Tak sobie oglądam drugi sezon i z chwili na chwilę zaczynam sądzić, że scenarzyści serialu pod łatką tak "wiarygodnego" scenariusza, przedstawiają tak nierzeczywistą bajeczkę... po pierwsze kto tak rozmawia? Tam jest właściwie brak dialogów, młoda zachowuje się, jakby miała szczękościsk, problem z wypowiedzeniem choćby jednego słowa. Poza tym "miłość" uczennicy i pana dyrektora - przecież oni się kompletnie nie znają, bo - patrz punkt pierwszy - w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Tam się dramat dramatem przeplata. Jeszcze brak kompletnie morali aż mrozi. Nie wiem. Według mnie serial ma potencjał, ale jest wiele elementów, ktore albo potrzebowałyby usprawnienia, albo w ogóle nie powinny się znaleźć. Taka moja mała refleksja.