Trochę to dziwne, że pani pielęgniarka jest jednocześnie kimś w rodzaju szkolnej higienistki, a w tym samym czasie pracuje w szpitalu psychiatrycznym. Co ciekawe, w retrospekcjach pokazane było, jak, będąc sanitariuszką, ratuje małego Stasia, a potem (jako położna?) jest obecna przy porodzie Marty. O ile po czasie mogła zmienić oddział i przejść z położniczego na psychiatrię, o tyle bycie w tym samym czasie sanitariuszką i położną jest mocno naciągane, podyktowane wyłącznie potrzebą spięcia wszystkich wątków i urealnienia całego przekrętu z podmianą noworodka. To trochę takie pójście na łatwiznę, gdy jedna postać motywuje cały ciąg przyczynowo-skutkowy i to jeszcze w taki niewyszukany sposób. Nie rozumiem też do końca, jak Iga, zaraz po ucieczce z ośrodka, zorientowała się, że Staś chodzi do tego konkretnie przedszkola? Chyba że był to przypadek, postanowiła przekimać się w kontenerze, który akurat znajdował się obok przedszkola syna (z mimiki aktorki trudno było wywnioskować reakcję).