Właśnie jestem w trakcie 5x08 i wreszcie ktoś powiązał Shanę z Rosewood, ale póki co też jakoś bez szaleństw. Nawet jeśli chodziła do tej szkoły tylko pół roku (czy ileśtam), to myślę, że wszyscy by się przejęli, że ich koleżanka nie żyje, ale czy w PLL ktokolwiek się przejął czyimś zabójstwem? :P Z tym sekretem Melissy i tatuśka to w sumie nie pamiętam, chyba jakaś tam rozmowa będzie, ale na pewno do końca się nie wyjaśni, a obecnie akcja zeszła na trochę inne tory, więc o tym nie mówią, bo się skupili na innych tropach. Ja też się dziwię dziewczynom, przecież przez nią właściwie miały kilka lat wyjętych z życiorysu, tyle razy były zastraszane, szantażowane, cudem unikały śmierci, ludzie dookoła nich ginęli, bliscy cierpieli... ja na ich miejscu pierwsze co, to bym Ali kazała powiedzieć wszystko co wie od początku do końca, dzień po dniu, co robiła, no i próbowała ustalić tożsamość tej osoby, który ją ściga, a nie się wszyscy teraz z nią cackają, a ona jeszcze się zachowuje jak nienormalna i nic nie mówi, jeszcze się za rządzenie bierze i ma pretensje, że wszyscy dookoła niej nie skaczą. Wkurza mnie najbardziej ten brak porozumienia między postaciami: Melissa coś wie, ojciec Spencer coś wie, Jenna coś wie, Mona, Lucas, Ezra od lat zbierał info do książki, więc powinien już dawno wszystko rozgryźć, no a przede wszystkim Alison... ale po co ze sobą rozmawiać? po co zadawać pytania? a ile było takich sytuacji, że wystarczyło wyciągnąć telefon i pokazać jakiejś przypadkowej ekspedientce czy świadkowi zdarzenia zdjęcia różnych osób, żeby rozpoznał osobę w demonicznym dresie, czerwonym płaszczu itp.... No ale wiadomo, PLL xD już doszłam do ładu z SaB i może jeszcze dziś zdążę nadrobić choć jeden odcinek.
Mnie ten serial jakoś w tym sezonie nie wciągnął. Nie mam też może za bardzo czasu, żeby oglądać, ale tak naprawdę, gdybym się postarałam to te 40 min. bym znalazła, ale mi się po prostu nie chcę, wolę inne seriale ponadrabiać i zawsze to PLL odkładam. Fabuła kuleje, a nawet nie ma wątków miłosnych, które byłyby w stanie wynagrodzić mi te głupoty :D Znudziła mi się ta zagadka już :) no, ale będę walczyć dalej i jak ruszę do przodu to Ci znowu napiszę, bo teraz znowu utknęłam w połowie 5x04 :D
Moim zdaniem ten sezon i tak jest lepszy niż poprzedni, no i kilka wątków jest obiecujących. Ja już nie zliczę, ile razy się wkurzałam na PLL, wyśmiewałam postaci, wątki, sceny, ale jakoś lubię go oglądać, może właśnie po to, żeby hejtować :P chociaż czasami jest mi przykro, by gdyby ten serial rozpisać na 3 sezony, mógłby być naprawdę genialny, a tak zrobiła się z tego komedia z elementami groteski i s-f... no i niestety mam obecnie mało innych seriali do oglądania :( za to nadrobiłam dwa odcinki SaB, boże, ta Daphne jest nienormalna... w ogóle wnerwia mnie strasznie ten jej żal do Reginy - skoro się interesuje medycyną, powinna wiedzieć, że niewykryty tętniak pękłby i tak, prędzej czy później, jeśli nie pokłóciłby się z Reginą, to następnego dnia podniósłby ciężką skrzynkę i na jedno by wyszło... zawsze jak ktoś nagle umiera, to ktoś czuje się winny, że mógł coś zrobić inaczej, zatrzymać tę osobę, nie pozwolić jej zrobić tego czy tamtego, ale przecież wystarczy, że Regina ma wyrzuty sumienia, po co jej jeszcze Daphne dokłada? Żal mi strasznie Reginy, bo dziewczyny w sumie znały Angelo krótko (a Daphne to już w ogóle prawie nie chciała go znać), poza tym mają jeszcze jednego ojca i dwie matki, a także całe życie przed sobą, wybór studiów, sprawy sercowe, plany na przyszłość itp. A Regina straciła właściwie miłość swojego życia, z którą - gdyby nie ta pomyłka w szpitalu - spędziłaby zapewne 20 lat, a nie tylko ostatnie miesiące. I kiedy po tych wszystkich latach nareszcie wszystko się wyjaśniło i zaczęło im się układać, on zginął. Moim zdaniem ona ma sto razy gorzej i Daphne chyba naprawdę jest nienormalna, skoro tego nie widzi. Co do ostatniego odcinka, nic nie mówię, bo chyba jeszcze nie widziałaś.
Masz całkowitą rację. Jestem w trakcie SaB 3x18, ranyy, jaka ta Daphne jest głupia, nie mogę na nią patrzeć, denerwuje mnie każda scena z nią :D i muszę przyznać, że Bay i Tank mają fajne sceny, ech...:D oglaam dalej
Strasznie mi żal Tanka, szkoda, że tak wyszło i że akurat on dostał po tyłku. Oby mu się jakoś ułożyło. A Daphne to ja mam ochotę zamordować...
Mnie też go szkoda, ale mam nadzieje, ze ich jednak drugi raz nie połączą, bo tak narazie mam wrażenie, ze coś kombinują, piszą im wspólne, ładne sceny, a Bemmett się ciągle kloci. W dodatku Emmett wyjeżdża na studia, a Bay najwyraźniej zostaje. Az się boje myśleć co im w głowach siedzi. Daphne straciła rozum całkowicie. Nie dość, że jest na warunkowym jak jakiś kryminalista to teraz jeszcze się bawi w huligana. Niech ją zamkną będzie spokój :D
A nie, nie myślałam o tym, że ich połączą, ale cieszyłabym się, gdyby zagrzał miejsce na dłużej. W ogóle myślałam, że już go nie będzie w serialu, a tu teraz mieszka z Tobym... to fajny chłopak i szkoda, że akurat jego musiała Bay tak wystawić, mogła zdradzić Ty'a, jakoś mnie nigdy nie przekonał do siebie :P Daphne prawie zawsze zachowuje się tak, że aż jestem zażenowana, gdy to oglądam... w ogóle zastanawiam się, czy ktoś przy zdrowych zmysłach lubi tę postać.
Chyba masz rację...obejrzałam 3 minuty odcinka i już mnie nerwy biorą :D:D aż musiałam przerwę zrobić ;)
Obejrzałam. Całe moje dobre zdanie o odcinku niszczy ta wariatka :D koszmar, na prawdę, nie mogę jej znieść, tak strasznie mam ochotę na nią nawrzeszczeć, a nie mam jak:P dobrze jej Bay nagadała. Odcinek ogólnie spoko, Katryn i Regina są super razem :) Bay mnie trochę denerwowała, że nic Emmettowi nie powiedziała o tym tętniaku, no ale ważne, że wszystko ok. Trochę jestem w szoku, że Bay chce jechać z Emmettem, ciekawa jestem dokąd serial zmierza. Aaa no i Travis <3 Melody jest jednak świetna, a tak jej kiedyś nie lubilam :P
Daphne jest nienormalna, zachowuje się jak idiotka. I żeby to się jej pierwszy raz zdarzyło, to byłoby jeszcze spoko, no bo ok - ma depresję po śmierci Angelo czy coś. Ale ona jest taka ZAWSZE, no ileż można. W dodatku znowu lata za jakimś beznadziejnym kolesiem, każda jaj damsko-męska relacja musi być taka żenująca? I jeszcze się na Travisa rzuciła. Też się ucieszyłam, jak Bay jej wreszcie nagadała. W ogóle jak sobie przypomnę, jacy byli na początku John i Kathryn i jak mnie wkurzali, to aż nie wierzę, że się tak zmienili - teraz bardzo ich lubię. A Kathryn i Regina były świetne, bałam się, że zaraz to zniszczą jakimś wielkim fochem Johna, ale na szczęście nie :) Nie zrozumiałam trochę, dlaczego Bay chce tak nagle jechać z Emmettem, przecież to, że się do jednej szkoły nie dostała, nie oznacza, że już nic więcej jej nie czeka, że nie może iść do innej (takich szkół artystycznych też jest na pewno na pęczki w USA) albo robić czegokolwiek innego. Myślałam, że chce jechać z Emmettem do tego miasta, bo wpadła na jakiś pomysł, co tam może robić, a ona się tak jakoś dziwnie wyraziła, że on będzie robił filmy, a ona będzie mu towarzyszyć. To zabrzmiało tak, jakby miała tam siedzieć całe dnie na tyłku w pokoju i czekać na jego powrót z uczelni :) a przecież malować czy ogólnie zajmować się sztuką i kształcić w tym kierunku też chyba by tam mogła. No, ciekawe jak to rozwiążą, amerykańskie seriale lubują się w tych wszystkich dramatach z wyborem studiów i rozłąką, moim zdaniem ten problem jest zwykle za bardzo rozdmuchiwany, ale zobaczymy, co tutaj wymyślą.
Ja myślałam, że czymś rzucę w monitor jak powiedziała Reginie "Ty cierpisz??!!" no idiotka.
Też nie rozumiem tego problemu ze studiami, ja rozumiem, że jakaś szkoła jest najlepszą, a inne trochę gorszę, ale bez przesady, na pewno nie ma jakiejś wielkiej różnicy w poziomie nauczania, tym bardziej, że mają całe Stany, wybór olbrzymi. Nie rozumiem dlatego złożyła papiery tylko na jedną uczelnie. Ja sobie w ogóle nie wyobrażam tego serialu jak oni się porozjeżdżają, chociaż Daphne mogła by wylecieć choćby w kosmos :D
No, to jest zawsze problem w serialach o nastolatkach, że potem ciężko utrzymać dramaturgię, jak każdy idzie w swoją stronę. Swoją drogą to też często wydawało mi się dziwne, że np, była jakaś para, dostali się na różne uczelnie i już przed wyjazdem ze sobą zrywali, bo "to nie ma sensu" itp. Jakby nie mogli wybrać uczelni blisko siebie... albo chociaż spróbować być razem na odległość. Ale nie, od razu robią z tego takie dramaty :P to jest śmieszne, bo przecież tam w Stanach mają setki tych koledżów i innych szkół wyższych, naprawdę nie wiem, dlaczego zawsze ktoś musi iść na jakąś uczelnię milion kilometrów od innych xD aż tak wysublimowanych pasji nie mają, nawet jak pomyślę o Polsce, to myślę, że zarówno film jak i sztukę (malarstwo czy coś) można spokojnie studiować na wysokim poziomie co najmniej w kilku miastach, a co dopiero w USA. Nie oszukujmy się, oni na Harvard raczej się nie wybierają, żeby musiało im tak super zależeć na konkretnym uniwersytecie, wymarzonym od dziecka, jednym na milion itp. Poza tym zawsze mnie to bawi, że z jednej strony tak przeżywają te listy z uczelni, a potem jak już są na studiach (przynajmniej wg amerykańskich filmów i seriali), to nic innego nie robią, tylko imprezują w bractwach, piją do góry nogami piwo z beczki, bzykają się się z kim popadnie i obowiązkowo jeżdżą na ferie wiosenne/wakacje chlać i bzykać się jeszcze więcej :P Zawsze mnie to wkurzało... Haha, no, Daphne mogłaby wyjechać i już nigdy nie wrócić, ale znając ją, to na studiach będzie wywijała jeszcze gorsze rzeczy niż teraz. Pewnie zacznie od romansu z profesorem, albo od szantażowania profesora, albo od obwiniania wszystkich o to, że ją dyskryminują xDDDD
Obajrzałam :) świetny odcinek :) Daphne jak zwykle irytowała i pewnie wszystko jej się upiecze, no ale cóż...tak już ma, dobrze że przynajmniej przestanie już być taka wkurzająca :D w ogóle co za idiotyzm wziać tabletki, a później jak już się opamiętała to zamiast je szybko odwieź, to ta to wyrzuciła. Przecież to nie jest żadna bogata klinika gdzie braku jednej paczki nawet nikt nie zauważy.
Bemmett świetny <3 i bal wyszedł na prawdę super. Jak można nakazać przyjście w sukienkach, średniowiecze :D takie rzeczy tylko w USA możliwe :D
Ja trochę żałuję, że Daphne znowu się wszystko upiecze, bo się popłakała, wszystko zwaliła na smutek po śmierci Angelo i tyle. Ale przynajmniej wszystkie jej postępki wyszły na jaw, bo bałam się, że np. Regina nigdy się nie dowie, kto zniszczył otwarcie tego projektu. Cieszę się, że zwolnili ją z pracy, chociaż tyle weźmie za swoje zachowanie odpowiedzialności... nie wiem, po co wyrzuciła te tabletki, wiadomo, że to przychodnia dla najbiedniejszych i każda tabletka się liczy, w ogóle po co ona je kradła, jeszcze na warunkowym jest, a chyba ostatnio w każdy możliwy sposób złamała prawo. Cała reszta była fajna, spoko pomysł na bal, bo pokazali to niebanalnie i przy okazji poruszyli ważny aspekt. Fajnie też, że nie podeszli do kwestii dowolności w ubiorze w zbyt biało-czarny sposób, bo koniec końców rozumiałam i jedną i drugą stronę. I super, że nie dramatyzowali w kwestii wyboru studiów, dali trochę oddechu od tych spraw. Bromance Toby'ego i Tanka <3
Hej :) byłam na wyjeździe i niczego nie oglądałam. Dzisiaj wróciłam. Może jutro coś obejrze to Ci dam znać :)
Obejrzałam :D kurde, trzy dni to oglądałam, bo mi się co chwilę zacinało :D no, ale wracając do treści, szczerze mówiąc, myślałam, że jednak Daphne odsiedzi te 3 msc. Znaczy, ogólnie to wydaje mi się, że w ogóle więzienie to trochę za dużo za takie coś i dla tak młodej osoby. No, ale jednak wiedziała, że jest na warunkowym i skoro taka jest kara no to powinna ją ponieść. A tak znowu się wywinęła. Myślałam, że pokażą, że nawet mając kase nie można ucieć przed karą...no ale cóż. Wiedziałam, że Bay jednak nie pojedzie z Emmetem:( szkooda. Szybko Reginę z Wesem swatają :/
To chyba nie jest za dużo, bo jak się jest na warunkowym, to trzeba się pilnować ze wszystkim, przy najmniejszym wykroczeniu idzie się do więzienia...a tutaj w sumie było sporo paragrafów: włamanie, wandalizm, niszczenie mienia, już sam taki traktor (czy jaka to była maszyna) ile musiał kosztować... Dlatego trochę irytowało mnie to zbiorowe oburzenie Johna, Kathryn i innych, bo w sumie Daphne naprawdę sobie zasłużyła na karę i wzięcie odpowiedzialności za swoje postępowanie, już nie wspomnę, że po drodze ćpała, kradła leki z przychodni i bujała się z jakąś patologią :P Wiem, że wszyscy chcą dla niej jak najlepiej (i uparcie ją wybielają, pewnie przez ten cierpiętniczy wyraz twarzy), ale moim zdaniem jedyne, co mądrego zrobiła, to fakt, że postanowiła się dobrowolnie poddać karze. Ale tu pojawiła się Bay i wyskoczyła ze swoim fortelem :/ wiem, że chciała dobrze, ale i tak strasznie mnie to wkurzyło! Bo znowu Daphne ma być kreowana na taką golden girl, która jest grzeczną prymuską, idzie do najlepszej szkoły i czeka ją przyszłość jak z obrazka, a Bay to buntowniczka, która zawsze coś odwali i trzeba ją wyciągać z kłopotów, więc pewnie nic dobrego jej w życiu nie czeka.. i teraz ten stereotyp po raz kolejny zostanie podtrzymany - niedługo Daphne zacznie mordować ludzi, a nadal wszyscy będą uważać, że jest cudowna, słodka i niewinna jak śpiący niemowlak. Rozumiem, że trudno zaprzepaścić karierę lekarską, ale mogła o tym pomyśleć duuużo wcześniej. Poza tym moim zdaniem byłaby najgorszym lekarzem ever, niech już lepiej wróci do gotowania, bo po tym jak pracowała w przychodni w ramach godzin społecznych (bo popełniła przestępstwo), kradła leki, doprowadziła do tego, że lekarz został dźgnięty nożem i urządziła sobie w przychodni czar par z dwoma kolesiami to nie wiem, czy ktokolwiek by ją rekomendował na przyszłego lekarza :P Pomijając fakt, że ma nieznośny charakter, co chwila zmienia zdanie, sama nie wie czego chce, wciąż się obraża, strzela fochy i z byle powodu robi straszne głupoty... Nie wiem, co teraz będzie z Bay, ale nie cierpię jak w filmach czy serialach niewinny bierze na siebie występki innej osoby, zawsze strasznie mnie to wkurza, a już tutaj to w ogóle :/ obejrzyj PLL :)
Mam trochę wolnego, biorę się za PLL :) tylko kurcze, nie wiem na czym skończyłam :p
Obejrzałam 5x05 :) komiczna była ta scena kiedy razem z Ali dziewczyny wchodziły do szkoły. Prowadzą ją niczym królową angielską :D wyglądało to naprawdę żałośnie :D
Caleb, pojawia się i znika...:D zachowuje się mega dziwnie, ale dobrze, że już jest, mimo wszystko.
Ali to jednak niezła aktorka. Nie wiem kiedy jej wierzyć, a kiedy nie :P Rozwaliło mnie to, że chciała u Em zostać jeszcze dłużej, no to później jak wychodziła to już ciemno było...zamiast wyjść kiedy jeszcze jasno...dziwna logika.
Strasznie mnie denerwują sceny Ali/Em, biadolą obydwie okropnie, mam ochotę przewijać. Sceny Arii i Ezry wcale nie lepsze zresztą :D ale piosenka Every Breath You Take podczas ich scen trafiona w 10 :D A Mona jest mistrzem :P Koncówka mi się strasznie podobała, miałam ciarki kiedy wszystko wybuchło i te ich telefony zaczęły dzwonić ;)
Nowa pani policjant jest dociekliwa, może uda jej się do czegoś dojść. Szkoda, że dziewczyny już tak namieszały, że nie mogą z tego wybrnąć:/
Ciekawe było to, że A. nie chce, żeby Ali wyjeżdżała, natomiast Mona wręcz przeciwnie, coś tu nie pasuje. Muszę przyznać, że trochę się wkręciłam :P
Wow, fajnie, że nawiązali wreszcie do mamy Toby'ego i zaczyna się to jako tako składać w całość :) I brawo Hanna :) Em to jak piesek na każde skinienie Ali, makabra.
sorry, że Cię dzisiaj tak obsypuję postami, ale tak na bieżąco łatwiej mi komentować, bo później zapominam co chciałam napisać :D
Nie ma sprawy, fajnie, że Cię wciągnęło. Jasne, że PLL to PLL i pewnie już nigdy w 100% nie będzie logicznie i sensownie, ale moim zdaniem ten sezon jednak jest fajny, więcej się dzieje. Już tak dokładnie nie pamiętam, co w którym odcinku było, ale wygląda na to, że Caleb zostanie na stałe, zrobią nawet małe pożegnanie z Ravenswood, ale to akurat był bezsensowny pomysł. Emily wreszcie przejrzy na oczy, chociaż wiadomo, że najrozsądniejsza ona nigdy nie będzie xD
Caleb na razie mnie trochę drażni, bo non stop tylko z flaszką albo piwem go widzę i tylko Hannę rozpija. Chociaż w sumie po tym co Caleb widział w Ravenswood to się nie dziwię, że piję...też bym zaczęła :D:D ale jednak wolałam tego rozsądnego Caleba. Za to strasznie lubię jego stosunek do Ali :P
a i jeszcze mnie z jednym wkurzyły...niby wszystkich podejrzewają, nikomu nie mogą ufać, a jak Hanna wygadała się z NY tej nowej pływaczce to nie pomyślały o tym, żeby ją z tym powiązać :D
Zostały mi dwa odcinki :P Haleb <3 tęskniłam za nimi :D fajnie ich widzieć razem, ogarniętych :D
Ali jest straszna. Ale dobrze, że zaczyna pokazywać swoją prawdziwą, wredną twarz, bo już mnie mdliło od tej słodyczy, która fałszem na kilometr zalatywała.
No, to było ze strony scenarzystów głupie zagranie, ale tłumaczyłam sobie to tak, że po prostu nie mogła wytrzymać presji utrzymywania tego wszystkiego w tajemnicy i tego co się wokół nich dzieje, upiła się i coś tam zaczęła bełkotać. Wiem, strasznie naiwne i naciągane, ale co zrobić :P
A nie, nie. Źle się wyraziłam. To, że Hanna się wygadała to mnie tak nie zdziwiło, cała Hanna:D jeszcze pijana i zdenerwowana, a Ali im każe tyle rzeczy ukrywać, że każdy by się już pogubił w tym co może gadać a co nie:D Bardziej chodziło mi o to, że nie pomyślały o tej nowej pływaczce. Ja myślałam, że od razu zaczną ją podejrzewać, bo przecież to właśnie z nią Hanna gadała. I zamiast się nią zainteresować i sprawdzić tę dziewczynę i jej ewentualne powiązania z Moną/ Jenną/ A. to jako w ogóle o tym nie pomyślały.
A, to już tak dokładnie nie pamiętam. Do tej pływaczki od razu byłam negatywnie nastawiona, bo to kolejna "podejrzana, nowa postać" :) Faktem jest, że Hanna w ogóle z nikim nie powinna gadać o Nowym Yorku. A tak w ogóle to ten foch Arii na Hannę w ogóle był jakiś taki przesadzony, tak samo jak całe wielkie oburzenie Kłamczuch na to, że Hanna zaczęła pić. Tak trudno zrozumieć, że sobie nie radzi z tym wszystkim? W normalnym życiu każdy po miesiącu w Rosewood skończyłby na zawsze w psychiatryku na silnych lekach xD Poza tym każda z Kłamczuch miała gorsze momenty, a teraz nagle taki bulwers na Hannę-menelówę :P
Ale wiesz, pewnie chciały jej pomóc w jakiś sposób, trochę nią potrząsnąć, żeby się opamiętała :D Musiały trochę pokrzyczeć :D aale szkoda mi Hanny byłoi jak ten palant się do niej dobierał, a Aria ją tak okropnie potraktowała. Dobrze, że się to szybko wyjaśniło.
W ogóle dla mnie to był lekki szok, że Aria Hannie nie uwierzyła, nawet nie dała wytłumaczyć. Nawet z czystej ciekawości, ze zwykłego odruchu każdy by zapytał "ale jak to, opowiedz wszystko po kolei, ale nie przewidziało Ci się? może coś źle zrozumiałaś?", no wiesz o co mi chodzi :) A ta od razu foch.
To prawda, mnie też wkurzał, zwłaszcza, że chyba nie mieli pomysłu jak zgrabnie połączyć PLL i Ravenswood, w końcu część ludzi oglądała tamten serial... no i dali Caleba z depresją, który średnio pasuje do tego, co się dzieje w Rosewood. Ale na szczęście Caleb to konkretny facet i chyba go ogarną, zawsze miał świetne podejście do A i Ali, jako jedyny był za każdym razem za tym, by działać, a nie tylko skamleć. Czasami miał też fajny team z Tobym. To chlanie Hanny i Caleba było trochę irytujące, ale jednak Hannę trochę rozumiem, przecież powrót Ali niszczy wszystkim życie.
dosłownie przed chwileczką do Ciebie napisałam :) post wyżej :) zostały mi ostatnie dwa odcinki :)
teraz jak się wkręciłam!!:D jejku;d
To super, zaraz skończysz :) Ja już się nie mogę doczekać, bo oczywiście mam teorie z finałowego odcinka i chętnie o tym pogadam. Wiem, że snucie teorii w przypadku PLL nie ma większego sensu, ale już mi to weszło w nawyk xD
Musisz mi pomóc, bo się pogubiłam :D Była mowa o tym, że Ali została zakopana żywcem i wyciągnęła ją ta krejzi baba z Ravenswood (już nawet nie pamiętam jak miała na imię), teraz Melissa nagrała ten filmik i gada na nim, że myślała, że to Ali, ale to jednak nie była Ali i że nie wiedziała, że ta dziewczyna jeszcze żyje. No, ale przecież ona mogła zakopywać jednak Ali, no nie? Nie wiem czy mnie rozumiesz :D bo trochę zagmatwałam :D
Krejzi baba <3 Grunwald xD Ali dostała czymś w łeb, znalazła ją pani D. i zakopała żywcem, a tę Bethany zasypała Melissa. Bethany była ubrana tak samo lub podobnie jak Alison i póki co nie wiadomo, kto ją walnął, chociaż pod koniec będą pewne podejrzenia. Problemem pozostaje to, czy one były zakopane w tym samym miejscu i jak to wyglądało z czasem (która wcześniej zarobiła uderzenie i została zakopana). Na forum ludzie to analizują, ale jest sporo niewiadomych i nieścisłości co do przebiegu tamtej nocy.
A możesz mi jeszcze przypomnieć skąd mamy pewność, że to pani D. zakopała Ali, a Mellissą tamtą dziewczynę, a nie na odwrót? Bo nie umiem skojarzyć...Ali widziała kto ją zakopywał? Chyba jeszcze sobie długo poczekamy aż nam wyjaśnią jaki był przebieg zdarzeń tamtej nocy :D Skoro Spenc biegała z łopatą to może jednak walnęła kogoś przez przypadek... A no i skąd wiadomo, że tamte dziewczyna żyła w momencie zakopywania? może już nie. Ale mam luki w pamięci :D
Od razu mówię, że też mam luki w pamięci. Wydaje mi się, że o tym, że pani D. zakopała Alison mówiła ona sama (tzn. Alison), więc w sumie mogła kłamać jak na mój gust. Przez pewien czas była taka gadka, że ktoś walnął Alison, a pani D. ją zakopała, bo najprawdopodobniej chciała chronić tego kogoś (były te wszystkie epizody, gdzie niby komuś w krzakach dawała torbę, ktoś pomieszkiwał w piwnicy, wysyłała jakieś maile, że nie może dłużej kogoś chronić itp.), ale to wszystko opiera się na domysłach, no i jak dla mnie Ali może we wszystkim kłamać, a reszta też jest niejasna. Też się zastanawiałam nad tym, jak Melissa niby poznała, że ta osoba nie żyje, przecież mogła tam leżeć ze stu innych powodów (może zemdlała, może ktoś ją pobił) no i dla mnie to jest jednak mega głupie, że zobaczyła leżącą postać i po prostu ją zakopała, nawet nie odgarnęła jej włosów z twarzy (np. żeby sprawdzić puls albo poszukać jakichś obrażeń). A wracając do pytania: nie wiem, skąd wiedzą, że Bethany żyła.
Oki :) czyli nie tylko ja nie nadążam, bo już się martwiłam :D wszystko w tym serialu opiera się na domysłach i na gadce Ali, która mówi prawdę tylko wtedy kiedy się pomyli.
Rany, jakie walnęli nawiązanie do Ravenswood, padłam :D Goodbye od Mirandy mnie zabiło :D czary mary przeszły już nawet do Rasewood;) mam nadzieję, że to koniec takich bzdurnych, magicznych wątków.
Przegięli z tym nawiązaniem do Ravenswood, no ale ok - może to ukłon w stronę "fanów" tamtego serialu (o ile tacy byli :P). Moim zdaniem by wystarczyło, jakby po prostu powiedział, że wydarzyły się tam złe rzeczy, Miranda umarła i inne takie neutralne kwestie, każdy by zrozumiał, że ma doła, bo przyjaciółka nie żyje, nie musieli robić cyrku ze świetlikami. Poza tym nie wyobrażam sobie, jak on to wszystko opowiedział Hannie... jednak PLL nie jest serialem fantasy, więc Hanna na tę historię nie powinna zareagować takim zrozumieniem. Jestem przekonana, że Alison kłamie praktycznie we wszystkim.
On już to próbował kiedyś Hannie wytłumaczyć, ale wtedy nie wyszło :P więc pewnie teraz chcieli już trochę załagodzić sprawę i to po prostu zakończyć. Normalnie to Hanna powinna go wysłać do psychiatry :P no, ale cóż...jakoś musieli te seriale połączyć i wrócić do normalności ;)
W ogóle to jest szczyt absurdu, że w trakcie jednej nocy, na jednym podwórku dwie dziewczyny w tych samych ciuchach dostały czymś w głowę i omyłkowo zostały zakopane przez dwie różne osoby, które zamiast sprawdzić czy żyją, po prostu je pogrzebały, żeby chronić kogoś innego. Na forum pojawił się wątek JEŚLI JESZCZE NIE OGLĄDAŁAŚ SCENY, W KTÓREJ ARIA I MONA BYŁY W KINIE TO NIE CZYTAJ: filmu pokazywanego w kinie, którego (podobno) fabuła opowiada o dwóch obcych osobach, które spotkały się przypadkowo w pociągu, każda z nich chciała zabić kogoś, więc się zmówiły, że się wymienią i każda zamorduje osobę, którą chce wyeliminować ta druga strona, wtedy policja nie wpadnie na trop, nie znajdzie motywu, nie będzie mieć żadnych podejrzeń (nie wiem, czy rozumiesz). Być może coś w tym stylu wydarzyło się tamtej feralnej nocy.
No tak, to by przynajmniej wyjaśniało dlaczego tak trudno tę sprawę rozwiązać :) ale i tak fakt, że zginęły w identyczny sposób, no ok, to jeszcze powiedzmy, że można było się dogadać, ale że tak naprawdę żadna z nich nie zginęła z rąk faktycznego sprawcy, tylko obydwie zostały żywcem pochowane przez przypadkowe osoby to już naprawdę jest niesamowicie naciągane i nie wiem czy uda im się to wiarygodnie wytłumaczyć. Oby :P
w ogóle to przypomniało mi się jeszcze jedno...nie rozumiem czemu one zrzuciły na Bethany śmierć mamy Toby'ego, jak dla mnie to jej obrazki ewidentnie wskazywały na to, że to Pani D. jest tym demonem, a ona była czegoś świadkiem. Więc jak dla mnie to ta dziewczyna po prostu widziała jak mama Tobyego wylatuje przez okno, a sprawcą, albo w jakikolwiek sposób współwinną była Pani D.