Hahahaha, wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać!
Moje drogie, jeżeli zapiszecie się do tego stowarzyszenia, to wiedzcie, że każda z Was musi być gotowa bronić naszego ukochanego do ostatniej kropli krwi!
A zatem? Która jest gotowa sprostac temu wyzwaniu? :D:D:D
Hahah, głupawka mnie ogarnęła także wybaczcie mi kolejny zbędny temat :D :D.
Ale zdecydowanie pozytywne dziwaki:)
A co do pytania w sprawie nazwy tematu, ja proponują kontynuować LOC, tylko dopisać po prostu 'off top', żeby uniknąć nieporozumień:)
Witam was Chuckmaniaczki (wymyślam nowe słowa:P). Co tam u Was? Dobijemy do tysiaka?
Ja dziś nieobecna, lecę na zakupy, później z chłopakiem, a na wieczór Harry Potter :D także miłego dnia dziewczyny i dobijać do tysiaka ;*
Super, będe sama... Ja też miałam iść na Pottera, ale jakoś nie mam z kim. Ja jako jedyna lubie hareggo z dziewczyn w naszej klasie....
Ja tylko będę, do połowy dnia bo potem jadę na Gdyni na jakieś motocrossowe popisy, nie lubię tego ale starzy znajomi uwielbiają wiec dla towarzystwa.
Nie no super.... Tylko ja nic nie robię i siedzę przed kompem:( Co ja mam zrobić?
No nie wiem.... Ale juz cie zaprosiłam do znajimych:P Jak widzę, też lubisz B&C:)
Taaak? Rzadko zaglądam do tych zaproszeń ;p Zaraz cię przyjmę ;p No lubię, ale najbardziej tych z 1 i 2 sezonu, teraz lekko mnie irytują. Jednak zdecydowanie wolę ich od Dair. No i wkurza mnie takie strasznie najeżdżanie an Chucka i obwinianie go za wszystko co dzieje się Blair ;p
Dokładnie, przecież Blair ma własny rozum i sama też o sobie decyduje a wszyscy się Chucka czepiają ;P
No właśnie. Tak jakby Blair byłą biednym dziewczęciem, która bez pomocy Chucka nic nie potrafi zrobić. A większość rzeczy jakie jej się przydarzyły to jej wybór. Chuck zawsze dawał jej wybór. W końcu Blair jest powerful woman, która potrafi o sobie sama decydować.
Otóż to. Ale i tak zaraz pewnie zostaniemy zmiażdżone przez niektórych na tym forum, że jesteśmy fankami Chucka, a nie Blair. Bo jak można być fanem zarówno Chucka i Blair?!
Awww :( No i nigdy się z nikim nie kłócę, chciałam tylko powiedzieć, że Blair wcale nie jest powerful woman, co pokazała druga część ostatniego sezonu i naprawdę nie wiem, jak można być fanem Blair i chcieć jej takiej jak z większości sezonu czwartego, czy nawet z trzeciego sezonu, przecież ona nie była szczęśliwa (zresztą przez długi czas w drugim również nie - dochodzę do wnioski, że ta postać, to najmniej szczęśliwa postać w całym serialu, a najciekawsza, szkoda).
Akurat w przypadku Blair i jej intryg, to zazwyczaj ponosiła konsekwencje swoich czynów, w tym jej wymarzone Yale, i to ona dostawała po nosie zazwyczaj, a inni się jakoś uwijali (szczególnie wiadomo który Pan ;))
Denerwuje mnie to ciągłe wybielanie Blair. Bez przesady. Zimna su ka z niej była. Jeszcze gorsza niż Chuck.
Zgadzam się. I też mnie denerwuje to wybieranie pomiędzy B. a C. Ja ich oboje ubóstwiam, po przez ti jacy są, czyli intrygujący itd.
Chuck jest kobieciarzem, intrygantem i manipulatorem, a czasami nawet chamem. Chyba nikt temu nie zaprzeczy. Ale stawianie charakteru Blair na równi z Chuckiem, to chyba przesada. Blair zawsze dbała o znajomych i rodzinę, Chuck nawet w sezonie czwartym, wystawił Lily. To Blair ciągle powtarzała dla Chucka, jak ważną osobą w jego życiu jest Lily, to Blair była przy Chucku, kiedy ten stracił ojca, mimo że ten traktował ją jak wycieraczkę do butów, to Blair pierwsza powiedziała, że go kocha, to Blair bała się, że Chuck ją zdradzi, kiedy "podtrzymywali ogień" w ich związku przez gry, to Blair roniła łzy przez niego, to Blair pokłóciła się z Sereną, ze swoją najlepszą przyjaciółką, przez Chucka, to Blair była gotowa porzucić swoje szczęście dla Chucka, to Blair była sprzedana za budynek, to Blair była zmuszona do głupiej wojny z Chuckiem, którą jej narzucił, chcąc zniszczyć wszystko, co sprawia, że jest szczęśliwa, i to Blair musiała zmagać się z reputacją Chucka, bo to szkodziło jej karierze, która w końcu upadła. Chuck w tym czasie ubierał dobre garnitury, czerpał korzyści z gier, załatwiał interesy i często nie miał czasu dla Blair, wolał mieć "lost weekend" z Natem, niż iść z Blair do kina, w między czasie spotkał "najpiękniejszą kobietę, jaka widział" Elle, a potem anioła Evę, no świętą Rainę.
O połowie pewnie zapomniałam, nigdy nie mówię, że Blair jest święta, ale stawianie jej na równi z Chuckiem jest duża przesadą moim zdaniem, szczególnie jeżeli przeanalizujemy to, co mówi Blair na temat jej związku z Chuckiem.
Ta, bo Blair nie była szczęśliwa z Chuckiem. Czyli to, że oby dwoje cieszyli się jak dzieci w 2x25 w finałowej scenie, to, że Blair była szczęśliwa z Chuckiem w 3 sezonie to był kit?
To Blair poniżała dziewczyny w szkole, to Blair musiała siedzieć na najwyższym schodku w szkole (btw. żałosne to było), to Blair poniżała Dana, bo był biedniejszy i z Brooklynu.
Daj spokój, bo nie piszę, że stawiam zachowanie Chucka na równi z zachowaniem Blair. Miałam na myśli, że chwilami jej zachowanie było żałośniejsze niż zachowanie Chucka. Po tym wszystkim co zrobiła może i zasługuje na jakieś tam szczęścia (bo prawie każdy na nie zasługuje), ale te teksty "Blair zasługuje na swoją bajkę." są według mnie absurdalne. Prawda jest taka, że i Chuck i Blair są potworami i są siebie warci.
Nie zgadzam się, że są siebie warci. Dla mnie Blair jest intrygantką i manipulatorką ( a może raczej była, jeżeli weźmiemy pod uwagę radykalizm?), ale nie taką jak Chuck. Ponadto w 99% przypadków płaciła za to zrobiła. Moim zdaniem jest słaba przy Chucku, sama to potwierdziła nie raz. Nie jest stuprocentową Blair, bo Chuck wcześniej, czy później wciąga ją w swoje gierki albo sprawia, że jest po prostu nieszczęśliwa, i sam Chuck to przyznał.
W Blair widać dużą zmianę na plus, przynajmniej w odcinkach 4x10 - 4x19, przypadek, że to są w większości odcinki z Danem? Nie wiem, ale wtedy widziałam dojrzałą i świadomą Blair, inteligentną i przede wszystkim szczęśliwą, jakiej jeszcze nigdy jej nie widziałam (4x17), podobnie jak nie widziały jej w takim stanie wcześniej Serena i Dorota.
To przy Louisie musi wyrzec się swojej części siebie, w której manipuluje i knuje, bo to może spowodować, że straci Louisa i jej wymarzone królestwo. No właśnie "wymarzone" królestwo, Blair jako księżniczka, lepsza od innych, podziały klasowe - odcinki 4x10 - 4x19 pokazały, że ona wcale taka nie jest (jazda na przednim siedzeniu, odwiedzanie Brooklynu, przyjaźń z chłopakiem z Dumbo, zachowywanie się jak "normalna" 20-latka, i przy tym bycie szczęśliwą było dla niej dobre). To była Blair dojrzała, czasami knuła, jednak w dobrej wierze, pomagała innym i zrozumiała trochę rzeczy. Nawet jeżeli Dan ma być przystankiem w tym, że Blair na końcu serii ponownie zejdzie się z Chuckiem (czego nigdy nie wykluczę), to ten etap pokazał, że Blair naprawdę może być stuprocentową kobietą bez banałów typu "powerful woman" (You do know that powerful woman is not actually a career), księżniczką, czy bez ciągłych łez i upokorzeń, gier i intryg.
Rozpisałyście się:P Ja na przykład, uwielbiam ją Chuckiem. Mimo wszystko! Według mnie, Blair bez knucia, nie byłaby Blair. To moje, krótkie, zdanie.
Przecież Blair cały czas knuje. 4x19 z Danem, początek sezonu czwartego z Sereną, jeszcze z Chuckiem, nawet z Danem i Sereną przeciwko Evie, chociaż uważam, że to było poniżej pasa i nie pochwalam. Akurat np. intrygy z Chuckiem w większości wypalały z bardzo różnym skutkiem, najczęściej negatywnym. Jedna z najlepszych intryg w wykonaniu Blair, to moim zdaniem ta z Danem przeciwko Georginie z sezonu pierwszego "haven't you heard? I'm the crazy bitch around here" :)
Sezon czwarty pokazał, że Blair odróżnia to kiedy spiskuje się przeciwko przyjaciołom, a kiedy w dobrej sprawie w pomocy przyjaciołom. Nie podjęła nieczystej walki z Danem (4x13) i zyskała na tym, Dan grał nieczysto, ale stracił. Blair knuła, knuje i będzie knuła, różnica jest taka, że nie jest już w liceum i jest trochę dojrzalsza.
Przyznaje się , nie czytałam waszej ostarej dyskusji dokładnie ale wiem o co mniej więcej chodzi, no powiedzmy...
Najlepszym podsumowaniem będzie cytat :
Blair Walorf: Jesteś Chuck'iem Bass'em.
Chuck Bass: Nie jestem Chuck'iem Bass'em bez ciebie.
To samo mozna powiedzieć ze Blair nie jest Blair Waldorf bez Chucka Bassa :)
Ok, rozmawiamy jak dorośli ludzie, tak? :)
Jakim argumentem przemawiającym za miłością jest zdanie "Nie jestem Chuckiem Bassem bez Ciebie"?
Ok, zgadzam się, to może być fajne na początku, ale jakim argumentem to staje się po tym, jak ktoś kogoś sprzedaje za hotel, robi wszystko, by druga osoba była nieszczęśliwa, robi aferę na zaręczynach, pijany próbuje wiadomo, co zrobić..., rani nie tylko psychicznie, ale i fizycznie, przypadkiem, czy nie przypadkiem.
To jest żaden argument w dłuższej perspektywie i żaden dowód na miłość, niestety. Tak samo jak "jestem Chuck Bass" i wiele innych tekstów, które mogą wydawać się fajnie przez jakiś czas i na zawsze pozostać wizytówką albo czasami być śmieszne, ale w dłuższej perspektywie, zarówno narracyjnej, jak i zwyczajnego logicznego myślenia, tracą na wartości.
Ja nie rozumiem jak można pisać, że Blair nie była szczęśliwa z Chuckiem (chodzi mi o jej związek przed akcją z hotelem). Poza tym to Blair wymyślała te wszystkie seks gierki, żeby w związku Chair nie było nudno, a nie Chuck. Sama przyznała, że to był jej pomysł (pewności nie mam, bo dawno oglądałam 3 sezon).
To, że się zmieniła jej nie usprawiedliwia. Jestem pewna, że niejedna dziewczyna popadła przez nią w depresję. I jakie ona niby ponosiła konsekwencję swoich czynów? Sorry, nie przypominam sobie. Mogę się oczywiście mylić.
Jeśli już się wymieniamy odcinkami ze "szczęśliwą Blair" to proszę bardzo: 2x25 - scena finałowa + większość sezonu trzeciego. Poza tym w drugim sezonie ona się czuła bardzo swobodnie przy Chucku.
Co do Dair. Ok, Dan się może zakochał w Blair, ale czy ona kocha jego? Nie sądzę, bo przecież po pocałunku z nim sama przyznała, że chce wrócić do Chucka. Poza tym, nie wiem jak Ty, ale ja sądzę, że Dan się przy Blair wyniszczy. To nie dla niego.
Jeszcze odnosząc się do wczesniejszego cyatu , to sugeruje ze oni musza byc razem , bo się kochają i mimo tych tu kłótni kto z kim szczęsliwy , i czy tak czy nie . Oni byli razem szczęsliwi i to nie podlega dyskusji.
Dair mówię głośno nie !!!! Jak wymawiam to az mi się niedobrze robi . Stanowczo nie do przyjęcia !!!
No właśnie "byli szczęśliwi" czas przeszły. Powiedziałabym, że byli chwilę kiedy nie byli razem jeszcze w pierwszym sezonie. Potem w drugim tylko w finałowym odcinku, bo wcześniej, to jedno wielkie utrapienie z tym "kocham cię". W sezonie trzecim musieli udawać kogoś innego, by być szczęśliwym, co potwierdził także finał sezonu czwartego. W trzecim sezonie zaraz wszystko się posypało i jedno wykorzystywało drugiego, z kulminacyjnym momentem w 3x17. Potem już tylko jak to się mówi, rock bottom, then 50 feet of crap i Chair ;)
Oczywiście, że ją nie usprawiedliwia, ale gdy hipotetycznie w liceum wyśmiewam się z biedniejszych i uważam się za nie wiadomo kogo, a na studiach dostrzegam, że Brooklyn jest ok, i że może ma nawet więcej do zaoferowania tego, co mnie interesuje niż inni, i zaczynam dostrzegać błędy i zmieniać się, to czy to nie zasługuje na uwagę i pochwałę? Knucie, by komuś zaszkodzić, lekceważenie i złe traktowanie, to rezultat niedojrzałości najczęściej. Blair może z tego wyrosnąć, w głębi duszy dba o wszystkich swoich najbliższych, co pokazała nie raz, do tego ma mechanizm obronny jaki ma.
Jednak nie można porównywać, tego, że Blair odsyłała jakieś tam dziewczyny ze szkoły z płaczem, bo miały legginsy jako spodnie, do tego, że Chuck chciał zniszczyć niby "miłość swojego życia" nie raz i nie dwa.
Konsekwencje ponosiła, największa to to na co akurat pracowała najbardziej, a mianowicie Yale. Swoją przyszłość, którą zaplanowała i ciężko na nią pracowała. Nie mówię już o straceniu szacunku u swoich rodziców, u Harolda, u Eleanor, czy później nawet cała akcja z Cyrusem, a wcześniej z Romanem. Nie raz traciła przyjaźń Sereny, czy Nate'a. Na NYU straciła wszystko przez swoje spiski. Przykładów jest dość dużo.
Przykładów na to, że Blair jest nieszczęśliwa przy Chucku, nie biorę z nieba. Zarówno ona, jak i on, to potwierdzili. Potwierdził to także ostatni finał. Nie mówię, że nigdy nie byli szczęśliwi, przyznałam, że byli momentami, ale stanowczo za mało było tych momentów, w porównaniu do większości momentów, które często były wręcz toksyczne.
Nie mówiłam nic o Dair, mówiłam o Danie i Blair jako przyjaciołach, nigdy nie mówiłam i nie będę mówić, że Dair jest idealne, i nie mam im nic do zarzucenia. Po pierwsze za wcześnie na takie mówienie, po drugie nie widzieliśmy jeszcze nic, co wskazywałoby na to, że Dan zakochał się w Blair, co jedynie może zauroczył.
No i po trzecie oglądałam 4x18 wiele razy. Jak po pocałunku z kimś, kogo ewidentnie lubisz, zostajesz na tydzień w łóżku nie rozmawiasz z nikim i nagle eureka, chce być z kimś innym. To typowe denial ze strony Blair, nawet Dorota to widziała. Blair uważa, że nikt nie zaakceptuje jej całej jak Chuck, boi się otworzyć, nie dziwię się jej, szczególnie, jeżeli chodzi o reakcję na chłopaka, którego nie znosiła przez długi czas. Co więcej, Blair myśli, że Dan cały czas kocha Serenę, a ona nigdy nie postawi chłopaka ponad Serenę. Nawet mówi do Dana, że Serena jest jego księżniczką ze zrezygnowaniem, Dan jednak nie jest już tego taki pewien. Wcześniej na słowa Dana, że pocałunek nic nie znaczył dla niego również odpowiedziała "oh...", tak samo jak wtedy, kiedy Dan przyszedł do niej w 4x12 i powiedział, że przyszedł do Sereny, a ona myślała, że do niej.
Jeżeli rozmawiamy już tak hipotetycznie, to dlaczego Dan miałby się wyniszczyć przy Blair? Ja widzę, że oni dobrze współpracują, razem dotarli do Juliet. Razem pomyśleli o tym, jak nie zrobić ze swojej przyjaźni "big deal" ;) Dobrze się uzupełniają, a Dan dotrzymuje jej kroku. Ja tak to odbieram. Knuli razem już w pierwszym i trzecim sezonie, i całkiem dobrze im to wychodziło.
Nie no ja po prostu zawieszam broń
Jak dla mnie Chuck i Blair muszą być razem . Koniec . Kropka , Do widzenia . Ja się odłączam od tej dyskusji
Zgadzam się. Ja kocham Chair jaką jest i tyle. Wielokropek...:P Zresztą, gdzie nasza broń??
I'm Chuck Bass i tyle! Wony?:P
Nikt nie mówi o czasie teraźniejszym;) Serio nie widziałaś jacy byli szczęśliwi w trzecim sezonie? No ja nie wierzę. No właśnie. OBY DWOJE siebie wykorzystywali. Więc po co wybielać ciągle Blair, skoro ona ma w to całe niszczenie Chair bardzo duży wkład. Nie tylko Chuck jest be.
A czy kiedykolwiek przeprosiła dziewczynę z liceum? No raczej nie. Serio trzeba iść dopiero na studia, żeby się skapnąć jakim człowiekiem się było... No cóż, wygląda na to, że nie tylko Chuck dorasta powoli;)
Ja, czytając Twoje posty, stwierdzam jednak, że widzisz Dana&Blair jako parę idealną, bo, jak sama mówisz, Dan jest "centrum" Blair, "środkiem" i takie tam rzeczy. Ja się z tym nie zgadzam, ale ok.
Co do wyniszczenia Dana przez Blair. Nie sądzę, że Blair długo wytrzyma w nudnym związku. Będzie ciągle oglądała z nim filmy - i na tym koniec? Przypominam, że to Blair wymyślała gierki, będąc z Chuckiem. Myślisz, że Dan godził by się na takie coś?
Ja uważam po prostu, że nie tylko Chuck jest zły i niedobry, bo wkurza mnie, co piszę już po raz któryś raz, wybielanie Blair;)
Odnosząc się do całego związku Blair z Chuckiem, stwierdzam jednoznacznie, że nie, Blair nie była szczęśliwa z Chuckiem. Inaczej nie przelałaby tyle łez, nie rozstawaliby się tyle razy i nie stałoby się to co się stało, i pewnie byliby teraz razem, bo przemowa o szczęściu jednoznacznie potwierdziła, że przez większość czasu Blair nie była szczęśliwa z Chuckiem.
Co do sezonu trzeciego, samego początku, bo wszystko zaczęło się psuć już w pierwszej połowie, to mam mieszana uczucia. Z jednej strony widzę ich szczęśliwych w tych swoich gierkach i kłótniach, chociaż to jest naprawdę na bardzo krótką metę szczęście, ale z drugiej Blair bojąca się, że Chuck za chwilę ją zdradzi, komentarz Sereny zapowiadający już w pierwszym odcinku przespanie się Chucka z Jenny w finale, plus coraz częstszy brak czasu dla Blair ze strony Chuka, to dla mnie jednak nie jest szczęśliwy związek. Już mówiłam, widziałam ich naprawdę szczęśliwych w finale sezonu drugiego (bez gier, intryg, czysta miłość - jak to powiedziała Blair w 3x18), potem już niestety spadek w dół.
Oczywiście, że i Blair i Chuck wykorzystywali siebie nawzajem, ale to Chuck przeginał w kluczowych momentach, jak ten z hotelem, czy nawet z Columbią. Nigdy nie wybielałam Blair, akcja z Evą bardzo poniżej pasa, zasłużyła sobie odrzuceniem przez Chucka, chociaż wojna do wyniszczenia ze strony Chucka to już moim zdaniem przesada. Pomiatanie dziewczynami w liceum, duża przesada, ale zapłaciła za te wszystkie lata, kiedy straciła to na co pracowała właśnie przez te wszystkie lata - Yale. Wykorzystanie Chucka, do zdobycia przemówienia, również cios poniżej pasa, Chuck ją odrzucił potem przez chwilę. Blair nie jest aniołkiem.
Blair przed dyktowanie wszystkim wszystkiego nadrabia, to, że zawsze była w cieniu Sereny, i że zawsze to Serena miała z górki, a ona pod górkę. Nie trzeba być psychologiem, by to zauważyć. Cała jej niepewność, gierki, podstępy, wynika właśnie z tego. Zresztą Serena nie dawała jej przez długi czas powodów, by się zmieniła, wręcz przeciwnie.
To, że mam teorię, iż Dan jest jej centrum, nie równa się temu, że myślę, że jest idealny, bez przesady ;) To oznacza jedynie, że uważam, iż Dan łączy wszystkie cechy Blair, i je dostrzega, i te złe i te dobre. Blair przy Danie, nie jest ani w niebie (królewną), ani w piekle (złą duszą), jest po prostu Blair, jest sobą.
Nie wiemy, czy Blair i Dan w ogóle będą z związku, więc skąd wiadomo, czy będą się nudzić? ;)
Moim zdaniem, oni jako para mogą dobrze się uzupełniać, z jednej strony filmy, sztuka itd., z drugiej myślę, że byłoby prześmiesznie, gdyby Dan kręcąc nosem zgadzał się na wszystkie zachcianki Blair i potem zaczęłoby mu się to podobać. "Okay, Waldorf, let's try it". To dla mnie właśnie Dan i Blair, dużo kompromisów i zrozumienia, zdrowa rywalizacja, a zarazem szacunek. Już w sezonie trzecim Dan został złamany przez Vanessę do odgrywania ról Jeffa i Lisy, więc myślę, że dla Blair złamanie Dana to drobnostka ;)
No i chciałabym dodać, że cieszy mnie, iż możemy przeprowadzać zdrową dyskusję, w miłej atmosferze szacunku ;)
Naprawdę nie jestem taka zła, nie bójcie się mnie, haha, nie zjem żywcem fanów Chucka ;D Każdego szanuję i każdy może mieć swoją opinię :)
Swoją drogą someonelikeyou gdzie się pojawiasz tam zaczyna się kłótnia albo jak wolisz wymiana zdań. Ciebie to jakoś nakręca czy co? Zresztą mam wrażenie, że za bardzo żyjesz GG. Wyluzuj trochę. To tylko dodatek do życia. To co się tam dzieje, nie powinno decydować o naszym życiu i zaprzątać naszą głowę nawet przez wakacje!
I jesteś bardziej zapatrzona w Dana i Blair niż my w Chucka i Blair.
Szczerze nie wiem o Ci chodzi w tej chwili. Forum jest od tego, by wymieniać zdania. I z nikim się nie kłócę, argument za argument jak widzisz. Chyba nikogo to jeszcze nie zabiło, a raczej wzmocniło :)
Dlaczego za bardzo żyję GG, bo wymieniam się argumentami? Nie rozumiem. Tak, to dodatek do życia, a zarazem część mojej pracy związanej z serialami, filmami i mediami ogólnie, ślędzę wszystko na bieżąco świątek piątek czy niedziela, i sprawia mi to przyjemność na razie, więc dopóki sprawia, to to wykorzystuje ;)
To co się dzieje w serialu każdy może odbierać na swój sposób, ja zawsze szukałam głębi we wszystkich serialach, filmach itd, nawet na pozór w takim serialu jak GG i to mnie nie zwiodło. Szukałam ukrytych znaczeń u Mickiewicza i u Kafki, a teraz u Faulknera :D Poważnie, już tak mam, to dla mnie czysta przyjemność na równi z tysiącem innych rzeczy.
I po czym stwierdzasz, że jestem zapatrzona w Dana i Blair? Lubię ich, pamięć mam dobrą, lubię układać kawałki zgadywanki do siebie i analizować, to znaczy, że jestem zapatrzona w Dana i Blair? To, że podaje argumenty to też źle? Nie rozumiem, czy jak mam inne zdanie, to jest źle i muszę je zmienić?
Ale ja ci nie każę zmieniać zdania. I ja też nie mam zamiaru.
Napisałam to co myślę i na tym zamierzam skończyć, bo nie lubię nawet takiego jak to określałaś "argument za argument", bo to trochę bez celowe i tak żadna z was nie zmieni zdania. Już tyle osób z tobą argumentowało, a ty nadal tkwisz przy swoim, więc nie widzę sensu by to robić dalej. To jest moje zdanie i na tym poprzestańmy.
Ale tu nikt nikomu nie mówi, by zmieniać zdanie. Każda wypowiedź wnosi coś nowego, i ja to doceniam, nie każdy musi :) Pozdrawiam!
I tak tkwię przy swoim zdaniu, ale jak już nie raz podkreślałam, jestem bardzo elastyczna ;D, doceniałam i Chair i Chucka i Blair i wszystkich, chyba, wartościowe wątki zawsze są ważne :)
A na której miłości nie wylewa się łez? Chyba tylko na nieprawdziwej. To, że mieli swoje wzloty i upadki (a więcej upadków) nie znaczy, że nie byli razem szczęśliwi.
Zauważ, że Chuck NIGDY nie zdradził Blair. Kiedy przespał się z Jenny, zakochał w Evie, w Rainie, nie byli razem, więc o co tyle szumu? Uważam, że za bardzo odnosisz się to wypowiedzi bohaterów GG. Fikcyjne postacie czasami nie muszę mieć racji. Zupełnie tak jak realni ;) Blair może mówiła to i owo, ale to nie musiało potwierdzać tego co czuje. Oczywiście, chodzi mi tylko o niektóre cytaty, o których piszesz.
Ja nadal uważam, że Blair jest tak samo zła i winna, jak Chuck. Nie zgadzam się, że Blair ZAWSZE była w cieniu Sereny. W 1 sezonie Serena była przesympatyczną dziewczyną, a Blair wredną su ką. Nie podoba mi się zwalanie winy na Serenę i Chucka. Blair przecież powinna sama ponosić konsekwencję swoich czynów ;)
Ale przecież Blair jest "złą duszą" ;) Może teraz już nie aż tak, ale jej wredność zawsze pozostanie. Dlaczego sądzisz, że Chuck nie dostrzegał w Blair tego co dobre?
Czyli Dan powinien spełniać wszystkie zachcianki Blair? No nie wiem czy chciałabym mieć taką drugą połówkę ;)
Oj, nie życzę nikomu takich łez jak wylewała Blair ;)
O każdym cytacie tak można powiedzieć :)
W pierwszym sezonie, i nie tylko, ale przede wszystkim w pierwszy, Blair nosiła jarzmo tego, że jej najlepsza przyjaciółka przespała się z jej chłopakiem, a potem zwiała z jej życia. I Serena zawsze miała z górki, od pokazów mody, przez uznanie w oczach wszystkich, do nieszczęsnej historii z Yale itd.
A dostrzegł? Kiedy? I nie mówię, że dostrzegał w niej same zło, raczej wyciągał z niej jej złą stronę na zewnątrz nie raz i nie dwa.
Związek i bycie z drugą połówką polega na wielu kompromisach, uwierz, kompromis to druga nazwa dojrzałego związku pomiędzy dwojgiem ludzi moim zdaniem ;)
Mogę się nawet zgodzić, że Serena często miała z górki, ale nie sądzę, że lekko jej było jak dała działkę chłopakowi, który zaraz po wciągnięciu umarł.
To może ja zapytam: A nie dostrzegł? Kiedy? Wyciągał z niej złą stronę? Hm... a co Blair robiła takiego złego, że było widać tę jej ciemną stronę? Chodzi Ci pewnie o te momenty z 4 sezonu, gdy przy mizianiu się mówią o potępieniach czy innych rzeczach. Wątpię czy ten dialog o czymś świadczył, naprawdę;)
Rozumiem o co Ci chodzi z tym kompromisem. Ale bez przesady. Czy Dan miałby się zgadzać na wszystko czego Blair będzie chciała?
I też cieszę się, że dyskutujemy na poziomie ;) Nie boję się Ciebie, spoko. Nawet bardzo szanuję za prawie codzienną dawkę spojlerów jaką nam serwujesz. Dobrze, że zdania są podzielone, inaczej byłoby nudno ;)
Chuck na dziś :
http://data.whicdn.com/images/11844716/tumblr_ku0hsyM3xX1qzvhjro1_500_large.jpg? 1310379768
http://data.whicdn.com/images/11861072/221210896_large.jpg?1310411623
http://data.whicdn.com/images/11886301/tumblr_lo6l3b8AsI1qhz6a9o1_500_large.jpg? 1310469051
http://data.whicdn.com/images/11975518/tumblr_loc171wiW91qj7wmwo1_500_large.gif? 1310662740
http://data.whicdn.com/images/11966832/tumblr_lnj5otz6he1qg0qplo1_500_large.png? 1310645018
http://data.whicdn.com/images/12034841/39738_1423553593230_1364449071_31242380_1 068247_n_large.jpg?1310787690 XDDDD
http://data.whicdn.com/images/11924353/tumblr_lo6pbngyID1qa4w2ho1_500_large.gif? 1310550827 może nie Chuck ale dla nas jakże istotne ;D
http://data.whicdn.com/images/12064537/tumblr_log8kfGA3e1qiujdwo1_500_large.jpg? 1310858192
http://data.whicdn.com/images/12103459/tumblr_lm3dckfYxN1qhzd2qo1_500_large_larg e.jpg?1310945831
http://data.whicdn.com/images/12109838/tumblr_lnak5oJ1WI1qd8ln1o1_500_large.jpg? 1310958679
Dziś zdjęcia, może jutro filmiki co wy na to ;P