Mogli sobie darować tego Glena i zatłuc np. Sashe ... a tak Rick traci starą ekipę. Kurcze to naprawde krok milowy uśmiercić Glenna, tyle sezonów...
Zauważ, że Abraham był równie ważną postacią co Glen. Do czasu spotkania Ricka był założycielem i przywódcą własnej grupy i dla tych co pozostali przy życiu jego śmierć była nie mniejszym ciosem, niż śmierć Glena.
Jasne, Abrahama też mi szkoda, był ciekawą , barwną postacią. A teraz pozostał tak na prawde jedynie Daryl, któremu można kibicować...
Została jeszcze Carol, której przebiegłości nie można nie docenić :)
Ciekawe czy teraz zamiennie wprowadzą jakieś nowe postacie (takie, które zagoszczą na dłużej), czy lepiej rozwiną te, które pozostały przy życiu?
No powiem ze wprowadza naprawde dobre postacie ;)
Najbardziej chcialbym zeby wiecej bylo Jesuska xd
Też nie mogę w to uwierzyć, niby w TWD ciągle zaciukują ważne postacie, ale jednak to był członek najstarszej grupy, samego trzonu... No wow
A Abraham w sumie ani mnie ziębił ani grzał, po przerwie nawet nie pamiętałam jak on się w sumie nazywał, obstawiałam Aarona :p
Jeżeli to był najlepszy odcinek pierwszej połowy sezonu to ja załamuję ręce.
Dawno się tak nie wynudziłem, oprócz emocji na twarzach aktorów nie było czego podziwiać. 40 minut kłapania Negana, czterdzieści minut mamrotania do ekranu zdań w stylu "zrób to w końcu i jedź do domu na obiad!!!"
Znużenie było jedynym co odczułem, gdyby egzekucje pokazano pod koniec poprzedniego sezonu byłoby lepiej bowiem po opadnięciu napięcia nawet zgon ulubionego bohatera mną nie poruszył.
Słyszałem jedynie monolog Negana w wykonaniu aktora, którego nie potrafię polubić. Pobił nawet "Dwie miny na krzyż" Ricka swoim ciągłym uśmiechem i ruchami ciała. Okrutnie mi przykro, że Bruce Campbell się zestarzał ten bowiem do tej roli nadawałby się wyśmienicie.
Jedyny plus za Trevora.
Szkoda mi Glena lubiłam go od pierwszych sezonów, tak szczerze miałam nadzieje, że zabiją Eugena i tak żyłam pół roku z tą nadzieją a tu taka sytuacja. Zgadzam się że tak długa przerwa trochę obniżyła emocje.
Ja tak samo, miałam nadzieję, że zginie właśnie on, bo nie byłoby mi szkoda :/ dwie z czterech najlepszych osób zginęły, łe :( aż się popłakałam :D mam tylko nadzieję, że jednak Daryl przeżyje ^^
A komu byłoby szkoda Eugene'a? Jego śmierć nie wywołałaby zamierzonego efektu.
Może jednak komuś byłoby go szkoda :D Miałam nadzieję, że będzie jednak całkiem inaczej niż w komiksie.
Śmierć Eugene'a pewnie nie przeszłaby bez echa, chociażby ze względu na bestialski charakter, no ale umówmy się, nie byłaby jakimś wielkim emocjonalnym szokiem.
Sprawa wygląda całkiem inaczej w przypadku Abrahama czy Glenna, zwłaszcza tego ostatniego.
Mimo, że dopuszczałam myśl, że to on może zginąć, kiedy to się stało, byłam głęboko wstrząśnięta.
Mam wrażenie, że wraz z jego śmiercią zamknął się jakiś rozdział w historii TWD, coś bezpowrotnie się skończyło.
Mam dokładnie to samo, aż nie wiem, czy chcę to dalej oglądać. Wiadomo, że obejrzę, ale to już nie będzie to samo, bo to była jednak moja ulubiona postać. Jeśli zginie Daryl to już w ogóle nie będzie miał dla mnie sensu ten serial. Choć z drugiej strony, trochę go obwiniam za śmierć Glena, może dlatego, że nie lubię tej baby, w której obronie Daryl stanął i uważam, że niepotrzebnie się wkurzył. Z drugiej strony, gdyby chodziło o kogoś innego, pewnie żalu bym nie miała :D
Nie sądziłam, że się kiedyś poryczę na TWD. Zawsze tylko krzyczałam do monitora coś w stylu ''uciekaj,nie idź tam!" ;) Dzisiaj po prostu wymiękłam... W scenie uśmiercania Glenna - jego gałka oczna. Coś potwornego. I ten bezradny Rick błagający o litość. Halo, czy tam jeszcze jest stary Rick? Do tej pory oglądałam ten serial ze spokojem o naszą drużynę. W końcu zawsze wychodzili z najgorszych tarapatów i fajnie bylo tak z ulgą zobaczyć, że wyszli z kolejnej usranej sytuacji z życiem. Teraz to oglądanie nie będzie takie oczywiste. Trzeba szykować dupsko na klapsy od wujka Negana XD Jakkolwiek durnie to nie brzmi
Najpierw Ojciec, potem Siostra a teraz Mąż... Ona musi mieć teraz prawdziwą sieczkę z mózgu...
Wyzwoliła się przecież. Przynajmniej nie będzie musiała szukać większego mieszkania.
Ponoc ojcem dziecka Meggy byl Hershel .. ale ja uwazam ze ktorys zombie z farmy .. moze ten ze studni
Nic nadzwyczajnego, tam praktycznie wszyscy stracili całe rodziny, ale tylko nieliczne zgony pojawiły się na ekranie. W mojej opinii najbardziej dramatyczną stratą członka rodziny W TWD była śmierć Sophi (nie wiem jak to odmienić) córki Carol.
A Meggie powinna czuć się szczęśliwa, że dane jej było spędzić z własną rodziną trochę więcej czasu.
Kurde, Glenna to lubiłam, ale czułam, że jego koniec się zbliża. Aczkolwiek dwóch egzekucji się nie spodziewałam.
Niby człowiek dowiedział się przed sezonem, że zginie Abraham i Glenn, ale kiedy Negan robił wyliczankę to i tak emocje ogromne bo nie zawsze zapowiedzi się sprawdzają. Zabił Abrahama to trochę odczułem ulgę, że zostawił przy życiu Glenna, a tu idiota Daryl (człowiek wiewiórka) zrobił taki bajzel i przez niego Glenn zginął. Daryl jest mi obojętny niech Negan zrobi z nim co zechce. Śmierć Glenna komiksowa z tym oczkiem. Cholera najbardziej szkoda mi Maggie. Nikt inny z naszych bohaterów nie stracił tak wiele co ona. Najpierw ojciec, później siostra, a na końcu Glenn. Emocje i aktorstwo świetne, Negan super, Simon rewelka. Szykuje się dobry sezon, ale niech nie ciągną tę akcję z Neganem na siłę tak jak zrobili to z gubernatorem.
W końcu jakieś emocje, i nie mówię tu o śmierci bohaterów ale o całości odcinka, poczucie beznadziejności sytuacji, muszę przyznać że Maggie wyszła w tym odcinku rewelacyjnie, to było autentyczne. Muzyka wiele dodała. No i kreacja Negana, gość naprawdę ma to coś.
Co do wyborów bejzbolowych Negana. wielkie zaskoczenie na plus, zmylili mnie mimo że scena z poprzedniego odcinka mogła sugerować Abrahama (słowa Negana "przyjął to na klatę"), z Glennem jestem zachwycony, dobrze że zakończono jego wątek.
Nie do końca pamiętam gdzie jest reszta? Ta laska lesbijka, Jezus? Carol i czarny to chyba z tymi rycerzami zodiaku gdzieś jeżdżą ale reszta? Może mi ktoś przypomnieć?
Na początku odcinka sprytnie mnie zmylili że zginęła latina i już chciałem kląć że twórcy nie mieli jaj ruszyć kusznika albo kogoś ważnego. Pomyliłem się. Brawo! Jeden z najlepszych odcinków całej serii.
Carl i Morgan są w tym całym Królestwie, Jezus jest chyba w swojej osadzie, do której właśnie wieźli nasi Maggie, Tara i reszta są w Alexandrii, ksiądz tam teraz pilnuje porządku xD
Szczerze mówiąc to po 7x01 nie mogę się otrząsnąć. Mam syna, uwielbiam takie filmy, ale ta scena była dla mnie tak hardcorowa, że się jeszcze trzęsę. Na swój sposób to przeżywałem. Ten odcinek to masakra w "pozytywnym" tego słowa znaczeniu. Rick go zabije, prędzej czy później, ale boję się, że teraz cała ta drużyna będzie się podnosić z tej traumy przez pół sezonu i tak jak pierwszy odcinek był miazgą to pierwszy i ostatni będzie mega a środek będzie opustoszały - mam nadzieję, że nie.
Carl był postacią, która strasznie mnie irytowała... do chwili, kiedy stracił oko. Wtedy dopiero poczułam, że mi go żal bo zwyczajnie zdążyłam go polubić. Wczorajszy odcinek mnie zmiażdżył... Poryczałam się, kiedy Carl powiedział do Ricka: Zrób to, tato. Ja też mam syna i nie wyobrażam sobie, żebym mogła go skrzywdzić, nawet za cenę życia któregokolwiek z przyjaciół. I dlatego wpisuję oficjalnie Carla na listę swoich ulubionych postaci z TWD - za tę jedną scenę, za jego zdolność do poświęcenia i dojrzałość, gdy bez wahania podjął decyzję by ocalić przyjaciół...
"któregokolwiek z przyjaciół" ale kiedy wchodzi w grę nie jeden przyjaciel a 5-ciu tak jak to miał Rick co miał wybrać?
Bardzo dobry odcinek, sporo easter eggów z komiksów, ale polecieli grubo
https://www.youtube.com/watch?v=gVIc8B1GrRg
<spoiler> to że Rudy zginie obstawiałem już pół roku temu i się nie myliłem.... szkoda naszego skośnego dostawcy pizzy.... Odcinek bardzo ok, jako fan serialu od początku, jestem mile zaskoczony. Świetne sceny i dialogi z Neganem. Postać Ricka jakby przytłumiona, ale nasz twardziel jeszcze się odegra na oprawcy (ach). Czekamy na więcej :)
Emocje owszem opadły. Szkoda, że nie dokleili tej śmierci Abrahama, a Glena nie zostawili na kolejny sezon. Czy jakoś tak. Ja obstawiałam Abrahama z ciężkim sercem, a mój facet Glena. Walczyliśmy o swoje racje i co? Zaskoczenie ;) Szkoda mi tego Abrahama. Carl naprawdę super. Jestem szalenie ciekawa Carol! Co tu gadać interesujący ten odcinek był i zbyt prędko się skończył.
Były wielce oczekiwania wobec odcinka, ja go obejrzałem bez żadnych spoilerów i był to przygnebiający i mocny odcinek, specjalnie na youtube nie wchodziłem dzień wcześniej żeby mi nie wyskoczył jakiś filmik R.I.P ten i ten,udało się, twórcy tego nie spartolili mimo że było to mocne i brutalne ale takie miało być i seria ma jednak potecjał by bohaterowie się podnieśli i szli dalej, konfrontacja z Neganem nieunikniona