Obok pingwinów są więcej lub mniej lubiane lemury. Julian, Maurice i Mort. I Clemson, swoją drogą mój ulubiony lemur. Niemniej głównie chodzi o stadko z 'naszego' zoo.
Co sądzicie na temat ich relacji? Zachowań w stosunku do siebie? W ogóle na temat lemurów? Poza tym, że Julian jest zabawny i ma śmieszne teksty.
Lubię oglądać akcje samych lemurów. W końcu tworzą własne, małe stado. Panują tam ich zasady, przywileje, obowiązki, reguły. Moim zdaniem najlepszym przyjacielem Juliana jest oczywiście Maurice. W odcinku 'Maurice idzie spać' Julian sam tak powiedział a w epizodzie 'Najlepszy wróg' szlochał, że nie będzie miał już żadnego przyjaciela. A Maurice? No, ale Julian ma takie swoje dziwne zachowania. Niemniej nie uważam tak tylko na tej podstawie. Julian mimo wszystko ceni sobie Maurice'a. Oddał mu nawet tron oraz koronę kiedy myślał, że go straci. Wtedy pokazał swoje prawdziwe uczucia do starszego lemura. Naprawdę się przejął, chciał uczynić jego 'ostatni' dzień jak najlepszym. W odcinku 'Błyskawiczne zniknięcie' też w końcu przyznał mu rację, kiedy sądził, że ten utknął w aparacie i pragnął go odzyskać. Podobnie 'Hełm', przejął się nim jak zobaczył co uczynił. Był zazdrosny o Maurice'a kiedy ten przesiadywał z pingwinami i 'wybaczył' mu nawet na końcu, że nie zamierza go nieść. Koniecznie chciał by wrócił, nawet sam się później przyznał. Co niewątpliwie było miłe. Sam Maurice przyznał, że to Julian zawsze będzie ich jedynym i prawdziwym królem. Uważam, że król liczy się ze zdaniem swojego doradcy/szambelana bo ten potrafi mu się sprzeciwić, jest mądrzejszy (co by Julian o sobie nie mówił) i bardziej zaradny. Sam Maurice dba o pozostałą dwójkę, zresztą bez niego całe to 'wielkie' królestwo lemurów by się pewnie rozleciało. Poza tym słucha się go i wykonuje rozkazy króla mimo, że są w zoo i mógłby go sobie odpuścić albo opuścić co nawet kiedyś zrobił. Planował dla niego przyjęcie niespodziankę, choć Julian nie pamiętał, ale w końcu nie wiadomo kiedy mu się przypomni. Z drugiej zaś strony oddał 'posadę' prawej ręki Clemsonowi, i tak został by ze swoim królem. Maurice można by rzec nawet się go niekiedy boi co pokazał przy pilnowaniu święta Juliana.
Jeśli zaś chodzi o Juliana i Morta to sądzę, że gdzieś tam (być może głęboko) król małego lemura lubi. Najlepszym dowodem na to jest jego zachowanie i miny gdy Mort utknął wraz z Szeregowym, a on myślał, że już nigdy go nie zobaczy. Ucieszył się niezaprzeczalnie, że wielbiciel jego stóp powrócił. W 'Operacja: Antarktyda' zrobił nawet Morta z lodu i przyznał, że tęskni. Brakowało mu tykania stóp, choć oficjalnie za tym nie przepada. Winił się za zniknięcie lemura w 'Memento Mort' choć szybko mu przeszło i ruszył mu na ratunek (w swoim stylu) gdy małemu lemurowi groziło niebezpieczeństwo przez śmierdzące maskotki. Mort kocha w nim tylko stopy? Nie sądzę, ale z pewnością są one dla niego ogromnie ważne. Król zjadł banany gorylom też powiedzmy po części za radą małego lemura, który go poprał co było do przewidzenia.
Oraz jeden z moich ulubionych odcinków 'Król jest sam' który pokazuje jak ważni są dla Juliana Maurice i Mort. Bez nich wariuje i strasznie się nudzi. Sam przyznał, że jego połowa królestwa to też ich połowa królestwa.
Oczywiście te relacje mają tez swoją ciemną stronę. Julian nie podziękował Maurice'wi kiedy ten uratował go przed czerwonym lemurem. Pomiata nim, nie podzielił się nawet jednym owocem, podczas gdy sam miał ich bardzo dużo. Wyrzucił go kiedy ukradł hełm. W 'Uliczny kolega' poświęcił Morta i nie tylko tam. Nie dziwię się też, że nie lubi tykania stóp, w końcu to jego ciało. Król Julian pokazuje swoje prawdziwe uczucia do przyjaciół głównie wtedy gdy stoi pod ścianą, nie czuje się pewnie albo zostaje sam. W innych okolicznościach niestety zachowuje się jak rozwydrzony smarkacz. Co powszechnie wiadome. Mógłby częściej być dla nich litościwszy bo widać, że mu zależy i potrafi być w stosunku do nich inny.
Maurice'a i Morta też łączy przyjaźń. Opieka którą roztacza Maurice dotyczy też młodszego kolegi. On również rozpaczał gdy myślał, że już go więcej nie ujrzy. Podobnie Mort płaczący za Maurice'sem daje jasny sygnał.
Według mnie(wbrew tego co zostało kilka razy pokazane w serialu) Julian wcale nie jest przywiązany do Maurice'a i nie traktuje go jak przyjaciela. To co zostało pokazane w odcinku "Maurice idzie spać" wydawało mi się bardziej strachem przed straceniem go, ale tylko dlatego, że Julian nie poradziłby sobie bez swojej prawej ręki. Oczywiście nie łączy ich relacja jedynie król-podwładny, ale nie można tutaj mówić o takiej przyjaźni. Bardziej o koleżeństwie z obu stron. Poza tym na pewno Julian czuje się bezpieczniejszy, gdy ma go przy sobie, a Maurice najwyraźniej lubi mieć króla i kogoś kto będzie mu mówił co ma robić.
Już bardziej można mówić o przyjaźni Juliana z Mortem. Ze strony Morta to na pewno jest uwielbienie, ale najprawdopodobniej nie tylko stóp. Natomiast dla Juliana Mort jest jak dobry kumpel, który zawsze go poprze, spędzi z nim czas i zgodzi się na wszystkie jego durne pomysły w przeciwieństwie do Maurice'a. Lubię odcinek "knujemy", gdy właśnie tam jest najwidoczniej pokazane to co przed chwilą napisałam. Julian wie, że Mort nigdy mu nie odmówi.
Według mnie Julian naprawdę bał się, że straci Maurice'a. Jednak co za tym idzie też kogoś kto się nim opiekuje, kto o niego dba, kto wykonuje rozkazy (choć zostaje jeszcze Mort), ale czynił wszystko by jego 'ostatni dzień' był jak najlepszy. Starał się. Dlatego uważam, że nie robił tego tylko dlatego, że mógł stracić swoją prawą rękę. Nie podejrzewam Juliana o takie wyrachowanie.
Przyjaźń Morisa i Juliana jak najbardziej. Choć trochę specyficzna przyjaźń. Nie da się ukryć że są sobie nawzajem potrzebni. Mnie zawsze bardziej interesowały relacje Moris-Mort, choć ich mało w serialu. Moris jest kimś w rodzaju ojca dla Morta. Naprawdę ubolewam że tak słabo jest to pokazane. Moim zdaniem Julianowi w ogóle nie zależy na Morcie. Jest mu potrzebny tylko wtedy gdy musi coś kopnąć, lub w sytuacjach kiedy Moris jest nieobecny z różnych przyczyn, bo musi mieć sługę.
Clemson też jest moim ulubionym lemurem. Uwielbiam jego psychopatyczny śmiech :)
Tak, specyficzna przyjaźń. Niby Julian denerwuje Maurice'a, co nie dziwi też, widać, że ma go też dosyć a z drugiej strony się stara i jednak go słucha zamiast obalić i wyzwolić się spod jego władzy. Maurice dobrze zdaje sobie sprawę, że król bez niego sobie nie radzi. Julian za to irytuje swoim zachowaniem w stosunku do swojej prawej ręki. Ich relacje trochę przypominają KowalSkip. Król - szef i podwładny, którego traktuje się z góry. Z tym, że Skipper jednak dla Kowalskiego jest mimo wszystko łaskawszy, że tak to ujmę.
Co do Maurice'a i Morta, to tez szkoda, że jest tego tak mało. Już nawet więcej jest chyba relacji Prico. Choć Rico/Szeregowy tez w sumie mało.
Moim skromnym zdaniem, to w serialu prawie żadna relacja [jeśli jakakolwiek] nie została należycie rozwinięta.
I jeszcze Marlenka-Skipper. ^^ Może jeszcze Hans-Skipper. I Kowalski-Szeregowy(choć tutaj jakaś szczególna relacja ich nie łączy)
Bleeeehhh... Tylko nie Skilene.... Hans i Skipper całkiem. Moim zdaniem zaprzepaścili potencjał Bulcia :< KOwalski i Szeregowy? Nieee...
Właśnie. Szkoda, że nie rozwinęli jego historii i relacji z innymi, choćby z Doris. A czemu Kowalski i Szeregowy nie? Kowalski traktuje go jak dziecko, które o niczym nie pojęcia, a Szeregowy jako jedyny wykazuje zainteresowanie nauką i stara go zrozumieć. Myślę, że to dość jasna relacja.