jak? Idziemy? - zapytala Brennan usmiechajac sie szeroko.
Kiedy karuzela ruszyla smiala sie jak dziecko.
Seeley, patrzył na nia oczarowany.
Byl naprawde szczesliwy.
Oto dwie osoby, ktore kochal nad zycie.
Kiedy ich wzrok sie skrzyzowal oboje poczuli dziwne uklucie w sercu...
wow jak romantycznie sie zrobilo:)
wreszcie zaczyna sie cos dziac w ich relacjach:)
cos dobrego:)
bo chyba zle chwile maja juz za soba, zgadlam???
nio i tak plany na jutro mi sie zmienily:)
wiec jeszcze dzis skoncze cedeka i zamieszcze:)
jestem w polowie:)
Dzien uplywal im na dobrej zabawie.
Bawili sie wspolnie, smiali.
Widac bylo, ze wreszcie Bones zapomniala, choc na chwile o tragedii.
Bones siedziala na wilgotnej trawie.
Tego dnia bylo wyjatkowo cieplo, jak na te pore roku.
Przygladala sie wyglupom patrnera z synem.
Czula sie zrelaksowana, a wszystkie zle mysli odplynely gdzies daleko.
Cieszyl ja widok ich szczesliwych.
Po chwili podszedl do niej Booth...
- I jak podobalo sie - zapytal siadajac obok niej
- Tak, bylo naprawde cudownie
- Dziekuje - powiedziala calujac go w policzek
Nagle podbiegl do nich Parker...
- Tato jestem glodny - powiedziaal
- Ja tez - powiedziala Bones glaszczac sie po brzuchu
- Co poiwecie na piize i cole - zaproponowal Booth
- Jasne -krzyknal Parker
Booth podniosl sie z trawy.
Podal reke swoje partnerce.
Wstala i ruszyli do pizzerii.
Ciagle trzymajac sie za rece...
Po skonczonej kolacji, Parker zaczal marudzic jak dziecko.
Nie pozostalo im nic wiecej jak wracac do domu.
Gdy tylko wsiedli do samochodu Parker od razu usnal.
- To ze zmeczenia - powiedziala
- Tak bawil sie caly czas, nawet na chwile nie chcial usiasc - potwierdzil
...............................
Po chwili zanlezli sie pod jej mieszkaniem.
Odprowadzil ja pod same drzwi.
Stali tak w milczeniu, ktore przerwala Bones...
- Dziekuje
- za mily dzien
- za te atrakcje
- za wszytsko
- za to, ze jestes zawsze przy mnie,
- gdy tego potrzebuje - powiedziala
Spojrzal na nia.
Wygladala slicznie.
Z usmiechem jej do twarzy - pomyslal
- Nie ma za co
- mam nadzieje, ze wkrotce to powtorzymy - usmiechnal sie do niej
- Napewno - powiedziala
Zblizyla sie do niego chcac pocalowac go w policzek,
ale nagle sie poruszyl i ich usta spotkaly sie w pocalunku....
Na poczatku bylo to tylko musniecie, ale z chwila przeszlo w bardziej namietny...
- Daj nam szanse - powiedzial odrywajac sie od niej
- Zobaczymy, co przyniesie am los - powiedziaal calujac go w policzek
- Slodkich snow Tempi
- Dziekuje nawzajem - powiedziala zamykajac drzwi...
nie masz sumienia? jak mogłaś skończyć tak szybko? ja chcę wiecej !!
p.s niezłe ;) nawet bardzo ;P haaahaa